O dziennikarstwie, sponsoringu idei i modelach biznesowych, które nie zasługują na zmianę prawa w Szwajcarii
Postanowiłem popastwić się trochę nad rzetelnością dziennikarską. Wszystko w związku z działaniami analitycznymi rządu szwajcarskiego, które to działania zostały opisane przez popularne w pewnych środowiskach serwisy internetowe, a za ich pośrednictwem z echem działań Szwajcarów zderzył się polski "dziennikarz". Wyszło śmiesznie i strasznie. Na polskiej końcówce "głuchego telefonu" (który mógłby działać sprawniej, gdyby miało znaczenie coś takiego jak dziennikarska rzetelność) pojawiła się teza, że szwajcarski rząd miał powiedzieć: "piractwo wcale nie jest szkodliwe". Gdyby dziennikarz sięgnął do źródła, to nie znalazłby piractwa, a rozważania o ekonomii i rynku oraz zadumę nad koniecznością zmieniania prawa.
Oto Pan Adrian Palma podpisał się pod opublikowaną w serwisie Gazeta.pl notatką pt. Szwajcarski rząd: piractwo wcale nie jest szkodliwe. Nie to, że postanowił jakoś szczególnie się tematowi przyglądać. Całość oparł na tekście serwisu TorrentFreak, zatytułowanym Swiss Govt: Downloading Movies and Music Will Stay Legal. Twórczość autora polskiej notatki polega na tym, że "twórczo" zmienił tytuł (zamiast pobieranie filmów i muzyki użył sformułowania "piractwo") i dodał własny, jednoakapitowy komentarz. Docenić trzeba jednak, że był uprzejmy podlinkować materiał, na którym się oparł. Ale już nie sięgnął chyba do raportu, o którym mowa w streszczanej dla rodaków notatce angielskojęzycznej. To nie byłoby dziwne, bo raport ten jest w opublikowany w języku niemieckim. Można się z nim zapoznać łatwiej, ponieważ TorrentFreak go linkuje, a właściwie jego oficjalne, rządowe, PR-owskie omówienie: Urheberrechtsverletzungen im Internet: Der bestehende rechtliche Rahmen genügt. Dopiero z notatki rządowej można sięgnąć do samego raportu, który długi nie jest, bo raptem ma 13 stron, został napisany w sierpniu 2011 roku i nosi tytuł Bericht des Bundesrates zur unerlaubten Werknutzung über das Internet in Erfüllung des Postulates 10.3263 Savary (PDF) (czyli rządowy raport na temat nieautoryzowanego pobierania z internetu utworów, przygotowany zgodnie z postulatem nr 10,3263).
I tam jest coś o "piractwie"? Otóż problem polega na tym, że branża muzyczna, filmowa i produkująca gry trochę się w Szwajcarii uskarża na spadek przychodów. Tematem zajął się tamtejsza Rada Kantonów (Ständerat), co stało się 19 marca 2010 roku (co daje nam ramy czasowe podjętych prac analitycznych). W wykonaniu zapotrzebowania Rady rząd podjął prace analityczne i zlecił przygotowanie raportu. Chodziło o to, by odpowiedzieć na pytanie, czy należy zlikwidować tamtejszy dozwolony użytek osobisty, który przejawia się m.in. w tym, że ludzie z internetu pobierają - całkiem zgodnie z prawem, czyli legalnie - chronione prawem autorskim utwory. Gdzie tu piractwo, jak zgodnie z prawem?
Analitykę rozpoczęto i autorzy raportu doszli m.in. do wniosku, że owszem, że spadek przychodów branży może się pojawiać, ale "może być oznaką kryzysu w szwajcarskim twórczości kulturalnej". A skąd taki kryzys? Ano stąd, że branża nie inwestuje. Dlaczego? Bo się nie opłaca. Dlaczego? Ano dlatego, że ludzi korzystają z nowych technologii. Nic w tym nowego - twierdzą autorzy raportu. Przecież tak było wcześniej: kserokopiarki, magnetowidy, telefon. Tak właśnie wygląda postęp technologiczny. I wzruszyli ramionami stwierdzając:
Zwycięzcami zostaną ci, którzy są w stanie korzystać z nowych technologii, tak że mogą wykorzystywać ich zalety i handlować z ich wykorzystaniem, przegranymi zaś będą ci, którzy przegapili ten rozwój technologii i kontynuuj stare modele biznesowe.
No i rząd Szwajcarii doszedł do wniosku, że nie będzie dla takich, skostniałych modeli biznesowych zmieniał prawa. Nie zrezygnuje zatem z przepisów o wyjątkach od monopolu prawnoautorskiego (w Polsce nazywanych dozwolonym użytkiem).
Zadziwiająco polski "dziennikarz", który przywołał wcześniej tezę, że szwajcarzy uznali, że nie ma żadnych strat, komentuje metaźródło słowami:
Właściciele praw autorskich mogą tylko wzruszyć ramionami i mieć nadzieję, że rząd wybrany w kolejnych wyborach parlamentarnych reprezentować będzie inne stanowisko w tej sprawie. Muszą jednak uzbroić się w cierpliwość, ponieważ wybory odbędą się dopiero za 4 lata. Do tego czasu firmy z branży rozrywkowej zdążą pewnie stracić w Szwajcarii sporo pieniędzy.
A ja odpowiem, że równie dobrze treścią notatki i komentarza dziennikarskiego w tym przypadku mógłby być los szwajcarskich zecerów. Szwajcarski rząd równie dobrze mógł powiedzieć: to smutne, że zecerzy też już nie zarabiają jak kiedyś, ale nie będziemy dla zecerów zmieniać prawa. Polski "dziennikarz" sięgnąłby do swojego wdrukowanego w głowie przekazu i dopowiedziałby: zecerzy będą musieli jeszcze poczekać 4 lata, by inna opcja polityczna zechciała zmienić prawo tak, by mieli więcej przychodów (cóż, że rynek wydaje się nie przejawiać zapotrzebowania na zecerów). I aby było wszystko jasne - nie miałbym pretensji do zecerów, że zabiegają o swoje przychody, nawet jeśli rynek ich nie potrzebuje. Pastwie się jedynie nad dziennikarzem, który - z jakiegoś powodu - nadal ma zatrudnienie.
W ramach facebookowej dyskusji na ten temat padło pytanie: kto pozwolił na to, by dzisiejsi zecerzy mieli takie możliwości? I w ten sposób dyskusja skręciła nagle w kierunku amerykańskiej ustawy SOPA (por. Internet Society przeciwko projektowi amerykańskiej ustawy SOPA) oraz w kierunku podliczenia wsparcia na kampanie wyborcze autorów projektu ustawy, które już tu zrobili komentatorzy: SOPA Creator In TV/Film/Music Industry's Pocket (tutaj zaś o tym, że Lamar Smith uzyskał od branży filmowo-muzyczno-telewizyjnej 50 tysięcy dolarów przy okazji każdej ze swych reelekcji, co podliczono na pół miliona dolarów w sumie).
Dalej już wnioskowanie może toczyć się z górki, bo przecież - ktoś mógłby tak argumentować - polityk to zawód jak każdy inny i nie powinno być barier w tworzeniu portfolio usług oferowanych przez polityka. Jeśli polityk chce, to powinien móc wziąć dowolną ilość pieniędzy od swoich klientów i w zamian - w ramach kontraktu - świadczyć im usługi wedle własnego uznania. No i potem rynek zweryfikuje, który polityk utrzyma się na (komercyjnym) rynku, a który będzie musiał zbankrutować (bo nikt mu nie będzie chciał płacić za usługi, a z publicznych pieniędzy to sobie można pewnie jedynie wizytówki wydrukować - wynagrodzenie budżetowe w takim przypadku to niemal jak "minimalna płaca gwarantowana", za którą żaden szanujący się polityk nie przeżyje). Pełniejszy obraz uzyskamy dopiero wówczas, gdy w głowie pojawi się myśl, że ten nieszczęsny "dziennikarz" nie dostał ani złotówki od sponsora idei.
A wystarczyło sięgnąć do źródła (por. Dotrzeć do źródła). Ale wówczas trzeba by więcej poświęcić czasu na przygotowanie materiału prasowego, a zamiast tego w tym czasie można serwis medialny zasilić większą liczbą tekstów na temat, którego się przecież wcale nie zgłębiło. Czysta ekonomia. Czas to pieniądz. A jeśli informacja to też pieniądz, to jak w przypadku pieniędzy: gorsza wypiera lepszą.
Przeczytaj również o psach, które znają się na prawie autorskim: Nie studiujcie prawa, studiujcie PR.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Warto przyjrzeć się w jakim trybie doszło do powstania dokumentu
Szwajcaria posiada instytucję postulatu - jest to rodzaj interpelacji, który kieruje władza ustawodawcza do władzy wykonawczej; postulat taki jest poddawany dyskusji w organie władzy ustawodawczej i następnie głosowaniu. Jeżeli zostaje przyjęty, władza wykonawcza jest zobowiązana przygotować opracowanie tematu w celu udzielenia odpowiedzi na pytanie czy potrzebne są nowe regulacje poruszanej kwestii.
Na stronie parlamentarnej mamy przedstawiony przebieg postępowania:
--
[S.A.P.E.R.] Synthetic Android Programmed for Exploration and Repair