Nie studiujcie prawa, studiujcie PR

Labrador TobyStudiowałem na wydziale prawa i administracji przez kilka lat. Nie twierdzę, że byłem dobrym studentem, ale musiałem przejść przez prawo rzymskie, historię doktryn politycznych i prawnych oraz socjologię prawa ("...działania nie stanowią warstwy zinternalizowanej dostępnej intersubiektywnemu doświadczeniu..."). Nie były to najtrudniejsze z egzaminów. Normalnie studia trwają pięć lat, niektórzy potrafią studiować nieco dłużej. Studia doktoranckie w Instytucie Nauk Prawnych PAN (zgodnie z regulaminem) trwają 4 lata. Po obejrzeniu reportażu wyemitowanego właśnie w telewizji Polsat muszę uznać, że jestem frajerem. Oto pokazano tam dwa psy, które w pół roku wytresowano tak, by potrafiły znaleźć pirackie (to określenie podkreślano na przemian z określeniem "nielegalne") płyty DVD, CD-R i inne. Jestem załamany.

Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu zajmować się prawem autorskim, skoro można wyszkolić psa tak, by po pół roku szkolenia potrafił określić legalność materiału znajdującego się na nośniku. Pokaz dwóch labradorów (Lucky i Flo) zorganizowano właśnie w jednej ze szkół policyjnych w Polsce, a Fundacja Ochrony Twórczości Audiowizualnej zapowiedziała, że chce zebrać pieniądze, by takie psy szkolić u nas. 17 tys dolarów.

Gdyby powiedzieć jedynie, że psy są wytresowane tak, by znajdować polikarbonat (niezależnie od tego, czy legalne, czy nielegalne - w Wikipedii szukaj pod Poliwęglany - "grupa polimerów z grupy poliestrów, będące formalnie estrami kwasu węglowego"), to siła przekazu byłaby inna. A właściwie to nie byłoby chyba o czym robić reportażu.

Ale może się mylę? Gdyby wpuścić takie psy do internetu, to może potrafiłyby znaleźć nielegalne treści również tam? Nie tylko niezgodne z prawem autorskim, ale na przykład próby manipulacji informacją na temat walorów notowanych na giełdzie, albo informacje pochodzące z postępowania przygotowawczego (art. 241 KK). Taki specjalnie tresowany, internetowy pies. To jest materiał na reportaż!

Na ilustracji do tej notatki znajduje się labrador Toby, którego zdjęcie, jako public domain, uwolnił Dyno08 w Wikipedii.

Notatki i komentarze tego typu i inne luźne materiały gromadzę w dziale Monitor Polski "be". W reportażu Polsatu dziennikarz powiedział, że polskie psy potrafią pewnie znacznie więcej, bo potrafią znajdować ludzi, proch strzelniczy czy narkotyki, ale nie mają one takiej reklamy jak te dwa labradory, które pokazała FOTA. Nikt tych naszych nie pokazuje w głównych wydaniach wiadomości na całym świecie, a Lucky i Flo są pokazywane wszędzie.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Przykre, ale prawdziwe

Jerry's picture

To przykra sprawa. Jakość dziennikarstwa w naszym kraju spada. W pogoni za sensacją redakcje publikują materiały, o jakości których ciężko jest coś pozytywnego powiedzieć. Inna sprawa, że trudno wymagać od dziennikarza żeby był omnibusem. Ale powinien przynajmniej zastanowić się, zanim puści jakiegoś sensacyjnego "newsa" i weryfikować wiadomości w nim zawarte. Rozumiem, że liczy się szybkość - kto pierwszy wyemituje ten zgarnia większe audytorium. Ale nie może się to odbywać kosztem rzetelności i wiarygodności informacji - w przeciwnym przypadku całe dziennikarstwo traci sens: gdy chcę przeczytać science-fiction sięgam po ksiązkę; w prasie wolałbym znajdować fakty.

--
Jarek Witkowski | Linux user #136162 | http://www.jerry.prv.pl
This posting is covered by PPL - http://ppl.7thGuard.net

Info sprzed przeróbki

Warto zobaczyć jak wyglądała notatka policyjna przed "przefiltrowaniem" przez dziennikarza :)

Notatka na stronie głównej Policji wskazuje, że służby myślą nieco logiczniej niż to jest pokazywane przez dziennikarzy.

http://www.policja.pl/portal/pol/1/9954/

WW

a środki do produkcji pirackich płyt są inne?

VaGla's picture

Zastanawiam się czy środki chemiczne wykorzystane do produkcji "pirackich" płyt są inne niż te, wykorzystane przy produkcji "legalnych" płyt? Czytam na podanej stronie Policji:

W 2004 roku MPAA zainicjowała program mający na celu ustalenie czy możliwe jest wyszkolenie psów do wykrywania zapachu polikarbonatu ewentualnie innych środków chemicznych używanych do produkcji pirackich płyt.

Wiem. Czepiam się. Ciekawe kto jeset autorem tego tekstu opublikowanego na stronie Policji. Nikt się nie podpisał i nie wiem czy to tak z własnej woli ktoś napisał pean na cześć dwóch psów i MPAA, czy też po prostu puszczono nadesłaną notatkę prasową?

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

może tak?

Też oglądałem ten materiał.
Wydaje mi się, że jeśli "orginalne" nośniki w zasadzie mają dłuższą żywotność, to może czyste płyty są w innej technologii tworzone. chociażby nie są tłoczone przecież.
Więc mimo, ze materiał był śmieszny, to jednak prawdziwy?

ehhh... prosze...

VaGla's picture

Z góry przepraszam za ten komentarz: a może te psy faktycznie przez te pół roku przechodzą przyspieszony kurs akademicki prawa? Właśnie na tym polega manipulacja. Na tym, by tak przekazać informacje, by miała ona prawdopodobny wydźwięk (albo przynajmniej, by zasiać wątpliwość). Psy są szkolone by wykrywać polikarbonat, ktry wykorzystywany jest do produkcji pyt, niezależnie od tego jaki charakter ma treść tam wypalona.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

materiały do produkcji mogą być inne

Nie wykluczone że w tych wiadomościach jest pewne ziarno prawdy.
Płyty optyczne pod pewnymi względami przypominają winylowe. Nośnikiem informacji też są odchylenia od regularnego rowka. Wypalanie płyty to nanoszenie tych odchyłek bit po bicie. Można sobie wyobrazić, że przy masowej produkcji zamiast stosować taki żmudny proces stosuje odciskanie całej płyty za jednym zamachem. Jeżeli tak rzeczywiście się dzieje to bardzo prawdopodobne, że materiał płyty jest trochę inny, bardziej plastyczny w momencie gdy jest podawany naciskowi. Nie może być to innego rodzaju materiał, gdyż urządzenie odczytujące nie ma prawa odczuwać różnicy, lecz może być na tyle różny że wyszkolony pies ją rozpozna.

Oczywiście pies nie rozróżni czy użytek jest osobisty, czyli legalne-nielegalne, lecz charakter produkcji, wielkofabryczna czy rzemieślnicza. Ale jak się zastanowić to takie rozróżnianie jest ważne dla kartelu reprezentowanego przez FOTA, który by z chęcią zdelegalizował nagrywarki.

JH

Co do "prawdziwych piratów"...

.. czyli tych, którzy podrabiają gdzieś produkt robiąc do niego identyczne pudełko, wydruki na płycie i sprzedają JAKO oryginalny - oni na pewno tłoczą płyty w profesjonalnej wytwórni. Cytując:

Tłoczenie opłacalne jest dla nakładów powyżej 1.500 szt. Koszt jednostkowy jest wówczas znacznie niższy niż przy wykonywaniu nadruku na płycie CD-R oraz kopiowaniu materiału na duplikatorach.

Tylko Jasio Bit Torrent w akademiku używa CD-R i podobnych mediów, ale przecież Jasia łatwiej złapać i pokazać, nieprawdaż?

--
[S.A.P.E.R.] Synthetic Android Programmed for Exploration and Repair

Trochę dywagacji o materiałach i wykrywaniu podróbek

Bit po bicie wypalana jest płyta matrycowa, a z niej robi się odcisk, który jest napylany aluminium, przykrywany kolejną warstwą poliwęglanu... szczegóły techniczne, w sumie.

Poliwęglan używany do tłoczenia, a także do wykonywania płyt CD-R(W) i wszelkich innych odmian różni się technologią produkcyjną i składem chemicznym. Jest różny dla różnych producentów, a nawet dla poszczególnych marek. Zresztą, zaleca się konkretne marki do konkretnych wypalarek, aby uzyskać jak najmniej błędów.

Piratowi to zajedno, czy zrobiona przez niego masówka przetrwa więcej niż kilkadziesiąt odczytów. Stąd, minimalizując koszta własne, najchętniej użyje "no name". Nawet jeżeli tłoczy płyty, to prasówka (surowiec do tłoczenia) też może być różnej jakości.

Wyszkolony pies rozróżni te wszystkie subtelności, mniej więcej tak, jak człowiek, ekspert odzieżowy jest w stanie rozróżnić markę producenta po barwie i fakturze materiału. Tenże ekspert jest w stanie ocenić, czy przedstawione mu spodnie oznaczone wszywkami Levisa są oryginalnym produktem, czy też podróbą.
Podobnie pies jest w stanie wykryć, czym pachnie dany materiał, który udaje oryginalny produkt.

Ciekawi mnie natomiast, jak pies informuje przewodnika o tym, jakiego rodzaju zapaszek wykrył?

Pies wykryje czym pachnie

VaGla's picture

Pies wykryje czym pachnie, ale nie to, jaki jest stan prawny obwąchiwanego przedmiotu i dzieł, które ewentualnie na nim utrwalono.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

seks, narkotyki, dozwolony użytek osobisty ;)

W sumie. Może to i dobra myśl. Zlikwidować kompletnie i na amen dozwolony użytek osobisty.

Niech jakiekolwiek wykorzystywanie utworu odbywa się wyłącznie na podstawie zapisów z licencji. Jak wydawca płyty chce, aby mógł jej słuchać tylko ten kto kupił, a i to przez 1 rok od daty zakupu - niech tak napisze w licencji i tak ma być. Zabroni robienia kopii zapasowej - jego prawo. Sprzeda radiu prawo do rozpowszechniania - niech radio rozpowszechnia. Radio ma w licencji, że można je puszczać tylko w domu, a w pracy już nie - to nie można i już. I rynek by szybko zweryfikował takie zapisy...

W zamian za to jedna mała rzecz - zlikwidować odpowiedzialność karną za łamanie licencji. Niech wszystko odbywa się tylko z pozwów cywilnych. Dodatkowo - na podstawie przepisów KC, a nie jakies 3-krotnosci wartosci itd. Niech sądy zasądzaja odszkodowania odpowiednie to poniesionych strat. Typu - ktoś włączył radio w pracy na stację, która nie życzyła sobie być słuchana poza miejscami prywatnymi. To niech teraz udowodni przed sądem, jakie straty przez to poniosła, czy może jakoś zakodowała transmisję aby nie martwić się, że ktoś zrobi z kilku drutów radio i przypadkiem na nim ją odbierze...

Oczywiście, także OZZ straciłyby rację bytu. Wszystko odbywałoby się na podstawie umów. Między autorami-dystrybutorami-odbiorcami. Ktoś idzie skserować książkę - powinien wiedzieć, czy może ją kserować. W razie czego to on odpowie, ewentualnie to on zapłacił za nią. Więc żadnych więcej podatków dla twórców. Co twórca chciał, to w umowie z dystrybutorem zawarł. Koniec i kropka.

Okazałoby się, że skoro nie Policja, to kto ma chodzić i usiłować pilnować? Cóż. Dystrybutorzy. Niech zawiązują swoje organizacje. Ale niech pilnują tylko tych, którzy naprawdę z nimi podpisali umowy, a nie w domyśle, że każdy podpisał (jak ZAIKS). Ktoś ma radio internetowe - jego sprawa. Póki ktoś posiadający prawa majątkowe do nadawanych utworów nie pozwie go, to robi to legalnie. Bo teraz są takie nonsensy, że nawet radio nadające piosenki znajomych za ich wiedzą i zgodą może się obawiać wizyty Policji wraz z ZAIKS-em.

Oczywiście, w grę wchodziłyby przepisy antymonopolowe, a więc żaden moloch typu ZAIKS, nie mógłby wszystkim rządzić. Musiałoby być kilka firm, konkurujących, a nie zmawiających się...

Oczywiście, prawo UE... Nie do wprowadzenia. Aż mnie naszło skojarzenie - jak to jest, że w różnych krajach UE mamy różne podejścia do:

- prostytucji
- narkotyków
- związków homoseksualnych

i jeszcze paru... , a do praw autorskich nie da się. Dzięki czemuś takiemu można zaobserwować jak sprawdzają się różne podejścia do sprawy i wybierać to najlepsze. Przy okazji pokazuje to, że nie ma jednej prawidłowej drogi...
Przykładowo - prostytucja:

- Polska - sama w sobie nie jest zakazana, ale jest zakaz czerpania korzyści z niej przez osoby trzecie. A jak podpowiadają opracowania na ten temat - wielka szara strefa. Bo oczywiście sutenerzy są w 99% wypadków, ale działalność jest niezalegalizowana, nie ma żadnej kontroli, za to jest środowisko przestępcze.

- Niemcy - prostytutka to pracownik. Wszystko legalnie, badania lekarskie, składki. Tylko wg niektórych niemoralnie, bo państwo na tym korzysta. I nie zawsze zgodne ze światopoglądem. Oczywiście jest też szara strefa, ale... przynajmniej jest jakaś alternatywa.

- Szwecja - tam od paru lat nowość. Karalne jest korzystanie z usług prostytutki. Czyli - kara wyłącznie dla klienta. Prawo wprowadzono w imię pomocy prostytutkom, jako ofiarom mężczyzn. Wyszło trochę inaczej

Czy ktoś oprócz mnie uważa to za dziwne? Tyle ważnych(naprawdę) kwestii - i tyle różnych, dla całych narodów odpowiednich, podejść. A prawo autorskie - ma być w jeden sposób na całym świecie... Wychodzi, że dystrybutorz to środowisko dużo bardziej skuteczne i wpływowe niż kartele narkotykowe, mafia itd.

P.S.
Sytuacja autorów przy obecnym prawie autorskim przypomina mi sytuację szwedzkich prostytutek. W imię pomocy im nawprowadzano praw (które w teorii pięknie wyglądają!), przez które REALNIE jest im tylko gorzej...

Dziwactw jest więcej

Maltan's picture

Jak można wykorzystać prowokację z artykułów "przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności" z udziałem małoletniego na podstawie ustawy o Policji, konkretnie art. 19. ust. 1

Art. 200. § 1. Kto doprowadza małoletniego poniżej lat 15 do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto utrwala treści pornograficzne z udziałem takiej osoby.

Z paragrafów o największej mocy rażenia - nie można.

Ciekawe są wywody Zbigniewa Waleszczyńskiego z aktualnego numeru "Policja 997" na temat powyższego i generalnie prowokacji. Pozwolę sobie zacytować fragment:

Trudno sobie wyobrazić, aby ustawodawca, teraz lub nawet w przyszłości, zezwolił organom ścigania na nakłanianie do popełnienia przestępstwa, a niczym innym jak podżeganiem (art. 18 § 2 k.k.) byłoby zachęcanie pedofila do spotkania o charakterze seksualnym z małoletnim poniżej lat 15. Takie rozwiązania nie są możliwe z powodów zasadniczych - Policja nie może najpierw namawiać, a potem ścigać sprawcę.

Jak z tekstu możemy się dowiedzieć, Policja ma szansę takiego człowieka przyłapać na tym, że posiada w swoim domowym archiwum materiały podpadające pod:

202§ 3. Kto produkuje w celu rozpowszechniania lub sprowadza albo rozpowszechnia treści pornograficzne z udziałem małoletniego poniżej lat 15 albo związane z użyciem przemocy lub posługiwaniem się zwierzęciem,
podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

W takich przypadkach tylko kontrola operacyjna może być zastosowana - więcej w ustawie o Policji (art. 19 ust. 1), np. tu: Ustawa o Policji - PDF

Wojciech

Kanada na szczęście nie jest w UE

Jest szansa, że przetestują to nowe podejście:

Kolejna propozycja wprowadzenia opłat za P2P

Mam lepszy pomysł

Maltan's picture

Psiaki miast dziennikarzy do piór. Czy nie lepiej zredagowałyby niejeden artykuł z dziedziny "nielegalności"? ;)

Wojciech

zastępstwo

Vagla czy masz może jakieś informacje co do ewentualnych umiejętności procesowych rzeczonych piesków? Miałbym co do nich pewne plany - potrzebuje czasami zastępstwa procesowego i przydałaby się profesjonalna pomoc prawna...
Byłbym wdzięczny za kontakt - może być mailowy.

Zawsze byłem pełen podziwu

Zawsze byłem pełen podziwu dla wydźwięku niektórych reportaży...

"Józef K. ze wsi Rojberki spowodował straty szacowane na 4 miliardy dolarów kopiując dysk twardy od kolegi"

Cóż za finezja... tak pięknie uwydatnia kontrast między zwykłym panem Józefem a zarobkami wytwórni fonograficznych... sam chciałbym kiedyś spowodować tyle zysków, co on strat :)

Logika psa psu nierówna

Nawet jeśli płyty są wypalane różnym metodami, a fakty neguje się trudno, konia z rzędem za psa, który poza materiałem z którego płytę wykonano, rozpozna po zapachu sposób i technikę wypalania..

Zdechł pies

VaGla's picture

Media żyją śmiercią dzielnego, antypirackiego psa, którego wyszkolenie kosztowało sporo pieniędzy, a bali się go malezyjscy przemytnicy (i nie tylko malezyjscy). Psu było na imię Manny i nie był to jeden z pary psów pokazywanych w głównych wydaniach serwisów informacyjnych na całym świecie (Lucky i Flo). IDG w tekście Tajemniczy zgon "antypirackiego" psa pisze dziś:

Malezyjskie władze poinformowały, że kilka dni temu zdechł jeden z dwóch psów szkolonych do wykrywania płyt DVD. Jak donosi agencja AF, na razie nie jest jasne, co było przyczyną śmierci rocznego labradora Manny'ego - warto jednak przypomnieć, że "antypirackie" psy były tak skuteczne, iż malezyjscy przemytnicy wyznaczyli wysokie nagrody za ich głowy.

Może intensywne szkolenie antypirackie jest szkodliwe dla zwierząt? A może w tym wszystkim chodzi o zazdrość, że dwa inne psy były bardziej rozpoznawalne w mediach, niż labrador Manny, więc zdechł z tęsknoty za sławą? W każdym razie szkoda zwierzaka.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

E tam...

Tomasz Rychlicki's picture

Nawąchał się nielegali i zdechł. Ot pieskie życie. Szkoda, że nie załapał się na złotą obrożę.

Psia płyta

Herodot's picture

To akurat informacja raczej pozytywna, że daje się wyłapać za pomocą psa piracki przemyt. Jak do chałupy obywatela wejdzie policja to i bez psa sobie poradzi, więc dla miłośników p2p istnienie "wąchaczy p2p" nie robi różnicy. Skądinąd wiadomo, że przechowywanie płyt na DVD ma swoje wady. Zajmują dużo miejsca i mnożą się w nieskończoność. Lepiej mieć twardy dysk typu flash, z którego w 5 minut wyrywamy kilka scalaków i po sprawie. Dla mnie interesujące byłoby, jeśli taki pies potrafiłby wywąchać bity z takiego scalaka....

e tam PR, cytując Harveya

e tam PR, cytując Harveya Birdmanna - "Forget the law school the future is in planetary enslavement"

Komentarz nieco

Komentarz nieco "archeologiczny", ale jak najbardziej na temat:
Tzw. Biuro Karier pewnej chcącej zachować anonimowość lubelskiej politechniki :) reklamuje hasłem
„Nieznajomość prawa szkodzi” szkolenie z zakresu prawa pracy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie drobny druczek u dołu ogłoszenia:
"Osoba prowadząca: xxx - absolwentka zarządzania zasobami ludzkimi na Polish Open University i germanistyki na Uniwersytecie Warszawskim."
Germanistka/kadrowa uczy prawa pracy. Widocznie prawników nie było. Ani psów.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>