Archiwum - 2010 - story

O jurysdykcji i czy będziemy się upierać...

"Siedziba Wikileaks mieści się w Szwecji, więc jest problem jurysdykcji. Myślę jednak, że w sytuacji, gdy informacje przekazuje się dziś błyskawicznie przez internet, kwestię jurysdykcji można rozwiązać. Ochrona Wikileaks z tego tytułu tylko dlatego, że organizacja mieści się w Szwecji, jest wątpliwa, gdyż działają oni przecież na skalę globalną. W epoce elektronicznego przekazu trudno dziś się upierać przy fizycznej lokalizacji jako podstawie jurysdykcji"

Palec amerykańskiego rządu na globalnym przełączniku domenowym

W miniony piątek wiele z torrentowych serwisów internetowych zablokowano w wyniku działań amerykańskiego Departamentu Spraw Wewnętrznych. Na grafikach pojawiających się pod "zablokowanymi" domenami widać "pieczęci" (loga) Departamentu Sprawiedliwości oraz jednej z części Departamentu Spraw Wewnętrznych - National Intellectual Property Rights (IPR) Coordination Center (bardzo groźnie wyglądające logo, przedstawiające atakującego orła). Wedle komunikatów - domeny zostały zablokowane w wyniku postanowienia sądu dystryktowego... W komentarzach na temat tego zdarzenia pojawia się problem kontrolowania przez USA światowego systemu domenowego (DNS). Amerykanie mogą zmienić wpisy DNS dowolnej domeny, a w wyniku tego domena taka zostanie "zablokowana" (odwiedzający zostanie przekierowany zgodnie ze zmodyfikowanym wpisem DNS). Zastanawiam się, czy w ten sposób również postąpią z Wikileaks.org, w którym to serwisie właśnie ujawniane są dokumenty amerykańskiej dyplomacji...

Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok przeciwko twórcom The Pirate Bay

Zbliżenie na logo TPBCzyli wiemy już, że sąd apelacyjny rozstrzygnął apelację twórców serwisu The Pirate Bay (o pierwszym wyroku pisałem w tekście Szwedzki wyrok w sprawie TPB: rok pozbawienia wolności i 905 tys dolarów dla każdego). W efekcie apelacji sąd zmniejszył trzem z czterech mężczyzn wymiar kary pozbawienia wolności (przypadek czwartego, ze względu na jego stan zdrowia, będzie rozpatrywany osobno), ale za to sąd uznał, że mężczyźni powinni zapłacić większe odszkodowanie. Organizacja International Federation of the Phonographic Industry (IFPI) skomentowała wyrok odnotowując z jednej strony, że wyrok potwierdza brak legalności serwisu The Pirate Bay, z drugiej zaś wzywając szwedzki rząd i dostawców usług internetowych do podjęcia działań zmierzających do zamknięcia serwisu...

W jakim trybie sąd żąda od prywatnego wydawnictwa informacji o obowiązywaniu prawa?

Aż nie chce się wierzyć, że sąd może nie wiedzieć, jakie w danej chwili prawo obowiązuje. Mam też spore wątpliwości, czy sąd może oczekiwać od wydawcy elektronicznych baz danych o prawie, by cokolwiek to wydawnictwo wyjaśniało. Po prostu wydawca przygotowuję bazę, kto chce - ten kupuje. Taka baza, a raczej informacje w niej zawarte, nie mają takiej mocy prawnej, jak opublikowane w Dzienniku Ustaw lub w Monitorze Polskim przepisy. Zresztą, brzmienie przepisów publikowanych w serwisie internetowym Sejmu RP również nie przesądza o czymkolwiek. Liczą się przepisy poprawnie promulgowane (stąd tak ważna jest dyskusja o elektronicznym ogłaszaniu prawa; por. Kolejny etap informatyzacji ogłaszania aktów prawnych...). A tu nagle okazuje się, że sąd w Warszawie trafił na pewną przeszkodę w trakcie rozstrzygania...

Parlament Europejski: "ACTA narzędziem do zwiększania skuteczności obowiązujących norm"

No, cóż. Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie Umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrobionymi (ACTA). Niektórzy są zawiedzeni, że przyjął rezolucję proponowaną przez PPE/ECR, nie zaś alternatywnie proponowaną rezolucję S&D/Greens/ALDE/GUE. Ta druga potępiała sposób prowadzenia negocjacji w sprawie porozumienia. Przyjmując rezolucję Parlament m.in. "z zadowoleniem przyjmuje przedstawienie projektu Umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrobionymi z dnia 2 października 2010 r. po rundzie negocjacji w Tokio i oczekuje, że Komisja udostępni Parlamentowi i opinii publicznej ostateczny tekst ACTA po naradzie technicznej prowadzonej w ramach negocjacji w Sydney w dniach od 30 listopada do 3 grudnia 2010 r....".

Brak reakcji nie oznacza, że nie dochodzi do naruszenia (cytowanie korespondencji a ochrona godności)

Kontynuując wątek ochrony dóbr osobistych chciałbym odnotować wyrok Sądu Najwyższego z 17 listopada 2010 r. (sygn. I CSK 664/09). Chociaż istota sporu nie dotyczyła stricte internetu, to jednak dotyczyła problemów prywatności, ochrony korespondencji (jak też możliwości opublikowania prywatnej korespondencji), ale też - co może być istotne dla wielu internautów - kwestii zgody na ingerencję w sferę chronioną. Otóż Sąd Najwyższy uznał m.in., że jeśli publikacja korespondencji (w popularnym tygodniku) ujawnia tajemnicę lekarską, to taka publikacja jest bezprawna. Ale dodatkowo - co, moim zdaniem, nie powinno wzbudzać wątpliwości - sąd uznał, że nawet jeśli list taki był wcześniej opublikowany w inny sposób, a autor tego listu nie zareagował na taką publikację, to brak takiej reakcji wcale nie uchyla bezprawności publikacji.

Wyrok za pomówienie na forum ("stawianie loda")

Miesiąc temu pojawiła się informacja o tym, że kielecka adwokat została skazana prawomocnym już wyrokiem za komentarz opublikowany w internecie w 2007 roku. Komentarz pozostawiła używając pseudonimu ("bondd007"), komentarz dotyczył naczelnika Świętokrzyskiego Urzędu Skarbowego oraz kierowniczki jednego z działów. Sąd Okręgowy w Kielcach rozpatrywał apelacje w tej sprawie i uznał, że sąd pierwszej instancji słusznie uznał znaczny stopień winy oskarżonej o pomówienie w Sieci (ponieważ dysponowała ona wiedzą prawniczą). Sama p. adwokat oraz jej pełnomocnik podnosili zaś, że sąd pierwszej instancji nie uzasadnił, dlaczego sformułowanie "stawianie loda" w potocznym znaczeniu oznacza czynność seksualną...

"Dane te, którymi pozwany dysponował, powód otrzymał", czyli wyrok Sądu Apelacyjnego, wygrana NK

zakładanie konta w serwisie NKWiemy więcej w sprawie, o której pisałem w tekście Z uzasadnienia wyroku w sprawie o naruszenie dóbr osobistych przez nieudostępnienie danych. Otóż po wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu z dnia 23 lipca 2010 roku (sygn. I C 144/10) sprawa z apelacji NK.pl trafiła do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. 18. listopada zapadł wyrok (sygn. akt I ACa 1129/10), którym SA zmienił zaskarżony wyrok SO w ten sposób, że oddalił powództwo przeciwko NK w całości. Przy okazji warto odnotować, że przyjęta przez Sejm 29 października 2010 roku nowelizacja ustawy o ochronie danych osobowych usunęła z systemu prawnego dotychczas tam istniejące art. 29 i 30 ustawy. To chyba dość istotna nowela.

Spam polityczny: ciekną dane z wrocławskiej urbancard

Rok temu odebrałem spersonalizowaną kartę ZTM z nadrukiem fundacji Panoptykon "Mam cię - bo muszę". Przy tej okazji przypomniałem stanowiska Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie, który argumentował, że "ZTM zbiera jedynie niezbędne dane osobowe". Mówiło się też, że dane będą dobrze zabezpieczone. Ale dziś już wiadomo, że - generalnie - nie ma kontroli nad danymi gromadzonymi przy okazji wyrabiania kart miejskich (chociaż oczywiście wrocławska URBANCARD to nie to samo co karta ZTM, ale...). Wiadomo, że wrocławska Prokuratura Okręgowa wszczęła z urzędu śledztwo w sprawie podejrzenia o "kradzież bazy danych użytkowników karty miejskiej". Sztab wyborczy Prezydenta Wrocławia twierdzi, że ze spamem wyborczym nie ma nic wspólnego. Rzecznik Mennicy Polskiej oświadczył w mediach, że "nie może zapewnić, że dane wrocławian są bezpieczne i że nie wyciekły z systemu, póki tego nie sprawdzą".

Ochrona danych osobowych w globalnej rzeczywistości - debatujmy!

W ostatnich dniach Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych wypuścił dwa istotne sygnały związane z działalnością internetową. Pierwszy z nich dotyczy działalności spółki Google, a ściślej dotyczy Google Street View. Drugi zaś dotyczy działalności Facebooka. GIODO przygląda się aktywności Google już od pewnego czasu. Samo Google Street View było przedmiotem komunikatów z maja 2009 roku, które zapowiadały głębsze analizy Inspektora (por. GIODO przyjrzy się Google Street View). Jeśli chodzi o Facebooka, to przywołując kanadyjskie prace uznające jurysdykcję tamtejszego regulatora nad Facebookiem, a to za sprawą konstatacji, że 1/3 obywateli Kanady ma konto w serwisie Facebook, polski Inspektor podnosi konieczność znalezienia sposobu na objęcie jurysdykcją polską aktywności tej spółki. Przywołuje przy tym instytucję "substantial connection" z prawa anglosaskiego.