Archiwum - Jul 2009

Dzienniki elektroniczne - nareszcie Polacy zrozumieją jeden z dowcipów

Jest taki dowcip rysunkowy, który dotyczy szkoły, a który do tej pory nie był zbytnio aktualny w Polsce. Śmieszny był głównie w środowisku adminów, bazodanowców... Dzwonią ze szkoły, że są kłopoty komputerowe, matka pyta, czy jej syn coś spsocił, a w odpowiedzi słyszy pytanie: Czy rzeczywiście państwa syn ma na imię "Robert'); DROP TABLE Students; --"? Otóż teraz ten dowcip będzie śmieszny również poza hermetycznym środowiskiem ludzi znających się trochę na bazach danych. Chodzi o to, że Minister edukacji znowelizowała rozporządzenie ws. dokumentacji prowadzonej przez placówki oświatowe. Teraz dzienniki szkolne będą mogły być prowadzone również w wersji elektronicznej, a nawet tylko w wersji elektronicznej.

Czy da się wnieść do sądu pisma mailem, a tradycyjnie tylko ostatnią stronę z podpisem?

Jeden z czytelników (wraz z kilkoma innymi osobami) przeprowadził pewien "projekt badawczy". Zadano polskim sądom apelacyjnym, Sądowi Najwyższemu oraz kilku sądom okręgowym, rejonowym oraz WSA, NSA, ale również Ministerstwu Sprawiedliwości, pewne pytanie: czy można nadesłać pismo procesowe drogą elektroniczną, a tradycyjną drogą pocztową jedynie kartę z podpisem ("stronę końcową pisma z oryginalnym podpisem"). Dzięki uprzejmości inicjatora projektu, który jednak zastrzegł sobie anonimowość, mogę udostępnić niektóre z uzyskanych odpowiedzi. Myślę sobie, że administracja publiczna może spodziewać się coraz większej liczby takich i innych pytań. Obywatele będą je zadawać, a uzyskane odpowiedzi będą publikowane. Myślę, że jest to proces ważny dla budowy społeczeństwa obywatelskiego.

Ochrona własności intelektualnej a nauka społeczna Kościoła

"Mamy do czynienia z nadmiernymi formami ochrony wiedzy ze strony krajów bogatych przez zbyt sztywne korzystanie z prawa własności intelektualnej, zwłaszcza w dziedzinie sanitarnej. Jednocześnie w niektórych krajach ubogich utrzymują się nadal wzorce kulturowe i normy zachowań społecznych opóźniające proces rozwoju."

Nic nie wiem o "utajnieniu" mojego opracowania

Zdjęcie artykułu z Gazety Wyborczej z 17 lipca 2009 rokuNie chciałbym, aby czytelnicy odnieśli wrażenie, że pomijam jakieś (potencjalnie) "niewygodne" dla siebie tematy. Dlatego po prostu odnotuję, nie wdając się zbytnio w komentowanie sprawy, fakt opublikowania przez Gazetę Wyborczą artykułu, w którym poinformowano, że opracowanie, przygotowane przeze mnie na zlecenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nie znalazło się "na liście dokumentów przeznaczonych do upublicznienia". Istotnie, na początku roku, na zlecenie MKiDN, przygotowałem opracowanie, które nosiło roboczy tytuł "Niektóre wyzwania polityki dotyczącej własności intelektualnej w "społeczeństwie informacyjnym"". Nic nie wiem na temat tego, czy miało być ono częścią prac "zespołu prof. Jerzego Hausnera". Opracowanie to przygotowałem w ramach prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej. Czy zostanie opublikowane, czy też nie zostanie, ta kwestia należy do MKiDN. Dziennikarzy Gazety Wyborczej proszę jedynie, by nie przekręcali adresu prowadzonego przeze mnie serwisu internetowego, ponieważ to trochę frustrujące.

Prowokacyjna teza o płaceniu konsumentom za korzystanie z utworów

Newsweek Polska 29/09W tygodniku Newsweek Polska (numer 29/09) ukazał się artykuł Wojciecha Surmacza poświęcony problematyce "prywatnych stacji telewizyjnych", które "Polacy zaczynają masowo zakładać w internecie". Przy tym tekście znalazła się moja wypowiedź o potencjalnej zmianie punktu widzenia na to, kto komu i za co powinien płacić. Z mojej strony właściwie nic nowego nie powiedziałem. Ciekawe jednak, że takie tezy zaczynają pojawiać się już w tygodnikach opinii...

Clipping - wyrok w sprawie jedenastu słów (sprawa C-5/08)

Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich wydał interesujący wyrok, w którym dokonał wykładni art. 2 lit. a) dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym, ale również przesłanek wyjątku odnoszącego się do czynności tymczasowego zwielokrotniania w rozumieniu art. 5 tej dyrektywy. Pojawia się orzecznictwo na temat dozwolonego użytku. W sprawie tej chodziło m.in. o to, czy jeden podmiot powinien uzyskać zgodę na "dokonanie czynności zwielokrotniania artykułów prasowych w drodze zautomatyzowanego procesu polegającego na ich skanowaniu i przekształcaniu w pliki graficzne, a następnie elektronicznym przetwarzaniu tych plików"... Wyrok zatem dotyczy działalności nazywanej clippingiem, a więc monitorowania i analizy prasy.

International Free and Open Source Software Law Review Vol 1, No 1 (2009)

Okładka pierwszego numeru IFOSS L. RevNa międzynarodywym rynku wydawniczym pojawił się nowy tytuł prasowy. Pismo "International Free and Open Source Software Law Review" poświęcone jest prawnym aspektom wolnego i otwartego oprogramowania, a ciekawostką jest to, że artykuły udostępniane są bezpłatnie w internecie. W związku z pojawieniem się tego pisma w przestrzeni publicznej dyskusji pojawiły się również polskie akcenty.

Uzasadnienie wyroku Sądu Rejonowego w Bielsku-Białej (sygn. akt IX K 2011/08)

Znamy już uzasadnienie wyroku Sądu Rejonowego w Bielsku-Białej z dnia 2 czerwca 2009r., w którym sąd ten uznaje dwóch oskarżonych za winnych popełnienia przestępstwa z art 45 ustawy Prawo prasowe, tj. (działając wspólnie i w porozumieniu!) "wydawania czasopisma o tytule www.bielsko.biala.pl ukazującego się w sieci Internet, bez wymaganej rejestracji". O sprawie (w tym o samym wyroku) pisałem w tekście W Bielsku-Białej wyrok grzywny za brak rejestracji serwisu internetowego, a potem sprawdzałem, jak to jest z innymi serwisami internetowymi, za cel biorąc serwisy internetowe Rządu, Prezydenta RP, czy Rzecznika Praw Obywatelskich (por. Dlaczego urzędy nie rejestrują w sądzie swoich serwisów jako dzienników lub czasopism - publikuję odpowiedzi).

Numer IP a identyfikacja konkretnej osoby fizycznej

W USA sędzia Sądu Dystryktowego z Seattle uznał, że numer IP (ang. internet protocol) nie jest daną osobową ("IP addresses are not personal information"), ponieważ aby taki numer mógł być uznany za daną osobową musiałby identyfikować konkretną osobę, a przecież taki adres wskazuje jedynie komputer w sieci. Takie stanowisko zostało sformułowane w sprawie z powództwa zbiorowego ("class-action lawsuit") przeciwko spółce Microsoft, która aktualizując automatycznie oprogramowanie antywirusowe gromadzi numery IP komputerów, na których takie oprogramowanie się instaluje. Pozew złożono jeszcze w 2006 roku, kiedy w imieniu konsumentów argumentowano, że gromadzenie przez korporacje danych tego typu stanowi naruszenie relacji kontraktowych. Microsoft zaś odpiera zarzuty twierdząc, że numerów IP nie zestawia z danymi pozwalającymi na identyfikację konkretnych osób.

Prywatne folwarki społeczeństwa informacyjnego za publiczne pieniądze

Wiadomo, że są takie miasta, które prowadząc "miejskie serwisy internetowe" zlecają wypełnianie ich treścią różnym przedsiębiorstwom prywatnym i płacą za to. Pojawia się przy tym kilka problemów. Jednym z nich jest oczywiście "legalność" takich serwisów (chodzi o te argumenty, które zebrałem w tekście Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?). To jednak nie wszystko. Jeśli jakiś podmiot trzeci tworzy treści na rzecz administracji publicznej (rządowej czy samorządowej), to czy w wyniku kontraktu powstają "materiały urzędowe"? Komu przysługują autorskie prawa majątkowe do tworzonych w ramach takich kontraktów treści (czy urzędy zarządzają jakoś tymi prawami, starając się o kontraktowe pozyskanie praw własności intelektualnej)? No i zasadnicze pytanie: czy administracja publiczna dobrze gospodaruje pieniędzmi i czy realizuje swoje funkcje?