własność intelektualna

List od Przewodniczącego Rady Legislacyjnej w związku publikacją na temat "Przeglądu Legislacyjnego"

Prof. dr hab. Mirosław Stec, Przewodniczący Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów, był uprzejmy napisać do mnie list w związku z moją publikacją (chodzi, jak rozumiem, o tekst Czekamy na wolterskluwer.gov.pl). Przy okazji zostałem zaproszony na rozmowę. Wspomnę od razu, że w zeszłym tygodniu złożyłem do KPRM wniosek o dostęp do informacji publicznych związanych z wydawaniem Przeglądu Legislacyjnego, a także innych tytułów wydawanych przez instytucję gospodarki budżetowej Centrum Usług Wspólnych, ale jeszcze nie przysłano mi odpowiedzi. W każdym razie uważam, że to ważny temat. W związku z zaproszeniem ujawnionym w otrzymanym dziś liście - zadzwoniłem do sekretariatu Rady Legislacyjnej, przekazałem swoje zainteresowanie spotkaniem, zasygnalizowałem fakt złożenia wniosku o dostęp do informacji, zasygnalizowałem również publikację kolejnego tekstu (tj. O Przeglądzie Legislacyjnym i o tym, że zmienił się ustrój) i przekazałem niskie ukłony dla Przewodniczącego Rady. Uważam, że zasady wydawania prasy przez administrację publiczną to ważny temat, zasługujący na drążenie. Zwłaszcza w tzw. "społeczeństwie informacyjnym".

O Przeglądzie Legislacyjnym i o tym, że zmienił się ustrój

W latach 1994-1995 "ukazywał" się taki tytuł, jak Biuletyn Rady Legislacyjnej. "Wydawcą" tego "biuletynu" był Urząd Rady Ministrów. Była to instytucja czasów PRL. URM przestał istnieć w wyniku reformy roku 1997. W tym samym roku, tj. w roku 1997, a dokładniej: 2 kwietnia 1997 roku, "w trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie, my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej" ustanowiliśmy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej "jako prawa podstawowe dla państwa". Kiedy zatem 17 października 1997 roku opublikowana w Dz. U. z 1997 r. Nr 78, poz. 483 Konstytucja weszła w życie (po 3 miesiącach od daty jej ogłoszenia) - zmienił się konstytucyjny ustrój Polski. Uważam, że należy to dostrzec również tam, gdzie państwo (osoby pełniące w nim jakąś funkcję) usiłuje kreować sobie platformy "własnej" publicystyki. Dotyczy to zarówno "Obserwatora konstytucyjnego", "Biuletynu skarbowego", czy właśnie "Przeglądu legislacyjnego". Ustrój się zmienił.

Korespondencja w sprawie "Przeglądu Legislacyjnego"

Dziś otrzymałem od mec. Sławomira Kujawy, działającego w imieniu spółki "Wolters Kluwer Polska" S.A., z siedziba w Warszawie, wezwanie do zaniechania naruszeń oraz złożenia oświadczenia. Wezwanie otrzymałem w związku opublikowaniem przeze mnie w dniu 10 maja br. tekstu Czekamy na wolterskluwer.gov.pl, który - zdaniem spółki - zawiera nieprawdziwe i naruszające jej dobra osobiste informacje na temat warunków jej współpracy z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Zostałem wezwany do (1) usunięcia tekstu z serwisu "w terminie do 3 godzin od chwili otrzymania" wezwania, (2) zaniechania dalszego rozpowszechniania w jakichkolwiek mediach elektronicznych lub tradycyjnych "nieprawdziwych informacji na temat warunków współpracy" pomiędzy spółką a Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, a także do (3) zamieszczenia "we własnym zakresie i na własny koszt, na stronie głównej serwisu na okres 14 dni liczonych od dnia następnego po dniu otrzymania niniejszego wezwania oświadczenia..." Generalnie odpisałem na otrzymane wezwanie.

A jak uporać się z "nieuczciwą konkurencją" państwa oraz "zbiorowymi interesami" obywateli?

To interesujące: "Wykorzystanie elementów charakterystycznych dla akcji Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji mogło sugerować konsumentom, że komercyjna oferta Samsung jest częścią rządowej kampanii informacyjnej." Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznała, że spółka Samsung Electronics Polska naruszyła zbiorowe interesu konsumentów i nałożył na nią karę finansową w wysokości 2 mln 288 tys. zł. Dla mnie interesujące jest to, że do dyskursu na temat prawnych aspektów społeczeństwa informacyjnego trzeba teraz dodać taką kategorię działań, jak "rządowa kampania informacyjna". Oczywiście jestem zdania, że trzeba oddzielać to, co publiczne, od tego, co prywatne, ale też z tym założeniem, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa, a przedsiębiorcy kierują się inną zasadą: co nie jest zakazane jest dozwolone (a obowiązkiem jest to, co przepis nakazuje). Przedsiębiorcy powinni powstrzymywać się przed dokonywaniem deliktów nieuczciwej konkurencji i działaniami naruszającymi interesy konsumentów. OK. Teraz mamy nową wskazówkę w tym zakazie - nie można działać tak, by sugerować swoim przekazem publiczny (państwowy) charakter przekazu. UOKiK pogroził palcem spółce. Kto jednak będzie pilnował państwa, by - w sferze informacyjnej - nie posuwało się za daleko? Innymi słowy - kto jest regulatorem aktywności informacyjnej państwa i może podjąć analogiczne działania wobec organów państwa, jak te, które UOKiK właśnie podjął wobec spółki, a to gdy "rządowa kampania informacyjna" będzie, na przykład, wprowadzała obywateli w błąd?

Przestępstwo naruszenia prawa autorskiego jest zbyt ogólnie unormowane

W 2010 roku pisałem, że może można by ocenić polskie przepisy karne prawa autorskiego pod kątem ich zgodności z konstytucją i zasadami takimi jak: "nullum crimen sine lege" i może właśnie się to zdarzy. Oto bowiem Rzecznik Praw Obywatelskich skierowała do Trybunału Konstytucyjnego wniosek w sprawie odpowiedzialności karnej związanej z naruszeniem praw autorskich.

Prace rządowe nad nowelą ustawy o informatyzacji

Trwają prace nad kolejną nowelizacją ustawy o działalności podmiotów realizujących zadania publiczne oraz niektórych innych ustaw. Do projektu ustawy swoje uwagi zgłosiło 7 różnych podmiotów, a przynajmniej tyle pism z uwagami opublikowano na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Tam też właśnie opublikowano pisma zawierające odniesienie się Wnioskodawcy (czyli MAiC) do uwag. Nowelizacja ustawy o informatyzacji jest tez przedmiotem dyskusji Rady Informatyzacji działającej przy MAiC.

Uczymy się powoli, czyli przyszłe okładki tygodnika w Sieci

Kiedy czytam doniesienia o możliwym pozwie za wydedukowanie gdzie na dostępnym w Sieci serwerze znajdują się przyszłe okładki tygodnika Wprost, to przypomina mi się materiał z 2002 roku, w którym relacjonowałem dość podobną sytuację z pewnym raportem: Granice wykorzystania linków. Wówczas spółka groziła Reutersowi, który omówił ten raport przed "oficjalną" jego publikacją. Oczywiście raport był opublikowany i wcześniej, tylko nie był linkowany. Teraz mamy historię Wprost i okładek kolejnych, przyszłych wydań. Minęło 11 lat od historii z raportem. Uczymy się wolno.

Opinia na temat Europejskiej Agendy Cyfrowej przygotowana na zlecenie komisji sejmowej

Sejmowa Komisja Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii (INT) opublikowała przygotowaną przeze mnie na jej zlecenie opinię (BAS 218/13A) pt. "Korzyści, koszty, szanse i zagrożenia dla Polski i polskich obywateli płynące z dokumentu Europejska Agenda Cyfrowa, ze zwróceniem szczególnej uwagi na kwestie praw, wolności i obowiązków internautów, a także szacowanych kosztów wdrażania postulowanych w EAC rozwiązań i osiągnięcie założonych celów - (kontekst społeczny)". Twierdzę w niej m.in., że ten dokument, wraz z jego przyjęciem, stał się materiałem urzędowym i nie chronią go prawa autorskie. Jest jeszcze kilka innych tez, które niektórym się mogą spodobać, a innych doprowadzą do stanu świętego oburzenia. No, ale przynajmniej jest o czym dyskutować.

Z 2001 roku Protokół końcowy odbioru pracy wynikający z umowy o znaki drogowe

Jest dalszy ciąg historii sygnalizowanej w tekście Oddajcie obywatelom znaki drogowe w wersji elektronicznej (źródłowej). Otóż okazało się, że obywatelom udało się dotrzeć do "protokołu końcowego odbioru pracy" słynnego rozporządzenia sprzed 12 lat. Chodzi o protokół odbioru umowy o sygnaturze TS11/4415/8/2000 zawartej przez Ministerstwo Infrastruktury z Centrum Rozwoju EXPLOTRANS S.A. w Krakowie (zwanej - bo to spółka, więc ona - wykonawcą).

Legalne vs nielegalne źródła muzyki online - europejskie badanie zachowań konsumentów

Dziś notatka z pogranicza socjologii prawa. Ukazał się raport Wspólnego Centrum Badawczego przy Komisji Europejskiej (Join Research Center, Institute for Prospective Technological Studies) autorstwa Luisa Aguiara i Bertina Martensa. Wynika z niego, że europejscy konsumenci pobierając muzykę z nielegalnych źródeł nie zastępują sięgania do źródeł legalnych (czyli sięganie do źródeł publikowanych niezgodnie z prawem nie jest substytutem korzystania z muzyki dystrybuowanej online przez dysponentów praw).