Korespondencja w sprawie "Przeglądu Legislacyjnego"

Dziś otrzymałem od mec. Sławomira Kujawy, działającego w imieniu spółki "Wolters Kluwer Polska" S.A., z siedziba w Warszawie, wezwanie do zaniechania naruszeń oraz złożenia oświadczenia. Wezwanie otrzymałem w związku opublikowaniem przeze mnie w dniu 10 maja br. tekstu Czekamy na wolterskluwer.gov.pl, który - zdaniem spółki - zawiera nieprawdziwe i naruszające jej dobra osobiste informacje na temat warunków jej współpracy z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Zostałem wezwany do (1) usunięcia tekstu z serwisu "w terminie do 3 godzin od chwili otrzymania" wezwania, (2) zaniechania dalszego rozpowszechniania w jakichkolwiek mediach elektronicznych lub tradycyjnych "nieprawdziwych informacji na temat warunków współpracy" pomiędzy spółką a Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, a także do (3) zamieszczenia "we własnym zakresie i na własny koszt, na stronie głównej serwisu na okres 14 dni liczonych od dnia następnego po dniu otrzymania niniejszego wezwania oświadczenia..." Generalnie odpisałem na otrzymane wezwanie.

Na początku przywołam treść oświadczenia, którego opublikowania oczekuje ode mnie spółka, a które miałoby być opublikowane "w prawym górnym [rogu] strony głównej serwisu, w ramce wielkości 1/4 ekranu, i napisane czcionką o standardowej wielkości, koloru czarnego, na białym tle". Treść tego oświadczenia miałaby być następująca:

W związku z treścią newsa pt. "Czekamy na wolterskluwer.gov.pl" zamieszczonego przeze mnie w serwisie w dniu 10 maja 2013 r. oświadczam, że przepraszam spółkę "Wolters Kluwer Polska" S.A. za naruszenie jej dobrego imienia poprzez podanie w tym newsie informacji, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, która nadal jest wydawcą Przeglądu Legislacyjnego, oddała konfitury jego prenumeraty prywatnemu wydawcy - Wolters Kluwer Polska S.A., oraz poprzez zawarcie w newsie sugestii, że:

  • oddanie technicznego procesu dotyczącego właściwie wszystkiego co jest w sferze wydawcy, stwarza sytuację, że rzeczywisty wydawca publicznego kwartalnika, który jest teraz Wolters Kluwer, nie będzie ponosił odpowiedzialności za treści;
  • Przewodniczący Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów zrobił akwizycję w sumie quasi prywatnemu tytułowi (quasi prywatnemu, bo fasada zostaje publiczna, a pieniądze - jak rozumiem - idą do prywatnej kieszeni).

Jednocześnie oświadczam, że wszystkie ww. informacje i sugestie są nieprawdziwe.

Taką treść miałbym opublikować, dodatkowo podpisując się pod nią imieniem i nazwiskiem.

Wezwanie ma również uzasadnienie. W uzasadnieniu tym czytam:

Przytoczone w pkt. 3 petitum niniejszego wezwania informacje oraz sugestie zawarte w Pańskim newsie z dnia 10 maja 2013 r. zamieszczonym w serwisie pod adresem http://www.prawo.vagla.pl/node/9967 są całkowicie nieprawdziwe i godzą w dobre imię mojego Mocodawcy. Świadczą również o Pańskim braku rozeznania odnośnie polskiego rynku wydawniczego oraz braku po Pańskiej stronie rzetelności publicystycznej.

Czasopismo "Przegląd Legislacyjny" ukazuje się od lat końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Publikowane są w nim opracowania naukowe poświęcone szeroko rozumianej problematyce legislacji oraz aktualne informacje o pracach Rady Legislacyjnej, w tym opinie o aktach prawnych. Do 2012 r. techniczną stroną wydawania czasopisma, w tym drukiem, zajmowało się Centrum Usług Wspólnych (dawniej Centrum Obsługi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów). Z uwagi na okoliczność, iż koszt produkcji egzemplarza czasopisma był znacznie wyższy niż cena egzemplarza, którą chciała utrzymać Rada Legislacyjna, wydawca (w rozumieniu ustawy Prawo prasowe) czyli Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nosił się z zamiarem zaprzestania wydawania czasopisma. W związku z powyższymi okolicznościami oraz mając na celu zapewnienie wydawania czasopisma w dotychczasowym kształcie oraz zachowanie dotychczasowej ceny za jego egzemplarze kierownictwo Rady Legislacyjnej podjęło decyzję o nawiązaniu współpracy z moim Mocodawcą, który jest uznanym na rynku polskim i posiadającym duże doświadczenie wydawcą elektronicznych i tradycyjnych publikacji o tematyce prawnej. Współpraca ta, nawiązana jedynie na 2013 rok, zakłada, że wydawcą w rozumieniu przepisów ustawy Prawo prasowe (z wszellkimi prawami i obowiązkami) pozostanie dotychczasowy podmiot czyli Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (a konkretnie w jej imieniu Rada Legislacyjna) natomiast kosztowne czynności techniczne związane z wydawaniem egzemplarzy poszczególnych numerów czasopisma przejmie mój Mocodawca. Na mocy umowy mój mocodawca odpłatnie nabywa od wydawcy część wydrukowanych egzemplarzy czasopisma, które następnie we własnym zakresie i na własny koszt dystrybuuje (po cenie ustalonej z wydawcą). Pozostała część egzemplarzy jest dostarczana wydawcy oraz dostarczana na koszt mojego Mocodawcy do bibliotek jako tzw. egzemplarze obowiązkowe. W zamian za wykonywanie tych czynności wydawca m.in. udzielił mojemu Mocodawcy licencji do korzystania z utworów zamieszczonych w objętych umową numerach czasopisma (oprócz tych, które stanowią dokumenty urzędowe), poprzez np. opublikowanie tych utworów w Systemie Informacji prawnej "LEX", co pozwoli dotrzeć czasopismu do znacznie większego kręgu odbiorców niż dotychczas.

Z powyższego w sposób oczywisty wynika, że na podstawie powołanej powyżej umowy po pierwsze mój Mocodawca z własnych środków finansuje w znacznej części koszty wydawania czasopisma, po drugie mój Mocodawca przejął na siebie ryzyko sprzedaży znacznej części egzemplarzy numerów czasopisma (aktualnie czasopismo ma 24 prenumeratorów przy nakładzie 300 egzemplarzy), po trzecie publikowanie w Systemie Informacji Prawnej "LEX" utworów zamieszczonych w czasopiśmie daje szansę na to, że czasopismo dotrze do znacznie szerszego niż dotychczas kręgu odbiorców.

Wbrew temu co napisał Pan w omawianym newsie wszystkie opisane powyżej okoliczności świadczą dobitnie o tym, że nawiązana współpraca zapewnia znacznie większe korzyści wydawcy (w domyśle państwu polskiemu) niż mojemu Mocodawcy, a nadto przyczynia się do zachowania na polskim rynku wydawniczym tak szanowanego i wartościowego tytułu jakim jest "Przegląd Legislacyjny" oraz dotarcie tego czasopisma do znacznie szerszego kręgu odbiorców.

Przed zamieszczeniem w serwisie przedmiotowego newsa nie podjął [Pan] żadnych działań w celu ustalenia rzeczywistego stanu rzeczy, co negatywnie świadczy o Pańskim warsztacie zawodowym nie tylko jako publicysty, ale i prawnika. Zamieszczenie tego newsa bez uprzedniego uzyskania u źródła wiedzy o rzeczywistych warunkach współpracy mojego Mocodawcy z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, świadczy tylko i wyłącznie o Pańskiej złej woli i chęci zaszkodzenia oraz postawienia w złym świetle mojego Mocodawcy oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czemu należy się zdecydowanie sprzeciwić. O Pańskiej złej woli świadczy również to, że nie opublikował Pan pod omawianym newsem komentarza sporządzonego przez Pana Włodzimierza Albina - Prezesa Zarządu mojego Mocodawcy, w którym ustosunkował się on do zawartych w newsie informacji oraz sugestii i które dwukrotnie wysyłał do Pana jako moderatora dyskusji. Widocznie komentarze te nie pasowały do postawionych przez Pana w newsie nieprawdziwych tez.

Wobec powyższego wzywam Pana do wykonania żądanych czynności w zakreślonych terminach. W przypadku niewykonania żądanych czynności zastrzegam sobie prawo do podjęcia w imieniu mojego Mocodawcy przeciwko Panu dalszych kroków prawnych, łącznie z wytoczeniem powództwa sądowego, co narazi Pana na koszty związane z tym postępowaniem.

Dalej następuje podpis wspomnianego we wstępie radcy prawnego, reprezentującego spółkę.

Przywołane Wezwanie otrzymałem w pierwszej kolejności pocztą elektroniczną, wraz z informacją, że otrzymuję skan pisma, który został do mnie wysłany również kurierem. Odpisałem na Wezwanie elektronicznie, zanim jeszcze kurier dostarczył mi przesyłkę. Zakładam, że Spółka uzna taką formę odpowiedzi za dopuszczalną i skuteczną.

Szanowny Panie Mecenasie,

potwierdzam otrzymanie Pana Wezwania w postaci elektronicznej (nie potwierdzam otrzymania oryginałów za pośrednictwem kuriera, natomiast przyjmuję otrzymaną wersje elektroniczną jako w pełni określającą stanowisko Pana Mocodawcy). Z uwagą przeczytałem jego uzasadnienie. Moim zdaniem uzasadnienie wezwania nie jest adekwatne do treści wskazanego przez Pana tekstu.

Treść wskazanego tekstu w głównej mierze oparta jest na dwóch źródłach, w obu przypadkach źródła te są natury publicznej/oficjalnej (w tym sensie, że pochodzą od organów władzy publicznej).

Jedno źródło to fragment tekstu ze strony internetowej Rady Legislacyjnej (w tekście linkowany jest bezpośrednio przywoływany materiał):
http://radalegislacyjna.gov.pl/prenumerata

Drugie źródło, to pismo wysłane przez Przewodniczącego Rady Legislacyjnej, a kierowane do jednej z wyższych uczelni, którego to fragment skanu jest zamieszczony, a dodatkowo przywołany tekstowo (w ramach poszanowania zasad web accessibility, gdyż osoby obarczone niepełnosprawnością w zakresie wzroku nie mają inaczej szansy zapoznania się z treścią znajdującą się w zeskanowanej bitmapie).

W obu przypadkach chodzi o działania organów władzy publicznej i aktywność przedstawicieli państwa. W obu przepadkach przywołane źródła odnotowują "goły fakt" dotyczący tego, co w tych źródłach zostało napisane.

Trudno mi oświadczyć i nie zrobię tego w ramach otrzymanego Wezwania, że to co w tych pismach zostało napisane w istocie nie zostało tam napisane. Wszak to na stronach w domenie gov.pl napisano, a jako obywatel kieruje się zasadą zaufania obywatela do państwa, że spółka Wolters Kluwer Polska S.A. "przejęła wydawanie kwartalnika".

W mojej ocenie też wskazany przez Pana tekst mojego autorstwa podnosi istotny społecznie problem funkcjonowania wydawnictw angażujących organy władzy publicznej. Odnotowanie zatem tego typu aktywności organów władzy publicznej, jak - w przypadku tego tekstu - aktywność Przewodniczącego Rady Legislacyjnej, jest działaniem w obronie interesu społecznego (chodzi o zasady działania państwa w sferze informacyjnej, o zasady publikacji informacji publicznej, o konstytucyjną zasadę równego traktowania i konstytucyjny zakaz dyskryminacji).

Odnosząc się do zarzutu nieopublikowania komentarza pod tekstem, w którym wymieniony w Wezwaniu miał ustosunkować się do tekstu, dwukrotnie wysyłając taki komentarz, stwierdzam, że żadnego takiego komentarza nie otrzymałem ani za pośrednictwem mechanizmu dodawania komentarzy w serwisie VaGla.pl Prawo i Internet, ani za pośrednictwem formularza kontaktowego, ani też w formie mailowej, ani też w żaden inny sposób. W przypadku, gdybym taki komentarz otrzymał - oczywiście znalazłby się on pod tekstem, względnie przywołałbym go w odrębnej notatce opublikowanej w serwisie wraz z ewentualnym własnym komentarzem. Przykładowo - pod wskazanym w Wezwaniu tekstem opublikowany został komentarz sygnowany podpisem "GrzegorzWierczyński", który krytycznie odnosi się do wyboru tematu opublikowanego tekstu, co świadczy o tym, że nie unikam publikacji komentarzy krytycznych. Krytyczne komentarze są istotne, gdyż stanowią one osnowę debaty publicznej, pokazują inny punkt widzenia. W ramach polityki moderacji komentarzy w serwisie VaGla.pl Prawo i Internet, które są publicznie dostępne, istotnie nie każdy komentarz ma szansę pojawi się w serwisie. W ramach moderacji nie przepuszczam komentarzy, które zawierają słowa, określenia lub inne materiały o charakterze wulgarnym, reklamowym, lub niewnoszące nic do ewentualnej dyskusji (np. "Huraaa!", albo tego typu). Staram się koncentrować na problemie, nie na dyskutantach, dlatego nie są mile widziane "wycieczki personalne". Nie są przepuszczane również takie komentarze, których autorzy uznali, że serwis jest dobrym miejscem do uprawiania praktyk SEO/SEM.

Aby pokazać, że nie unikam tego typu dyskusji i zderzania się z odmiennymi od moich punktami widzenia, pozwolę sobie wskazać komentarz Prezesa Zarządu spółki Plagiat.pl, który bez problemów ukazał się pod tekstem interesującym owego przedstawiciela spółki:
http://prawo.vagla.pl/node/7687#comment-8326
Pokazuje to, że również w 2008 roku nie unikałem takich konfrontacji. Mogę jedynie zapewnić, że w tym względzie moja polityka moderacyjna nie zmieniła się od tego czasu.

Odnosząc się zatem do zarzutu nieopublikowania komentarza stwierdzam raz jeszcze: nie mogłem odnotować komentarza Pana Włodzimierza Albina, który do mnie zwyczajnie nie dotarł żadną z możliwych dróg. Istnieją przynajmniej trzy niezależne elektroniczne sposoby kontaktu ze mną w związku z prowadzeniem serwisu i jeden tradycyjny (tradycyjne dane kontaktowe są wszak dostępne również w ramach linkowanego z każdej strony serwisu dokumentu FAQ, który wraz z Polityką prywatności stanowi regulamin świadczenia usług drogą elektroniczną:
http://prawo.vagla.pl/vagla_faq

Sugerowanie, że nie opublikowałem ww. komentarzy ponieważ "nie pasowały do postawionych przeze mnie tez" nie ma uzasadnienia w dotychczasowej praktyce moderacyjnej serwisu. Wydaje mi się też, że tego typu sugestia w piśmie autorstwa radcy prawnego, wszak prawnika i profesjonalisty, stanowi zupełnie niepotrzebną "wycieczkę osobistą".

Być może [istnieje] prostsze wytłumaczenie braku skutecznego dostarczenia komentarza do systemu - przed umieszczeniem komentarza w systemie należy również uzupełnić mechanizm capcha, który chroni serwis przed aktywnością botów. Nie potrafię jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego - mimo, jak czytam, dwóch prób przesłania komentarza, próby te okazały się nieskuteczne.

Szanowny Panie Mecenasie, jak wspomniałem w pierwszych słowach tej odpowiedzi, Pana Wezwanie otrzymałem bez problemów i niniejszym na nie odpowiadam. Proponuję następujące rozwiązanie: ponieważ najwyraźniej nasza komunikacja może przebiegać bez przeszkód - chętnie opublikuję w serwisie otrzymany za Pana pośrednictwem komentarz ze strony spółki Wolters Kluwer Polska S.A., który będzie się odnosił do opisanej ww wskazanym przez Pana tekście sytuacji.

W przypadku kontynuacji wątku w kolejnym tekście umieszczam w leadzie tekstu, którego dotyczy kontynuacja, wytłuszczony komunikat o treści "Aktualizacja w górę osi czasu" wraz z linkiem do tekstu, w którym następuje owa kontynuacja. Przykład takiego działania można znaleźć np. pod adresem:
http://prawo.vagla.pl/node/9963

Z wyrazami szacunku

PS
Wydaje się ważne, by dodać, że na jeden z wniosków (nie ja go złożyłem, ale znam przebieg sprawy) dotyczących dostępu do informacji publicznej, który dotyczył treści umowy między KPRM a Wolters Kluwer w sprawie wydawania "Przeglądu Legislacyjnego", Kancelaria Prezesa Rady Ministrów była uprzejma odpowiedzieć m.in.:

Szanowny Panie, uprzejmie informuję, że ze względu na konieczność ustalenia ze stroną umowy, o której udostępnienie Pan wnioskuje, czy nie zawiera ona treści stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa, udzielenie odpowiedzi na wniosek w ustawowym terminie jest niemożliwe. Zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej zostanie ona – o ile nie wystąpią przesłanki odmowy udostępnienia – przekazana nie później niż 17 lipca br

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Czekam na odpowiedź z KPRM

Minęło już 13 dni, a ja wciąż nie otrzymałem odpowiedzi na moje pismo wysłane do Kancelarii Premiera (organ nadrzędny Rady Legislacyjnej):

----- Original Message -----
From: Marek Jerzy Minakowski
To: kontakt@kprm.gov.pl
Sent: Friday, May 10, 2013 10:36 PM
Subject: Przegląd Legislacyjny i Elity Rzeczypospolitej

Szanowni Państwo,
Uprzejmie proszę o przedstawienie warunków, na jakich moja seria wydawnicza "Elita Rzeczypospolitej", prezentowana pod adresem http://ElitaRP.pl może być promowana tak, jak promowany jest wydawany przez Wolters Kluwer Polska "Przegląd legislacyjny".

Chodzi mi dokładnie o należącą do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów stronę
http://radalegislacyjna.gov.pl/prenumerata

Wyjaśniam, że moja publikacja zawiera genealogię legislatorów - posłów i senatorów Sejmu Wielkiego, którzy uchwalili m.in. Konstytucję 3 Maja oraz wiele innych aktów ważnych w tradycji polskiej legislacji. Kolejne tomy opisują posłów i senatorów z poszczególnych okręgów wyborczych, począwszy od Elity północnomazowieckiej (tom I, ISBN 83-918058-9-1). Obecnie wydawany jest tom XI, a kolejne są w przygotowaniu.

Odpowiedź proszę przesłać na mój adres: mj@minakowski.pl .

Z szacunkiem,

--
dr Marek Jerzy Minakowski,
Dr Minakowski Publikacje Elektroniczne
ul. Komandosów 5/10 30-334 Kraków
autor: http://Wielcy.pl - http://www.Sejm-Wielki.pl
http://Minakowski.pl - http://ElitaRP.pl

Przesadzili.Umieszczając

Przesadzili.

Umieszczając czasopismo w Lexie też przecież uzyskują korzyści, zwiększają jego atrakcyjność merytoryczną, za którą dość słono im się płaci.

W module "czasopisma on-line" nie mają nawet 30 czasopism a "Przegląd Legislacyjny" nie jest najbardziej "egzotycznym" tytułem. Licencja ma więc ewidentną wartość komercyjną.

Dodatkowo pewnie dostęp w Lexie zniechęci niektórych przed zakupem wydania papierowego.

Największa dostępność

Największa dostępność - jeśli nad tym się pochylamy (a nad tym się pochyla pełnomocnik spółki w swoim Wezwaniu) - byłaby zapewniona przez publikację aktywności Rady Legislacyjnej w Biuletynie Informacji Publicznej, czyli w urzędowym publikatorze teleinformatycznym. I wszyscy by mieli do niej dostęp (również w ramach re-use). Tak uważam.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

pomieszanie

Uważam, że nie masz racji, Piotrze.
1) Cała aktywność Rady Legislacyjnej w postaci opinii RL i jej członków jest dostępna bezpłatnie na stronie www.radalegislacyjna.gov.pl. Są to dokumenty urzędowe stanowiące informację publiczną i mogą być wykorzystywane przez każdego na podstawie przepisów o ponownym wykorzystaniu.
2) Zawartość Przeglądu Legislacyjnego składa się z dwóch rodzajów dokumentów - opinii Rady, o których była mowa w punkcie 1 i z artykułów naukowych. Rada Legislacyjna zasługiwałaby na krytykę, tylko w jednej sytuacji - gdyby udostępniła prywatnej firmie licencję wyłączną na te artykuły. Stąd moje pytanie - czy zanim rozpocząłeś swoją krucjatę, Piotrze, zadałeś pytanie Radzie Legislacyjnej, czy możesz kupić licencję na artykuły z tego czasopisma na takich samych zasadach jak Wolters Kluwer?
3) Rada Legislacyjna nie zawarła umowy na wyłączność w sprawie informacji publicznych (gdyby tak było, sam bym głośno protestował), tylko zmieniła firmę zajmującą się dystrybucją prenumeraty czasopisma - z Poczty Polskiej (w której ofercie to czasopismo po prostu ginęło) na firmę specjalizującą się w tym rodzaju publikacji. Sugerowanie, że odbyło się to w nieuczciwy sposób (a tak rozumiem komentarz Piotra pod moim poprzednim wpisem) godzi w dobre imię obu stron, stąd taka reakcja.
4) Osobnym zagadnieniem jest to, czy organy państwowe mają prawo wydawać czasopismo naukowe nie w formule open access. Jeśli twierdzisz, że tak nie powinno być (a w tym zakresie się z Tobą zgadzam), to powinieneś przekonać polskiego prawodawcę do zmiany przepisów (oby tylko tego nie zrobił tak kiepską ustawą, jak projekt ustawy o otwartych zasobach). Na razie jednak nie ma takich przepisów, i mam wrażenie, że zaatakowałeś te dwa podmioty, żeby zrobić szum wokół postulowanej przez Ciebie zmiany w prawie.

To ja sięgnę "niżej"

Najpierw odniosę się do jednej z powyższych tez (chociaż zakładam, że to skrót myślowy i nie czepiam się, a odnotuję dla porządku): Rada Legislacyjna sama w sobie zawrzeć z nikim umowy (jakiejkolwiek) nie może.

A teraz zejdźmy "niżej".

Edit (2013-05-25, 17:45): Więcej w tekście O Przeglądzie Legislacyjnym i o tym, że zmienił się ustrój.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Szach mat

Skąd w ogóle pomysł że obywatel musiałby pytać(!) Rada Legislacyjną o kupno(?!) jej orzeczeń? To jakieś pomieszanie pojęć - tabakiera dla nosa, czy nos dla tabakiery?

A jakby naruszyć licencję? ;)

Taka myśl mi przyszła do głowy: czy gdybym zwrócił się teraz o udostępnienie informacji publicznej wskazując treści tożsame z publikowanymi w kwartalniku, a następnie po uzyskaniu tej informacji opublikowałbym to w internecie, to czy zostałbym pozwany z tytułu naruszenia licencji o której rpr WK wspomina w swoim piśmie?

Nie mogę się doczekać...

Chciałbym zobaczyć, jak prof. Stec w uprzejmej rozmowie tłumaczy VaGli, dlaczego argumentacja odwołująca się do art. 7 konstytucji jest bez sensu w przypadku działań, które są kompletnie niewładcze, bo jest nie na temat...

Ale chodzi o to

Ale chodzi o to, że ja w uprzejmej rozmowie nie zrozumiem? Uczę się całe życie i zwykle nie trzeba było na mnie krzyczeć. Moja krnąbrność przejawia się jedynie w swoiście "protestanckim" podejściu, które nakazuje mi zadawać pytanie "dlaczego", a odpowiedzi nie przyjmować "na wiarę", lub uznawać, że "bo tak". Chętnie się czegoś dowiem i chętnie postaram się zrozumieć, dlaczego zasady legalizmu i praworządności (a i trzymanie się statutowych kompetencji nadanych organowi) miałyby nie mieć zastosowania do wydawania, względnie redagowania, przez państwo (via organy tegoż) przeróżnych periodyków i innej prasy.

A okazja do rozmowy będzie: List od Przewodniczącego Rady Legislacyjnej w związku publikacją na temat "Przeglądu Legislacyjnego".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Niezupełnie o to chodzi :)

Przy działaniach niewładczych argument o zagrożeniu uznaniowością i konieczności ochrony obywatela przed "samowładztwem" jest po prostu znacznie trudniejszy do utrzymania. Żeby się tego dowiedzieć, wystarczy sięgnąć do literatury i nie trzeba do tego ani pompatycznej korespondencji, ani uprzejmych rozmów w quasi-publicznej atmosferze :) Z mojej perspektywy, jako zewnętrznego obserwatora, dyskusja na temat "Przeglądu Legislacyjnego" przypomina wyważanie otwartych drzwi i głównie z tego wynikał mój poprzedni komentarz.

Swoją drogą postulat ścisłego definiowania tego, co wolno w sferze niewładczej, skutkowałby znacznym usztywnieniem działań administracji, dając w zamian niewiele, a skutkując jeszcze większą inercją. Dlatego nie przemawia do mnie wizja ekstremalnie szerokiej interpretacji zasady legalizmu. Zresztą chyba nie jestem pierwszym, który argumentuje w tym kierunku...

Uznaniowość i konieczność ochrony

Uznaniowość i konieczność ochrony obywatela przed "samowładztwem", to były dwa z wymienionych argumentów (które - jak uważam da się też bronić i na gruncie tej okoliczności wydawania Przeglądu, bo prawem obywatela jest m.in. dostęp do informacji publicznej, a efekt "redagowania" przez organ opiniodawczo-doradczy też jest taką informacją, chociażby mu ktoś usiłował nadać jeszcze jakieś prawo wyłączne, jak np. prawo autorskie przysługujące doproszonym autorom). Pozostałe dwa z wymienionych, to przejrzystość działania państwa oraz racjonalizacja wydatków publicznych. Są jeszcze inne. Jak równe traktowanie (zakaz dyskryminacji), a także przeciwdziałanie konkurencji publiczno-prywatnej (ingerencji państwa w rynek tam, gdzie to niepotrzebne i nieuzasadnione). Wydając czasopismo tam, gdzie rynek spokojnie sobie z tym może radzić, jest - jak uważam - niepotrzebne. A nadto, jak uważam, godzi w wolność prasy. Nie tego jednego wydawcy, który drukuje Przegląd, bo ten poszerza w ten sposób swoje portfolio produktów oferowanych w ramach cyfrowej platformy i może być z tego powodu zadowolony, a innych, którzy nie zaznali takiego splendoru. Przy tej okazji uważam też, że poszczególni członkowie Rady legislacyjnej mogliby spokojnie zatrudnić się w redakcji pisma wydawanego przez prywatny podmiot, działającego na rynkowych zasadach i realizującego swoje cele marketingowe. Oczywiście nie byliby już tak atrakcyjni, jak wówczas, gdy działają jako skład rady przy premierze. Byłoby to oczywiście dla mnie wątpliwe etycznie, ale już nie na gruncie przepisów wprowadzających zasadę legalizmu i zasadę praworządności, bo wówczas występowaliby jako osoby fizyczne, zaś przedsiębiorca - jak inni - ponosiłby ryzyko gospodarcze swoich decyzji, a moje pieniądze nie musiałyby być w ten proces zaangażowane. Moje pieniądze, ponieważ działalność Rady Ministrów, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a także Rady Legislacyjnej, jest finansowana z moich pieniędzy.

A swoją drogą - skoro odsyła się mnie do literatury, to ja zachęcam do sprawdzenia tego, co napisano o zasadach dobrej administracji. Nie tylko tego, co znalazło się - jako prawo - w Karcie praw podstawowych (art. 41 - prawo do dobrej administracji) i w nieobowiązującym wszak na zasadach powszechnego prawa Kodeksie dobrej administracji, ale też innych dyskusji na ten temat (jak np. taki komentarz z 2002 roku przygotowany w Biurze Praw Obywatelskich (PDF)).

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

To nie jest tak, że się

To nie jest tak, że się Ciebie odsyła do literatury. Po prostu szuka się wszelkich argumentów, także tych pochodzących z literatury.
I jeszcze, żeby pewne rzeczy wyjaśnić - w prawie administracyjnym mamy:

a) normy wyznaczające zakres działania organów administracji publicznej,
b) normy stanowiące podstawę prawną dla władczej ingerencji w sferę praw i wolności podmiotów administrowanych.

Te pierwsze to np. analizowanie potrzeby dokonania zmian prawa w aspekcie zakresu działania RL. I na tej podstawie RL może zorganizować konferencję o prawie kosmicznym, albo wydawać czasopismo, w którym będzie takich analiz dokonywać. Dlaczego? Ano dlatego, że to są działania niewładcze, a jako takie, wymagają wyłącznie tego rodzaju normy.
Te drugie to np. "Organ rozpatrujący wniosek odmawia, w drodze decyzji administracyjnej, udo-stępnienia danych osobowych, jeżeli udostępnienie danych spowodowałoby na-ruszenie dóbr osobistych osoby, której dane dotyczą, lub innych osób." (ustawa o ewidencji ludności i dowodach osobistych, art. 44i ust. 5, to akurat mam pod ręką). Tu nie wystarczy norma wyznaczająca zakres działania organu, potrzebny jest wyraźny przepis prawa uprawniający do wydania aktu administracyjnego.

Takie mamy na dzisiaj w Polsce prawo.

tryb wyboru

istotne pytanie o tryb wyboru podmiotu "faktycznie" wydającego pismo (nie znalazłem w dyskusji tego wątku). Nie zawsze outsourcing jest ble, kwestia transparentności, też jasnego określenia zadań i obowiązków...

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>