społeczeństwo

Staranność i rzetelność dziennikarska w kontekście publikowania stenogramów podsłuchów

Na początku tygodnia na antenie TVN24 (w programie Czarno na białym wyemitowanym 23 czerwca) dziennikarz "Wprost" odpowiedział na pytanie, czy przed publikacją kolejnych stenogramów podsłuchanych rozmów dziennikarze "Wprost" sprawdzili w PKW wątek wykupienia długów komitetu wyborczego prof. Religi. Odpowiedział mianowicie, że przed publikacją nie sprawdzili tego wątku. Dodał jeszcze, że przy drugiej porcji publikacji nie pytali też o komentarz żadnej z osób, której rozmowy opublikowano. Historia publikacji podsłuchanych polityków powinna być analizowana, by zmniejszyć stan niepewności prawa w przyszłości (wcześniej opublikowałem tekst o swoich wątpliwościach związanych z tajemnicą dziennikarską, a jeszcze wcześniej o Biuletynie Informacji Publicznej). Czy taka publikacja istotnie jest naruszeniem zasad, jakimi kierować się powinno dziennikarstwo?

Co dziś czyni dziennikarza i dlaczego tylko tego środowiska ma dotyczyć ochrona tajemnicy dziennikarskiej?

Cały czas zastanawiam się nad tym, w jaki sposób kształtowałaby się dziś dyskusja o tajemnicy dziennikarskiej, gdyby owe nagrania były opublikowane nie przez tygodnik, a przez tak zwanego "blogera". No bo przecież ktoś mógł nagrać i nie "dziennikarzowi", a "blogerowi" je przekazać (przy założeniu, że to nie publikator nagrał, a otrzymał z zewnątrz; ponoć nie tylko tygodnik miał dostęp do tych nagrań przed publikacją). W sprawie TASZ przeciwko Węgrom stwierdzono, że wolność prasy realizowana jest nie tylko przez media, ale również przez organizacje pozarządowe, które mogą inicjować debatę publiczną w istotnych dla obywateli sprawach. Jeśli również przez organizacje pozarządowe, to dlaczego nie przez "zwykłych obywateli", którzy dziś też mają możliwość szerszego brania udziału w debacie publicznej. Jeśli wolność prasy może być realizowana również przez NGO-sy, to czy źródła, którymi posługują się takie NGO-sy też powinny być objęte ochroną? Czy źródła na podstawie których ktoś konkretny, osoba fizyczna korzystająca z środków społecznego przekazu i w ramach wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, ale bez pośredników, czy takie źródła również powinny być chronione? Co w dzisiejszych czasach "robi" dziennikarza?

Biuletyn Informacji Publicznej w kontekście osowiałej afery podsłuchowej

W dniu dzisiejszym wszyscy najbardziej czekali na konferencję Prezesa Rady Ministrów, który jej termin wyznaczył komunikatem na Twitterze: "Przykra sprawa. Nie lekceważę jej. W poniedziałek o 15 odniosę się do niej publicznie na konferencji prasowej". Komunikat związany z oceną rodzącej się "afery podsłuchowej" był puszczony na Twitterze, nie w BIP Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale - ku mojemu zdziwieniu - o BIP Pan Premier na zapowiedzianej ćwierknięciem konferencji prasowej powiedział. Powiedział w kontekście ustawy, o której mieli rozmawiać Prezes Narodowego Banku Polskiego i Minister Spraw Wewnętrznych. Ta ustawa ma być przedmiotem jutrzejszych obrad Rady Ministrów. Proszę wejść na stronę KPRM i znaleźć program jutrzejszego posiedzenia rządu. Ja mam kłopot.

Jaskółka potencjalnej tamy dla informacyjno-reklamowego rozpasania państwa

We Wrocławiu Regionalna Izba Obrachunkowa wypowiedziała się w sprawie, która dotyczy wolności słowa. Całkiem bezpośrednio dotyczy, bo chodziło o to, ile samorząd terytorialny może wlać w serca obywateli "politycznej słodyczy" wydawców, czyli aktualnych włodarzy. I również o to, czy może wydawać gazetę, zamawiać płatne ogłoszenia i reklamy... Izba zauważyła, że jest coś takiego, jak ustawowy zakres działania gminy, że określone w ustawie ramy są bardzo istotne, bowiem gmina dysponuje pieniędzmi publicznymi, tzn. pieniędzmi "wszystkich mieszkańców". Gmina nie może zatem wydawać pieniędzy dowolnie. Jest ograniczona przepisami. Te zadania gminy zderzono oczywiście z konstytucyjnym zakresem wolności prasy i konstytucyjną swobodą wypowiedzi i powiedziano - co warto podkreślić, że konstytucyjne wolności nie odnoszą się do władzy publicznej. Cieszę się z tego stanowiska wrocławskiej RIO. Koresponduje to dość dokładnie z tym, co można było przeczytać już wielokrotnie na łamach tego serwisu. Te tezy, które dostrzegła RIO w odniesieniu do samorządu terytorialnego, mają też zastosowanie do administracji publicznej w szerszym ujęciu.

Walka o wolność z okazji obchodów "25 lat wolności" w Polsce

Świętowanie ma swoją symbolikę. Świętując podkreśla się wartości, kultywuje się je. Kiedy obchodzimy 25 lat Wolnej Polski i mówimy, że dzięki Polsce i polskiemu społeczeństwu "upadł komunizm" i zaczęła się "nowa epoka", kiedy na obchody zapraszamy głowy różnych państw - dajemy pewien sygnał światu: od 25 lat Polskie kieruje się innymi zasadami, niż wcześniej. Ale hucznie obchodząc 25 lat wolności, kiedy z mediów, z ulic i placów oraz z publicznych oświadczeń, wylewają się zgłoski zapisane solidarycą, nie można zapominać, że wolność nie jest wywalczona raz na zawsze. Wolność wymaga stałego pielęgnowania. Dziś, po 25 latach od czerwcowych wyborów roku 1989, wiemy, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego wzięło udział jedynie 22,7 proc. uprawnionych do głosowania. Oznacza to, że 77,3% uprawnionych do głosowania "skorzystało z wolności" nie brania udziału w powszechnych wyborach. Zgodzili się, że o ich sytuacji, o ich wolności, będą decydowali inni. Wolność wymaga pielęgnacji, dlatego w dniu świętowania rocznicy uzyskania wolności podnoszono aktualne problemy z wolnością. Inwigilacja, niewolnicza praca, ale też np. prawa autorskie...

Licencja na rządowy elementarz - "otwartościowcy" działają przeciw otwartości, państwo nie może kierować się "uprzejmością"

Okazuje się, że twórcy "rządowego" elementarza mają problem z licencją. Nie byłoby tego problemu, gdyby administracja rządowa zaakceptowała, że taki elementarz to po prostu "materiał urzędowy", o którym mowa w art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Materiały urzędowe nie są przedmiotem prawa autorskiego, a więc są "nieutworami" (por. Dlaczego rządowy elementarz nie miałby być materiałem urzędowym? Dlaczego nim niby nie jest?). Po niedawnym "pokazaniu" publiczności, jak będzie wyglądał elementarz, wielu myślało, że będzie on oparty na "wolnej licencji". Dziś okazuje się, że jednak nie będzie.

Lublin wie skąd wiatr wieje (cd. walki o normalność)

Lubelski Urząd Wojewódzki oraz Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego udostępniły rejestry zawartych przez siebie umów cywilnoprawnych. Wcześniej oba urzędy zostały o te wykazy poproszone przez Sieć Obywatelską - Watchdog Polska, a to w ramach kampanii „Jawność sprzyja”. Rzecznicy urzędów skomentowali prośbę stwierdzając, że nie było żadnej wątpliwości, że należy udostępnić rejestr w pełni oraz, że zależy im na polityce jakości, jak też na jawności wszystkich urzędowych procedur. Idąc za ciosem pomyślałem, że warto też prosić o tworzenie i udostępnianie wykazów umów w biurach poselskich.

Dwa wystąpienia na temat dostępu i re-use

W mijającym tygodniu odbyło się szereg konferencji i spotkań, które były poświęcone dostępowi do informacji publicznej, ponownemu wykorzystaniu informacji z sektora publicznego, debacie publicznej i obywatelskiej partycypacji. Prezentuję niniejszym nagrania swoich wystąpień w trakcie dwóch takich konferencji.

NSA: autorzy opinii dla Prezydenta RP korzystają z prawa do prywatności

Cały czas toczy się dyskusja na temat ekspertyz przygotowywanych dla różnych organów. Głównie w kontekście "outsourcingu" tych ekspertyz i podejmowanych przez różnych obywateli prób dowiedzenia się, jakie to ekspertyzy i kto je przygotował. W takiej sprawie, po złożeniu skargi kasacyjnej przez Kancelarię Prezydenta RP, zapadł nie tak dawno Wyrok NSA. NSA uchylił wcześniejszy, niekorzystny dla Kancelarii Prezydenta RP wyrok i zasądził od obywatela na rzecz Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej kwotę 340 (trzysta czterdzieści) złotych tytułem zwrotu kosztów postępowania sądowego. Wyrok jest interesujący m.in. dlatego, że NSA po raz kolejny musiał zmierzyć się z takimi kwestiami, jak "dokument wewnętrzny" (chociaż w tym przypadku nie było to kluczowe), ale głównie rozważał wzajemny związek między prawem do prywatności, ochroną danych osobowych, tajemnicami prawnie chronionymi, pojęciem funkcjonariusza publicznego, osób mających związek z pełnieniem funkcji publicznych (por. Wyrok TK - dostęp do informacji publicznej a prywatność), a to wszystko z systemem dostępu do informacji publicznej. Ja sam uważam, że istotne jest to, że nie ma obowiązku kontraktowania z państwem, a w zderzeniu ochrony prywatnego interesu kontraktującego z państwem z interesem publicznym (przejrzystość działania państwa) prymat winien być dany interesowi publicznemu.

Konsultacje dotyczące założeń nowelizacji zasad re-use w Polsce

Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji rozpoczęło konsultacje publiczne Projektu założeń ustawy o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego. To ważna sprawa. Celami projektu ma być implementacja dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2013/37/UE z dnia 26 czerwca 2013 r. zmieniającej dyrektywę 2003/98/WE w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. Dyrektywa ta rozszerzyła zakresu podmiotowego ponownego wykorzystania informacji również na biblioteki, muzea i archiwa. Przy okazji MAiC postanowił też całkiem przemodelować istniejący dziś w Polsce system re-use. Dziś ta kwestia regulowana jest ustawą o dostępie do informacji publicznej. MAiC proponuje nową ustawę. Ja zaś uważam, że przejrzystość działania państwa nie jest towarem.