Biuletyn Informacji Publicznej w kontekście osowiałej afery podsłuchowej

W dniu dzisiejszym wszyscy najbardziej czekali na konferencję Prezesa Rady Ministrów, który jej termin wyznaczył komunikatem na Twitterze: "Przykra sprawa. Nie lekceważę jej. W poniedziałek o 15 odniosę się do niej publicznie na konferencji prasowej". Komunikat związany z oceną rodzącej się "afery podsłuchowej" był puszczony na Twitterze, nie w BIP Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale - ku mojemu zdziwieniu - o BIP Pan Premier na zapowiedzianej ćwierknięciem konferencji prasowej powiedział. Powiedział w kontekście ustawy, o której mieli rozmawiać Prezes Narodowego Banku Polskiego i Minister Spraw Wewnętrznych. Ta ustawa ma być przedmiotem jutrzejszych obrad Rady Ministrów. Proszę wejść na stronę KPRM i znaleźć program jutrzejszego posiedzenia rządu. Ja mam kłopot.

Pan Premier powiedział dziś na konferencji prasowej o "Biuletynie Informacji Publicznej", że projekt ustawy, o której mowa w ujawnionych podsłuchach, tam w tym BIP jest. Dziennikarze sprawdzają.

Uważam, że wszystko, co dotyczy procesu legislacyjnego na poziomie rządowym tam, w tym BIP, powinno być opublikowane niezwłocznie i nadawać się do przeszukiwania (dlatego niedopuszczalne są te skany w PDF-ach). Wiem, że prace nad usprawnieniem procesu publikacji informacji z procesu legislacyjnego rządu trwają. Zainteresowani mogą sięgnąć do Biuletynu Informacji Publicznej Rządowego Centrum Legislacji, w którym znajduję się informacje z rządowego procesu legislacyjnego. Ten serwis stale jest usprawniany. Powinien być zintegrowany z serwisem konsultacji publicznych, czyli tym, co dziś dostępne jest na stronach konsultacje.gov.pl.

W dyskusji o dostępie do informacji publicznej podnosi się czasem, że "obywatele nadużywają prawa do informacji", że "za dużo informacji do źle dla demokracji", że "po zo publikować, bo przecież obywatele i tak nie będą z tego korzystać", że "obywatele, którzy będą jednak korzystać i tak nie zrozumieją tego, co opublikowano"...

Nie dość, że uważam, że nie można mówić o czymś takim, jak "nadużycie prawa do informacji publicznej", to jeszcze chcę zauważyć, że Pan Premier może - dzięki wcześniejszej publikacji, o ile z nią wszystko w porządku - odwołać się do tego, że treść projektu ustawy była w BIP opublikowana. Na marginesie warto zauważyć, że niezwykle ważne są te zasady publikacji w BIP, które wskazują, że przy publikacji należy umieścić informacje na temat tego kto opublikował i kiedy. Urzędowość publikatora teleinformatycznego winna dawać gwarancję wiarygodności informacji. Obywatele zaś, zwłaszcza gdyby mieli chęć, mogliby informacje publikowane w urzędowych publikatorach "przechwytywać" na bieżąco (w ramach re-use), co utrudniłoby znacznie proces ewentualnej manipulacji post factum. To zwiększa rzetelność debaty publicznej.

Były takie manipulacje w przeszłości. Przy okazji zamieszania związanego z Rejestrem Stron i Usług Niedozwolonych było tak, że pod jednym adresem podmieniono wcześniej opublikowane uzasadnienie jednego z projektów: Nowe uzasadnienie - mam wrażenie, że Rząd gra z obywatelami w "Trzy karty". To też były dokumenty publikowane na stronach Ministerstwa Finansów...

Dostęp do informacji publicznej, by żyło się lepiej wszystkim - jedna z wypowiedzi Piotra Waglowskiego w czasie panelu zorganizowanego w trakcie konferencji „Razem dla jawności" - impreza z okazji 25-lecia wolności w Polsce i 10. urodzin Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.

Być może dziś jesteśmy już nieco dalej w tej dyskusji. Mamy za sobą historię z Rejestrem Stron i Usług Niedozwolonych, mamy za sobą historię nowelizacji ustawy medialnej, mamy za sobą historię z ACTA... Czy to znaczy, że jest dobrze?

Prezes Rady Ministrów mógł się dziś do publikacji w BIP odwołać. Pokazuje to, że publikacje w urzędowym publikatorze teleinformatycznym służą nie tylko obywatelom (co akurat dla mnie istotne), ale również może służyć sprawującym władzę publiczną. To element budowania zaufania obywatela do państwa.

Oczywiście dziennikarze od razu sygnalizują, że w BIP procesu legislacyjnego RCL projekt ustawy pojawił się już po rozmowie Prezesa NBP i ministra SW. Premier odpowiada: ale projekt trafił wcześniej do Ministerstwa Finansów i to można sprawdzić w BIP MinFinu.

To pokazuje, że mamy kłopot różnych bipów różnych ministerstw i całej Rady Ministrów. Dlatego - jak uważam - tak ważne jest, by zintegrować Biuletyn Informacji Publicznej całego rządu, by walczyć z resortowością, by dało się przeszukiwać całą aktywność rządu (por. Jeden uczciwy serwis rządu zamiast chmury witryn marketingu politycznego ministrów). O tym, jak na razie, nikt nie rozmawia.

Oczywiście gdy się wejdzie na stronę Ministerstwa Finansów i spróbuje się kliknąć w logo BIP - nic się nie dzieje... Być może uznano, że cała strona Ministerstwa Finansów jest Biuletynem Informacji Publicznej. Jeśli tak uznano - byłbym niemal szczęśliwy. Zgrzytem jednak jest nota copyrightowa na stronie MinFinu: "© Copyrights Ministerstwo Finansów 2011-2012". Cóż to niby znaczy? Ministerstwo Finansów nie ma osobowości prawnej, więc prawa autorskie ministerstwu przysługiwać nie mogą. Poza tym Biuletyn Informacji Publicznej, jako urzędowy publikator, byłby wprost egzemplifikacją materiału urzędowego, a więc nieutworu. Wiele razy o tym pisałem w tym serwisie.

Wcale nie poprawia sytuacji, że na stronie MinFinu są aż dwa loga BIP. Jedno stare, drugie nowe. Obywatel łatwo się nie połapie co i jak. Całe szczęście, że ze strony MinFinu zniknęło już ten znaczek Beta (por. Zaciekawiony statusem "beta" serwisu Premiera i serwisu Ministra Finansów - zapytałem i uzyskałem odpowiedzi.

No dobrze, to gdzie szukać projektów ustawy ministerstwa Finansów? Na stronie Projekty aktów prawnych. Masz tu obywatelu projekty. Szukaj teraz tego, o czym toczy się rozmowa. Ale zaraz, zaraz. Cóż tam widać na pierwszym miejscu pod powyższym linkiem? Ano komunikat pt. Informacja o miejscu publikacji projektów aktów prawnych, a tam czytamy:

Ministerstwo Finansów informuje, że projekty założeń projektów ustaw, projekty aktów normatywnych oraz dokumenty dotyczące prac nad tymi projektami publikowane są w Biuletynie Informacji Publicznej Rządowego Centrum Legislacji w zakładce Rządowy Proces Legislacyjny.

Projekt założeń do zmian w ustawie o Narodowym Banku Polskim przewiduje wprowadzenie rotacyjności kadencji członków Rady Polityki Pieniężnej to w istocie projekt założeń projektu ustawy o zmianie ustawy o Narodowym Banku Polskim oraz ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. Na stronach RCL utworzono projekt w dniu 19. sierpnia 2013 r. Tygodnik Wprost twierdzi, że do rozmowy między Ministrem SW i Prezesem NBP doszło w lipcu 2013 roku.

Początek projektu założeń z informacją, że projekt powstał 14 sierpnia 2013 roku

Początek projektu założeń z informacją, że projekt powstał 14 sierpnia 2013 roku.

No to gdzie właściwie znaleźć informacje o wcześniejszych pracach, o których mówił dziś na konferencji prasowej Pan Premier?

Dla stabilności państwa i dla budowania zaufania obywateli do tego państwa istotne jest, by proces legislacyjny był przejrzysty, by materiały z tego procesu legislacyjnego były publikowane niezwłocznie, by materiały takie dawało się przetwarzać w sposób zautomatyzowany, czyli m.in. nadawały się do przeszukiwania.

Wspieram Rządowe Centrum Legislacji, Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Sprawiedliwości i każdego innego, kto realizuje uchwałę Rady Ministrów w sprawie programu Lepsze regulacje 2015 (por. Rząd przyjął program "Lepsze regulacje 2015"). Nie jest to "wsparcie polityczne", tylko wsparcie merytoryczne, realizowane przez zaangażowanego obywatela. Będę wspierał w ten sposób działania administracji rządowej dowolnie kształtowaną przez większość parlamentarną, bo - jak uważam - buduje to podstawy zaufania obywateli do państwa i zabieganie o przejrzystość procesu stanowi jeden z fundamentów demokracji w Polsce.

Wszystko powyższe nie zmienia mojego dzisiejszego stanu zniesmaczenia tym, co pokazują opublikowane w weekend i dziś przez Wprost nagrania (jest rozmowa ex-ministra Nowaka z ex ministrem Andrzejem Parafianowiczem, jest rozmowa między ministrem Sienkiewiczem i prezesem NBP Markiem Belką).

Jak się tak popatrzy na to, co przenika do nas z "życia publicznego", to nie dziwi mnie wcale, że tzw. "zwykli ludzie" nie mają ochoty angażować się w to życie publiczne. No bo jaką właściwie powinien przyjąć postawę ktoś, kto nie ma wpływu na obsadę urzędów i funkcji, gdy docierają do niego medialne doniesienia związane z jednym lub drugim i kolejnym jeszcze nadużyciem zaufania publicznego. Doniesienia, które - z racji gry sił - nie kończą się ostatecznym przesądzeniem spraw. Nie wiem i nie mam jak dowiedzieć się, czy doszło do nieprawidłowości w sprawie kupowania domu przez małżonkę ex-prezydenta. Nie mam jak dowiedzieć się, kto i dlaczego podsłuchuje ministra lub prezesa banku centralnego. Nie ma komu ocenić praktyki, która polega na tym, że minister i prezes banku centralnego spotykają się w restauracji, nie zaś w biurze. A to tylko dwie z ostatniej serii przykrywających się wzajemnie historii medialnych. Brak finałów kolejnych spraw musi powodować brak poczucia zaufania obywatela do państwa, a do tego jeszcze poczucie beznadziei i poczucie braku możliwości jakiegokolwiek oddziaływania skierowanego na ochronę własnych, obywatelskich interesów. To zaś jest też elementem, który każdy (mniej więcej rozsądny) człowiek weźmie pod uwagę w sytuacji, w której wpadnie na pomysł, że może mógłby coś wnieść do życia publicznego.

Przeczytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Publiczny rachunek z prywatnych spotkań

W kontekście całej sprawy warty chyba zwrócić uwagę, iż rachunki za spotkania ministrów były płacone z pieniędzy publicznych ergo były to spotkania oficjalne, a nie prywatne.
Dodajmy spotkania oficjalne odbywające się w miejscu publicznym, jakim jest restauracja,
W tym kontekście nagrania takich rozmów chyba każdy może dokonać całkowicie legalnie.
Skąd więc cała ta machina śledczo-prokuratorsko-służbowa (pojawiają się nawet próby stawiania zarzutów karnych wobec mediów, które publikują owe rozmowy) ?

kontekst?

Idąc dalej tym tropem, podsłuchy można wg ciebie bezkarnie montować w gabinetach urzędników, bo przecież prywatnych rozmów tam się nie prowadzi?

Uznanie wynajętego pomieszczenia (vip room w restauracji) za przestrzeń publiczną też jest co najmniej wątpliwe, ale to akurat nie ma znaczenia. Zakładanie podsłuchów jest nielegalne niezależnie od tego, gdzie się je montuje.

czy aby na pewno jest przestę.pstwem ?

Sprawa jest uregulowana w KK:

Art. 267.

§ 1. Kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do informacji dla niego nieprzeznaczonej, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do sieci telekomunikacyjnej lub przełamując albo omijając elektroniczne, magnetyczne, informatyczne lub inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do całości lub części systemu informatycznego.

§ 3. Tej samej karze podlega, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem.

§ 4. Tej samej karze podlega, kto informację uzyskaną w sposób określony w § 1–3 ujawnia innej osobie.

§ 5. Ściganie przestępstwa określonego w § 1–4 następuje na wniosek pokrzywdzonego.

-----------------
1. tylko podsłuchiwane informacji do której nie jesteśmy uprawnieni jest przestępstwem

2. zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej jeżeli dwóch funkcjonariuszy publicznych prowadzi uzgodnienia na spotkaniu finansowanym z pieniędzy budżetowych to treść tych uzgodnień jest informacją publiczną - o ile nie ma nadanej klauzuli tajności

3. co ciekawe - każdy kto opublikuje te informacje "poda do wiadomości osobie trzeciej" popełnia przestępstwo zagrożone taką samą sankcją jak podsłuch

4. trzeba to jeszcze ustalić "pokrzywdzonego" - komu w wyniku tego podsłuchu stała się jakaś krzywda ?
brak pokrzywdzonego - brak kary :-)

"2. zgodnie z ustawą o

"2. zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej jeżeli dwóch funkcjonariuszy publicznych prowadzi uzgodnienia na spotkaniu finansowanym z pieniędzy budżetowych to treść tych uzgodnień jest informacją publiczną - o ile nie ma nadanej klauzuli tajności"

Prośba o wskazanie konkretnego przepisu, z którego to wynika. Albo chociaż wyroku sądu.

podstawa z UOIDP

to nie jest dokładnie odpowiedź na pytanie ale :

Art. 6.
1. Udostępnieniu podlega informacja publiczna, w szczególności o:
1) polityce wewnętrznej i zagranicznej, w tym o:
a) zamierzeniach działań władzy ustawodawczej oraz
wykonawczej,
.....

3) zasadach funkcjonowania podmiotów, o których mowa
w art. 4 ust. 1, w tym o:
a) trybie działania władz publicznych i ich jednostek
organizacyjnych,
.....
4) danych publicznych, w tym:
.............
b) stanowiska w sprawach publicznych zajęte przez organy
władzy publicznej i przez funkcjonariuszy
publicznych w rozumieniu przepisów Kodeksu karnego,
c) treść innych wystąpień i ocen dokonywanych przez
organy władzy publicznej,

Dokładnie. Więc nie

Dokładnie. Więc nie "jeżeli dwóch funkcjonariuszy publicznych prowadzi uzgodnienia" i nie "na spotkaniu finansowanym z pieniędzy budżetowych". Zwyczajnie, informację publiczną stanowią - w tym przypadku - podjęte uzgodnienia, a dotyczące np. polityki wewnętrznej. Można więc poprosić o stenogram ze spotkania, o notatkę, protokół itp. Ale nie można rejestrować przebiegu takiego spotkania.

Zresztą, informacją publiczną jest "treść" tych rozmów. "Treść" - notatka, protokół, stenogram, zapis audio, "materiały audiowizualne lub teleinformatyczne", jeżeli były sporządzane w prawem przewidzianym trybie. Bynajmniej, takim trybem nie jest nielegalny podsłuch.

to teraz ja poproszę o przepis prawa

a jest jakiś przepis prawa który określa jaki sposób rejestracji przebiegu narady dwóch funkcjonariuszy jest legalny a jaki nie ?

dlaczego stenogram, protokół mają być "cacy" a nagranie "be"
z czegoś to wynika ?

informacją publiczną są uzgodnienia - nie sposób ich utrwalenia

co więcej np. posiedzenia organów kolegialnych można nagrywać i to jest OK.

czyli jak się spotka 20 to można ich nagrać, ale jak dwóch to już nie ?
jakaś podstawa prawna ?

jest ustawa

Podstawą prawną jest ustawa o dostępie do informacji publicznej. Dostęp do posiedzeń (oraz stenogramów, nagrań itp.) kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów regulują m.in. art. 18 i 19, proszę tego nie mieszać z podsłuchami.

Jeśli naprawdę uważasz, że treść rozmowy dwóch urzędników jest informacją publiczną, to i tak nie możesz im zakładać podsłuchów, tak samo jak nie możesz sam wejść do urzędu i zabrać sobie dowolnych dokumentów. Informacja publiczna nieudostępniona w BIP-ie jest udostępniana na wniosek. Złóż wniosek o dostęp do treści rozmowy.

Dywagacje prawne a zycie sobie.

Witam.

A w całym tym sporze umyka sens czyli treść tychże nagrań! Proszę mi pokazać kogokolwiek z jakiegokolwiek rządu, kto ujawniłby swoje stanowisko dla transakcji czy uzgodnień noszących znamiona omijana obowiązującego prawa! Treść tych nagrań ujawniła zakulisowe działania których celem jest utrzymanie władzy za pomocą metod mających niewiele wspólnego z transparentnością działań urzędników państwowych. Gdzie są procedury i ustawy zgodnie z którymi te osoby nagrane poniosą odpowiedzialność? Szeregowego obywatela ściga się z całą mocą prawa, a nadzwyczajnych obywateli ochrania się nawet jeśli łamią obowiązujące prawo. Czy to jest jeszcze państwo prawa?

Pomimo faktu, że są stosowne przepisy ujmujące penalnie określone działania których celem jest pozyskanie informacji nie przeznaczonych dla osób postronnych, to nie mniej jednak czas się zastanowić czy waga treści tych nagrań nie jest większa niż szkodliwość czynu jakim pozyskano te treści!
Ja rozumiem, że prawo jest dobrem najwyższym, ale... Jaki PRAWEM żąda ochrony prawnej osobnik, który samodzielnie i z pełną świadomością łamie obowiązujące prawo! A w wielu przypadkach tylko podsłuch czy inne niezgodne z prawem metody są jedynym sposobem pozyskania informacji obnażających łamanie prawa! Czy zatem jest to tylko dozwolone dla służb specjalnych? No w tej sytuacji, nadzorujący służby może czuć się bezpieczny! Dlaczego to jest oczywiste.

Jako analogia nasuwa mi się prosta sprawa, którą często podnoszą obywatele. Chodzi o fakt, że przestępca ma więcej praw niż obywatel nie popełniający przestępstwa! A przykładem niech będzie dostęp do pełnych danych osobowych świadka w sprawie przez obrońcę oskarżonego. A zatem skąd zdziwienie organów wymiaru sprawiedliwości, że świadkowie nie są chętni zeznawać przeciw komukolwiek! Nikt kto jest myślący, nie zaryzykuje utraty zdrowia albo życia tylko dlatego, że akta sprawy zawierają także pełne dane osobowe świadka! A zeznania mogą doprowadzić do skazania na wieloletnie odosobnienie.

Nie ma złotego środka w obszarze gdzie tropi się łamiących prawo i to działających z pełnym rozmysłem!
Ale dla mnie, roztrząsanie kto nagrał te taśmy, a nie co jest ich treścią, jest tak samo zasadne jak uniewinnianie za wykonywanie rozkazów jeśli nosiły one znamiona np. ludobójstwa!

Pozdrawiam

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>