Walka o wolność z okazji obchodów "25 lat wolności" w Polsce
Świętowanie ma swoją symbolikę. Świętując podkreśla się wartości, kultywuje się je. Kiedy obchodzimy 25 lat Wolnej Polski i mówimy, że dzięki Polsce i polskiemu społeczeństwu "upadł komunizm" i zaczęła się "nowa epoka", kiedy na obchody zapraszamy głowy różnych państw - dajemy pewien sygnał światu: od 25 lat Polskie kieruje się innymi zasadami, niż wcześniej. Ale hucznie obchodząc 25 lat wolności, kiedy z mediów, z ulic i placów oraz z publicznych oświadczeń, wylewają się zgłoski zapisane solidarycą, nie można zapominać, że wolność nie jest wywalczona raz na zawsze. Wolność wymaga stałego pielęgnowania. Dziś, po 25 latach od czerwcowych wyborów roku 1989, wiemy, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego wzięło udział jedynie 22,7 proc. uprawnionych do głosowania. Oznacza to, że 77,3% uprawnionych do głosowania "skorzystało z wolności" nie brania udziału w powszechnych wyborach. Zgodzili się, że o ich sytuacji, o ich wolności, będą decydowali inni. Wolność wymaga pielęgnacji, dlatego w dniu świętowania rocznicy uzyskania wolności podnoszono aktualne problemy z wolnością. Inwigilacja, niewolnicza praca, ale też np. prawa autorskie...
Przy okazji wizyty Prezydenta USA Baracka Obamy, kiedy wszystkie media koncentrowały się na tym, co zjadł na śniadanie, jak działają służby jego ochrony i - tradycyjnie - jak jeździ specjalny samochód zwany bestią - Fundacja Panoptykon zorganizowała medialno-społecznościową akcję sygnalizowania, że "inwigilacja to nie wolność". Na stronie Fundacji można przeczytać:
5 czerwca 2013 r. dzięki Edwardowi Snowdenowi opinia publiczna na całym świecie dowiedziała się o masowej, prewencyjnej inwigilacji prowadzonej przez amerykańskie służby. Od roku każdy tydzień przynosi nowe informacje. Choć nadal nie są jasne intencje samego Snowdena, bezprawna kontrola naszej komunikacji elektronicznej pozostaje bezspornym faktem.
Na Twitterze i Facebooku pojawiły się zdjęcia aktywnych obywateli, którzy fotografowali się z kartką zawierającą przekaz "Inwigilacja to nie wolność!". Zdjęcia opatrywane były tagami #ObamaPL oraz #25latwolnosci. Akcja została zauważona przez Electronic Frontier Foundation: Polish NGO to Obama: Mass Surveillance is Not Freedom.
I ja postanowiłem wziąć udział w tej akcji, chociaż nieco inaczej - korzystając z wolności twórczości. Przesłanie "inwigilacja to nie wolność" trzyma u mnie Rozrubysław:
Czy to kłopot dla władz publicznych, że w dniu święta wolności obywatele zwracają uwagę na problemy z wolnością? Z propagandowego punktu widzenia pewnie jakiś jest, ale to też element tej wolności, której uzyskanie świętowaliśmy 4 czerwca. Cieszę się, że mam możliwość korzystania z wolności po to, by publicznie poddawać krytyce działanie państwa, w którym żyję i na którym - jako obywatelowi - mi zależy. Władzom publicznym, które zorganizowały obchody, również powinno być bliskie to, że obywatele aktywnie zwracają uwagę na współczesne problemy wolności.
Nieco wcześniej okazało się, że Kancelaria Prezydenta RP zamówiła dziesięć tysięcy koszulek z nadrukiem 25 lat wolności. Na to, że koszulki owe były wyprodukowane w Bangladeszu, zwróciła uwagę Superstacja, a za nią inne redakcje. Gazeta Prawna opublikowała tekst Koszulki z Bangladeszu od prezydenta RP: "25 lat wolności". Opozycja: "To skandal", naTemat zaś tekst 25 lat polskiej wolności "Made in Bangladesh". Czy prezydenckie koszulki to "skandal" czy "przykry dysonans"?. Kancelaria Prezydenta tłumaczy, że kierowała się najniższą ceną, bo to przecież chodziło o wydanie pieniędzy publicznych. Krytycy zaś podnosili kwestie niewolniczej pracy w Bangladeszu, podnosili kwestie wyzysku, warunków pracy, godnego traktowania pracowników.
A jeśli zwracamy uwagę na niewolnicza pracę, to czemu nie na więzienia CIA w Polsce? To wszak też element dyskusji o wolności... Problematyka więzień CIA nie wybrzmiała w trakcie wczorajszych obchodów, ponieważ - jak mi się wydaje - nie było nikogo, kto skutecznie chciałby podnieść ten temat. Był za to Bangladesz. Komentując sprawę koszulek z Bangladeszu napisałem, że warto pamiętać o tym, że wolność jednych może być niewolą innych.
Przy okazji znów dałem wyraz wolności twórczej przygotowując grafikę "Bangladeszowość":
I tak przechodzimy do innej sfery wolności i praw. Pojawiły się pytania o prawa autorskie do solidarycy. Jerzy Janiszewski, który jest autorem znaku Solidarność, podnosi od czasu do czasu kwestie praw autorskich do kroju liter. Same liternictwo miało symbolizować tłum robotników wspierających się nawzajem. Czy zatem naruszyłem prawa tworząc Bangladeszowość? Moim zdaniem nie. Stworzyłem napis nawiązujący do "poetyki" znaku Solidarności, ale napisałem go własną ręką, nawet flaga jest nieco inna. Prawo autorskie chroni konkretny przejaw działalności twórczej. Ja ewentualnie stworzyłem utwór inspirowany. Ale stworzyłem własny utwór, nie zaś użyłem utworu p. Janiszewskiego. Każda moja litera w grafice "Bangladeszowość" jest inna niż litery użyte w znaku Solidarność. Pomysł zaś, idea nie są chronione prawem autorskim.
Być może więcej nawiązań do Solidarności Janiszewskiego było w znaku wykorzystanym przez Google (doodle), który pojawił się na ekranach polskich użytkowników wyszukiwarki. Ładny ukłon, ale krytycy i tu podnieśli, że owe doodle napisane solidarycą było dostępne jedynie w Polsce. Wszędzie indziej na świecie Google prezentowało zupełnie inne doodle. I tak pojawia się problem transgraniczności w kontekście wolności, w tym wolności słowa. Sieć nie jest taka "neutralna" jak sobie wyobrażali jej twórcy. Sieć pocięta jest granicami państw, lokalizacjami. Przy okazji można zauważyć, że trwa dyskusja o neutralności sieci w rozumieniu możliwości decydowania o tym, który z końcowych użytkowników z jaką przepustowością będzie miał dostęp do globalnych zasobów. Być może w ramach wolności gospodarczej można decydować o tym, że jak ktoś zapłaci więcej, to będzie miał większy i szybszy dostęp, a jak ktoś zapłaci mniej, to mniejszy i wolniejszy.
Kiedy walczyliśmy przeciwko Rejestrowi Stron i Usług Niedozwolonych, kiedy na ulicach skakano przeciwko ACTA, czy nie były to elementy walki o wolność? Były. Mimo czerwcowych wyborów 1989 roku każdego dnia pojawiają się nowe wyzwania.
Ewa Siedlecka na łamach Gazety Wyborczej pyta Cośmy narobili z prawami człowieka? Wymienia w swoim tekście szereg problemów, nad którymi warto pochylić się w dniu obchodów rocznicy. Skończyć z wojną kultur i upolitycznianiem każdego problemu, być obywatelem i członkiem wspólnoty, uregulować kwestie bioetyczne, stworzyć dostępny dla wszystkich mechanizm dochodzenia ich praw, zastanowić się nad odpowiedzialnością mediów...
Po 25 latach wolności w Polsce nadal nie wiemy, jak pogodzić ze sobą postęp technologiczny z zasadami wolności słowa. Jak pogodzić prawa jednych i wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji realizowaną przez innych.
Dlatego też w dyskusji na temat 25 lat wolności zwróciłem publicznie uwagę na jeszcze jedną kwestię. Oto w obowiązujące wszak dziś ustawie z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe mamy wciąż art. 2, a w niem czytamy (wytłuszczenie moje):
Organy państwowe zgodnie z Konstytucją Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej stwarzają prasie warunki niezbędne do wykonywania jej funkcji i zadań, w tym również umożliwiające działalność redakcjom dzienników i czasopism zróżnicowanych pod względem programu, zakresu tematycznego i prezentowanych postaw.
Minęło 25 lat od wolnych wyborów z czerwca 1989 roku. Okazuje się, że z obowiązującego w RP systemu prawnego nie udało się przez ten czas usunąć PRL.
To nie wszystkie refleksje, które mogą przyjść w związku z obchodami okrągłej, dwudziestopięcioletniej rocznicy wolnych wyborów w Polsce. Fajnie, że mamy na tyle wolności, by móc stale sygnalizować sprawującym władzę, że wolność nie jest dana raz na zawsze i właściwie każdego dnia należy o tę wolność zabiegać. Dziś hasło "wolności" nie wystarczy. Pisałem o tym niedawno w tekście Kilka refleksji związanych z obserwacją debaty politycznej AD 2014. Stoimy przed kolejnymi wyzwaniami. Zastanawiam się, jakie też problemy wolności będą podnoszone w debacie publicznej przy okazji świętowania rocznicy 50 lat od wolnych wyborów roku 1989.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
i wszystko było by w
i wszystko było by w powyższym tekście w porządku gdyby nie fakt że 25 lat temu uzyskaliśmy jedynie częściowe prawo do wyboru własnych przedstawicieli do parlamentu - czy częściowa wolność nadal może być określana jako wolność? To może jednak prawdą jest to że można być częściowo w ciąży...
Nazewnictwo nazewnictwem ale np wolność gospodarczą
(znacznie ważniejszą od prawa do głosu)
odzyskaliśmy 23 grudnia 1988 a potem ta wolność była nam już tylko odbierana kolejnymi ograniczeniami
Czyli uważasz, że may
Czyli uważasz, że may obecnie wolność?
Piszesz: "Po 25 latach wolności", "obchodzimy 25 lat Wolnej Polski" itd. Pytam dlatego, ponieważ prezes Panoptykonu, Katarzyna Szymielewicz, w tekście opublikowanym w Guardianie posługuje się konstrukcją , naszą wolność biorąc w cudzysłów. Zresztą, już tytuł wskazuje, że Autorka nie traktuje obecnego stanu, w którym znajduje się Polska, jako stan wolności - ten tytuł to "How free is Poland?". Prezes tego Panoptykonu, którego akcję przywołujesz w tekście powyżej.
To jak uważasz, mamy dzisiaj, tu i teraz, wolność, czy jej nie mamy?
Jako doktor nauk prawnych
Jako doktor nauk prawnych znasz Pawle wiele różnych wolności. I tych konstytucyjnych i tych wynikających z konwencji i tych, które wynikają z przemyśleń doktryny. Jak przedstawiciel nauki prawa wiesz też, że proklamacja danej wolności w akcie normatywnym nie oznacza jednocześnie praktyki przestrzegania i ochrony danej wolności. Praktyka może być różna. Różne wolności mogą być też w różnym stopniu przestrzegane i chronione w praktyce oraz w różny sposób obudowane systemem instytucjonalnej, normatywnej ochrony. Stąd zastanawiam się, jakiej w istocie oczekujesz odpowiedzi, gdy pytasz "mamy dzisiaj, tu i teraz, wolność, czy jej nie mamy?" Gdyby podejść do tego pytania literalnie, to odpowiedź pewnie musiałaby zakładać hybrydowość. I mamy i nie mamy. Ale też pojawia się pytanie "kto my?" Jedni mają więcej, inni mniej. Jedni mają trochę więcej wolności jednego rodzaju, inni innego.
O jakie wolności pytasz, w jakim ujęciu, co to znaczy "mamy" i kim są "my"?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Musiałem zadać to pytanie,
Musiałem zadać to pytanie, choć znałem Twoją odpowiedź zanim je zadałem: słowa, słowa, słowa...
No cóż
No cóż. O obchodach napisałem, że mają wymiar "symboliczny". W tekście wskazuje na niektóre przykłady problemów "wolności" dziś. Oczywiście to wszystko słowa.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Nie o to mi chodzi - piję
Nie o to mi chodzi - piję do tego, że unikasz zajęcia stanowiska, uciekając w słowa właśnie. A ja tylko chciałem poznać Twoją opinię na temat tekstu Katarzyny; tekstu, w którym twierdzi, że dzisiaj, w czerwcu 2014 r., nie mamy w Polsce wolności (nie, nie ma zamiaru definiować tutaj tego pojęcia, używam go w znaczeniu przyjętym przez Katarzynę).
W takim razie
W takim razie nie zrozumiałem Twojej intencji, tj., że pytasz mnie o komentarz do tekstu Katarzyny Szymielewicz. Nie wynikało to z Twojego komentarza. Uznałem raczej, że pytasz o moje stanowisko.
Chociaż intencji nie zrozumiałem, to - jak się okazuje - pośrednio jednak odpowiedziałem na taką prośbę. Mamy więcej wolności niż 25 lat temu, ale wciąż jest wiele do zrobienia. Co więcej - zawsze będzie w tej dziedzinie coś do zrobienia. Wolność nie jest dana raz na zawsze. Dbanie o wolność to proces.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Rozumiem. Nie jesteś więc
Rozumiem. Nie jesteś więc oburzony np. pisaniem "freedom" o obecnej naszej sytuacji. Ja jestem.
Nie jestem oburzony
Nie jestem oburzony. Chociaż rozumiem, że to kampania reklamowa zorganizowana za moje pieniądze. Nie oburzam się. Staram się robić tak, by państwo miało mniej szansy manipulowania obywatelami.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Piszesz, Piotrze o
Piszesz, Piotrze o frekwencji wyborczej - " 77,3% (...)Zgodzili się, że o ich sytuacji, o ich wolności(...)". A może trzeba spojrzeć na to inaczej - może te 77% nie chce by Parlament Europejski w ogóle istniał? Wybory w obecnym układzie są, jak sama nazwa wskazuje, wyborem między przedstawionymi alternatywami. Można wybrać kto ma być członkiem jakiejś instytucji ale nie można wskazać, by taką instytucję zlikwidować.
To trochę tak, jak by bezzębnemu dziadkowi proponować wybór między pierniczkiem i orzechami. I jedno i drugie dla dziąseł za twarde. No, ale przecież wybór jest, no nie?
Ten Bangladesz przypomniał
Ten Bangladesz przypomniał mi sprzedawanie węgla Żelaznej Damie, która to w latach 80-tych gnębiła swoich górników.
Nawet piosenka o tym jest:
https://www.youtube.com/watch?v=bTe-yT6IEBU
Wolność??
Ja czuję się wolny ale np. mój sąsiad (hipotetyczny) może mojego poczucia nie podzielać, mimo że żyjemy w tym samym kraju i obowiązuje nas to samo prawo. Czemu?? Bo wolność dla każdego jest czymś nieco innym. Czy sprzeciw wobec ACTA był walką o wolność?? Ale czyją wolność? Tych co chcą bez ograniczeń wymieniać się plikami w sieci (zwykle nielegalnymi) czy tych którzy chcą by respektowano ich prawa autorskie.
Koszuli z Bangladeszu to oprócz obciachu i braku tzw. patriotyzmu gospodarczego to też przejaw wolności - bo wolno było tak zrobić, bo wolność pozwala popełniać błędy.
4 czerwca roku pamiętnego
Dyskusje nad tym, czy 4 czerwca powinien, czy nie powinien być dniem wolności, są bezprzedmiotowe. Czy to się komuś podoba, czy nie czwarty czerwca 1989 roku to dzień symbol nie tylko dla Polski, ale i dla całej tzw. Europy Wschodniej. Tego dnia, w Polsce została wyjęta z fundamentów porządku jałtańskiego pierwsza cegła. Właśnie wyjęta, a nie wyrwana. Potem już poszło, każdy zaczął ciągnąć za swoją nitkę i cały barchan jałtański został spruty.
Zatem 4.06.1989 r. to symboliczny Dzień Wolności - wolności od porządku jałtańskiego i wolności do budowania nowego porządku.
Czy twórcą tego dnia był Gorbaczow, esbecy, opozycja koncesjonowana, anarchiści, Papież, Reagan, Maanam, DePress, masoni, stomatolodzy czy moja sąsiadka - to jest pytanie do historyków, socjologów, religio czy kulturoznawców i warto poczytać to, co napisali i jeszcze napiszą. Samodzielne próby ogarniania tego własnym rozumem mogą prowadzić na manowce np. do rozważania czy 4 czerwca nastała powszechna wolność do i od wszystkiego :), a co najmniej do błędnych wniosków, że 4 czerwca 1989 r. to zwykła data taka sama jak inne daty w kalendarzu.
Świętujmy więc tego dnia, wyjęcie pierwszej cegły, a na rozważania o tym, kto ją wyjmował, jakimi narzędziami, czy dobrze wyjmował, czy mógł od razu wyjąć 5 cegieł itd. mamy pozostałą część roku, czyli od 5 czerwca do 3 czerwca roku następnego.
W sumie racja
Tak mi się właśnie przypomniało: jeśli ktoś lubi trochę nietypowe komedie w formie rumuńskiego małego realizmu, to polecam film "12:08 na wschód od Bukaresztu". To jest właśnie o takim dzieleniu włosa na czworo, a oryginalny tytuł nawet lepiej oddaje to deliberowanie nad przeszłą rewolucją - "Była czy nie była?".