własność intelektualna

Odbyła się pierwsza rozprawa korczakowska

Zgodnie z wcześniejszymi sygnałami - dziś przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód odbyła się pierwsza rozprawa. Fundacja Nowoczesna Polska domaga się, by sąd potwierdził, że Janusz Korczak zmarł 6 sierpnia 1942 r. o godz. 24:00. W ten sposób domagamy się ochrony domeny publicznej. W rozprawie nie brał udział przedstawiciel Skarbu Państwa, który jest spadkobiercą Korczaka (byli za to przedstawiciele Instytutu Książki). Ponieważ sąd uznał, że spadkobierca może być zainteresowany wynikiem - wezwał Ministra Skarbu Państwa do wzięcia udziału w sprawie i wyznaczył mu termin 14 dni na zajęcie stanowiska. Termin kolejnej rozprawy sądu został wyznaczony na 11 października o godz. 14:30.

To może zróbmy tak: pozwijcie obywateli, albo wsadźcie do więzienia za re-use

Kancelaria Sejmu twierdzi, że foty posłów na stronie Sejmu są chronione prawem autorskim. Ja uważam, że to materiały urzędowe - i, w związku z tym, nie są chronione prawem autorskim. Jeśli Kancelaria Sejmu, albo autorzy zdjęć zechcą pozwać obywateli za to, że wezmą zdjęcia posłów ze strony Sejmu (to przecież nie jest prywatna strona, tylko strona urzędowa; cóż, że Sejm i Senat udostępniają informacje publiczne na podstawie swoich regulaminów, a nie na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej) - jeśli ktoś tam uważa, że te strony są prywatnym folwarkiem, to proszę bardzo - pozwijcie obywateli za re-use. Ciekaw jestem czy któryś z posłów zechciałby może pozwać obywatela za wykorzystanie jego wizerunku z oficjalnej strony Sejmu, czy też może raczej - niezależnie od materiałów na stronie Sejmu - zechcą udostępnić swoje dodatkowe foty na jakiejś wolnej licencji? Zapytajcie może swoich posłów? A ja tymczasem wezmę się za zrobienie porządku w mieszkaniu - w związku z tym, co napisałem poniżej.

Balon próbny w sprawie ewentualnej marginalizacji HADOPI (przez odcięcie części finansowania)

Członkini rządu francuskiego postanowiła przyjrzeć się dotychczasowym sukcesom urzędu HADOPI, a także sprawdzić, czy ustawa go powołująca spełnia swoje zadanie. Na razie w wywiadzie prasowym wylicza, że urząd wysłał miliony ostrzeżeń mailem, 99 tysięcy listów i przesłał 134 sprawy do organów ścigania. W żadnej ze spraw nie odłączono internauty od Sieci. Niektórzy uważają, że Francja chce teraz odejść od przepisów, które nie spełniają celów, dla których zostały przyjęte. Jeśli tak, to - tak sobie myślę - Francja może pójść w kierunku bardziej radykalnych przepisów, niż "prawo trzech ostrzeżeń". Nawet jeśli w ostatnich wyborach prezydentem Francji został przeciwnik Nicolasa Sarkozy-ego, socjalista François Hollande.

Próba reanimacji WIPO Broadcasting Treaty

W 2007 roku odnotowałem, że powstrzymano prace nad traktatem o ochronie praw organizacji nadawczych i dodałem wówczas "na razie" (por. Zawał WIPO Broadcasting Treaty). Otóż mamy 2012 rok i wydaje się, że projekt traktatu nie jest całkiem martwy. EFF sygnalizuje, że w Światowej Organizacji Własności Intelektualnej są jeszcze ludzie, którzy chcieliby widzieć taki traktat w działaniu.

Wyrok Trybunału w sprawie Compass-Datenbank GmbH v Republik Österreich

W maju sygnalizowałem opinię Rzecznika generalnego w sprawie C-138/11, a dziś mogę odnotować wyrok w tej sprawie, czyli w sprawie Compass-Datenbank GmbH v Republik Österreich. Wyrok Trybunału zapadł 12 lipca 2012 r. Trybunał Sprawiedliwości dokonał interpretacji art. 102 Traktatu o funkcjonowaniu unii europejskiej. Przepis ten mówi o nadużywaniu pozycji dominującej na rynku wewnętrznym UE. Problem pojawia się wówczas, gdy dane państwo jest jedynym "źródłem" informacji, które "na rynek" dostarcza. Czy może takie informacje sprzedawać? Czy, gdy się pobiera opłaty, to państwo działa jako przedsiębiorca? O pytaniach w tej sprawie pisałem w tekście Doktryna urządzeń kluczowych i podmiot władzy publicznej, który za kasę udziela wglądu do rejestru handlowego. Nie jestem zachwycony tym, co stwierdził Trybunał. Głównie dlatego, że nadal uważam, że państwu nie powinny przysługiwać prawa wyłączne do baz danych w rozumieniu dyrektywy 96/9/WE, gdy "baza danych" powstaje w wykonaniu zadań publicznych... W każdym razie - jest to ważny wyrok w dyskusji o re-use, chociaż myślę sobie, że życie (i rozwój "społeczeństwa informacyjnego") z czasem zweryfikuje pewne "początkowe" tezy, które właśnie pojawiają się w orzecznictwie.

Finanse damy z gronostajem, a dostęp do informacji publicznej

W poprzedniej notatce (Publiczna bańka za "prawo do wizerunku" obrazu) sygnalizowałem publikację prasową Dziennika Polskiego na temat wynagrodzenia, jakie - za pośrednictwem Muzeum na Wawelu - miała otrzymać Fundacja XX. Czartoryskich za wystawienie obrazu pn. Dama z gronostajem. Teraz przywołuję treść wniosku o dostęp do informacji publicznej, który złożył do MKiDN Jarosław Lipszyc, Prezes Fundacji Nowoczesna Polska. Przywołuję również treść odpowiedzi rzecznika prasowego ministerstwa, a także odpowiedzi na tą odpowiedź.

Publiczna bańka za "prawo do wizerunku" obrazu

Brakuje mi wyobraźni, by zrozumieć "prawo do wykorzystania wizerunku obrazu", zwłaszcza obrazu, który został namalowany w latach ok. 1483-90. Z czego takie "prawa do wykorzystania wizerunku obrazu" wynikają? I dlaczego za takie "prawa" Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest uprzejme zapłacić milion złotych? I jeszcze robi to w taki sposób, by pieniądze zapłacić, ale skoro nie może bezpośrednio zapłacić fundacji, to robi to pośrednio? Brakuje mi ostatnio wyobraźni, ale innym chyba jej nie brakuje.

Nie ma zgody na spec-ustawę korczakowską, a spec-ustawa chopinowska jest patologiczna

Jak wiadomo - Fundacja Nowoczesna Polska poszła do sądu. Pisałem o tym w tekście: W celu ochrony domeny publicznej idziemy do sądu, by ustalić datę śmierci Korczaka. Chodzi o to, by z końcem roku, w którym obchodzimy 70 lecie śmierci Korczaka, jego dzieła przeszły do domeny publicznej. Oczywiście są tu też interesy ekonomiczne tych, którzy chcieliby korzystać jeszcze przez kilka lat na tym, że dzieła takie byłyby objęte monopolem prawnoautorskim. A taka sytuacja byłaby potencjalnie możliwa w związku z przyjęciem w 1954 roku, że - skoro nie wiadomo dokładnie którego dnia zginął Korczak, to zginął 9 maja 1946. Poszliśmy do sądu po to, by dzieła Korczaka były uwolnione do domeny publicznej, by w ten sposób każdy mógł z nich korzystać bez opłat, by - wobec braku monopolu prawnoautorskiego - upowszechniać dziedzictwo tego autora, który oddał swoje życie, do końca opiekując się dziećmi prowadzonymi na śmierć w Treblince. Jeśli w wyniku skutecznych działań Fundacji (czyli - jeśli uda nam się doprowadzić do stanu, w którym - zgodnie z zasadami ogólnymi - dzieła Korczaka przejdą do domeny publicznej z końcem tego roku) ktoś zdecyduje się położyć na stole rozwiązania legislacyjne, w ramach których będzie chciał stworzyć quasi monopol, bo domena publiczna zagrozi ekonomicznym interesom tego lub innego podmiotu, to będzie to, moim zdaniem, zły pomysł i uważam, że nie można do tego dopuścić.

Kradzież projektu ustawy??? Uprasza się posłów o poznanie podstawowych przepisów prawa autorskiego

Panie Pośle Biedroń, zachęcam do zapoznania się z art. 4 pkt 1) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Znadzie Pan tam niewątpliwie normę prawną, zgodnie z którą nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego akty normatywne lub ich urzędowe projekty. Kiedy zatem klub poselski w trybie przewidzianym prawem składa do laski marszałkowskiej projekt ustawy, to to jest urzędowy projekt aktu normatywnego. A zatem i praw autorskich do niego nie ma nijakich, ponieważ nie stanowi on przedmiotu prawa autorskiego. Nie ma on zatem ani autorskich praw majątkowych, ani też autorskich praw osobistych. Żadnych praw autorskich nie ma. Nie stanowi on przedmiotu prawa autorskiego, a przedmiotem prawa autorskiego jest - generalnie - zdefiniowany w art. 1 ustawy utwór. Projekt ustawy to "nieutwór".

W czasie tornada IMiGW przestał udostępniać w internecie informacje z radarów meteorologicznych

Logo Instytutu Meteorologii i Gospodarki WodnejW weekend przeszły przez Polskę trąby powietrzne. W wyniku tego pogodowego zjawiska ucierpiało wielu mieszkańców. Ponoć głównie na Pomorzu. W mediach można przeczytać, że "nad Polską przeszło tornado grozy". Tymczasem ja chciałbym czytelnikom przedstawić treść listu, który do mojej wiadomości (ze zgodą na publikację) wysłał w sobotę Jan Rey - niegdysiejszy wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (w latach 1992-1993). Swój list skierował do dzisiejszego szefa funduszu, który finansując pewne działania z pieniędzy publicznych "może i powinien stawiać warunki" udostępniania informacji. A o co chodzi? Otóż w chwili, gdy nad Polską przechodziła trąba powietrzna wyłączono udostępnianie w internecie informacji z radarów meteorologicznych. Czy należy spodziewać się burzy nad IMGW PIB, czyli Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowym Instytutem Badawczym?
Aktualizacja: Odpowiedź z IMiGW na list p. Reya w komentarzu do niniejszej notatki.