informatyzacja

Sąd Apelacyjny w USA: Microsoft naruszył patent i4i

22 grudnia United States Court of Appeals for the Federal Circuit wydał wyrok w sprawie I4I LIMITED PARTNERSHIP and INFRASTRUCTURES FOR INFORMATION INC. v. MICROSOFT CORPORATION. Chodzi o umyślne naruszenie (willful infringement) prawa ze zgłoszonego w 1994 roku (a przyznanego w lipcu 1998 roku) patentu na sposób (metodę) edycji i przechowywania ustrukturalizowanych danych w dokumentach elektronicznych. W Polsce tego typu "wynalazek" nie zostałby opatentowany, ale w USA właśnie sąd uznał, że spółka Microsoft patent naruszyła, a sprawa jest interesująca z kilku powodów: implementacja tego "wynalazku" znalazła się w popularnym pakiecie biurowym Office (gdyż korzysta z niego m.in. edytor tekstu Word 2007), sąd zasądził na rzecz kanadyjskiej spółki odszkodowanie w wysokości 290 milionów dolarów.

O tym, że producent oprogramowania może "wygrać" ze wskazania

"W Ministerstwie Spraw zagranicznych od ponad 16 lat używane jest oprogramowanie systemowe i użytkowe firmy Microsoft, jako standard wyposażenia informatycznego zarówno dla Centrali, jak i dla wszystkich placówek zagranicznych. Dotychczas obowiązująca umowa nr MSZ/BI/D/020/2006 r. na dostawę oprogramowania systemowego i aplikacyjnego zawarta w dniu 22 grudnia 2006 r. z firmą Comarch SA wygasła z końcem 2008 roku. Zaistniała w związku z tym konieczność zawarcia kolejnej umowy na dostawę oprogramowania."

Budowa Scentralizowanego Systemu Dostępu do Informacji Publicznej

Centrum Projektów Informatycznych MSWiA chce zamówić "Budowę Scentralizowanego Systemu Dostępu do Informacji Publicznej". 9 grudnia 2009 opublikowano dokumentację przetargową, a od tego czasu pojawił się nawet protest. Rozporządzenie w sprawie Biuletynu Informacji Publicznej z dnia 18 stycznia 2007 r., zastąpiło rozporządzenie z 2002 roku, i jest jedynie prowizoryczną łatą na wadliwie zaprojektowany akt prawny. Łata ta sobie funkcjonuje bez nowelizacji, ale obok tego cały czas dzieje się coś z samą ustawą o dostępie do informacji publicznej. Wiadomo o przynajmniej trzech, nieskoordynowanych ze sobą nurtach nowelizacyjnych. Są też inne nowelizacje (np. ustawy o informatyzacji) i w istocie nie wiadomo, (w) na czym stoimy. Być może nie mamy już na co wydawać pieniędzy z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Sam nie wiem.

Węgrzy nowelizują ustawę o informatyzacji, wprowadzają obowiązkowe korzystanie z otwartych standardów

Parlament Węgierski zdecydował, że korzystanie z otwartych standardów w procesie komunikacji między organami administracji publicznej, a także wówczas, gdy komunikować się będą spółki użyteczności publicznej, a także - korzystający z centralnego systemu rozwijanego przez rząd - obywatele oraz przedsiębiorstwa, będzie się odbywało z wykorzystaniem otwartych standardów takiej komunikacji.

Nawoływanie do przejęcia państwa na Auli (video)

VaGla na AuliWczoraj, w trakcie 44 Auli, lansowałem slogan "Przejmujemy państwo". To oczywiste nawiązanie do opublikowanego tu wcześniej tekstu o tym samym tytule, chociaż tym razem skoncentrowałem się na przekonaniu słuchaczy do zainteresowania się problematyką ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego, a zwłaszcza regulacjami Dyrektywy 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. Na spotkania Auli przychodzą osoby, które interesują się biznesowym podejściem do społeczeństwa informacyjnego. Skoro rynek wykorzystania informacji z sektora publicznego szacowany jest w Unii Europejskiej na 27 mld euro, to właśnie dlatego podtytuł mojej prezentacji brzmiał: "Ponowne wykorzystanie informacji z sektora publicznego, czyli "kontent" publiczny plus własna innowacja".

Teraz Niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny przyjrzy się retencji danych

W 2008 roku przepisy dotyczące retencji danych zostały podważone w Bułgarii. Niedawno opublikowałem tekst Rumuński Trybunał Konstytucyjny uznał, że tamtejsza ustawa o retencji danych jest niezgodna z konstytucją, dziś zaś przywołam doniesienia dotyczące podobnego postępowania w Niemczech. Niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny ma ocenić niemiecką ustawę, która stanowi transpozycję dyrektywy 2006/24/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 15 marca 2006 roku w sprawie zatrzymywania przetwarzanych danych w związku ze świadczeniem publicznych usług łączności elektronicznej oraz dostarczaniem publicznych sieci komunikacji elektronicznej, zmieniającej dyrektywę 2002/58/WE. Z doniesień medialnych oraz dostępnych źródeł wynika, że przepisy pozwalające "zatrzymać" przez 6 miesięcy informacje na temat komunikacji elektronicznej obywateli (dane o telekomunikacyjnym ruchu) kwestionowane są skargą konstytucyjną złożoną w imieniu 34,995 takich obywateli. W Niemczech można zaobserwować również działania organizacji zabiegających o prawa człowieka, zmierzające do zmodyfikowania europejskiej dyrektywy.

Blokowanie treści i inwigilacja: zacznijcie raz jeszcze, ale tym razem uczciwie

Jeszcze przed posiedzeniem Komitetu Stałego Rady Ministrów ogłoszono, że "wszystkie zapisy, dotyczące monitoringu adresów IP czy historii stron, na które wchodzimy, czy czytania prywatnych maili bez zgody sądu, wypadły z projektu" oraz, że "nie będzie żadnej inwigilacji". Posiedzenie Komitetu się odbyło i niektórzy wzięli za dobrą monetę deklarację, że "projekt trafił do kosza", chociaż nie trafił. Ogłaszający "sukces" prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy z tego, co tak na prawdę się zdarzyło. Otóż po posiedzeniu Komitetu Stałego Rady Ministrów utrzymał się Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych, czyli mechanizm filtrowania treści Sieci, pojawiły się też inne rozwiązania dotyczące gromadzenia danych o obywatelach. Jeśli proces stanowienia prawa ma być uczciwy - trzeba wszystko zacząć raz jeszcze, ale dobrze. Uważam, że rząd powinien porzucić prowadzone do tej pory podstępnie prace nad regulacją filtrowania treści. Zgodnie z obowiązującymi zasadami powinien przedstawić w pierwszej kolejności założenia projektu i następnie poddać je szerokim konsultacjom społecznym. Potem RCL powinno przygotować tekst projektu i taki tekst powinien być znów poddany konsultacjom. Mamy w Polsce zasady, których należy się trzymać. Teraz można jedynie komentować marketing polityczny. Sprawy zaszły tak daleko, że dotychczasowych prac - moim zdaniem - nie można sanować. Są obarczone "grzechem pierworodnym", polegającym na nieuczciwym zaskakiwaniu, a następnie ignorowaniu opinii publicznej.

Rejestr i inwigilacja: nie w tym projekcie, to w następnym (ale jednak w tym)

Dziś Komitet Stały Rady Ministrów - organ opiniodawczo-doradczy w sprawach należących do zakresu działania Rady Ministrów lub Prezesa Rady Ministrów - ma się zajmować projektem ustawy o zmianie ustawy o grach hazardowych oraz niektórych innych ustaw. Pisałem o tym projekcie, że To nie jest fair, że państwo zmusza mnie do obrony pedofilów i faszystów. Wedle medialnych doniesień "wszystkie zapisy, dotyczące monitoringu adresów IP czy historii stron, na które wchodzimy, czy czytania prywatnych maili bez zgody sądu, wypadły z projektu", a minister Boni miał stwierdzić, że "nie będzie żadnej inwigilacji". Taka deklaracja nie ma pokrycia. Nawet jeśli nie teraz, to za jakiś czas takie pomysły znów się pojawią. Zresztą równolegle trwają prace nad innymi ustawami, w których postuluje się rozszerzenie zakresu retencji danych, a konieczność ich wprowadzenia argumentowana jest koniecznością dostosowania polskiego prawa do prawa Unii Europejskiej. Historia uczy, że strategia "na zmęczenie przeciwnika" może czasem przynieść zamierzane rezultaty.
Aktualizacja: Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych się jednak utrzymał.

W Australii rząd pozwala społeczeństwu dyskutować nad pomysłem blokowania treści

znak Kangaroos next 14 kmO zapowiedziach wprowadzenia filtrowania (blokowania) treści w Australii pisałem w tekście Techniczna czkawka poszukiwania linii demarkacyjnej między wolnością słowa, a odpowiedzialnością za słowo (to jest zresztą tekst, który pokazuje, że w Polsce TPSA filtruje pewne treści mimo braku podstawy prawnej, którą dopiero się projektuje). Temat w Australii wciąż jest aktualny, chociaż te pomysły (podobnie jak w Niemczech i w Polsce) są krytykowane. W porównaniu z Polską są pewne różnice - australijski rząd ogłosił plany filtrowania już jakiś czas temu, w Polsce rząd postanawia zaskoczyć obywateli. W Australii dyskusja się toczy i rząd publikuje wyniki swoich badań. Warto się temu przyjrzeć. Głos krytyki wobec ogłoszonego właśnie raportu płynie m.in. z organizacji Electronic Frontiers Australia (EFA), chociaż wcześniej krytycznie do pomysłów wprowadzenia filtrów podeszły przedsiębiorstwa telekomunikacyjne, niektóre odmawiając udziału w "pilotażu".

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zmieniła swoje strony, więc dostaniemy "error 404"

Zmieniła strony internetowe i w związku z tym wszystkie wcześniejsze linki, które w Sieci kierowały do opublikowanych wcześniej w serwisie internetowym rządu informacji, kierują dziś "w kosmos". Wczoraj odbyło się posiedzenie Rady Ministrów. Po takich posiedzeniach Centrum Informacyjne Rządu publikuje informacje. Były one dostępne pod jakimś konkretnym URL-em, czyli unikalnym adresem w Sieci. Wraz ze zmianami w serwisie dziś są opublikowane pod innym adresem. I tak się dzieje za każdym razem, gdy rząd lub ministrowie postanawiają odświeżyć swoje serwisy.