przestępczość

Jak wkręcić posła, dziennikarza i społeczeństwo w "pedofilów z TOR-a"

Pani Izabela Kacprzak z Rzeczpospolitej wydaje się mieć dostęp do danych, do których nie mają dostępu inni. Wie na przykład, komu naraził się poseł Krzysztof Brejza, gdy przesłał Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji interpelację w sprawie możliwości wprowadzenia penalizacji korzystania z TOR-a (w tym serwisie informacje na ten temat pojawiły się w jednym z komentarzy). Otóż zdaniem p. Kacprzak poseł naraził się... pedofilom. Czy aby na pewno? Wobec posła zastosowano znany już, a więc mało oryginalny sposób dyskredytacji. Po prostu ktoś opublikował na forum TOR-a post, w którym podając się za posła dokonał "comingout-u". To nic nowego. Takie posty publikowano już w imieniu ministrów, w imieniu Kuby Śpiewaka, ktoś nawet wpadł na genialny pomysł, że taki post można opublikować również w moim imieniu (por. Potwierdzam, że jestem kapusiem i złodziejem). Ja jednak nie twierdzę, że naraziłem się pedofilom, ani że TOR wydał na mnie wyrok śmierci. TOR, czyli kto?

W Australii rząd pozwala społeczeństwu dyskutować nad pomysłem blokowania treści

znak Kangaroos next 14 kmO zapowiedziach wprowadzenia filtrowania (blokowania) treści w Australii pisałem w tekście Techniczna czkawka poszukiwania linii demarkacyjnej między wolnością słowa, a odpowiedzialnością za słowo (to jest zresztą tekst, który pokazuje, że w Polsce TPSA filtruje pewne treści mimo braku podstawy prawnej, którą dopiero się projektuje). Temat w Australii wciąż jest aktualny, chociaż te pomysły (podobnie jak w Niemczech i w Polsce) są krytykowane. W porównaniu z Polską są pewne różnice - australijski rząd ogłosił plany filtrowania już jakiś czas temu, w Polsce rząd postanawia zaskoczyć obywateli. W Australii dyskusja się toczy i rząd publikuje wyniki swoich badań. Warto się temu przyjrzeć. Głos krytyki wobec ogłoszonego właśnie raportu płynie m.in. z organizacji Electronic Frontiers Australia (EFA), chociaż wcześniej krytycznie do pomysłów wprowadzenia filtrów podeszły przedsiębiorstwa telekomunikacyjne, niektóre odmawiając udziału w "pilotażu".

Informacje na temat stosowania kontroli operacyjnej powinny być udostępniane społeczeństwu

Dziś o godz. 13-tej Ministerstwo Sprawiedliwości zorganizowało konferencję prasową, w trakcie której przedstawiono propozycje zmian "w przepisach dotyczących stosowania kontroli operacyjnej". Przeszukałem Strony Ministerstwa Sprawiedliwości i nie znalazłem treści propozycji. Skoro już się robi konferencję prasową, to warto oczekiwać, by omawiane tam propozycje były jednocześnie opublikowane w Biuletynie Informacji Publicznej (a właśnie taką funkcję spełnia strona MS). Na konferencji nie byłem, ale są relacje mediów. Ponoć chodzi o to, że corocznie Prokurator generalny będzie przedstawiać Sejmowi informację o liczbie podsłuchów stosowanych przez policję i służby specjalne. Helsińska Fundacja Praw Człowieka od pewnego czasu usiłuje uzyskać statystyki stosowania kontroli operacyjnej. Wydaje się, że inicjatywa ministerstwa to krok w odpowiednim kierunku. Jeśli rząd wprowadzi jakieś rozwiązania związane z dostępem do danych osób korzystających z usług drogą elektroniczną należy postulować również, by - obok konieczności wprowadzenia gwarancji praw i wolności obywateli - takie przypadki były również odnotowywane w przedstawianych Sejmowi informacjach.

O tym, że Policjanci byli bardzo mili i uprzejmi

"Trzeba nadmienić fakt iż funkcjonariusze byli bardzo mili i uprzejmi, a jak donoszą inne osoby, pozwalali zgrać dane potrzebne na studia na zajęcia."

To nie jest fair, że państwo zmusza mnie do obrony pedofilów i faszystów

pedobearProjektodawca zmusza mnie do bronienia pedofilów i ludzi propagujących faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa. Rozumiem, że to skuteczny sposób forsowania zaproponowanych przez siebie rozwiązań normatywnych (por. "Pomyśl o dzieciach" w dobie prac nad odcinaniem internautów od Sieci), ale w tej sprawie nie chodzi o pedofilów i nie chodzi o zwolenników totalitaryzmów. Tu chodzi o to, że pod pretekstem blokowania treści, za którymi zbyt wielu tęsknić nie będzie, proponuje się instytucje bardzo niebezpieczną. Proponuje się ją w piątek, by w poniedziałek po weekendzie klepnął ją Komitet Stały Rady Ministrów. Nie ma żadnych konsultacji społecznych, propozycje przypominają znaną strategię: chcesz trochę - proś o wiele. W ten sposób państwo bawi się z obywatelami w berka, ale gra idzie o zbyt dużą stawkę, by oceniać ją w kategoriach zabawy. Elementem tej gry jest pozostawienie w nazwie projektowanej ustawy odesłań do jakiegoś hazardu, który został właściwie zmarginalizowany w nowym projekcie. Bo tu nie o hazard chodzi.

Hiszpańska Komisja ds Własności Intelektualnej niczym francuski urząd HADOPI

Do grupy rządów, które postanowiły wprowadzić w prawodawstwie krajowym przepisy pozwalające na odcinanie internautów od Sieci w przypadku naruszeń prawa autorskiego, dołączyła Hiszpania. Tamtejszy rząd przesłał do ichniejszego parlamentu projekt ustawy pn. Ley de Economia Sostenible (tj. ustawy o wspieraniu zrównoważonego rozwoju gospodarczego). W projekcie tym znajdują się przepisy ingerujące w dotychczas istniejący system prawa autorskiego oraz relacje na rynku dostawców usług internetowych. Hiszpański minister kultury zaproponował, by dopuszczalne było administracyjne blokowanie stron internetowych w przypadku naruszeń praw własności intelektualnej (poprzez specjalną, ministerialną Komisję, która mogłaby zobowiązać do tego przedsiębiorców telekomunikacyjnych w wyniku dedykowanej procedury). Projekt spowodował powstanie Manifestu podstawowych praw użytkowników internetu, plany hiszpańskiego rządu wywołały również reakcję ze strony unijnej komisarz Viviane Reding.

Sąd z Gdańska żąda od Google z Krakowa ujawnienia danych związanych ze skrzynkami poczty elektronicznej

W sprawie, w której prezydent Sopotu, Jacek Karnowski, wytoczył prywatny akt oskarżenia przeciwko radnemu Jakubowi Świderskiemu (Karnowski twierdzi, że Świderski go znieważył na łamach „Obserwatora sopockiego” i naraził na utratę zaufania publicznego) pojawił się ciekawy wątek. Oto Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe wydał w tym procesie interesujące postanowienie, w którym zwolnił Google (Kraków) z tajemnicy służbowej oraz zgodził się na wydobycie z Google informacji związanych z korzystaniem ze skrzynek poczty elektronicznej w domenie gmail.com. To chyba pierwszy taki przypadek w Polsce (proszę mnie poprawić, jeśli się mylę), ale nie można mu chyba przypisać braku pewnej logiki.

Projekt ustawy o podstawach inwigilacji internautów, o blokowaniu stron i ograniczeniu swobody świadczenia usług

zakaz wjazduOpublikowano kolejną wersję Projektu ustawy o zmianie ustawy o grach hazardowych oraz niektórych innych ustaw w wersji przekazanej do rozpatrzenia przez Komitet Rady Ministrów. Chodzi m.in. o ten Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych (o którym ostatnio pisałem w tekście Internetowe czytanie uwag zgłoszonych MinFinowi do projektu Blokowania Stron i Usług). Nowy projekt datowany jest na siódmego grudnia. To efekt prac tych dwóch zespołów, które miały się zajmować materią projektu po przeprowadzonej dwa tygodnie temu konferencji uzgodnieniowej. Nie tylko sam "Rejestr" jest tu istotny, ale również proponowane zmiany w innych ustawach. Przy okazji zamieszania z "Rejestrem" przeprowadza się właśnie nowelizację w zakresie retencji danych telekomunikacyjnych. Pojawiły się przepisy, które mają pozwolić Policji, Straży Granicznej, Żandarmerii Wojskowej, wywiadowi skarbowemu, Agencji Wywiadu, ABW, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, Służbie Celnej, uzyskiwanie danych użytkowników stron internetowych. Proponuje się też możliwość ograniczania swobody świadczenia usług drogą elektroniczną... I to wszystko raczej społecznie nie będzie konsultowane...

No i zaczynają pozywać przedsiębiorstwa telekomunikacyjne

Jeśli szwedzki przedsiębiorca telekomunikacyjny TeliaSonera nie ujawni danych swoich użytkowników, stanie przed koniecznością zapłaty karę grzywny 750,000 szwedzkich koron. A przynajmniej tak się wydaje. Przed szwedzkim sądem dystryktowym dla Södertörn zapadł wyrok związany z próbą uzyskania od providera danych osób, które utrzymywały sieć wymiany plików Swetorrents (BitTorrent). Wyrok nie jest prawomocny i TeliaSonera zamierza się odwoływać.

Krowa może być sprytna legalnie (?)

patrząca krowaOrganizacja antypiracka "AntiPiratGruppen" z Danii odpowiedziała Henrikowi Andersonowi, który wskazał na paradoks tamtejszych przepisów prawnoautorskich: prawo zezwala na kopiowanie filmów i muzyki w ramach dozwolonego użytku, ale jednak zabrania omijania (przełamywania) zabezpieczeń. Duńczyk przeprowadził prowokację, której celem - jeśli dobrze rozumiem - było zapewnienie pewności prawnej obywateli w sferze związanej z DRM (ang. Digital rights management). Po pierwsze poinformował organizację zrzeszającą producentów audio-video, że ponad stukrotnie przełamał zabezpieczenia płyt, a gdy organizacja nie zareagowała - sam na siebie złożył doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Teraz wiemy, że organizacja, chociaż po pewnym czasie, odpowiedziała na pytania Andersona. Jej zdaniem można przełamywać zabezpieczenia, jeśli chce się skorzystać z praw związanych z dozwolonym użytkiem osobistym.