felietony

Cieszmy się z tagów, bo oszczędzimy pieniądze kupując droższe oryginały

Discovery Science w programie "Beyond tomorrow" właśnie niezwykle radośnie przedstawia widzom jakie to ulepszenia ich czekają, gdy w kupowanych produktach będą ukrywane tagi RFID. No, bo konsumenci (całe szczęście nie zapomniano wspomnieć też o firmach) tracą tysiące dolarów kupując "podróbki", a wszystko przez to, że są praktycznie nie do odróżnienia od oryginału. Twórcy programu nie zadali pytania: jak to możliwe, że "oryginały" są tak drogie, że "piratom" opłaca się dużo taniej je "podrabiać". Może chodzi o to, że mafia nie płaci podatków, albo... Wiadomo, że dzisiejsze przedsiębiorstwa globalne minimalizują koszty. W wielu przypadkach jedyne co mają to prawa do "marki". Markowe buty, czapki, torebki czy koszulki szyte są u różnych podwykonawców na całym świecie, często w "rajach kosztowych" bez praw pracowniczych, albo tam, gdzie życie zmusza dzieci do pracy (a prawo na to pozwala). W jednym baraku szyje się produkty konkurujących ze sobą na globalnym rynku marek... Pewnie też tam będzie się wszywało tagi RFID, by zagwarantować słuszne prawa producentów dysponenta marki.

Czy Warszawiacy będą się uśmiechać na ulicach?

twarz  kobieca wymodelowana w 3dMedia donoszą za Dziennikiem, że "Władze Warszawy chcą w przyszłym roku wypróbować, a potem kupić system rozpoznający twarze przechodniów, na podstawie nagrań kamer monitoringu". Warszawski Ratusz planuje inwestycje w bezpieczeństwo. Z doniesień wynika, że animatorzy inicjatywy zdają sobie sprawę z tego, że system można oszukać, ale i tak - ich zdaniem - jest potrzebny do usprawnienia "setek kamer monitoringu". Co można zrobić z systemem monitoringu polska opinia publiczna dowiedziała się niedawno na konferencji prasowej prokuratury (por. Prokuratura medialna i prezentacja materiału). Techniki biometryczne są coraz bardziej skomplikowane i coraz bardziej efektywne, ale warto też mieć w pamięci zagrożenia związane z ich wykorzystaniem

Kto ma informacje, ten ma władzę

Nie było szpiegowania, a "jedynie" pracownik ministerstwa miał dostęp do baz danych agencji medialnej. Chodzi o holenderskie ministerstwo pracy i polityki społecznej i o to, że dostrzeżono, iż departament prasowy ministerstwa reaguje na krytykę prasową jeszcze przed tym, gdy się ona ukaże. Pojawiły się spekulacje dotyczące możliwych, niezgodnych z prawem, działań pracowników ministerstwa. Okazało się, że w ministerstwie zatrudniony jest pracownik, który wcześniej pracował dla agencji i... nadal miał dostęp do bazy danych przygotowywanych artykułów. W szerszej perspektywie można dostrzec, że suwerenem w państwie demokratycznym jest Naród. Transparentność życia publicznego może utrudniać proces sprawowania władzy, ale przecież politycy powinni się zaprzyjaźnić z myślą, że w społeczeństwie obywatelskim suweren patrzy swoim przedstawicielom na ręce.

Dbając o potrzeby naszych klientów

Zadzwonił telefon. Odebrałem. Czy nie chciałbym przyłączyć się do społecznej kampanii na rzecz poprawy konkurencyjności rynku internetowego? Przecież to słuszny cel. Ale, zaraz. O co chodzi? Rozpoczęła się intrygująca kampania lobbingowa PR'owska, która ma zwrócić uwagę europejskiej opinii publicznej (w tym uwagę polityków) na to, że jedna z firm osiągnęła zbyt silną pozycję na rynku, a przez to zagraża innym firmom konsumentom. Ktoś zadał sobie sporo trudu, by zadzwonić do kilku osób. Ktoś zadał sobie sporo trudu, by stworzyć (zahasłowany nadal) serwis internetowy, w którym znajduje się petycja. Ktoś zadał sobie sporo trudu, by treść petycji przetłumaczyć na dziewięć języków. Kampania społeczna, ruch obywatelski, w którym biorą udział "organizacje" i "osoby prywatne" realizowana jest przez agencję PR z Londynu. Proste pytanie skierowane do dzwoniącego: "kto płaci agencji?" pozostało bez odpowiedzi. Ale od czego jest dociekliwość?

16 lat polskiego internetu to wciąż niewiele

bańki mydlane"Polskie prawo nie nadąża za rozwojem technologii" - takie zdanie słuchać czasem na konferencjach, w czasie spotkań, w prywatnych i oficjalnych rozmowach. Internet w Polsce ma 16 lat. 17 sierpnia 1991 r. Rafał Pietrak z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego (pozdrawiam serdecznie) nawiązał kontakt z Janem Sorensenem z Uniwersytetu w Kopenhadze - to uproszczona wersja historii współczesnej, gdyż tak naprawdę prace rozpoczęły się nieco wcześniej i trwały trochę dłużej. Kiedy już się zaczęło, to potem stale usprawniano infrastrukturę, powstawały kolejne zasoby... Czy upłynęło dużo czasu od symbolicznego początku?

Demokracja bezpośrednia, bez zdobywania większości

Od dłuższego czasu pojawiają się głosy, że system wyborczy nie przystaje do zmian w relacjach społecznych. Nie wdając się w szczegóły można tylko za Tofflerem wskazać problemy odmasowienia społeczeństwa, desynchronizacji itp. Z obserwowanej rzeczywistości wynika też, że "reprezentacja", którą się wybiera nie jest w stanie sprostać wyzwaniom "sprawowania władzy". Po prostu nie ma już w społeczeństwie większości, która ma podobne zdanie na podobne tematy. Im mniej masowego otoczenia, tym bardziej różnorodne postawy. Dziś reprezentant nie reprezentuje nawet siebie. Pojawiają się pomysły, by losować reprezentację, na wzór amerykańskiej ławy przysięgłych, która może decydować o życiu i śmierci konkretnego podsądnego, dlaczego zatem nie mogłaby rozstrzygać w sprawach społecznych? Ale to też reprezentacja. A gdyby tak postulować całkowitą zmianę podejścia?

Kampania prezydencka w USA, czyli CNN i YouTube znalazły sposób

W USA rozpoczęto kampanię prezydencką. Wiadomo, że wybory prezydenckie odbędą się tam 4 listopada 2008 roku. Wiadomo, że zwycięzca zostanie zaprzysiężony 20 stycznia 2009 roku. To kupa czasu, a jednak już zaczęły się debaty (no, tak - wiadomo że partie muszą wybrać swoich kandydatów z licznych polityków chcących zasiąść w Owalnym Gabinecie). Serwisy internetowe oraz inne media zaczęły zachwycać się nowatorstwem pewnego pomysłu, bo oto YouTube wraz z CNN "pozwoliły" obywatelom nagrywać klipy i w ten sposób brać udział w dyskusji. Ale mnie się zapaliła czerwona lampka. Czy faktycznie chodzi o udział obywateli w debacie, czy też chodzi o coś innego? 23 lipca odbyła się pierwsza część - z udziałem Demokratów. 17 września przyjdzie czas na Republikanów.

Donos jako forma hackingu systemu (prawnego)

Jak się bawić w takich, domorosłych hackierów systemu, to właściwie dlaczego nie pełną gębą? Ciekawe co by się stało, gdyby ktoś pod wpływem lektury przepisów art. 304. kodeksu postępowania karnego i art. 269b. kodeksu karnego postanowił złożyć zawiadomienie do prokuratury lub na Policję o możliwości popełnienia przestępstwa... Ostatnio jestem przepracowany i takie nieodpowiedzialne wizje przychodzą mi do głowy. Proszę potraktować ten tekst jako felieton, bo nie chciałbym, aby ktoś uznał, że jątrzę i podpuszczam. A potem musiałbym się przemykać szybko na ulicy, by mnie jakiś przedsiębiorca nie zatłukł deską z gwoździem, bo komuś namieszałem w głowie.

"Oto stałem się Sivą - niszczycielem światów" czyli identyfikacja internautów

Jeśli w publicznej dyskusji w jednym zdaniu można wpleść odesłanie do wolności prowadzenia badań naukowych oraz tezę o rzekomej chęci informacji do bycia wolną, to zastanawiam się nad podstawą obaw organizacji Reporterzy bez Granic, która to organizacja z niepokojem obserwuje aktywność badawczą Microsoftu. Chodzi o możliwość identyfikacji (profilowania) użytkowników internetu na podstawie danych o oglądanych stronach. Zdaniem RbG tego typu technologia może być użyta przez rządy państw totalitarnych do identyfikacji osób "niewygodnych".

Mieliście bojkotować kina i co?

Listy do mediów, komunikaty prasowe, specjalna strona, ankieta. Ktoś wymyślił, by w miniony weekend zbojkotować kina. Ja pamiętam taki bojkot numeru dostępowego Telekomunikacji Polskiej SA w 1998 roku (por. Informatyka prawo do strajku), który okazał się nieskuteczny, gdyż inni myśleli, że reszta protestuje i w najlepsze korzystali oczekując, że z okazji społecznego strajku będzie mniejszy ruch na łączach. Ogłoszony bojkot kin spowodowany był informacją o zatrzymaniu osób związanych z tłumaczeniami napisów do filmów. Bojkot ogłoszono, ale nikt chyba ani ogłoszenia ani bojkotu nie zauważył?