Mieliście bojkotować kina i co?
Listy do mediów, komunikaty prasowe, specjalna strona, ankieta. Ktoś wymyślił, by w miniony weekend zbojkotować kina. Ja pamiętam taki bojkot numeru dostępowego Telekomunikacji Polskiej SA w 1998 roku (por. Informatyka prawo do strajku), który okazał się nieskuteczny, gdyż inni myśleli, że reszta protestuje i w najlepsze korzystali oczekując, że z okazji społecznego strajku będzie mniejszy ruch na łączach. Ogłoszony bojkot kin spowodowany był informacją o zatrzymaniu osób związanych z tłumaczeniami napisów do filmów. Bojkot ogłoszono, ale nikt chyba ani ogłoszenia ani bojkotu nie zauważył?
25 maja miała swoją kinową premierę w Polsce trzecia część Piratów z Karaibów. Zresztą wydano też podobno grę komputerową opartą na motywach filmów z serii i właśnie wpuszczono tego dnia do sklepów. Ja sam rzadko chodzę do kina (bo nie mam czasu ani ochoty), w weekend miałem jechać na organizowany przez kolegę wieczór kawalerski poza Warszawę, ale nawet to nie wyszło, gdyż przygniotła mnie robota (z czegoś trzeba zapłacić za czynsz). Gdybym tego wszystkiego na głowie nie miał - ciekawość reporterska skusiłaby mnie pewnie, by do kina pójść, by zobaczyć jak idzie realizacja "bojkotu" w dniu kinowej premiery filmu o piratach. Prawda, że to smaczny zbieg wątków?
I chociaż kino mnie nie interesuje, to o "bojkocie kin" piszę, gdyż była to podobno reakcja na wydarzenia związane z internetem (por. Zatrzymano tłumaczy napisów...), a i szerszy kontekst pasuje do tematyki poruszanej w tym serwisie - społeczeństwo informacyjne, konflikt nowego ze starym, dni "rewolucji", era poprzemysłowa... Ehhh...
Dziś, tj. 30 maja, na opuszczonej - jak się wydaje - stronie z zapowiedzią bojkotu wisi nieaktualny tytuł "25 - 27 : Bojkot : TO JUŻ DZIŚ Weekend Bez Kina". Można też przeczytać:
Dnia 25-27 proponujemy Państwu bojkot. W ten weekend darujcie sobie wychodzenie do kin, jest tyle innych ciekawych zajęć, które mogą umilić ten czas. Wyłączcie P2P wszyscy pokażmy sępom które swoich klientów tytułują określeniem "złodziej", "przestępca" że to oni potrzebują nas a nie my ich i jeśli chcemy to możemy z nimi zrobić porządek w jeden miesiąc bez użycia policji, prokuratury czy innych jednostek, bo jeśli sprawy potoczą się dalej tym torem to już za niedługo do akademików i domów tłumaczy będą pukać nie policjanci ale antyterroryści uzbrojeni w broń automatyczną, a posiadanie komputera bez zezwolenia policji będzie karalne.
Pomijając to, że na podstawie art. 269b kodeksu karnego posiadanie komputera (nawet przez Policję) jest zagrożone karą do lat trzech, ja jestem ciekawy dalszego ciągu tego pomysłu na bojkot? Nie ma żadnej informacji, która entuzjastycznie komunikowałaby ponad 50 tys. osobom (które podobno odwiedziły stronę) i reszcie społeczeństwa, o uzyskaniu jakiegokolwiek efektu podjętych starań. Nie ma zapierających w piersi relacji z konferencji prasowych organizowanych przez przedstawicieli dystrybutorów filmowych, którzy skruszeni na kolanach błagają społeczeństwo, aby raczyło zakończyć protest, a oni sami obiecują poprawę. Nic takiego nie ma. Podejrzewam nawet, że jeśli któryś z przedstawicieli tej branży czyta mój serwis, to ze zdziwieniem dowiedział się właśnie, że jakiś bojkot zapowiadano.
Będą pewnie tacy, których nie przekona brak zainteresowania ludzi bojkotowaniem produkcji masowej. Komuś może urodzić się w głowie myśl, że wobec nieskuteczności bojkotu trzeba teraz sięgnąć po bardziej radykalne środki. Być może przeczytał okupacyjny podręcznik konspiracji z 1942 roku, którego autorem jest Aleksander Kamiński, a który nosi tytuł "Wielka gra" (zresztą każdemu bardzo polecam jego lekturę) i po takiej lekturze doszedł do wniosku, że czas na środki małego sabotażu? Kamiński w jednym z rozdziałów swej książki (skonfiskowanej przez Komendę Główną Armii Krajowej, która uznała, że podręcznik nadto ujawnia "metody tajnej pracy") pisał:
Przed oczyma staje inny obrazek: duża sala kinowa w Warszawie, na Woli. Wszyscy wiedzą, że czysty dochód z kin idzie do kas Urzędu Propagandy niemieckiej: że w "dodatkach" wyświetlają propagandowy film niemiecki - ale cóż to obchodzi stępione sumienia narodowe tłumu wyrostków i dziewcząt? Nawoływania do bojkotu kin, głoszone przez prasę tajną - nie dawały wyników, trzeba więc uciec do bardziej radykalnych środków!
Środkami tymi było w owym czasie rozpylanie wszelkich śmierdzących, duszących czy wykrztuśnych gazów. Taktyka ta miała mieć charakter wychowawczy. "Nie wpadnijcie w przesadę i nie potrujcie ludzi! - pamiętajcie, że naszym celem jest swoistego rodzaju wychowanie, a nie niszczenie" - pisał Kamiński.
Ktoś inny uzna, że to nadużycie z mojej strony, by w kontekście rewolucji informacyjnej przywoływać metody walki z hitlerowskim okupantem i kolaborantami. Zgoda. Sytuacja jest zupełnie inna teraz niż była wtedy. Pojawiła się informacja o bojkocie kin, a ja świeżo po lekturze ciekawej książki chciałem podzielić się spostrzeżeniem, że warto ją przeczytać. Lektura podręcznika Kamińskiego jest zresztą interesująca z wielu względów. Jednym z ważniejszych jest rozdział pierwszy pt. "Narodziny nowego życia", w którym autor wskazuje co ma być celem Polski niepodległej i jaka jest prawidłowa postawa młodego pokolenia. Nie szczędzi przy tym krytyki Polakom: "W naszym bezgranicznym umiłowaniu wolności tkwi tyle zarodków anarchii, że nawet przy najlepszym ustroju państwowym będziemy zawsze niełatwym do rządzenia społeczeństwem". Umiłowanie wolności ponoć jest naszą cechą narodową.
Ta nasza historia i właściwości narodowe w kontekście społeczeństwa informacyjnego mogą być też motorem pewnych zmian w przyszłości. Gdzieś kiedyś słyszałem (a może czytałem - nie pamiętam już źródła), że u nas pewne rozwiązania systemowe się nie sprawdzą. Nie będziemy powstrzymywać się od nieprzełamywania zabezpieczeń, nie będziemy pokornie patrzyli na retencje danych, za to będziemy włazić tam, gdzie jest napis zakazujący wejścia, będziemy robili zdjęcia tam, gdzie tego nie wolno robić. Dlaczego gdzieś indziej pewne zakazy czy nakazy działają, a w Polsce niekoniecznie? Źródło, którego teraz nie pomne stwierdzało: bo tam nie było powstań i partyzantki. W jakimś kiepskim dowcipie puentą było to, że gdy pod szczelny klosz wsadzi się Polaka, to po jakimś czasie będzie kompletnie ubrany i będzie miał maszynę do pędzenia bimbru. Trzeba sobie jakoś radzić w trudnych czasach, nie?
Minęły chyba już czasy, gdy kina w Polsce miały pełną widownie. Jest ich wiele, grają na okrągło, w każdym kilka sal, a kino to raczej dodatek do prażonych orzeszków niż odwrotnie. Kiedyś, pamiętam, zdarzało się, że wszystkie bilety były wyprzedane. Nawet - przyznam się publicznie - zdarzało mi się kupować bilety od "konika". Dziś filmy nie stanowią w moim życiu ani hobby, ani pasji, ani jakiegokolwiek innego dopełnienia. Nie wiem nic na temat aktualnej sytuacji w polskiej kinematografii, ale sądzę, że opisywane przez Kamińskiego w "Wielkiej grze" propozycje dla "małego sabotażu" byłyby dziś zupełnie nie na miejscu, a bojkot kin proponowany przez pomysłodawców wyżej wspomnianej strony do niczego nie doprowadzi (podobnie jak ostentacyjne powstrzymywanie się od kupna magnetowidu).
Nie chciałbym, by ktoś uznał, że skoro nie byłem w weekend w kinie, to wziąłem udział w proteście. Zamiast nawoływać do biernej postawy w biernym społeczeństwie dużo ciekawszym pomysłem (ale wymagającym większego zaangażowania) byłoby chyba zorganizowanie spektakularnego flash mobu w kinie (albo chociaż związanego z powodem protestu), bo zamiast i tak pustych często kinowych siedzeń tłum wchodziłby w jakąś społeczną interakcję we wspólnie podjętym przedsięwzięciu. Ale do tego trzeba wspólnego działania i niebanalnego pomysłu, nie zaś - jak w przypadku bojkotu - powstrzymywania się od niego.
Zmieniają się stosunki społeczne na skalę globalną. Jednocześnie nie trzeba wcale sięgać do podręczników okupacyjnych, by znać naszą naturę, a jednym z jej elementów jest modlitwa: "Boże spraw, by mojemu sąsiadowi krowa padła". Zamiast bojkotować kina i oglądać się na "przemysł" mam lepszą propozycje dla tych, którzy chcieliby "walczyć z systemem": bądźcie twórczy i rozpowszechniajcie swoje własne kreacje. Jeśli uważacie, że ktoś dybie na waszą wolność, bo "chroni interesy koncernów" - stwórzcie alternatywę. Starajcie się, by wasze było lepsze, dowcipniejsze, bardziej rzetelne.
Rozpowszechnione dziś narzędzia "produkcji kultury" każdy komputer mogą zamienić w studio nagrań czy montażownie filmową. Publikujcie własne dzieła, róbcie podcasty czy videocasty i niekoniecznie z wykorzystaniem twórczości innych. Cóż twórczego jest w opublikowaniu cudzego reportażu wyemitowanego wcześniej w jakiejś telewizji? Film dziś można nakręcić własnym telefonem. Mały dyktafon pozwala na zrobienie relacji z ciekawego wydarzenia, przygotowania komentarza aktualnych tematów poruszanych w mainstreamie. Trzech ludzi możne napisać aplikacje, z której korzystać będą potem tysiące innych. Za darmo i nie łamiąc prawa. Im więcej będzie takich produkcji, tym bardziej stare będzie odchodziło w przeszłość, a następować będzie nowe. Bez bojkotu czy gazowania kin. To jest moim zdaniem zupełnie niepotrzebne.
Tylko czy w ogóle trzeba nawoływać do twórczej postawy? Skoro ludzie mają coraz pełniejszy dostęp do Sieci i tych narzędzi zapisu i publikacji ekspresji - zmiana nastąpi czy ktoś będzie do niej przekonywał czy też nie (biernych i tak to nic nie obejdzie, a twórczy skorzystają z nowych zabawek: por. Na świecie są miliardy twórców). To, o co warto zabiegać, to więcej życzliwości w stosunku do ludzi, podejmowanie odpowiedzialności za siebie i innych. Wzajemna pomoc w sprawach trywialnych i tych wymagających większego zaangażowania. Zamiast bojkotować kina zapytajcie posła ze swojego okręgu jak będzie głosował w sprawie nowelizacji ustawy o prawie autorskim (a także w innych sprawach, bo przecież wiele się dzieje w Sejmie), potem wródźcie do niego po tygodniu i sprawdźcie czy pamięta co mówił wcześniej, piszcie listy i oczekujcie odpowiedzi, idźcie głosować w wyborach (kiedy będą ogłoszone), a jeśli trzeba kandydujcie.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Otóż to
Pod apelem zawartym w trzech ostatnich akapitach się mogę podpisać.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Tak racja
trzeba robic wolna kulture, ale...
wiekszosc normalnych ludzi obawia sie wlasnie ze nie bedzie wolnej kultury i tu moim zdaniem jest zagrozenie. Bo bądzmy szczerzy w czym problem zakazac pisania programow, w czym problem zakazac tworzenia wolnej muzyki. Jesli DRM nie bedzie mozna lamac wogole bo to sprzeczne z prawem? I nie da sie wogole takiej tresci stworzyc?
Podam przyklad odlegly. Kompilatory na dzis sa wolne, ale moze za jakis czas nie beda. Bedziesz musial podpisac cos by uzywac kompilatora. Nie bedziesz mogl napisac go samodzielnie. I kolko sie zamyka. Nie mozna stworzyc programu x bo nie podoba sie to panu y. Jesli nie mozesz sam decydowac co program robi?
Dzis juz funkcjonuje taki przepis. Przyklad z grupy dyskusyjnej:
Przy dzisiejszym stanie techniki i cyfrowych obrabiarek nie mozna zakazac nikomu wykonania czegokolwiek z metalu. Tylko jest jeden problem. Jesli zrobisz pistolet, choc umiesz i masz materialy kara za to jest 5 lat wiezienia.
Nie neguje slusznoci tego przepisu, ale mowie, ze zakaz taki mozna wprowadzic w swiecie cyfrowym rownie latwo. DRM nie jest zle samo w sobie. Zle sa zapedy by byl jedynym sposobem dystrybucji oprogramowania/sztuki itp.
Ferry rozbrojony
"wiekszosc normalnych ludzi
Jak sobie nie zrobią to faktycznie nie będzie. Część ludzi błędnie utożsamia "wolną kulturę" z cudzą kulturą "uwolnioną" na siłę i wbrew intencjom autora.
O ile mi wiadomo DRM nie jest obowiązkowy dla twórcy dzieła.
Polecam art. 269b KK.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
smartmob
Flashmob jest bezcelowy - w sensie że sensem jest zabawa i chęć przeżycia czegoś nowego. Czymś innym jest smartmob, który jest właśnie wspólnym działaniem w konkretnym celu np. wyrażenia protestu. Robienie coś razem jest środkiem do osiągnięcia celu a nie celem samym w sobie
Rozrzucenie zdjęć Łukaszenki na placu i wymiecenie ich miotłami chociaż wyglądało jak "flashmob" było "smartmobem".
Pozdrawiam
cel akcji
Ja bym chciał zauważyć, że intencją autora strony dosyc.cjb.net było nie tylko nawołanie do bojkotu kin w jeden weekend, ale przede wszystkim zwrócenie uwagi na problem i zachęcenie do różnych akcji związanych z różnymi problemami (jak zresztą jest napisane na ww. stronie).
Może i bojkot kin nie był najlepiej trafionym pomysłem (a może i był trafionym - nie jest moim celem rozwodzenie się nad tym), ale jak widać po komentarzach na wspomnianej stronie, jest wielu ludzi chętnych działać w jakiś sposób.
Bojkoty
"Nie chciałbym, by ktoś uznał, że skoro nie byłem w weekend w kinie, to wziąłem udział w proteście. Zamiast nawoływać do biernej postawy w biernym społeczeństwie [...]"
Uwielbiam takie bojkoty. Nikt o nich nie wie a wszyscy uczestniczą.
Przypomina mi się bojkot wyborów organizowany przez anarchistów - dumnie odtrąbili że połowa narodu ich popiera :)))