Zatrzymano tłumaczy napisów...

logo napisy.orgTak. Znów doniesienie dotyczące napisów do filmów (por. Napisy do filmów na celowniku z grudnia 2005 roku). W akcję, której finałem (na razie) było zatrzymanie 9 osób zajmujących się tłumaczeniem napisów do filmów zaangażowano policjantów z czterech województw, współpracowano z niemiecką policją. "Według wstępnych ustaleń, zatrzymane osoby kontaktowały się przez internet". Napisy.org przestały działać, Napisy.info mają kłopot z bazą danych. Napisy24 schodzą do podziemia... A wiedzieliście, że w Starej Pomarańczarni wprowadzono zakaz fotografowania, by ktoś nie wydał "nielegalnego albumu"? Ciekawe.

Dziś Światowy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego. Pamiętam, że dwa lata temu w Belwederze odbyła się sesja oficjalna związana z obchodami tego dnia. Wówczas jednym z tematów, które poruszano w kontekście szans na przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu oraz - generalnie - szans rozwoju kultury, był temat automatycznego tłumaczenia treści dostępnych w internecie. Zwróciłem wówczas uwagę zgromadzonych, że system prawa uznaje tego typu pomysły za rzecz karygodną. Na przykładzie akcji Policji widać trend, w którym podążamy w drodze do społeczeństwa informacyjnego.

Notatka Policji napisana jest w interesujący sposób. Zlikwidowano portal udostępniający napisy do "pirackich" filmów. Zastanawiam się kto dziś produkuje pirackie filmy? To z notatki nie wynika, ale rozumiem, że chodzi o napisy do serii Piraci z Karaibów, albo tego typu twórczości. Z notatki wynika, że "przy likwidacji serwisu pomagali też pracownicy Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej" - tu mógłbym jedynie odesłać do wcześniejszych tekstów Sąd nad prywatyzacją organów ścigania oraz Złote blachy - czy wszystko jest w porządku?).

Zresztą Wirtualna Polska wkopuje Fundację FOTA: "To właśnie FOTA poinformowała o całej sprawie swoją niemiecką odpowiedniczkę, a ta - policję. W tym samym czasie gdy niemieccy policjanci zabezpieczali dane na serwerze, na którym znajdowała się strona, polscy zatrzymali dziewięć osób - na Śląsku, Podlasiu, w Krakowie i Szczecinie".

W komunikacie Policji nie wskazano (o co zwykle postuluję komentując notatki Policji) przepisów, które zdaniem Policji (no i nie zapominajmy o przedstawicielach FOTA, bo przecież już trzeba ich chyba traktować jak oficjalnych eksterminatorów nielegalnych treści w internecie - na marginesie - pozdrawiam bardzo serdecznie) złamali zatrzymani. To nie tak, że się czepiam podstawy prawnej, a tylko po raz kolejny pragnę nieśmiało zasygnalizować, że konstrukcja notatek policji mogłaby uwzględniać różnych czytelników: nie tylko tych, którzy mają po lekturze poczuć respekt przed karzącą ręką sprawiedliwości, ale też badaczy, którzy chcialiby móc przeanalizować przesłanki odpowiedzialności w konkretnej sprawie. Skoro dziś mamy dużo przepisów karnych, które każdy z interneutów narusza, to warto wiedzieć, który konkretnie był podstawą do zaangażowania międzynarodowych organów ścigania. I co z tego, że ja mogę się domyśleć, że chodzi o art. 116 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych ("Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2")...

Ale zacytuję treść notatki Policji (chociaż robię to z dużą obawą, ocierając krople potu ze skroni, bo Komenda Główna Policji nie odpisała mi jeszcze na list, a zatem nie wiem jaka jest podstawa prawna wydawania przez Policję serwisów internetowych, nie wiem zatem również, czy taki komunikat mogę traktować jak dokument urzędowy lub urzędowy materiał w rozumieniu prawa autorskiego (art. 4 ustawy), a co za tym idzie - czy Policja uważa, że jest on przedmiotem prawa autorskiego czy nie - por. Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?):

Policjanci z czterech województw, współpracując z niemiecką policją, zlikwidowali portal internetowy udostępniający napisy do pirackich filmów. W całym kraju zatrzymano dziewięć osób zajmujących się tym procederem, w tym tłumaczy i administratora serwisu. Policjanci zabezpieczyli komputery wraz z nielegalnym oprogramowaniem i blisko 2 tys. płyt z pirackimi kopiami filmów.

Policjanci z województw śląskiego, małopolskiego, zachodniopomorskiego i podlaskiego zatrzymali dziewięć osób zajmujących się prowadzeniem serwisu internetowego udostępniającego napisy do pirackich filmów. Wśród zatrzymanych jest administrator serwisu i tłumacze.

W likwidowaniu nielegalnego serwisu brali też udział niemieccy policjanci. To właśnie w tym kraju znajdował się serwer, na którym udostępniano nielegalne treści.

Podejrzanym grozi teraz kara nawet do 2 lat pozbawienia wolności. Jak mówi polskie prawo, osoba tłumacząca ścieżkę dźwiękową filmu musi mieć zgodę właściciela praw autorskich na rozpowszechnianie takiego tłumaczenia. Zatrzymane osoby zgody takiej nie miały.

Akcja była koordynowana przez Komendę Główną Policji. Przy likwidacji serwisu pomagali też pracownicy Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej.

Ktoś uzna, że pisząc komentarz taki jak w niniejszym tekście pochwalam przestępczość związaną z prawami własności intelektualnej. Ja sam jestem twórcą i próbuje się jedynie dowiedzieć czy Policja (nie zapominajmy o FOTA) zbierała również materiał, który wskazywałby na okoliczności przemawiające później na korzyść ewentualnego oskarżonego, czy na przykład ze zgromadzonego materiału wynikać będzie stopień szkodliwości społecznej czynu...

Poza wszystkim nie otrzymałem też jeszcze odpowiedzi od stowarzyszenia KOPIPOL (por. Odpowiedź z KOPIPOLU mam dostać po "długim weekendzie"), a na tę odpowiedź - jak sądzę - czekają miliony polskich twórców publikujących w internecie (por. Na świecie są miliardy twórców). Strasznie to wszystko skomplikowane, a bycie domorosłym hackerem systemu (również prawnego) to niebezpieczne (nielegalne?) hobby.. A jeszcze wczorajsza impreza z okazji Światowego Dnia... Odbywała się w Starej Pomarańczarni w Łazienkach Królewskich. Piękny obiekt. Zachował się w bardzo dobrym stanie, nie uległ zniszczeniom wojennym. Ściany unikalnego w skali światowej Teatru Dworskiego mają oryginalne zdobienia... Wprowadzono zakaz fotografowania, bo - jak się dowiedziałem od pracowników obiektu - ktoś mógłby zrobić i wydać nielegalny album ze zdjęciami. Podobno to zarządzenie szefa.

Z okazji Dnia Społeczeństwa Informacyjnego (który to dzień wypada akurat dzisiaj) przypominam wszystkim internautom o konieczności utrzymania porządku w mieszkaniach. Zawsze to głupio, gdy na materiałach operacyjnych, robionych - dajmy na to - o szóstej rano widać nieporządek, ubrania walające się po podłodze, etc. Zatem warto wziąć odkurzacz w swoje ręce, umyć okna. Dajcie coś z siebie, a wtedy potencjalne zatrzymanie (chociaż o wczesnej godzinie) będzie przebiegało w przyjemnej atmosferze.

Aaaaa. Jeszcze Gazeta.pl wyjaśniła, że "Policjanci zatrzymali dziewięć osób, które nielegalnie tłumaczyły dialogi z filmów i zamieszczały je na znanym portalu internetowym". A więc - zdaniem Gazeta.pl - tłumacze tłumaczyli nielegalnie. A czy wspominałem już dziś, że nadal nie ma stenogramu z publicznego wysłuchania w sprawie nowelizacji prawa autorskiego? Hmmm.. Tak. Już wspominałem. Jak miło patrzeć, gdy rośnie oglądalność działu prawo autorskie niniejszego serwisu... Ehhh...

Jutro w Sejmie, przy okazji VIII już Konferencji Okrągłego Stołu, „Polska w drodze do Telekomunikacji i Społeczeństwa Informacyjnego", postaram się zwrócić uwagę zgromadzonych na przestępczy charakter starań o budowę społeczeństwa informacyjnego. Zobaczymy.

Art. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

1. Opracowanie cudzego utworu, w szczególności tłumaczenie, przeróbka, adaptacja, jest przedmiotem prawa autorskiego bez uszczerbku dla prawa do utworu pierwotnego.

2. Rozporządzanie i korzystanie z opracowania zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego (prawo zależne), chyba że autorskie prawa majątkowe do utworu pierwotnego wygasły. W przypadku baz danych spełniających cechy utworu zezwolenie twórcy jest konieczne także na sporządzenie opracowania.

3. Twórca utworu pierwotnego może cofnąć zezwolenie, jeżeli w ciągu pięciu lat od jego udzielenia opracowanie nie zostało rozpowszechnione. Wypłacone twórcy wynagrodzenie nie podlega zwrotowi.

4. Za opracowanie nie uważa się utworu, który powstał w wyniku inspiracji cudzym utworem.

5. Na egzemplarzach opracowania należy wymienić twórcę i tytuł utworu pierwotnego.

Niestety nie znam niemieckiego (przydałby się jakiś tłumacz, ale w tej sytuacji...), w każdym razie warto sięgnąć do niemieckich regulacji związanych z licencjami ustawowymi i - generalnie - dozwolonym użytkiem publicznym opracowań utworów. Oczywiście czysto poznawczo.

ŚP. Napisy.org

ŚP. Napisy.org. Jak widać klauzula (podaję za pirackim serwisem Archive.org) "Wszelkie prawa do napisów umieszczonych na stronach serwisu napisy.org przysługują ich autorom. Napisy umieszczane są na stronach serwisu napisy.org w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz służą do użytku prywatnego. W przypadku gdy właściciel praw do konkretnego napisu nie życzy sobie by jego tekst umieszczony był na stronach serwisu napisy.org - prosimy o kontakt na adres info@napisy.org, a napis zostanie usunięty" nie wystarczy. Wszystko też wskazuje na to, że podany na tej stronie adres poczty elektronicznej nie jest już aktualnym kontaktem do prowadzących serwis... Twórcy zaś innego serwisu - napisy.info - chyba pragną złożyć samokrytykę, bo na tej stronie widnieje komunikat (systemowy) "Złe odwołanie do bazy danych". To prawda. Każde odwołanie do ich bazy danych jest złe i dobrze, że już zaczęło to do nich docierać.

Społeczeństwo informacyjne pseudonim "oparte na wiedzy". Ono już wie...

Napisy24.pl schodzą do podziemia

Napisy24.pl schodzą podobno do podziemia. To też ciekawe. Ogłoszenie o rozpoczęciu działalności konspiracyjnej to nowatorski pomysł...

Onet.pl w tekście Policja zatrzymała tłumaczy filmowych dialogów pisze: "Według wstępnych ustaleń, zatrzymane osoby kontaktowały się przez internet". Wspomniany już serwis Gazeta.pl cytuje Zbigniewa Urbańskiego z Komendy Głównej Policji: "Sprawa jest rozwojowa, niewykluczone są kolejne zatrzymania"...

Aktualizacja (linkuję w górę osi czasu):

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Gdzie mi przyszło żyć...

(...)
Wykop dnia i kilka newsów po prostu mnie zamurował. Policja widać odnosi sukces za sukcesem - kiedyś może i śmieliśmy się z CHWDP, ale w świetle akcji w koszalińskim akademiku i zamknięciem stron z napisami (bo choć bezpośrednio dorwali się tylko do napisy.org, to inne podobne serwisy też nagle zaczęły mieć problemy z bazami danych, serwerami itp, a np. napisy24.pl, bardzo słusznie zresztą ogłaszają: Schodzimy do podziemia)... zaczynam się bać. I to sie dzieje u nas, gdzie nie mam jeszcze żadnego DMCA

Teraz wszyscy się dowiedzą

Na diggu opublikowano notatkę: "Nine people involved in a community portal napisy.org were arrested in Poland accused of illegal translating of foreign movies. The website (already shut down) was located on German servers. According to Polish copyright law any “processing” of others’ content including translating is prohibited without permission."

A nie mogę znaleźć tam tej notatki z zatrzymania warszawskich bombiarzy (por. Pudełka po butach w społeczeństwie informacyjnym). Zaraz, zaraz. A była tam w ogóle taka notatka? Zatrzymali już kogoś w tej sprawie?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Niezupełnie, tak jak tam w

Niezupełnie, tak jak tam w komentarzach zaznaczono, to komunikat policji początkowo brzmiał inaczej- w opisie sprostowano, ale w tytule notki się nie da- mechanizm Digg`a

To też jest dobre... [off topic?]

Mam dziś urodzinowy nastrój :) Dlatego przepraszam za to stałych czytelników serwisu. W każdym razie warto chyba też nawiązać do kabaretu. Onet.pl (za Trybuną Opolską) pisze w tekście Kabareciarzom zabroniono krytykować władzę, że niektórzy satyrycy zrezygnowali z występu na festiwalu w Opolu, gdy zakazano im śmiać się z władzy: "- Usłyszałem, że mam jak najmniej mówić o polityce - relacjonuje Krzysztof Daukszewicz. - A ja jestem przecież satyrykiem politycznym, którego w dodatku Opole w dużym stopniu stworzyło"...

Takie urodziny mieć, to historia! :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

tłumaczyli za pieniądze?

W jednej z relacji sprawy napisy.org pojawiło się pytanie (bez odpowiedzi), czy tłumacze tłumaczyli za pieniądze. Myślę, że jeśli tak nie jest (a intuicja mi podpowiada, że tłumaczyli za darmo), to mam nadzieję, że uzna się niską szkodliwość ich czynów. Choć rozumiem, że najprawdopodobniej i tak popełniali przestępstwo, to jednocześnie mam poczucie, że stanowili wzorowy przykład oddolnej produkcji treści, którymi potem się bezinteresownie dzielili.

Były reklamy na napisy.org

Piracki, wspomniany już wyżej, serwis archive.org pokazuje na screenach obszary reklamowe w serwisie. Myślę, że to wystarczający powód, by uznać, ze doszło do "celu osiągnięcia korzyści majątkowej", o którym mowa w art. 116 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych...

Ale i tak ważniejsze jest to, że policja podczas zatrzymania zabezpieczyła ileśtam "nielegalnego oprogramowania".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Były reklamy na napisy.org

Tłumaczący napisy a właściciele serwisu to zupełnie inne osoby (w uproszczeniu). O ile można uznać, że właściciele serwisu/platformy robili to dla zysku o tyle do tłumaczących będzie cięzko to przypiąć.

Szyfrowanie albo śmierć frajerom

Tak, to przykre, że znowu zadziałał mechanizm "dajcie mi człowieka a paragraf się znajdzie". Jeszcze kilka takich akcji, a ludzie pewnie nauczą się szyfrować. Polecam TrueCrypt albo FreeOTFE.
--
dexter

Na serwerze szyfrowanie jest

Na serwerze szyfrowanie jest mało praktyczne, zwłaszcza jeśli to jest hosting w Niemczech. Ja mam z powodów służbowych zaszyfrowany cały system (Utimaco) i dysk backupowy (TrueCrypt), ale serwer to co innego.

Co do samych serwisów z napisami to wydaje mi się drodzy Piotrowie że uciekacie w formalizm czepiając się błędów w oświadczeniu prasowym i nie zauważając równocześnie że głównymi użytkownikami tych serwisów byli jednak ci, co ciągnęli pirackie AVI z torrentów albo emuła. Bo po co mu napisy jak sobie kupił DVD z dubbingiem lub subtitlesami?

Wydaje mi się że mówienie o represjach i cenzurze jest nieco chybione skoro są dostępne rozwiązania techniczne oferujące 100% anonimowość (Tor, I2P, Freenet). Mimo to jakoś nikt nie pali się do ich masowego wykorzystywania nawet w obliczu zmanipulowanej jakoby przez burżujskie koncerny policji. No chyba, że chodzi o przewalanie gigabajtów filmów, muzyki i mp3-jek, do czego te sieci się faktycznie słabo nadają...

Chciałbym na marginesie i zupełnie pragmatycznie zauważyć, że prawdopodobnie napisy.org i reszta nie miałyby obecnie problemów gdyby skupiły się na publikacji napisów np. do "Cannibal ferox" z 1986 roku, a nie prześciganiu się w tłumaczeniu czegośtam z kwietnia 2007. Zwłaszcza przed oficjalną premierą...

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Napisy na legalu.

Kravietz, zanim zaczniesz się pryncypialnie nadymać^Wzacietrzewiać co do używania napisów na nielegalu, podam ci dwa przykłady legalnego wykorzystania napisów pochodzące z mojego najbliższego otoczenia:

  • osoby z uszkodzeniem słuchu (szczegóły na <http://ci.hell.pl/>) są praktycznie odcięte od naszej kultury audiowizualnej jeśli nie ma napisów. Zwyczaj dołączania napisów w języku oryginalnym w Polsce nie jest znany, na Zachodzie zdarzają nawet specjalne napisy w wersji „hearing impaired” (zawierające nie tylko listę dialogową ale i opis dźwiękowych didaskaliów). Ogólniej, wyobraź sobie Polaków nie kojarzących tekstów z &bdquoMisia”, albo „Shreka” (nie było w kinach „Shreka” z napisami).
  • Udostępnianie swojego kontekstu kulturowego (konkretnie chodziło o pokazanie w/w „Misia” i „Kontroll” narzeczonemu koleżanki – Anglikowi). Filmy z legalnych płyt.

Jeszcze dodam, że znane mi osoby wysycające rozmaite łącza za pomocą p2p angielski znają na tyle, że napisy w procederze konsumpcji ściągniętych mediów nie są używane.

Ja mam z powodów

Ja mam z powodów służbowych zaszyfrowany cały system (Utimaco) i dysk backupowy (TrueCrypt)

Dokładnie, oprogramowania tego typu nie brakuje - by chociaż wspomnieć o darmowym Free CompuSec. Osobiście jednak naprawdę pragnąłbym aby za kilka lat nie okazało się, że szyfrowanie mocnym algorytmem stanowi jedyne realne zabezpieczenie prywatności "szarego usera", a w dobrym tonie leży utrzymywanie porządku w pokoju komputerowym każdego internauty na wypadek zwykłej porannej wizyty policjantów (jak to ironicznie aczkolwiek obrazowo opisał Piotr). A do tego wydaje się to aktualnie powoli zmierzać..

Co do samych serwisów z napisami to wydaje mi się drodzy Piotrowie że uciekacie w formalizm czepiając się błędów w oświadczeniu prasowym i nie zauważając równocześnie że głównymi użytkownikami tych serwisów byli jednak ci, co ciągnęli pirackie AVI z torrentów albo emuła. Bo po co mu napisy jak sobie kupił DVD z dubbingiem lub subtitlesami?

Kiedyś faktycznie tak było. Pamiętaj jednak że obecnie (szczególnie od czasu wejścia Polski do UE) coraz więcej osób kupuje legalne filmy za granicą np. podczas wyjazdów lub wysyłkowo. Nie jest to obecnie nic niezwykłego. A jak pewnie wiesz filmy od nie-polskich dystrybutorów niekoniecznie muszą mieć polskojęzyczny dubbing lub "suby". Ok - już słyszę głosy w stylu "trzeba się było języków uczyć itp.". Ale co z filmami występującymi jedynie w mocno egzotycznych wersjach językowych typu japońska czy swahili, do których nigdy nie było nawet oficjalnych tłumaczeń na np. angielski? I co z niepełnosprawnymi z uszkodzonym organem słuchu - oni także powinni mieć moim zdaniem prawo obejrzeć (z polskimi napisami) swoją legalnie nabytą za granicą kopię filmu! Przecież to typowe "wylewanie dziecka z kąpielą" - bezsensowne dalsze ograniczanie (i tak już szczątkowych w tej materii) praw konsumenta.

Wydaje mi się że mówienie o represjach i cenzurze jest nieco chybione skoro są dostępne rozwiązania techniczne oferujące 100% anonimowość (Tor, I2P, Freenet). Mimo to jakoś nikt nie pali się do ich masowego wykorzystywania nawet w obliczu zmanipulowanej jakoby przez burżujskie koncerny policji.

Nie wydaje mi się aby stopień świadomości informatycznej społeczeństwa (a m.in. z niego właśnie wynika liczba osób stosujących cytowane przez Ciebie rozwiązania) miał bezpośrednie przełożenie na zakres prawnego ograniczania swobody w sieci lub vice versa. Bo wtedy np. pewnie każdy Chińczyk korzystał by już z Freenetu - choć niewątpliwie jakaś zależność musi istnieć. Co do "zmanipulowanej jakoby" Policji to niestety w każdej plotce tkwi ziarno prawdy - aby chociaż wspomnieć kto (i za czyje pieniądze) organizuje szkolenia przedstawicielom organów ścigania, kto rozdaje "złote blachy" itd. itp..

No chyba, że chodzi o przewalanie gigabajtów filmów, muzyki i mp3-jek, do czego te sieci się faktycznie słabo nadają...

Masz rację - do anonimizacji protokołów innych niż popularne http/https używa się obecnie raczej płatnych "anonymous proxies" typu Relakks i inne.

Chciałbym na marginesie i zupełnie pragmatycznie zauważyć, że prawdopodobnie napisy.org i reszta nie miałyby obecnie problemów gdyby skupiły się na publikacji napisów np. do "Cannibal ferox" z 1986 roku, a nie prześciganiu się w tłumaczeniu czegośtam z kwietnia 2007. Zwłaszcza przed oficjalną premierą...

Myślę że jednak przyczyna tkwi gdzie indziej. Cytując bardzo trafną IMHO wypowiedź użytkownika ZZzzz....zzzZZZzz.. z wątku dot. tej samej sprawy w portalu dobreprogramy.com:

Wszyscy wiemy że coraz więcej z nas pracuje po za granicami kraju, a przez to coraz więcej zakupujemy i zamawiamy filmów, płyt z muzyką, gier i programów za granicą bo taniej, szybciej i jakościowo lepiej.
Dzięki stronom z napisami i spolszczeniami zakup w Anglii czy w innym kraju nie stanowi rządnego problemu, bo napisy pobrane z wyżej wymienionych stron wrzucić do filmu to bułka z masłem, a pod względem translacji bardzo często mają wyższy poziom niż oficjalne. Na tym procederze tracą pośrednicy i to bardzo znaczące sumy, które z czasem będą coraz bardziej większe, bo Polacy znają już rynkowe ceny w Europie i będą coraz więcej kupować gdzie taniej, szybciej lepiej.
Więc nasi magiczni pośrednicy zamiast zmniejszać koszty, wprowadzać coraz bardziej atrakcyjne oferty promocje, polepszać jakość i co najważniejsze zacząć konkurować z zagraniczną konkurencją, to oni postanowili użyć policji jako narzędzia aby zachować monopol na rodzimym rynku pod szczytnym hasłem walki z piractwem.

I właśnie w w/w upatrywałbym istoty problemu tj. chorobliwej aktywności organizacji typu FOTA na tym polu.

Pozdrawiam

Po co napisy?

Ja tam musiałem użyć napisów wyszperanych w necie do takiego ''Matrixa'', bo oryginalne były takie, że płakać się chciało ;)

(dla niewtajemniczonych: pojawiały się takie nazwy jak: Macierz, Trójca, Obojnia)

Pozdro

> Bo po co mu napisy jak

> Bo po co mu napisy jak sobie kupił DVD z dubbingiem lub subtitlesami?

Widziałeś niektóre "oficjalne" tłumaczenia anime? Nie da się tego oglądać. Ja sobie poradzę z angielską wersją, ale oglądam często z osobą która angielskiego nie zna.

"Bo po co mu napisy jak

"Bo po co mu napisy jak sobie kupił DVD z dubbingiem lub subtitlesami?"

Bo:
- jest niesłyszący i do każdego filmu potrzebuje napisów, a póki co na szczęście prawo nie ogranicza go w zakupie filmów tylko do takich, w których plnapisy są
- kupił pozycję za granicą i nie ma plnapisów
- dostał w prezencie od rodziny zza wód
- przyjechał do niego znajomy/rodzina zza wód i chce
mu jakiś film zaprezentować

Nawet jeżeli chce napisów do ściągniętego z sieci filmu - to co? Póki co ściąganie filmów z sieci nie jest w BRoP(*) nielegalne.

Do meritum - w całej sprawie nie chodzi o to po co komuś napisy ( w domyśle - "przecież tylko po to, żeby kogoś okraść" ). Sprawa dotyczy wolności opracowania i "nie-wolności" jego rozpowszechniania.

A w ogóle - problemy będziemy mieć znacznie większe;
nawet jak "kupimy DVD z dubbingiem lub subtitlesami":
http://www.geekzone.co.nz/juha/2105

(*) Banana Republic of Poland

P.S.
kravietz, vagla... #wawa sprzed ~10 lat jak żywy :)

Ciekawe że w zwiazku z

Ciekawe że w zwiazku z zamknięciem napisy.org nie słyszałem jakichś specjalnych protestów z Polskiego Związku Głuchych. Chyba powinni, skoro to głównie oni są poszkodowani przez zamknięcie tego serwisu?

Sytuacja jest dokładnie taka sama jak po zamknięciu tego huba Direct Connect w akademikach, kiedy mi tłumaczono że oni tam się głównie laborkami wymieniali a tutaj nagle ich policja napadła.

Co do "wolności opracowania" - opracuj własny film z własnymi napisami i go sobie rozpowszechniaj, nikt Ci słowa nie powie. Dlaczego wszyscy chcą akurat "opracowywać" napisy do cudzych filmów? Jakiś niedostatek kreatywności? Przykład Bagińskiego pokazuje, że da się tylko trzeba chcieć.

Teraz już tego nie sprawdzimy ale zajrzałem na Internet Archive i w wersji strony z 2006 roku w "Nowych napisach" na oko połowę stanowiły napisy do kinowych hiciorów z... 2006 roku.

Co do IRC to ja chyba na #wawa a tym bardziej na #wiaraa bo nie byłem wystarczająco 31337 :) Jak już to na #krakow i jakichś tematycznych no i sporo w Fidonecie się udzielałem w tych czasach.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

bla bla bla...

1) Wpadłeś kiedyś człowieku na taką genialną myśl, że komuś cudze opracowanie może się nie podobać i tworzy własne, lepsze?
Wiesz, że ktoś kiedyś przetłumaczył Kubusia Puchatka jako
"Fredzie Bzy, Bzy"? I co? Nikt nie miał prawa zrobić tego lepiej?

Ciekawe czy powiedziałbyś śp. młodemu Beksińskiemu, który tłumaczył Monty Pythona, że cierpi na "niedostatek kreatywności", skoro przekłada, zamiast samemu pisać scenariusze.

2) Posiadam w domu pokaźną kolekcję _legalnych_ filmów DVD i mimo wszystko też ściagam do nich napisy. Choćby dlatego, że moja lepsza połowa nie ma najlepszego wzroku i specjalnie dla niej muszę zwiększać czcionkę. Nie muszę chyba tłumaczyć, że napisy dostarczone przez dystrybutora są trzymane na płycie w formie obrazów i nijak sobie ich prosto nie powiększe, podczas wyświetlania filmu.

3) Napisy pobrane z sieci są również wybawieniem dla osób, którym lektor zabija klimat filmu. Uwierz mi, że wiele filmów w Polsce wydaję się w wersji w których jedyne tłumaczenie jest w formie lektora. Publiczna telewizja to w ogóle nie wie co to są podpisy pod filmem.

4) Śmiejesz się z tego, że w 2006 roku połowa napisów była do samych hiciorów? Pośmiej się lepiej z dystrybutorów, którzy potrafia wprowadzić na ekrany polskich kin coś, co w stanach wyszło 2 lata wcześniej na DVD.

P.S. Ty na pewno też na swoim dysku masz wszystko free i legal skoro go tak namiętnie szyfrujesz. Zawsze przecież zasłonisz się prawem do prywatności ;)

Wpadłeś kiedyś człowieku

Wpadłeś kiedyś człowieku na taką genialną myśl, że komuś cudze opracowanie może się nie podobać i tworzy własne, lepsze?
Wiesz, że ktoś kiedyś przetłumaczył Kubusia Puchatka jako
"Fredzie Bzy, Bzy"? I co? Nikt nie miał prawa zrobić tego lepiej?

Miał prawo pod warunkiem że nie naruszał praw autorskich twórcy oryginalnego utworu. W przeciwnym razie nie ma takiego prawa. W 1995 roku przetłumaczyłem na polski dokumentację do PGP i pierwszą rzeczą, którą przy tym zrobiłem było uzyskanie zgody Phila Zimmermana. Gdyby się nie zgodził to zapewne napisałbym manual do PGP po swojemu, ale na pewno nie wmawiałbym nikomu że moim świętym prawem jest przetłumaczenie jego wersji.

Pośmiej się lepiej z dystrybutorów, którzy potrafia wprowadzić na ekrany polskich kin coś, co w stanach wyszło 2 lata wcześniej na DVD.

Wprowadzenie filmu na polski rynek nie jest psim obowiązkiem dystrybutora, podobnie jak nie jest Twoim świętym prawem obejrzenie go na tydzień przed premierą ze screenera. Jest to normalna transakcja handlowa, w której ktoś zainwestował kilkadziesiąt mln usd żebyś Ty mógł porżeć przed ekranem przez 1,5h i z pewnością nie zrobił tego wyłącznie dla Twojej frajdy.

P.S. tak mam wszystko legal i mój notebook przechodzi cykliczne audyty legalności softu. A ponieważ firma nie korzysta z WinRARa itd więc licencję na niego kupiłem sobie prywatnie. Dysk szyfruję z uwagi na dane wrażliwe przetwarzane w ramach pracy a nie na wypełniające go piraty.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Legalność...

Ja audytów legalności nie przeprowadzam (bo i nie mam po co), ale z legalnością oprogramowania jakoś nie mam problemów.
Używam legalnego XP, tak jak i darmowego Linuksa. Zamiast WinRARa, wole darmowego 7-zipa, podobnie jak i openoffice, zamiast msoffice. Filmy kupuję głównie na wyprzedażach i promocjach, bo uważam, że ŻADEN film nie jest warty >60zł.

Bardzo usiłujesz wcisnąć mi kit, że oglądam screenery, ale niestety muszę Cię rozczarować, bo tak nie jest.

Co do dystrybutorów dalej uważam, że są sami sobie winni, skoro puszczają film w kinach dwa lata później. Zainwestowali "grube miliony", a potem się dziwią, że nikt tego nie chce oglądać. Cóż... ja też mógłbym zainwestować grube miliony w "magnetowidy z epoki króla ćwieczka", a potem twierdzić, że nikt mi nie chce tego kupować, ale to nie jest moja wina, tylko wszystkich innych.
Prawda jest taka, że chcieli przyoszczędzić i zainwestować mniejsze pieniądze, ale jakoś nigdy z powodu takiej "mniejszej" inwestycji nie opuścili cen biletów w kinie.
Choć to zwykła pazerność, mają do niej prawo? Mają...
Tak samo ja mam prawo bojkotować takie zagrywki i ignorować kinowe "nowości" sprzed dwóch lat. Wolę, za te same pieniądze kupić bilet do kina na film, który na świecie miał premierę tydzień wcześniej.

Przeczysz sam sobie bo gdyby

Przeczysz sam sobie bo gdyby dystrybutorzy stosowali strategię psa ogrodnika to nie mógłbyś kupować filmów na wyprzedażach i promocjach. Oczywiście, konsument ma prawo kontestować jego zdaniem niesłuszne strategie biznesowe producentów niemniej jednak producent ma prawo bronić swoich praw jeśli uważa że są one naruszane. A o tym, który z nich ma rację zdecyduje rynek. Jak na razie ilość hitów produkowanych w USA za prywatne pieniądze sugeruje że to ich model biznesowy jest lepszy.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

...nie mógłbyś kupować filmów na wyprzedażach i promocjach

...oraz darmowo ściągać z chińskiego netu filmów, NBA i innych dystrubucji zwykle dostępnych w Europie za odpłatnością. No tak ale inne prawa dla Chińczyków, inne dla nas.

Na marginesie warto by w ramach takich niezależnych wypowiedzi opisywać rzeczywistość taką jaka jest, a nie tak jak nam sugerują media. Wiadomo, że policja nie tylko w Polsce jest niewydolna, a prawo fasadowe. Akcje nagłaśniane w TV z międzynarodowym współdziałaniem mają poprawić image policji i skrywać jej błędy lokalne. Następną rzeczą wiadomą jest to, że dystrybucja filmów służy nie tylko robieniu kasy ale odgrywa niebagatelną rolę w kreowaniu
naszego odbioru rzeczywistości, wpływaniu na nasze postawy itp dlatego śmiem twierdzić, że niektóre filmy trafiają do drugiego obiegu za przyzwoleniem ich twórców i w drugą stronę są filmy, czy książki w "wolnej Polsce" niezwykle trudno dostępne np. spróbuj nabyć "Białą Boginę" R.Graves`a. Sam tłumaczę inną książkę (w Polsce nigdy nie wydaną), którą zamierzm udostępnić w necie za free we fragmentach - jako cytaty z pracy naukowej, a jeżeli coś potraktujemy jako pracę naukową to:

1)Pracownika nauki obowiązują przede wszystkim normy prawdomówności i bezinteresowności.
2)Jeśli przepisy prawne lub służbowe naruszałyby etos ludzi nauki, to pracownik nauki powinien dążyć do zmiany takich przepisów i uzgodnienia ich z kanonami dobrych obyczajów w nauce,
Pracownik nauki uznaje naukę za ważny składnik kultury i broni jej przed nieuzasadnionymi zarzutami.
3)Pracownik nauki powinien bronić prawa do badania każdego zagadnienia naukowego niezależnie od jego doraźnej użyteczności w przeświadczeniu, że:
w skali historycznej rozwój nauki prowadzi do ogólnego postępu cywilizacyjnego i poprawy ludzkiego bytu;
nauka zaspokaja naturalne potrzeby poznawcze człowieka;
upowszechnienie wiedzy o świecie ulepsza ludzkie obyczaje.

Cytaty pochodzą z Kodeksu etyki PAN (DOC);
Pozdrawiam Lesław

Ciekawe że w zwiazku z

Ciekawe że w zwiazku z zamknięciem napisy.org nie słyszałem jakichś specjalnych protestów z Polskiego Związku Głuchych. Chyba powinni, skoro to głównie oni są poszkodowani przez zamknięcie tego serwisu?"

Baardzo śmieszne. Owszem, napisy to _jest_ jedyny sposób, żeby osoby niesłyszące -- nawet znające biegle języki obce -- mogły oglądać filmy.

Ja to doskonale rozumiem i

Ja to doskonale rozumiem i łączę się w bólu, ale mam nieodparte wrażenie że z osób głuchych - stanowiących jakiś odsetek a nie większość użytkowników serwisu - zrobiono nagle najbardziej poszkodowaną grupę. Stąd dziwi mnie brak jakiejkolwiek reakcji tej grupy na tak rzekome naruszenie jej praw i składania do podejrzeń że jest to zwykła próba racjonalizacji działań osób doskonale słyszących.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Ale czego się spodziewasz?

Ale czego się spodziewasz? Brak reakcji Polskiego Związku Głuchych mnie akurat nie dziwi, bo dla nich komunikacja w języku polskim w ogóle nie jest priorytetowa (propagują język migowy). Inne organizacje zrzeszające osoby niesłyszące i niedosłyszące -- cóż, można powiedzieć, że jeszcze nie okrzepły na tyle, żeby mieszać się do życia publicznego.

Do czego zmierzam. Argument, że "PZG nie zareagował, więc widać dla niesłyszących nie ma problemu" nie ma sensu, bo PZG nie reprezentuje tego środowiska. Nikt go nie reprezentuje tak naprawdę. Reaguję ja tutaj, na przykład. Reagują zapewne inni na innych forach. Tylko że ja wiem, że problem jest realny nie tylko dla mnie.

Zresztą, czy jakiekolwiek oświadczenie wydane przez tego rodzaju organizację by tu coś zmieniło? Liczne protesty pacjentów oczekujących na transplantacje też nic nie zmieniły w procedurze wykańczania polskiej transplantologii. W tym sensie zgadzam się, że nie chodzi wcale o niesłyszących, tylko o to, by dołożyć następnej grupie: internautom, z których istotnie większość słyszy.

sciagnalem dziesiatki

sciagnalem dziesiatki napisow z napisy.org i nigdy nie sciagnalem napisow do screenera ani cam ani innej wersji blockbustera ktory chcialem obejrzec na ekranie w kinie. blockbusterow nie ogladam, tak jak nie ogladam filmow w multipleksach - one sa odpowiedzialne za powolna smierc kina, ktora sie rozgrywa na naszych oczach.

nie jestem gluchoniemy, sciagalem napisy do filmow, ktorych nikt w polsce nie dystrybuuje i nie bedzie dystrybuowal a nie mam zamiaru placic >100pln za oryginalne DVD.

jako zwolennik "legalnosci" (czytaj: poddawania sie dyktatowi korporacji monopolizujacych rynek wymiany dobr kulturalnych) zapewne swoje doswiadczenia kinowe czerpiesz z ekranow w swoim miescie (jesli mieszkasz w miescie, gdzie w ogole jest kino, bo jesli nie, to zostaje ci telewizja polska, ew. cyfra+ z mocno spoznionymi premierami). nie zazdroszcze ci ubostwa umyslowego, ktore funduja ci dystrybutorzy dbajacy o to, bys obejrzal tylko takie filmy, ktore oplaca sie wprowadzic na polski rynek.

dalej promuj ten sposob myslenia, bedziemy ogladac tylko seriale w telewizji a o kinie bedziesz mogl zapomniec. i nie pisz prosze, ze sciaganie filmow z netu zabija kinematograife, tak jak sciaganie muzyki niby zabija muzyke. owszem, zabija przemysl muzyczny i monopol korporacji. a artysci jak nagrywali i robili filmy, tak je robia i beda robic. amen.

artysci jak nagrywali i

artysci jak nagrywali i robili filmy, tak je robia i beda robic

Za co? Za "dziękuję, świetny film"? Życzę wszystkiego najlepszego.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

skoro mamy być tacy całkowicie zgodni z prawem

to ściąganie z internetu filmów i muzyki jest legalne.
Ten niewielki procent ściąganych przedpremierowych filmów nie przesądza o nielegalności pozostałych 95%.

kravietz muszę Cię

kravietz muszę Cię rozczarować, ale kupiłem kilka legalnych płyt DVD na których napisy tłumaczące na Polski były tak koszmarne, że z przyjemnością do legalnych DVD włączyłem napisy pobrane z wiadomej strony. Czasem tłumaczenie fanów bije na głowę tłumaczenia "fachowców".

Pirackie AVI? :|

kravietz napisał:

uciekacie w formalizm czepiając się błędów w oświadczeniu prasowym i nie zauważając równocześnie że głównymi użytkownikami tych serwisów byli jednak ci, co ciągnęli pirackie AVI z torrentów albo emuła.

Jakie to są "pirackie AVI"? Od kiedy zrobienie kopii na użytek własny jest czymś nielegalnym? Nawet jeśli jest (w co wątpię), to co to ma niby mieć wspólnego z napisami? Co za różnica, do czego napisy są używane?

nielegalne tłumaczenie - a co to takiego

Ja rozumiem, że można ewentualnie nielegalnie rozpowszechniać, ale na Onecie stoi jak byk "Policjanci zatrzymali dziewięć osób, które nielegalnie tłumaczyły dialogi z filmów i zamieszczały je na znanym serwisie internetowym" i dalej "Większość z nich to ludzie, którzy tłumaczyli dialogi, wśród zatrzymanych jest też administrator strony". http://wiadomosci.onet.pl/1537181,11,item.html

Pytanie do PT prawników: czy w Polsce można w ogóle cokolwiek nielegalnie tłumaczyć? Art 73 Konstytucji gwarantuje wolność korzystania z dóbr kultury - czy nie mogę sobie w wolnej chwili przetłumaczyć, dajmy na to ksiązki "prawo w sieci" na język Shambala?)

i pytanie drugie: Art 116 ust 2 mówi o uczynieniu sobie stałego źródła dochodu z popełniania przestępstwa (czyli rozpowszechniania). Czy odniesienie tego do zamieszczania reklam na stronie to nie byłaby wykładnia rozszerzająca? wątpię, żeby udało się znaleźć umowę, w której reklamodawca jawnie zobowiązuje się do płacenia za nielegalną działalność.

Kolejne pytanie: Czy ściezka dialogowa do filmu jest samoistnym dziełem czy może częścią dzieła rozłącznego (jeśli tak, to co zabrania rozpowszechniania części dzieła - przeciez cytaty są dozwolone pod warunkiem podania źródła)...

Im dłużej czytam rózne rzeczcy o prawie, tym mniej rozumiem

prawo jest celowo komplikowane

I o to chodzi, żebyśmy nie rozumieli. Żeby "kapłani" prawa i ci bogacze, którzy zlecają tworzenie takiego prawa, mieli się dobrze naszym kosztem.

napisy.org [']

Konstytucja gwarantuje dostęp do źródeł kultury, ale zapomina wspomnieć, że tylko dla tych z pełnym portfelem.

Nielegalnie tłumaczyć się nie da - można tylko nielegalnie rozpowszechniać.

I ja mam pytanie do prawników - czy stworzenie platformy (serwisu) do wymiany danych jest nielegalne? Bo w takim razie na jakiej podstawie aresztowano administratora? Bo to fajna rzecz by była - tak można by zamknąć stadion bo tam sprzedają płyty, a może nawet i ratusz warszawski bo na warszawskich ulicach sprzedawane są nielegalnie płyty? A może da się oskarżyć i providerów internetowych bo i oni umożliwiają łamanie praw autorskich?!

...czy tłumacze tłumaczyli za pieniądze...

...oczywiście, że nie. Tłumaczenie napisów spełnia wszystkie kryteria dzieła naukowego w zakresie kulturoznawstwa i językoznawstwa i jako takie, jeżeli nie jest związane z otrzymywaniem nielegalnych korzyści majątkowych, jest całkowicie zgodne z prawem. Dobrym przykładem może być tłumaczenie napisów do banalnego z jednej strony filmu "The Stelth". Film tłumaczony przez jednostkę wojskową sił powietrznych naszego kraju - dla dobra kulturowego wykonali wojskowi niebagatelną pracę przybliżenia terminologii wojskowej przeciętnemu odbiorcy - na tym przykładzie widać, że przetłumaczenie napisów to nie jest tylko wrzucenie oryginalnych napisów do translatora (chociaż takie się zdarzają - na szczęście w obronie poziomu prac naukowych są one eliminowane przez administratora strony). Nawet naniesienie poprawek do napisów to nieraz kilkudniowa praca, sięganie do różnych źródeł historycznych, lingwistycznych czy badanie słownictwa środowiskowego - wiem bo sam nanosiłem poprawki. Oczekuję też od środowiska policyjnego wkładu w ten rozwój lingwistyczny i przetłumaczenia jakiś napisów z filmu o wew. pracy policji. Jeżeli mówimy o karaniu
to można karać nielegalną dystrybucję filmu, a nie kolosalną pracę koleżanek i kolegów Tłumaczy - to tak jak karanie naukowca za pracę nad jądrem atomu - czy ponosi on winę, że ktoś zrobił na tej podstawi bombę? Można odwrócić zagadnienie i domagać się ukarania zamykających stronę napisy org. za ograniczanie dostępu do dobra kulturowego. Pozdrawiam czytających tę stronę tłumacz - Lesław.

zabroniło się?

Zabroniono, czyli kto zabronił? Tak z ciekawości, serwisy podają notkę w formie bezosobowej.

A propos zakazów fotografowania

Pisze Pan o zakazie fotografowania wprowadzonym w Pomarańczarni. Tymczasem zastanawia mnie, czy taki zakaz -- wprowadzony w miejscu publicznym -- ma jakąkolwiek moc prawną. Bo czy nie jest tak, że (zgodnie z Konstytucją) swobody można ograniczyć jedynie za pomocą ustawy? Tymczasem, o ile mi wiadomo, nie ma żadnej ustawy, która pozwalałaby swobodnie wprowadzać zakazy fotografowania (w miejscu publicznym). Jest jedynie rozporządzenie, które po nazwie wylicza rodzaje obiektów, które wolno taką ochroną objąć (nazywając je, bodajże, obiektami o znaczeniu strategicznym).

Oczywiście istnieje odrębna kwestia rozpowszechniania fotografii i tutaj rzeczywiście swoboda właścicieli i zarządców miejsc publicznych w kształtowaniu zakresu wolności fotografów może być większa. Tym niemniej nie może być tak, że zakaz rozpowszechniania wizerunku jest tożsamy z zakazem fotografowania (a, niestety, z tego co wiem, wiele instytucji tak uważa, jak chociażby przedstawiciele supermarketów, którzy namawiają ochroniarzy do (nielegalnych moim zdaniem) przepychanek z klientami robiącymi sobie zdjęcia, choćby te były przeznaczone tylko do użytku prywatnego, a nie do publikacji).

Proszę wybaczyć, że nie podaję odnośników do konkretnych aktów prawnych, ale nie jestem prawnikiem i nie orientuję się w prawie na tyle, aby je z łatwością wyszukać. Czy mógłbym tym niemniej prosić Pana o próbę ustosunkowania się do tej kwestii? Z góry dziękuję.

Ach, zapomniałem dołączyć najserdeczniejsze życzenia urodzinowe. Życzę, aby Pańskie samozaparcie i zapał nie gasł w pełnieniu tak społecznie ważnej roli, jaką jest prowadzenie tego serwisu. Dziękuję Panu za pracę i serce, które Pan wkłada w to przedsięwzięcie.

Zrobiłbym zdjęcie, gdybym chciał się przepychać...

Zrobiłbym zdjęcie w Pomarańczarni, gdybym miał usposobienie bardziej "krzykliwe" i "zadymiarskie" i chciałoby mi się przepychać z pracownikami tego obiektu. Ale co ci pracownicy zawinili, że mają takie wytyczne? Generalnie są w polskim stanie prawnym pewne zakazy robienia zdjęć, ale ostały się jedynie te, które (jak sądzę słusznie) chronią niektóre gatunki zwierząt przed niepotrzebnym stresem (niepokojeniem). Dlatego nie można niektórym gatunkom robić zdjęć (Ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody). Co do praw autorskich - to nie trzeba mieć pozwolenia na utowry wystawione na placach ulicach itp. - to wynika z prawa autorskiego. Zatem jeśli utwór nie jest wystawiony w publicznie dostępnym miejscu (rzeźba w holu budynku) - to wówczas jest ograniczenie wynikające z monopolu prawnoautorskiego. Ale są takie dzieła, które nie są pod ochroną prawa autorskiego, np. ze względu na upływ czasu...

Uznałbym za uzasadniony zakaz robienia zdjęć ze względu na np. ewentualne zniszczenia dokonujące się pod wpływem lamy błyskowej - ale w tym konkretnie przypadku uzasadnienie jakie mi przedstawiono odnosiło się do "nielegalnego albumu". Nie jest naruszeniem prawa autorskiego zrobienie zdjęcia utworom, które nie są chronione przez prawo autorskie. Rozumiem, że muzea i inne obiekty tego typu chcą mieć monopol na publikacje zdjęć, by móc z tego czerpać dochody (wykorzystywane następnie na utrzymanie personelu, renowacje, konieczne inwestycje). Rozumiem to, ale z takim monopolem nie zgadzam.

Mógłbym napisać jeszcze kilka zdań o fotoplanie Warszawy z 1935 roku, który jest w gestii Archiwum Państwowego miasta st. Warszawy (i to nawet w formie zdigitalizowanej o dużej rozdzielczości), a którego kopii cyfrowej pracownicy archiwum nie chcą udostępnić w celu publikacji na stronach internetowych (chociaż niektórym się udało je uzyskać, ale mogli je opublikować tylko w zmniejszonej postaci i nikomu nie mogą dać tych cyfrowych skarbów). Ale to odrębny wątek, niezwiązany w sumie z napisami i zatrzymaniem tłumaczy...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Ścigane z czyjego polecenia?

Wybaczcie mi moją ignorancję w sprawach prawnych, ale nurtuje mnie jedna kwestia. Nie bardzo widzę, kto mógłby wystąpić jako zgłaszający naruszenie swoich praw, bo naruszenie praw autorskich nie jest ścigane z urzędu, tylko na wniosek pokrzywdzonego, prawda?

Nie mógł być to żaden z polskich wydawców, bo napisy z pewnością dostępne były jeszcze przed podpisaniem stosownych umów wydawniczych - stąd wyłączność tłumaczenia wstecz działać raczej nie może.

Oni co najwyżej mogliby sądzić się o nieuczciwą konkurencję, ale przecież autorzy napisów nie dołączali do nich filmów, więc nie ta branża.

Nie widzę też, jak można podciągnąć przekład napisów angielskich na polskie pod naruszenie prawa do ścieżki dźwiękowej. Jeśli wzorcowe napisy były legalne, to o nielegalne udostępnianie tłumaczenia mógłby skarżyć tylko ich (zapewne mieszkający w USA) autor.

Oskarżanie kogokolwiek o to, że polskie napisy zmniejszają dochód wydawców ma taki sam sens, jak oskarżanie o to samo producentów komputerów, czystych nośników CD/DVD i dostawców internetu. W końcu każdy z nich pośredniczy w procesie nielegalnego uzyskiwania dostępu do materiałów chronionych prawem autorskim.

Właściwa organizacja zbiorowego zarządzania

Art. Art. 1221 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

W sprawach o przestępstwa określone w art. 115–119 pokrzywdzonym jest również właściwa organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi.

BTW - przepraszam wszystkich, że nie puszczałem komentarzy - sporo się dziś działo "na mieście" w związku z dniem społeczeństwa informacyjnego... Już odrabiam zaległości (ustawła się spora kolejka moderacyjna). Od poprzedniej mojej bytności online tę notatkę, w której jest ten komentarz odwiedziło ponad 4400 razy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

odnosnie art.122(1) - czy

odnosnie art.122(1) - czy fakt, ze pokrzywdzonym moze byc organizacja zbiorowego zarzadzania prawami autorskimi oznacza, ze moze sie ona rowniez domagac jakiegos odszkodowania czy wynagrodzenia tak samo, jak rzeczywisty tworca (czy posiadacz praw majatkowych)?!? czy chodzi tu tylko o kruczek majacy na celu umozliwienie roznym SPAVom skladanie wnioskow o sciganie na mocy art. 122?
Jesli jednak sa oni uprawnieni do odszkodowania to bylby to absurd do potegi, gdyz wg art. 107:
"Jeżeli na danym polu eksploatacji działa więcej niż jedna organizacja zbiorowego zarządzania, organizacją właściwą w rozumieniu ustawy jest organizacja, do której należy twórca lub artysta wykonawca, a gdy twórca lub artysta wykonawca nie należy do żadnej organizacji albo nie ujawnił swojego autorstwa - organizacja wskazana przez Komisję Prawa Autorskiego, o której mowa w art. 108 ust. 1."
Czyli - tworca moze nigdzie nie nalezec, a tymczasem w jego imieniu ZPAV lub cos innego skladalby wniosek o sciganie (nawet wbrew woli tworcy!) i odszkodowanie!

Ja

niedowiarek myślałem, że sprawa zamknięta. A właściwe organa nie zasypiały gruszek w popiele [ purystom tłumaczę, że poprawnie napisałem :)].

Ja dalej nie mogę wyjść z podziwu dla tej konsekwencji: nielegalny serwer, nielegalne...

A ktoś mądry może mi wytłumaczyć, co to jest: "z pirackimi kopiami filmów". Czym się różnią legalne kopie od pirackich. Czy tu znaczącą rolę odgrywa intuicja, oznakowanie płyt, czy jakieś inne względy.

Wojciech

Jeżeli już mowa o

Jeżeli już mowa o komentarzach, to ciekawy jest także ten na stronach katowickiej policji, gdzie najpierw mowa jest o tym, że "Za rozpowszechnianie cudzego utworu w wersji oryginalnej podejrzanym grozi kara nawet do 2 lat pozbawienia wolności.", co samo w sobie jest ciekawe, abstrahując nawet od tego, że akurat z napisami nie ma to nic wspólnego (chyba, że sugerowali, że oprócz zarzutu za tłumaczenia, postawią też zarzut za nielegalne rozpowszechnianie filmów chronionych prawem autorskim). Dalej jest o tym, że przepisy regulują "jasno", że tłumaczący musi mieć zgodę twórcy filmu. Rozumiem, że to odwołanie do art. 71 ustawy o pr. autorskim i pr. pokrewnych. I tu też chyba odpowiedź dla Pana Macieja Szmit. Sam się zastanawiałem, czy "dialog" stanowi samodzielny utwór czy też jest tylko częścią utworu, ale właśnie z treści art. 71 wynikałoby, że jeżeli tylko producent może dokonywać tłumaczenia "bez pytania", to wszyscy inni odpowiednią zgodę muszą uzyskać. Z całą pewnością jednak akurat tej kwestii przepisy nie regulują "jasno", jak chciałaby tego policja. Można by się bowiem pobawić (choć to już chyba odrobinę za daleko) w pytania, czy konieczność uzyskania owej zgody o której mowa w art. 71, wynika z praw autorskich przysługujących twórcom? Czy też może jest to jakaś "niezależna" forma zgody, a tłumaczenie bez jej uzyskania nie stanowi naruszenia praw autorskich? W polach eksploatacji nie znalazłem "tłumaczenia ścieżki dźwiękowej utworu", należałoby się pewnie zatem odwołać do "opracowania", to jednak znowu prowokuje pytanie o to, czy dialogi są samodzielnym utworem, czyli wracamy do początku.
Pozdrawiam

napisy zrobią skok w bok

jeszcze jedno przyszlo mi do glowy - napisy (nie napisy.org), tylko same pliki - znajda jakis sposob, zeby sie rozpowszechniac. mozna np. paczki z napisami rozprowadzac przez p2p. sek w tym, ze serwis napisy umozliwial np. weryfikowanie jakosci napisow, ocenianie pracy tlumaczy, itp. - jednym slowem budowal silami uzytkownikow wartosc dodana, czego p2p nie zrobi.
Netto przypomnial w tym kontekscie cytat Gutka nt. lepszego swiata bez napisow. W lepszym swiecie istnialby serwis, w ktorym napisy powstawalyby legalnie, kosztowalyby grosze, a tantiemy splywaly do tworcow. Ale oczywiscie to malo realne, bo pewnie stawki licencyjne ukatrupilyby takie przedsiewziecie. Poza tym oferowalaby ona produkty, ktore niemal wylacznie uzywa sie w parze z plikami nielegalnie rozprowadzanymi (choc to chyba nie jest nielegalne?).
Poza tym Polska to kraj, w ktorym nawet zwykly sklep z muzyka online nie moze powstac.

gutek o napisach

Ależ skąd, Alek! Jakoś zupełnie źle zrozumiałeś ten cytat.

http://netto.blox.pl/2007/05/no-to-po-napisach.html

Tam jest napisane, że w lepszym świecie napisów by się nie dało znaleźć w necie, więc ludzie kupowali by DVD, które (oczywiście) byłyby znacznie tańsze (niezła bzdura, nie?). W "jeszcze lepszym" świecie nie byłoby DVD w ogóle i żeby zobaczyć film musiałbyś chodzić do kina (i oczywiście oczywiście bilety by były znacznie tańsze ;-)). A w jeszcze lepszym świecie niczego by nie było i Kononowicz byłby prezydentem. A wszystko byłoby całkiem za darmo.

nielegalność

A gdy kupiłem sobie film za granicą na dvd i nie ma do niego polskich napisów, oczywiście skoro go kupiłem to mnie to nie przeszkadza, ale np. moja mama chce go obejrzeć i dlatego pobieram napisy do tego filmu, to w takim wypadku, czy "nielegalnie tłumaczone" napisy sprzyjają piractwu i do czego może mieć pretensje dystrybutor? Inny przykład, w sieci pojawiają się filmy i seriale, które w Polsce nie mają swoich dystrybutorów a niektóre z nich może i nawet nigdy ich nie znajdą, czy jeśli tłumaczę takowe filmy, to czy też łamię prawo?

powinienes poprosic w takiej

powinienes poprosic w takiej sytuacji pana romana gutka, by ci ten film wprowadzil na rynek, albo kupic go u niego w sklepie, gdzie filmy sa ok. 2x drozsze niz w amazon.com

A co z inną metodą dystrybucji napisów?

A gdyby tak napisy.org przestały trzymać napisy w formie *.zip, a zaczęły trzymać pliki *.torrent do tychże napisów to czy nie byłoby to już "zgodne" z prawem? Wtedy czas ściągania takiego pliku byłby niewiele dłuższy niż przez HTTP/FTP, ale (co pokazało już wiele serwisów podobnych do thepiratebay.org) zapewniłoby to serwisowi nietykalność gdyż serwis udostępniałby tylko "informacje o napisach" a nie same napisy.

Mnóstwo wątpliwości

Niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu ale w tej sprawie pojawia się parę wątpliwości prawnych.

Przede wszystkim problemem jest miejsce popełnienia przestępstwa. Zdaje się, że w przypadku rozpowszechniania w Internecie nielegalnych treści (w tym przypadku niezgodnych z ust. o prawie autorskim) to fizyczne umiejscowienie serwera jest miejscem popełnienia przestępstwa. A skoro tak to w tym przypadku zastosowanie będzie mieć art. 111 kk, który mówi:
Art. 111. § 1. Warunkiem odpowiedzialności za czyn popełniony za granicą jest uznanie takiego czynu za przestępstwo również przez ustawę obowiązującą w miejscu jego popełnienia.
To prowadzi do obowiązku wykazania, że w prawie niemieckim jest zakaz takiego rozpowszechniania i nie zachodzi żadna okoliczność wyłączająca bezprawność np. dozwolony użytek własny.

Kolejną wątpliwością jest odpowiedzialność samych tłumaczy jeżeli oni sami nie uploadowali na serwer plików z tłumaczeniami. Współsprawstwo - trzeba by udowodnić, że rozpowszechnianie było "wspólnie i w porozumieniu" (art. 18 par. 1 kk). Pomocnictwo - trzeba udowodnić, że godzili się na rozpowszechnianie i byli go świadomi.

Dalej problem nieostrych granic dozwolonego użytku własnego. Niezgodność z zasadą nullum crimen sine lege certa. Problem błędu co do prawa.

Itd.....

gazeta.pl podeszła poważnie

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,4138386.html

Ostatnia aktualizacja: 16.40. Podejrzewam więc, że news zmienił się w poważny artykuł już po umieszczeniu powyższego tekstu na vagla.pl (ciekawe, czy było to jakoś związane).
A ja sobie ściągnąłem napisy (wersję angielską, więc nie przetłumaczone) z

http://wikisubtitles.net/sub/1037 (tylko nie wiem, czy mogę podać ten link, bo może to niezgodne z prawem?)

I chyba sam dla siebie i znajomych (dozwolony użytek!!!) będę musiał przetłumaczyć.

Ale dalej w gazeta.pl piszą

Ale dalej w gazeta.pl piszą o "pirackich filmach" (o Piotrusiu Panie pewnie) i "nielegalnym oprogramowaniu". :> Tego nie poprawili.

czy reklamowanie w tej sytuacji

czy reklamowanie w tej sytuacji systemow ukrywania tresci (np. napisow w plikach dzwiekowych,wideo itp) albo wrecz uzywanie systemow typu freenet.org jest aby legalne?

Czy nie bylo by przypadkiem domniemaniem checi ominiecia prawa?

Nie wiem Piotrze

czy zwróciłeś też na to uwagę (wytłuszczenia moje):

Mariusz Kaczmarek, szef Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej, mówi, iż FOTA reaguje na zapotrzebowanie organów ścigania. Fundacja w razie potrzeby udziela pomocy merotyryczno-prawnej (np. jesli trzeba ustalić, czy miało miejsce naruszenie przepisów o ochronie praw autorskich). Tak też było i tym razem - FOTA skontaktowała się ze swoim niemieckim odpowiednikiem, który z kolei zadbał o to, by w akcji wzięli udział niemieccy policjanci.

Link: IDG.pl

Zapotrzebowanie? Pomoc merytoryczno-prawna? To chyba jakiś żart.

Wojciech

W KONCU ZAMKNELI ten syf - brawo polska policja

W KONCU ZAMKNELI
oczywiscie w polsce ludzie oburzaja sie ze tego powodu gdyz uwazaja ze to jest OK - oglnospoleczne przyzwolenie na kradziez ( "sciagnalem windowsa z interneu bo mnie nie stac kosztuje az 400 zl, microsoft to s..syny bo musze placic" albo "uzywam photoshopa ale nie mam zamiaru dac za niego 4000 zl bo mnie nie stac a musze ztobic to czy tamto" itd)

niemieckie prawo a takze prawo unii europejskiej mowi dokladnie ze jest to nielegalne, rowniez NAPISY

nie powinienes pan tego pochwalac jako prawnik
to oburzajace.

Przykład komentarza, który wymoderowuje

Powyżej znajduje się przykład (celowo przepuszczony) komentarza, który nie trafia do czytelników niniejszego serwisu. Nie dlatego nie trafia, że ja mam taki czy inny punkt widzenia na pewne sprawy (bo puszczam też teksty, które mnie krytykują, albo prezentują inny niż mój punkt widzenia), a dlatego, że poziom dyskusji w nim prezentowany jest dla mnie niedopuszczalny.

Co do Policji - wielokrotnie wyrażałem pogląd, że Policja jest formacją niezwykle potrzebną w społeczeństwie. Dzięki temu, że Policja łapie przestępców mogę liczyć na to, że nie dostanę po głowie chodząc wieczorem po mieście. W tym serwisie nie zajmuję się krytykowaniem Policji (chociaż jest w tym serwisie dział zatytułowany policja właśnie). Nie o to mi chodzi, by Policję krytykować, a o to, by zwrócić uwagę na pewne społeczne konsekwencje działania określonych mechanizmów przyjmowanych w ustawach.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

A już myślałem, że to do mnie :)

Skoro pod moim postem, ale jaki ze mnie prawnik ;-)

Dobrze, że pojawił się ten komentarz. Typowe nie zrozumienie. Jak mówi się o muzyce/filmach od razu ktoś wplata wątek programów - które nijak się mają do tego i podlegają rygorom innych przepisów. Policja - moim zdaniem - nie powinna "bratać" się i korzystać z (sic!) z pomocy (porady?) prawnej rzeczonych organizacji. Pachnie mi to nabijaniem statystyk.

Owe organizacje mogą i - jak widać - dbają o swoje interesy, przepisy też im to ułatwiają. Ale - na litość Boską - jak mam rozumieć owo zapotrzebowanie? Kto ma taką potrzebę posiadania? Czego? Co z tego ma? Niestety takie pytania pojawiają się i będą pojawiać, jeżeli rola owych organizacji nie będzie przejrzysta.

Nikt nie neguje potrzeby istnienia Policji, ale jako obywatele mamy prawo wypowiadania się na temat instytucji, które pełnią rolę służebną – nie jest to określenie pejoratywne, nb. występujące również w ustawie o Policji.

Wg mnie te i wiele innych informacji pojawiających się w serwisie VaGli, o których szeroko na tych łamach dyskutowano, pozwala się zastanowić nad tzw. współpracą stosownych organów z organizacjami i odwrotnie: organizacji z policją.

I na koniec, ktoś słusznie zauważył, że nie jest dobrą praktyką – skłonny jestem sądzić, że jest to efekt nieprzemyślanych działań – podawanie informacji o zatrzymanych w bardzo negatywnym kontekście, pirackie kopie – u czytającego notatkę pojawia się schemat pirackie kopie – bazar – sprzedaż. A jeszcze jak taką notatkę weźmie na swój warsztat niedoinformowany dziennikarz, to wychodzą cuda. Nie dotyczy to tylko tego przypadku.

Myślę, że Policja może sobie spokojni poradzić bez szkoleń, porad, uwag od wspomnianych organizacji, co nie umniejsza prawom tychże jako stronom.

Wojciech

Pomówienie?

No właśnie, a czy tego typu wypowiedzi publicznych na stronach policji nie powinno się zaskarżać jako bezprawne pomówienie? Wszak często tam piszą nie tylko o „pirackich filmach” (co może być uznane za wprawdzie populistyczny, ale bezsensowny z punktu widzenia prawa zbitek słów), ale i o „nielegalnych serwerach” etc. To wszystko najczęściej bez słów typu „podejrzany o”, „oskarżony o”, tylko orzeczająco, as-a-matter-of-factnie. Czy to nie jest pomówienie -- wobec braku prawomocnego wyroku stwierdzającego rzeczywiście bezprawny charakter kwestionowanej działalności? Nawet policja zdaje się zapominać, że w naszym kraju obowiązuje (póki co, bo zwolennicy lustracji usiłują to zmienić) domniemanie niewinności...

tak

w moim pojeciu.. nie tylko prawnie, ale tez moralnie, takie przed-okreslanie sytuacji JEST SKANDALICZNE i ABSOLUTNIE nie moze miec miejsca.

sorki! ale to jest "faszystowskie" zastraszanie.
(chodzi mi o metody i nachalnosc dzialania)

ta (i inne) sytuacje przywodza na mysl dobrze znane powiedzienie: "nie kradnij! wladza nie znosi konkurencji!".

i tym optymistycznym akcentem......

Czegoś nie rozumiem

Nie jestem prawnikiem, ale trochę interesuję się tym na potrzeby informatyki. Punkt 4 zacytowanego artykułu ustawy pisze: "Za opracowanie nie uważa się utworu, który powstał w wyniku inspiracji cudzym utworem".
Wiele tłumaczeń tworzonych jest przez amatorów a nie profesjonalnych tłumaczy, często ze słuchu i np. na potrzeby społeczności interesującej się daną tematyką (najlepszy przykład: Anime/Hentai i dokumentalne filmy o tematyce informatycznej - pierwsze z powodu marnego wsparcia polskich mediów, ostatnie z powodu nikłej popularności). Czyli coś tworzone na potrzeby społeczności powstaje z powodu inspiracji określonym dziełem, czyli rozumiem, że jest dozwolone. Z tego wynika, że jeżeli nie było problemów z nielegalnym oprogramowaniem i mediami, to ludzie ci są niewinni i mają prawo żądać odszkodowań. Pytanie tylko jak pokrętne prawo definiuje "inspirację"?

Niemcy kombinują

Wydaje mi się, że problem napisów jest dość "wschodnioeuropejski", chociaż to tylko spekulacja (opierająca się na tym jakże nieprecyzyjnym narzędziu). Nie jestem ekspertem od niemieckiego prawa (chociaż się Niemcami zajmuję trochę), ale sądząc po serwisie subtitles.de nie jest lekko. Zasady tam obowiązujące są zresztą dość ciekawe. Serwis dystansuje się od P2P i jako usprawiedliwienie działania podaje możliwość dodania napisów niemieckich do filmów zakupionych zagranicą i angielskich do filmów niemieckich. Napisy są oczywiście przez odpowiednie programy wyświetlane na filmie odtwarzanym z legalnej płyty DVD lub VideoCD, a nie żadnego tam divx-a. Napisów nie jest wiele, więc zapewne reguły są przestrzegane (porządek musi być, jak zresztą skomentował je jeden z niemieckich użytkowników).

Czy napisy rozpowszechniały się same?

1. Czy lista dialogowa może być uznana za utwór?

2. Czy napisy były opracowaniem oryginalnej listy dialogowej?

3. Czy uprawnieni do utworów pierwotnych (czyli filmów) zezwolili twórcom opracowań na rozporządzanie nimi lub korzystanie z nich?

4. Czy uprawnieni do utworów pierwotnych (czyli filmów) zezwolili prowadzącym serwis na korzystanie z tych opracowań?

Na te pytania nie znalazłem odpowiedzi w Waszych wypowiedziach. Doceniając starania na rzecz rozszerzenia dostępu do dóbr kultury, trudno mi zaakceptować stanowisko, że mogą one polegać na naruszaniu obowiązującego prawa.

Oczywiście moje pytania są bezpodstawne, jeśli list dialogowych nie uznawać za utwory (znajdzie się odważna/y?) lub napisy były od oryginału na tyle odległe, że co najwyżej można doszukiwać się w nich inspiracji (znajdzie się odważna/y?).

pb

Nierzetelna notatka policji

Co jeszcze zauważyłem. Wg. kilku serwisów m.in. Dziennik Internautów (z natłoku informacji pozostałych źródeł niestety nie wymienię), działania policji dotyczą dwóch różnych spraw: 1. serwisy z napisami, 2. akcja antypiracka.
Z notatki wynika (przynajmniej dla mnie), że była to jedna akcja - sugeruje to informacja o nielegalnym oprogramowaniu i ilości skonfiskowanych płyt z filmami. Moim zdaniem jest to manipulacja faktami, dorabianie łatek, oczernianie określonej grupy ludzi w oczach społeczeństwa, słowem działalność typowa dla posła Ziobry (znana np. z nagonki medialnej i wydania wyroku bez udziału sądu na pewnego lekarza). Nasuwa się następujące pytanie: kogo przestraszyli się policjanci, lub prokuratura, której fizycznymi wykonawcami są właściwie policjanci? Jakie lobby ma taką siłę? UE, może wpływy polityczne z USA, skąd pochodzi większość filmowych hitów, w zamian za jakąś podejrzaną przysługę? Może po prostu policji brakowało spektakularnych działań, o których było by głośno, bo sens istnienia np. takiego CBA stoi pod znakiem zapytania?

Czy zejście do podziemia

Czy zejście do podziemia oznacza, że teraz będą zakopywali serwery?

Jest afera? Gazeta.pl robi ze mnie blogera...

Jak wspomniałem wyżej - dopiero wróciłem do domu po ciężkim dniu i jeszcze nie zdążyłem się "ogarnąć". Sporo dziś dyskutowałem na temat sprawy napisów. Nie mam jeszcze dobrego pomysłu na temat tego co można zrobić w takiej sytuacji, której jesteśmy świadkami. Mogę tylko powiedzieć, że przez Sieć przechodzi burza.

Na wykopie pojawiła się notatka z linkiem do "Pełnego kodu źródłowego skryptów PHP popularnego serwisu oferującego tłumaczenia do filmów i seriali".

Pod wpływem trendu ktoś z INFORA postanowił przesłać mi komentarz, w którym przedsawia sytuację prawną związaną z napisami: "Tłumaczenie dialogów z filmów i zamieszczanie go w Internecie bez zgody producenta jest naruszeniem praw autorskich. Zgodnie z art. 2 ustawy..." I tak dalej. Jestem zaszczycony, ale ja to wszystko wiem. Powinienem się cieszyć, że duże media postanowiły zaistnieć w tym serwisie. W tym serwisie są już na ten temat komentarze i znacznie więcej i wgryzające się znacznie bardziej w liczne niuanse problematyki (wystarczy sięgnąć do dyskusji w dziale prawa autorskie).

Przyglądając się sytuacji zobaczyłem skąd idzie ruch (aby poszukać nowych faktów) i widzę, że Gazeta.pl na głównej stronie zrobiła z napisów temat główny w dziale "polecamy".

screenshot Gazeta.pl

Główna strona bloga pod adresem Gazeta.pl (kto się przezywa, tak samo się nazywa). Dziękuje za wyróżnienie bezpośrednim linkiem do tej notatki z głównej strony Gazeta.pl (wcale nie uważam was za bloga, tylko tak się z wami droczę; siebie też nie uważam za blogera, a szczerze powiedziawszy określenie "bloger" ma dla mnie dość niejednoznaczne konotacje, z drugiej strony - prowadzę bloga w tym serwisie, ale obok)...

screenshot głównej strony serwisu Wykop.pl

Screenshot fragmentu głównej strony serwisu Wykop.pl. Nieźle... Człowiek wyjdzie z domu na chwilę i już traci kontrolę nad tym co się dzieje....

Nawiązując do jednego z komentarzy, który znalazł się pod notatką wykopującą mój serwis - oczywiście, że nie wiem zbyt wiele na temat okoliczności zatrzymania. Mogę się opierać na źródłach, do których mają dostęp również inni. W końcu nie ja prowadziłem postępowanie i nie ja dokonywałem czynności w tej sprawie. No to niby skąd mam wiedzieć więcej? Wyobrażam sobie jednak, że dziennikarze mogą zadawać Policji inteligentne pytania. Jeśli zdecydują się na to - będziemy wiedzieli wszyscy więcej (w tym sensie fajnie brzmi tekst w zmodyfikowanym przez Gazeta.pl artykule: "Jak dowiedział się portal Gazeta.pl, chodzi o popularny serwis Napisy.org"...). Jest też artykuł opublikowany w Dzienniku Internautów (z którego najprawdopodobniej Gazeta.pl dowiedziała się o który serwis chodzi, chyba, że wcześniej przeczytali mój tekst ;) - Policja zamyka serwis z tłumaczeniami filmów. Tam też wypowiedź Krzysztofa 'rotorka' Czerepaka, administratora serwisu Napisy.org: "Owszem, wczoraj miały miejsce naloty na kilka osób. Osobiście wiem o 6 osobach (nie o 9 jak napisano), dwójka administratorów, trójka moderatorów oraz jedna tłumaczka, ciężko mi powiedzieć czy było więcej nalotów...". Wypowiedź jest znacznie dłuższa, więc zachęcam do lektury u źródła. Co do informacji zawartych w tej wypowiedzi można tylko wskazać, że zdaniem admina serwisu rzecznik Policji w notatce hmm.. mija się z prawdą (?). Niewiadomo skąd policja wzięła informacje o 2 tys płyt (ponoć u dwóch adminów były jedynie dwa laptopy z legalnym oporogramowaniem). Dowiedzieliśmy się z tej wypowiedzi również, że dane osobowe użytkowników :nie są dostępne publicznie"...

Z ciekawostek - na Diggu pojawił się zmodyfikowany anons naszej rodzimej tłumaczeniowej afery. Tym razem już piszą o tym, że zatrzymani, nie aresztowani... "Nine people involved in a community portal Napisy.org have been held for questioning by Polish police forces. The possible accusation is publishing illegal translations of foreign movies. The website (already shut down) was located on German servers. In Polish copyright law any “processing” of others’ content including translating is prohibited" - pozdrawiam autorów.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Nie ukrywajmy że napisy

Nie ukrywajmy że napisy były rozprowadzane z pirackimi filmami (nie koniecznie przez twórców strony), i że w mieszkaniu zatrzymanych znaleziono pirackie filmy.

W mieszkaniach podejrzanych funkcjonariusze zabezpieczyli 8 komputerów, 4 laptopy z nielegalnym oprogramowaniem, nielegalnymi programami użytkowymi oraz prawie 2000 płyt z pirackimi filmami.
http://www.policja.katowice.pl/aktualnosci2.php?zdarz=10506

Nie krytykuje działalności strony napisy.org - bo już we wcześniejszych komentarzach padły argumenty "za"

P.s.
You may stop me, but you can't stop us all.
The Hackers (1995)

W sieci już pojawiły się źródła strony napisy.info - czekać tylko jak w miejsce 1 serwisu powstanie 20 nowych :-)....

Jeszcze wniosek o ściganie

Jak to już wcześniej komentowałem w innej sprawie - jest kwestia złożenia wniosku o ściganie (por. Jeszcze wniosek o ściganie. W przywołanym wyżej artykule Gazeta.pl rozmawia z podinspektorem katowickiej policji i wynika z tego co następuje (chodzi o wniosek o ściganie):

Tyle, że w przypadku strony Napisy.org, wcale tak nie było. Jak powiedział Gazecie.pl podinsp. Andrzej Gąska z katowickiej policji, strona ta została namierzona przez samych policjantów, dzięki monitoringowi internetu. To oni powiadomili Fundację Ochrony Twórczości Audiowizualnej, która potwierdziła, że dochodzi do łamania praw autorskich. No i doszło do zatrzymań.

A jak do tego dojdzie jeszcze wypowiedź p. Jakuba Duszyńskiego z firmy Gutek film (że jest on przerażony akcją Policji: "Przestraszyłem się jako człowiek...") to rysuje się nam interesujący obraz sytuacji.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

to jest bardzo ciekawe.

to jest bardzo ciekawe. policjanci odnajduja strone - mysla sobie "to pewnie jacys internetowi piraci", zobaczmy co o tym sadzi FOTA. FOTA na to: "tak, scigajcie ich, oni lamia prawo". Policja: "dobra, przystepujemy do akcji".

ciekawe kto ocenia merytorycznosc i zasadnosc calej akcji? moze FOTA dodaje jesczze "to na pewno piraci - jesli nawet same napisy sa legalne, to napewno maja pelno filmow".

tymczasem bardzo polecam spojrzec na to:
http://forum.gazeta.pl/foru....

co o tym sadzicie? (wszystkie przedstawione zdarzenia sa fikcyjne)

Piotrze, zobacz co napisali

Piotrze, zobacz co napisali na swojej stronie chłopaki (i dziewczyny) z hatak.pl. Naprawdę jest taki wyrok SN?

Załamałem się, chociaż nie powinienem

Wiem, że łamie pewne konwencje w tym serwisie, w szczególności staram się nawiązywać do wcześniejszych opinii, komentarzy czy doniesień. Nie powinienem się w sumie przejmować i wykazać cierpliwość i zrozumienie. Zdaję sobie sprawę z tego, że żyjemy w czasach, gdy czytelnik chce mieć wszystko i natychmiast podane. Do czego teraz nawiązuję? Ano nawiązuje do faktu, że w leadzie (wstępie) do tekstu o zatrzymania tłumaczy, czyli do tekstu w którym toczy się niniejsza dyskusja), w drugim zdaniu, o ile za pierwsze uznamy "Tak." znajduje się link do wcześniejszego tekstu związanego z napisami: Napisy do filmów na celowniku, a w komentarzach pod tym tekstem (i to w drugim komentarzu, nie zaś jakoś głęboko) jest obszernie przywołane uzasadnienie wraz z tezami tego właśnie wyroku Sądu Najwyższego. Zamiast obruszać się na to, że czytelnicze oczekiwania robią ze mnie czasem białkową wyszukiwarkę (no offence), powinienem wykazać cierpliwość i zrozumienie. Staram się. Naprawdę się staram. ;) Trochę tylko jestem zmęczony ostatnio. Ale mam nadzieję, że to minie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

znaleziono pirackie

znaleziono pirackie filmy.

ciekaw tylko jestem, co to są te płyty z pirackimi filmami?
Filmy o piratach?

Mógłbyś, przepraszam za familiarność,

odkryć i wyjaśniać, dlaczego piszesz: "pirackie filmy". Co to znaczy?

Pozdrawiam

Wojciech

Dokładnie!

Art. 23. ust. 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego.

Czyli jeśli nie chodzi o filmy, które jeszcze nie miały premiery to to określenie powielane jest nieprawdziwe. Podobnie jak to, te wszystkie reklamy w kinach, które ściąganie filmów nazywają kradzieżą.

Ponadto

przecież premiery np. USA są wcześniej. Na co mało ko zwraca uwagę. Kluczowe słowa: już rozpowszechnionego. Chyba nikt mi nie powie, że u Hamerykanów odbywa się to nielegalnie.

Wojciech

To proste.......

....przecież największy wypas przypada w udziale pośrednikom, jak wszędzie. W przypadku utworów audio (płyt CD) zaledwie ok. 10-15 zł to udział wykonawcy i koszty, reszta to pośrednicy. A płyta kosztuje 50-60 złociszy. Też jestem twórcą, no... początkującym, ale jednak. I tak samo szlag by mnie trafiał, gdyby ktoś "kręcił lody" na moim materiale z pominięciem mojej osoby. Jednakże równie nie mniej trafiało by mnie na myśl, że pośrednicy chcą się wypaść na moim, mówiąc miłe słowa i ładnie patrząc w oczy.

Każde dziecko przecież wie, że show biznes rządzi się prawami i to niemalże zbójeckimi, a wykreowanymi właśnie przez pośredników (ach te wydawnictwa, wytwórnie etc, etc). Wiem, wiem, że zaraz odezwą się co niektórzy z twierdzeniami typu; "przecież wypromowanie kosztuje nieraz fortunę". Tylko tak naprawdę my nie wiemy ile dokładnie. Owszem producenci rzucają jakieś liczby tyle, że my tak naprawdę nigdy się nie dowiemy na ile są one prawdziwe. Natomiast zgarniać ten szmal to już chcą przez całe dziesięciolecia. Jak te pijawy.

Efekt jest taki, że ostatnio kupowałem płytę CD (legalną jakby co) z polskimi nagraniami, z przed blisko 30 lat płacąc za nią - ho, ho – całe 4 dychy, w MediaMarkt, gdzie ponoć najlepsza cena.

Zmierzam do tego, że słuszna wydaje się teza o pośrednikach rozdmuchujących dymek sensacji i w zawoalowany sposób walczących z premedytacją, z jakąkolwiek konkurencją, łącznie z wykorzystaniem do tego policji.

Myślenie tokiem [proszę, bez osobistych wycieczek, koncentrujmy się na sprawie, nie na osobach - dopisek mój, VaGla] już dawno powinno spleśnieć w lamusie. Zakłada ono przecież, że każdy czyha tylko na to, jakby tu naskrobać sobie coś innotlegal. Zresztą świadczy o tym dramatycznie ośli upór, który nie dopuszcza innego powodu zasysania danych z Netu. No sami cyberprzestępcy. [proszę, bez osobistych wycieczek, koncentrujmy się na sprawie, nie na osobach - dopisek mój, VaGla]

Idąc tym tropem dalej, powinienem właściwie zastanowić się, czy czasem już nie zaprzestać swojej „przestępczej” działalności tłumaczenia z angielskiego, wszystkiego na temat oprogramowania, zastosowania, użytkowania i zwykłych o tym ciekawostek. Zamierzałem przecież publikować – zresztą nieodpłatnie – w Necie swoje wypociny, dla tych wszystkich, którzy nie znają angielskiego, bądź mają wstręt do tego języka albo nie mają zwyczajnie na to czasu. A poszukują wiedzy.

Właśnie dlatego zamierzam publikować, bo albo istniejące są zbyt skąpe i pozbawione istotnych szczegółów, albo nikt, tych często przydatnych informacji na razie nie tłumaczy. Więc są one niedostępne w języku polskim. Poza tym jest to doskonały trening dla pogłębiania znajomości języka obcego – tu angielskiego, jego interpretacji, a także dobry trening dla stylistyki języka ojczystego.
Jednakże teraz nie wiem, czy mogę. Z prostego powodu. Np: na 100% nie będę miał podkładek od autorów wszystkich tekstów, ponieważ niektóre linki są już nieaktualne. A ja nie mam ochoty na przeszukiwanie internetu dla zaspokojenia wyimaginowanej interpretacji ludzi z FOTA czy zaspokojenia aspiracji ludzi pokroju [proszę, bez osobistych wycieczek, koncentrujmy się na sprawie, nie na osobach - dopisek mój, VaGla]. Więc czy o to tutaj chodzi?

"You may stop me, but you

"You may stop me, but you can't stop us all" - te słowa proszę pana to pochodzą z manifestu hakera napisanego przez Mentora 8. stycznia 1986, więc racz ich nie przypisywać jakiemuś tandetnemu filmowi, który pozowolił z nich sobie skorzystać.

Żeby nie rozciągać

Dokonanie tłumaczenia warstwy słownej utworu audiowizualnego nie stanowi jego opracowania jako całości. - II CKN 1399/2000 Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna

Po więcej: VaGla.pl

Wojciech

Winowajca - art. 122(1) - wykreślić natychmiast

Przytoczony wyżej wyrok jest ogólnie znany. Ale moim zdaniem nie wnosi zbyt duzo do sprawy, bo po pierwsze sama teza jest dyskusyjna i opiera sie na przekonaniu, ze utwór audiowizualny to "składanka" różnych utworów takich jak scenariusz, muzyka, itp. - nie wszscy się zgadzają z takim ujęciem sprawy (wydaje mi się, że Czajkowska - Dąbrowska napisała krytyczną glosę). Z wyroku wynika, że nawet jeśli tłumaczenie list dialogowych nie stanowi opracowania filmu jako całości, to stanowi opracowanie utworu, jakim jest lista dialogowa.

Moim zdaniem źródłem całego zła jest art. 122(1). Jaki ma sens stworzenie przestępstwa ściganego na wniosek, skoro wiadomo, że właściwa ozz zawsze taki niosek złoży? Z punktu widzenia ozz to oni uwazają, że nawet mają taki obowiązek. Tymczasem sam twórca w 99 przypadkach na 100 dałby święty spokój i nie wnosił o ściganie. To jest dopiero bzdura - przestępstwo wnioskowe polega na tym, że to pokrzywdzony decyduje, czy chce aby ścigano sprawcę. Najfajniejsze jest to, że mamy prawo autorskie - pod ściane i kula w łeb, a i tak cały czas słyszy się zarzuty pod adresem Polski, jak to my piratów tolerujemy.

PS - Za co siedzisz?
- Filmy tłumaczyłem.

Uszczypnijcie mnie...

Glosa

była aprobująca. Po sprawdzeniu - aprobata dla sentencji, wątpliwości co do uzasadnienia.

Wojciech

wykladnia

Powiedzcie nieprawnikowi: czy wykładnią jest wyrok sądu czy glossa do niego?
Poza tym jeszcze raz: czy lista dialogowa jest utworem czy częścią utworu????

Część utworu też może być utworem

Wykładnia to pewien proces oparty na uznanych zasadach. Wykładni dokonuje i sąd i glosator. Co do utworów - definicję utworu przynosi art. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych: "Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór)".

Łatwo sobie wyobrazić, że część utworu może sama w sobie być utworem ("każdym przejawem..."). W kontekście napisów, ich tłumaczenia oraz przywoływanego tu już wyroku Sądu Najwyższego - łatwo również sobie wyobrazić, że takie tłumaczenie nie jest opracowaniem cudzego utworu (chociaż można sobie wyobrazić, że takim opracowaniem jest).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

hmmm

Nauczę się tu ścisłego i prezycyjnego wyrażania :) Oczywiście powinienem był zapytać o "wykładnię operacyjną" w odróżnieniu od doktrynalnej (bo jak mi się zdaje, ta pierwsza, ma dla sądu większe znaczenie). Co do części utworu to odnoszę wrażenie, że istnieją pojęcia dzieła rozłącznego i nierozłącznego. Dialogi filmowe są - no chyba przynajmniej w większości przypadków - częścią pewnej całości, jaką stanowi film. No chyba, że ktoś tworzy listę dialogową filmu w drodze obszernego cytowania explicite już istniejącego samoistnie dzieła literackiego (Wajda/Mickiewicz/Pan Tadeusz). Idąc w drugą stronę dojdziemy do wniosku, że film to jakis konglomerat dzieł - osobno są zdjęcia, osobno jest wieloczęsciowy utwór muzyczny a jeszcze osobno - czytana albo co gorsza wyświetlana (artystycznymi czcionkami będącymi przecież dziełem) lista dialogowa. I idąc do kina obcujemy na raz z trzema dziełami, podobnie kupując film na kasecie czy płycie mamy do czynienia z trzema dziełami (a może i z czterema, uwzględniając wartość artystyczną okładki). :(

Jeszcze zmysłów smaku i

Jeszcze zmysłów smaku i zapachu nie użyłeś na utworze, Maciej. ;) Ciekawe na ile to fikcyjny problem, a na ile prawdziwy. Prawa autorskie do zapachu lub smaku - nie ochrona patentowa mieszanki chemicznej w składzie perfum czy sera albo znaku towarowego, tylko właśnie prawa autorskie. Pewnie martwić się zaczniemy dopiero gdy ktoś wynajdzie przemysłowe zwielokratniacze tych cech dopiero.

smutne ale prawdziwe

To nie jest jakaś apokaliptyczna wizja, tylko uznawana przez Sąd Najwyższy wykładnia art. 70. Generalnie chodzi o...TAK - pieniądze. W skrócie: jeżeli uznać, że utwór audiowizualny jest jednolitym, samoistnym dziełem współautorskim, to wszelkie prawa, wynikające z art. 17 będzie posiadał podmiot praw autorskich do utworu. W praktyce oznaczałoby to, że producent może swobodnie rozporządzać filmem i pobierać wynagrodzenie z tego tytułu. Ale już od dawna ozz forsowały pogląd, że film jest co prawda utworem ale w jego obrębie można wyróżnić utwory wkładowe, w praktyce - płać za cały film i osobno płać za jego części. W 2000 r ozz odniosły pełne zwycięstwo, proponuje wczytać się w treść art. 69 i 70. Dlatego ktoś, kto myśli, że ogląda film jest w błędzie. W praktyce ogląda film oraz scenariusz, inne utwory literackie (dialogi) słucha utworów muzycznych, ogląda artystyczne wykonania itp. Wyrok SN, o którym mowa powyżej, jest tylko przykładem takiego podejścia. Mogę podać inne - choćby mój ulubiony wyrok SN z 23 stycznia 2004 (III CK 282/02). W ogóle niektórzy mają wątpliwości, czy istnieje jeszcze coś takiego jak utwór audiowizualny.

zaiste...

... człowiek uczy się przez całe życie. Jeden taki nie wiedział, że od małego mówi prozą, a ja nie wiedziałem, że idąc do kina obcuję z multimedialnym konglomeratem dzieł wszelakich. Maluczko, a prawnicy zaczną (a może już zaczęli?) ciąć partytury wzdłuż (żeby wyodrębnić dzieło "partia instrumentów smyczkowych") i w poprzek (bo przecież taka np pieśń "Ojcze z niebios Boże Panie" do dziś spiewana jest po kosciołach jako utwór samodzielny a przecież to fragment "Halki" Stanisława Moniuszki). Swoją drogą, Moniuszko wykazał się rozsądkiem i znajomością prawa i rzeczną pieśń sam skomponował. Gdyby nie był przezorny i umieścił tam kawałek - dajmy na to "Boże coś Polskę", nie uniknąłby zapewne porannej wizyty policmajstra. Żandarmi jak nic zabezpieczyliby tabulatury i gęsie pióra a samego kompozytora zabrali do cyrkułu. Miałby szczęście jeśli skończyłoby się na tiurmie w zawieszeniu i przepadku klawicymbału. Tak. Im dłużej się zagłębiam w zawiłości prawa, tym bardziej mnie ono fascynuje. A czy - powiedzcie proszę - wykadrowane zdjęcie jest samoistnym dziełem? Na zdrowy rozum powinno być. Ale jeden kadruje tak a drugi inaczej. To co jeden z chęcia odetenie, drugi z radością pozostawiłby na miejscu i odwrotnie. Wniosek z tego prosty, że tnąć zdjęcie na pół otrzymuję dwa dzieła. A na ćwierci? A na sześćdziesiąt pięć tysięcy pięćset trzydzieści sześć równych kawałków? Czy każde zdjęcie jest równiez konglomeratem dzieł? Czy taki konglomerat może być sam w sobie dziełem? Czy dziełem jest - jak słusznie napisał przedmówca - zapach rozpylany w czasie projekcji w kinie (są ponoć takie rozwiązania, analogiczne do perfumowania sklepów, które ma klientom zapewnić odpowiedni nastrój i skojarzenia skłaniające do robienia zakupów). Nie chodzi o chemiczny skład zapachu, tylko o to, że twórca (scenograf? scenoosm?) zdecydował sie na użycie wody toaletowej "zapach PGRu" od 15 do 18 minuty projekcji kinowej. A czy detal architektoniczny jest samoistnym dziełem? Zaiste - ciekawe to są rzeczy...

Serwis Kinomanii zareagował podobnie

Tak jak napisy24.pl, na kinomania.org znajdziemy "Padlimy i się okopali... Zobaczymy co będzie..."...
Szkoda tylko tych ludzi, którzy poświęcili masę czasu na tłumaczenia, czynili to za darmo, dla dobra ogółu. Poziom tłumaczeń z roku na rok się podnosił by teraz spaść, bo tłumacze zajmą się np. szydełkowaniem lub inną, mniej szkodliwą dla nich samych pasją:/.

Byc moze sie myle, ale sadze

Byc moze sie myle, ale sadze ze sprawa zakonczy sie tak:
Chlopakom z napisy.org nie beda postawione żadne zarzuty, zostanie stwierdzona niska szkodliwosc czynu, a serwisy beda sie dalej rozwijac. Watpie zeby ktos poszedl za to siedziec.

Tak na marginesie to ludzie raczej policji nie lubia:
http://img91.imageshack.us/img91/4179/clipboard02gy6.jpg ;-)

Eh, jak nie lubie pokazowych akcji. Niech sie wezma za walke z internetowym faszyzmem i pedofilia.

Pytanie do Vagli: czy to nie jest tak ze policja moze wkroczyc o 6 rano jesli jest uzasadnione podejrzenie ze dana osoba dopuscila sie groznego przestepstwa? Czy jesli ktos wszczyna sie proces o prawa autorskie to nalezy ludzi wyciagac z lozka nad ranem? Tak samo w TV (wiem, im wierzyc nie mozna do konca) mowili o sprawie Blidy ze nie bylo takie najscie uzasadnione...

A ja myślę, że będzie inaczej

Myślę, że zarzuty zostaną postawione (bo niepostawienie zarzutów wobec takiego rozgłosu będzie oznaczało, że policja nieprzygotowała się do przeprowadzenia tak spektakularnej akcji). Będzie ekspertyza, zgodnie z którą na dyskach osób zatrzymanych znaleziono w dniu takim i takim takie a takie programy komputerowe zgodnie z załączonym wykazem, które zdaniem biegłego wycenione są na taką i taką kwotę. Następnie prokuratura zaproponuje dzisiejszym zatrzymanym (a potem - być może - oskarżonym) dobrowolne poddanie się karze. Wiele zależy od tego czy osoby oskarżone będą miały obrońców i czy będzie im bardziej zależało na tym, by sprawa się szybko skończyła, czy też może na tym, by nie mieć na koncie wyroku. Jedną z możliwości w takim scenariuszu jest przyjęcie propozycji dobrowolnego poddania się karze, sąd wówczas przyklepie taką propozycję. Stawiam na 10 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata plus grzywna plus ewentualnie odszkodowanie.

Może być też inny scenariusz. Dojdzie do procesu, obrońca będzie wykazywał nikłą społeczną szkodliwość czynu, będzie wykazywał błędy w czasie przeprowadzenia czynności przedprocesowych, będzie się starał o uniewinnienie twierdząc przed sądem, że wszelkie wątpliwości należy interpretować na korzyść oskarżonego. Jak by się zakończyła taka sprawa, w której sąd musiałby przeprowadzić postępowanie dowodowe? Nie wiem.

W pierwszym z opisanych scenariuszy nie trzeba przeprowadzać postępowania dowodowego, dlatego jest tak chętnie w sprawach internetowych przez organa ścigania stosowany. Przykład realizacji takiego właśnie scenariusza już znamy: Historia oceni rok po wycieku "Precious"

PS. I za rok niewiele osób będzie pamiętało o zatrzymaniu 9 osób związanych z serwisem, w którym publikowano jakieś tłumaczenia napisów do filmów.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Bo nie chodzi o to, żeby

Bo nie chodzi o to, żeby tymi studentami wyrównać jakieś straty z tytułu nieotrzymanych tantiem tylko o postraszenie wobec powszechnego rozpasania.

Pieniądze, które wydaje BSA i FOTA na szkolenie policjantów nie spadają z nieba. Musi to być racjonalnie uzasadniona inwestycja w obliczu przychodów obniżających się w wyniku piractwa. Wydatki na szkolenia też obniżają te przychody, co powinien rozumieć każdy kto prowadzi działalność gosp.

Gwarantuję wam, że jeśli ograniczone zostanie piracenie najbardziej dochodowych filmów to racjonalność wydatków będzie mniejsza, więc ograniczone zostaną spektakularne akcje policji.

A ponieważ każdy uważa że ma święte prawo obejrzeć "Piratów z Karaibów VIII" za darmo, więc będzie tak jak jest albo i bardziej.

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

Akcje policji

Bo nie chodzi o to, żeby tymi studentami wyrównać jakieś straty z tytułu nieotrzymanych tantiem tylko o postraszenie wobec powszechnego rozpasania.

Aha, czyli nie chodzi o to, by wszystko toczyło się zgodnie z prawem, tylko o zwyczajne pokazówki na zasadzie, że każdy ma jakiegoś trupa w szafie?

przychodów obniżających się w wyniku piractwa.

Czy zostało już jakoś udowodnione, że nieodpłatne rozpowszechnianie kopii obniża przychody twórcy/producentowi/whatever? A co, jeśli jest odwrotnie? Ktoś to sprawdził? Czy może idziemy za myślą "Ktokolwiek omija mój sklep, naraża mnie na straty"?

Wydatki na szkolenia też obniżają te przychody, co powinien rozumieć każdy kto prowadzi działalność gosp.

To chyba nie prowadzisz, skoro twierdzisz, że wydatki obniżają przychody. Jak już, to obniżają zysk, czyli przychód - koszty (np. koszty szkoleń).

A ponieważ każdy uważa że ma święte prawo obejrzeć "Piratów z Karaibów VIII" za darmo, więc będzie tak jak jest albo i bardziej.

Ma, jeśli utwór został już rozpowszechniony. Par. 23 się kłania.

wcale nie za darmo

A ponieważ każdy uważa że ma święte prawo obejrzeć "Piratów z Karaibów VIII" za darmo, więc będzie tak jak jest albo i bardziej.

Ma, jeśli utwór został już rozpowszechniony. Par. 23 się kłania.

Ale to wcale nie jest za darmo. Par 20 się kłania.

Sądzę, że skończy się

standardowo, czyli instytucja dobrowolnego poddania się karze.

Wojciech

Ja inaczej rozumiem artykuł 2

Według was i innych podpadają tylko pod artykuł drugi, ale ja nie widzę gdzie:
"Opracowanie cudzego utworu w szczególności tłumaczenie (...) jest przedmiotem prawa autorskiego bez uszczerbku dla prawa do utworu pierwotnego."

Czyli wykonanie tłumaczenia nie umniejsza prawa autora utworu pierwotnego do swojego dzieła.

Dodatkowo wykonanie tłumaczenia jest przedmiotem prawa autorskiego, a więc podlega prawnej ochronie.

Taka jest moja interpretacja tego artykułu. Polski znam dobrze, na świecie już swoje przeżyłem i nie widzę innej możliwej dosłownej interpretacji.

Mogą być tylko jakieś pokrętne to znaczy zakładające domyślanie się ukrytych znaczeń.

Rozumiem, że może być jeszcze taka udziwniona interpretacja, że:
tłumaczenie nie umniejsza prawa autora działa pierwotnego do tego nowego dzieła jakim jest tłumaczenie,

Ale to by oznaczało usankcjonowanie kradzieży, bo wtedy każde opracowanie, czy tłumaczenie będzie automatycznie własnością twórcy dzieła pierwotnego. Zawsze dokonujemy opracowań cudzych dzieł tworząc własne - tak jest w przypadku pisania książek, artykułów, filmów itp. I to wszystko nie może przypadać w udziale autorowi pierwotnemu.

Ja, nie chcę wypowiadać się za Piotra

mówimy o okolicznościach tego zatrzymania. Nie mam wątpliwości, że "chłopak z Kielc" - już pewna ikona, nie popełnił przestępstwa w związku ze ściągnięciem powszechnie dostępnego pliku, ale w toku czynności zabezpieczających "coś" tam się znalazło. Toteż wybrał wg niego optymalne wyjście z sytuacji: dobrowolnie poddał się karze. Na podstawie tych notatek trudno wyrokować, ale zgodnie z piękną maksymą "sprawa jest rozwojowa" - niemniej życzę powodzenia zatrzymanym i dobrego prawnika. Jednocześnie mając na uwadze obecny stan prawny.

Proszę zwrócić jeszcze uwagę na taką subtelność jak: "rozpowszechnianie".

Kłaniam się

Wojciech

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>