Live dla terrorystów i wykluczonych

Ośmiu mężczyzn zgromadzonych jednego dnia w jednym pokoju potrafii zmienić losy świata. Kilku innych, z gitarami lub zapalnikami potrafi przyciągnąć jego uwagę. Jednak w najlepszej sytuacji będzie ten, kto uzyska wyłączne prawa do transmisji zapisu tych wydarzeń. W sytuacji, gdy społeczeństwo opisywane jest jedynie wykresami popytu, trudno podejmować altruistyczne decyzje.

logo Live 8Drugiego lipca 2005 roku odbył się w dziesięciu miastach na świecie największy koncert w historii. Celem Live 8 była pomoc Afryce i wywarcie presji na przywódców najbogatszych państw świata i Rosji (G-8), którzy mieli spotkać się za kilka dni w Szkocji, by podjąć działania na rzecz wsparcia najbiedniejszych krajów. Każdego dnia umiera w Afryce 50 tys ludzi, tylko dlatego, że są ubodzy, że trawi ich Aids, że zadłużona Afryka wycieńczana jest przez spłacanie odsetek. Afryka, która wcześniej była eksploatowana przez kraje kolonialne, która zasilała szeregi niewolników, która jest kolebką ludzkości. To w Afryce pojawili się pierwsi ludzie na Ziemi. Teraz są tam kraje, które na jednego dolara pochodzącego z międzynarodowej pomocy muszą oddać dwanaście dolarów spłacając odsetki od wcześniejszego zadłużenia.

Bob Geldof, organizator koncertu tłumaczył w BBC: "Miliony ludzi na całym świecie mówią dziś: nie chcemy patrzeć, jak ludzie umierają z powodu biedy. Jesteśmy to wszyscy, by uświadomić przywódcom, że mogą i powinni coś zrobić", a altertywą jest przyglądanie się umierającym z nędzy ludziom. Dwadzieścia lat wczesniej, 13 lipca 1985, odbył się organizowany przez Geldofa w Londynie i Filadelfii koncert "Live Aid". Po latach Geldof na łamach najbardziej opiniotwórczych gazet, oraz za pomocą międzynarodowych agencji informacyjnych apeluje do przedstawicieli G-8: "Live 8 jest po to, byście wy, wybrani przez nas przywódcy, dokonali teraz - w 2005 roku - przełomu w bitwie, po której bieda stanie się już tylko historią". Bono z zespołu U2 wtórował mu ze sceny: "nie oczekujemy jałmużny, ale sprawiedliwości".

Cel koncertu był szczytny, jednak organizatorzy obawiali się, czy jest sens przygotowywać tak wielkie przedsięwzięcie medialne? Wszak wokół wykonawców narosła już cała masa uwarunkowań. Podejrzewano, że przedsięwzięcie może nie dojść do skutku, a to m.in. przez prawników, którzy będą wyciągać różnego rodzaju kontrakty z wykonawcami, kontrakty ze sponsorami, kontrakty z wytwórniami muzycznymi i stacjami telewizyjnymi. Udało się jednak zebrać całkiem znaczną czołówkę artystów o międzynarodowej sławie. Zagrał reaktywowany na tę okazje zespół Pink Floyd... Tym razem prawnicy nie przeszkodzili.

Jednak już przed koncertem było sporo zamieszania związanego z Internetem, a ściślej z internetowymi aukcjami. Okazało się, że na aukcjach eBay’a pojawiły się bilety na koncert, dystrybułowane wcześniej za pomoca SMSowej loterii charytatywnej. Bob Geldof miał powiedzieć do fanów na antenie Sky News: „Chcę, żebyście dziś wieczorem odwiedzili eBay i narozrabiali - niech każdy z was stworzy fikcyjną aukcję i udaje, że chce sprzedać bilet. Albo lepiej - zacznijcie licytować niebotyczne sumy za bilety". Pod wpływem apelu Boba Geldofa fani zaczęli podwyższać toczące sie tam licytacje o gigntyczne sumy (dochodzące do 10 milionów funtów za bilet). Początkowo eBay nie reagował na oburzenie muzyka, który publicznie nazwał serwis aukcyjny "elektronicznym alfonsem". Gdy fani zaczęli „rozrabiać” okazało się, że serwis zabronił wystawiania na licytację biletów na koncert. Przy okazji okazało się na jak chwiejnych podstawach opiera się elektroniczny handel, skoro jednym publicznym apelem można doprowadzić do zburzenia systemu sprzedaży. Dlatego, mimo zakazania aukcji, stanowisko eBay'a było jasne - wylicytowane wcześniej sumy wiążą licytujących.

Internet odegrał również znaczącą i pozytywną rolę w całym przedsięwzięciu. Na stronie live8live.com każdy mógł podpisać się pod apelem do przywódców świata. Wiele milionów osób to zrobiło. Internet i nowe technologie stały się narzędziem jednoczącym ludzi w jednej idei i wspólnym działaniu. Nazwiska podpisanych emitowały, praktycznie „online”, gigantyczne bilbordy w Londynie. Obraz z bilbordów pokazywały kamery, koncert transmitowały stacje telewizyjne we wszystkich zakątkach kóli ziemskiej. Była też internetowa transmisja na stronach America Online, która pozwalała internautom na swobodny wybór pomiędzy poszczególnymi koncertami. Transmisja ta - co podkreślają komentatorzy była znacznie lepszej jakości niż telewizyjna i, co wazne, była pozbawiona reklam. Pod koniec koncertu apel na stronie Live 8 podpisało za pomocą Internetu ponad 28 milionów ludzi. Apel był prosty i zapisany w trzech punktach: podwoić pomoc dla krajów najbiednieszjszych, anulować w całości ich zadłużenie oraz zmienić prawo handlowe w taki sposób, by obecnie najuboższe kraje mogły zbudować swoja przyszłość (a chodziło o to, żeby Afryka mogła sprzedawać na rynki międzynarodowe swoją żywność). Ponad 26 milionów ludzi wysłało SMSa wspierającego akcję. Nowe technologie zagościły na scenie w londyńskim Hyde Parku również w osobie Billa Gatesa, najbogatszego ponoć człowieka na świecie, twórcy korporacji Microsoft. Bill i jego fundacja angażują znaczne fundusze w programy charytatywne, poparli również działania organizatorów koncertu Live 8 (chociaż pamiętamy o Chinach i konfiguracji blogów w portalu MSN, walce o rozszerzenie zakresu pojęcia "własność intelektualna" oraz nazywaniu mianem komunikstów twórców oprogramowania o otwartym kodzie). Tak. Nie ma wątpliwości, że Bill Gates wspiera akcje charytatywne - i to jest godne szacunku. Dba również o interesy. Czemu się tu dziwić?

Ach te media! Nie bez powodu mówi się o nich, że są czwartą władzą (a coraz większy udział mają w niej techniki informatyczne). Jak wiadomo, co zauważył już Lord Acton: władza deprawuje. Na marginesie tej konstatacji warto pochylić się przez chwilę nad problemem solidarności oraz „wyłamywania się” z niej. Dwadzieścia lat wcześniej Bob Geldof prosił stacje telewizyjne, by po koncercie Live Aid skasowały wszelkie nagrania. Stacje telewizyjne zrobiły to. Gdy na krótko przed Live 8 organizatorzy doszli do wniosku, że możnaby jednak w słusznej sprawie wydać krążki z zapisem pierwszego koncertu – w pewien sposób żałowali, że nagrania się nie zachowały. Okazało się jednak, że nie wszyscy posłuchali apelu Geldofa i udało się uzyskać ten zapis. Przechowywała go po cichu jedna ze stacji telewizyjnych.

Już po koncercie, znów media donosiły o zamieszaniu wokół aukcji na eBayu. Po raz kolejny władze serwisu aukcyjnego musiały reagować i pod wpływem interwencji przedstawicieli przemysłu muzycznego zdecydowały się na usunięcie aukcji, w których wystawiono na sprzedaż „nielegalne” kopie DVD z zarejestrowanymi koncertami Live 8. Prawa do wydania oficjalnego DVD z zapisem Live 8 nabyła za „wiele milionów funtów” wytwórnia EMI. Pytanie, czy całość przychodów ze sprzedaży tej płyty będzie przeznaczona na pomoc Afryce? Inne pytanie - dlaczego ktoś uznał oferowane przez internautów krążki za nielegalne?

Tym czasem ośmiu mężczyzn zgromadzonych jednego dnia w jednym pokoju potrafii zmienić losy świata, a biorący udział w Live 8 mieli patrzeć im na ręce (jak zaśpiewał Sting). Wydawało się, że koncert odniesie zamierzony skutek i skoncentruje uwagę możnych tego świata na problemie Afryki. Jednak drugiego dnia obrad szczytu w centrum Londynu wybuchły bomby terrorystów. Walka o uwagę zgromadzonych przed odbiornikami informacji trwa. Dynamika zmian powoduje, że jedyne w swoim rodzaju wydarzenia, jakimi były koncerty Live 8 i idee, które sobą reprezentowały, w przysłowiowym mgnieniu oka wyparte zostały z serwisów agencyjnych przez informację o ataku terrorystycznym, o śmierci co najmniej czterdziestu osób i setkach tych, którzy odnieśli rany w wyniku serii eksplozji w brytyjskim metrze i autobusie. Gdyby nie uwaga mediów – nie byłoby sensu organizować akcji terrorystycznych.

Czy kiedyś będziemy organizować światowy koncert na rzecz części światowej populacji wykluczonej ze społeczeństwa informacyjnego? Na razie są ważniejsze sprawy. Jednak, gdy pozbędziemy się biedy z Afryki, uporamy się z międzynarodowym terroryzmem i ekstremistami, zorganizowanie takiego koncertu może się nie udać. Grupa ta będzie reprezentowana jedynie słupkami na wykresach popytu. W społeczeństwie informacyjnym wykonawcy i autorzy być może nie będą w stanie przekonać dysponentów praw autorskich (wszak autor i dysponent praw autorskich to coraz częściej nie ta sama osoba), aby ci zgodzili się zrezygnować z uzyskanych przywilejów i monopoli. Media będą rywalizowały między sobą na elektronicznych aukcjach o prawa nabycia transmisji z zapowiadanych ataków terrorystycznych, zaś sami terroryści zabiegać będą o sponsorów. To redaktorzy decydować będą kogo nazwać terrorystami i napewno łatka taka przypięta zostanie grupom hakerskim operującym w podziemiu informamtycznym. Ośmioma najbardziej wpływowymi osóbami okażą się zapewne członkowie rady nadzorczej globalnej korporacji medialnej. Oni nie zdecydują się przecież na uwolnienie informacji. Podobnie jak szczyt G-8 nie zrezygnuje z ochrony swoich rynków przed napływem taniej żywności z Afryki. Jednak są różnice. Informacja w swej czystej postaci, w przeciwieństwie do dóbr materialnych nie jest dobrem wyczerpywalnym. Acha. I nie chciałbym, żeby ktoś po lekturze tego felietonu doszedł do wniosku, iż uważam, że twórcom nie przysługuje prawo do wynagrodzenia.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Wyczerpywalna jest uwaga odbiorców

Ciekawe, kiedy przebije się do świadomości powszechnej, że zasobem, o który walczą media, jest uwaga odbiorców. Coraz mniej odbiorcy walczą o informację, a coraz bardziej - nadawcy o czas odbiorcy. Z drugiej strony - dobrem wyczerpywalnym są dobre pomysły na przyciągnięcie uwagi odbiorcy. Liczba schematów reklam, telenoweli, sposobów pokazywania zamachów terrorystycznych też jest ograniczona, choć spora.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>