Innowacyjna gospodarka, czyli każdy myśli o sobie, tylko ja myślę o mnie

Brałem dziś udział w panelu pt. "Nowe media i nowe technologie – jaki mają wpływ na współczesną gospodarkę?", który odbył się w czasie organizowanego przez Krajową Izbę Gospodarczą trzeciego już Kongresu Innowacyjnej Gospodarki. Nie wiem, czy będą nagrania (kamery Onet.pl były na sali Centrum Kopernika w Warszawie). Odnotuję jedynie kilka spostrzeżeń, w tym, że miałem wrażenie braku wiary u niektórych uczestników dyskusji w podbój rynku konsumenckiego przez autoreplikujące się drukarki 3D. Wizję "drukarki", która w wykonaniu jednego z podstawowych swoich programów "produkuje" części potrzebne do złożenia drugiej takiej drukarki została skwitowana żartem, że to niemal jak pop-corn wylatujący z piekarnika. Uważam, że jest tylko kwestią czasu, gdy takie drukarki, które będą sterowane oprogramowaniem dostępnym bezpłatnie w Sieci, podbiją biurka, szafki i kredensy konsumentów. To będzie dla wielu szok, gdy zorientują się, że będzie można w domu wydrukować (wyprodukować) wiele przedmiotów, których modele 3D dostępne są już dziś w Sieci. Kto na tym wygra? Moim zdaniem producenci materiałów eksploatacyjnych do takich drukarek, ponieważ te przedmioty trzeba będzie z czegoś fizycznego drukować. Ale już sobie wyobrażam, ile będzie przy tym głosów oburzenia, które będą odmieniały słowo "piractwo" przez wszystkie przypadki.

Tymczasem dyskusję panelową zdominował "klasyczny spór" między "starymi" i nowymi "mediami". Między innymi poszło o Euro. Ja się nie wybieram. W dziale sport niniejszego serwisu w kilku notatkach dzieliłem się wątpliwościami prawnymi, dotyczącymi nowelizacji ustaw, których dokonywano lub proponowano w czasie "przygotowań". Słusznie padło dziś w czasie panelu, że tylko chęcią "monetyzowania" takiej imprezy da się uzasadnić, że setki ludzi na stadionie będą miały utrudnienia związane z relacjonowaniem przebiegu imprez, i tylko dzięki takim utrudnieniom klasyczne telewizje będą mogły korzystać z uprzywilejowanej pozycji w transmitowaniu tych rozgrywek. Ja zaś chciałbym to zobrazować następującym zdjęciem:

Wymiana zdań w czasie panelu - widziana z wnętrza panelu
Wymiana zdań w czasie panelu - widziana z wnętrza panelu. Na zdjęciu starałem się uchwycić moment, w którym p. Beata Jakoniuk-Wojcieszak, Sekretarz Programu TVP Info, spiera się z p. Arturem Waliszewskim, Dyrektorem Google Polska. Cały program Kongresu dostępny jest na jego stronach. Na sali było kilka kamer i wiele aparatów fotograficznych, ale takie ujęcie było dostępne tylko z mojego punktu obserwacyjnego. Pomyślałem, że kogoś może ono zainteresować, zatem się nim dzielę. Bez pośredników, a ściślej - za pośrednictwem ograniczonej liczby pośredników (wszak nadal hosting, nadal przedsiębiorstwa telekomunikacyjne biorą udział w naszej tu komunikacji na linii autor-czytelnicy tego serwisu).

Odpowiadając na wątpliwość prof. Turskiego, który pytał o to, kto zapłaci za prąd - aby zrobić to zdjęcie i aby napisać niniejszą notatkę, a także aby serwis funkcjonował - sam muszę się o to zatroszczyć. I dziwnie mi smutno, że jednak nie potrafię przekonać Sejmu, Senatu i Prezydenta RP, a przede wszystkim Pana Premiera, by państwo Polskie wprowadziło ustawowo takie przepisy, które nad miejscem, w którym będę organizował w przyszłości swoje urodziny, będą zakazywały lotów sterowcem. A w interesie UEFA przepisy zmieniano. W demokratycznym państwie prawa, jak się wydaje. Niektóre ustawy nawet wzbogaciły się w przepisy odwołujące się do "zgody organu UEFA", a wydawało mi się, ze to prywatna korporacja. No, cóż. Każdy myśli o sobie, tylko ja myślę o mnie.

Rozmawiałem dziś z "przewoźnikiem osobowym", którego pytałem o to, jak podchodzi do protestów taksówkarzy. Odpowiedział, że nie rozumie, o co im chodzi. On chciałby iść w ilość. Może zrobić 100 kursów po 1,60 zł za km i woli to, niż zrobić 10 kursów po 6 złotych za kilometr. Żalił się przy tym, że taksówkarze mają możliwość odliczania sobie od podatków ceny samochodu, a on musiał za swój dać pełną kwotę i nic sobie od podatku odliczyć nie może.

Na tej kanwie przedstawiłem w czasie panelu następujący ciąg myślowy: jeśli innowacyjność jest funkcją konkurencji, a monopole nie służą konkurencji, to istnienie praw własności intelektualnej (praw wyłącznych, monopoli informacyjnych) nie sprzyja innowacyjności. Banał. Nadal oczywiście wielu chciałoby uzyskiwać rentę monopolistyczną, a nawet tworzyć inne jeszcze ograniczenia w wykonywaniu różnych czynności/zawodów - chociażby aktorzy, którzy sygnalizowali jakiś czas temu, że człowiek bez stosownego wykształcenia aktorskiego przecież we właściwy sposób nie doprowadzi publiczności do wzruszenia.

Filarami wcześniejszych systemów gospodarczych było niewolnictwo w USA, pańszczyzna w Europie i na Wschodzie, a przecież w tych przypadkach chodziło o to, że jeden człowiek był właścicielem drugiego człowieka. Dziś, nie tak wcale dawno, ta koncepcja się zmieniła (chociaż nadal występują różnice w systemach społecznogospodarczych w różnych krajach ułożonych na globie). Wielkie majątki nie są już (poza zdarzającymi się wyjątkami) napędzane niewolniczą siłą fizyczną chłostanych czasem ludzi. Okazało się, że wolność osobista stoi w sprzeczności z prawem własności (przecież gdy ktoś pomagał uwalniać niewolników, to mówiono o nim, że narusza prawa własności). Podobnie musi być w sytuacji, w której ktoś uważa, że przysługują mu prawa własności intelektualnej do informacji.

Moim zdaniem informacja nie jest towarem. Dostęp do informacji może być czasem usługą (chociaż nie wówczas, gdy informacje generuje państwo).

W świecie, w którym istotną wartością jest wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (taką wolność zapisano m.in. w Konstytucji RP) - w dłuższej perspektywie monopol własności intelektualnej jest nie do utrzymania. Rzeczywiście - sytuacja ostatnio zmienia się bardzo dynamicznie. Nie wszyscy sobie z tym radzą. Sam się tej dynamiki zmian bardzo obawiam. Nie zawrócę jednak rzeki kijem.

Wiele dziś w czasie panelu poświęcono miejsca sprawie ACTA. Komentując głosy wcześniejszych mówców stwierdziłem, że sprawa ACTA jeszcze nie jest zakończona. Jeśli rzeczywiście ktoś czegoś się ze styczniowego skakania nauczył, a mam na myśli "pośredników" w sprawowaniu władzy zwierzchniej Narodu, to ta umowa międzynarodowa powinna być poddana procedurze ratyfikacyjnej. I oczywiście wszyscy ci ludzie, którzy skakali na mrozie w styczniu w czasie takiej procedury bacznie przyglądaliby się pośrednikom. Być może część z nich nie zyskałaby już akceptacji w kolejnych procesach wyborczych. Ale decyzja byłaby podjęta. Dziś zaś wydaje się, że wielu robi wiele, by rozmyć sprawę, nie podejmować decyzji, odwlekać w czasie, a może nawet przyjąć. Proszę uprzejmie.

Tymczasem w Szwecji i w Niemczech Partia Piratów zyskuje na popularności. Jej przedstawiciele dostają się do lokalnych parlamentów, za chwilę - być może - uzyskają większy wpływ na kreowanie polityki społecznej i gospodarczej w Unii Europejskiej (tam Partia Piratów ma dziś dwóch eurodeputowanych), o ile Unia się nie rozpadnie w konsekwencji obrony tych, którzy "są za duzi, by upaść".

Nie jestem futurologiem, ale myślę sobie, że trzeba się mocno napocić, by uzyskać gospodarczy sukces w nadchodzących czasach (a czy wcześniej było inaczej? No, dobrze - w każdych czasach byli nawijacze makaronu na uszy, którzy potrafili zarobić i przy tym się nie narobić). To dziś w czasie panelu nie padło, ale w warunkach zbliżających się do idealnej konkurencji - marże pośredników zmierzają do zera. Jeśli chcemy dbać o pośredników - albo możemy wprowadzić przepisy, które zapewnią im stosowną pozycję (regulowane zawody), albo utrzymajmy przepisy o monopolach informacyjnych. Ale na koniec dnia, jak przypuszczam, ludzie będą sobie drukowali przedmioty na drukarkach 3D (nie wszystko będzie się nadawało do wydrukowania, ale z czasem coraz więcej przedmiotów da się zreplikować w domu). Tam gdzie to możliwe będą pomijać pośredników. Tak samo, jak dziś starają się pomijać pośredników w procesie obiegu informacji (a nawet w procesie podejmowania decyzji społecznych). Niektórzy będą potrafili nawet na tym zarobić.

Ponieważ Minister Ostrowski prosił mnie dziś po panelu o komentarz dotyczący koncepcji wprowadzenia abonamentu na dostęp do kultury, to - znów z ograniczeniem pośredników - przypominam tu tekst Trzy grosze w dyskusji o "szwedzkim stole" kultury, w którym komentowałem wcześniej podobne pomysły.

PS
Dziś jest 25. dzień miesiąca. Dziś przedsiębiorcy odprowadzają do budżetu państwa podatek VAT. Ja również. I jak sobie pomyślę, co z tymi pieniędzmi potem państwo zrobi, to dla uspokojenia powtarzam sobie - jak mantrę - mądrości Jedi:

Nie ma emocji – jest spokój.
Nie ma ignorancji – jest wiedza.
Nie ma namiętności – jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu – jest harmonia.
Nie ma śmierci – jest Moc.

Niech moc będzie z Wami.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Dla zainteresowanych

VaGla's picture

Dla zainteresowanych dalszymi losami konkursu Fundacji Nowoczesna Polska mała recenzja: Future of Intellectual Protectionism and not much Innovation Policy
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Materiały do drukarek 3d

Nie dość że bez pośredników, ale też bez 'producentów'. W końcu to jest polimer który przy odrobinie chęci można odzyskiwać ze śmieci. Za pomocą wydrukowanych maszyn. Gratka dla ekologów?

Patent nie chroni chyba

Patent nie chroni chyba przed produkcją na własny użytek, a jedynie przed wprowadzaniem na rynek, prawda?

logiczna konsekwencja

Logiczną konsekwencją, rozwinięciem, dzisiejszych koncepcji związanych z pojęciem prawa intelektualnego a zwłaszcza "utrata potencjalnych zysków" jest to, że nawet produkcja na własny użytek będzie zbrodnią. W gruncie rzeczy sprawy do tego zmierzają, wielkim znakiem zapytania sa jedynie środki w jaki taki stan osiągnąć. Być może w demokracji w legalny sposób, nie jest możliwe wprowadzenie prawa, które zakazywałoby prywatnej i osobistej konkurencji powiedzmy z zawodowym hydraulikiem. Jak w średniowieczu ( np. zakaz własnoręcznego mielenia ziarna na mąkę). Już dziś przecież twierdzi się że jeśli Pan A przetkał Pani B zlew - to wykonał usługę o wartości rynkowej i ktoś powinien odprowadzić podatek, albo jest uszczuplającym dochody państwa bezideowcem, i że ów podatek niejako pozostaje bez związku z faktem że Pan A i Pani B nie wymienili się biletami NBP. Fakt że usługa została wykonana co do zasady dla pięknych oczu, z zwykłej życzliwości, albo z powodu poczucia że Pani B skoro jest starsza - to należy jej pomóc - nie ma wg. fiskusa znaczenia. Zatem minister finansów już się oblizuje i zaciera swoje tłuste rączki na myśl o tych pieniążkach. W końcu ma spore wydatki - np. Stadion Narodowy trzeba oświetlić także i z drugiej strony bo likwidacja żłobków w małych miejscowościach starczyła ledwie na oprawę świetlną ze strony Warszawy lewobrzeżnej. Zarazem retoryka - hydraulik musi płacić podatki a Pan A może od pani B dostał w zamian Obiad albo Kawę z Mleczkiem, zatem osiągnął zysk - w wyniku nieuczciwej bo dumpingowej konkurencji - jest bardzo chwytliwa w ideologii "dymaj albo daj sie wydymać" panującej obecnie w ekonomii. Z tym że oczywiście jest jasne że takie oczekiwania - by zabronić amatorskiego przetykania rurek - nie wyjdą ze środowiska tanich roboli fizycznych ( choć rzekomo w ich interesie takie ustawodawstwo mogłoby być ogłoszone) ale ze strony producentów, zwłaszcza elektroniki. Wiadomo ze dzisiaj znaczna częśc kosztów designu sprzętu to ta jej częśc która służy zapewnieniu "jednorazowości" i planowanemu "zepsuciu" po okresie gwarancyjnym. Jest kwestią czasu kiedy sprzęt który nam się sprzedaje będzie miał nie tylko "zaprojektowany czas zepsucia" ale i zaszyty w oprogramowaniu czas zniszczenia. Wiedza o sofcie i o sprzęcie przecieka, a nasycenie sprzętem rynku oznacza w sumie także dostępność do podzespołów ( choć nie łatwo je uzyć ponownie, nie jest to wykluczone). Ponadto z wolna zapanuje kultura "wystarczająco dobry" zwłaszcza w krajach biedniejszych - i skończy się sprzedaż coraz to nowszych nowości. Producent ma tylko jeden sposób na ostateczny rodzaj blokady napraw, i zmuszania klientów do nabywana nowych produktów - zniszczenie sprzętu w pełni kontrolowane przez oprogramowanie ( i to nie koniecznie to oprogramowanie które jest dostępne/widoczne dla użytkownika). Kiedy stanie sie to standardem - koniecznością będzie także wprowadzenie prawa zakazującego napraw urządzeń, ale jego wprowadzanie zostanie zapewne przedstawione jako forma "ochrony hydraulików" przed nieuczciwą konkurencja. Kara śmierci za przetkanie zlewu? Moim zdaniem literacko przesadzona - ale skądinąd co do zasady całkowicie prawdopodobna koncepcja.

Miałem opory

VaGla's picture

Miałem opory, by przepuścić (ze względu na język), ale ostatecznie puściłem w moderacji. Serdecznie przepraszam, jeśli ktoś poczuje się dotknięty.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Przeczytałem 2-gi raz to co napisałem

i w pełni rozumiem Twoje obiekcje. Z drugiej strony użyta dosadność, może nieco ordynarnie, do pewnego (zgoda, że do tylko do pewnego) stopnia ma swoje uzasadnienie. Zgadzam się jednak że ten język do tej strony - nie pasuje.
Przyjmuję uwagę i postaram sie komentować w nieco bardziej kulturalny sposób.
Pozdrawiam

kara śmierci

Kiedy ostatnio pewna opiniotwórcza gazeta ogłosiła apel o zaostrzenie kar za naruszanie własności intelektualnej, zadałem sobie podobne pytanie - czy usatysfakcjonuje ich dożywocie czy też bedą domagać się kary śmierci. Jak wiadomo kara śmierci za przestępstwa gospodarcze była w PRL wykonywana...

Jaka to gazeta?

Czy można wiedzieć jaka to gazeta?

gazeta

To była "Rzeczpospolita", apel był na pierwszej stronie, ale już nie pamiętam kiedy. Swoją drogą wcześniej w komentarzu redakcyjnym zdecydowanie poparła ACTA, a potem moim zdaniem przedstawiała sprawę nieobiektywnie.

Zgodnie z ustawą …

Zgodnie z ustawą „Prawo własności przemysłowej”, patent daje „prawo wyłącznego korzystania z wynalazku w sposób zarobkowy lub zawodowy na całym obszarze Rzeczypospolitej Polskiej”. Nie jest więc zakazana nie tylko „produkcja na własny użytek”, ale i inne działania, które nie mają charakteru „zarobkowego lub zawodowego”.

Tylko jak interpretować ten „sposób zawodowy”?

nie na temat

> "Ale na koniec dnia"
Błagam, proszę - nie powtarzaj tej kolejnej kalki (kaleki?) językowej.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>