wyszukiwanie

95 tys. zł odszkodowania w ugodzie dotyczącej m.in. ochrony bazy danych serwisu internetowego oferującego opony

Otrzymałem interesującą informację prasową ze spółki Oponeo.pl SA, która to informacja dotyczy zawarcia ugody sądowej z właścicielem serwisu Opony.net. Z przesłanych materiałów wynika, że w wyniku zawartej ugody właściciel Opony.net zapłaci spółce odszkodowanie w wysokości 95 tys. zł. Spółka Oponeo.pl podnosiła wcześniej bezprawne naruszenie praw majątkowych Spółki, do którego miało dojść w serwisie Opony.net. Naruszenie zaś miało polegać na bezprawnym uzyskaniu i - następnie - wykorzystywaniu baz danych dostępnych w serwisie Oponeo.pl. Chodziło o bazę danych pojazdów, która zawierała 6 tys. pozycji oraz drugiej bazy - zawierającej 600 opisów produktów. Poza tym w sporze spółka podniosła naruszenie autorskich praw majątkowych do "layoutu" oraz wykorzystywanego w spornym serwisie projektu struktury funkcjonalnej serwisu Oponeo.pl.
Pod tekstem - komentarz ze strony Opony.net, w którym podnosi, że "zasadność roszczeń OPONEO.PL S.A. nigdy nie została udowodniona w toku jakiegokolwiek procesu sądowego, a zawierając ugodę sądową OPONEO.PL S.A. odstąpiła o wykazania zasadności swoich roszczeń".

Jurysdykcja krajowa, czyli nie dowiemy się zbyt wiele o sprawie przeciwko Google

Minął już miesiąc od momentu, gdy Gazeta Prawna napisała, że Google można pozwać w Polsce i zrelacjonowała "precedensowe orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Łodzi". Ja mam kłopot. Mój kłopot wynika z tego, że rozprawy w opisanej tam sprawie mają wyłączoną jawność. Tak na prawdę zatem nie ma jak sprawdzić, co powiedział Sąd Okręgowy czy Sąd Apelacyjny w Łodzi. Nie znam też sygnatur. Sprawa ta ma spore znaczenie dla polskiego prawa karnego, a to m.in. dlatego, że "na jej kanwie" wprowadzono w polskim Kodeksie karnym przestępstwo związane z utrwalaniem "wizerunku nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej" oraz rozpowszechnianiem takiego wizerunku. Same wydarzenia, które spowodowały postępowanie (podstępne nagranie dziewczyny i opublikowanie nagrania w Sieci wraz z jej nazwiskiem, etc.), są - w moim odczuciu - obrzydliwe. Tymczasem toczy się w Polsce proces dotyczący linków, wyszukiwarki i potencjalnych naruszeń/zagrożeń dóbr osobistych.

Linki, blokowanie, utwory, (równiejsi) twórcy... Jakie to prawo skomplikowane!

Nie wiem, czy Pan Maciej Sobianek z Panda Security Polska autoryzował swoją wypowiedź dla Metra (m.in. "Nadal będzie można odsyłać na strony główne portali, ale do konkretnych artykułów raczej już nie"), ale jeśli autoryzował, to - moim zdaniem - trochę jednak popłynął. Alternatywnie - być może dziennikarz dokonał nadinterpretacji słów eksperta, który chętniej niż MSWiA chciał komentować nowe założenia nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną?

Powszechne niezadowolenie po przyjęciu przez FCC regulacji w zakresie "Net neutrality"

logo FCCAmerykańska Federalna Komisja Łączności (tj. amerykański regulator ds komunikacji, który posiada również kompetencje kontrolne) przyjęła dziś regulacje, które "sprzedaje" jako zagwarantowanie wolności w internecie oraz otwartości internetu ("FCC ACTS TO PRESERVE INTERNET FREEDOM AND OPENNESS"). Chodzi o problem neutralności Sieci, o którym kilkakrotnie pisałem w tym serwisie. Samej regulacji nie miałem jeszcze okazji przeczytać (ponoć cały materiał ma blisko 100 stron), dostępne są za to materiały prasowe (również wydane przez poszczególnych członków Komisji, spośród których dwóch było przeciwnych przyjęcia rozporządzenia). Są też liczne komentarze. W każdym razie mamy za sobą kolejny akt w spektaklu na temat neutralności.

Palec amerykańskiego rządu na globalnym przełączniku domenowym

W miniony piątek wiele z torrentowych serwisów internetowych zablokowano w wyniku działań amerykańskiego Departamentu Spraw Wewnętrznych. Na grafikach pojawiających się pod "zablokowanymi" domenami widać "pieczęci" (loga) Departamentu Sprawiedliwości oraz jednej z części Departamentu Spraw Wewnętrznych - National Intellectual Property Rights (IPR) Coordination Center (bardzo groźnie wyglądające logo, przedstawiające atakującego orła). Wedle komunikatów - domeny zostały zablokowane w wyniku postanowienia sądu dystryktowego... W komentarzach na temat tego zdarzenia pojawia się problem kontrolowania przez USA światowego systemu domenowego (DNS). Amerykanie mogą zmienić wpisy DNS dowolnej domeny, a w wyniku tego domena taka zostanie "zablokowana" (odwiedzający zostanie przekierowany zgodnie ze zmodyfikowanym wpisem DNS). Zastanawiam się, czy w ten sposób również postąpią z Wikileaks.org, w którym to serwisie właśnie ujawniane są dokumenty amerykańskiej dyplomacji...

Jeden kowal może zdecydować o losach (globalnej) wioski, czyli mapy Google w sporze granicznym

Odnotuję to, jako ciekawe zjawisko: w wyniku "błędu" na mapach dostarczanych przez Google mamy do czynienia z kryzysem na granicy między Kostaryką i Nikaraguą. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że informacje o przebiegu granic państw na tych mapach dostarczone zostały przez amerykański Departament Stanu. Za jakiś czas może będziemy mieli do czynienia z sytuacją, w której dostawca informacyjnych usług (usług społeczeństwa informacyjnego) po prostu wyświetli na ekranach monitorów, telefonów i tabletów mały komunikat, który będzie współczesnym odpowiednikiem znanego z bajek ultimatum smoka: "macie mi tu co rano przyprowadzać nową nadobną dziewicę do zjedzenia, albo..."

Fundacja Nowoczesna Polska niczym nie handluje (przyczynek do case study ochrony dóbr osobistych)

Pik trendu Nowoczesna PolskaI znów wypada skomentować p. Palikota, który tym razem denerwuje się, że "redaktorzy poważnych mediów" oraz "instytuty badania opinii publicznej" publikują, a wcześniej badają, ewentualne poparcie, jakim może się cieszyć "Nowoczesna Polska" w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Trudno się dziwić tym redaktorom i instytutom, że pytają o "Nowoczesną Polskę", skoro wcześniej byli adresatami licznych komunikatów ze strony byłego dziś posła, który wszak tą właśnie nazwę usiłował wykorzystać organizując kongresy, rozpowszechniając przygotowane specjalnie w tym celu ulotki i organizując prasowe konferencje. Dzisiejsze zirytowanie aspirującego do Parlamentu polityka pokazuje też, jak ważne jest wybranie nazwy odróżniającej jeden podmiot od drugiego (to pewnie case study dla marketerów). Z perspektywy badaczy ochrony dóbr osobistych sytuacja może być ciekawa, gdyż te właśnie sondaże, które tak irytują dziś p. Palikota, pokazują skalę "przykrycia" działań Fundacji, którego sam jest wszak sprawcą, a przeciwko któremu Fundacja w swoim czasie podjęła działania, dołączając do postępowania przed Sądem Rejestrowym.

W Wielkiej Brytanii zapowiedź zmiany kierunku wahadła

Media cytują brytyjskiego premiera Davida Camerona, który ponoć pochylił się nad prawem autorskim. Wedle doniesień: władze brytyjskie chciałyby, aby prawo autorskie było bardziej dostosowane do ery internetu. Dość enigmatycznie brzmi, chyba, że przeczyta się jeszcze dalej - wedle cytowanych słów brytyjskiego premiera - tamtejsze prawo powinno zostać tak zmienione, by pozwalało na więcej w sferze wykorzystywania utworów bez zgody dysponenta praw. Wydaje się zatem, że wahadło zaczyna się powoli przesuwać w drugą stronę, tj. w stronę zapewnienia gwarancji dozwolonego użytku osobistego (w Wielkiej Brytanii: fair use), mówi się też o "podstawowych prawach użytkowników" ("basic user rights"). Oczywiście może to być również swego rodzaju "zasłona dymna", wszak w Wielkiej Brytanii przyjęto Digital Economy Act 2010.

Kolejny etap informatyzacji ogłaszania aktów prawnych...

Jak ktoś nie śledzi prac legislacyjnych, to pewnie nie zgadnie, projekt jakiej ustawy przyjął wczoraj rząd. Jest to projekt ustawy o zmianie ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych oraz o zmianie niektórych innych ustaw, przedłożony przez prezesa Rządowego Centrum Legislacji. To przepisy, które "wdrażają kolejny etap informatyzacji procesu ogłaszania aktów prawnych". Tak. Poprzednio pisałem o tym w czerwcu: Projekt ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych - RCL proponuje wyłącznie elektroniczną publikację... Trochę się poniżej rozpisałem na temat tego projektu. Nie powinienem go krytykować, bo przecież mogłem napisać uwagi w czasie, w którym prowadzono konsultacje społeczne, prawda? Tymczasem ja zamiast tego publikuję jakieś uzewnętrznienia w serwisie...

Precyzyjna wiarygodna wiadomość i notice and takedown w hiszpańskim rozstrzygnięciu w sprawie Telecinco vs. YouTube

23 września sąd w Madrycie (Hiszpania) wydał interesujący wyrok w sprawie potencjalnego naruszenia prawa autorskiego przez YouTube. Sprawa zaczęła się od tego, że hiszpański nadawca Telecinco podniósł, że spółka prowadząca YouTube powinna ponosić odpowiedzialność za umieszczanie przez użytkowników chronione prawem autorskim (i prawami pokrewnymi) materiały. Sąd uznał, że YouTube nie ponosi odpowiedzialności za takie działania użytkowników. Jednym z powodów było to, że YouTube dostarcza dysponentom praw stosowne narzędzia do raportowania i usuwania takich materiałów. Fakt, że narzędzia te są mało wygodne dla posiadaczy praw nie zmienia zasad warunkowej nieodpowiedzialności świadczących usługi drogą elektroniczną w europejskich przepisach o handlu elektronicznym. W efekcie decyzja sądu oznacza, że to na dysponentach praw, którzy chcą je chronić, spoczywa ciężar monitorowania Sieci w poszukiwaniu naruszeń oraz precyzyjnego, nie zaś ogólnego, wskazywania konkretnych przypadków naruszeń. Jest to zatem sprawa dotycząca procedur notice and takedown...