Linki, blokowanie, utwory, (równiejsi) twórcy... Jakie to prawo skomplikowane!

Nie wiem, czy Pan Maciej Sobianek z Panda Security Polska autoryzował swoją wypowiedź dla Metra (m.in. "Nadal będzie można odsyłać na strony główne portali, ale do konkretnych artykułów raczej już nie"), ale jeśli autoryzował, to - moim zdaniem - trochę jednak popłynął. Alternatywnie - być może dziennikarz dokonał nadinterpretacji słów eksperta, który chętniej niż MSWiA chciał komentować nowe założenia nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną?

Przywołaną wyżej wypowiedź można znaleźć w tekście Źle zalinkujesz, odpokutujesz. Ja jednak zachęcam czytelników do zapoznania się z projektem założeń do projektu ustawy o zmianie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (skierowany do rozpatrzenia przez Komitet ds. Europejskich), który opublikowany jest na stronach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Chcących zaś poznać różne sytuacje związane z linkowaniem, które odnotowałem w tym serwisie, mogę zaprosić do działu linki.

Co znajdziemy w założeniach MSWiA na temat linków? Na przykład taki oto fragment:

Pojedyncze orzeczenia sądów polskich wskazują, że jednym z poważniejszych braków może być brak regulacji prawnej wyłączeń odpowiedzialności twórców wyszukiwarek internetowych oraz twórców katalogów odesłań. Za sporne na podstawie dziś obowiązujących przepisów uznaje się w szczególności, czy mają oni obowiązek sprawdzania zawartości stron, które trafiają do listy wyników wyszukiwania w przypadku wyszukiwarek oraz do poszczególnych kategorii w katalogach linków. Jeśli zaś obowiązek taki spoczywałby na nich, to w jakim zakresie miałby być realizowany. W niektórych państwach Unii Europejskiej wprowadzono przepisy rozszerzające zakres zastosowania art.12-14 dyrektywy o handlu elektronicznym na tego rodzaju działalność (Austria, Hiszpania, Portugalia, Węgry). Podobne rozwiązania trafiły również do Digital Millenium Copyright Act w Stanach Zjednoczonych. Sejm zapoznał się jesienią 2008 r. z propozycją by w rozdziale III u.ś.u.d.e. dodać dwa nowe artykuły: art.121 i 141 oraz by odpowiednio zmodyfikować brzmienie art. 15. Autorem tej propozycji była Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji (PIIT), która przekazała opinię w tej sprawie do Posła na Sejm Zbigniewa Rynasiewicza – Przewodniczącego Komisji Infrastruktury Sejmu RP.

Tak się składa, że byłem wówczas na sali posiedzeń komisji sejmowej, a jeszcze lepiej się składa, ponieważ utrwaliłem przebieg tamtego posiedzenia na wideo. Nagranie można zobaczyć przy tekście pt. To był piękny mecz i "zdecydowanie odnosi się to do usługi": relacja z podkomisji sejmowej. Przypomnę fragment swojej relacji pisemnej z tamtego posiedzenia:

MSWiA odnosząc się do propozycji PIIT w zakresie wyłączenia odpowiedzialności m.in. za linkowanie stwierdziło, że tego typu wyłączenie "umożliwiłby niezamierzone świadczenie usług peer-to-peer"... MSWiA uznało, że propozycje są "ciekawe", ale należy takie propozycje skonsultować wewnątrz rządu (m.in. z Ministerstwem Sprawiedliwości, albo z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego).

Całość sejmowego procesu legislacyjnego, związanego z tamtą nowelizacją uśude, można prześledzić wstecznie, zaczynając np. od tekstu Świadczenie usług drogą elektroniczną po drugim czytaniu (14+55+17+34=120).

Tak było w 2008 roku.

Co dziś proponuje MSWiA? Sięgnijmy do założeń (chyba, że ktoś chciałby spekulować, a może nawet komentować, bez ich lektury):

(...)
W rozdziale 3 (art. 12-14) u.ś.u.d.e. zostały uregulowane zagadnienia dotyczące wyłączenia odpowiedzialności usługodawcy (zarówno o charakterze cywilnym, jak i karnym oraz administracyjnym) z tytułu świadczenia usług drogą elektroniczną, które są odpowiednikiem postanowień art. 12-14 dyrektywy o handlu elektronicznym. Adresatami wskazanych przepisów są usługodawcy będący pośrednikami w przekazywaniu danych. Proponuje się poszerzenie katalogu wyłączeń o sytuacje „pośredniczenia” w dostępie do cudzych danych poprzez zamieszczanie odesłań do stron WWW, na których znajdują się te treści, a także świadczenia usługi wyszukiwania informacji o tym, gdzie treści te można znaleźć w sieci Internet. Wprowadzenie tych regulacji, spowodowałoby, że:

1. Nie ponosiłby odpowiedzialności za treść danych ten, kto za pomocą usług narzędzi lokalizacyjnych umożliwiających automatyczne wyszukiwanie informacji poszukiwanej przez użytkownika, udostępnia informacje, pozwalające na zlokalizowanie konkretnych zasobów systemu teleinformatycznego, w których te dane się znajdują, o ile:

a) nie wprowadził tych danych do sieci, ani nie usuwa lub nie modyfikuje tych danych;
b) nie jest inicjatorem transmisji danych uzyskanych w toku wyszukiwania danych;
c) nie wybiera odbiorcy danych,

2 Nie ponosiłby odpowiedzialności za treść danych ten, kto publicznie udostępnia informacje, pozwalające na zlokalizowanie konkretnych zasobów systemu teleinformatycznego, w których te dane się znajdują, o ile nie wprowadził tych danych do sieci, ani ich nie zmodyfikował oraz nie wie o ich bezprawnym charakterze lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych, niezwłocznie uniemożliwi dostęp do informacji pozwalających na ich zlokalizowanie.

Przede wszystkim należy zauważyć, że wskazane propozycje nie są implementacją art. 12-14 dyrektywy o handlu elektronicznym, nie oznacza to jednak sprzeczności z europejskimi regulacjami.
(...)

Dalej w treści założeń MSWiA przywołuje "wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 20 lipca 2004 r., w którym sąd uznał odpowiedzialność za dane osoby, która zapewniała tzw. „głęboki link” do tych danych". Dla zainteresowanych tym orzeczeniem udostępniam link: I ACa 564/04 - linki i dobra osobiste. O tym orzeczeniu można też przeczytać m.in. w następującym komentarzu: głębokie linkowanie (oraz w kolejnych komentarzach wskazanego wątku).

Blokować lub karać za linki?

Sprawa oczywiście nie jest taka prosta, ponieważ link (wskazanie lokalizacji zasobu w Sieci) jest fundamentem działania internetu. Jednocześnie znaczna większość materiałów w Sieci dostępnych jest utworem w rozumieniu prawa autorskiego i to utworem wciąż chronionym (por. Na świecie są miliardy twórców). Kiedy zatem będziemy linkować do "strony głównej" również będziemy linkować do chronionego prawem autorskim utworu. Nie da się tu rozróżnić "chronionych prawem autorskich plików muzycznych" i innych utworów, o bezwzględną ochronę których branża muzyczna, względnie filmowa, nie będzie silnie zabiegała.

W takim USA zresztą są regulacje, które mają na celu przeciwdziałanie wysuwaniu roszczeń przez uprawnionych, którzy powinni byli widzieć (np. z racji profesjonalnie wykonywanych działań), że korzystanie z utworów, do których przysługują im autorskie prawa majątkowe, odbywało się w ramach dozwolonego użytku (ściślej: fair use). Więcej o tym w tekście "Notice and takedown" od drugiej strony, czyli jeśli dojdzie do nadużycia. Ostatnio o tej instytucji np. w tekście Another Copyright Owner Sent a Defective Takedown Notice and Faced 512(f) Liability--Rosen v. HSI. Są granice ochrony prawa autorskiego.

Bo jak, Państwa zdaniem, korzystacie Państwo ze stron internetowych, jeśli nie w ramach dozwolonego użytku?

Mamy oczywiście kilka nowych orzeczeń na świecie, z których chętnie zasygnalizowałbym - przykładowo - opisane w tekście Top Court Rules Forwarding TV Shows Via Net Illegal. Wydaje się, że "przekazywanie sygnału telewizyjnego" to nie to samo, co link. Ale na pewnym poziomie abstrakcji te dwa sieciowe zjawiska mają wiele wspólnego (jeśli gdzieś na serwerze nie następuje skopiowanie chronionej treści i następuje tylko wskazanie źródła)...

Dla ciekawych tej problematyki oferuję link do chronionego prawem autorskim utworu, tj. pracy magisterskiej p. Małgorzaty Sakowskiej pt. Wyłączenie odpowiedzialności pośredniczących dostawców usług społeczeństwa informacyjnego za treści pochodzące od osób trzecich w prawie europejskim.

W kolejnym tekście chętnie skomentuję jeszcze raz nasze narodowe pomysły na Prezydencję w UE, ponieważ temat "utworów osieroconych" staje się coraz bardziej medialny. Wspominam o tym teraz, ponieważ takie "chronione", ale "osierocone" utwory, jeśli rzeczywiście będziemy chcieli je szczególnie regulować, to zdrowo namieszają w całej strukturze doktryny prawa autorskiego (por. Duża, kompleksowa nowelizacja prawa autorskiego i utwory osierocone). To w sam raz temat zasługujący na krzykliwy tytuł "Polska przewodząc Unii Europejskiej chce promować piractwo". Jak będziemy linkować do chronionych, ale osieroconych utworów, to będzie OK? Bo można by sparafrazować nieco słowa z przywołanego na wstępie tekstu dziennika Metro i zamiast (pozwoliłem sobie wytłuścić elementy):

Podsyłasz znajomym linki do stron z piracką muzyką lub filmami? Strzeż się! Rząd chce uszczelnić przepisy i jasno powiedzieć, jakie linki są zakazane.

zaproponować:

Podsyłasz znajomym linki do stron z piracką muzyką lub filmami? Strzeż się! Rząd chce uszczelnić przepisy i jasno powiedzieć, linki do czyich utworów są zakazane

Tak się nie da, jeśli wierzymy, że wszyscy są wobec prawa równi i tak samo powinni być chronieni w takich samych sytuacjach.

A na temat założeń do ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (oraz na tematy pokrewne) można przeczytać m.in. takie komentarze, jak (linkuję znów do chronionych prawem autorskim treści i to nie do stron głównych, a do konkretnych tekstów):

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Bo jak, Państwa zdaniem,

Bo jak, Państwa zdaniem, korzystacie Państwo ze stron internetowych, jeśli nie w ramach dozwolonego użytku?

Było

milion problemów

1. adresy (URI) są interpretowane przez serwer, to że dzisiaj serwer reaguje w jakiś sposób na dany adres nie znaczy, że jutro będzie tak samo - co więcej - są adresy, które z założenia za każdym razem dają inną treść - np.
http://pixdaus.com/index.php?sort=rand - link do strony zawierającej losowo wybrane zdjęcia z serwisu, czasem możemy trafić na piękny krajobraz a czasem... nie :)

2. Temat domen porzuconych i wykupionych przez nowych właścicieli był tu już poruszany, http://prawo.vagla.pl/node/8289

3. skracacze adresów (tinyurl, goo.gl) - ile poziomów przekierowania wystarczy, żeby nadal przypisywać komuś odpowiedzialność?

4. A link do strony, która zawiera link do strony, która zawiera link do strony... czy nie tak działa www?

5. Nie mówiąc o takim drobiazgu - że nie wiemy co to jest link :) w sensie URI - to może być zupełnie cokolwiek, np. numer ISBN zapisany jako urn:isbn:123-456-789-0. Gospodarz może sobie zdefiniować własny protokół i umieszczać URI postaci vgl://prawo/123 - do których użycia będzie potrzebny specjalny program (dostępny tylko dla zaufanych).

Kolejny sztuczny problem

Link jest wyłącznie informacja o miejscu ulokowanie jakichś danych, wyartykułowanie wiedzy o tym gdzie są narkotyki nie czyni z tej osoby dealera. W moich oczach jedynym sensownym podejściem jest ukaranie nie za link do zakazanych treści a za niepowiadomienie o tym (o adresie tych treści) policji, bo to podpada pod "zaniechanie" ale nie wiem czy bycie świadkiem oblikuje do zeznań i czy ich odmowa jest prawnie zakazana (karana?)

Coraz częściej odnosze wrażenie, że chciejstwo władzy ustawodawcy nie ma granic za to mają granice środki na egzekwowanie tego chciejstwa dlatego coraz częściej obserwuje próby przerzucania odpowiedzialnosci na obywateli (straszenie ich)

P.S.
Długi więc nie całe przeczytałem.....

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Przepraszam, co to są

Przepraszam, co to są treści zakazane?? Kto ich zakazał, w jaki sposób??
Jakieś przykłady ??

@spc, np. pornografia

@spc,

np. pornografia dziecięca jest treścią zakazaną.

Pozdrawiam

są treści zakazane

Na przykład "treści pornograficzne przedstawiające wytworzony albo przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej" albo "treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy lub posługiwaniem się zwierzęciem" - to są treści zakazane. Nie wolno ich posiadać ani przechowywać.

własnie

własnie się zastanawiam czy rozpowszechnianie=linkowanie?

(żeby nie było, też bym pogonił tego kto rozpowszechnia talie linki)
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

zdaje się że

zdaje się że rozpowszechnianie to zwielokrotnienie, poprzez "podanie źródła informacji", "nie przekazujemy samej informacji", tak samo poprzez danie możliwości zwielokrotnienia nie zwielokrotniamy, poprzez otwarcie drzwi na oścież dajemy możliwość okradnięcia nas.

na marginesie: jak interpretować alternatywę w prawie karnym?

O przepraszam: Paragraf 3 artykułu 202 dotyczy posiadania w celu. Posiadać bez celu albo dla celu innego niż rozpowszechnianie akurat treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy lub posługiwaniem się zwierzęciem wolno. Są to wiec treści zakazane warunkowo. Bezwarunkowo zakazane są treści pornograficzne z udziałem małoletniego poniżej lat 15, natomiast posiadanie treści pornograficznych z udziałem małoletniego w wieku powyżej lat 15 zależy od użytej techniki obrazowania. I tak treści pornograficzne przedstawiające wytworzony albo przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej są zakazane, natomiast pozostałe, tj jakkolwiek idiotycznie by to nie brzmiało (o ile pamiętam teorematy De Morgana):

1) treści pornograficzne przedstawiające nie wytworzony ani nie przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej
2) treści pornograficzne przedstawiające wytworzony albo przetworzony wizerunek małoletniego nie uczestniczącego w czynności seksualnej

posiadać wolno (w każdym razie tak wyszło ustawodawcy, który najwyraźniej zna jakąś kategorię "wizerunków niewytworzonych")

Na marginesie - i niech mnie tu jakiś prawnik oświeci, proszę, bo ja się nie znam - zastanawiam się nad użytym w paragrafie 4b spójnikiem "albo", który jest przecież operatorem alternatywy rozłącznej. Z jednej więc strony należałoby wnosić, że treści pornograficzne przedstawiające wytworzony i przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej nie są penalizowane (jak wiadomo alternatywa rozłączna dwóch zdań prawdziwych jest fałszem) a z drugiej strony tak jakoś to dziwnie wygląda intuicyjnie rzecz biorąc :/

ja też

ja także nie rozumiem ale domyślam, treści zakazane to: zabronione, nielegalne itp. (np. rozpowszechnianie Main Kampf jest zabronione) ... ale tu pojawia się pytanie kto to ma ustalać... np. można w sieci znaleźć opis produkcji bomb i co? Czy czytanie tego jest nielegalne czy dopiero wysadzanie? Czy w ogóle ma sens podejście będące tak na prawdę rodzajem cenzury...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

przeczytałem całe

uffff, przeczytałem, także mam dzisiejsze metro:

"odsyłasz znajomym linki do stron z piracką muzyką lub filmami? Strzeż się! Rząd chce uszczelnić przepisy i jasno powiedzieć, jakie linki są zakazane."

i o to mnie chodzi: "Rząd chce uszczelnić przepisy i jasno powiedzieć, jakie linki są zakazane."

dlatego uważam (i tu zacytuje sam siebie odpowiadając na prywatne zarzuty :)) bez urazy): że co raz częściej odnoszę wrażenie, że chciejstwo władzy ustawodawcy nie ma granic za to mają granice środki na egzekwowanie tego chciejstwa dlatego coraz częściej obserwuje próby przerzucania odpowiedzialnosci na obywateli (straszenie ich)"

Po drugie w ogóle nie pojmuję tej logiki bo to tak jak by mi np. zakazywano wymawiania imienia prawomocnie skazanego zabójcy... ja rozumiem, że jest w tym kraju partia i jej lider, który tę strategie sam stosuje (nie wypowiada głośno pełnego imienia i nazwiska Prezydenta łącznie z należnym mu tytułem) ale to chyba nie jest właściwy kierunek legislacji....

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Hmm a ja mam pytanie do

Hmm a ja mam pytanie do bardziej zorientowanych - na jakiej zasadzie obecnie są publikowane artykuły w internecie, czy skoro można mieć do nich dostęp to dostaje się niejako licencje na ich "czytanie" a nie używanie?
Pewnie prawo prasowe o tym mówi..

Zatem formalnie nie ma problemu dla zwykłego użytkownika z linkowaniem - chyba że autor zastrzeże że dane treści są chronione i trzeba za nie płacić?

Jedynie będą zabronione treści chronione, które mają być jakoś określone w ustawie. Więc w sumie burza w szklance wody?

Zabijmy posłańca

Mam wrażenie, że ta próba i pewnie następne jest wyrazem bezradności rządu wobec dostawców tych nielegalnych treści. Swoje zasoby mają zwykle zlokalizowane poza obszarem jurysdykcji naszego rządu albo każdego(który akurat usiłuje ich ścigać) np. przenosząc się z serwera na serwer lub rozproszone na wielu serwerach po całym świecie, czyli: skoro nie możemy dopaść usługodawcy, zabijmy posłańca.
Weszliśmy już chyba w obszary z prac Stanisława Lema: To, że właściciel wyszukiwarki będzie na nią usiłował nałożyć jakieś ograniczenia wcale nie znaczy, że tych ograniczeń wyszukiwarka będzie "przestrzegać". Któż ma ręcznie kontrolować miliardy zapytań dziennie?

Każdy program może więcej niż zakładał jego twórca. Nikt nie testuje oprogramowania pod kątem tego, co ono jeszcze "może" oprócz funkcji, dla której zostało napisane, bo trwałoby to wieki. Wystarczy znaleźć furtki, a cała zabawa zacznie się od nowa. Jak dotąd, zawsze się znajdzie ktoś kto złamie blokadę zrobioną przez kogoś innego.

Wydaje mi się, że nadszedł kres wszelkiej cenzury prewencyjnej (bo za taką uważam np. zakazywanie linkowania). Chyba wraz z rozwojem technologii coraz trudniej blokować dostęp do informacji - taki mi się teraz nasunął wniosek.

dodam...

im dłużej czytam ten wątek i obserwuje otoczenie, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tak (sterowanie dostępem do informacji) rozumiana demokracja powoli dryfuje do totalitaryzmu....

osobiście uważam, że sposobem na uniknięcie narkotyków w ręku mojego dziecka jest przekazanie mu wiedzy o nich, w szczególności skutkach, a nie proste zakazywanie bez rozmowy o tym bo jak każdy wie jest to metoda nieskuteczna, gorzej prowadzi do odwrotnych skutków (podobnie jak cenzurowanie wiedzy o seksie) ...

Jeżeli treścią szkodliwą dla jakiegoś np. posła jest nazwanie go w sieci palantem, to u normalnego człowieka jest to sygnał do zignorowania tego lub przemyśleń o sobie i swojej działalności a u palanta z totalitarnymi zapędami jest to powód by założyć komisję ścigającą strony internetowe, na których go tak nazwano.

Uczciwy porządny człowiek bezpodstawne pomówienia z byle ust ignoruje a do sądu idzie gdy naruszy jego dobre imię ktoś wart tego pozwu.

Co prawda daleki jestem jednak od nawoływania do łamania prawa ale każdy polityk będący za ograniczeniem dostępu do informacji (nie mówię tu obronności itp.) staje się dla mnie trupem wyborczym.

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

odpowiedzialność operatorów wyszukiwarek

Ale przecież istotą tego projektu jest właśnie wyłączenie odpowiedzialności operatorów wyszukiwarek i to praktycznie bezwarunkowe - jedyny warunek jest taki, że ich działalność rzeczywiście polega tylko na wyszukiwaniu. Pytanie tylko, czy w obecnym stanie prawnym operatorom wyszukiwarek można przypisać jakąkolwiek odpowiedzialność? Moim zdaniem wszystko wskazuje, że raczej nie...

komunizm+faszyzm

Dla mnie, historyka, wszelkie "zabawy" władzy z określaniem, jakie informacje (link to też informacja), o występowaniu czegokolwiek w Sieci, mogę lub nie mogę przekazywać innym pachną metodami właściwymi dla faszyzmu, komunizmu i innych totalitaryzmów. Wiedząc, że wszelkie metody wywodzące się z tych zbrodniczych ideologii są szkodliwe dla społeczeństwa, publicznie oświadczam, że nie mam zamiaru przestrzegać jakiegokolwiek prawa zakazującego mi dzielenia się z innymi wiedzą o tym co zawiera Internet. Co więcej, zwolenników takich zakazów mam zamiar publicznie oskarżać o stosowanie metod komunistycznych i faszystowskich. Zaś każdej władzy, której się wydaje, że wszystko można, polecam lekturę książek o takich wydarzenia jak rabacja galicyjska i rzeź humańska.
Komunizm i faszyzm nie przejdą.

Interenet w cieniu Smoleńska

Każda ustawa tworzona przez obecny rząd służy określonemu działaniu natomiast nigdy publicznemu dobru. Przykład ustawa o podwyższeniu wieku emerytalnemu generałów Polskiego wojska po nominacji generała Cieniuch, który właśnie go przekraczał, czy też ostatnia likwidująca możliwość emitowania spotów wyborczych przy dominacji PO w mediach. Tak pisze ustawy jedynie słuszna partia - PO!!!
Wystarczy pogłówkować czego boi się Tusk i Miller wraz z jego MSWiA jeżeli chodzi o udostępnienie linków, czyli szybkie przesyłanie treści w internecie. Zadajmy sobie literalne pytanie: Jakich linków najbardziej boi się obecna władza?
Odpowiedź jest prosta - tu chodzi o blokadę linków do stron i materiałów o katastrofie smoleńskiej. Ostatnio powstaje coraz więcej projektów prezentujących nowe materiały do smoleńskiego śledztwa, które są bardzo nie na rękę obecnej władzy. Część z nich już jest blokowana przez NASK (obecnie kontrolowane przez ABW dzięki rządom PO). Najlepiej więc zastraszyć blogerów, którzy publikują nowe smoleńskie rewelacje. Nieprawdopodobne? Nie mniej jednak jak zeszłoroczna katastrofa. Po 10 kwietnia wszystko jest możliwe.

Sygnalizuję jedynie

Sygnalizuję jedynie, by ostrożnie poruszać w tym serwisie kwestie "polityczne", gdyż serwis ten jest poświęcony głównie prawu. Ale to tylko sygnalizuje dlatego, by ktoś nie był zawiedziony, jeśli jakiś komentarz nie przejdzie przez moderację. Nie będzie to efekt politycznej cenzury, a moderacji tematycznej.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czegoś nie rozumiem

Przekładając to z prawniczego na ludzki: czy moje Duże Litery to, w świetle proponowanych przepisów, działalność nielegalna?

Nie linkuję do stron głównych serwisów, lecz do konkretnych artykułów, ale robię to w konkretnym celu - by promować produkty tych serwisów, w tym przypadku, dobre, warte przeczytania artykuły. Czy po ew. zmianach będę musiał zaprzestać tej działalności?

nowelizacja art. 14 UŚDE

Dziwię się, że nikt dotąd nie skomentował założeń dotyczących nowelizacji art. 14 UŚDE. Moim zdaniem propozycja ta jest oczywiście sprzeczna z treścią dyrektywy 2000/31/WE, a przy okazji również ze zdrowym rozsądkiem. Poniżej kilka przykładów:

1. Wymóg, aby wiarygodna wiadomość pochodziła od "uprawnionego".

Dyrektywa 2000/31/WE nie zawiera takiego wymogu, ponieważ jest on oczywiście nieracjonalny ze względu na jej zakres. Procedura z art. 14 dyrektywy obejmuje nie tylko potencjalne naruszenia praw autorskich, ale potencjalną bezprawność w ogóle (a zatem również w zakresie np. prawa karnego). Procedura ta obejmuje zatem również sytuacje, kiedy nie dochodzi do naruszenia sfery prawnej żadnego konkretnego podmiotu (np. propagowanie systemów totalitarnych), albo kiedy ograniczanie kręgu uprawnionych do sformułowania wiadomości o naruszeniu byłoby niecelowe (np. pornografia pedofilska). Moim zdaniem dyrektywa 2000/31/WE pozwala na sformułowanie "wiarygodnej wiadomości" przez dowolną osobę, a w tym osobę całkowicie postronną.

2. Wprowadzenie określonych wymogów formalnych dla wiarygodnej wiadomości

Projekt przewiduje dosyć surowe wymogi formalne dla wiarygodnej wiadomości (w szczególności podpis bądź podpis elektroniczny). Dyrektywa 2000/31/WE żadnych takich wymogów nie przewiduje. Efekt jest taki, że powstanie kategoria wiadomości, które w rozumieniu dyrektywy są wprawdzie wiarygodne, ale które polska ustawa uzna za bezskuteczne. Byłoby to moim zdanie oczywistym naruszenie prawa UE. A jak mogłoby to wyglądać w praktyce? Usługodawca byłby np. zwolniony z odpowiedzialności karnej za ŚWIADOME przechowywanie na swoim serwerze pedofilskich zdjęć, tylko dlatego, że 10000 maili, które dostał w tej sprawie nie zawierało bezpiecznego podpisu elektronicznego.

Do poszczególnych etapów projektowanej procedury nie będę w ogóle się odnosił, ponieważ jest ona w całości oparta na niezrozumieniu (łagodnie pisząc) instytucji "notice and takedown" uregulowanej w art 14 dyrektywy 2000/31/WE. Autorzy omawianego projektu poczynili mianowicie dwa całkowicie wadliwe założenia, tj.
1) że omawiana procedura dotyczy danych obiektywnie naruszających prawo oraz
2) że procedura ta nakłada na usługodawcę obowiązek blokowania określonych danych.
Jak już wskazałem powyższe założenia są błędne, a mianowicie:
1) procedura "notice and takedown" nie dotyczy danych obiektywnie bezprawnych, ale danych, co do których istnieje wiarygodna wiadomość, że są bezprawne. Nie jest przy tym nigdzie powiedziane, że taka wiarygodna wiadomość zawsze musi okazać się prawdziwa - wystarczy, że jest wiarygodna. Obiektywna nieprawdziwość wiarygodnej wiadomości nie ma przy tym żadnego wpływu na przebieg całej procedury.
2) Otrzymanie przez usługodawcę wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych nie rodzi po jego stronie samoistnego obowiązku zablokowania tych danych. Obowiązek taki wynika z przepisów, które uznają konkretne dane za bezprawne. Skutek wiarygodnej wiadomości polega natomiast tylko i wyłącznie na tym, że od chwili jej otrzymania usługodawca odpowiada za dane tak, jakby sam je opublikował. W szczególności usługodawca zawsze może wykazywać, że wiarygodna wiadomość była nieprawdziwa, a dane których dotyczyła - zgodne z prawem.

Niezrozumienie powyższych kwestii przez autorów omawianych założeń doprowadziło do przyjęcia przez nich rozwiązań zupełnie kuriozalnych. Tytułem przykładu można wymienić np. zakaz publikacji danych, co do których toczy się jakiekolwiek postępowanie. Możliwe jest przecież, że zarzuty bezprawności podnoszone w takim postępowaniu są bezzasadne. Możliwe nawet, że zarzuty te podnoszone są wyłącznie w celu wymuszenia zablokowania danych przez usługodawcę (który w tym postępowaniu nawet nie jest stroną!). W takim wypadku UŚDE byłoby (według treści założeń) samoistną podstawą zakazu publikacji danych, które obiektywnie nie naruszają żadnego przepisu.

Czy w którymś momencie dojdziemy do tego że prawdziwa

wolność będzie dostępna w krajach typu Chiny czy Rosja. Komuś się spodoba jakaś piosenka z filmu czy reklamy a nie będzie mógł jej w zapytaniu zalinkować. Pytanie brzmi czy instrukcja naprawy aut robione przez użytkownika danego modelu też bedzie nielegalna? W którymś momencie pojawi się interpretacja że recenzja też będzie nielegalna bo będzie zawierać w swej treści jakiś opis. Prowadzi to do pełnej totalitarnej kontroli. Ktoś nie obejrzy fragmentu programu czy filmu to będzie mógł pozywać dostawcę sygnału i uzyskać odszkodowanie. Wtedy zdarzenia tzw. przyrodnicze nie będą mogły byc usprawiedliwieniem. Pytanie też co powiedzonkami z filmów reklam które stają się kultowe. Ich użycie będzie nielegalne. Pojechałem? Niekoniecznie. Próbuje się stworzyć prawo do ochrony praw autorskich ponieważ obecnie ani prawo ani model dystrybucji nie są w stanie wygenerować skutków ( i dochodów) zgodnym z zakładanym modelem dystrybucji.Hmmm.... tak mi sie jeszcze nasuwa czy bedzie możliwe robienie np fotografii terenowych bo jakiś tam widoczek czy budynek może być chroniony prawem autorskim. Cyzli wszelakie serwisy foto też padną. Bo przecież nawet człowiek będzie występował w ubraniu ( czyjegoś autorstwa) na jakimś tam tle( tez przez kogoś stworzonym).Trochę absurdalne ale do tego to dąży.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>