tajemnice

Co dziś czyni dziennikarza i dlaczego tylko tego środowiska ma dotyczyć ochrona tajemnicy dziennikarskiej?

Cały czas zastanawiam się nad tym, w jaki sposób kształtowałaby się dziś dyskusja o tajemnicy dziennikarskiej, gdyby owe nagrania były opublikowane nie przez tygodnik, a przez tak zwanego "blogera". No bo przecież ktoś mógł nagrać i nie "dziennikarzowi", a "blogerowi" je przekazać (przy założeniu, że to nie publikator nagrał, a otrzymał z zewnątrz; ponoć nie tylko tygodnik miał dostęp do tych nagrań przed publikacją). W sprawie TASZ przeciwko Węgrom stwierdzono, że wolność prasy realizowana jest nie tylko przez media, ale również przez organizacje pozarządowe, które mogą inicjować debatę publiczną w istotnych dla obywateli sprawach. Jeśli również przez organizacje pozarządowe, to dlaczego nie przez "zwykłych obywateli", którzy dziś też mają możliwość szerszego brania udziału w debacie publicznej. Jeśli wolność prasy może być realizowana również przez NGO-sy, to czy źródła, którymi posługują się takie NGO-sy też powinny być objęte ochroną? Czy źródła na podstawie których ktoś konkretny, osoba fizyczna korzystająca z środków społecznego przekazu i w ramach wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, ale bez pośredników, czy takie źródła również powinny być chronione? Co w dzisiejszych czasach "robi" dziennikarza?

Tricks and #TTIP

Fundacja Nowoczesna Polska zwróciła się do Ministerstwa Gospodarki z prośbą o udostępnienie treści negocjowanego porozumienia między Unią Europejską a USA, które to porozumienie nosi nazwę Transatlantic Trade and Investment Partnership (w skrócie TTIP). Fundacja poprosiła również o udostępnienie treści polskiego stanowiska negocjacyjnego w tych negocjacjach. Ministerstwo uprzejmie odpowiedziało, że "Zgodnie z przyjętą w UE praktyką tekst porozumienia zostanie udostępniony dopiero w końcowym etapie, po podpisaniu porozumienia przez obie strony".

Dyskusja o zasłanianiu twarzy przez obywateli? Porozmawiajmy też o zasłanianiu twarzy przez władze

Pan Premier zaproponował podjęcie dyskusji na temat ewentualnego ograniczenia praw obywatelskich w kontekście zasłaniania twarzy. Pan Premier mówił o szerokiej dyskusji, o dyskusji z udziałem konstytucjonalistów. Uważam, że warto rozmawiać, zatem oczywiście rozmawiajmy. I to nawet wówczas, gdy uważam "delegalizację zasłaniania twarzy" za pomysł nieuzasadniony w demokratycznym państwie. Natomiast w ramach dyskusji o "legalnych" działaniach warto robić pressing w pierwszej kolejności na jawność życia publicznego. Co oznacza, że partie polityczne i organy władzy publicznej powinny udostępniać w BIP wykazy umów, a kto nie udostępni faktur i umów na wniosek, ten w istocie działa niezgodnie z prawem, "nielegalnie", jakby pewnie powiedział Pan Premier. Nieudostępnianie informacji publicznej obywatelom, nieprzekazywanie skarg do sądów, to takie "nielegalne zakrywanie twarzy" przez władze.

Wojna przejrzystości z dyskrecjonalnością - pytanie NSA do TK w sprawie prerogatyw Prezydenta i dostępu do informacji publicznej

Moim zdaniem żylibyśmy w pełniejszej demokracji, gdyby "opinia publiczna mogła podjąć próbę następczego zrekonstruowania toku rozumowania głowy państwa oraz powodów, dla których Prezydent RP zdecydował się na takie, a nie inne rozstrzygnięcie". Postulując wielokrotnie "tworzenie prawa opartego na dowodach" chciałbym móc przeczytać opinie, które otrzymał Prezydent. Nie potrafiłbym pewnie określić wszystkich przesłanek, które Prezydent brał pod uwagę podejmując decyzje o podpisaniu lub niepodpisaniu ustawy (bo przecież mogą to być decyzje polityczne), miałbym więcej przesłanek do oceny działania samego Prezydenta RP - strażnika Konstytucji. To, jakie kwity zamówił prezydent ma mało związku z tym, jaką decyzję podjął. Mógł ją podjąć całkiem inaczej, niż mu sugerowano w zamówionych kwitach. To jego prerogatywa. To prerogatywa Prezydenta RP. Ale ja, jako obywatel, chciałbym wiedzieć, że Prezydent podjął decyzję, jaką decyzję podjął i jaka była treść ekspertyz i opinii, które otrzymał (nie ważne, czy były specjalnie zamówione, czy po prostu przyszły pocztą) przed ich podjęciem. Tymczasem Kancelaria Prezydenta wszelkimi sposobami broni się przed udostępnianiem obywatelom zamawianych opinii i ekspertyz. W jednej takiej sprawie NSA zdecydował się na zadanie pytania prawnego Trybunałowi Konstytucyjnemu. Prokurator Generalny oraz Sejm w swoich stanowiskach sugerują, by TK umorzył postępowania. Uważają, że NSA nie wykonał swojej roboty i pytając TK ucieka przed dokonaniem własnej interpretacji obowiązujących przepisów. Zobaczymy. 13. listopada 2013 roku Trybunał Konstytucyjny rozpozna pytanie prawne w sprawie zgodności art. 1 ust. 1 i art. 6 ust. 1 pkt 1-3 ustawy z dnia 6 września 2001 roku o dostępie do informacji publicznej rozumianego w ten sposób, że kwalifikuje dane, które stanowiły jeden z elementów procesu związanego ze skorzystaniem z prerogatyw prezydenckich dotyczących podpisania ustawy, odmowy jej podpisania lub skierowania ustawy w trybie kontroli uprzedniej do Trybunału Konstytucyjnego, jako informacje publiczne podlegające udostępnieniu w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej z art. 144 ust. 3 pkt 6 i pkt 9 w związku z art. 122 ust. 1-5 Konstytucji RP.

Z frontu walki o publikację wykazów umów w rządowych BIPach

Jak do tej pory, po złożeniu wniosków o dostęp do informacji publicznej przez obywateli, a kierowane do poszczególnych ministerstw, wykazy umów udostępniły: Ministerstwo Edukacji Narodowej (udostępniono arkusz kalkulacyjny), Ministerstwo Obrony Narodowej (arkusz), Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (arkusz), Ministerstwo Środowiska (arkusz), Ministerstwo Sportu i Turystyki (niekompletny, zanonimizowany wykaz w postaci skanu kartek w kontenerku PDF), Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (arkusz). Ciekawe, że Ministerstwo Finansów uważa, że taki wykaz nie jest informacją publiczną. Z nowości warto odnotować, że uzyskałem deklarację Ministra Obrony Narodowej, że minister ów podziela pogląd o konieczności publikowania takiego wykazu w BIP i w MON rozpoczęły się prace nad realizacją takiej publikacji. Temat wykazu podchwytywany jest przez dziennikarzy, co powoduje interesujące sytuacje. Tak było w przypadku notatki "Faktu", do której sprostowanie z Ministerstwa otrzymałem ja. Korzystając z okazji zapytałem MŚ o udostępniony wcześniej wykaz i z tego również wynikły nowe historie.

Dostęp do informacji publicznej w UE - wyrok w sprawie T-331/11

Sąd Unii Europejskiej stwierdził nieważność w części decyzji Rady w przedmiocie odmowy udzielenia dostępu do dokumentu dotyczącego przystąpienia Unii Europejskiej do Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Innymi słowy - sąd uznał, że decyzja Rady była bezprawna. W części, bo w części, ale jednak. Chodzi o wyrok w sprawie T-331/11 (Besselink / Rada). Czytając komunikat prasowy dotyczący wyroku proszę sięgnąć też do rozważań na temat konstytucyjności (braku konstytucyjności?) zasad dostępu do informacji w UE na gruncie konstytucyjnego prawa do informacji publicznej w Rzeczypospolitej Polskiej. Te rozważania prowadziłem w związku z korespondencją w sprawie ACTA (zanim sprawa ACTA stała się interesująca publicznie). Wówczas popełniłem "grzech NGO-sowca" i nie poszedłem ze sprawą do sądu.

Oficjalny kanał KPRM

Dyrektor Generalny Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Warszawie był uprzejmy ogłosić w Biuletynie Informacji Publicznej KPRM, że poszukuje kandydatów na stanowisko specjalisty do spraw obsługi serwisów internetowych w Zespole do spraw strategii komunikacji i nowych mediów w Centrum Informacyjnym Rządu. Mnie oczywiście interesuje to, że w zakresie zadań wykonywanych na tym stanowisku ma być "zarządzanie oficjalnymi kanałami KPRM w serwisach społecznościowych". I jestem w kropce. Nie nauczono mnie na studiach prawniczych, co to są "oficjalne kanały KPRM w serwisach społecznościowych".

Odpowiedź z KPRM na wniosek dot. tajemnic przedsiębiorstw; Postulat stworzenia publicznie dostępnych wykazów umów z rządem

Przy okazji wydobywania z KPRM informacji publicznej - treści umowy dotyczącej wsparcia zmierzającego do "zniwelowania opinii" w mediach społecznościowych (ponoć te postanowienia umowne nie zostały wykorzystane, co - mam nadzieję - potwierdzą kolejne wnioski o dostęp do informacji publicznej, a dotyczące kolejnych dokumentów związanych z realizacją tej umowy) - zadałem KPRM pytania o zasady postępowania z umowami zawieranymi z przedsiębiorstwami: Wniosek do KPRM związany z przechowywanymi tam tajemnicami przedsiębiorstw. Wczoraj otrzymałem odpowiedź na ten wniosek. Ale po moim wniosku również inni obywatele zaczęli pytać rząd o umowy. Jeśli chodzi o mnie, to postuluję obecnie, by zarówno Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, ale też każde z poszczególnych ministerstw stworzyło i udostępniło w Biuletynie Informacji Publicznej wykaz umów zawartych przez te podmioty. Wyobrażam sobie, że do tego efektu mogą prowadzić dwie drogi: 1) łatwiejsza dla rządu, czyli droga uznająca konieczność stworzenia takich wykazów, dostrzegająca potrzebę zapewnienia przejrzystości w państwie, a także 2) droga trudniejsza dla rządu, czyli droga odwlekania rozpoczęcia takich prac, droga na której rząd będzie ignorował wnioski obywateli, będzie mnożył przeszkody. Spodziewam się, że obie drogi spotykają się w tym samym punkcie, czyli w punkcie, w którym wykazy umów zawartych przez KPRM i poszczególne ministerstwa będą udostępnione w BIP tych podmiotów. Wybór przez rząd drogi dla siebie "trudniejszej" będzie powodował stopniowy spadek zaufania obywateli do państwa. Dlatego w interesie publicznym jest, by jednak rząd wybrał drogę dla siebie łatwiejszą.

Umowa między KPRM a brandADDICTED na wsparcie komunikacyjne

Wczoraj otrzymałem z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów umowę między KPRM a spółką brandADDICTED sp. z.o.o. (agencja FaceADDICTED). To jest ta umowa, która stała się niedawno powodem zamieszania, a to związanego z moim wnoskiem złożonym w trybie dostępu do informacji publicznej w dniu 17 lipca (następnie wobec apelu do Pana Premiera, który sformułowałem po przekroczeniu przez KPRM ustawowego terminu udostępnienia mi wnioskowanych informacji publicznych). Przypominając krótko przebieg zdarzeń: zaobserwowałem komentarze internetowe pod tekstami na temat reformy emerytalnej. Uznałem, że są one zbieżne z propozycjami rządu. Nie mając dostępu do logów serwerów - nie miałem też możliwości sprawdzenia, dokąd prowadzą pozostawione tropy. Postanowiłem jednak sprawdzić, czy rząd zawarł jakieś umowy na wsparcie w sferze oddziaływania wizerunkowego w internecie. Wbrew pojawiającym się w Sieci opiniom - nie postawiłem wówczas tezy, że "rząd płaci za komentarze pod tekstami publikowanymi w internecie". Odnotowałem fakt pojawiania się komentarzy i zacząłem sprawdzać możliwe, dostępne dla mnie (i dowolnego obywatela) źródła. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwo Finansów odpowiedziały na moje wnioski o dostęp do informacji, KPRM zaś nie odpowiedziała w terminie...

W sprawie sadzenia sztucznej, emerytalnej trawy - trzeba zejść głębiej, być może pod ziemię

W tekście apelującym do Premiera o udostępnienie treści umów z rządem - wskazałem komentarze, które pojawiły się w związku z aktywnością rządu publikującego raport pt. "Przegląd funkcjonowania systemu emerytalnego". Są to komentarze ewidentnie wspierające koncepcje rządu. Sprawdzam zatem, jak brzmi umowa na usługi strategicznego wsparcia komunikacyjnego KPRM, co - przy okazji - wpisuje się w inne moje komentarze i działania, a dotyczące dostępu do informacji publicznej i aktywności administracji publicznej w tzw. "mediach społecznościowych". Czekając na treść umowy warto sprawdzić też inne wątki. Gdyby pokopać głębiej "w czasie", to można trafić na "wątek górniczy". Okazuje się, że przed ogłoszeniem przez rząd raportu z adresu IP 89.77.61.* ktoś prowadził też dysputy o emeryturach górniczych. Czasami podpisywał się jako "Związkowiec".