przechowywanie danych

Czy materiał urzędowy można (sobie) objąć klauzulą prawno-autorską?

Czytelnicy tego serwisu nie raz spotkali się tu z tezą, że wszystko to, co w internecie publikuje administracja publiczna to "materiały urzędowe" w rozumieniu art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Skoro tak, to takie materiały "nie są przedmiotem prawa autorskiego". Nie są przedmiotem prawa autorskiego, zatem sa "nie-utworami". Jako "nie-utwory" nie mogą być zatem objęte jakąkolwiek licencją prawno-autorską. Nie powinno być też żadnych przeszkód prawno-autorskich w tym, by takie materiały dowolnie wykorzystywać. Jednocześnie strona internetowa Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji umieszcza w swojej stopce następującą klauzulę: "Wszystkie treści serwisu będące przedmiotem praw autorskich, o ile nie jest to stwierdzone inaczej, są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 3.0 Polska". To w stopce serwisu, w którym - jak uważam - nie ma miejsca na jakiejś treści będące przedmiotem praw autorskich. Ale teksty na stronach MAiC są też dodatkowo opatrywane klauzulami indywidualnie... Gratulując kolegom z Creative Commons obchodzonych właśnie urodzin Stowarzyszenia oraz oddzielając wartą wspierania aktywność Stowarzyszenia od tego, co z wypracowanymi przez nie licencjami robi administracja publiczna warto przy okazji zapytać o charakter i znaczenie klauzul prawnoautorskich stosowanych przez ministerstwo. Tego właśnie dotyczy wniosek o dostęp do informacji publicznej, który w zeszłym tygodniu został przesłany do MAiC.

Przejrzystość vs. bezpieczeństwo - "gra o wszystko" w strukturach Unii

My tu sobie oglądamy Euro, a tymczasem kibicując reprezentacji warto się przyglądać temu, co się dzieje w UE. Z jednej strony w UE toczy się spór o nową wersję - proponowaną przez duńską prezydencję - zmian regulacji dostępu do informacji publicznych w instytucjach unijnych. Propozycje dot. przejrzystości zdaje się właśnie upadły. Tu ostatnie działania podejmowane były w ramach Rady. Z drugiej strony w Strasburgu odbyła się sesja plenarna Parlamentu Europejskiego i deputowani opowiedzieli się właśnie za wzmocnieniem ochrony przed cyberprzestępczością w UE. "Pozwoli to na odcięcie dostępu do najważniejszych stron i zasobów w momencie poważnego ataku". A to dlatego, że - jak czytam w komunikacie - "Cyberwojna nie należy już do science fiction, ale jest rzeczywistością". Z jednej strony mamy zatem spór o przejrzystość, z drugiej zaś troskę o bezpieczeństwo.

Projektowane zmiany International Telecommunication Regulations (ITR) - najpierw źródła

Rozumiem, że w Polsce piejemy teraz "spoko-koko" w euroszale, ale jest temat, który związany jest z internetem, związany jest z regulacją internetu i - jak uważam - wymaga uwagi. Znów mamy do czynienia z projektami dokumentów, które wyciekły. A więc znów mamy do czynienia z negocjacjami globalnej regulacji, które odbywają się poza oczami obywateli. W USA toczy się dyskusja z udziałem Izby Reprezentantów, a w Polsce - jak się wydaje - jest względna cisza (nie liczę grupy kosmitów, którzy śledzą takie sprawy i usiłują zwracać publiczną uwagę na takie historie). Może po prostu ważniejsze są teraz gole, może autostrady do Berlina, albo to, która spółka upadnie po zbudowaniu którego stadionu... Rozdają się właśnie karty w wielkiej dyskusji o kształcie globalnego internetu w niedalekiej przyszłości. Chodzi o kasę i kontrolę. W tej dyskusji, podobnie, jak w przypadku dyskusji o ACTA, ważne jest dotarcie do źródłowej informacji, uważne jej przeczytanie (wysłuchanie), przeanalizowanie, samodzielne myślenie, rozpoczęcie zadawania właściwych pytań właściwym osobom (np. a jakie jest stanowisko Polski w tym wszystkim?). W grudniu czeka nas decyzja ITU (czyli Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego, lub - jak niektórzy wolą - Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej - agendy ONZ). Czy może tam zapaść polityczna decyzja dotycząca podatków od informacji, cenzury, lub innych aspektów działania Sieci? Najpierw warto sięgnąć do źródeł.

Przed drugim "okrągłym stołem" cztery historyczne raporty o BIP, o których mało kto już pamięta

W najbliższy poniedziałek ma się odbyć w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów drugie spotkanie "Okrągłego Stołu nt informacji publicznej" (zapowiedź pierwszego takiego spotkania opublikowałem w tekście Okrągły Stół dotyczący Dostępu do Informacji Publicznej - prośba o przykłady dobrych praktyk). Przy tej okazji próbuję dowiedzieć się, czy MAiC planuje udostępnić ekspertyzy, które były przedmiotem wyroku NSA z 7 marca 2012 roku, sygn. I OSK 2265/11 i czy planuje opublikować je w Biuletynie Informacji Publicznej. Jak do tej pory ministerstwo jeszcze nie udostępniło ich wnioskującemu (który ma zamiar teraz doprowadzić do ukarania ministra grzywną za brak realizacji wyroku). Z okazji drugiego "okrągłego stołu" chciałbym również przypomnieć cztery historyczne opracowania/dokumenty, które dotyczyły Biuletynu Informacji Publicznej.

Burmistrz skazana za nieudostępnienie informacji publicznej

Herb Rabki-Zdroju oraz lokalizacja miasta na mapie PolskiSąd Rejonowy w Nowym Targu wyrokiem z dnia 31 maja 2012 roku sygn. akt II K 700/11 nałożył na dysponenta informacji zobowiązanie do udostępnienia zaległej informacji oraz do pokrycia kosztów procesu karnego, skazując przy tym oskarżoną Burmistrz Miasta Rabka-Zdrój na karę grzywny w wysokości 50 stawek dziennych po 100 złotych w zawieszeniu na okres próby wynoszący 2 lata. Mimo wyroku skazującego, a także wcześniejszego przejścia przez wszystkie szczeble procedury administracyjnej wnioskodawca nadal nie otrzymał wnioskowanej informacji publicznej. Domaga się dostępu do informacji publicznej o oznaczeniu ewidencyjnym nieruchomości dla których wydano decyzje w sprawie ustalenia warunków zabudowy. Akt oskarżenia o przestępstwo z art. 23 ustawy z dnia 6 września 2001 roku o dostępie do informacji publicznej, złożony w imieniu pokrzywdzonego działającego jako oskarżyciel posiłkowy subsydiarny, a w oparciu o który wydano wyrok, zawiera się na 31 stronach.

Status informacyjno-publiczny orzecznictwa na gruncie praktyki sądów administracyjnych (ePF vs SN #4)

W swojej decyzji odmawiającej Fundacji ePaństwo dostępu do orzecznictwa Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego był uprzejmy dać do zrozumienia, że nie wszystkie orzeczenia sądów są informacją publiczną. Chyba najbardziej symptomatyczny jest ten fragment, w którym Pierwszy Prezes SN pisze (a przynajmniej się pod tym podpisuje): "Siłą rzeczy rozstrzygnięcie podejmowane na podstawie przepisów prawa prywatnego nie korzystają z domniemania rozstrzygnięć w sprawach publicznych, mimo że są wydawane przez organ władzy publicznej". Jednocześnie Pierwszy Prezes SN uważa, że "część orzeczeń Sądu Najwyższego dotyczy spraw publicznych. Stanowią je w szczególności orzeczenia w sprawach wyborów od Sejmu i Senatu oraz wyborów na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Tak. Zatem może warto przybliżyć dotychczasowe orzeczenia sądów administracyjnych, które już orzeczeniami sądowymi, jako informacjami publicznymi, się zajmowały.

Cookiesy w projekcie noweli Prawa telekomunikacyjnego z 17 maja

Zachęcam Państwa do rzucenia okiem na ostatnią wersję projektu ustawy nowelizującej Prawo telekomunikacyjne. Tu chodzi o ten proces legislacyjny, o którym wcześniej pisałem w tekście Nowa wersja projektu noweli Prawa telekomunikacyjnego zasługuje na uwagę również branży internetowej, a potem komentowałem zamieszanie związane z pracami nad tym projektem w tekście Nowego projektu jeszcze nie ma, ale pojawiło się zaniepokojenie o regulację ciasteczek.

Zarządzenie nr 12/2008 "w sprawie anonimizacji" w Sądzie Najwyższym (ePF vs SN #3)

W poprzedniej notatce nawiązałem do Zarządzenia nr 12/2008 Pierwszego Prezesa SN w sprawie anonimizacji orzeczeń i zarządzeń wydawanych w Sądzie Najwyższym oraz wokand Sądu Najwyższego. Wspomniałem, że tego Zarządzenia niestety nie znalazłem na stronach internetowych Sądu Najwyższego (chociaż opublikowane tam jest Zarządzenie nr 4/2012 Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego z dnia 7 lutego 2012 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji publicznej udostępnionej przez Sąd Najwyższy, Trybunał Stanu, lub przez podmioty działające na ich zlecenie). Wobec tego poprosiłem Biuro Studiów i Analiz SN o udostępnienie tego Zarządzenia.

Co wynika z Raportu Zespołu do spraw wdrażania procedury anonimizacji i publikacji orzeczeń w Sądzie Najwyższym? (ePF vs SN #2)

Jak sygnalizowałem w (dość długim, przyznaję) tekście Historia zmagań Fundacji ePaństwo o dostęp do orzeczeń Sądu Najwyższego - część pierwsza (ePF vs SN #1): znamy treść Raportu Zespołu do spraw wdrażania procedury anonimizacji i publikacji orzeczeń, który został przygotowany w wykonaniu Zarządzenia Nr 13/2011 Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego z dnia 13 maja 2011 r. w sprawie powołania zespołu do spraw wdrożenia procedury anonimizacji i publikacji orzeczeń Sądu Najwyższego. Warto zatem pochylić się przez chwilę nad wnioskami, do jakich doszedł ów Zespół, a szybko będzie jasne, dlaczego też Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego odmówił swoją decyzją dostępu do orzeczeń, o które wnioskowała Fundacja ePaństwo (wydawca m.in. serwisu Sejmometr.pl).

Historia zmagań Fundacji ePaństwo o dostęp do orzeczeń Sądu Najwyższego - część pierwsza (ePF vs SN #1)

Obserwowana praktyka jest taka, że jeśli ktoś zwróci się do Sądu Najwyższego, a zrobi to nawet mailem, i poprosi o udostępnienie treści pojedynczego orzeczenia tego sądu wraz z uzasadnieniem, to może się zdarzyć, że już po kilku godzinach na jego skrzynkę poczty elektronicznej przesłany zostanie dokument z orzeczeniem, o które prosił. Nie ma tu reguły. Problem pojawia się w sytuacji, w której ktoś zechce uzyskać wszystkie orzeczenia Sądu Najwyższego. SN też nie wszystkie swoje orzeczenia publikuje, cytuje w uzasadnieniach czasem orzeczenia niepublikowane nigdzie, część orzeczeń zaś oficjalnie nieopublikowanych znaleźć można w bazach danych komercyjnych wydawnictw, oferujących informacje o prawie. Dostęp do orzecznictwa jest dla stosowania prawa niemal tak samo ważny, jak dostęp do treści aktów prawnych. Dlatego tak ważne jest ustalenie charakteru prawnego treści orzeczeń, a także trybu udostępniania przez Sąd Najwyższy treści takich orzeczeń. Chodzi o to, by treść tych orzeczeń (wraz z uzasadnieniem) była dostępna jak najszerzej, a także by Sąd Najwyższy traktował wszystkich równo. Fundacja ePaństwo wnioskowała o dostęp do wszystkich orzeczeń, ale takiego dostępu jej odmówiono. Oczywiście odmówienie Fundacji ePaństwo dostępu do informacji publicznej - treści orzeczeń Sądu Najwyższego, nie przeszkadza temuż Sądowi Najwyższemu na przedstawienie Sejmowi RP informacji sprawozdawczej za 2001 rok, zgodnie z którą: "coraz szersza i stale doskonalona działalność publikacyjna oraz bieżące udzielanie przez Referat do spraw dostępu do informacji publicznej SN wszystkim zainteresowanym orzeczeń Sądu Najwyższego korzystnie wpływały na popularyzację tego orzecznictwa. W roku sprawozdawczym na skutek rozpoznania 2411 wniosków udostępniono ok. 15 000 rozstrzygnięć Sądu Najwyższego". Komu je udostępniano? Kto je zanonimizował? Dlaczego ich nie opublikowano w BIP SN? Czy trzeba je anonimizować ponownie? Ile jest pytań... Ale zacznijmy od historii wniosku Fundacji ePaństwo i decyzji w odpowiedzi nań wydanej przez I Prezesa SN (uwaga: długie!).