Przed drugim "okrągłym stołem" cztery historyczne raporty o BIP, o których mało kto już pamięta
W najbliższy poniedziałek ma się odbyć w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów drugie spotkanie "Okrągłego Stołu nt informacji publicznej" (zapowiedź pierwszego takiego spotkania opublikowałem w tekście Okrągły Stół dotyczący Dostępu do Informacji Publicznej - prośba o przykłady dobrych praktyk). Przy tej okazji próbuję dowiedzieć się, czy MAiC planuje udostępnić ekspertyzy, które były przedmiotem wyroku NSA z 7 marca 2012 roku, sygn. I OSK 2265/11 i czy planuje opublikować je w Biuletynie Informacji Publicznej. Jak do tej pory ministerstwo jeszcze nie udostępniło ich wnioskującemu (który ma zamiar teraz doprowadzić do ukarania ministra grzywną za brak realizacji wyroku). Z okazji drugiego "okrągłego stołu" chciałbym również przypomnieć cztery historyczne opracowania/dokumenty, które dotyczyły Biuletynu Informacji Publicznej.
Co do BIP, to przypomnijmy, że dziś obowiązuje rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 18 stycznia 2007 r. w sprawie Biuletynu Informacji Publicznej. Rozporządzenie to zastąpiło wcześniejsze rozporządzenie (rozporządzenie z dnia 17 maja 2002 r.), które było "niedoskonałe", a właściwie, to nie nadawało się do stosowania (por. Zmiana rozporządzenia dot. Biuletynu Informacji Publicznej oraz Biuletyn Informacji Publicznej. Wymagania w stosunku do instytucji korzystających ze środków publicznych). Okrojenie pierwszego rozporządzenia było działaniem prowizorycznym. W chwili jego zmieniania ministerstwo zapowiadało rychłe poprawienie całego systemu BIP, by nadawała się do używania. Dziś nadal ta prowizorka sobie istnieje w systemie prawnym. Obok niej pojawiają się nowe strony internetowe administracji publicznej - inne niż BIP, pączkują bez kontroli i - jak uważam - bez podstawy prawnej (por. Społeczna inwentaryzacja: "Tu jest OK"), za to zasilane pieniędzmi podatników. Do tego mamy Centralny BIP (por. Budowa Scentralizowanego Systemu Dostępu do Informacji Publicznej), z którego - jak się wydaje - korzysta jedynie MAiC...
Skoro zatem dyskutujemy o dostępie do informacji publicznej, to przypomnijmy cztery dokumenty, które BIP dotyczą:
- W marcu 2006 roku pojawiła się Biała Księga Nowego BIP - ten link prowadzi do moich zasobów; nie mogę znaleźć owej księgi na oficjalnych stronach MAiC - spadkobiercy MSWiA, ani też na innych ministerialnych stronach. Jest to opracowanie przygotowane w ramach prac Zespołu ds. Nowego Biuletynu Informacji Publicznej powołanego do życia w sierpniu 2005 roku. Zespół ten prowadził od sierpnia 2005 roku do stycznia 2006 roku prace przy Departamencie Społeczeństwa Informacyjnego Ministerstwa Nauki i Informatyzacji, a następnie przy Departamencie Społeczeństwa Informacyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Dziś na "oficjalnych stronach" jest jedynie notatka z 2006 roku, że Rada Informatyzacji zaopiniuje Białą Księgę Nowego BIP. Nie istnieją już (albo nie są dostępne) zasoby, które gromadzono kiedyś pod adresem meta.bip.gov.pl. To symptomatyczne, że zasoby się pojawiają, potem znikają. Nie wiem, czy zostały gdzieś oficjalnie zarchiwizowane...
- Informacja o wynikach kontroli wywiązywania się wojewodów i jednostek samorządu terytorialnego z obowiązku udostępniania informacji publicznej (nr ewidencyjny: 154/2006) - to materiał przygotowany przez Najwyższą Izbę Kontroli z 20 października 2006 r. Tam m.in. znalazło się zobowiązanie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji do „wyegzekwowania od podmiotów realizacji udostępniania informacji publicznej przez BIP”. Pod pierwotnym adresem, pod którym owa informacja została opublikowana w BIP NIK dziś można jedynie przeczytać: "Strona o podanym adresie nie została odnaleziona (Błąd 404)". Dlatego znów muszę podlinkować do własnego archiwum (PDF).
- Przygnębiający raport MSWiA na temat BIP - raport z dnia 7 lipca 2007, pt. "Wywiązywanie się urzędów centralnych oraz urzędów marszałkowskich i wojewódzkich z obowiązków prowadzenia stron podmiotowych Biuletynu Informacji Publicznej". Raport wraz z załącznikami dostępny jest w BIP MSW. Tutaj czytamy: "Podstawowym wnioskiem, jaki nasuwa się po analizie odpowiedzi przekazanych przez podmioty prowadzące strony BIP, jest potrzeba wyznaczenia organu mającego w swoich kompetencjach egzekwowanie obowiązków wynikających z ustawy o dostępie do informacji publicznej, a co za tym idzie - wpływu na sposób i zakres udostępnianych informacji w systemie stron Biuletynu Informacji Publicznej".
- Publikowanie informacji w Biuletynie Informacji Publicznej było również przedmiotem kontroli realizacji projektów dotyczących elektronicznej Platformy Usług Administracji Publicznej (e-PUAP) i Sieci Teleinformatycznej Administracji Publicznej (STAP), którą to kontrolę przeprowadziła Najwyższa Izba Kontroli (por. NIK o e-PUAP oraz STAP). I podobnie, jak to sygnalizowałem wyżej - pod adresem, pod którym pierwotnie opublikowano na stronach NIK ów raport, już go znaleźć nie można (to też element rzeczywistości dot. dostępności informacji publicznej w Sieci; trzeba zatem szukać i może się znajdzie - w tym przypadku akurat się udało: pod tytułem NIK o Platformie Usług Administracji Publicznej (e-PUAP) dostępna jest 72 stronicowa informację o wynikach kontroli, datowaną na kwiecień 2009 r.).
Chciałbym, aby te cztery dokumenty były też wkładem do prac "warsztatowych" w warsztacie na temat komunikacji obywatel-państwo i konsultacji publicznych, w którym zajmujemy się technicznymi aspektami tej komunikacji i konsultacji (por. Konsultacje publiczne: moja "warsztatowa" agenda). Tylko stale zastanawiam się, czy jest sens - wszak całkiem społecznie - angażować się w takie prace, których efekty zaraz i tak znikną, nic z nich faktycznie nie będzie wynikało poza spotkaniem fascynatów, może nawet idealistów... Wszak czas ten można wykorzystać lepiej, na przykład pisząc jakieś zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, albo skargę na bezczynność administracji publicznej - po czym zostanie, jeśli przeprowadzi się taką operację do końca (co wcale nie jest łatwe i wymaga wiele determinacji), jakiś trwały ślad, a może nawet wymusi to jakieś realne działania po stronie sektora publicznego... Na razie górę bierze jeszcze wiara, że sens spotkań i rozmów istnieje.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
O u.d.i.p. BIP i wydawaniu przez samorządy na serwisy www
Proponuję zobaczyć jak wygląda u nas dostęp do informacji publicznej, ile urzędy wydają na swoje strony www:
http://legnica.livecity.pl/news-265
Szczególnie ciekawe
W tej tabeli (.ODS) szczególnie interesujące są te pozycje, w których "Roczny koszt utrzymania i aktualizacji stron BIP w roku 2011", albo "Koszt stworzenia stron(-y) www" wynosi zero złotych.
Uważam, że przeprowadził Pan bardzo interesujący eksperyment. Już sam sposób przeprowadzenia badania (wskazanie jako formy przekazania informacji publicznej formularza online) jest interesujący i myślę, że zasługuje na propagację. Oczywiście te postawy zobowiązanych do udostępniania informacji, które polegały na zignorowaniu wniosku lub twierdzeniu, że to informacja przetworzona, albo sugerowanie, że w tym przypadku należy złożyć wniosek re-use'owy - to zasługuje na piętnowanie.
Gratuluję inicjatywy. Bardzo mi się podoba.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Ankieta niewątpliwie ciekawa ale
w jaki sposób pytany urząd będzie mógł udowodnić (np. przed sądem), że wypełnił wskazaną przez wnioskodawce ankietę (ergo wypełnił ciążący na nim obowiązek udzielenia informacji publicznej) ?
Skąd urzędnik ma mieć pewność, że ten czy inne tego typu "obywatelski" formularz działa poprawnie i np. nie gubi niektórych odpowiedzi ?
Tak samo jak w przypadku
Tak samo jak w przypadku wysłania e-maila. Poza tym po zapisaniu ankiety dane w niej wprowadzone mogą być automatycznie wysyłane na adres e-mail, na który został przesłany wniosek.
Jednak nie tak samo
Logi maili są z zasady archiwizowane przez serwery urzędowe, nie jest to może dowód bezsporny ale zawsze jakiś. Zaś przechwytywanie i archiwizowanie całości ruchu wychodzącego z sieci urzędu jest raczej mało prawdopodobne (i sensowne).
Automatyczne potwierdzenie mailowe wypełniania ankiety IMHO było by rozsądnym rozwiązaniem problemu, musi jednak zostać przez twórców takiej ankiety wdrożone.
A gdyby przełozono K.P.A. na organizację urzędu.
Witam.
Gdyby urzędy funkcjonowały literalnie zgodnie z tym co jest w K.P.A. w rozdziale dotyczącym doręczeń, to miałby Pan rację z tym archiwizowaniem. Tylko, że obecnie urząd, to kilka lub kilkadziesiąt a nawet kilkaset różnych adresów e-mail. Bo każdy urzędnik dysponuje adresem e-mail dostępnym z przestrzeni publicznej. No to jak z tymi logami? Jak jest jeden punkt wpływu i wypływu korespondencji, to można mieć pewność, że jest kontrola. Ale w obszarze imiennych adresów e-mail urzędnika? A ile jest urzędów, co poszukując oszczędności, wykupiły domenę i mają skrzynki e-mail na serwerze hostowanym. Dziesiątki adresów e-mail urzędników, ale bez archiwizacji logów bo i po co, takie coś właścicielowi serwerów, skoro za taką usługę klient nie chce płacić?
I znów należy wrócić do jednego wątku. Na nic najlepsze prawo, skoro nie ma szeryfa, który kontroluje swoich podwładnych czy respektują to prawo! Żadna, nawet najlepsza koncepcja cyfryzacyjna nie ma sensu, gdy jest całkowicie oderwana od przepisów prawa.
A co dziwniejsze, to komputer wymyślono żeby zastąpił określone czynności, a nie kreował całkiem nowe! Komputer umożliwił zamianę zapisu papierowe na cyfrowy i szybszy przesył. A jaki tego efekt? Wszyscy euforyści dążą do zamiany papierów na klawiatury i monitory. Ale kolejność nie ta! Nie buduje się domu od złożenia dachu, gdy jeszcze nie ma fundamentów! Ale internet jak papier. Jest cierpliwy i wiele głupot przyjmie! Tylko, że koszt zapisu na papierze jest nieporównywalnie niski z kosztami jakie trzeba ponieść, żeby podobną głupotę zapisać cyfrowo. Kartka i długopis są tańsze niż płyta CD! A ile kosztuje całość umożliwiająca zapisanie tekstu na płycie CD? Zastanawiał się kiedyś może któryś z piewców tych super nowoczesnych rozwiązań, które ostatnio stały się pożywką dla mediów jako afery??
Pozdrawiam
Ma Pan racje
W trosce o poprawność odpowiedzi najlepiej jest złamać prawo i nie odpowiedzieć. Do katalogu warto dodać obawy o to że osoba która otrzyma odpowiedź od urzędu nie jest specjalistą-urzędnikiem, może nie zrozumieć treści odpowiedzi, może nie dysponować kodeksem by sprawdzić co znaczą zacytowane paragrafy, może być zbyt moda (ledwie 23-24 lata!), ale przecież może być zbyt stara(67-100 lat!), może nie umieć czytać, albo czyta zbyt dowolnie....
W rzeczy samej - odpowiadanie z gruntu pozbawione jest sensu...
Jestem pod wrażeniem
Jestem pod wrażeniem niewątpliwej błyskotliwości Pana wpisu szkoda tylko, że nie włożył Pan tyleż samo wysiłku w jego merytoryczną zawartość.
Mam wątpliwość czy zastosowana konstrukcja pytania o informację publiczną w którym pytający wymaga wypełnienia ankiety na swojej stronie internetowej jako jedynej dopuszczalnej formy odpowiedzi jest zgodna z zapisami ustawy o informacji publicznej i regułami pracy administracji publicznej.
Zaproponowane w poście wyżej rozwiązanie (automatyczne potwierdzenie mailowe) wydaje mi się całkiem sensownym (choć może być czasami kłopot z jego wdrożeniem w ramy istniejących regulaminów wewnętrznych urządów).
Wiele też zależy od konstrukcji konkretnej ankiety, łatwo tu o takie rozwiązania, które uniemożliwią/utrudnią poprawne odpowiedzi.
P.S.
Założenie, że urzędnicy to bez wyjątku banda zwyrodniałych idiotów, a każdy ich klient to lelija bez skazy, który nigdy nie skłamie ani błędu nie popełni, zapewne podnosi ogólną samoocenę i poprawia ego. Nie ma ono jednak wpływu na rzeczywistość, w której państwo polskie i administracja publiczna funkcjonuje.
> Założenie, że
> Założenie, że urzędnicy to bez wyjątku banda
> zwyrodniałych idiotów, a każdy ich klient
> to lelija bez skazy, który nigdy nie ...
Panie Piotrze,
Szanuję pracę urzędników tak jak każdego człowieka. Uważam jednak, że informacje, które próbuję zdobyć są istotne nie tylko dla mnie. Jednak statystyki są niepokojące. Połowa odpowiedzi na wniosek to mało. Zwłaszcza, że wczoraj wysłałem wezwanie do usunięcia naruszenia prawa. Nie spodziewałem się wiele, a jednak... kilkaset urzędów "obudziło się". Oznacza to wg mnie, że coś jest nie tak. Dlaczego dopiero taki "bodziec" sprawia, że urząd odpowiada?
Co do formy to uważam, że formularz jest równie dobry jak e-mail. Nie rozumiem Pańskich obaw co do zgodności z u.d.i.p. Oczywiście, że nie każdą informację da się zebrać przy pomocy formularza.
Pamiętać należy, że ustawa o dostepie do informacji publicznej "stoi wyżej" od regulaminów wewnętrznych urzedów.
Brak sporu
Uważam jednak, że informacje, które próbuję zdobyć są istotne nie tylko dla mnie. Jednak statystyki są niepokojące. Połowa odpowiedzi na wniosek to mało.
To oczywiste. Nie ulega najmniejszej wątpliwości: że administracja publiczna ma obowiązek udzielać takich informacji, że statystyki udzielonych odpowiedzi są bardzo niepokojące. Urzędnik, który ma wątpliwości wobec ich formy w każdym wypadku winien przecież udzielić odpowiedzi mailowej. Bez wątpienia skrajnie żenujące są też przytaczane w artykule co "ciekawsze" odmowy odpowiedzi.
Tu nie ma żadnego sporu.
To na prawdę ciekawa ankieta (IMHO warto by pewnie wyjaśnić pewne możliwe specyfiki tematu ale to drobiazgi).
Pamiętać należy, że ustawa o dostepie do informacji publicznej "stoi wyżej" od regulaminów wewnętrznych urzędów.
Tu też nie ma sporu - to oczywistość, choć z punktu "szarego" urzędnika pozostaje pewnym kłopotem (to oczywiście nie powinien być kłopot pytającego).
Miałem, i mam, natomiast wątpliwość co do formy udzielania odpowiedzi. Ona jest z wielu oczywiście wygodna (to nie zarzut!) tyle, że może rodzić problemy o których pisałem wcześniej.
Terefere...
"Miałem, i mam, natomiast wątpliwość co do formy udzielania odpowiedzi. Ona jest z wielu oczywiście wygodna (to nie zarzut!) tyle, że może rodzić problemy o których pisałem wcześniej." - no to ja, zupełnie niekompetentna osoba, nieskromnie, a jednak uważam że błyskotliwie, skomentuję Pana obawy, że takie obawy wynikają głównie z tego że w Polsce mamy całą rzeszę niekompetentnych ludzi, radośnie interpretujących prawo przez rozbiór gramatyki i zgodnie z jego formą. Natomiast kompletnie nierozumiejących jego treści.
Obawy Pańskie zwracają uwagę na daleko idącą akceptację litery prawa przy całkowitym ignorowaniu jego treści czy ducha. Symptomatyczne.
Ostatnio dziecku moich znajomych odmówiono pewnego świadczenia medycznego, dlatego że przepisy nie obejmują w wyliczeniu choroby która go dotknęła. Problem w tym, że na świecie znanych jest około 20 przypadków owej choroby, a najstarszy chory ma 17 lat. Czy Pana zdaniem jest to przykład praworządności? To pytanie retoryczne - proszę nie udzielać na nie odpowiedzi - nie chciałbym kierować rozmowy na poboczne tory. Chodzi raczej o to, że w tym kraju wszystkie miernoty zawsze powoływały się na przepisy - od zaborów do dziś. Nigdy nic się nie da zrobić. Bezczynność zawsze jest wskazana. Wszystko jest zakazane, ryzykowne albo tuczące.
A dla mnie BIP powinien być jedynie książką informacyjną!
Witam.
Jak już zaznaczyłem w tytule. Biuletyn Informacji Publicznej powinien zawierać istotne i niezbędne dla interesanta informacje.
Czyli:
Więcej informacji w BIP-ie jest moim zdaniem zbędnych. Najważniejsze jest to, aby te informacje były aktualne na bieżąco, a nie w chwili gdy spodziewana jest kontrola!
Reklamy i informacje o akcjach urzędu, moim zdaniem są zbędne. Urząd ma działać zgodnie z obowiązującym prawem i reklama w internecie czy promocja jest mu absolutnie zbędna! Żaden urząd nie konkuruje z innym urzędem, bo ma swoje ściśle sprecyzowane zadania administracyjne. Informacje z życia urzędu? O ile są to imprezy za pieniądze podatnika, to w module informacji publicznych i z podaniem ile to kosztowało. A zdjęcia z imprez czy materiały, to można spokojnie pobrać z urzędu bez konieczności ściągania ze strony urzędu. Urząd ma obowiązek je udostępnić zamiast wyświetlać,może zatem podać linki do zdjęć i materiałów. Każdy kto będzie zainteresowany, to pobierze na własne życzenie. W takim przypadku, strona BIP będzie spójna, jednolita, tekstowa i bez wodotrysków. A zatem dostępna dla każdego medium bez żadnych przeróbek czy dublowania pod inny system przeglądarek. Umożliwi nawet transpozycję głosową dla osób niewidomych.
Ale za dużo chyba wymagam, bo obecnie strony www urzędów, to nic innego jak PR i promocja osobista dyrektorów tych instytucji. A dyrektor ma działać tak aby interesant nie miał podstaw do skarżenia urzędu. To jest najlepsza promocja!
Pozdrawiam.
napisales: "12. Moduł
napisales: "12. Moduł informacyjny o statusie sprawy. Nie musi wymagać logowania! Każdy zainteresowany ma swój znak sprawy który zna. Wystarczy wpisać znak sprawy i system odpowie jaki jest status. Danych osobowych znaku sprawy NIE MA."
a przypadkiem takie numery sprawy nie sa przyznawane sekwencyjnie? jaka mam szanse zgadnac numer sprawy? czy jesli np. wiem ze byla sprawa numer 002, to czy moge wpisac 001 (albo 003) i zobacze cudza? (chyba ze status jest tylko zalatwione/w toku bez zadnych dodatkowych danych/wyjasnien)
Nie bardzo rozumiem.
Witam.
O ile mi wiadomo, to status oznacza informację o tym co się dzieje ze sprawą, a nie zawiera treści sprawy.
Dla jasności, to według mnie, informacja o piśmie nie musi zawierać nic poza zapisem:
Jak ktoś chce, to może te informacje bardziej rozbudować, w zależności od potrzeb informacyjnych o sprawie dla interesanta. A interesant chce wiedzieć w jakim miejscu jest jego sprawa.
A skoro są tylko takie informacje, to niby jak można poznać treść sprawy? Można jedynie znak sprawy i nic więcej.
Dostęp do treści pisma to już przesył dokumentu. A to już inne zagadnienie niż tylko informacja.
Z drugiej strony, to po co interesantowi dostęp do treści pisma jakie sam złożył w urzędzie? Wie co przesłał do urzędu, a najczęściej ma swój egzemplarz. Istotne jest tylko co urząd z danym pismem uczynił.
Pozdrawiam.
Okrągły stół odwołano dziś rano "z przyczyn niezależnych"
Miałem zatem okazję spotkać się z osobami, które specjalnie na dzisiejsze spotkanie "okrągłego stołu" przyjechały (przyleciały) do Warszawy z innych części Polski. Maila, w którym odwoływano dzisiejsze spotkanie zapowiedziane na godzinę 13-stą otrzymaliśmy dziś o godz. 10:28. Oczywiście lecąc samolotem ciężko się sprawdza pocztę i generalnie są ograniczone możliwości zawrócenia z drogi. Mail zaś wygląda tak:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Fajne strony BIP ma NASK:
Fajne strony BIP ma NASK: http://www.bip.nask.pl/
Po prostu kopalnia wiedzy o tej instytucji. Czekam też na ujawnienie przez nich umowy dotyczącej przekazania domeny Polska.pl Agorze.
Powiem tak - uzyskanie informacji z urzędu miasta to jeszcze pikuś w porównaniu z wszelkimi agencjami, inspekcjami itp.
"Dziennik Gazeta Prawna": Samorządy lekceważą BIP
"Dziennik Gazeta Prawna": Samorządy lekceważą BIP: