Projektowane zmiany International Telecommunication Regulations (ITR) - najpierw źródła
Rozumiem, że w Polsce piejemy teraz "spoko-koko" w euroszale, ale jest temat, który związany jest z internetem, związany jest z regulacją internetu i - jak uważam - wymaga uwagi. Znów mamy do czynienia z projektami dokumentów, które wyciekły. A więc znów mamy do czynienia z negocjacjami globalnej regulacji, które odbywają się poza oczami obywateli. W USA toczy się dyskusja z udziałem Izby Reprezentantów, a w Polsce - jak się wydaje - jest względna cisza (nie liczę grupy kosmitów, którzy śledzą takie sprawy i usiłują zwracać publiczną uwagę na takie historie). Może po prostu ważniejsze są teraz gole, może autostrady do Berlina, albo to, która spółka upadnie po zbudowaniu którego stadionu... Rozdają się właśnie karty w wielkiej dyskusji o kształcie globalnego internetu w niedalekiej przyszłości. Chodzi o kasę i kontrolę. W tej dyskusji, podobnie, jak w przypadku dyskusji o ACTA, ważne jest dotarcie do źródłowej informacji, uważne jej przeczytanie (wysłuchanie), przeanalizowanie, samodzielne myślenie, rozpoczęcie zadawania właściwych pytań właściwym osobom (np. a jakie jest stanowisko Polski w tym wszystkim?). W grudniu czeka nas decyzja ITU (czyli Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego, lub - jak niektórzy wolą - Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej - agendy ONZ). Czy może tam zapaść polityczna decyzja dotycząca podatków od informacji, cenzury, lub innych aspektów działania Sieci? Najpierw warto sięgnąć do źródeł.
ITU organizuje pod koniec roku konferencję the World Conference on International Telecommunications (WCIT-12). Ma się ona odbyć w Dubaju. W czasie tej konferencji ma być zmieniony traktat międzynarodowy, który przyjęty został w czasie konferencji the World Administrative Telegraphy and Telephone Conference w Melbourne (WATTC-88), w 1988 roku, a który nosi nazwę International Telecommunication Regulations (ITR). Oficjalne materiały na temat reformy ITR można znaleźć na stronach ITU, które poświęcone sa temu traktatowi. Wielu ma jednak zastrzeżenia do czytelności i przejrzystości trybu procedowania nad tymi zmianami.
Na świecie zaczęła się medialna zamieć, przez którą warto się przebić, by nie dać się nikomu wkręcić. A takich, którzy będą chcieli wkręcać jest wielu. Bo gra idzie o wysokie stawki, chociaż każdy ma do ugrania coś innego.
Zacznijmy od wątków, które pojawiły się ostatnio. European telcoms defend leaked proposal for U.N. Internet tax - pisze CNet (próba omówienia tego tekstu w języku polskim dostępna jest pod tytułem Sesja ONZ zmieni internet? Tu tylko trzeba zwrócić uwagę, że Internet Society ma jednak swoje własne zdanie w tym wszystkim, co da się wyczytać oraz wysłuchać w niżej podlinkowanych materiałach, ale także na stronach organizacji: Internet Society’s Sally Wentworth Testifies Before U.S. House of Representatives on International Internet Regulations). W tekście CNet znajdują się też linki do dwóch "wyciekniętych" dokumentów. Wśród nich jest wkład ETNO (Europejskie Stowarzyszenie Operatorów Sieci Telekomunikacyjnych) - CWG-WCIT12 CONTRIBUTION 109 SOURCE: ETNO - Revision of the International Telecommunications Regulations – Proposals for high level principles to be introduced in the ITRs, w którym czytamy:
Revisions of the ITRs should acknowledge the challenges of the new Internet economy and the principles that fair compensation is received for carried traffic and operators’ revenues should not be disconnected from the investment needs caused by rapid Internet traffic growth. This should at best be achieved through commercial arrangements between players.
To ensure more efficient use of networks and to allow for new business models better reflecting future demand, Member States should support a new IP interconnection ecosystem that provides both, best effort delivery and end-to-end Quality of Service delivery. Delivery based on QoS allows for management of the IP traffic according to its characteristics (i.e. delivery requirements and acknowledged value) thus supporting innovation to provide a value-added service, making better use of the assets of telecommunications operators.
Są tu też konkretne propozycje zmian traktatu ITR. W praktyce chodzi m.in. o następującą propozycję zmiany wspieranej przez ETNO:
Art. 4
International Telecommunication Services
4.4 Operating Agencies shall cooperate in the development of international IP interconnections providing both, best effort delivery and end to end quality of service delivery. Best effort delivery should continue to form the basis of international IP traffic exchange. Nothing shall preclude commercial agreements with differentiated quality of service delivery to develop.
Drugi z "wyciekniętych" dokumentów to CWG-WCIT12 TEMPORARY DOCUMENT 64 SOURCE: Chairman - ANTICIPATED FINAL DRAFT OF THE FUTURE ITRS. Zawiera robocze zestawienie propozycji związanych z reformą traktatu ITR.
O ile dyskusja na temat ITR dotyczy, generalnie, rozszerzenia regulacji telekomunikacyjnej również na sferę internetową (stąd wątek "kontroli nad internetem", która miałaby przejść w ręce ITU/ONZ, a teraz bardziej jest w rękach amerykańskiego rządu, który wszak kontroluje go via ICANN (por. Światowe zarządzanie internetem - pozamiatane przed szczytem z 2005 roku), to w komentarzach dziś sprowadza się wszystko do pytania: kto i za co powinien płacić i czy dobrym pomysłem jest, aby spółki - dostawcy treści płaciły dostawcom infrastruktury za wykorzystanie Sieci. Niektórzy wspominają o "podatku" (jak np. w tekście U.N. could tax U.S.-based Web sites), chociaż tu chodzi raczej o modele rozliczeń w ramach dyskusji o "zarządzaniu internetem" (a to w kontekście modeli biznesowych; w tym sensie dyskusja wiąże się silnie z problematyką neutralności Sieci). Ale ta dyskusja nie dotyczy jedynie pieniędzy (chociaż pewnie wielu będzie chciało ją do tego sprowadzić).
Na ten temat pisze Reuters w tekście United Nations may get more control over Internet oraz drugim: U.S. lawmakers blast U.N. "power grab" for the Net, jest też masa innych doniesień z dyskusji w USA: US: New Battle Brewing At ITU Will ‘Determine The Future Of The Internet’, U.S. Firms Challenge Web-Oversight Proposals. Pojawia się też retoryka wojenna i zabieganie raczej o wywarcia wrażenia na odbiorcach komunikatów, mniej zaś na istocie problemów. Przykładem na tego typu zabieg, ze szczególnym uwzględnieniem optyki amerykańsko-centrycznej, jest tytuł Vint Cerf: 'COMMUNISTS want to seize the INTERNET'. Jest tego znacznie więcej.
W USA, w jednej z komisji Izby Reprezentantów, odbyły się przesłuchania. Jest dostępne nagranie:
Sally Wentworth (+ Vint Cerf) testify on ITRs - May 21 2012: Sally Shipman Wentworth, Senior Manager of Public Policy at the Internet Society, along with Vint Cerf, and David A. Gross, testify before Communications and Technology Subcommittee of the U.S. House of Representatives' Committee on Energy and Commerce at a hearing on "International Proposals to Regulate the Internet." - May 31 2012.
Wątek przejrzystości jest tu bardzo ważny. Fundacja Panoptykon opublikowała kilka dni temu list otwarty do Sekretarza Generalnego ITU, którego omówienie można przeczytać pod tytułem ITU chce regulować Internet, my apelujemy: dopuśćcie obywateli do stołu!
Dziennik Internautów odnotował wcześniejszy etap dyskusji w przynajmniej dwóch tekstach: Gaj: Zarządzanie internetem jest niedopuszczalne w ogóle (to tekst z 26 lutego, kiedy "nie została jeszcze położona na stół żadna konkretna propozycja") oraz Schmidt: Traktat ONZ zagraża wolności sieci z marca, gdzie prezentowane jest stanowisko Google.
Generalnie łatwo się pogubić w tym wszystkim: kto jakie interesy reprezentuje w dyskusji, kto chciałby utrzymania status quo, kto chciałby zyskać kontrolę. Czy ITU powinno, czy nie powinno zajmować się - poza aspektami czystko technicznymi dot. zestawienia sieci - również sprawami takimi, jak np. bezpieczeństwo, walka z pornografią, walka z wirusami komputerowymi? Czy ma znaczenie, że głoszący dane tezy reprezentuje biznes z siedzibą w USA, czy też poza Stanami? Czy ma znaczenie, że raczej reprezentuje biznes związany z obsługą infrastruktury, czy bardziej zależy mu na powodzeniu spółek z branży "contentowej" (np. portali)? Oczywiście to wszystko ma znaczenie. Ale też trzeba samodzielnie się przebić przez prowadzoną właśnie dyskusję, a nade wszystko zadawać pytania w Polsce. Jakie stanowisko będzie reprezentowała Polska, dlaczego właśnie takie stanowisko, kto został dopuszczony do ucha polskiej delegacji, albo osób, które ustalają treść naszego, krajowego stanowiska? Ja dodałbym jeszcze pytanie: a jaka jest właściwie polska racja stanu w tym procesie?
Kiedy ktoś pisze o "podatku, który zostanie nałożony przez ONZ", to warto chwilę krytycznie pomyśleć o tym, co to jest podatek i kto jest władny nakładać podatki (i wyjdzie z tego, że ONZ podatku nałożyć nie może). Kiedy ktoś pisze o cenzurze, to warto sobie zadać pytanie: co to jest cenzura i czego właściwie dotyczy dziś ITR, a także czego może dotyczyć - w świetle dostępnych materiałów. Kiedy ktoś pisze o tym, że ONZ może nam zmienić prawo, to warto zadać sobie pytanie o rolę takiego dokumentu, jak ITR, w systemie źródeł prawa, o to, w jaki sposób decyzje ITU wpływają na polski system prawny oraz co się musi zdarzyć, by na ten system prawny wpływały (bezpośrednio lub pośrednio). Można do tego dodać pytanie o możliwości oddziaływania Polski na decyzje zapadające w ITU i w ONZ...
Polska została członkiem Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego w 1921 roku. Poza członkami-państwami w ITU są również członkowie sektorowi, czyli przedsiębiorstwa, głównie telekomunikacyjne. Ale w ITU są reprezentowane takie sektory, jak Sektor Normalizacji Telekomunikacji, Sektor Radiokomunikacji, Sektor Rozwoju Telekomunikacji.
Jeśli chodzi o ramy prawne, to zachęcam do sięgnięcia do Dziennika Ustaw z 1998 roku, w którym opublikowano Konstytucję i Konwencję Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego sporządzone w Genewie dnia 22 grudnia 1992 roku. Zarówno Konstytucję, jak i Konwencję ITU zmieniano później. W Dzienniku Ustaw z 2003 roku opublikowano na przykład Dokument poprawek do Konstytucji i Konwencji Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego, sporządzonych w Genewie dnia 22 grudnia 1992 r. i poprawionych przez Konferencję Pełnomocników w Kyoto dnia 14 października 1994 r. Postanowienia tych dwóch dokumentów (Konstytucji i Konwencji ITU) są uzupełnione m.in. o coś, co nosi nazwę Międzynarodowego Regulaminu Telekomunikacyjnego. I to jest właśnie International Telecommunication Regulations (ITR), o który chodzi w tych wszystkich, powyższych wątkach.
Dlaczego na jakiejś konferencji ktoś ma móc zmienić jakiś dokument, który ma - wedle medialnych doniesień - potrząsnąć światem? Zgodnie z art. 13 Konstytucji ITU - Światowa konferencja międzynarodowej telekomunikacji (a takie konferencje wymienione są już wcześniej w tej Konstytucji ITU - w ramach omówienia struktury Związku) może zmienić częściowo, lub, w przypadkach szczególnych, cały Międzynarodowy Regulamin Telekomunikacyjny oraz zajmować się wszystkimi innymi światowymi zagadnieniami wynikającymi z jej kompetencji lub zgodnymi z jej porządkiem obrad. Oto dlaczego na jakiejś konferencji ktoś może usiłować zmienić zasady gry w telekomunikacji.
Ale jeszcze padło pytanie o to, jak ten regulamin ma się do polskiego porządku prawnego.
Polska ratyfikowała Konstytucję Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego, ale Międzynarodowy Regulamin Telekomunikacyjny - część tej Konstytucji - nie został opublikowany w Dzienniku Ustaw. To ma znaczenie np. ze względu na art. 91 Konstytucji RP. Zgodnie z tym przepisem:
1. Ratyfikowana umowa międzynarodowa, po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, stanowi część krajowego porządku prawnego i jest bezpośrednio stosowana, chyba że jej stosowanie jest uzależnione od wydania ustawy.
2. Umowa międzynarodowa ratyfikowana za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie ma pierwszeństwo przed ustawą, jeżeli ustawy tej nie da się pogodzić z umową.
3. Jeżeli wynika to z ratyfikowanej przez Rzeczpospolitą Polską umowy konstytuującej organizację międzynarodową, prawo przez nią stanowione jest stosowane bezpośrednio, mając pierwszeństwo w przypadku kolizji z ustawami.
Kiedy w 2005 roku minister Jarosław Neneman (podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów) odpowiadał na jedną z interpelacji poselskich (akurat dotyczyła ona podatków, ale dlaczego jej nie przywołać?), stwierdził w tej odpowiedzi:
W przypadku zatem gdy zapisy ww. dokumentu International Telecomunication Regulation nie zostały opublikowane w Dzienniku Ustaw, nie można było tych zapisów stosować bezpośrednio, a także nie miały pierwszeństwa przed ustawą z dnia 8 stycznia 1993 r. o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym (Dz.U. Nr 11, poz. 50 z późn. zm.). W hierarchii zatem źródeł prawa przepisy ustawy miały prymat nad zapisami przedmiotowego dokumentu. Tym samym nie można mówić o ˝niesłusznie˝ pobieranym podatku od podmiotów zagranicznych za usługi telekomunikacyjne świadczone przez polskich operatorów wobec obowiązującego prawa w zakresie podatku od towarów i usług.
Nie piszę tego, by uspokoić szukających tu potwierdzenia lub zaprzeczenia doniesień publikowanych przez innych, może mniej wdających się w szczegóły tematu. Ten proces renegocjacji ITR jest bardzo ważny. Traktatowe dopuszczenie porozumień między poszczególnymi rodzajami "graczy" może (ale też nie musi) zmienić obraz sieci i posłużyć do stworzenia internetu wielu prędkości (a więc - jak się przyjęło - zniweczy net neutrality). Brak neutralności łatwo tłumaczy się na hasła "cenzury" (czyli - w tym przypadku - arbitralnego, opartego na kasie, decydowania o tym, jakie treści opłaca się przesyłać, więc są powszechnie dostępne, a jakie nie). Pressing (ach, mamy Euro, więc posłużę się piłkarską nomenklaturą) spółek telekomunikacyjnych, które chciałyby - co oczywiste i znane już w Polsce - inkasować pieniądze zarówno od końcowych użytkowników, jak i od podmiotów, które wpuszczają do Sieci swoje treści, może wpłynąć na modele rozliczeń i stąd te hasła odwołujące się do "podatków". Spółki amerykańskie, które mają przetarte ścieżki do amerykańskich organów oraz biorą udział w przeróżnych panelach - rzeczywiście mających dziś wpływ na kształt internetu - w sposób oczywisty widzą tu zagrożenie ze strony agend międzynarodowych. Z drugiej strony polityczny nadzór nad internetem może być postrzegany jako zagrożenie dla tych, którzy widzą w Sieci raczej byt, który należy regulować jedynie technicznie, a więc przez ustalanie standardów i protokołów (takimi protokołami zajmuje się m.in. Internet Society, a to przez IETF, które opracowuje dokumenty RFC).
Skoro już całą tą notatkę poświęciłem źródłom, to zachęcam również do rzucenia okiem na następujące materiały (które wszak nie wyczerpują tematu):
- Australia backs UN telco treaty changes
- Is The U.N. Really Trying To Take Over The Internet? Nope.
- Internet Society: Do not let telecoms grab internet
- Cenzura internetu genewskimi drzwiami?
Prawo się globalizuje. Ponad przepisami krajowymi coraz większe znaczenie odgrywają przepisy międzynarodowe. Tworzą one dość skomplikowany system. Wobec takiego systemu jednostka mieszkająca sobie w jakimś kraju może poczuć się malutka. Może uznać, że nie ogarnia i niech się tymi sprawami zajmują inni. Ale te przepisy wpływają na sytuacje prawna jednostek. Jednostka nieświadoma sytuacji i nie szukająca wcale zrozumienia właściwie może potem klasycznie "pomstować na wszystko i wszystkich" (względnie wydać z siebie "beeee", jak będą ją potem golili), ale - w sumie - sama jest sobie winna. Jednostka usiłująca zrozumieć temat, dyskutująca o nim z innymi, zadająca pytania i domagająca się odpowiedzi - to jednostka tworząca "społeczeństwo obywatelskie". A jak się skrzyknie kilka takich jednostek, albo kilka tysięcy - mogą zacząć zadawać pytania bardziej stanowczo, a nawet sugerować, że mają w jakiejś sprawie własne zdanie.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Sama sobie winna.
Może jeszcze nie czytałem wszystkich zalinkowanych tekstów źródłowych i newsów, zrobię to w ciągu najbliższych dni i najwyżej napiszę następny komentarz odnoszący się do nich.
Teraz chciałbym tylko nadmienić, że w tym wszystkim USA sama jest sobie winna, sama w swojej hipokryzji i oderwaniu od rzeczywistości, będzie ponosić tego koszty...W gruncie rzeczy do tej pory sprawstwo ICANN nad internetem odbywała się w miarę dobrze, nikt nie narzekał, do czasu... Przykładowego "przejmowania" domen, przez kowbojów z USA, którzy udowodnili, że to oni mają mieć władzę nad internetem, nad domenami "com" i nikt nie może im w tym przeszkodzić, nie wspominając o ustawach pokroju SOPA,PIPA... No i mają - przez swój kochany, jedyny właściwy, szanowany system patentowy i przemysł praw autorskich stracą WSZYSTKO, zmienią WSZYSTKO, kiedy w końcu to zauważą, po czasie?... Szkoda tylko, że i my, przez ich głupotę i "debilizm", także zostaniemy za to ukarani...
Sam jestem ciekaw co z tego wszystkiego wyniknie, bo z materiałów jakie dotąd czytałem wynika, że internet stanie się de facto rozszerzoną siecią komórkową, gdzie płacimy za roaming... W tym wszystkim właśnie brakowało mi jakiś porządnych i sprawdzonych informacji (doczytam to wszystko), bo w tych Polskich czułem, że czegoś brakuje - "cenzura" powiedzieć jest łatwo, albo jak mówią w Gazecie "ETNO mówi wprost: proponujemy nowy model działania Internetu.", naprawdę tak wprost napisała? Gdzie? No właśnie...
Nowy cyfrowy ład?
Dobrze jest też pamiętać o tym, że te nowe propozycje debatowane i przyjmowane przez uprawnione organy prawa międzynarodowego są przez część członków ITU traktowane jako doskonała trampolina do popierania nowych "sprawiedliwszych biznesowo" regulacji, których "konieczną" (bo nakazaną prawem międzynarodowym) konsekwencją będzie kontrola połączeń na poziomie przesyłanych danych. Wszędzie tam gdzie z demokracją jest źle te nowe pomysły są witane z wielką atencją i nadzieją na opanowanie "anarchii" w głowach obywateli i decydowanie o tym, co ludzie mogą, a czego nie mogą wiedzieć.
tommy
_____ http://www.put.poznan.pl/~tomasz.kokowski