Walka "standardów" i modeli biznesowych. Mamy już "ekosystem" informatyczny?
Państwo wymienia się z obywatelami informacjami. Coraz częściej - drogą elektroniczną. Administracja publiczna wymienia się elektronicznie danymi również między sobą. Na rynku jest dostępnych szereg rozwiązań służących do kreowania dokumentów elektronicznych, różne systemy obiegu dokumentów. Państwo musi myśleć również o kosztach swojej działalności. Ale również o tym, by niedyskryminować nikogo, również o bezpieczeństwie własnej infrastruktury, o zapleczu w przypadku awarii, etc... Jest raport, zgodnie z którym rząd Dani w przeciągu pięciu lat mógłby zaoszczędzić 125 milionów duńskich koron, gdyby zainstalował OpenOffice zamiast kupować licencje na Microsoft Office w wersji 2007.
7thGuard.net: "...Nie robienie niczego, czyli nawet pozostanie przy obecnej wersji MS Office dałoby jeszcze większe oszczędności. Drugiego lipca br. Duński Parlament podjął decyzję, że rządowe instytucje wymieniać będą informacje elektroniczne zarówno z indywidualnymi obywatelami jak i firmami w formatach opartych o otwarte standardy poczynając od 1 stycznia 2008 roku". W tej notatce mowa jest o sierpniowym raporcie Estimates of the Costs of Imple-menting Office Open XML and Open Document Format in the Central Government (PDF). Mowa jest też o wiarygodności tego raportu. Sprawa jest skomplikowana.
Ta dyskusja toczy się również w Polsce (doniesienia nt. standardów gromadzę w oddzielnym dziale, por. również Migawki z Legionowa - dyskusja o interoperacyjności, standardach i informatyzacji państwa, Głos za uznaniem neutralności technologicznej za priorytet, Wsparcie dla otwartych standardów dokumentów elektronicznych oraz Standardy w egovernment - czy mogę mieć wrażenie manipulacji?).
Coraz częściej mówi się też o "ekosystemie" gospodarczym, związanym z wykorzystaniem technologii informatycznych, jednak różnie jest ten ekosystem postrzegany. Ekosystem widziany oczyma zwolenników ODF (Open Document Format, przyjęty przez ISO jako standard), to 50 organizacji wspierających ten format danych, zwiększenie innowacyjności, a także możliwości wyboru, jaki końcowy użytkownik będzie miał, stosując różne narzędzia wykorzystujące ten właśnie, otwarty format danych. Również Microsoft mówi o ekosystemie informatycznym (por. Microsoft Proposes Continued Innovation oraz Microsoft Finds Need For Trust Ecosystem), przy czym kładzie nacisk na bezpieczeństwo, na ochronę przed zagrożeniami płynącymi z Sieci, etc. To trochę odrębny temat, gdyż chodzi o nowy system Vista i o technologię wykorzystywaną do ochrony przed zagrożeniami. Spór idzie o to, czy zewnętrzne przedsiębiorstwa (partnerzy) będą mogły oferować rozwiązania kompatybilne z nowym silnikiem MS, czy też nie. Przez wiele lat współpracowali przygotowując rozwiązania dedykowane kolejnym jądrom systemu operacyjnego giganta z Redmond, teraz ma się to zmienić, bo niektóre inforamcje nt systemu Vista mają być niedostępne dla podwykonawców (por. Microsoft issues IT security call to arms).
Wielu globalnych graczy ma pomysł na swój "ekosystem". Hewlett-Packard, Cisco Systems, Dell, Sun Microsystems, Oracle, Microsoft, Novell... Współpracuj z partnerami, nie kupuj ich - to strategia Oracle (por. Oracle's new plan: Make friends, don't buy them). Tam też mowa o ekosystemie.
Nieco zboczyłem z tematu formatów danych. Jeśli format danych jest otwarty (co oznacza m.in., że nie jest objęty prawami wyłącznymi, powszechnie znany, etc...) to nie ma ryzyka, że ktoś kogoś może niedopuścić do poufnych – jego zdaniem – informacji, ktoś kogoś może wykluczyć z porozumienia handlowego, ktoś komuś może wytoczyć powództwo za naruszenie praw wyłącznych do „opatentowanego” rozwiązania. A to jest twarda gra.
Ekosystem. Brzmi dumnie, ale odwołując się do mniej poetyckich nazw trzeba chyba mówić o uczciwej konkurencji, o zakazie dyskryminacji podmiotów uczestniczących w grze rynkowej, czasem o dostępie do informacji publicznej (gdy sprawa dotyczy działania administracji publicznej). Trzeba też mówić o liczeniu kosztów korzystania z technologii informatycznych (wszystko jedno czy „otwartych” czy „zamkniętych” - zawsze jakieś koszty będą). W tej grze państwo również jest liczącym się graczem - z jednej strony ustalając reguły gry (prawo powszechnie obowiązujące) z drugiej zaś składając zamówienia na systemy - i te zaawansowane, i te mniej zaawansowane, chociażby służyły wyłącznie do generowania dokumentów na biurku urzędnika.
W zakresie dokumentów elektronicznych rywalizują różne rozwiązania - z jednej strony Office Open XML z drugiej OpenDocument Format (ODF). Pierwszy przedstawiony przez Microsoft organizacji ECMA International (European association for standardizing information and communication systems), drugi zaakceptowany już przez ISO (International Organization for Standardization). Obawiam się, że przyjęcie jednego z rozwiązań spowoduje, że wspierający drugie będą mówili o zagrożeniu dla „ekosystemu”.
Standaryzacja. Jakieś to kolorowe zagadnienie. Ma w sobie wiele głębi i światłocieni. Niebawem, na początku listopada, w Sejmie RP odbędzie się konferencja pod patronatem marszałka Sejmu, która poświęcona będzie standaryzacji w kontekście rewolucji informacyjnej. Zapowiada się interesująco.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Niedyskryminacja a koszty działalności
Piotrze, jak zapewne się domyślasz zgadzam się z prawie wszystkim co napisałeś ale postulat "niedyskryminowania nikogo" jest w praktyce utopijny bo po sprowadzeniu do absurdu oznaczałby to, że ZUS powinien też napisać klienta Płatnika dla SCO Unix itd.
Państwo nie powinno się moim zdaniem w ogóle zajmować pisaniem oprogramowania dla klientów korzystających z e-urzędów. Historia Płatnika pokazuje, że jest to wyrzucanie pieniędzy w błoto a rezultatem jest program, który nie miałby szans przetrwania na normalnym rynku nawet tygodnia. Tylko czekać aż ktoś wpadnie na pomysł "to może napiszmy za publiczne pieniądze nowy superowy edytor tekstów dla wszystkich znanych systemów operacyjnych!"
Odpowiednie ministerstwa, po konsultacji środowiskowej, powinny wskazać standardy i formaty do komunikacji z urzędem. Ich implementacją powinien zająć się biznes. Po to są przecież na rynku producenci systemów F-K. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rozwój oprogramowania klienckiego sfinansować np. z reklam wyświetlanych później np. w programie do wysyłania deklaracji.
Kwestię bezpieczeństwa, którą często mydli się oczy naiwnym, musi załatwiać strona serwerowa. Nie może być tak, jak w Płatniku, że za większość weryfikacji odpowiada strona kliencka.
Tam gdzie to tylko możliwe należy korzystać z web-services i robić klientem przeglądarkę WWW. Tam gdzie wymagana jest większa funkcjonalność po stronie klienta można korzystać z AJAX lub w ostateczności wsadzać applety Javy (np. gdy potrzebne jest CryptoAPI).
Każdy jeden dedykowany klient w postaci oddzielnej aplikacji to problemy z przenośnością, dziury i wymyślanie od zera dawno opracowanych protokołów, formatów itd.
To co powinny faktycznie zagwarantować konsultacje środowiskowe to otwartość standardu i jego akceptację przez wszystkich zainteresowanych.
Jeśli było możliwe zbudowanie systemów o takiej złożoności i wydajności jak eBay.com, Merlin czy Allegro to naprawdę trudno uwierzyć, że ciągnące się od lat problemy KSI ZUS czy CEPiK to coś więcej niż niekompetencja zleceniobiorcy i niefrasobliwość zleceniodawcy, który na to pozwala.
Niedyskryminacja to nie znaczy pisanie dla wszystkich
Napisałeś Pawle "postulat "niedyskryminowania nikogo" jest w praktyce utopijny". Zatem wierzę w utopię. Tu jednak jest pewien problem, bo nie uważam za dobre rozwiązanie sytuacji, w której ZUS pisze jakikolwiek program. Administracja publiczna nie jest od tego, by pisała oprogramowanie (i tu się zgadzamy chyba w 100%). Państwo - generalnie - nie powinno zastępować rynku. Ale jeśli w ustawie lub rozporządzeniu wskazuje się jakieś, na przykład, komercyjne rozwiązanie - to również jest sytuacja niedobra. Podobnie w sytuacji, w której ktoś wykonując ustawę zleca podwykonawcy opracowanie nieneutralnego oprogramowania. Jeśli zatem mówimy o standardach komunikacyjnych i standardach przechowywania danych i jeśli mówimy o "lekkiej architekturze", to właśnie się projektuje taki system. Ciekawe jak to wyjdzie, bo tu również może wyjść "różnie" (por. Zwrot koncepcyjny w sprawie Centralnej Informacji o Działalności Gospodarczej i system InDyGo).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
z drugiej strony
Czy są gdzieś dostępne jakieś materiały, wypowiedzi itp. twórców/zamawiających tych wszystkich niepoprawnych rozwiązań? Tzn. jakieś słowa wyjaśnienia typu: "Zamówiliśmy Płatnika tak a tak, bo w przeciwnym przypadku byłby problem z tym i tym...". Chodzi mi o to, czy można zakładać, że zamawiajacy systemy informatyczne dla polskiej administracji publicznej mają o tym większe pojęcie niż osoba, dla której informatyka sprowadza się do komputera z MS Office i Pasjansem.
Pytam, bo ja się takich wypowiedzi nie doszukałem. Pamiętam za to niesławne wypowiedzi w Sejmie na temat "programów pisanych w MS Office" oraz czyjąś wypowiedź w związku z Płatnikiem, że "słyszał jakoby programy windowsowe dało się uruchomić pod Wine, więc użytkownicy Linuksa nie powinni robić problemów". Swego czasu usiłowałem też poznać przyczyny, dla których prace magisterskie na SGH muszą być pisane w MS Word (jest takie zarządzenie Rektora), ale dowiedziałem się tylko, że "takie rozwiązanie minimalizuje koszty". Jakie to są koszty już się niestety nie dowiedziałem.
Są materiały
Chyba to dobry moment, by napisać, iż 24 listopada odbędzie się rozprawa z powództwa Sergiusza Pawłowicza przeciwko ZUS o udostępnienie specyfikacji technicznej protokołu KSI MAIL. Rozprawa odbędzie się w Sądzie Rejonowym dla Warszawy - Mokotowa (Warszawa ul. Ogrodowa 51 A).
Co do materiałów, wypowieidzi itp, to są na przykłąd takie wymiany zdań, jak poniżej zacytowane, a które padły 21 września 2000 rok w czasie Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących problematyki ubezpieczeń społecznych:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Zakładając, że
Zakładając, że zamawiający rozwiązania informatyczne dla polskiej administracji publicznej znają się na rzeczy muszą istnieć jakieś powody, dla których uznali, że zamówienie konkretnego programu implementującego zastrzeżony (jako tajemnica przedsiębiorstwa) protokół wymiany danych jest rozwiązaniem lepszym niż zamówienie opracowania specyfikacji otwartego protokołu i pozostawienie jego implementacji wolnemu rynkowi.
Twierdzenie, że pisanie 10 programów (dla różnych systemów) byłoby droższe niż pisanie 1 programu nie jest odpowiedzią na powyższe.