Migawki z Legionowa - dyskusja o interoperacyjności, standardach i informatyzacji państwa
Zakończyło się XII Forum Teleinformatyki, które odbywało się w Legionowie, w Centrum Szkolenia Policji. Przy okazji obrad forum odbyło się również posiedzenie Rady Informatyzacji. Dyskusja dotyczyła zarówno Planu Informatyzacji Państwa na lata 2007-2010, ale również Programu PESEL 2, a wiele głosów padło na temat standardów. Dwa intensywne dni bez aktualizacji serwisu.
"Forum Teleinformatyki jest jedną z najbardziej prestiżowych, a jednocześnie jedną z najstarszych imprez w polskiej branży IT. Od chwili powstania w 1995 roku porusza najtrudniejsze, najbardziej ważkie i aktualne zagadnienia związane z praktycznymi zastosowaniami informatyki, czy szerzej - IT w administracji i gospodarce naszego kraju".
Tematów poruszanych było wiele. Po raz kolejny "algorytmizacja prawa", również kwestia likwidacji wielu dokumentów, które dziś obywatele wypełniają mozolnie w kontaktach z urzędami. Była też kwestia rozróżnienia między otwartymi kodami źródłowymi a otwartymi interfejsami. Sporo było o interoperacyjności. Padały głosy, że jedyną interoperacyjnością jaką mamy dziś jest interoperacyjność papierowa (a interoperacyjność ta realizowana jest przez interfejs białkowy, czyli obywateli chodzących od okienka do okienka).
Otwarcie XII Forum Teleinformatyki „Platformy powszechnych usług elektronicznych w budowie społeczeństwa informacyjnego”, 21-22 września 2006 roku, Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Agenda forum dostępna jest na stronie forumti.pl.
Podobno, aby zapewnić interoperacyjność jednego tylko z programów - platformy ePuap (platforma elektroniczna dostarczająca usługi dla przedsiębiorców i obywateli mająca na celu zwiększenie efektywności administracji publicznej) - trzeba zmodyfikować 100 aktów prawa. "Nie ma co ukrywać, że prawo nie jest spójne" - stwierdził przedstawiciel rządu. Jednak już jest lepiej. Po kilku latach prac istnieje już podobno pewna świadomość w administracji publicznej - resortowość nie jest dziś już czymś przez nią oczekiwanym. "Jest świadomość tego, że należy zlikwidować resortowość" (potem w dyskusji padło zaś stwierdzenie z sali: "resortowości nigdy nie uda się zlikwidować").
Był też apel prezesa dr inż. Wacława Iszkowskiego (PIIT, serdecznie pozdrawiam): "Prawnicy, wy się lepiej zajmijcie prawem. Przestańcie może zajmować się informatyką". Ja sobie myślę, że skoro informatycy zajmują się prawem, to lustrzana relacja też jest chyba dopuszczalna. Rozumiem, że to pewnego rodzaju retoryka - stwierdzić, że informatycy wiedzą lepiej czym są standardy otwarte. Skoro stwierdziłem potem publicznie, że chętnie - jako prawnik - porozmawiam o tych standardach, to wypada odpowiedzieć p. Wiesławowi Paluszyńskiemu (którego także pozdrawiam i to niezwykle serdecznie, a piszę, gdyż nie miałem szansy odpowiedzieć po komentarzu prowadzącego sesję), że ja jednak czytałem książki prezesa Iszkowskiego :)
Mamy podobno w Polsce 220 różnych "planów rozwoju". Sporo. To ważne spostrzeżenie, zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, iż można planować informatyzację państwa, ale warto też skoordynować to planowanie z mechanizmami pozyskiwania funduszy z Unii Europejskiej. Te różne regionalne plany rozwoju nie są ze sobą spójne. "Narzędziem finansowania wdrożenia PRI winna stać się polityka strukturalna - w szczególności PO Innowacyjna gospodarka i Regionalne Programy Operacyjne. PRI, czyli Polskie Ramy Interoperacyjności (por. poniżej); PO, czyli Program Operacyjny. Można o nich poczytać na stronie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Priorytet 4 przywołanego wyżej PO nosi tytuł "Inwestycje w innowacyjne przedsięwzięcia". I to właśnie z tego priorytetu mogłyby być finansowane działania informatyzacyjne. Tylko czy tak jest w rzeczywistości? Po pierwsze - Unia sfinansuje w ramach tego priorytetu działania na rzecz przedsiębiorców. A ściślej: "W ramach priorytetu udzielane będzie bezzwrotne wsparcie następującym grupom beneficjentów: przedsiębiorcy". I tu jest problem. Bo działania na rzecz informatyzacji państwa niekoniecznie wpisują się w to założenie. "W ramach PO IG wspierane są projekty inwestycyjne przedsiębiorców związane z wprowadzaniem innowacji technologicznych i organizacyjnych oraz przynoszące znaczące efekty ekonomiczne w skali całego kraju". Rząd mówi (to moja parafraza, za co przepraszam), że pracuje nad pewną "woltą", by rozumieć to w taki sposób, iż jeśli rozwinie się e-government to i przedsiębiorcom będzie lepiej (poza tym, że zwykłym obywatelom). "Plany operacyjne to nie jest święta księga; to nie jest coś, czego nie można zmieniać".
Z sali padły głosy, że możemy z UE wydobyć sporo pieniędzy a "nie ma na razie takich projektów, które dałoby się tymi pieniędzmi przejeść". Jest jednak taki problem, że projekty (przepraszam, jeśli będę nieprecyzyjny - finansowanie z Unii Europejskiej nie jest moją najmocniejszą stroną), które mają być finansowane z UE w ramach środków przeznaczonych na lata 2007-2013, powinny być złożone do końca października 2006 roku. Mamy zatem miesiąc. Czy uda się w tym czasie przyjąć Plan Informatyzacji Państwa? Zdania są podzielone. Stowarzyszenie Miasta w Internecie pytało, czy to takie bardzo ważne, by ten Plan został przyjęty w takim kształcie i w zapowiadanym czasie? Być może warto lepiej go przygotować i przyjąć np. do marca przyszłego roku, nie zaś do grudnia?
Są też inne zarzuty: Plan Informatyzacji Państwa - tak jak jest on zapisany w ustawie o informatyzacji - de facto nie jest żadnym planem. Powstaje też pytanie o to, czy faktycznie musi być ten „plan” wprowadzany w randze rozporządzenia Rady Ministrów? Czy w rzeczywistości nie dokonano tu pewnego pomieszania pojęć i to, o czym cały czas dyskutujemy, to w istocie strategia informatyzacji, wyznaczenie pewnych celów, zaś plan ich wdrożenia winien być przyjmowany za pomocą innych narzędzi. W tej dyskusji nie chodzi o nazwę (strategia v. plan). Chodzi o funkcje; plan powinien być zgodny z jakąś metodyką prowadzenia projektów, przewidywać narzędzia kontroli, monitorowania efektów pracy. Być może - zadawano pytanie - planowanie aktami "w randze" rozporządzenia nie nadaje się do planowania tego, co chcemy zaplanować?
Posiedzenie Rady Informatyzacji. Miałem przyjemność uczestniczyć w pierwszym swoim posiedzeniu Rady Informatyzacji od momentu powołania. Rada ma kłopot w ocenie roli, jaką pełni. Wszystko wskazuje na to, że konieczne są modyfikacje zadań Rady, ale czy to do niej właśnie należeć ma proponowanie tych modyfikacji? Kadencja RI mija w maju 2007 roku.
Pierwsza sprawa: nie jest do końca pewne jakie są zadania stojące przed Radą. Padły głosy, że już praktycznie wyczerpano ustawowe zadania postawione przed nią w ustawie. Zaopiniowano akty wykonawcze do ustawy, pozostaje jeszcze tylko Plan Informatyzacji Państwa na lata 2007-2010 (o czym wyżej i niżej). Fakt, że rada nie dostała jeszcze projektu tego planu, a tocząca się dyskusja dotyczyła prezentacji „powerpointowej” ministra, którą miał przedstawić w dniu następnym. Aktualne wątki: Czy należy promować aktualny charakter Rady jaki ma ona obecnie? Czym jest Rada? Czy jest sens powoływania dodatkowych grup doradczych, skoro rada jest już doradczym organem ministra? Czy minister potrzebuje takiego ciała opiniodawczo doradczego jak to? Czy Pan minister potrzebuje rady? Pytanie pomocnicze: komu rada jest potrzebna? Jedna z możliwych odpowiedzi: „pan minister (ktokolwiek nim jest lub będzie) nie potrzebuje takiej rady”. Ma informacje z innych źródeł. Są izby gospodarcze, są stowarzyszenia. Jako przedstawiciele resortów - przedstawiciele rządu w RI mają więcej możliwości wpływania na toczące się sprawy, gdyż mogą wnioskować np. o komisje uzgodnieniowe... Ale każdy ciągnie w swoją stronę, i w efekcie rząd ma wiele różnych (czasem sprzecznych) sygnałów. Chodzi o to, by rząd miał jeden głos doradczy. „Może ten głos powinna prezentować właśnie Rada bezpośrednio przy pierwszym ministrze, czyli przy premierze? Informatyzacja jest horyzontalna, nie zaś sektorowa”. Takie właśnie padały zdania i pytania. Nie ma też raczej wątpliwości, że ustawa o informatyzacji powinna zostać zmieniona. Jeśli mamy zmienić kompetencje rady wychodząc poza zakres, którego dotyczy ustawa, na mocy której Rada została powołana, to musimy też zmienić ustawę ("wszyscy znamy jej tytuł i wiemy jak się nazywa").
Jak ja to widzę? Jakoś nie specjalnie miałbym ochotę dyskutować o tym, czy członek rady ma otrzymywać wynagrodzenie w wysokości 300 złotych za posiedzenie czy 700. Ta problematyka wzbudza we mnie pewne zakłopotanie. Co do roli - nie zostały wyczerpane wszystkie możliwość działania Rady. Patrząc na art. 17 ustawy można wyczytać, że Rada może z własnej inicjatywy wyrażać opinię w sprawach ważnych dla rozwoju standardów i technologii. Dlatego zaproponowałem, by Rada na jednym z kolejnych posiedzeń wyraziła opinię w następujących sprawach:
- Uznanie neutralności technologicznej za priorytet (albo - jak kto woli - generalną zasadę) informatyzacji państwa. Pisałem na ten temat wcześniej, więc jedynie odeślę czytelników do toczącej się wcześniej na niniejszych łamach dyskusji.
- Druga sprawa to kwestia definicja otwartych standardów, z uwzględnieniem tych, publikowanych w ramach IDABC. Ta kwestia była też dyskutowana drugiego dnia forum (por. poniżej). Uważam, że modyfikacje podejścia do otwartości standardów są niebezpiecznie.
- Kolejną sprawą jest wtórne wykorzystanie informacji publicznej (chodzi m.in. o dyrektywę 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego, por. Walka o publiczny dostęp do gromadzonych danych kartograficznych). Chciałbym zwłaszcza przekonać członków Rady do koncepcji, że skoro tworzy się zasoby publiczne za publiczne pieniądze, to obywatel powinien mieć do nich dostęp bezpłatny, a materiały tak gromadzone nie powinny być objęte prawami wyłącznymi. W szczególności można by postawić pytanie: czy mogę stworzyć portal internetowy, który po zassaniu przez moje „pająki” treści ze stron administracji publicznej - prezentowałby tę treść w - być może - lepszej organizacji, miałbym możliwość dodawania do tego nowych usług. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że faktycznie planuje uruchomienie takiego serwisu. Chodzi o to, by było jasne, że mogę (każdy może) to zrobić.
- Wreszcie kwestia dostępności przygotowywanych usług społeczeństwa informacyjnego dla osób niepełnosprawnych: pisałem w niniejszym serwisie o tym, że Zgromadzenie ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych wstępnie zaakceptowało na zasadzie konsensusu projekt traktatu poświęconego prawom osób niepełnosprawnych (UN Convention on the Rights of Persons with Disabilities). To ma być pierwszy traktat poświęcony prawom człowieka w XXI wieku. Art. 9 konwencji w całości poświęcony jest problematyce dostępności (a szczególnie accessibility) rozumianej również jako dostępności do informacji i do usług społeczeństwa informacyjnego. Więcej na ten temat w tekście Traktat ONZ: prawa niepełnosprawnych w tym dostępność do informacji
Zobaczymy, czy uda mi się przekonać pozostałych członków Rady do przyjęcia opinii w tych sprawach. Chętnie poznałbym też głosy czytelników.
Jeszcze przed moimi propozycjami, ale po prezentacji p. Grzegorza Fiuka, dyrektora Departamentu Rozwoju Rejestrów w MSWiA, Rada przyjęła opinię w sprawie programu PESEL 2. W rekapitulacji tej opinii można przeczytać:
Rada Informatyzacji pozytywnie ocenia przyjęty sposób realizacja programu PESEL 2, a w jego ramach projektu PESEL 2.
„Podstawowy dokument programu PESEL 2. Przebudowa i integracja rejestrów państwowych. Sposób budowy systemu. Wersja 1.0 (do konsultacji społecznych), Warszawa sierpień 2006 r.” jest dokumentem kompletnym, jednak nie jest satysfakcjonujący. Brak w nim już teraz wariantów działania w niesprzyjających warunkach, w otoczeniu: prawnym, finansowym, instytucjonalnym programu. Uwarunkowania programu są zauważone, ale nie znajduję właściwego rozwiązania.Program PESEL 2 ma duże znaczenie dla usprawnienia administracji publicznej, uporządkowania rejestrów publicznych, większej przejrzystości systemów informacyjnych w państwie. Należy, więc życzyć, aby cele programu zostały zrealizowane.
Zainteresowanych tym tematem odsyłam m.in. do tekstu PESEL2 - kończą się konsultacje społeczne.
Rozmowy kuluarowe są na takich konferencjach istotnym elementem. Tworzą wartość dodaną. Obserwując kto z kim rozmawia przy stolikach kawowych, w korytarzach, w czasie bankietu, można wyciągać wnioski odnośnie przyszłych postulatów, kierunków wsparcia różnych koncepcji prezentowanych w czasie dyskusji. Można zaobserwować kto z kim wyjaśnia wcześniejsze nieporozumienia, kto kogo unika, niepodaje ręki (i tak bywa). Interesujące byłyby takie obserwacje, jeśli ktoś akurat miałby na to czas, by je poczynić. Ale wcześniej musiałby się pojawić na konferencji, dlatego wszelkie obserwacje potraktuję jako „know-how” i zostawię dla siebie.
Powyżej przedstawione fragmenty dyskusji podczas Rady Informatyzacji miały swoje odzwierciedlenie podczas "kotła dyskusyjnego". Jak ustalili organizatorzy - od XII Forum jedynym punktem drugiego dnia będzie dyskusja na temat najważniejszego w danym roku problemu z obszaru teleinformatyki. Tym razem był nim Plan Informatyzacji Państwa.
Kocioł rozpoczął dr inż. Grzegorz Bliźniuk (Podsekretarz Stanu, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji), który przedstawił wstępne założenia Planu. Część dyskusji przedstawiłem powyżej. Niżej zaś fragmenty dotyczące standardów. Minister Bliźniuk przedstawił m.in.:
Otwarte standardy spełniają w rozumieniu Polskich Ram Interoperacyjności następujące kryteria:
- koszty używania standardu są niskie i nie stanowią przeszkody w dostępie do niego
- standard został opublikowany
- standard został przyjęty w oparciu o otwartą procedurę podejmowania decyzji (na zasadzie porozumienia bądź większością głosów)
- prawa do własności intelektualnej standardu są powierzone organizacji niekomercyjnej, która prowadzi politykę zupełnie darmowego dostępu do standard
- nie ma ograniczeń co do modyfikacji i ponownego użycia standardu.
Dla porównania można przywołać Rekomendację Komisji Europejskiej EUROPEAN INTEROPERABILITY FRAMEWORK FOR PAN-EUROPEAN eGOVERNMENT SERVICES dotyczącą minimalnych warunków, jakie musi spełniać specyfikacja, by standard został uznany za otwarty.
- standard został ustanowiony i jest utrzymywany przez niedochodową organizację, a jego zmiany odbywają się w drodze otwartego procesu podejmowania decyzji (konsensusu, decyzji większościowych itp.) w którym mogą uczestniczyć wszyscy zainteresowani.
- standard został opublikowany i jego specyfikacja jest dostępna albo bezpłatnie albo po cenie wykonania kopii. Musi być dozwolone by każdy mógł go kopiować, dystrybuować i używać bez opłaty lub w cenie pokrywającej jedynie koszty operacyjne.
- prawa wyłączne, np. prawa patentowe gdyby odnosiły się do standardu lub jego części są udostępniane na zasadach nieodwołalnej bezpłatnej licencji.
- nie ma żadnych ograniczeń do wykorzystania standardu w innych standardach.
Wydawać by się mogło, że to subtelne różnice. Na przykład te "niskie koszty używania standardu" - czyli, że są jakieś koszty? Jeśli coś jest opublikowane i nie ma żadnych ograniczeń wykorzystania standardu (wówczas właśnie jest standardem), to skąd tu nagle koszty? Chyba, że jednak są jakieś ograniczenia. Na przykład takie, że te przedsiębiorstwa, które nie chętnie pozbywałyby się monopoli praw wyłącznych, jednocześnie chciałyby o "swoich rozwiązaniach" myśleć jak o standardzie (no bo można by mówić wówczas, że to "neutralne technologicznie", bo standardowe, a to nie jest bez znaczenia gdy się startuje w przetargach na tworzenie skomplikowanych systemów informatycznych administracji publicznej). Oczywiście podnosi się w tej dyskusji, że przecież to właśnie "przemysł duże nakłady ponosi na rozwijanie standardów...", że żadna organizacja sama z siebie nie tworzy rozwiązań dla wszystkich dostępnych. Opublikowanie standardu nie zawsze oznacza jego dostępność. Weźmy takie Polskie Normy - nie znajdą ich Państwo w internecie. Dlaczego nie mogę opublikować w serwisie tych norm? W każdym razie już w Polsce zaczyna się ostra walka o przywoływanie standardów, a jeśli o tym mowa, to dyskusja zaczyna dotyczyć również stosowania Polskich Norm, które chronione są na mocy ustawy przez prawo autorskie. Również wówczas, gdy przywołane w załączniku do jakiegoś rozporządzenia stają się częścią powszechnie obowiązującego prawa (co uznaję za kuriozum, bo treść prawa nie może być obejmowana monopolem autorskim).
Odnośnie przywołanej wyżej rekomendacji padły głosy z jednej strony, "że to przecież tylko dokument roboczy" i, że nie trzeba się specjalnie do niego przywiązywać. Michał Jaworski (Microsoft, pozdrawiam serdecznie) zauważył również, że przecież jeśli administracja publiczna miała obowiązek korzystania jedynie z otwartych standardów, to przecież nie mogłaby korzystać z telefonów komórkowych GSM, gdyż tam nie ma rozwiązań, które spełniałyby wymogi przywoływane przez zwolenników standardów otwartych. Ta dyskusja toczy się dość intensywnie w całej Europie (por. Standardy w egovernment - czy mogę mieć wrażenie manipulacji?).
W swojej prezentacji minister Grzegorz Bliźniuk przedstawił koncepcję standardów zdefiniowanych w (niedalekiej) przyszłości w dokumencie Polskie Ramy Interoperacyjności (czyli w jednym z ważniejszych komponentów, składającym się obok "Planu Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego", "Planu Rozwoju Infrastruktury Informatycznej Sektora Publicznego", "Programu Wdrożenia Planu Informatyzacji Państwa" na Plan Informatyzacji Państwa na lata 2007-2010):
Rodzaje standardów zdefiniowanych w PRI:
- Standardy obowiązkowe to standardy stabilne - na nich opiera się w głównej mierze koncepcja zapewnienia Interoperacyjności administracji publicznej w Polsce.
- Standardy rekomendowane to standardy, które mogą istotnie przyczynić się do zapewnienia interoperacyjności - są już stosunkowo stabilne - lecz nie mogą jeszcze uzyskać statusu standardu obowiązkowego, bowiem średni poziom rozwoju środowiska teleinformatycznego dla realizacji zadań publicznych w Polsce nie jest dla tego standardu wystarczająco zaawansowany.
- Standardy będące przedmiotem zainteresowania to standardy, które mogą w przyszłości znacząco przyczynić się do zapewnienia i udoskonalenia interoperacyjności, jednak aktualnie nie są jeszcze wystarczająco stabilne oraz średni poziom rozwoju środowiska teleinformatycznego dla realizacji zadań publicznych w Polsce nie jest dla tych standardów wystarczająco zaawansowany.
W ramce poniżej tej listy znalazła się informacja: "W Polskich Ramach Interoperacyjności mogą zostać również umieszczone standardy de facto, które - pomimo faktu, iż należą do standardów otwartych - ze względu na ich powszechne zastosowanie nie mogą zostać pominięte w PRI". Tu chyba jest literówka, bo sens logiczny to zdanie miałoby wówczas, gdyby mowa tam była o fakcie, "iż nie należą do standardów otwartych". Wówczas przekaz byłby jasny, ale również niepokojący. Mowa byłaby zatem o zamkniętych rozwiązaniach, które nazwane byłyby "standardem de facto". Jeśli przyjąć, że dążymy do tego co otwarte i standardowe, a z braku takich rozwiązań dopuszcza się do stosowania rozwiązań, na których ktoś trzyma czujną rękę - jako swoiste rozwiązanie prowizoryczne, to wobec konstatacji, że prowizorka zawsze utrzymuje się najdłużej warto postulować jasne wskazanie ram czasowych, w których taka prowizorka jest dopuszczalna. Receptą na to ma być planowanie kroczące. Na moje pytanie na ten temat minister Bliźniuk odpowiedział, że to kwestia polityki informatyzacji, gdyż przy zastosowaniu techniki legislacyjnej trudno wskazać do kiedy dany standard ma być obowiązującym. W dalszej części przywołanej ramki czytamy też "W trakcie rozwoju Polskich Ram Interoperacyjności tendencją będzie zastępowanie standardów de facto standardami otwartymi o statusie standardów rekomendowanych, albo nawet obowiązkowych"
Już widać, że standardy będą (już są) polem ostrej walki. Nad wykazem standardów trwają prace zespołu roboczego, które zakończą się w połowie października 2006r. Pozwoliłem sobie zapytać o to, kto jest w tym zespole i jak się z nim skontaktować. Zobaczymy czy się dowiem.
Nic dziwnego, że w Centrum Szkolenia Policji są policjanci. Tym, którzy nie mieli szansy tego sami naocznie sprawdzić napiszę, że policjantki są przepiękne. To nie jest jedynie opinia jednego faceta, który akurat rozgląda się za żoną. Słyszałem ją również z ust kobiet uczestniczących w konferencji. Oczywiście nie robiłem zdjęć funkcjonariuszom w taki sposób, by dało się następnie rozpoznać ich tożsamość. Są pewne zasady.
Na koniec gratuluję (raz jeszcze) nagrodzonym przez Kapitułę Nagrody im. Marka Cara. W tym roku laureatami nagrody zostali Edwin Bendyk oraz dr Jan Maciej Czajkowski.
Dopiero w czasie podróży powrotnej dowiedziałem się, że zdymisjonowano jednego z wicepremierów, a piszę o tym, ponieważ wcześniej odnotowałem, że został powołany.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Intel o otwartych standardach i Apple
IDG: "...przedstawiciel Intela wezwał japońskich producentów do szerszego korzystania z otwartych standardów. Według niego umożliwi to użytkownikom bezproblemowe łączenie sprzętu różnych firm oraz korzystanie z tych samych treści na różnych urządzeniach. Kim [Eric Kim, wiceprezes Intela - dopisek mój, PVW] twierdzi, że walka między zwolennikami otwartych i zamkniętych standardów jest dla rynku nieocenionym zyskiem". Cytat dotyczy dbywających się właśnie targów Ceatec, gdzie Kim, który jest jednocześnie szefem Intel Digital Home Group odnosił się do strategii Apple.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
wspomnienia z Legionowa
Kiedyś byłam w Legionowie ale nie wiem czy to było Centrum Szkolenia Policji. W kazdym razie bezpiecznie. Mogę tylko podziękować.