Intelektualna... własność?

W społeczeństwie informacyjnym informacja, algorytm, idea - ma wartość ekonomiczną. Trudno się dziwić, że podmioty posiadające kapitał tak chętnie lobbują za rozszerzeniem regulacji dających czasowy monopol na informacje zanim staną się one domeną publiczną...

Sporo się mówi o własności intelektualnej. Termin ten jest kalką z angielskiego "intellectual property", w Polsce zaś jego zwolennicy obejmują jego zakresem liczne gałęzie prawa: od prawa autorskiego, przez prawo znaków towarowych, aż po prawo patentowe. W efekcie powstaje taka "świnka morska". Ani świnka, ani morska. Nie poprawia sytuacji fakt istnienia międzynarodowej organizacji World Intellectual Property Organization (WIPO), która działa w ramach ONZ oraz to, że Unia Europejska przyjęła właśnie dyrektywę the EU Intellectual Property Rights Enforcement Directive. Wcześniej, jeszcze w 1994 roku doszło do podpisania porozumienia dotyczącego Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej (TRIPS).

Polski Kodeks cywilny posiada pewną część zatytułowaną "Własność i inne prawa rzeczowe". Można tam przeczytać m.in., że w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społecznogospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą. Chodzi tu o rzeczy fizyczne, namacalne, realne. Kodeks zresztą to precyzuje: "Rzeczami w rozumieniu niniejszego kodeksu są tylko przedmioty materialne". Gdzie tu intelektualna własność?

Jasności w tym zakresie nie poprawia ustawa z 2000 roku Prawo własności przemysłowej. Na warunkach określonych w tej ustawie udzielane są patenty na wynalazki, prawa ochronne na wzory użytkowe i znaki towarowe, a także prawa z rejestracji na wzory przemysłowe, topografie układów scalonych oraz oznaczenia geograficzne. Jak stwierdził ówczesny Prezes Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Polskiej Wiesław Kotarba podczas debaty połączonych komisji sejmowych w 1999 roku, które zajmowały się projektem tej ustawy: "pojęcie własności przemysłowej jest niezbyt precyzyjne, jest niejednoznaczne oraz różnie rozumiane przez autorów różnych publikacji. Jest także rozmaicie definiowane w rozmaitych aktach prawnych". Na dodatek oprócz tego pojęcia własności przemysłowej funkcjonuje pojęcie własności intelektualnej i handlowej.

Termin "własność przemysłowa" zaczerpnięty jest z Paryskiej Konwencji z roku 1883. Jak podnoszono podczas sejmowej debaty: w owej konwencji własność przemysłowa, tak, jak jest ona tam rozumiana, w sposób oczywisty nie pasuje do dzisiejszych realiów. Prezes Kotarba wskazał fakty: w XIX wieku nie było mowy o programach komputerowych czy mikroprocesorach, o których obecnie myśli się właśnie w kategoriach "własności intelektualnej", czy "własności przemysłowej". Nagle się okazało, że pewne tajemnice mogą być również przedmiotem "własności", co więcej - całe ich zespoły, które składają się na pojęcie know how. I teraz mamy problem. Czy własność intelektualna jest częścią własności przemysłowej, czy jest odwrotnie, czy też się te pojęcia przenikają? A może to w ogóle problem zastępczy?

Konwencja o ustanowieniu Światowej Organizacji Własności Intelektualnej stwierdza, że "własność intelektualna" oznacza prawa odnoszące się do: dzieł literackich, artystycznych i naukowych, interpretacji artystów interpretatorów oraz do wykonań artystów wykonawców, do fonogramów i do programów radiowych i telewizyjnych, wynalazków we wszystkich dziedzinach działalności ludzkiej, odkryć naukowych, wzorów przemysłowych, znaków towarowych i usługowych, jak również do nazw handlowych i oznaczeń handlowych, ochrony przed nieuczciwą konkurencją oraz wszelkie inne prawa dotyczące działalności intelektualnej w dziedzinie przemysłowej, naukowej, literackiej i artystycznej.

Wedle Światowej Organizacji Handlu (WTO) prawa własności intelektualnej są to prawa nadawane osobom na wytwory ich umysłów. Zazwyczaj przysługują one twórcom jako prawa wyłączne na stosowanie tych wytworów przez pewien określony okres czasu: podział zaś zwyczajowy polega na wskazaniu praw autorskich wraz z prawami pokrewnymi obok własności przemysłowej. Dla potrzeb Porozumienia TRIPS pojęcie "własność intelektualna" odnosi się do wszystkich kategorii własności intelektualnej, stanowiących przedmiot uregulowań drugiej części tego porozumienia (sekcji 1-7). Wskazano tam: prawa autorskie i pokrewne, znaki towarowe, oznaczenia geograficzne, wzory przemysłowe, patenty. Topografie układów scalonych (wzory masek), i wreszcie w pojęcie "własności intelektualnej" porozumienie TRIPS inkorporuje "ochronę informacji nie ujawnionej". Chodzi o to, że pod pewnymi warunkami, na mocy porozumienia TRIPS: osoby fizyczne i prawne "mają możliwość zapobiegania temu, aby informacje pozostające w sposób zgodny z prawem pod ich kontrolą nie zostały ujawnione, nabyte lub użyte bez ich zgody przez innych, w sposób sprzeczny z uczciwymi praktykami handlowymi".

Okazuje się, że społeczeństwo informacyjne nie może istnieć bez tzw. własności intelektualnej i stosownych regulacji dedykowanym tejże. Problem jednak jest taki, że używając niejasnego pojęcia "własność intelektualna" czy "własność przemysłowa" zatracamy istotne różnice pomiędzy poszczególnymi kategoriami pojęć i instytucji: czym innym jest ochrona patentowa, czym innym jest ochrona prawnoautorska. Zwracał na to uwagę Richard Stallman (twórca projektu GNU), który gościł na konferencji dotyczącej patentów na oprogramowanie, a która miała miejsce w polskim Sejmie w dniu 10 maja 2004 roku. Stallman zaproponował całkowite odrzucenie koncepcji "własności intelektualnej", zachęcając do indywidualnego rozpatrywania poszczególnych instytucji: prawa patentowego, prawa autorskiego, prawa znaków towarowych... Używając jednego pojęcia-wytrycha możemy stworzyć pozory, że nie ma różnic między przedmiotami ochrony prawnej (utwory, wynalazki), różnic w uzasadnieniu społecznoekonomicznym takiej ochrony oraz uwarunkowań historycznych, dla których powstała.

Na problem braku jednoznacznych definicji "własności intelektualnej" w światowych aktach prawnych wskazywał Timothy P. Trainer, szef międzynarodowej koalicji antypirackiej IACC, reprezentujący regularnie Stany Zjednoczone w WIPO, podczas konferencji regionalnej pt. "Korzystanie z Własności Intelektualnej w dobie Internetu" organizowanej przez polskie Ministerstwo Kultury w dniach 1-2 kwietnia 2004 roku. Jako uznany ekspert od "własności intelektualnej" Trainer zapewne nie podzieliłby zdania Stallmana.

Nie każdy potrafi wskazać "z głowy" różnice między takimi instytucjami znanymi prawu rzeczowemu jak "wieczyste użytkowanie" i historyczna już "wieczysta dzierżawa" gruntu. Ktoś mógłby powiedzieć: "chodzi o to samo!". Jednak w rzeczywistości chodzi o dwie różne instytucje prawne. Konieczność rozwijania prawa międzynarodowego powoduje, iż aparat pojęciowy wypracowywany przez dziesięciolecia w danym państwie poddany jest swoistej wulgaryzacji. Powstaje ona m.in. dzięki nieudanym próbom tłumaczenia sformułowań znajdujących się konwencjach międzynarodowych. Własność intelektualna to już nie jest ta własność z polskiego kodeksu cywilnego.

Nakłada się na to inny proces - w społeczeństwie informacyjnym informacja, algorytm, idea - ma wartość ekonomiczną. Trudno się dziwić, że podmioty posiadające kapitał tak chętnie lobbują za rozszerzeniem regulacji dających czasowy monopol na informacje zanim staną się one domeną publiczną. Dlatego być może kusząca wydaje się myśl o "własności" informacji.

Można mieć jednak nadzieję, że z czasem, wraz z rozwojem świadomości technik komunikacyjnych u prawodawców, a także u tych wszystkich, którzy reprezentują siły działające na rzecz utrzymania równowagi społecznej oraz utrzymania wysokiego poziomu prawodawczego - również akty prawne społeczeństwa informacyjnego wzbogacać się będą o wypracowane i spójne konstrukcje prawne, nie będą zaś coraz bardziej spłycane. Proces spłycania można zaobserwować na tym, wczesnym wszak, etapie społecznoinformacyjnego rozwoju. Czy, skoro istnieją eksperci od własności intelektualnej - musi istnieć i rzeczona własność?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>