prasa

Jeden wyrok - setki pytań, czyli odpowiedzialność państwa za naruszenie autorskich praw majątkowych do programu komputerowego

Ze spółki Mainframe sp. z o.o. otrzymałem informację na temat wyroku Sądu Okręgowego w Rzeszowie, który uprawomocnił się ponoć w dniu 6 czerwca. Sąd Okręgowy uznał w spornej sprawie, że Wojewoda Podkarpacki naruszył przysługujące spółce autorskie prawa majątkowe do programu komputerowego i nakazał mu złożyć oświadczenie w przewidzianej wyrokiem formie i we wskazanych wyrokiem mediach. Dowiedziałem się przy okazji, że jest to już czwarty prawomocny wyrok tego typu (chociaż pierwszy nakazujący publikację oświadczenia w mediach). Przedstawiciel spółki napisał mi: "MSW i wojewodowie uważają, że ich stosowanie praw autorskich i obowiązek płacenia opłat licencyjnych nie dotyczy. Przegrywają kolejne procesy, ale umów podpisywać nie zamierzają. Wolą płacić trzykrotność opłaty. Co ciekawe odszkodowania płacone są z rezerwy budżetu państwa, a nie z budżetu organu, który narusza". Jakiego programu komputerowego dotyczy sprawa? Chodzi o oprogramowanie nazwane "Łącznik - oprogramowanie teletransmisji do SZBD JANTAAR". Jest to oprogramowanie mniej więcej spełniające funkcje monitora transakcyjnego, który wykorzystywany jest przy dokonywaniu interakcji z systemem PESEL.

Umowy z autorami i "tworzy się" Radę Programową Przeglądu Legislacyjnego

Wczoraj otrzymałem odpowiedź na wniosek o dostęp do informacji publicznych, który sygnalizowałem w tekście List od Przewodniczącego Rady Legislacyjnej w związku publikacją na temat "Przeglądu Legislacyjnego". Wczoraj również umówiliśmy się ostatecznie na spotkanie i rozmowę z Przewodniczącym Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów. Spotkanie odbędzie się w przyszły czwartek. Tymczasem wiem już, że budżet Rady Legislacyjnej to 769 tys. złotych rocznie. Otrzymałem też treść uchwały Rady Legislacyjnej, która "przyjęła do akceptującej wiadomości" umowę pomiędzy KPRM i spółką Wolters Kluwer. W tej samej uchwale "tworzy się" Radę programową czasopisma Przegląd Legislacyjny, a jednocześnie (nie wiem, jak to nazwać, ale chyba słowo "proklamuje" będzie odpowiednie) proklamuje się, że Rada Legislacyjna stanowi Komitet Redakcyjny owego czasopisma. Samej umowie ze spółką Wolters Kluwer, którą to umowę podpisał - w imieniu KPRM, z upoważnienia Szefa KPRM - Przewodniczący Rady legislacyjnej, poświęciłem poprzednią notatkę: Umowa na "część procesu wydawniczego" związanego z Przeglądem Legislacyjnym. Wczoraj otrzymałem również treść umów, które zostały zawarte z autorami artykułów publikowanych w Przeglądzie Legislacyjnym, a także dokumenty związane z zamówieniem publicznym.

Umowa na "część procesu wydawniczego" związanego z Przeglądem Legislacyjnym

Fundacja ePaństwo otrzymała dziś treść umowy dot. wydawania Przeglądu Legislacyjnego. To efekt m.in tekstu Czekamy na wolterskluwer.gov.pl. Ja zadałem nieco więcej pytań (w tym m.in. o umowy z autorami, etc.), zatem chwilę pewnie jeszcze poczekam. Tymczasem dziś, po lekturze wspomnianej umowy, złożyłem do KPRM kolejny wniosek. Tym razem uprzejmie poprosiłem KPRM o udostępnienie treści udzielonych przez Szefa KPRM pełnomocnictw do składania oświadczeń woli w imieniu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a dotyczących m.in. Przeglądu Legislacyjnego. Ponieważ - jak uważam - warto wyświetlić całe zaplecze wydawania Przeglądu Legislacyjnego, to - tak sobie myślę - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów mogłaby być tak miła i opublikować w BIP KPRM wszystkie (ale to wszystkie) dokumenty związane z tym kwartalnikiem. Nie to, że składanie kolejnych wniosków o dostęp do informacji publicznej jest jakoś bardzo kłopotliwe. Co to, to nie. Po prostu byłoby szybciej, a i pracownicy KPRM mieliby już temat z głowy.

List od Przewodniczącego Rady Legislacyjnej w związku publikacją na temat "Przeglądu Legislacyjnego"

Prof. dr hab. Mirosław Stec, Przewodniczący Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów, był uprzejmy napisać do mnie list w związku z moją publikacją (chodzi, jak rozumiem, o tekst Czekamy na wolterskluwer.gov.pl). Przy okazji zostałem zaproszony na rozmowę. Wspomnę od razu, że w zeszłym tygodniu złożyłem do KPRM wniosek o dostęp do informacji publicznych związanych z wydawaniem Przeglądu Legislacyjnego, a także innych tytułów wydawanych przez instytucję gospodarki budżetowej Centrum Usług Wspólnych, ale jeszcze nie przysłano mi odpowiedzi. W każdym razie uważam, że to ważny temat. W związku z zaproszeniem ujawnionym w otrzymanym dziś liście - zadzwoniłem do sekretariatu Rady Legislacyjnej, przekazałem swoje zainteresowanie spotkaniem, zasygnalizowałem fakt złożenia wniosku o dostęp do informacji, zasygnalizowałem również publikację kolejnego tekstu (tj. O Przeglądzie Legislacyjnym i o tym, że zmienił się ustrój) i przekazałem niskie ukłony dla Przewodniczącego Rady. Uważam, że zasady wydawania prasy przez administrację publiczną to ważny temat, zasługujący na drążenie. Zwłaszcza w tzw. "społeczeństwie informacyjnym".

O Przeglądzie Legislacyjnym i o tym, że zmienił się ustrój

W latach 1994-1995 "ukazywał" się taki tytuł, jak Biuletyn Rady Legislacyjnej. "Wydawcą" tego "biuletynu" był Urząd Rady Ministrów. Była to instytucja czasów PRL. URM przestał istnieć w wyniku reformy roku 1997. W tym samym roku, tj. w roku 1997, a dokładniej: 2 kwietnia 1997 roku, "w trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie, my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej" ustanowiliśmy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej "jako prawa podstawowe dla państwa". Kiedy zatem 17 października 1997 roku opublikowana w Dz. U. z 1997 r. Nr 78, poz. 483 Konstytucja weszła w życie (po 3 miesiącach od daty jej ogłoszenia) - zmienił się konstytucyjny ustrój Polski. Uważam, że należy to dostrzec również tam, gdzie państwo (osoby pełniące w nim jakąś funkcję) usiłuje kreować sobie platformy "własnej" publicystyki. Dotyczy to zarówno "Obserwatora konstytucyjnego", "Biuletynu skarbowego", czy właśnie "Przeglądu legislacyjnego". Ustrój się zmienił.

Korespondencja w sprawie "Przeglądu Legislacyjnego"

Dziś otrzymałem od mec. Sławomira Kujawy, działającego w imieniu spółki "Wolters Kluwer Polska" S.A., z siedziba w Warszawie, wezwanie do zaniechania naruszeń oraz złożenia oświadczenia. Wezwanie otrzymałem w związku opublikowaniem przeze mnie w dniu 10 maja br. tekstu Czekamy na wolterskluwer.gov.pl, który - zdaniem spółki - zawiera nieprawdziwe i naruszające jej dobra osobiste informacje na temat warunków jej współpracy z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Zostałem wezwany do (1) usunięcia tekstu z serwisu "w terminie do 3 godzin od chwili otrzymania" wezwania, (2) zaniechania dalszego rozpowszechniania w jakichkolwiek mediach elektronicznych lub tradycyjnych "nieprawdziwych informacji na temat warunków współpracy" pomiędzy spółką a Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, a także do (3) zamieszczenia "we własnym zakresie i na własny koszt, na stronie głównej serwisu na okres 14 dni liczonych od dnia następnego po dniu otrzymania niniejszego wezwania oświadczenia..." Generalnie odpisałem na otrzymane wezwanie.

Czekamy na wolterskluwer.gov.pl

Miesza się. Miesza się to, co publiczne, z tym, co prywatne. Dochodzi do swoistej "prywatyzacji" publicznej "publicystyki". Wcześniej był to opisywany tu Biuletyn Skarbowy, który został "puszczony" w prywatne ręce Wydawnictwa Infor, teraz Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, która nadal jest "wydawcą" Przeglądu Legislacyjnego, oddała konfitury jego prenumeraty prywatnemu wydawcy - Wolters Kluwer Polska S.A..
Aktualizacja w górę osi czasu: Korespondencja w sprawie "Przeglądu Legislacyjnego".

Mec. Giertych przegrał z Faktem, teraz twierdzi, że przepisy uśude są niezgodne z Konstytucją

W kontekście notatki na temat "drastycznych zdjęć", gdzie stawiam też pytania dot. apelu szefa MSZ do mediów, pragnę odnotować również, że kilka dni temu Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił w całości powództwo mec. Romana Giertycha dotyczące publikacji na stronach internetowych Faktu. Wiąże teraz te dwie sprawy, ponieważ mec. Giertych współpracował również z p. Radosławem Sikorskim, który - przypomnijmy - w przeszłości wypowiadał się na temat właściwych - jego zdaniem - zasad odpowiedzialności za materiały publikowane w internecie (por. O tym, że Minister Spraw Zagranicznych chce podważyć przepisy Unii Europejskiej).

Audiowizualne usługi medialne na żądanie po Senacie

Zgodnie z dostępnym na stronach Senatu porządkiem 19. posiedzenia - w dniu 17 października, czyli dziś, Senat ma zajmować się ustawą o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji (druki sejmowe nr 693, do druku nr 693, 728, 728-A, druk senacki nr 209). W opisie tradycyjnie mamy "Ustawa wdraża do polskiego prawa przepisy dyrektywy 2010/13/WE o audiowizualnych usługach medialnych. Wprowadza ona definicję nowych terminów: audiowizualna usługa medialna na żądanie i publiczne udostępnianie audiowizualnej usługi medialnej na żądanie. W ustawie zmodyfikowano również definicję usługi medialnej, audycji, dostawcy usługi medialnej, programu i dostarczania usługi medialnej."

Uniewinniono malarza nazwanego przez Policję "lubieżnikiem" - co teraz?

Pod koniec 2010 roku Policja, na stronie internetowej policja.pl, opublikowała notatkę pt. "Wpadł malarz – „lubieżnik”". Odnotowałem to w stosownym wpisie. Policja napisała m.in, że "malował i wystawiał w Internecie obrazy o tematyce pornograficznej z udziałem dzieci". A kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że łódzki sąd "uniewinnił malarza Krzysztofa Kuszeja, oskarżonego o publiczne propagowanie i pochwalanie treści o charakterze pedofilskim i publiczne prezentowanie treści pornograficznych". I teraz - kolejny już raz - pojawia się pytanie o odpowiedzialność funkcjonariuszy Policji, którzy sobie redagują przeróżne notatki na stronach, które - jak się uważa - są "oficjalnymi" stronami Policji, ale nie są Biuletynami Informacji Publicznej. Wydaje mi się, że wypadałoby teraz domagać się od Komendanta Głównego Policji, aby się nad tym bardziej systemowo pochylił. Policja też ma obowiązek przestrzegać prawa, a - jak uważam - nie przestrzega go publikując sobie notatki i konkurując z mediami na oglądalność.