państwo

Społeczeństwo obywatelskie po dyskusji o ACTA - nagranie z dyskusji

VaGla w czasie dyskusji w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy PolskichW notatce Czy spór o ACTA wpływa jakoś na dyskusję o społeczeństwie obywatelskim w Polsce? sygnalizowałem, że dziś odbędzie się dyskusja zorganizowana przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Taka dyskusja na ul. Foksal w Warszawie się odbyła i nagranie jej przebiegu dostępne jest online.

Komisja publikuje kolejne informacje w sprawie negocjacji ACTA (pojawia się dysonans poznawczy)

Pan Minister Piotr Żuchowski był uprzejmy napisać w odpowiedzi z 26 stycznia 2010 roku, że "Przedstawiciele Rządu RP nie brali udziału w żadnej z dotychczasowych sześciu sesji negocjacyjnych Porozumienia ACTA". Wymienia w tym piśmie sześć rund negocjacyjnych w sprawie ACTA, które się odbyły do czasu przygotowywania wówczas odpowiedzi z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wymieniono tam m.in. rundę w Paryżu, która odbywała się 18 grudnia 2008 roku. Mam dysonans poznawczy, ponieważ Komisja Europejska właśnie opublikowała notatkę na temat przejrzystości działań w sprawie ACTA i tam napisano, że w paryskiej rundzie negocjacyjnej Polska brała udział. Pewnie jest to zagadka, którą łatwo rozwiązać. Może to Polska brała udział, ale nikt z przedstawicieli Rządu RP, bo jak inaczej to interpretować?

Projekt stanowiska rządu w sprawie europejskiej strategii otwartego dostępu do danych

pudełko z dokumentamiMam prośbę: jeśli ktoś ma wolne zasoby (albo może nieco poprzesuwać zasoby tak, by pochylić się nad czymś takim), to warto zapoznać się z opublikowanym dziś na stronach Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji projektem stanowiska rządu w sprawie europejskiej strategii otwartego dostępu do danych. Ministerstwo czeka na uwagi do 15 lutego 2012 r. Mało czasu (72 godziny to mało czasu!). Wiadomo. Ale warto przeczytać, przemyśleć, spisać uwagi i wysłać. A jeśli nawet nie do ministerstwa (bo ktoś się, nie wiem, wstydzi), to chociażby zachęcam do dyskusji w komentarzach. Tematyka tego stanowiska związana jest w pewnym sensie z formułowanymi przeze mnie postulatami w zakresie "pozytywnej agendy" wobec problemu ACTA. To jest ważna sprawa.

Open Government Partnership zamiast ACTA

Podobnie jak inni, ja również pragnę przekonywać Pana Premiera, by podjął działania, których efektem będzie przystąpienie do Partnerstwa na rzecz Otwartych Rządów. Państwa przystępujące do tej deklaracji zobowiązują się do zwiększenia dostępu do informacji na temat działań rządowych, wsparcia uczestnictwa w życiu społecznym, wdrażanie najwyższych standardów rzetelności zawodowej w całej administracji, zwiększenie dostępu do nowych technologii dla jawności oraz odpowiedzialności, a więc do tego, czego nam - jak mi się wydaje - brakuje w Polsce. W ramach tego porozumienia działają już takie kraje, jak Norwegia, Wielka Brytania, USA... Bardzo zacne towarzystwo. Właściwie, to powinniśmy chcieć być w takim gronie... Zaraz, czy to były moje argumenty?

Przesłałem pytania dot. ataku na MKiDN do rzecznika prasowego ABW

W związku ze swoją dość emocjonalną reakcją na wieść o atakach na infrastrukturę MKiDN (por. Zainteresowanie ludzi, a "atak" (puszczają mi nerwy)), jak tylko się trochę uspokoiłem i zacząłem oddychać normalnie, zwróciłem się do rzecznika prasowego ABW z uprzejmą prośbą o potwierdzenie, zaprzeczenie, względnie skomentowanie informacji podawanych przez PAP za rzecznikiem MKiDN, a dotyczących ataku na tą infrastrukturę. Jeśli uzyskam odpowiedź - opublikuję ją w serwisie.

Zainteresowanie ludzi, a "atak" (puszczają mi nerwy)

Czytam tu oświadczenie MKiDN na temat "ataku, ponad 25 milionów połączeń" i mi ręce opadają. Boję się, że zupełnie nieprzygotowane informatycznie do udostępniania informacji publicznej Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nie mając też - jak uważam - możliwości oceny swojej własnej infrastruktury, postanowiło mówić o ataku. Ale dziennikarze - jak uważam - powinni zacząć pytać o to, kto hostuje strony MKiDN, na jakich warunkach (ew. limity transferu), gdzie stoi serwer, jak przygotowane są strony ministerstwa (czy zoptymalizowane w taki sposób, by użytkownik korzystający z przeglądarki, po wciśnięci F5 (refresh) nie powodował lawiny niepotrzebnych zapytań serwera). Uważam, że strony MKiDN zamówiono i przyjęto opierając się na kryterium "mają być ładne", piękno jest w oku patrzącego, który trzyma portfel i w drugiej ręce pióro do podpisania kontraktu, a to nie jest kryterium o najwyższym priorytecie przy udostępnianiu informacji publicznej obywatelom. Takie strony w pierwszej kolejności powinny być dostępne, zoptymalizowane ze względu na racjonalne gospodarowanie zasobami (np. strona powinna być tak przygotowana, by użyte skrypty nie generowały nadmiernych, niepotrzebnych zapytań do bazy danych, tym samym obciążenia serwera, a w konsekwencji odmówienia przez ten serwer współpracy ze wszechświatem).
Aktualizacja: gdy się trochę uspokoiłem Przesłałem pytania dot. ataku na MKiDN do rzecznika prasowego ABW (w linkowanej tu notatce przepraszam czytelników za mój brak profesjonalizmu).

Kancelaria Sejmu może sprawdzać absencje posłów w Sejmometrze

Skoro czytam, że "Kancelaria Sejmu sprawdziła, jak wygląda udział posłów w głosowaniach", a do tego, że pisze o tym "Newsweek", to mógłbym sobie pomyśleć, że jest to jakaś tajna wiedza, do której trzeba było aż zaangażowania Kancelarii Sejmu i pośrednictwa popularnego tygodnika oraz serwisu internetowego Polskiego Radia. Tymczasem frekwencja posłów w trakcie głosowań jest dziś jednym z prostszych narzędzi serwisu Sejmometr.pl, które to narzędzie każdy z internautów może sobie wykorzystywać na bieżąco. Jeśli powstaną moduły sejmometrowe do popularnych CMS-ów, to taka frekwencja na głosowaniach może wisieć na wszystkich stronach, które zechcą wykorzystać dane Sejmometru i informować czytelników tych stron o aktywności przedstawicieli Narodu.

ACTA: media ostrożnie w sprawie instrukcji, ale serwer MKiDN leży pod wpływem obywatelskiego zainteresowania

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało na swojej stronie instrukcje negocjacyjne związane z negocjacjami ACTA. Wśród nich tą, która zawiera te trzy zdania: "Zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami negocjujących stron, projekty poszczególnych rozdziałów nie powinny być udostępniane poza kręgi administracji publicznej. Uniemożliwia to przeprowadzenie konsultacji społecznych tych dokumentów. Może także spowodować niejasności w przypadku ewentualnego pojawienia się wniosku o ich udostępnienie w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej". Generalnie serwery padły. Co oczywiście tłumaczę nie atakiem hackerów, tylko wielkim zainteresowaniem obywateli, którzy pobierając PDF-y wyczerpali limity hostingu ministerstwa. Ale pewnie znów zostanę uznany za "reżimowca". Mniejsza z tym. Dostępność infrastruktury, sposób tworzenia "stron własnych" ministerstw, umowy hostingu administracji publicznej - to istotne sprawy, które Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji mogłoby poprawić. W ramach Rady Informatyzacji będę starał się prezentować pogląd w tej sprawie. A co do materiałów na temat ACTA - nie wszystkie jeszcze informacje publiczne na ten temat udostępniono.

Trzy konkrety w okolicy dyskusji o ACTA

Wysłuchałem przebiegu spotkania zorganizowanego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z udziałem Pana Premiera, Ministra Michała Boniego (MAiC), Ministra Bogdana Zdrojewskiego (MKiDN), Ministra Igora Ostrowskiego (MAiC), Ministra Piotra Żuchowskiego (MKiDN), byli też ministrowie z Ministerstwa Gospodarki, ministrowie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, byli również dyrektorzy departamentów, urzędnicy, na sali gościł też Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, Dyrektor Biblioteki Narodowej i wielu innych gości. Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 14:05, a zakończyło się o godzinie 21:20. Na końcu spotkania zarówno gospodarze (którzy murem siedzieli do końca), jak i pozostali na sali uczestnicy (wielu się wykruszyło w trakcie spotkania) wydawali się być bardzo zmęczeni. W Sieci na temat tej dyskusji komentarze są różne, ale jeśli chodzi o mnie, to doceniam, że przedstawiciele rządu wytrzymali tyle czasu. Poza zdarzającymi się wypowiedziami "z kosmosu" było też wiele interesujących, moim zdaniem, wypowiedzi. Zobaczymy co Minister Zdrojewski udostępni jutro na temat ACTA (Pan Premier o to poprosił wprost). Szkoda, że taka dyskusja nie została zorganizowana przed podpisem pod umową, ale usłyszałem też z ust Pana Premiera, że dostrzegł wagę tematów, z którymi ludzie dziś do niego przyszli. Dzięki temu, że spotkanie było transmitowane w Sieci - mogłem pracować nad swoimi projektami, które związane są z moją działalnością pozwalającą mi zarabiać na życie (ostatnie trzy tygodnie miałem praktycznie wyjęte z życiorysu zawodowego, a jutro jadę do Poznania). Ale ja nie o tym. Chciałem tu zasygnalizować trzy sprawy, które dzieją się niejako równolegle do działań podejmowanych przez rząd.

Przy okazji dyskusji o ACTA okazuje się, że król rządzący prawem autorskim jednak jest nagi

Oglądam sobie nagranie dyskusji na temat ACTA, które odbyło się dwa dni temu w Gdańsku, w Sali BHP Stoczni Gdańskiej (byłem wówczas na Improwizowanym Kongresie Wolnego Internetu i dzięki nagraniom odrabiam teraz zaległości, by znać dokładnie przebieg wszelkich dyskusji o ACTA). Pierwsza uwaga jest taka, że - zgodne z przewidywaniem (por. Medialna konstytucyjność ACTA) - pojawiło się odniesienie do udzielonej mediom wypowiedzi Prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Minister Piotr Żuchowski wsparł się tym, co w Radio Zet powiedział prof. Rzepliński. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że sędziowie konstytucyjni powinni powstrzymywać się przed wypowiedziami na temat spraw, które mogą kiedyś trafić formalnie pod ich osąd. Druga sprawa zaś jest taka, że tenże sam minister ze smutkiem przyznał dwa dni temu, że prowadzone jakiś czas temu konsultacje społeczne związane z nowelizacją prawa autorskiego nie przewidywały udziału strony "społecznej", koncentrując się na "twórcach", organizacjach zbiorowego zarządzania oraz "użytkownikach" rozumianych jako pośrednicy, tj. szeroko pojętych mediach korzystających z dzieł chronionych. A ja znów mogę udowadniać swoją tezę o konieczności samodzielnego pilnowania biegu spraw oraz reagowania, chociaż często bez nadziei na powodzenie, bo byłem na publicznym wysłuchaniu w Sejmie wówczas, gdy podnoszono temat m.in. Komisji Prawa Autorskiego i ustalaniu tabel wynagrodzeń i podnosiłem wówczas, że konieczne jest uwzględnienie tego czynnika "użytkowników" (rozumianych, jako końcowi użytkownicy, odbiorcy, konsumenci) w tamtych pracach. Mówiłem wówczas o tym, że jestem twórcą. Ktoś wówczas, mniejsza z tym kto, z pewną pogardą zapytał mnie na sali sejmowej: A czego pan jest autorem?