jednostka

Dostępność stron internetowych administracji publicznej i droga sądowa jej oceny w Kanadzie

W Kanadzie, 29 listopada 2010 roku, pojawiło się rozstrzygnięcie sądu, który zobowiązał władze do doprowadzenia rządowych serwisów internetowych do stanu zgodnego z regulacjami wynikającymi z Karty praw i wolności (the Charter of Rights and Freedoms). Rząd dostał na to 15 miesięcy. Analiza trybu, w jakim pewna kobieta postanowiła dochodzić swoich praw przed sądem, może być interesująca również w przypadku oceny polskich realiów prawnych i faktycznych związanych z accessibility). Sprawa zaczęła się od tego, że niewidoma Donna Jodhan nie mogła wypełnić elektronicznego formularza, za pomocą którego inni mogli się ubiegać o pracę w administracji publicznej. Po rozstrzygnięciu sądu, niekorzystnym dla rządu, prawnicy reprezentujący stronę rządową zapowiedzieli apelację.

Departamentu Sprawiedliwości USA przy udziale sądu prosi Twittera o informacje w sprawie WikiLeaks

Zachęcam do przyjrzenia się działaniom amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, który w USA domaga się do Twittera udostępnienia informacji związanych z aktywnością osób posiadających w tym serwisie swoje konta, a które związane są z działalnością WikiLeaks.

O zderzeniu tajemnicy przedsiębiorstwa z informacją publiczną i o licencji CC na Słownik polszczyzny XVI wieku

Dla ciekawych finału sprawy opisanej w tekście Jak brzmi umowa licencyjna, na podstawie której Słownik polszczyzny XVI wieku znalazł się w internecie? przydatna pewnie będzie informacja, że Sąd Okręgowy w Warszawie Wydział V Cywilny Odwoławczy w dniu 9 listopada 2010 r. wydał wyrok (sygn. V Ca 2388/10), w którym nakazał Instytutowi Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk w Warszawie udostępnienie prof. Januszowi Bieniowi informacji publicznej w zakresie treści umowy licencyjnej zawartej w dniu 21 października 2007 r. pomiędzy Instytutem Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk w Warszawie a Uniwersytetem Mikołaja Kopernika z siedzibą w Toruniu na korzystanie z utworu pt. "Słownik Polszczyzny XVI wieku, tom 1 - 32" poprzez wydanie powodowi kserokopii tekstu tej umowy. Wyrok został wykonany (a przynajmniej w części dotyczącej udostępnienia licencji; pozostały chyba jeszcze sprawy związane ze zwrotem kosztów...).

Uniwersytet Cambridge nie poddał się naciskom bankowców

Tu obok, pod tekstem Autor wykrecnumer.pl postanowił dobrowolnie poddać się karze..., zastanawiamy się, jak wiarygodne mogą być bilingi i inne informacje zbierane przez przedsiębiorstwa telekomunikacyjne. Dodać do tego można chyba informacje o publikacji badacza z Cambridge, który podważa bezpieczeństwo (wiarygodność) zabezpieczeń kart chipowych zabezpieczanych PIN-em. Ponoć bankowcy chcieli zablokować publikację wyników badań, z których wynika, że PIN można "ominąć".

Autor wykrecnumer.pl postanowił dobrowolnie poddać się karze...

Sprawa tego serwisu była przygotowywana od wielu miesięcy. Przesłuchano wielu świadków. Ja również w tej sprawie miałem zostać przesłuchany w charakterze świadka, a to za sprawą opublikowanego przeze mnie w październiku 2009 roku tekstu Roszada wykrecnumer.pl wobec zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstw. Ostatecznie wizyta w Opolu mnie ominęła, gdyż - jak przypuszczam - udało mi się skutecznie przekonać prowadzących postępowanie, że tekst mój został napisany wyłącznie na podstawie podanych w nim i podlinkowanych tam źródeł (wydawało mi się to oczywiste, ale...). Dziś wiemy, że akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie prowadzącym ten serwis został skierowany do sądu. Ale wydaje się, że w tej sprawie są pewne pytania, które warto postawić.

Po dzisiejszym postanowieniu SN chyba czas na składanie doniesień o możliwości popełnienia przestępstw

Dziś cały dzień byłem na spotkaniach i konferencjach, dlatego dopiero teraz mogę odnotować w niniejszym serwisie: przegraliśmy dziś przed Sądem Najwyższym w sprawie Leszka Szymczaka, która dotyczyła kwestii sądowej rejestracji stron internetowych (sygn. akt III 250/10). Piszę, że przegraliśmy, chociaż kasację w tej sprawie złożyła Rzecznik Praw Obywatelskich, prof. Irena Lipowicz. Piszę, że przegraliśmy, bo tezy kasacji złożonej przez RPO wielokrotnie formułowałem wcześniej w tym serwisie. Piszę, że przegraliśmy, ponieważ w istocie przegraliśmy jako internauci. Co dalej? Dwie godziny temu rozmawiałem z prof. Lipowicz. Powiedziała mi, że czeka teraz na możliwość zapoznania się z uzasadnieniem stanowiska Sądu Najwyższego w tej sprawie. Wyraziła ubolewanie z powodu takiego obrotu spraw, gdyż myślała, że problem da się rozwiązać za pomocą kasacji. Powiedziała również, że oczekuje uruchomienia publicznej dyskusji na temat tej kwestii.

Jutro Sąd Najwyższy rozpatrzy kasację w sprawie braku rejestracji GBY.pl

Od początku procesu Leszka Szymczaka (który prowadził serwis GBY.pl, ale już nie prowadzi) relacjonuję Państwu losy oskarżonego: kolejne rozprawy, odwołania, stanowiska. Byłem również aktywnie zaangażowany w obronę p. Szymczaka, gdy wraz z kolegami z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i z Centrum Monitoringu Wolności Prasy przygotowywaliśmy jedną z apelacji, wspólnie interweniowaliśmy u Rzecznika Praw Obywatelskich. Sprawa "ciągnie się" od 2006 roku, kiedy to prokuratura zarzuciła Leszkowi Szymczakowi, że prowadzony przez niego lokalny serwis internetowy (portal? blog?) nie jest wpisany do rejestru dzienników i czasopism. Drugi zarzut był związany z komentarzami, które ukazały się pod publikowanymi w serwisie notatkami. Jutro Sąd Najwyższy III Wydział Karny rozpozna kasację wniesioną przez Rzecznika Praw Obywatelskich w tej sprawie. Mamy koniec roku 2010. Ta i inne tego typu sprawy, które monitoruję w dziale prasa, to pokłosie nie dość precyzyjnie uzasadnionego postanowienia Sądu Najwyższego w sprawie kasacji redaktorów serwisu internetowego Szyciepoprzemysku... Jutro SN ma szansę wprowadzić porządek. Czy mu się to uda?
Aktualizacja w górę osi czasu: Po dzisiejszym postanowieniu SN chyba czas na składanie doniesień o możliwości popełnienia przestępstw

Wyrok w sprawie trzech prowadzących redwatch.org

Dziś Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał Andrzeja P., Bartosza B. oraz Mariusza T. winnych publicznego nawoływania do przemocy wobec osób innej orientacji seksualnej czy innej narodowości, co mieli robić za pośrednictwem strony internetowej redwatch.org. O redwatch pisałem w tym serwisie kilkakrotnie, przy czym o wrocławskim procesie w tekstach We Wrocławiu toczy się sprawa dotycząca strony internetowej RedWatch oraz Akt oskarżenia w sprawie redagowania Redwatch raz jeszcze trafił do sądu. Wyrok jeszcze nie jest prawomocny, ale wiadomo, że sąd orzekł kary od 13 miesięcy do półtora roku pozbawienia wolności.

WSA w Warszawie zobowiązał GIODO do rozpoznania skargi związanej z Warszawską Kartą Miejską

Po tym, jak Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie wprowadził spersonalizowaną kartę miejską (por. Mam cię - bo muszę) pewien mieszkaniec Warszawy wystąpił do Biura Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych w sprawie udzielenia informacji na temat zgodności z ustawą o ochronie danych osobowych przetwarzania danych osobowych przez ZTM. GIODO odpowiedział, że zasady wydawania oraz korzystania ze spersonalizowanej Karty Miejskiej zostały określone w uchwale Rady Warszawy i, że akty prawa miejscowego, takie jak uchwała rady gminy, są aktami powszechnie obowiązującego prawa. Mieszkaniec Warszawy zatem zwrócił się do GIODO ze skargą o zbadanie legalności przetwarzania swoich danych osobowych, wnosząc jednocześnie o nakazanie zaprzestania przetwarzania jego danych osobowych niezgodnie z prawem. Poinformował, iż sprawa dotyczy wymagań określonych przez ZTM przy składaniu wniosku o spersonalizowaną Warszawską Kartę Miejską, tj. podanie swego imienia, nazwiska oraz numeru PESEL, co jego zdaniem, narusza art. 51 ust. 1 Konstytucji RP. Chociaż w GIODO uruchomiono postępowanie wyjaśniające, to jednak - jak podniósł mieszkaniec Warszawy w skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - doszło do bezczynności, polegającej na nierozpatrzeniu skargi. W efekcie WSA w Warszawie wydał wyrok z 19 listopada 2010 r. (sygn. II SAB/Wa 220/10).

O jurysdykcji i czy będziemy się upierać...

"Siedziba Wikileaks mieści się w Szwecji, więc jest problem jurysdykcji. Myślę jednak, że w sytuacji, gdy informacje przekazuje się dziś błyskawicznie przez internet, kwestię jurysdykcji można rozwiązać. Ochrona Wikileaks z tego tytułu tylko dlatego, że organizacja mieści się w Szwecji, jest wątpliwa, gdyż działają oni przecież na skalę globalną. W epoce elektronicznego przekazu trudno dziś się upierać przy fizycznej lokalizacji jako podstawie jurysdykcji"