biznes

Sygnały z receptorów bólu dotarły do mózgu - rozkręca się polska debata o neutralności Sieci

Jakiś czas temu T-Mobile ogłosiło, że planuje uruchomić usługę "Szczupły i Sprawny internet", a w jej ramach da abonentom swojej sieci narzędzie do blokowania reklam w telefonach komórkowych i innych urządzeniach mobilnych. Nie chodziłoby tylko o blokowanie pokazywania takich reklam (jak np. dzieje się w przypadku stosowania przeglądarkowych adblockerów w Firefoxie), ale o takie ustawienie transmisji, by reklama była wyfiltrowana z transmisji za którą płaci abonent już na etapie przechodzenia stron przez routery przedsiębiorcy telekomunikacyjnego (na mój gust mówimy o głębokiej inspekcji pakietów). Portale, które żyją z reklamy, oburzyły się i zapowiedziały, że w takim razie zablokują abonentom T-Mobile dostęp do swoich zasobów. Zaczęła się dyskusja. Rok temu zaś konsultacje Prezes UKE zostały zignorowane. Dziś Pani Prezes przypomina tamte konsultacje i odpowiada dziennikarzom: neutralność - jak najbardziej, ale i o pieniądzach trzeba rozmawiać.

Konsultacje w sprawie wzoru wniosku o re-use (stanowisko do 9 listopada)

Na stronach Biuletynu Informacji Publicznej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji opublikowano Projekt rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie wzoru wniosku o ponowne wykorzystywanie informacji publicznej (w brzmieniu skierowanym do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji społecznych). Mam wrażenie, że projektowany wzór wniosku ma taki bardziej "papierowy" wymiar. Taki "papierowy" wymiar nie będzie służył np. możliwości ponownego elektronicznego wykorzystania samych wniosków, o które chodzi, a przecież to również interesujące potencjalne źródło informacji do re-use...

O porozumieniu branż w związku z ochroną praw własności intelektualnej

O projekcie porozumienia w sprawie ochrony praw własności intelektualnej, a właściwie "Porozumienia o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawie ochrony praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym", już w kilku miejscach materiał jest dostępny, zatem jedynie zbiorę odesłania i komentarze.

Pytania i odpowiedzi w sprawie reklamy i wykorzystywania na urzędowych stronach logo "mediów społecznościowych"

Nie raz w tym serwisie zastanawiałem się (a wraz ze mną komentatorzy), na jakich zasadach właściwie niektóre urzędy korzystają z takich serwisów, jak Twitter, Facebook, czy YouTube (por. m.in. Pytania o charakter prawny serwisu internetowego Premiera przy okazji clippingu artykułów z The Economist). Jeden z czytelników postanowił zapytać Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, a zrobił to na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej - o informacje "na temat opłat za reklamę" jakie wnoszą reklamowane na stronie gdos.gov.pl komercyjne podmioty gospodarcze takie jak twitter, youtube, facebook, google. Poprosił również o "podanie warunków jakie należy spełnić by móc umieścić w podobnych miejscach swoją reklamę".

O zakazie podawania do publicznej wiadomości wystąpienia pokontrolnego NIK

Logo Najwyższej Izby KontroliTeraz szukam sygnatury tego postanowienia "warszawskiego sądu cywilnego" z 5 września, o którym piszą media w kontekście "nieprawidłowości wykrytych przez Najwyższą Izbę Kontroli". Ponoć sąd miał "zakazać NIK na czas trwania postępowania podawania do publicznej wiadomości wystąpienia pokontrolnego z 17 marca (...) oraz z 13 maja 2011 r.". Po drugiej stronie sporu występuje Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa. Ta sama, w której łonie wymyślono niektóre przepisy niedawno uchwalonej nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej (por. Wniosek Prezydenta w sprawie poprawki sen. Rockiego już w Trybunale Konstytucyjnym).
Aktualizacja: w komentarzu link do Postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie Wydział IV Cywilny z dnia 5 września 2011 r., sygn. akt IV C 837/11. W tej sprawie - jak się wydaje - chodzi o to, kto i w jakim trybie może kontrolować kontrolujących i w jaki sposób organy państwa mogą ponosić odpowiedzialność za zagrożenie lub naruszenie dóbr osobistych. To jeszcze jeden argument za tym, by przepisy prawa były precyzyjne - nie tylko dlatego, by państwo nie zastawiało pułapek na obywateli, ale też by państwo nie zastawiało pułapek na urzędników, którzy działają w jego imieniu.

Belgijski wyrok sądu apelacyjnego w sprawie blokowania domen The Pirate Bay przez belgijskich ISP

Dziennik Internautów za serwisem TorrentFreak odnotował, że Sąd Apelacyjny w Antwerpii uchylił w dniu 4 października wcześniejszy wyrok i "nakazał firmom Belgacom oraz Telenet zablokowanie domen powiązanych z The Pirate Bay (łącznie 11) w ciągu 14 dni. W przeciwnym razie firmy będą musiały zapłacić karę". Jak wiadomo - toczy się spór o blokowanie zasobów internetowych ze względu na ochronę prawa autorskiego. W sprawie, w której orzekały belgijskie sądy, działania podjęła tamtejsza organizacja BAF (The Belgian Anti-piracy Federation), a po drugiej stronie sporu są spółki Belgacom oraz Telenet. Przedmiotem sporu jest zaś dostępność serwisu The Pirate Bay. Istota sporu zaś dotyczy możliwości/konieczności zablokowania wpisów w systemie DNS, a więc blokowania domen wskazujących na internetowe serwisy TPB. Główne pytanie zaś brzmi: czy tego typu środek jest proporcjonalny i potrzebny do realizacji praw własności intelektualnej.

Prawo autorskie nie przeszkadza w udostępnieniu na wniosek informacji publicznych, jakimi są (niektóre) mapy

Mamy kolejny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który odniósł się do relacji między ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a ustawą o dostępie do informacji publicznej. Poza tym, że NSA uznał mapy związane z opracowaniami "Kierunki rozwoju przestrzennego" oraz "Uwarunkowania rozwoju przestrzennego" za informację publiczną, to stwierdził również, że ich udostępnienie "nie stanowi rozporządzenia prawami autorskimi, ale realizację dostępu do informacji publicznej na podstawie ww. ustawy o dostępie do informacji publicznej". To, czego brakuje w tym wyroku, to jednoznacznego wskazania, że takie mapy, wobec włączenia ich do materiałów urzędowych lub dokumentów urzędowych, przestały być utworem w rozumieniu prawa autorskiego.

"Zaprzestanie" a link do przeprosin w archiwum - wątpliwości w sprawie orzeczenia SN

Archiwum papierowych gazetPrasa nie informuje o sygnaturze orzeczenia Sądu Najwyższego z 28 września 2011 r., w którym to SN miał stwierdzić, że "gazeta, która przegrała proces o ochronę dóbr osobistych i opublikowała przeprosiny za swój artykuł powinna zamieścić też wzmiankę o przeprosinach przy tej publikacji w internetowym archiwum". Mam sporo wątpliwości co do stanowiska Sądu Najwyższego i chętnie przeczytałbym jakieś źródło. Całe szczęście Helsińska Fundacja Praw Człowieka podała sygnaturę: sygn. akt I CSK 743/10. SN miał też nawiązać do wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale nie wiemy, czy chodzi o wyrok z 10 marca 2009 r. w sprawie Times Newspapers Ltd. v. United Kingdom.

Proponowane ograniczenie prawa do informacji a pytanie praktyczne dot. whistleblowerów

Jeśli Pan Prezydent podpisze nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej i w życie wejdą również przepisy art. 5 ust. 1a oraz ust. 3 tego artykułu (co byłoby wynikiem podpisu, nawet jeśli potem, w ramach kontroli następczej, Pan Prezydent skieruje ustawę do TK), to mam pewną wątpliwość natury praktycznej. Co się stanie i na jakich ewentualnie podstawach będzie można ścigać kogoś, kto udostępni - działając jako whistleblower - te informacje, do uzyskania których prawo na podstawie proponowanych przepisów ma być "ograniczone"? A co z tymi, którzy taką informacje opublikują w swoich serwisach? Lepszą sytuacją byłoby skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego przed jej podpisaniem, a więc w trybie kontroli prewencyjnej (por. List do Pana Prezydenta w sprawie nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej).

Rzetelna PAP składa doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa

Odnotowuję ten phishing, ponieważ ma on interesujące elementy, które nie występowały we wcześniejszych tego typu zdarzeniach. Chodzi oczywiście o list elektroniczny, który został wysłany rzekomo przez posłankę Beatę Kempę, w którym to liście miała rezygnować z kandydowania. Był to tzw. fake mail, czyli list wysłany w celu podszycia się pod rzekomego nadawcę. Wiadomo już, że list wysłano z wykorzystaniem serwera w Czechach, ale bardziej interesujące chyba są ewentualne skutki rozpowszechnienia informacji przekazanej na podstawie takiego listu. Bo na podstawie takiego maila swoją depeszę rozesłała PAP.