Proponowane ograniczenie prawa do informacji a pytanie praktyczne dot. whistleblowerów

Jeśli Pan Prezydent podpisze nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej i w życie wejdą również przepisy art. 5 ust. 1a oraz ust. 3 tego artykułu (co byłoby wynikiem podpisu, nawet jeśli potem, w ramach kontroli następczej, Pan Prezydent skieruje ustawę do TK), to mam pewną wątpliwość natury praktycznej. Co się stanie i na jakich ewentualnie podstawach będzie można ścigać kogoś, kto udostępni - działając jako whistleblower - te informacje, do uzyskania których prawo na podstawie proponowanych przepisów ma być "ograniczone"? A co z tymi, którzy taką informacje opublikują w swoich serwisach? Lepszą sytuacją byłoby skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego przed jej podpisaniem, a więc w trybie kontroli prewencyjnej (por. List do Pana Prezydenta w sprawie nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej).

Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu - mówi proponowany w ustawie przepis - "ze względu na ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa w zakresie i w czasie..." Pomijając na chwilę niejasne przesłanki, które dają zobowiązanemu do udzielenia informacji publicznej zbyt wielkie, moim zdaniem, pole do uznaniowości (a na które zwraca uwagę również Rzecznik Praw Obywatelskich: RPO: Ta ustawa ogranicza prawa konstytucyjne obywateli), nie ma chyba sankcji za udostępnienie informacji, która nie jest objęta tajemnicą. A o takiej właśnie sytuacji mówimy.

"Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu", ale nie jest to przecież przepis, który wprowadza gryf tajności dla informacji, której udostępnienie:

  • osłabiłoby zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania jego mieniem albo zdolność negocjacyjną Rzeczypospolitej Polskiej w procesie zawierania umowy międzynarodowej lub podejmowania decyzji przez Radę Europejską lub Radę Unii Europejskiej
  • utrudniłoby w sposób istotny ochronę interesów majątkowych Rzeczypospolitej Polskiej lub Skarbu Państwa w postępowaniu przed sądem, trybunałem lub innym organem orzekającym

Zastanówmy się może, co też się stanie, gdy jakieś WikiLeaks opublikuje sobie informacje, do której prawo podlegałoby ograniczeniu na podstawie proponowanych przepisów. Czy państwo polskie mogłoby w jakikolwiek sposób ścigać osobę, która taką informację jednak upubliczniła? Czy państwo mogłoby w jakiś sposób domagać się, by jakikolwiek serwis internetowy usunął z internetu informację, którą uzyskał od whistleblowera? Czy chodzi jedynie o "faktyczny brak udostępnienia" informacji, która nie jest uznana za niejawną (por. Informacja publiczna a tajemnice - jak gwarantować interesy gospodarcze i procesowe państwa?)? Warto przy tym pamiętać, że informacja niejawna również jest informacją publiczną (por. również "Własność publiczna", czyli pierwszy etap już za nami, ale czas nauki się nie skończył).

To nie są pytania wydumane, skoro znamy zamieszanie spowodowane przez serwis WikiLeaks (por. Każdy jest rewolucjonistą na własny rachunek, czyli WikiLeaks i jego zaplecze infrastrukturalne).

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Wikileaks, informacja publiczna i art 267 par 1

Maciej_Szmit's picture

A jeśli dwie gminy wspólnie będą realizować inwestycję i burmistrz jednej uzna, że pewnych informacji o niej nie należy upubliczniać, a drugiej, że należy? Poza tym to nie jest "gryf tajności" (czy gminy mają kancelarie tajne, a radni i urzędnicy uprawnienia do dostępu do inf. niejawnych, bo jedni i drudzy pracują z informacją publiczną i mogą zagrozić interesom Skarbu Państwa) tylko dziwna kategoria nieujawnianej informacji publicznej, nadawana uznaniowo przez urzędnika i to niekoniecznie szczebla ministerialnego. Czy takie zarządzenie będzie obowiązywać również - bo ja wiem - kontrahenta gminy? Jego sekretarkę? A ścigać będzie się z art 267 par 1 KK (swoją drogą może twórczo rozwinąć praktykę i z tego artykułu karać za czytanie Wikileaks)

@Maciej_Szmit

"A jeśli dwie gminy wspólnie będą realizować inwestycję i burmistrz jednej uzna, że pewnych informacji o niej nie należy upubliczniać, a drugiej, że należy?"

No, ale jaka inwestycja gminy, jaki burmistrz, jak ochrona ważnego interesu gospodarczego PAŃSTWA?

na terenie gminy/gmin

może realizować inwestycje nie tylko Gmina
kazuistycznie o taka inwestycję "objętą ochroną ważnego interesu państwa" nawet gminę o to i owo można by podpytać :-P

W kwestii formalnej.

WhistLEblower. Nie whistblower. Od gwizdka. Taki detal.

też mi się tak wydawało...

... i już nawet pisałem komentarz, ale sprawdziłem w Sieci i również anglojęzyczne serwisy (i to niejeden) używają formy "whistblower". Nie jestem pewny, czy jest to poprawne ale odnotowuję.

No ja nie wiem

Maciej_Szmit's picture

I wiedział nie będę, bo ochrona ważnego interesu... a nóż burmistrz buduje bunkier?

Maciej_Szmit

"I wiedział nie będę, bo ochrona ważnego interesu... a nóż burmistrz buduje bunkier?"

Już teraz nie wiesz, co ci się chyba wydaje, energetyka to nie bunkier a utajnianie to nie ograniczanie np.:

„Miasto zleca wycenę, ale ta jest tajna, „by nie osłabiać pozycji miasta“ aż do momentu podpisania umowy sprzedaży.
Choć specjaliści od prywatyzacji potwierdzają, że to normalna praktyka, dla radnych taki kredyt zaufania wydaje się nie do zaakceptowania. Jak inaczej ratusz miałby wynegocjować dobrą cenę za SPEC – już nie odpowiadają.”

http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/327068.html

APEL. LUDZIE PRZEMYŚLCIE, CO PISZECIE.

Widocznie radni boją się,

Widocznie radni boją się, że ratusz może działać nie w interesie miasta, a w interesie potencjalnego kupca i może np. spróbować podeprzeć się tu zaniżoną wyceną zamówioną u zaprzyjaźnionego rzeczoznawcy.
Ja bym nie zakładał, że "władza" negocjując umowy będzie działać w "naszym" interesie. Bardziej prawdopodobne jest dla mnie, że będzie działać w swoim interesie, co może pokrywać się czasem (łapówka) z interesem tego, z kim negocjuje.

dobra cena

Maciej_Szmit's picture

Negocjacje dobrej ceny nie polegają na tym, że ja wiem, że coś jest warte 2 zł, bo mam wycenę ale ukrywam ją przed nabywcą i - excuse le mot - wciskam mu kit, że jest to warte złotych 200, po czym spotykamy się przy 100. Takie działanie jest opisane w art 286 par 1 KK.

Wydaje mi się, że

Wydaje mi się, że "whistleblower" może być ścigany z art. 266 § 1 lub ew. 267 § 1 kk. W tym drugim przypadku jeśli "przełamał zabezpieczenie".
Natomiast ten, kto to opublikuje "z drugiej ręki" może odpowiadać ew. z art. 267 § 4 kk (jeśli sama informacja została uzyskana z "przełamaniem zabezpieczenia"). Jeśli natomiast informacja została ujawniona bez "przełamania zabezpieczenia", to wydaje mi się, że może zostać wydana decyzja o odmowie ponownego wykorzystywania informacji publicznej na podstawie art. 23g ust. 7 pkt. 3 u.d.i.p., a następnie osoby publikujące można ścigać z art. 266 § 1 kk, bo wykorzystuje informację niezgodnie z przepisami ustawy.

267 - przecież wszyscy jesteśmy przestępcami

Maciej_Szmit's picture

Mógł ominąć... W ogóle mógł uzyskać dostęp do informacji korzystając z www (z art 267 par. 3). Z tego paragrafu wsadza się jak wiadomo na dwa lata wszystkich siedemnastolatków wchodzących na strony "od lat 18" i wszystkich staruszków z aparatami słuchowymi, którzy z ciekawości podsłuchują pod drzwiami (staruszków z dobrym słuchem i bez aparatu przyłapanych na analogicznym procederze się na razie nie wsadza ale MSWiA już myśli nad kolejnymi cybernowelizacjami KK).

Z tegoż samego paragrafu można i trzeba, z całą surowością socjalistycznego prawa wsadzić... WRRRRÓĆ, można i trzeba skazać czytelników depesz z Wikileaks ("...do Was były te depesze, ja się pytam? Nie do Was..., A czytaliście?! Aha, czytaliście... Posługiwaliście się w tym celu komputerem z tym, no jak mu tam, oprogramwaniem komputerowym? No. No to co się głupio dziwicie obywatelu...")

może to głupie pytanie...

... ale pytam całkowicie poważnie. Dziennikarzy (lub redaktorów naczelnych) którzy opublikowali (w dowolny sposób - drukiem/elektronicznie, dbając o anonimowość lub nie) takie informacje również można tak wsadzić? Czy to tylko daleko idąca hiberbola?

Paser informacji

Aż dziwię się, że nikt jeszcze nie wpadł na pomysł skazywania za paserstwo informacji. Wikileaks prezentuje informacje kradzione zatem każda osoba, która je przeczyta, automatycznie staje się paserem ponieważ wchodzi w ich posiadanie i przechowuje je w prywatnej pamięci.

Pomysł jest bardzo rozwojowy i można go rozciągnąć także na wszelkie utwory np. muzyczne, tekstowe czy graficzne, o ile ktoś nie korzystał z wersji legalnych.

Tfu, tfu. Odpukać.

na razie nie wpadli na to nawet w Stanach

Nawet w paranoicznym USA teoretycznie takie pomysły są legalne - https://secure.wikimedia.org/wikipedia/en/wiki/New_York_Times_Co._v._United_States .

Myślę, że są jeszcze inne "kwiatki".

W dodanym rozdziale 2a "Ponowne wykorzystanie informacji publicznej" też są, moim zdaniem, skuteczne zniechęcacze, by wybić wnioskodawcy z głowy chęć wnioskowania o informację publiczną. Aha, i jeszcze wyjęcie tej ustawy spod "jurysdykcji" cywilnej i pozostawienie wyłącznie w WSA/NSA.

Myślę, że...

P.S. Czy właściwie postępowanie uregulowane w tym rozdziale (2a) nie dałoby się określić, jako quasi-koncesyjne? Czy nawet, jeśli da się urzędnika przeskoczyć z tym jego art. 5. 1a, to nie ma on skutecznych narzędzi do robienia wstrętów, właśnie w oparciu o ten rozdział? Sądzę, że mógłby Pan coś skrobnąć na ten temat, bo do obalenia jest nie tylko art. 5. 1a. Coś tak czuję, że senator-poprawkodawca ma wbity do głowy "Paragraf 22". ("Nie, bo nie.")

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>