informatyzacja

Skandalem jest to, że ktoś telefon od Amerykanów może nazwać skandalem

To, że pracownik Ambasady USA w Polsce dzwoni do Sejmu RP i pyta o proces stanowienia prawa wzbudziło zaniepokojone komentarze zarówno samych posłów, jak i niektórych komentatorów. Tymczasem oburzenie wzbudzić powinno to, że Polacy nie korzystają z narzędzi, które polski system prawa daje chcącym uzyskać dostęp do informacji publicznej. O ile Konstytucja RP wspomina o prawie do informacji publicznej, które przysługuje obywatelom, to już ustawa o dostępie do informacji publicznej takie prawo daje wszystkim zainteresowanym, nie tylko obywatelom. W stosunku do Sejmu i Senatu RP kwestie prawa do informacji publicznej regulowane są w ich regulaminach. Zamiast oburzać się na Amerykanów sami powinniśmy baczniej przyglądać się temu, w jaki sposób posłowie sobie poczynają w Parlamencie.

Te, Anonymous?

Mówią po serwisach, że jesteście jakimiś takimi "hackerami na sterydach" i generalnie powtarzają te slogany, że jest Was legion, bla, bla. Pod tą maską Fawkesa paru się pewnie dobrze bawiło i bawi dewastując to i tamto, generalnie Operacja PayBack, te sprawy. Skoro jesteście tacy dobrzy, nigdy nie zapominacie i nie wybaczacie, tak bardzo zależy Wam na wydobywaniu informacji od rządów i udostępnianiu ich ludziom, to pewnie takie LOIC, co to się nim dzieciaki bawią, musi na dłuższą metę włączać ziewanie? Jest temat. Przydałby się zwykły moduł do Drupala, który wykorzystywałby API z serwisu Sejmometr.pl. To pewnie nuda, co? Bo bez zadymy i potem setki ludzi mogłoby z tego mieć pożytek, wykorzystywać patrząc na to, co się w państwie dzieje. Trzeba by mieć jakie-takie umiejętności, żeby nie spaprać kodu, udostępnić go ludziom. Pewnie macie inne sprawy na głowie i pokazanie czegoś konstruktywnego daje mniej satysfakcji niż puszczenie odezwy przez syntezator? To jak będzie?

Poprawmy kod, by system sprawniej działał i się nie zawieszał

Zaniepokojenie ludzi, którzy wyszli na ulice, chcą wykorzystać przeróżni politycy. Przyklejają się do protestów, a to zakładając maski w Sejmie, a to wchodząc w środek demonstracji i pytając "kto tu dowodzi?". Być może "Naród wszystko kupi", ale wydaje mi się, że wielu ludzi dokładnie zdaje sobie sprawę, że aktualny kryzys społeczny, którego elementem jest sprawa ACTA, wywołany jest brakiem zaufania do "pośredników". Wiele się nie zmieni bez reformy systemu, która polegałaby na tym, że obywatele mogliby mieć narzędzia do dyscyplinowania polityków w trakcie kadencji, a nie tylko aktem wyborczym raz na jakiś czas. Nie wierzę, że problem ACTA nie pojawiłby się, gdyby w parlamencie miał większość ktoś inny. Powstałby i tak. A protesty - jak to widzę - powstały nie z chęci przejęcia władzy (chociaż pewnie w tych demonstracjach są i tacy, którzy chętnie zastąpiliby w gabinetach dziś tam urzędujących), ale dlatego, że obywatele nie mają dostępu do informacji publicznej oraz wpływu na podejmowanie decyzji w sprawach dla nich ważnych.

Trzy "komitety", czyli elementy konstruktywnej agendy dla "postpolitycznego społeczeństwa informacyjnego"

Znane są słowa Jacka Kuronia, który rzucił kiedyś hasło: "nie palcie komitetów, ale zakładajcie własne". To, co - moim zdaniem - się dzieje obecnie, to to, że proces stanowienia prawa odrywa się od woli obywateli (sygnalizowałem tą obserwację na przykładzie ACTA w listopadzie 2009 roku). Wiele osób nie wie, co ma myśleć o zamieszaniu związanym z ACTA. Ja postuluję, by myśleli samodzielnie. A gdyby ktoś chciał znać moje zdanie, to uważam, że istotą tego wszystkiego nie jest prawo autorskie, "piractwo", czy ściganie złodziei, a dojrzewający spór o kierunek rozwoju cywilizacyjnego. Żeby mieli o czym rozmawiać i by nie przyszedł im do głowy pomysł spalenia z nudów jakiegoś kiosku ruchu - dzielę się pomysłem na trzy elementy pozytywnej agendy, które mogą - jeśli będą chcieli - wykorzystać ludzie deklarujący w tych dniach wymarsz na miasto pod hasłami "Nie dla ACTA".

Proszę o spokój. Nie było żadnego ataku, przynajmniej początkowo.

To co obserwowaliśmy w grupie znajomych z Internet Society Poland to m.in. wiele zamieszkania, zaciekawienie szeroko pojętej publiczności internetowej oraz spory ruch idący na różne serwery wymieniane w petycjach, odwołaniach, źródłach dotyczących ACTA. Nie było włamania ani ataku na VaGla.pl Prawo i Internet (chociaż serwer ledwo dyszy). Nie było włamania na serwer Fundacji Panoptykon, chociaż w pewnym momencie musiał ustąpić pod naporem zainteresowania internautów. Podobnie było z innymi serwisami, o których media piszą, że zostały zaatakowane. Była awaria serwisu Sejmu, który w pewnym momencie wyciął zewnętrzny ruch na firewallu. Serwis MKiDN padł nie dlatego, że wyłączyli go "hakerzy", tylko dlatego (a przynajmniej tak to wyglądało), że wyczerpały się limity transferu zakupionego tam łącza. Potem istotnie mogli się do całego zamieszania przyłączyć różni zadymiarze. Nie trzeba mieć wysokiego IQ, by odpalić jeden albo drugi skrypt wysyłający pakiety w kierunku obranego celu. Przy dowolnym zamieszaniu pojawiają się ludzie, którzy mają ochotę wybić jakąś witrynę sklepową, albo spalić zaparkowany niedaleko samochód. Tego typu działania uważam za szkodliwe społecznie. Ponieważ przeszkadzają prowadzić rzeczową dyskusję oraz przeszkadzają mnie osobiście korzystać z serwisów publicznych, postawionych i funkcjonujących za moje pieniądze - z moich podatków.
Aktualizacja: przeczytaj komentarz Komunikat kolektywu Anonimous dot. Polski

W Sejmie stanowisko RP w sprawie zmian w Dyrektywie re-use

Na stronie Sejmu, w ramach informacji na temat planowanych posiedzeń komisji do Spraw Unii Europejskiej, można przeczytać, że 27 stycznia 2012 (piątek) , godz. 11:00 (względnie 28 stycznia - sobota, co zależy od tego kiedy się ogląda stronę Sejmu) odbędzie się rozpatrzenie w trybie art. 7 ust. 4 ustawy z dnia 8 października 2010 r. o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej: „Wniosku dotyczącego dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady zmieniającej dyrektywę 2003/98/WE w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego (COM(2011) 877 wersja ostateczna)” i odnoszącego się do niego projektu stanowiska RP.

Koncesja MinFinu na dwutygodnik internetowy

Przyglądam się postępowaniu w sprawie zawarcia umowy koncesji na usługę, która opisana jest słowami "Skład, druk, kolportaż wydania papierowego oraz przygotowanie wydania internetowego, jak również sprzedaż i obsługa sprzedaży prenumeraty wersji papierowej i abonamentu wydania internetowego dwumiesięcznika Biuletyn Skarbowy Ministerstwa Finansów". Tak opisano "nazwę nadaną koncesji przez koncesjodawcę". Określono również "Termin wykonania przedmiotu koncesji": Od 1 stycznia 2011 r. do 31 grudnia 2012 r. Dwuletnia Koncesja na internetowy dwutygodnik Ministerstwa Finansów. Okazuje się, że umowa dotycząca tej koncesji została podpisana 16 lutego 2011 r.. Koncesję otrzymało (?) Wydawnictwo INFOR Ekspert sp. z o.o. To dalszy ciąg historii Dwutygodnika, którą wcześniej odnotowywałem m.in. w tekście Umowa między MinFinem a wydawnictwem na "wydanie, prenumeratę i abonament, dystrybucję i sprzedaż".

RPO również postuluje elektroniczne formy brania udziału w obywatelskiej inicjatywie legislacyjnej

Pamiętacie Państwo tekst Społeczna, elektroniczna partycypacja w Polsce - ucieczka do przodu, w którym postuluję wprowadzenie do polskiego porządku prawnego możliwości elektronicznego popierania (i składania) obywatelskiego projektu ustawy? Jeśli tak, to zachęcam teraz do lektury wystąpienia generalnego Rzecznika Praw Obywatelskich do Pana Premiera w sprawie zapewnienia polskim obywatelom możliwości uczestniczenia w kształtowaniu polityki Unii Europejskiej, poprzez realizowanie prawa do inicjatywy obywatelskiej. Widząc takie działania wraca mi poczucie sensu swoich własnych.

Izba Skarbowa we Wrocławiu zamawia usługę dostępu do baz danych z Allegro

Zwrócono mi właśnie uwagę na interesujący przetarg. Otóż Izba Skarbowa we Wrocławiu postanowiła zamówić usługę polegającą na "dostępie do bazy danych wraz z narzędziem do wyszukiwania archiwalnych danych z platformy aukcyjnej Allegro oraz serwisów ogłoszeniowych". Zastanawiam się nad dwoma sprawami. Pierwsza, to ochrona sui generis baz danych, która przysługuje producentowi bazy danych (w tym przypadku najpewniej wydawcy serwisu Allegro oraz innym wydawcom serwisów ogłoszeniowych). Druga kwestia zaś to art. 51 ust. 2 Konstytucji RP, zgodnie z którym "Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym". Jest jeszcze kwestia ochrony danych osobowych.

Dzień Domeny Publicznej A.D. 2012 - niektóre problemy prawnej ochrony domeny publicznej

Już za kilka godzin (z wybiciem godziny dwudziestej czwartej i rozpoczęciem się nowego roku) kolejne dzieła znajdą się w domenie publicznej. Tym razem będą to utwory tych wszystkich twórców, którzy zmarli w roku 1941. Wspominając wszystkich, którzy w tym roku zmarli (wszyscy oni byli twórcami), warto odnotować takich, jak James Joyce, Tadeusz Boy-Żeleński, Ignacy Paderewski. Prawa własności intelektualnej wprowadzają czasowy monopol - prawa wyłączne. Przez 70 (obecnie) lat od śmierci twórców prawa wyłączne przysługują spadkobiercom. Potem zaś już ich nie ma. Obok narzędzi pozwalających na "ściganie piractwa", a w istocie naruszeń prawa autorskiego do dzieł, które nadal korzystają z monopolu, warto zastanowić się, w jaki sposób system prawny mógłby przeciwdziałać naruszeniom prawa autorskiego, które polegają na uniemożliwieniu wszystkim zainteresowanym korzystanie z dzieł, które już do domeny publicznej należą. Prawo autorskie to nie jest jedynie coś, co ma chronić twórców. Prawo autorskie powinno również chronić słuszne interesy wszystkich innych uczestników życia społecznego.