Archiwum - Aug 2008 - story

Śmierć cywilna w społeczeństwie informacyjnym (na przykładzie usług Google)

Serwisy wyszukiwawcze Google są coraz bardziej istotnym elementem korzystania z internetu. Google się rozwija i dziś już widać dość rozbudowany "portal" tej korporacji, składający się z szeregu usług, część wymaga logowania. Stopniowo wprowadza się tam kolejne usługi - ostatnio możliwość robienia "notatek" i promowania stron na wzór digg.com. Są też inne, a znaczna większość tych serwisów stanowi swoistą usługę pośredniczenia między poszukującym informacje a publikującym treści. W internecie działają też różne osoby, które np. po włamaniu na serwer umieszczają tam złośliwe, szkodliwe oprogramowanie (malware, malicious software). Automaty Google ostrzegają użytkowników, że strona może być niebezpieczna, przeglądarka Firefox blokuje stronę... I teraz rodzi się pytanie: czy można w takich sytuacjach jakoś dochodzić roszczeń od np. Google, w związku ze spadkiem oglądalności serwisu? A inny przykład: Google odmawia wyświetlania reklam na stronie...

"Notice and takedown" od drugiej strony, czyli jeśli dojdzie do nadużycia

klatka z klipu Let's Go CrazyW Polsce jakoś wymiar sprawiedliwości jeszcze niechętnie stosuje art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, stąd niewiele wiemy na temat tego, jak rozumieć "wiarygodną wiadomość". Na razie wiele osób się boi, gdy dostaje list z żądaniem usunięcia "danych o bezprawnym charakterze". Wiadomo też, że większemu łatwiej "przekonać" mniejszego do "ingerencji redakcyjnej". W USA zaś jest już praktyka stosowania analogicznych przepisów i teraz wymiar sprawiedliwość poszedł dalej: co, jeśli wysyłający żądanie zablokowania danych wie (albo powinien wiedzieć), że nie są one bezprawnie opublikowane? Czy jest tu jakaś odpowiedzialność? Może być - tak wynika z rozstrzygnięcia w sprawie Lenz v. Universal Music Corp.

Prawo autorskie: zaraz wydarzy się coś dużego, dla przypomnienia

Jeśli jest tu jakiś klucz i prawidłowość, a trzeba by sprawdzić jeszcze korelacje między zmianami trendów i innymi wydarzeniami, które miały miejsce w czasie, w którym trend gwałtownie się zmienił (tego Google mi nie zaproponował), to niebawem coś się wydarzy... Sprawdziłem trend poszukiwań "prawa autorskiego".

Prace nad strategią rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce - jestem skonfundowany

Miałem wrażenie, że był konkurs na "przygotowanie koncepcji pracy pt. Strategia rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce do roku 2013" (por. Konkurs na pomysł na strategie). Dziś się dowiedziałem, że Rząd RP, za pośrednictwem największych polskich portali (a także powierzając nadzór pewnej spółce zajmującej się badaniami rynku internetowego), zaprasza internautów do "współtworzenia" strategii rozwoju społeczeństwa informacyjnego...

"Nick" podlega ochronie prawa cywilnego jak inne dobra osobiste człowieka

zamiast ilustrować nick - grafika przedstawiająca jakiegoś człowiekaJak można się było tego spodziewać mamy wreszcie wyrok Sądu Najwyższego, w którym uznaje, iż pseudonim internetowy (popularnie i z angielska nazywany "nickiem") podlega ochronie systemu prawa cywilnego. Pamiętam, jak jeszcze za czasów aktywnego korzystania z IRC-a porównywałem nick do pseudonimu (a pseudonim podlega ochronie na podstawie przepisów o ochronie dóbr osobistych), a nawet w praktyce takie stwierdzenie pojawiło się w miesięczniku Playboy (kiedy miesięcznik opublikował moją odpowiedź oraz sprostowania do artykułu "Dzieci sieci"). Teraz byłoby prościej - jest orzeczenie z 11 marca 2008 r., kiedy to zapadł wyrok Sądu Najwyższego (sygn. II CSK 539/07), w którym sąd zauważył istnienie "nicków" i uznał, że takie oznaczenie osoby podlega ochronie tak jak nazwisko i pseudonim.

Czy będąc członkiem OZZ można zawierać umowy z innymi samodzielnie?

Trzeba odnotować niedawny wyrok warszawskiego Sądu Apelacyjnego z 8 sierpnia 2008 r. (sygn. VI Ca 1/08), w którym sąd odniósł się do tabel wynagrodzeń. Podobnie jak w tekście Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę, tu również chodziło o fotografa i o spór dotyczący wynagrodzenia "za zdjęcia" oraz tabel wynagrodzeń. W tej sprawie istotne było do jakiej organizacji artysta należał, z tego sporu wynika również wniosek, że twórca, który należy do jakiejś organizacji zbiorowego zarządzania, może jednak samodzielnie zawierać umowy z innymi podmiotami (a więc - przynależność do organizacji nie oznacza, że członek organizacji przeniósł na OZZ jakieś prawa...).

Rząd jest przeciw wydłużeniu czasu ochrony, a nawet za

12 sierpnia Komitet Europejski Rady Ministrów przyjął Projekt Stanowiska Rządu dotyczący zmian w dyrektywie 2006/116/EC Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie czasu ochrony prawa autorskiego i niektórych praw pokrewnych. Stanowisko rządu jest następujące: "Rzeczpospolita Polska uznaje zawarte we Wniosku argumenty dotyczące dążenia do poprawy sytuacji socjalnej artystów wykonawców, jednak postuluje kontynuowanie prac nad zmianą dyrektywy 2006/116/WE w tym zakresie. Jednocześnie, nie wyraża zgody na przyjęcie rozwiązania wskazanego we Wniosku - to jest wydłużenia ochrony artystów wykonawców i producentów fonogramów do 95 lat po publikacji".

Podmienił nauczycielowi podpatrzone hasła dostępu

Zaczyna się również u nas to, co starałem się uchwycić kiedyś w tekście Czym skorupka za młodu nasiąknie, otóż jeden z uczniów przejął internetowe konta nauczyciela w różnych serwisach, a ściślej mówiąc: podpatrzył, jak nauczyciel logował się w szkole na swoje konta i w ten sposób poznał hasło. Potem je "tylko" wykorzystał logując się i zmieniając je na nowe, a w ten sposób uniemożliwiając zalogowanie się nauczycielowi.

Fakty TVN przeprosiły za wykorzystanie materiałów TVP

Miał to być element ugody, która nastąpiła po tym, gdy w zeszłym tygodniu zarząd Telewizji Polskiej podjął decyzję o wystąpieniu na drogę sądową przeciwko telewizji Polsat i TVN w związku z "nielegalnym wykorzystywaniem w programach informacyjnych tych stacji skrótów z Igrzysk Olimpijskich w Pekinie".

Zatrzymanie na granicy, bo system "miele"

Helsińska Fundacja Praw Człowieka przygląda się kwestii zatrzymań osób kontrolowanych na granicach w bazach SIS (Schengen Information System). Problem polega na tym, że od momentu, gdy zada się pytanie systemowi do momentu, gdy system odpowie - może upłynąć parę godzin, a jeśli sprawa dotyczy osoby, która właśnie usiłuje przekroczyć granicę, to - jak pisze dziennik Polska - "policjanci i strażnicy graniczni muszą nieraz godzinami zabawiać rozmową legitymowane osoby, czekając na odpowiedź niewydolnego systemu SIS".