Prace nad strategią rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce - jestem skonfundowany
Miałem wrażenie, że był konkurs na "przygotowanie koncepcji pracy pt. Strategia rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce do roku 2013" (por. Konkurs na pomysł na strategie). Dziś się dowiedziałem, że Rząd RP, za pośrednictwem największych polskich portali (a także powierzając nadzór pewnej spółce zajmującej się badaniami rynku internetowego), zaprasza internautów do "współtworzenia" strategii rozwoju społeczeństwa informacyjnego...
Dziś opublikowano notatkę w serwisie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Czytając ją jestem nieco skonfundowany. To pewnie prawda, że pięć największych portali (czymkolwiek jest portal), a wymienia się tu: Gazeta.pl, Interia.pl, o2.pl, Onet.pl, WP.pl, dociera (cokolwiek znaczy "dociera") "łącznie do 99% polskich internautów"... Te portale (bezpłatnie?) przeprowadzą wspólną ankietę "wśród użytkowników polskiego Internetu"... Portale będą działały "na prośbę MSWiA". Zresztą zacytuję ciąg dalszy tej notatki:
Ankieta przeprowadzona zostanie w pięciu największych polskich portalach między 1 a 14 września tego roku. Nadzór nad prawidłowym przeprowadzeniem badania objęła spółka Polskie Badania Internetu. Wyniki sondażu pomogą Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji w ustaleniu priorytetów budowania w Polsce społeczeństwa informacyjnego.
Mamy świadomość, że rozwój społeczeństwa informacyjnego zależy w dużej mierze od dwóch czynników: usprawnień i dogodnych dla innowacyjności warunków tworzonych przez administrację oraz rozwiązań oferowanych przez głównych graczy rynku informacyjnego. Musimy również pamiętać o potrzebach użytkowników, dlatego postanowiliśmy zapytać o zdanie najbardziej zainteresowanych, czyli internautów. Interesuje nas ich spojrzenie, oczekiwania i pomysły. Chcemy z nich skorzystać. Dynamicznie rozwijający się polski Internet stwarza ogromne możliwości wpływu jego użytkowników na rzeczywistość, stanowi realne narzędzie komunikacji społecznej. To pierwszy taki przypadek, kiedy rząd zaprasza społeczność internetową do wspólnego projektu. – mówi Włodzimierz Marciński, dyrektor Departamentu Społeczeństwa Informacyjnego.
Liczymy na głosy i propozycje internautów, którzy w ramach odpowiedzi będą mogli zgłosić także hasła promujące działania na rzecz rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Najlepsze z nich znajdą się w opracowaniu rządowej strategii rozwojowej, co będzie swoistą gratyfikacją. – dodaje Andrzej Garapich, prezes PBI.
Wzór ankiety, do celów informacyjnych, zostanie zaprezentowany na stronie www.mswia.gov.pl
Oczywiście na stronie MSWiA pod notatką znalazło się wielkie logo spółki PBI oraz loga portali...
Co pisze na ten temat Gazeta Wyborcza? W tekście Wspólny projekt rządu i pięciu portali można przeczytać:
Dokument ma być ogłoszony w październiku. Po konsultacjach międzyresortowych ma go przyjąć rząd. Czy jak wiele strategii poprzednich ekip zostanie ładnie oprawiony, a później trafi do szuflady? - Mogliśmy pójść "sprawdzoną" ścieżką: projekt przygotowują urzędnicy, przesyłamy go do konsultacji międzyresortowych, już po dwóch miesiącach przyjmuje go rząd. Tyle że wtedy mielibyśmy dokument zawierający wyobrażenia grupy urzędników przefiltrowane przez interesy poszczególnych resortów. Siłą naszego dokumentu jest to, że współtworzy go wiele środowisk. Chcemy też, by co roku był oceniany i aktualizowany - mówi Drożdż.
Ale najbardziej konfunduje mnie chyba następująca odpowiedź ministra na pytanie dziennikarza: "Czy konsultacje w sprawie strategii są wstępem do internetowych wyborów?":
Pytając internautów o zdanie za pośrednictwem portali internetowych, sięgamy do mechanizmu swoistej demokracji bezpośredniej, dajemy możliwość udziału w tworzeniu strategii ludziom, których ma ona dotyczyć. Jeśli taka forma kontaktu ze społeczeństwem się sprawdzi, akceptacja dla działań administracji wzrośnie. I łatwiej będzie dyskutować o takich projektach jak głosowanie w internecie.
"Vox populi, vox Dei", a wygrywa ten, kto potrafi porwać tłumy... Teraz przyjdzie nam zastanawiać się jakie opcje rozwoju reprezentują poszczególne redakcje portalowe. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że strategia pisana w taki sposób, w jaki prowadzone są dyskusje na forach Onetu czy WP, może wskazywać wszystkie kierunki przyszłych działań jednocześnie (ewentualnie - strategia tworzona w taki sposób może łatwo znaleźć uzasadnienie dowolnego pomysłu w masach równie jak ja skonfundowanych internautów)...
A skoro się tak bawimy, to proponuje pytanie do ankiety, żeby internauci mogli się wypowiedzieć - bo mają współtworzyć strategię państwa, "czy jesteś za zniesieniem prawa autorskiego?", albo inne tego typu...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
To badanie to praktyczny i
To badanie to praktyczny i godny podziwu przykład zastosowania znanej mądrości związanej ze zbieraniem feedbacku:
Give users what they actually want, not what they say they want
Przez kilka ostatnich lat
Przez kilka ostatnich lat MSWiA wysyłało nam wszystkim komunikaty o tym jak wspaniałe ma koncepcje na informatyzację. Nie było mowy o uwzględnianiu jakich kolwiek pomysłów, sugestii czy uwag zgłaszanych po kolejnych klapach "wielkich" projektów informatyzacyjnych. Ba! Nie było nawet woli ich wysłuchania. MSWiA po prostu czerpiąc energię widać z próżni oświadczało, że wie lepiej.
Teraz mamy nową odsłonę - ankietę i naiwną wiarę, że górę problemów z brakiem konceptu internetowa ankieta cudownie "załatwi", że teraz oto internauci potraktują tę inicjatywę poważnie po latach poniżającego traktowania ich jak informatycznych imbecyli. O ludziach z branży IT nawet nie wspomnę.
Mniej informatycznej buty i pychy. Więcej otwarcia na pomysły i koncepcje, więcej informacji tym co MSWiA zamierza, co robi, co należałoby zinformatyzować, itp.
Mniej zachłanności w rezerwowaniu pieniędzy EU dla własnych działań systemowych, więcej konkursów - nawet na koncepcje.
Więcej dyskusji, mniej aroganckich wystąpień w rodzaju tych dotyczących pl.ID.
Według mnie informatyczny zegarek wskazuje jednak już 10 po 12. Do akceptowalnego kwadransa akademickiego mamy już tylko 5 minut.
tommy
99% internautów? Wątpię...
Skoro badanie przeprowadza PBI, to zapewne będzie to kolejna z ankiet które czasem wyskakują przy ładowaniu stron.
Ankiety takie (podobnie jak namolne formy reklamowe) są blokowane przez dodatek AdBlock Plus instalowany przez wielu posiadaczy Firefoksa.
Przeprowadzone w ten sposób badanie ominie więc całkiem sporą rzeszę internautów (i to tych bardziej zaawansowanych, obytych z technologią oraz siecią) - nie będzie więc w żaden sposób reprezentatywne (inną sprawą jest też to, że nawet 100% internautów nie jest raczej reprezentatywnym przekrojem społeczeństwa).
Ciekawy jestem badania, wyników głosowania i tego co się z nimi stanie. Czy zostaną tak "naciągnięte" lub zinterpretowane, by pasowały do oczekiwań? A może po prostu będą ignorowane?
Czas pokaże.
Tomasz Tybulewicz
Bardzo wygodne posunięcie
Według mnie, to bardzo wygodne posunięcie. Jakie by nie były wyniki i tak można je wyrzucić w błoto (albo wysłać ambasadora na Marsa). Dodatkowo MSWiA zyskuje kartę "pytaliśmy się przecież społeczeństwa", którą z chęcią zagra, gdyby ktoś im zarzucał brak otwartości na komentarze i opinie od osób z zewnątrz.
Dla przeciętnego zjadacza chleba, który przeczyta pochwalny artykuł na jednym z pięciu portali lub nawet w wersji papierowej (gazeta.pl), czy telewizyjnej (tvn/onet), to świetny pomysł: nowoczesny, przez internet, no i każdy się może wypowiedzieć na temat tego w jakim kierunku ma iść Polska.
Portale się wypromują, MSWiA też. Do tego może się jeszcze kilka pomysłów na informatyzację znaleźć (albo znaleźć poparcie). Świetne przedsięwzięcie, tylko dlaczego ja nie czuję się jego beneficjentem?
koncepcja strategii
Od wielu lat obserwuje tzw. tworzenie strategii informatyzacji przez kolejne ekipy rządowe. Właściwie wszystkie mają poważne trudności ze stworzeniem sensownych i niebanalnych propozycji. Zwykle zaczyna się od policzenia komputerów w administracji lub szerzej, niezależnie od tego czy są to pc-ty po kilku latach eksploatacji czy nowoczesne serwery w centrach komputerowych. Po przeprowadzeniu ankiety okazuje się, że zebrany materiał do niczego się nie nadaje i na szczęście kończy się kadencja. I zaczyna się gra pozorów od początku.
Jeżeli tak jest to należy się zastanowić jaka jest przyczyna braku dobrej diagnozy stanu wyjściowego. Moim zdaniem tzw. informatyzacja służb publicznych jest niezwykle trudna do pomierzenia ze wzgledu na:
- obszerność,
- różny stopień zaawansowania,
- zróżnicowane potrzeby poszczególnych instytucji.
Moja propozycja jest następująca:
Trzeba moim zdaniem zdefiniować miarę lub miary (wskaźniki) które pozwolą na sprawdzenie czy cele ustalone w strategii przynoszą efekty w zakresie ww. wskaźników.
Jako obywatel jestem zainteresowany szybką i uczciwą obsługą wykonywaną przez instytucje publiczne. W jakimś stopniu jestem zainteresowany także niskim kosztem usług ale powiedzmy, że ta kwestia jest częściowo realizowana przez (niezbyt efektywny) system zamówień publicznych i próby wprowadzenia systemów jakości.
Jeśli oczekuję szybkiej usługi to realna interoperacyjność systemów informatycznych jest podstawowym celem zapewniającym podniesienie wskaźników o których mowa powyżej. Nie chodzi oczywiści tylko o stworzenie systemów informatycznych ale także zapewnienie prawnej i organizacyjnej interoperacyjności.
Druga kwestia - uczciwość czy inaczej mówiąc zgodność z prawem wiąże się z podejściem proceduralnym do realizowanych usług. Zapewnienie realizacji spraw zgodnie z procedurami (oznajmionymi powszechnie) i publikacja stanu spraw dla zainteresowanych i uprawnionych stron w sprawie, jest podstawowym czynnikiem, który zapewni mi i wszystkim nam uczciwe postępowanie w instytucjach publicznych.
Podsumowując strategia jest krótka:
- faktyczna interoperacyjność systemów
- proceduralna realizacja spraw w powiązaniu z systemem jakości.
KK
Ujmę to krócej.
Opis który komentuję, odsłania część problemów.
Jednak najważniejszymi problemami są:
1. Moda na ustawianie komputerów na biurka, ostatnio są to laptopy.
Często słyszę uzasadnienia tej mody w postaci sloganu: "Przecież mamy XXI wiek." Skoro mamy XXI wiek, to czemu w urzędach funkcjonują urzędnicy wizualnie symbolizujący wiek XVII-ty? Może trzeba od wymiany tego parametru należy zacząć informatyzację państwa?
2. Brak właściwej drogi realizacji przepisów prawa. Nie ma analizy obowiązujących przepisów prawa dla funkcjonowania urzędów w odniesieniu do przepisów regulujących użytkowanie technik IT w urzędach. Z obserwacji zjawisk wnioskuję, że nagminną jest praktyka zaniechania analizowania i tworzenia wytycznych "prawnych" przez piony prawne urzędu. Ich "wytyczne" (prawne) są wskazówkami dla pionów organizacyjnych jak ma funkcjonować urząd. Piony techniczne mają zająć się od strony technicznej, realizacją wytycznych organizacyjnych.
Obecnie obserwuje się, że powszechną praktyką jest spychologia tekstów ustaw i rozporządzeń w treści podstawowej (druki dzienników lub pliki pdf) do pionów IT. Przepisy prawa dotyczące IT są pojedynczymi aktami prawa ale powiązanymi z aktami często dużo starszymi. Jak znam życie, to mało który informatyk bywa prawnikiem na tyle biegłym aby wywieść prawidłową ścieżkę interpretacji, którą można przełożyć na organizację pracy urzędu.
Skutkiem tego jest chaos, bo piony IT nie mają żadnego organizacyjnego przełożenia na regulację zasad funkcjonowania urzędu czyli organizację. Od tego niestety są piony organizacyjne.
Uzasadnieniem tego zjawiska jest kolejny slogan urzędniczy: "Ja się na komputerach nie znam". Tylko pozostaje pytanie, czy akt prawny opisuje budowę komputera czy sposób w jaki może być użytkowany w urzędzie. Jeśli akt prawny opisuje to drugie, to winę za mierne przygotowanie urzędów do funkcjonowania w świecie zinformatyzowanym, upatruję w miernej jakości pracy wykonywanej przez piony prawne i organizacyjne urzędów!
To moje prywatne zdanie i uważam, że warto dobrze przyjrzeć się pracy prawników urzędowych w aspekcie dostosowywania funkcjonowania urzędu do wymogów prawnych państwa.
Wiem, że to wołanie na puszczy, ale mam świadomość, że wielu informatyków w urzędach jest bezradnych czytając jakąś ustawę czy rozporządzenie, następnie usiłując je zrealizować. Najczęściej słyszą, że "nie są prawnikami", to źle interpretują przepis. Ponadto często używanym argumentem przeciw sensownej nawet interpretacji prawa, jest kolejny slogan: "wszyscy tak mają, to czemu Pan/Pani wydziwia?".
Moja teza.
Przeprowadzić kontrolę wybranych urzędów pod kątem prawnego opracowania obowiązujących przepisów prawa dla funkcjonowania urzędu, posiadania wytycznych organizacyjnych do sprostania obowiązującym przepisom prawa przez urząd, poziomu technicznej realizacji założeń organizacyjnych. Inaczej mówiąc, trzeba zacząć od sprawdzenia czy piony prawne zatrudniające prawników za pieniądze podatnika realizują swoje podstawowe zadania jakim jest opracowywanie obowiązującej wykładni prawa dla urzędu w jakim pracują. Jeśli piony prawne swoją pracę "scedowują" na urzędników, to pozostaje pytanie o zasadność funkcjonowania pionu prawnego w urzędzie, a w konsekwencji utrzymywania prawników za pieniądze podatnika! Urzędnik ma stosować prawo obowiązujące, a nie samemu je tworzyć na podstawie oderwanych przepisów dotyczących wycinka jaki realizuje i często niewielkiej znajomości zasad budowania wykładni obowiązującego prawa.
Uzasadnienie
Brak znajomości budowy komputera ma się tak do jego użytkowania zgodnie z przepisami, jak znajomość budowy żarówki czy wymiany żarówki do mandatu za brak sprawnych obowiązujących prawnie świateł w samochodzie.
Od prawa są prawnicy, od technicznych aspektów IT są informatycy.
Urząd obowiązuje praca wg obowiązujących norm prawnych. Od analizy prawa są prawnicy, gdyż "znają się na prawie". Piony IT są od konfiguracji sprzętu IT w sposób wynikający z wdrożonych reguł organizacyjnych, gdyż "znają się na komputerach". Warto aby każdy pion w urzędzie zajmował się swoim odcinkiem i ponosił za niego odpowiedzialność.
To znacznie usprawni funkcjonowanie i przystępność urzędów dla obywatela.
Pozdrawiam.
PS.
Zdaję sobie sprawę, że trochę chaotycznie napisane, ale sygnalizuję problem, a raczej jego podłoże. Temat jest bardzo obszerny.
pospolitość
Wg. Ortegi Gasseta „Oczekiwania potrzeby manifestowane przez człowieka masowego są z założenia nieograniczone i z tego tytułu mogą rosnąć w nieskończoność. Człowiek masowy nie posiada też potrzeby odwoływania, odnoszenia się do norm zewnętrznych, jest bezkrytyczny a właściwe sądy, poglądy można zdobyć jednie w wyniku wysiłku intelektualnego”. Często pospolitość opinii, jest uznawana za prawo, jak np. w marketingu czyli w zasadach maksymalnie skutecznego robienia interesów. Czy pospolitość powinna stać się z tego powodu dominującym, jedynym prawem społecznym?
strategia tworzona w taki
Minister powinien teraz podziękować za komplement, w końcu sugerowanie że może on być godnym następcą Nicolo M. to jest coś...
Choć raczej wydaje mi się, że z braku konkretnych pomysłów, MSWiA liczy na to, że coś się z tej powodzi wyłowi, może użyje się tej czy innej propozycji do podbudowania wcześniejszych koncepcji albo rozszerzy o jakiś postulat uznany za wyjątkowo trafny.
Jestem przy tym gotów założyć się o piwo, że wysoką pozycję zajmą pomysły szybkiego internetu bez limitów "za darmo".
Nie byłbym zaszokowany, gdyby się okazało, że zdania byłby mocno podzielone. Natomiast gdyby pytanie brzmiało "czy powinno się ścigać osoby ściągające z sieci filmy/muzykę/gry?", to zdecydowana większość byłaby przeciw. Autora jako osobę nadal się u nas szanuje, ale jego wytwory oczywiście powinny być do ściągnięcia bez potrzeby krycia się przez Policją, najlepiej na szybkim państwowym serwerze, podłączonym do wszystkich sieci P2P (i z katalogiem zawartości na Pirate Bay).
Cóż, prawdopodobnie nie zobaczę tej ankiety, bo i portale odwiedzam z umiarem i AdBlock dość ostro skonfigurowany więc pewnie dopiero na etapie wyników poznam całą sprawę bliżej.
Pytania a strategia
Właśnie o to mi chodziło, nie zaś o to, że np. ja jestem za zniesieniem prawa autorskiego.
Kontrola nad zadawanymi tłumowi pytaniami może w istocie być narzędziem udowodnienia każdej tezy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Całkowita racja, sposób
Całkowita racja, sposób sformułowania pytań może się okazać nawet ciekawszy od uzyskanych odpowiedzi... Chyba zaryzykuję w poniedziałek uruchomienie IE i przegląd portali.
Apropos prawa autorskiego, byłoby niezwykle interesujące gdyby dało się poznać opinię społeczną na ten temat. Że masowo jest to prawo łamane, to wiemy - ale czy jest to akt świadomy?
Hmmm
Może z Luxembourga źle widać, a krótki pobyt w starym kraju to za mało żeby rozjaśnić sprawy, ale gdy czytam i post i dyskusję mam zasadnicze 3 pytania:
1. Dlaczego opracowujemy strategię rozwoju społeczeństwa informacyjnego, a nie strategię rozwoju gospodarki opartej na wiedzy?
Innymi słowy - czy my nie ustawiamy się od razu w przegranej pozycji do zdecydowanej większości krajów UE (i samej Komisji) gdzie już nie mówi się (od czasu inicjatywy i2010) o "społeczeństwie" a o "gospodarce opartej" ;-) A sporo jest tu do zrobienia.
2. Z tego co zrozumiałem strategię przygotowała firma zewnętrzna. Czyli jest GOTOWA. Jeśli tak, to po co te badania?
3. Kompletnie nie rozumiem jak się ta strategia będzie miała do ustawy o informatyzacji.
Strategia nie jest gotowa
Ad. 1. Przygotowujemy taką, a nie inną strategię, bo - jak uważam - nie mamy pomysłu na to co i jak mamy zrobić. Dlatego zlecamy zewnętrznej spółce przygotowanie jej mocami przerobowymi i intelektualnym wkładem dokumentów początkowych (koncepcyjnych), dlatego odwołujemy się potem do internautów w taki, a nie inny sposób. Wreszcie - patrząc na inne strategie do tej pory przyjmowane w Polsce - nie ma znaczenia (jak mi się wydaje) czy będzie tam mowa o społeczeństwie informacyjnym czy o gospodarce opartej na wiedzy; przeczyta taki dokument niewielu.
Ad. 2: Był konkurs na założenia do strategii i ten konkurs wygrała spółka Ernst & Young i - jak mówią media - otrzymała za to 500 tys. zł. Ten konkurs nie był na napisanie całej strategi, a na "Przygotowanie koncepcji pracy pt. Strategia rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce do roku 2013" (Numer ogłoszenia: 76454 - 2008).
Ad. 3: Strategia, gdyby ktoś chciał się trzymać ustaleń w tego typu dokumentach, mogłaby mieć wpływ taki na ustawę o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne, że ustawa mogłaby zostać zmieniona. Podobnie jak ustawa o podpisie, ustawa o archiwach, etc...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Stategia in- i outsource'owana
Witam
Jerzy_K zadaje bardzo dobre pytania, które wymagają nieco chyba precyzyjniejszej odpowiedzi, niż w zdawkowych stwierdzeniach Piotra. Stąd też - na ile to możliwe - założę czapeczkę naukowca i spróbuję bez uprzedzeń pracy w MSWiA odpowiedzieć na nie.
1. Strasznie trudno rozpoczynać ponowną dyskusję o znaczeniu pojęcia "społeczeństwa informacyjnego". 130-stronicowa bibliografia problemu autorstwa Jerzego Nowaka, do której Piotr niedawno odsyłał, pokazuje jak długo można by o tym dyskutować.
Tym nie mniej myślę, że możemy się zgodzić co do tego, że pojęcie "gospodarka oparta na wiedzy" nie jest nową wersją "społeczeństwa informacyjnego", lecz pojęciem innym. Obejmuje znaczącą część tego, co określamy jako społeczeństwo informacyjne, ale nie wszystko. A jednocześnie obejmuje zagadnienia, które w tzw. "społeczeństwie informacyjnym" się nie mieszczą.
Można przyjąć, że chcąc mówić o strategii rozwoju społeczeństwa informacyjnego powinniśmy mówić o sytuacji obywatela, rozwoju gospodarki i zadaniach (nie tylko gospodarczych) Państwa.
UE zajmuje się dziś głównie "gospodarką opartą na wiedzy", gdyż to ta część mieści się przede wszystkim we wspólnotowej części UE (I filar). Gdy powstawało to pojęcie myślano, że wkrótce zniknie podział filarowy i wszystko da się regulować instrumentami Wspólnot. Tak jak wiemy się nie stało.
Podsumowując - gospodarka oparta na wiedzy mieści się w I filarze UE i jest dziś priorytetem Wspólnot (a tym samym UE). Nasze Państwo próbuje spojrzeć zaś również na "niegospodarcze" znaczenie informacji w społeczeństwie informacyjnym. Stąd też nazwa polskiej Strategii.
2. Założenia strategii są gotowe, zaś jej ostateczna treść jeszcze nie została sfinalizowana. Doskonały to moment na konsultacje społeczne. Ruszyła zistytucjonalizowana forma tych konsultacji. Jednocześnie próbuje się dokonać konsultacji w wersji "niezistytucjonalizowanej". Jakie da to efekty zobaczymy. Twórcy Strategii są na etapie, w którym wiedzą, jakie zadać pytania, by zamknąć swe prace. Zadali. Zobaczymy jak uda się przetworzyć wyniki.
3. Wpływ Strategii na ustawę będzie zapewne nikły, gdyż to nie ustawa rozwija społeczeństwo informacyjne. Tym nie mniej nie należy wykluczać, że niektóre założenia Strategii mogą mieć wpływ na niektóre przepisy (nowelizowanej właśnie) ustawy. Osobiście widzę kilka takich punktów, ale Jerzy_K ma rację, że wpływ będzie stosunkowo niewielki.
I trochę poza pytaniami. Znów pozwolę sobie "najechać" na Piotra (którego i tak przecież lubię :)) zarzucając mu upraszczanie i tani populizm :)
Dlaczego zleca się na zewnątrz "Przygotowanie koncepcji pracy pt Stategia"?
Każdy, kto przygotowywał kiedykolwiek tego rodzaju dokument (w administracji lub w biznesie), wie, że jest to strasznie techniczna sprawa, która nie polega na wymyślaniu, że chce się by nastąpiło "to i to" albo, że "osiągniemy cel poprzez to i to". Jest to oparta na metodologicznych założeniach praca umożliwiająca sprawne PRZEDSTWIENIE i OPISANIE założeń wg. najlepiej nadających się do tego metodyk.
W biznesie strategii nie piszą Prezesi ani Dyrektorzy Działów. Nie piszą strategii też wizjonerzy. Strategię "PISZĄ" analitycy i mareketingowcy. W zakresie wybitnych analityków i marketingowców - jak zapewne wszystkim wiadomo - administracja "nie jest za bardzo rozbudowana" w naszym kraju.
Nie jest to zresztą problem wyłącznie Polski. UE zmaga się z podobnymi problemami i podobnie jest rozwiązuje. Przykładowo - dla Komisji (a w zasadzie dla IDABC, które jest przecież grupą specjalistów) koncepcję Europejskich Ram Interoperacyjności 2.0 pisał Gartner. Dlaczego? Bo dla Gartnera pracują nieźli specjaliści od "PISANIA". Proszę porównać "Draft EIF 2.0" z raportem Gartnera sprzed roku. Widać, że po prostu koncepcja przedstawienia Ram wyszła od Gartnera.
Nie jest więc moim zdaniem źle, że outsourcowano prace metodologiczne i techniczne wybierając, w tym zakresie specjalistów. Oczywiście pod warunkiem, że meritum wypływa z MSWiA. A tu jednak należy zachować pewność, że meritum stworzono w administracji.
Nie krytykuj Piotrze w czambuł samego pomysłu, bo przy całym szacunku do Twojej wiedzy i świetnych pomysłów, pozwalam sobie sądzić, że do ich przekształcenia w "Strategie Czegokolwiek" też wynająłbyś zawodowców.
Pozdrawiam
Wojtek Wiewiórowski
Czy jesteś Wojtku pewny, że nie byłem zaangażowany w założenia?
Czy jesteś Wojtku pewny, że nie byłem zaangażowany w opracowanie założeń, które powstawały w ramach prac Ernst & Young? :> Firmy doradcze również wynajmują podwykonawców.
Nie krytykuje "wszystkiego w czambuł". Napisałem - zgodnie z własnym sumieniem i dość ostrożnie, że jestem skonfundowany, a skonfundowany pomysłem współpracy ze spółką badawczą i pięcioma portalami.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Do trzech razy sztuka
Przepraszam najmocniej, naprawdę nie lubię tego, ale nie wytrzymam. Co się stało z pięknym polskim słowem "zdezorientowany"? Czy może ja już nie odróżniam dezorientacji od konfuzji? Muszę przyznać, że wprowadza mnie to w zakłopotanie.
Słowo "konfundować"
Słowo "konfundować" funkcjonuje w słownikach języka polskiego (jak również w słownikach wyrazów obcych).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Prawda i nieprawda
1. Zgadzam sie z Wojtkiem Wiewiórowskim, że wzajemne relacje pojec "spoleczenstwo informacyjne" i "gospodarka oparta na wiedzy" sa takie ze maja czesc wspolna.
Z drugiej strony Jerzy_K ma o tyle racje ze sama Komisja (DG INFSO) w swoich ostatnich kwitach uwaza ze nalezy skupic sie na tych sprawach z obszaru InfoSoc, ktore przyczyniaja sie bezposrednio lub posrednio do rozwoju GoW: generalnie na zagadnieniach zwiazanych z budowa "mostu" pomiedzy imnnowacja a wdrozeniem (swoja droga zgodnie i2010 eGovernment ma byc wlasnie droga promocji innowacyjnych rozwiazan w gospodarce ...)
2. Szczerze mowiac po tej dyskusji coraz bardziej przekonuje sie ze najwyzszy czas pomyslec o zbudowaniu w kraju koalicji na rzecz planu rozwoju gospodarki opartej na wiedzy. Cos w desen mobilizacji jak musielismy przygotowac sie do wejscia do UE. To nie przesada bo inne kraje UE juz to robia. I nie dotyczy to tylko liderow Nowej Unii jak Slowency i Estonczycy. Ostro ruszyli o przodu Czesi, Litwini i Slowacy a nawet Rumuni i Bulgarzy. Tam nie powstana kwity, ktore powedruja na polke.
3. Nie do konca sie moge zgodzic z Toba Wojtku ze tak samo jak z rzeczona strategia realizuje sie w UE (w Komisji) wspolprace z "kontraktorami". We wspomnianej przez Ciebie IDABC zleca sie zazwyczaj opracowania, analizy itd roznym podwykonawcom. Ale dokumenty zawierajace stanowisko Komisji (nie tylko akty prawne: dyrektywy, rozporzadzenia ale istanowiska i komunikaty) opracowuje Komisja sama. I tak bedzie pewnie z EIF gdy dojrzeja do przeksztalcenia w Rozporzadzenie
DEVELOPMENT STRATEGY FOR THE INFORMATION IN THE REPUBLIC OF ...
Zgoda co do 1). W większości zgoda w sprawie 2) ... ale ...
w sprawie Słowenii - najnowszy aktualny dokument to DEVELOPMENT STRATEGY FOR THE INFORMATION SOCIETY IN THE REPUBLIC OF SLOVENIA (si2010) http://www.mvzt.gov.si/fileadmin/mvzt.gov.si/pageuploads/pdf/informacijska_druzba/61405-EN_Strategija_razvoja_informacijske_druzbe_v_RS_si2010.pdf
z czerwca 2007 r.
Nie ukrywam, że twórcy polskiej strategii podglądali Słoweńców, szczególnie podczas ich prezydencji.
3. EIF nie będą rozporzadzeniem. nie mogą być. Rozporzadzenia wydaje się w I filarze UE a EIF się tam nie mieści. Z tego powodu EIF 2.0 będą komunikatem Komisji do Rady i Parlamentu. Zachecam raz jeszcze do porównania draftu EIF 2.0 i raportu Gartnera. To są sporymi fragmentami te same dokumenty
WW
z calym szacunkiem
...Panie Dyrektorze, ale ciśnie mi się na usta pytanie: dlaczego w czasach kiedy Pan kierował DSI(1) nie forsował Pan sprawy strategii gospodarki opartej na wiedzy?
Miał Pan w czasach MNI w ręku wszystkie możliwe atuty, łącznie z tym, że był Pan członkiem Zespołu Hausnera pracującego nad NPR 2007-13. To Pana Departament firmował opracowanie prognoz związanych ze społeczeństwem informacyjnym i gospodarką opartą na wiedzy!
Argument, że przez 4 lata się wiele zmieniło jest akurat w przypadku GoW nietrafny.
Ano tak
Moze tylko ciut mnie usprawiedliwia ze mialem przyjemnosc w latach 2004-5 kierowac Departamentem SPOLECZENSTWA INFORMACYJNEGO w Ministerstwie Nauki i INFORMATYZACJI, ktory dzialal w takich a nie innych ramach nakreslonych przez ustawe o dzialach administracji i ustawe o informatyzacji. Byc moze rzeczywiscie zbyt waskich.
co powinno być w strategii informatyzacji
Nie do końca rozumiem dlaczego tworzenie strategii informatyzacji nie powinno polegać na "wymyślaniu, że chce się by nastąpiło "to i to" albo, że "osiągniemy cel poprzez to i to"".
Szczerze powiedziawszy, wydawało mi się dotychczas, że tworzenie strategii powinno polegać właśnie na tym. Np. moim zdaniem powinno dojść do uznania, że jednym z jasno określonych celów ma być interoperacyjność rozwiązań e-govt, a następnie że cel ten zostanie osiągnięty przez otwarte standardy, a z kolei otwarte standardy zostaną wprowadzone przez np. przestrzeganie prawa zamówień publicznych, wprowadzenie do przepisów definicji legalnej otwartych standardów, opracowanie mechanizmu konsultacji wprowadzanych projektów informatycznych, udziale w procedurach normalizacyjnych itd.
Można oczywiście odwrotnie: że państwo będzie preferować standardy zamknięte, uzależniać od konkretnych dostawców itd. Tak czy inaczej, jedno albo drugie powinno zostać chyba w takiej strategii wyraźnie napisane?
Środowisko
Problem w tym, że tzw. Środowisko nie jest zainteresowane wcale ale to wcale opensource. W mętnej wodzie robi się lepsze interesy.
Środowisko wyraźnie powiedziało urzędnikom: albo zamknięte, albo nie robimy i sami se czarujcie (czyt. "przy waszych pensjach - nierealne"). Dlatego opensource NIGDY nie zostanie zapisany w żadnej strategii, im wcześniej to zaakceptujemy, tym lepiej będziemy się czuli.
kolesiostwo
Możemy dyskutować, zastanawiać się nad wypracowywaniem dobrych praktyk, strategii… a na koniec i tak wszystko zostanie zmarnowane bo ktos musi zarobić jak nie na zrobieniu strategii to np. na szkoleniu –
Przeczytałem że MSWiA zaprasza na bezpłatne szkolenie z epuapu?
Jakie bezpłatne?
MSWiA zapłaciło za te szkolenia i to całkiem sporo (ale to przecież można zweryfikować). Miałem nadzieje że po zmianach w MSWiA kolesiostwo odeszło do lamusa ale widać byłem w błędzie. Dlaczego ministerstwo lekko ręka dysponuje środkami publicznymi bez przetargów? Poza tym dlaczego to Miasta w Internecie realizują te szkolenia? Nie byłem osobiście na tym szkoleniu ale słyszałem, że poziom merytoryczny osób przeprowadzających szkolenie budzi wiele wątpliwości. Podsumowując Dlaczego Pan Głąb dostaje intratne zlecenia bez przetargu czy chociażby konkursu?
opensource?
Sergiusz, czytaj uważnie - nie napisałem opensource, tylko otwarte standardy.
Ale pytam o co innego - dlaczego w strategii nie miałoby być napisane co dokładnie chcemy osiągnąć i jak dokładnie chcemy to zrobić?
Pytam, bo naprawdę nie rozumiem komu i po co przydałby się dokument, który zamiast tego jest - jak napisał dr Wiewiórowski - opartą "na metodologicznych założeniach prac[ą] umożliwiająca sprawne PRZEDSTWIENIE i OPISANIE założeń wg. najlepiej nadających się do tego metodyk."
standardy? juz sa?
Otwarte standardy przecież są w ustawie o informatyzacji?
W sprawie "wymyślania"
Drogi Krzysztofie
"Wymyślenie" celów (albo raczej wizji) polega właśnie na tym o czym pisałem. Tworzenie strategii to zaś przekuwanie takiej wizji na "tekst", który nie ma być zbiorem pobożnych życzeń, ale rzeczywistą strategią działania - opisującą wizję, cel i środki. Pracowałem już w życiu nad kilkoma strategiami. Ręce i nogi miały te, które po "wymyśleniu wizji" oddano specjalistom analitykom, marketingowcom i planistom do napisania.
Co do celów, o których piszesz, to zapewne jesteś bliski temu, co ostatecznie do Strategii trafi.
Pozdrawiam
Wojciech Wiewiórowski
:) i gdzie ta ankieta??
Zgodnie z podanymi informacjami dziś powinna się zacząć... Pozwoliłem sobie poświęcić trochę czasu i sprawdzić portale WP, Onet, Gazeta i Tlen i jak do tej pory nie zauważyłem żadnych śladów. Możliwe, że wiąże się to z tym, iż korzystam z Firefoxa z Adblockiem... Może ktoś inny zauważył już tą ankietę?
Nie tylko Polska robi informatyzacje
Mam wrażenie, ze tego typu podkreślanie interaktywności z obywatelami to po prostu zwykła zasłona dymna. Tracimy natomiast z pola widzenia fundamentalna sprawę porównywania się z innymi państwami. Polska nie jest pierwszym (może przedostatnim?) krajem, który w Europie informatyzacje robi. Każdy normalny decydent oczekiwałby zatem od swoich urzędników i konsultantów szczegółowej analizy rozwiązań w innych państwach, zebrałby rozwiązania najciekawsze (np. w zakresie doręczeń do obywateli czy innych zagadnień szczegółowych) i następnie korzystając z tych doświadczeń działałby na rzecz zbudowania czegoś jeszcze lepszego, niż rozwiązania innych krajów, które są nasza konkurencją.
Jeżeli wiemy, że rejestracja przedsiębiorstwa w Estonii trwa dwa dni, w Portugalii dwie godziny, to nasze pytanie jest jak to robią w Portugalii i co możemy zrobić lepiej, żeby u nas trwało godzinę i czterdzieści pięć minut. To jest nasz cel - brak jego świadomości prowadzi do budowania rozwiązań anachronicznych. Jeśli się nie zbuduje czegoś lepszego, to obywatel wyjedzie do Irlandii, a biznes ucieknie na Słowację.
W tym kontekście to, co myślą na ten temat ludzie jest właściwie bez znaczenia. Niech administracja robi takie porównania sama, a jak nie potrafi to niech egzekwuje to od firm konsultingowych, ale na litość boską niech się do innych krajów porównuje. Niezdolność administracji do porównywania się z innymi państwami i zapewnienia jakości na najwyższym poziomie. Przez to tracimy na konkurencyjności usług jakie świadczymy, tak jak w tym przykładzie rejestracji dzieci w urzędach:
Urząd Stanu Cywilnego - czyli "przyjazne" państwo Polskie
Prosta komparatystyka w tym temacie pokazuje, że najlepsze rozwiązanie to rejestracja dzieci w systemach urzędu stanu cywilnego dokonywana online przez szpitale. Wiemy kto tak robi, patrzymy jak to robi i staramy się zrobić lepiej (a może nawet kupić takie rozwiązanie od firmy, która potrafiła coś takiego zrobić).
Długo by o tym gadać, ale tak jak istnieje jako dziedzina wiedzy komparatystyka prawnicza to powinna istnieć również komparatystyka e-government. Taka wiedza powinna być wykładana na uczelniach, powinni być ludzie którzy analizują programy rządowe i projekty informatyczne innych państw. W skrajnym przypadku przynajmniej firmy konsultingowe, które dostarczają ministerstwom wiedzę powinny przygotowywać ją z uwzględnieniem doświadczeń z innych krajów. Wiedza ta powinna znaleźć odzwierciedlenie w programach rządowych i dokumentach projektowych, jako dowód, że urzędnicy odrobili pracę domowa i wybrali rozwiązania jak najlepsze.
Nie wiem czy ktos z Was przeglądał projekty dokumentów rządowych z ostatnich lat. Czy znaleźliście tam omówienia przykładów z zagranicy? Czy to nie powinno być po prostu obligatoryjną częścią, tak jak obecnie np. oceny skutków regulacji? Czy nie jest tak, że wiedza z innych państw (jeśli w ogóle jest) to służy przeważnie jako usprawiedliwienie, że to, co u nas będzie, to nie jest takie najgorsze, bo jakieś państwo w Europie robi to jeszcze gorzej lub podobnie? Dlaczego administracja tak panicznie boi się porównywać swoje projekty informatyczne do tego, co jest robione w innych państwach?
Słaba liczebnie administracja, urzędnicy bez gruntownej wiedzy w zakresie e-government i niezdolni do sprawdzenia rozwiązań w innych państwach to niezależnie od liczby pomysłów z internetowej burzy mózgów pewna recepta na to, ze w najbliższych latach niewiele się w Polsce zmieni.
W Austrii e-gov nr 1.
Zwracam uwagę na tekst publikowany przez Die Plattform Digitales Österreich: Komitet (Gremium) Koordynacji i Strategii E-Gov w Austrii:
"Administration on the Net
The ABC guide of eGovernment in Austria" edycja 7 z 2008 r.
Z lektury materiału wynika na jakim miejscu znajduje sie Polska (przedostatnia na szczęście jest jeszcze Bułgaria) i Austria (pierwsza) a także co zrobiono i w jaki sposób w Austrii. Podobne materiały można znaleźć w odniesieniu do innych krajów (np. KBSt w Niemczech). Jeżeli na świecie istnieją wdrożone rozwiązania, to nie rozumiem zupełnie problemów z budową strategii w Polsce.
Tak naprawdę rozumiem. W MSWiA reorganizuje się strukturę departamentów.
I to by było na tyle.