umowy

Szklana kula CBA i wniosek o dostęp do informacji publicznej

Tak. Po opublikowaniu relacji z dzisiejszego spotkania Obywatelskiego Forum Legislacji (por. W Polsce funkcjonuje autopoietyczny system polityczny) mogę chyba również w serwisie zasygnalizować list, który wysłałem w zeszły piątek do Szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. List przez ostatnie kilka dni funkcjonuje sobie w tzw. "mediach społecznościowych" (cokolwiek to znaczy "media społecznościowe", bo te serwisy niczym nie różnią się od mojego poza tym, że kto inny jest ich wydawcą). Zasygnalizowanie go tutaj da szansę przedstawienia intencji jego wysłania w nieco szerszym kontekście. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że poprosiłem Szefa CBA o udostępnienie mi, obywatelowi, mojego egzemplarza szklanej kuli z logiem CBA. Ale takiej prośby nie przesłałem. W istocie złożyłem do Szefa CBA wniosek o dostęp do informacji publicznej. Przy okazji w ten sposób pragnę zwrócić uwagę CBA na istotny, jak uważam, problem w działaniu państwa. W ten sposób staram się też dać pretekst Szefowi CBA, by mógł, po pewnej refleksji, zweryfikować funkcjonujące w CBA procedury i zasady działania. Ma to istotne znaczenie zwłaszcza dlatego, że CBA jest "służbą specjalną do spraw zwalczania korupcji w życiu publicznym i gospodarczym, w szczególności w instytucjach państwowych i samorządowych, a także do zwalczania działalności godzącej w interesy ekonomiczne państwa".
Aktualizacja w górę osi czasu: Raport cząstkowy z realizacji operacji o kryptonimie "Szklana kula CBA"

O informacjach na temat "kart płatniczych" i list transakcji w kontekście podsłuchanych kolacji

"Płacenie publicznymi pieniędzmi za "prywatną" kolację? Badamy sprawę. Zapytaliśmy ponad 60 instytucji publicznych, w tym wszystkie ministerstwa o to ile kart płatniczych zostało wydanych do ich kont bankowych, kto i w jakim okresie jest uprawniony do używania tych kart oraz poprosiliśmy o wyciągi z listami transakcji od 01.01.2013. cdn"

Jaskółka potencjalnej tamy dla informacyjno-reklamowego rozpasania państwa

We Wrocławiu Regionalna Izba Obrachunkowa wypowiedziała się w sprawie, która dotyczy wolności słowa. Całkiem bezpośrednio dotyczy, bo chodziło o to, ile samorząd terytorialny może wlać w serca obywateli "politycznej słodyczy" wydawców, czyli aktualnych włodarzy. I również o to, czy może wydawać gazetę, zamawiać płatne ogłoszenia i reklamy... Izba zauważyła, że jest coś takiego, jak ustawowy zakres działania gminy, że określone w ustawie ramy są bardzo istotne, bowiem gmina dysponuje pieniędzmi publicznymi, tzn. pieniędzmi "wszystkich mieszkańców". Gmina nie może zatem wydawać pieniędzy dowolnie. Jest ograniczona przepisami. Te zadania gminy zderzono oczywiście z konstytucyjnym zakresem wolności prasy i konstytucyjną swobodą wypowiedzi i powiedziano - co warto podkreślić, że konstytucyjne wolności nie odnoszą się do władzy publicznej. Cieszę się z tego stanowiska wrocławskiej RIO. Koresponduje to dość dokładnie z tym, co można było przeczytać już wielokrotnie na łamach tego serwisu. Te tezy, które dostrzegła RIO w odniesieniu do samorządu terytorialnego, mają też zastosowanie do administracji publicznej w szerszym ujęciu.

Licencja na rządowy elementarz - "otwartościowcy" działają przeciw otwartości, państwo nie może kierować się "uprzejmością"

Okazuje się, że twórcy "rządowego" elementarza mają problem z licencją. Nie byłoby tego problemu, gdyby administracja rządowa zaakceptowała, że taki elementarz to po prostu "materiał urzędowy", o którym mowa w art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Materiały urzędowe nie są przedmiotem prawa autorskiego, a więc są "nieutworami" (por. Dlaczego rządowy elementarz nie miałby być materiałem urzędowym? Dlaczego nim niby nie jest?). Po niedawnym "pokazaniu" publiczności, jak będzie wyglądał elementarz, wielu myślało, że będzie on oparty na "wolnej licencji". Dziś okazuje się, że jednak nie będzie.

Lublin wie skąd wiatr wieje (cd. walki o normalność)

Lubelski Urząd Wojewódzki oraz Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego udostępniły rejestry zawartych przez siebie umów cywilnoprawnych. Wcześniej oba urzędy zostały o te wykazy poproszone przez Sieć Obywatelską - Watchdog Polska, a to w ramach kampanii „Jawność sprzyja”. Rzecznicy urzędów skomentowali prośbę stwierdzając, że nie było żadnej wątpliwości, że należy udostępnić rejestr w pełni oraz, że zależy im na polityce jakości, jak też na jawności wszystkich urzędowych procedur. Idąc za ciosem pomyślałem, że warto też prosić o tworzenie i udostępnianie wykazów umów w biurach poselskich.

NSA: autorzy opinii dla Prezydenta RP korzystają z prawa do prywatności

Cały czas toczy się dyskusja na temat ekspertyz przygotowywanych dla różnych organów. Głównie w kontekście "outsourcingu" tych ekspertyz i podejmowanych przez różnych obywateli prób dowiedzenia się, jakie to ekspertyzy i kto je przygotował. W takiej sprawie, po złożeniu skargi kasacyjnej przez Kancelarię Prezydenta RP, zapadł nie tak dawno Wyrok NSA. NSA uchylił wcześniejszy, niekorzystny dla Kancelarii Prezydenta RP wyrok i zasądził od obywatela na rzecz Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej kwotę 340 (trzysta czterdzieści) złotych tytułem zwrotu kosztów postępowania sądowego. Wyrok jest interesujący m.in. dlatego, że NSA po raz kolejny musiał zmierzyć się z takimi kwestiami, jak "dokument wewnętrzny" (chociaż w tym przypadku nie było to kluczowe), ale głównie rozważał wzajemny związek między prawem do prywatności, ochroną danych osobowych, tajemnicami prawnie chronionymi, pojęciem funkcjonariusza publicznego, osób mających związek z pełnieniem funkcji publicznych (por. Wyrok TK - dostęp do informacji publicznej a prywatność), a to wszystko z systemem dostępu do informacji publicznej. Ja sam uważam, że istotne jest to, że nie ma obowiązku kontraktowania z państwem, a w zderzeniu ochrony prywatnego interesu kontraktującego z państwem z interesem publicznym (przejrzystość działania państwa) prymat winien być dany interesowi publicznemu.

Podaj dalej: Konsultacje publiczne w sprawie crowdfundingu do 12 maja

Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji do 12 maja konsultuje publicznie komunikat Komisji Europejskiej dotyczącego potencjału finansowania społecznościowego (crowdfundingu) w Unii Europejskiej. Jak uważam - to bardzo istotny społecznie temat. Jeśli również tak uważasz, jeśli np. myślisz, że powinny zostać zniesione bariery umożliwiające gromadzenie pieniędzy na pomysły, a to z udziałem szerszych mas ludzi, którzy wspierają projekty drobniejszymi sumami, jeśli próbowałeś coś takiego robić, ale bałeś się podatków, grzywny za "nielegalne" zbiórki publiczne (co właśnie udało się poprawić niedawno), jeśli znasz przykłady skutecznego finansowania tego typu, jeśli chciałbyś, aby otworzyły się drzwi dla nowych, mniej skostniałych modeli biznesowych, jeśli kręcą Cię historie, w których goście zbierają na swój biznes milion dolarów w jeden dzień, to daj znać o tych konsultacjach koleżankom i kolegom na Fejsie czy Twitterze, ale potem się skup, poświęć chwilę na przeczytanie komunikatu, skup się raz jeszcze, odłóż batonik Maniax, który chcesz ugryźć, albo ugryź ten batonik i napisz swój komentarz.

Czerwone Maki na prezydenckich stronach - epilog po latach i postulat dot. "ekologii informacyjnej"

W kontekście wcześniejszych materiałów (2009 rok) o prezydenckiej płycie pt. "Bo wolność krzyżami się mierzy" i moich ówczesnych dociekań dotyczących praw autorskich do nagrań umieszczanych na stronach Kancelarii Prezydenta RP oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego (por. m.in. Pytania przesłane Kancelarii Prezydenta RP w sprawie płyty "Bo wolność krzyżami się mierzy") odnotuję sobie informacje, że "prawa do ”Czerwonych maków na Monte Cassino” ma niemiecka kancelaria prawna z Monachium, a tantiemy pobiera niemiecki odpowiednik polskiego ZAIKS-u, GEMA".

Elementy ekonomii mediów na przykładzie znikającego tekstu nt. sporu o wizerunek opublikowany w NK

W Dzienniku Gazecie Prawnej ma się ukazać tekst, który będzie omawiał rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu w sprawie zdjęcia opublikowanego kiedyś w serwisie Nasza Klasa (dziś NK). Tekst na ten temat został opublikowany na stronach kancelarii prawnej, która reprezentowała portal w sporze. Znalazł się tam wielowątkowy opis sporu i rozstrzygnięcia. Link do pierwotnie opublikowanego tekstu już nie działa. Tekst ma się pojawić ponownie w pierwotnym źródle po tym, jak tekst na ten temat (czy taki sam tekst?) zostanie opublikowany w DGP. Uważam, że to bardzo interesujące zjawisko, stąd postanowiłem skreślić te kilka słów komentarza. Nie na temat rozstrzygnięcia z 30 stycznia 2014 r., w którym Sąd Apelacyjny we Wrocławiu oddalił apelację powoda (sygn. akt I ACa 1452/13), ale na temat dostępności informacji w globalnej Sieci.

MEN zrezygnowało z prowadzenia wykazu umów i usprawniło system finansowo-księgowy

Jak wiadomo: od pewnego czasu rozwija się pewna obywatelska inicjatywa, której celem jest doprowadzenie do tego, by wykazy umów zawieranych przez administrację publiczną były publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej. Nie chodzi o okresowe publikacje, tylko o to, by w każdej chwili obywatel mógł zapoznać się z kompletną, rzetelną, aktualną informacją na temat zawieranych m.in. przez ministerstwa umów. W istocie chodzi o zrealizowanie przynajmniej dwóch celów. Z jednej strony chodzi o usprawnienie działania administracji publicznej, z drugiej zaś o zapewnienie przejrzystości jej działań. Udało się do tej pory wydobyć kilka takich wykazów umów z kilku ministerstw. Jednym z nich był wykaz umów Ministerstwa Edukacji Narodowej. Prowadzenie takiego wykazu jest - jak się wydaje - działaniem racjonalnym. Każde usprawnienie związane z takim wykazem uznałbym za pożądaną reakcję na aktywność obywatelską. W MEN zaprzestano prowadzenia wykazu i zastąpiono go systemem finansowo-księgowym. Jednak to - samo w sobie - jeszcze nie realizuje drugiego ze wskazanych wyżej celów, czyli zapewnienia przejrzystości działań państwa wobec obywateli.