legislacja

Delegacja ustawowa w sprawie opłat od czynności geodezyjnych i kartograficznych niezgodna z Konstytucją

Za 12 miesięcy straci moc obowiązywania przepis art. 40 ust. 5 pkt 1 lit. b ustawy z dnia 17 maja 1989 r. - Prawo geodezyjne i kartograficzne, który stanowi delegację ustawową dla określenia w trybie rozporządzenia, a to przez ministra właściwego ds administracji publicznej, wysokości opłat związanych z czynnościami związanymi z prowadzeniem państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego, a także związanych z prowadzeniem krajowego systemu informacji o terenie, a to wszystko za udzielanie informacji, za wykonywanie wyrysów i wypisów z operatów ewidencyjnych. Delegacja ustawowa straci moc obowiązywania ponieważ Trybunał Konstytucyjny uznał ten przepis za niezgodny z 92 ust. 1 i art. 217 Konstytucji RP. Rok temu wniosek o stwierdzenie niezgodności ww. przepisu skierowała do Trybunału Konstytucyjnego prof. Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich. Trybunał podzielił poglądy RPO.

Ostatnie debaty na temat partycypacji w procesie stanowienia prawa

senacka filiżanka z kawąW ramach zaangażowania w walkę z anomią i budowanie narzędzi społecznej partycypacji wziąłem udział w posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi. W posiedzeniu tym wzięli również udział przedstawiciele Rządowego Centrum Legislacji, Ministerstwa Gospodarki i Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Kilka dni później wziąłem też udział w debacie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji w Bibliotece UW w Warszawie. Tematem dyskusji było pytanie: jak wspierać aktywność obywateli w tworzeniu lepszego prawa? Tymczasem Zespół do spraw Programowania Prac Rządu nie uznał za ważnej ustawy, nad którą pracowało Ministerstwo Sprawiedliwości, a ściślej mówiąc - wniosek dot. wpisania do wykazu prac legislacyjnych rządu Projektu założeń projektu ustawy o konsultacjach publicznych rządowych projektów aktów normatywnych oraz o ocenie skutków regulacji został wycofany przez ministra Biernackiego. Bez zielonego światła Zespołu jakikolwiek projekt ustawy nie może być procedowany. Teoretycznie. Wśród patologii obecnego systemu wskazuje się m.in. zjawisko polegające na tym, że aby ominąć konsultacje publiczne projekty wypracowane w rządzie "przemycane są" do Sejmu jako projekty poselskie. Oczywiście - jak rozumiem sytuację - rząd niechętny projektowi ustawy mającej stanowić ramy procesu legislacyjnego, nie zechce też go "przemycić" przetartą drogą do Parlamentu...

Tworzenie wizerunku medialnego na zlecenie administracji publicznej: informowanie czy manipulowanie?

W sumie to taka dość ciekawa sprawa: w jaki sposób realizowana jest strategia komunikacyjna rządu (ministerstw) i jakimi środkami się to odbywa. Kiedy popatrzeć na umocowanie prawne Centrum Informacyjnego Rządu, to ono zajmuje się różnymi sprawami, które w świecie aktywności biznesowej nazwalibyśmy działaniami z zakresu public relations, monitoringu mediów, czasem promocji, czasem reklamy. Ale skoro są w rządzie (a także innych organach administracji państwowej) komórki organizacyjne zajmujące się takimi relacjami medialnymi, to - tak się nad tym zastanawiam - czy w tych sprawach dopuszczalny jest outsourcing? Innymi słowy: czy prawnie możliwe (oraz czy społecznie słuszne) jest to, by Kancelaria Prezesa Rady Ministrów wynajmowała przedsiębiorstwa od komunikacji społecznej, jeśli realizacja takiej komunikacji jest już zadaniem konkretnej komórki organizacyjnej w Kancelarii? Jeśli jest możliwe i słuszne, to jakimi zasadami powinna kierować się taka firma, którą najmie się do wsparcia działań rządu w sferze PR? Czy możliwe jest na przykład, by realizowano jedynie strategię "udostępniania tylko dobrych wiadomości"? Nie jest moim celem atakowanie rządu. Nic z tych rzeczy. Zastanawiam się zwyczajnie nad zasadami obiegu informacji publicznej. Bo, że rząd, a także poszczególne ministerstwa, z usług różnych firm korzystają w zakresie relacji komunikacyjnych, to chyba można uznać za pewne.

Rada Prasowa przy Prezesie Rady Ministrów i pytanie, czy obywatel może zignorować przepisy o konieczności płacenia podatków

Konstytucja RP z dnia 2 kwietnia 1997 r. stwierdza, w art. 156, że za naruszenie Konstytucji lub ustaw, a także za przestępstwa popełnione w związku z zajmowanym stanowiskiem, Członkowie Rady Ministrów ponoszą odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Dla potrzeb tego wywodu zostawię, tymczasem, na boku owe przestępstwa. Zignorowanie przepisu rangi ustawowej jest, moim zdaniem, naruszeniem ustawy. Jeśli obowiązująca ustawa stwierdza, że przy Prezesie Rady Ministrów działa Rada Prasowa oraz, że członków tej Rady powołuje Prezes Rady Ministrów na okres 3 lat, a jednocześnie takiej Rady Prasowej nie powołano, to - jak uważam - wszyscy Prezesi Rady Ministrów w Rzeczypospolitej pod rządami obecnej Konstytucji RP, którzy nie powołali Rady Prasowej, popełnili delikt konstytucyjny. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że uchwałę o pociągnięciu członka Rady Ministrów do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu podejmuje Sejm i to na wniosek Prezydenta Rzeczypospolitej lub co najmniej 115 posłów i musi ją przegłosować większością 3/5 ustawowej liczby posłów. Dlatego też nie spodziewam się, że wszyscy premierzy, którzy nie powołali Rady Prasowej, odpowiedzą za to przed Trybunałem Stanu. A ostatni raz Radę Prasową powołano w... 1985 roku. Oznacza to, że delikt konstytucyjny popełnili praktycznie wszyscy premierzy "wolnej Polski", niezależnie od tego, jaki "kierunek" realizowało (lub jedynie głosiło) ugrupowanie, z którego się wywodzili. Skoro może być tak, że premier rządu wybiera sobie przepisy ustawowe, które chciałby stosować, a te, które nie są dla niego wygodne ignoruje, to to właśnie dziś znaczy "demokratyczne państwo prawne", o którym mowa w art. 2 Konstytucji RP, a z którego Trybunał Konstytucyjny wywiódł już tak wiele różnych zasad konstytucyjnych.

Kolejna odsłona debaty o konsultacjach publicznych już niebawem

Minister Administracji i Cyfryzacji organizuje debatę pt. „Państwo 2.0: Obywatele źródłem wiedzy i rozwiązań”. Debata ma się odbyć 27 czerwca, w ramach Europejskiego Roku Obywateli, i poświęcona będzie udziałowi obywateli w konsultacjach ich roli w procesie tworzenia prawa i podejmowania decyzji na poziomie lokalnym. Debata będzie transmitowana online.

Umowy z autorami i "tworzy się" Radę Programową Przeglądu Legislacyjnego

Wczoraj otrzymałem odpowiedź na wniosek o dostęp do informacji publicznych, który sygnalizowałem w tekście List od Przewodniczącego Rady Legislacyjnej w związku publikacją na temat "Przeglądu Legislacyjnego". Wczoraj również umówiliśmy się ostatecznie na spotkanie i rozmowę z Przewodniczącym Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów. Spotkanie odbędzie się w przyszły czwartek. Tymczasem wiem już, że budżet Rady Legislacyjnej to 769 tys. złotych rocznie. Otrzymałem też treść uchwały Rady Legislacyjnej, która "przyjęła do akceptującej wiadomości" umowę pomiędzy KPRM i spółką Wolters Kluwer. W tej samej uchwale "tworzy się" Radę programową czasopisma Przegląd Legislacyjny, a jednocześnie (nie wiem, jak to nazwać, ale chyba słowo "proklamuje" będzie odpowiednie) proklamuje się, że Rada Legislacyjna stanowi Komitet Redakcyjny owego czasopisma. Samej umowie ze spółką Wolters Kluwer, którą to umowę podpisał - w imieniu KPRM, z upoważnienia Szefa KPRM - Przewodniczący Rady legislacyjnej, poświęciłem poprzednią notatkę: Umowa na "część procesu wydawniczego" związanego z Przeglądem Legislacyjnym. Wczoraj otrzymałem również treść umów, które zostały zawarte z autorami artykułów publikowanych w Przeglądzie Legislacyjnym, a także dokumenty związane z zamówieniem publicznym.

List od Przewodniczącego Rady Legislacyjnej w związku publikacją na temat "Przeglądu Legislacyjnego"

Prof. dr hab. Mirosław Stec, Przewodniczący Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów, był uprzejmy napisać do mnie list w związku z moją publikacją (chodzi, jak rozumiem, o tekst Czekamy na wolterskluwer.gov.pl). Przy okazji zostałem zaproszony na rozmowę. Wspomnę od razu, że w zeszłym tygodniu złożyłem do KPRM wniosek o dostęp do informacji publicznych związanych z wydawaniem Przeglądu Legislacyjnego, a także innych tytułów wydawanych przez instytucję gospodarki budżetowej Centrum Usług Wspólnych, ale jeszcze nie przysłano mi odpowiedzi. W każdym razie uważam, że to ważny temat. W związku z zaproszeniem ujawnionym w otrzymanym dziś liście - zadzwoniłem do sekretariatu Rady Legislacyjnej, przekazałem swoje zainteresowanie spotkaniem, zasygnalizowałem fakt złożenia wniosku o dostęp do informacji, zasygnalizowałem również publikację kolejnego tekstu (tj. O Przeglądzie Legislacyjnym i o tym, że zmienił się ustrój) i przekazałem niskie ukłony dla Przewodniczącego Rady. Uważam, że zasady wydawania prasy przez administrację publiczną to ważny temat, zasługujący na drążenie. Zwłaszcza w tzw. "społeczeństwie informacyjnym".

O Przeglądzie Legislacyjnym i o tym, że zmienił się ustrój

W latach 1994-1995 "ukazywał" się taki tytuł, jak Biuletyn Rady Legislacyjnej. "Wydawcą" tego "biuletynu" był Urząd Rady Ministrów. Była to instytucja czasów PRL. URM przestał istnieć w wyniku reformy roku 1997. W tym samym roku, tj. w roku 1997, a dokładniej: 2 kwietnia 1997 roku, "w trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie, my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej" ustanowiliśmy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej "jako prawa podstawowe dla państwa". Kiedy zatem 17 października 1997 roku opublikowana w Dz. U. z 1997 r. Nr 78, poz. 483 Konstytucja weszła w życie (po 3 miesiącach od daty jej ogłoszenia) - zmienił się konstytucyjny ustrój Polski. Uważam, że należy to dostrzec również tam, gdzie państwo (osoby pełniące w nim jakąś funkcję) usiłuje kreować sobie platformy "własnej" publicystyki. Dotyczy to zarówno "Obserwatora konstytucyjnego", "Biuletynu skarbowego", czy właśnie "Przeglądu legislacyjnego". Ustrój się zmienił.

NIK o procesie elektronicznej publikacji prawa w Polsce

Mimo dostrzeżonych nieprawidłowości Najwyższa Izba Kontroli pozytywnie oceniła działania Rządowego Centrum Legislacji w zakresie wydawania Dziennika Ustaw i Monitora Polskiego w postaci elektronicznej, a także sprawowanie nadzoru nad realizowanym przez Centrum Projektów Informatycznych (CPI) zadaniem stworzenia i utrzymania systemu informacyjnego służącego do ogłaszania prawa w postaci elektronicznej. Myślę, że warto zaproponować lekturę całości informacji NIK po przeprowadzeniu kontroli dotyczącej Promulgacji prawa w postaci elektronicznej (P/12/017). Dokument pokontrolny ma 99 stron. Warto się nad nim pochylić i wyciągnąć własne wnioski. W niniejszej notatce jedynie przywołuje podsumowanie dokonane przez NIK.

Korespondencja w sprawie "Przeglądu Legislacyjnego"

Dziś otrzymałem od mec. Sławomira Kujawy, działającego w imieniu spółki "Wolters Kluwer Polska" S.A., z siedziba w Warszawie, wezwanie do zaniechania naruszeń oraz złożenia oświadczenia. Wezwanie otrzymałem w związku opublikowaniem przeze mnie w dniu 10 maja br. tekstu Czekamy na wolterskluwer.gov.pl, który - zdaniem spółki - zawiera nieprawdziwe i naruszające jej dobra osobiste informacje na temat warunków jej współpracy z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Zostałem wezwany do (1) usunięcia tekstu z serwisu "w terminie do 3 godzin od chwili otrzymania" wezwania, (2) zaniechania dalszego rozpowszechniania w jakichkolwiek mediach elektronicznych lub tradycyjnych "nieprawdziwych informacji na temat warunków współpracy" pomiędzy spółką a Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, a także do (3) zamieszczenia "we własnym zakresie i na własny koszt, na stronie głównej serwisu na okres 14 dni liczonych od dnia następnego po dniu otrzymania niniejszego wezwania oświadczenia..." Generalnie odpisałem na otrzymane wezwanie.