dobra osobiste

Niemcy: samobójstwo zatrzymanego po uzyskaniu publicznie dostępnych danych

Logo serwisu SchülerVZDwudziestoletni mężczyzna, Matthias L., który - jak twierdzą media i niemiecka policja - pobrał ("zassał", "zgrabował", nie ma polskiego słowa?) dane użytkowników serwisów StudiVZ i SchülerVZ (ponoć to serwis, który przypomina trochę serwis Nasza-klasa.pl, chociaż znajomości klasowe były raczej pielęgnowane w drugim), po zatrzymaniu i będąc w areszcie - popełnił samobójstwo. Niektóre media nazywają mężczyznę hackerem. Jednak stawiane są również pytania o rolę wydawcy serwisu internetowego, do którego danych mężczyzna potrafił i mógł się dostać. Dlaczego? Dlatego, że - chociaż mężczyzna "uzyskał dostęp" do danych kilku milionów osób - były to tylko "publiczne profile" użytkowników, zaś sam mężczyzna - jak sugerują komentarze - nigdzie się nie włamywał. Padają również pytania o system wymiaru sprawiedliwości i działanie organów ścigania.

Wielka Brytania i wyroki w sprawach o internetowe zniesławienia

Onet publikuje potencjalnie interesujący - z perspektywy ostatnich doniesień na temat wyroku w sprawie publikacji tygodnika Wprost (por. O amerykańskim wyroku, zasądzającym 5 milionów dolarów zadośćuczynienia od Wprost) - artykuł z The Sunday Times. Mowa tam o "turystyce sądowej" oraz o tym, że "Londyn stał się sądową stolicą świata w sprawach o zniesławienie, a tutejsze sądy gotowe są przyjmować pozwy w sprawach w znikomym stopniu związanych z Wielką Brytanią". Ale czy istotnie powinno to szokować?

Przeprosiny online: co można zrobić z domenami, czyli jak Super Express przeprasza Kotecką

Skoro już się pojawił temat wyroków polskich sądów, w których sądy zobowiązują wydawców i autorów, a także redaktorów naczelnych, do przeproszenia kogoś za publikowane słowa (por. I pomyłka w osobie przepraszanego i zniknięcie notatki z salonowego "bloga"), to warto odnotować również niedawne przeprosiny, do których zobowiązał sąd wydawcę gazety Super Express. Sprawa zaczęła się od opublikowania w 2007 roku przez Super Express obnażonego zdjęcia obnażonej p. Patrycji Koteckiej. Ciekawostką jest sposób, w jaki ówczesny wydawca Super Expressu postanowił zrealizować wyrok sądu. Są przeprosiny, ale opublikowane jako bitmapa (co - jeśli dobrze rozumiem - ma przeciwdziałać automatycznej archiwizacji tych treści przez wyszukiwarki). Przeprosiny wiszą również na byłej głównej stronie internetowej dziennika. Dziś zaś wszystkie strony SE z jakimikolwiek treściami dla czytelników wskazują na inny adres... Inną ciekawostką są przeprosiny SE wobec p. Kożuchowskiej.

I pomyłka w osobie przepraszanego i zniknięcie notatki z salonowego "bloga"

Jan Pospieszalski ma przeprosić Andrzeja Morozowskiego za swoje komentarze na temat rzekomej aktywności dziennikarza TVN, który miał - jak twierdził Pospieszalski - uprzedzać Zbigniewa Siemiątkowskiego o planowanych publikacjach na temat kontaktów Aleksandra Kwaśniewskiego z Władimirem Ałganowem. Dlaczego? Morozowski pozwał Pospieszalskiego, a Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że przeprosiny się należą i, że mają ukazać się "w blogu". Potem jeszcze rozstrzygał Sąd Apelacyjny w Warszawie i ten uznał, że Pospieszalski ma przeprosić nie tylko "w blogu", ale i na łamach dwóch gazet. Ciekawostka jest taka, że przeprosiny "w blogu" się ukazały, ale z przekręconym nazwiskiem, a niedługo po opublikowaniu tekst z Salon24.pl zniknął.

Wybory w Takoma Park (Maryland, USA) - elektroniczno-papierowe głosowanie

Na prośbę Filipa Zagorskiego publikuję notatkę na temat "pierwszych weryfikowalnych wyborów zastosowanych w praktyce". Chodzi o prowadzony m.in. na łamach tego serwisu spór o to, czy należy postulować wprowadzenie internetowych lub elektronicznych (to nie to samo) wyborów powszechnych (por. dział wybory niniejszego serwisu). Ja jestem przeciwnikiem. Komentując nadesłany materiał mogę jedynie stwierdzić, że nie potrafię zweryfikować poprawności zastosowanych algorytmów, o których notatka stwierdza: "przełomowy, umożliwiający głosującym na audyt wyników online, open-sourcowy system wyborczy został użyty w oficjalnych wyborach". Prostota i zaufanie "zwykłych ludzi" do systemu wyborczego jest wartością równie cenną, jak audyt poprawności wyników. Jednym z zarzutów wobec "elektronicznych wyborów" jest to, że oddają procesy demokratyczne w ręce "magów społeczeństwa informacyjnego". Tak czy inaczej - prace nad takimi rozwiązaniami nadal trwają.

Dalszy ciąg dyskusji na temat pojęcia "prasa" w erze demokratyzowania się mediów (elektronicznych)

Sławomir Wikariak publikuje dziś w Rzeczpospolitej tekst, w którym sygnalizuje wektory krytyki nowej wersji projektu nowelizacji Prawa prasowego. Co ciekawe - ujawniono tam stanowisko dyrektora generalnego Izby Wydawców Prasy, który nie jest zadowolony z tego, że elektroniczne "dzienniki lub czasopisma" będzie można - wedle projektu - rejestrować na zasadzie dowolności (bo to "prowadzi do jawnej nierówności między podmiotami..."). W trakcie niedawnej dyskusji w Centrum Prasowym na ul. Foksal w Warszawie miałem wrażenie, że środowisko wydawców przychylało się do pomysłu dobrowolnego rejestrowania. Osobiście uważam, że rejestracja "elektronicznych publikacji" w sądzie nie jest w ogóle potrzebna dla realizacji sygnalizowanego celu, tj. wskazania odpowiedzialnego za publikacje online (mamy np. rejestry domenowe). Tak czy inaczej łagodząc nieco stanowisko w kwestii "rejestracji" ministerstwo swym nowym projektem dokonuje próby ingerencji w sferę definicji pojęcia "prasa", a robiąc to - jak uważam - usiłuje (intencjonalnie lub nieintencjonalnie) ograniczyć zakres oraz instytucjonalną ochronę wolności słowa w Polsce. W tej zaś notatce przybliżam kilka dokumentów Rady Europy, które warto uwzględniać w tej dyskusji, co się zresztą dzieje.

Propozycje nowelizacji Prawa prasowego a propozycje w zakresie inwigilacji elektronicznej komunikacji

Ponieważ wielu internautów ucieszyło się, gdy się dowiedziało, że "blogów nie będzie trzeba rejestrować", warto wyraźnie wskazać również inne konsekwencje proponowanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przepisów projektu ustawy o zmienia ustawy Prawo prasowe. Skoro ministerstwo postanowiło jednak zmienić definicję pojęcia "prasa" (a trzeba pamiętać, że dzisiejsze przepisy oznaczają obowiązek rejestracji wydawania dzienników i wydawania czasopism, nie zaś wszystkich form prasowych), to publikujący w internecie nie będą objęci tajemnicą dziennikarską oraz nie będą mogli korzystać z licencji ustawowych, które dziś przewiduje ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Zwłaszcza jednak pierwsza z wymienionych konsekwencji jest istotna, a to wobec zgłaszanych ostatnio przez Policję potrzeb nowelizacji przpisów w zakresie dopuszczenia retencji danych oraz możliwości zdalnego i skrytego przeszukania komputerów obywateli.

Zdalne przeszukanie komputerów obywateli i policyjne trojany w projekcie nowelizacji polskiej ustawy o Policji

policyjny robakGdyby ktoś szukał informacji na temat projektowanej ustawy nowelizującej ustawę o Policji, o których niektóre media pisały, że na jej mocy "funkcjonariusze otrzymają więcej uprawnień do inwigilacji i śledzenia obywateli", a chodzi m.in. o możliwość zdalnego przeglądania zawartości dysków twardych ("stosowanie środków elektronicznych umożliwiających niejawne i zdalne uzyskanie dostępu do zapisu na informatycznym nośniku danych, treści przekazów nadawanych i odbieranych oraz ich utrwalanie", to chętnie pokażę kilka materiałów źródłowych, bo nie chodzi wyłącznie o takie, zdalne przeszukanie (projekt noweli ma 69 stron a uzasadnienie 60 stron; por. również dział retencja danych niniejszego serwisu). W zakresie zdalnego przeszukania dysków projektodawca nawiązuje do niemieckich prac, które komentowałem w kilku tekstach publikowanych w tym serwisie. Warto również odnotować, że Helsińska Fundacja Praw Człowieka krytykuje projekt.

Policja zabiega o wprowadzenie ustawowego obowiązku retencji danych przetwarzanych przez dostawców usług internetowych

Jak wiadomo - w MSWiA trwają prace nad nowelizacją ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Do tych prac przyłączyła się Komenda Główna Policji i zaprezentowała (8 czerwca) swoje propozycje dotyczące zapewnienia: 1. bezwzględnego obowiązku retencji danych w stosunku do wszystkich przedsiębiorców świadczących usługi drogą elektroniczną, 2. bezwzględnego obowiązku udostępnienia posiadanej przez przedsiębiorcę infrastruktury organom ścigania w celu prowadzenia kontroli operacyjnej, 3. obowiązku zapewnienia warunków dostępu i utrwalania oraz ochrony informacji niejawnych w stosunku do ISP o największym znaczeniu rynkowym, 4. możliwości zdalnego, niejawnego przeszukania informatycznych nośników danych. Jak pisałem w tekście Retencja danych w pracach nad nowelą ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną - pewne zobowiązania w sferze retencji danych nakłada na nas Dyrektywa 2006/24/WE, w szczególności art. 5 dyrektywy wymienia kategorie danych przeznaczonych do "zatrzymywania" w przypadku dostępu internetowego, elektronicznej poczty internetowej i telefonii internetowej. Czas na ich transpozycję w Polsce minął 15 marca 2009 r. Dlatego właśnie warto przyjrzeć się (kontrowersyjnym) propozycjom Policji i argumentom na ich poparcie, które Policja wysuwa, bo mogą dotyczyć one wielu podmiotów zajmujących się tworzeniem i udostępnianiem zasobów w internecie.

Roszada wykrecnumer.pl wobec zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstw

"W związku z pojawiającymi się informacjami w mediach dotyczącymi działalności serwisu WykręćNumer.pl i postawionymi przez ABW zarzutami, że serwis jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Państwa Polskiego, informujemy, że od dnia 6 listopada 2009 nastąpi zmiana dotychczasowego właściciela serwisu - firmy INTER GROUP zarejestrowanej w Polsce, na nowego - InterCom Telecommunications Ltd. zarejestrowaną w Wielkiej Brytanii". Taki komunikat pojawił się w serwisie wykrecnumer.pl. Ciekawe podejście, ale nie przypuszczam, by coś pomogło mieszkańcowi Nysy, który - jak wynika z doniesień mediów - postanowił uruchomic ten serwis. Zobaczymy, co będzie dalej.