Dlaczego tak trudno w Polsce zrobić dobry publiczny i bezpłatny system informacji prawnej?
Krajowa Izba Odwoławcza jest organem właściwym do rozpoznawania odwołań wnoszonych w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego. 30 kwietnia 2010 roku KIO wydała wyrok w sprawie sygn. KIO/ 577/10, który dotyczy problematyki zamówień publicznych na "informacje o prawie". To uproszczenie. Temat ten poruszyłem w tekście Rządowy System Informacji - co my właściwie konsultujemy?, gdy odnotowałem, że Rządowe Centrum Legislacji, "komórka rządowa, która o polskim prawie powinna wiedzieć wszystko", ogłosiło chęć "zakupu aktualizacji oprogramowania prawniczego Lex Omega wraz z modułami Komentarze i Prawo Europejskie na kolejne 12 miesięcy". Wspomniany wyżej wyrok KIO nie dotyczył zamówienia RCL, a zamówienia Narodowego Banku Polskiego - Departament Informatyki i Telekomunikacji w Warszawie. Interesujące może być uzasadnienie wyroku KIP.
Treść aktów normatywnych nie jest przedmiotem prawa autorskiego. Każdy sobie może z takiej treści korzystać. Podobnie jest - jak uważam - z treścią wyroków wydawanych w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej (por. Copy-paste w uzasadnieniu wyroku). Skoro nie ma tu monopolu prawno-autorskiego - każdy może próbować budować na takich informacjach własne produkty i usługi, w szczególności w oparciu o koncepcję ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego (por. dział re-use niniejszego serwisu). Sytuacja się nieco komplikuje, gdy okazuje się, że "szeroko pojęte agendy państwa" zamawiają konkretny produkt, przeznaczając na to pieniądze publiczne. Zwłaszcza zaś - można się nad tym pochylić - gdy udostępnianie informacji na temat stanu prawa i jego działania jest jedną z podstawowych funkcji państwa (por. Jak przekonać Sejm, by przestał zabraniać korzystać z materiałów? Brać przykład z Malamuda?). Aby ustawa zaczęła obowiązywać - powinna być w stosowny sposób ogłoszona. Wyroki również się ogłasza. Państwo zaś nie potrafi sobie poradzić z tym, by samo mogło mieć wiedzę na temat swojej własnej aktywności w tym zakresie. Przy okazji dochodzi czasem do skandali, jak to miało miejsce w związku z ogłoszeniem pewnego rozporządzenia (por. Dziennik Ustaw nr 75 z 2008 roku, poz 451, strona 4216... i Elektroniczne ogłaszanie prawa: niby, że teraz wszystko jest OK...). Chodzi wszak o pieniądze i interesy (por. "Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły", a to błąd, bo chodzi o to, by go gonić (zając, królik, wszystko jedno)). Wydaje się, że również w przypadku dostarczania informacji o prawie może dojść do sytuacji, którą z dyskusji o "standardach technicznych i formatach danych" znamy, jako vendor lock-in (por. Wejście na informatyczną ścieżkę uzależnienia w diagnozie UZP, Jeszcze o vendor lock-in, opóźnianiu publikacji standardów i ograniczaniu konkurencji i O tym, że producent oprogramowania może "wygrać" ze wskazania).
Temat wyroku KIP w pierwszej kolejności odnotowała Rzeczpospolita w tekście Aktualizacje kupowane bez przetargów (w chwili obecnej dostęp do tego artykułu jest ograniczony przez wydawcę). Sławomir Wikariak dostrzegł w tym artykule: "Roczną wartość tego rynku zamówień publicznych szacuje się na kilkadziesiąt milionów złotych. Prawie cała ta pula wydawana jest z wolnej ręki, bez przetargów." I to jest dobry wstęp, by następnie odesłać czytelników do wspomnianego wyżej rozstrzygnięcia KIO, które to rozstrzygnięcie - wraz z uzasadnieniem - dostępne jest... w internecie: Sprawa o sygn. akt KIO/ 577/10 (PDF; coś się chyba psuje w systemie, bo z tego PDF-a da się skopiować treść, gdyby chcieć wspierać komercyjnych dostawców informacji o prawie, należałoby opublikować tam zeskanowaną bitmapę, aby nie dało się jej w łatwy sposób wykorzystać w edytorach tekstów).
Sentencja jest lakoniczna:
po rozpoznaniu na rozprawie w dniu 27 kwietnia 2010 r. w Warszawie odwołania wniesionego w dniu 6 kwietnia 2010 r. przez LexisNexis Polska Sp. z o.o., 02-222 Warszawa, Al. Jerozolimskie 181 w postępowaniu prowadzonym przez zamawiającego Narodowy Bank Polski, 00-919 Warszawa, ul. Świętokrzyska 11-21 przy udziale wykonawcy Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o., 01-231 Warszawa, ul. Płocka 5A zgłaszającego przystąpienie do postępowania odwoławczego po stronie zamawiającego orzeka:
1. Oddala odwołanie.
2. Kosztami postępowania obciąża LexisNexis Polska Sp. z o.o., 02-222 Warszawa, Al. Jerozolimskie 181 i nakazuje:
1) zaliczyć na rzecz Urzędu Zamówień Publicznych koszty w wysokości 7 500 zł 00 gr (słownie: siedem tysięcy pięćset złotych zero groszy) stanowiące kwotę uiszczoną z tytułu wpisu od odwołania przez LexisNexis Polska Sp. z o.o., 02-222 Warszawa, Al. Jerozolimskie 181.
Stosownie do art. 198a i 198b ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. - Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2007 r., Nr 223, poz. 1655 ze zm.) na niniejszy wyrok - w terminie 7 dni od dnia jego doręczenia - przysługuje skarga za pośrednictwem Prezesa Krajowej Izby Odwoławczej do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Nie wiem, czy skorzystano z prawa skargi do Sądu Okręgowego, ale warto - jak uważam - przywołać uzasadnienie rozstrzygnięcia KIO:
W dniu 1 kwietnia 2010 r. Zamawiający, tj. Narodowy Bank Polski zamieścił w Biuletynie Zamówień Publicznych ogłoszenie o zamiarze zawarcia umowy w trybie z wolnej ręki na odnowienie subskrypcji baz System Informacji Prawnej LEX Omega z modułami Komentarze, Prawo Europejskie i Informator Prawno-Gospodarczy.
W dniu 6 kwietnia 2010 r. odwołanie wobec czynności Zamawiającego polegającej na wyborze zamówienia z wolnej ręki wniosła LexisNexis Polska Sp. z o.o. zwana dalej Odwołującym zarzucając Zamawiającemu naruszenie:
1. art. 67 ust. 1 pkt 1 lit. a) i b) ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2007 r. Nr 223, poz. 1655 ze zm.) zwanej dalej ustawą Pzp przez przyjęcie, iż jedynym wykonawcą zdolnym do realizacji zamówienia jest firma Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o., podczas gdy na rynku występują również inne podmioty oferujące analogiczne systemy informacji prawnej,
2. art. 10 ust. 1 ustawy Pzp przez niezastosowanie jednego z dwóch podstawowych trybów udzielania zamówień publicznych tj. przetargu nieograniczonego lub przetargu ograniczonego,
3. art. 7 ust. 1 ustawy Pzp przez przeprowadzenie postępowania o udzielenie zamówienia w sposób, który nie zapewnia zachowania uczciwej konkurencji oraz równego traktowania wykonawców,
4. art. 29 ust. 2 i 3 ustawy Pzp przez preferowanie konkretnego wykonawcy oraz utrudnianie innym, potencjalnym wykonawcom, w tym Odwołującemu, możliwości pozyskania zamówienia.
Odwołujący uznał za nieuprawnione twierdzenie Zamawiającego o możliwości wykonania zamówienia tylko przez jednego wykonawcę - Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. Fakt istnienia podmiotu, którego oferta odpowiada wymaganiom Zamawiającego nie przesądza, zdaniem Odwołującego, że postępowanie konkurencyjne przeprowadzone w przedmiotowej sprawie nie doprowadzi do wyłonienia innego wykonawcy, którego oferta będzie korzystniejsza dla Zamawiającego i zarazem spełni wszystkie wymogi zamówienia.
W opinii Odwołującego, nie znajduje uzasadnienia powoływanie się przez Zamawiającego na przyczyny techniczne o obiektywnym charakterze, bowiem jedynym utrudnieniem dla Zamawiającego w przypadku wyboru oferty innego wykonawcy będzie konieczność wgrania i zainstalowania na serwerze nowego systemu w całości i przeszkolenie pracowników. Odnosząc się do powołanego przez Zamawiającego jako podstawy udzielenia zamówienia art. 67 ust. 1 pkt 1 lit b) ustawy Pzp Odwołujący wskazał, że konieczne jest wykazanie, że wykonanie usługi przez innego wykonawcę jest ze względu na ochronę praw wyłącznych rzeczywiście niemożliwe, a nie tylko utrudnione oraz że ma charakter nieprzezwyciężalny; Zamawiający zobowiązany jest wykazać, że jest to nie tylko niemożliwe ze względu na ochronę praw wyłącznych, ale także, że istnienie praw wyłącznych skutkuje koniecznością udzielenia zamówienia danemu podmiotowi.
Odwołujący podniósł, że Zamawiający opisał przedmiot zamówienia w taki sposób, że postawione wymagania może spełnić tylko jeden wykonawca spośród kilku występujących na rynku na rynku tj. Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. Podkreślił, że powyższe stanowi naruszenie uczciwej konkurencji.
Odwołujący wniósł o uwzględnienie odwołania i nakazanie Zamawiającemu unieważnienia czynności wyboru trybu niekonkurencyjnego oraz przeprowadzenie postępowania zgodnie podstawowymi zasadami ustawy Pzp, tj. z zachowaniem trybów konkurencyjnych oraz z uwzględnieniem Rekomendacji Urzędu Zamówień Publicznych przy udzielaniu zamówień publicznych na systemy informatyczne.
Izba ustaliła co następuje:
W dniu 1 kwietnia 2010 r. Zamawiający zamieścił w Biuletynie Zamówień Publicznych ogłoszenie o zamiarze zawarcia umowy w trybie z wolnej ręki na odnowienie rocznej subskrypcji baz Systemu Informacji Prawnej Lex Omega z modułami Komentarze, Prawo Europejskie i Informator Prawno-Gospodarczy (nr ogłoszenia 75227-2010).
Uzasadniając udzielenie zamówienia w trybie z wolnej ręki wykonawcy Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. Zamawiający podał jako podstawę art. 67 ust. 1 pkt 1 lit. a i b ustawy Pzp. Zamawiający stwierdził, że posiada już prawo do użytkowania baz systemu Lex Omega na podstawie licencji na czas nieokreślony udzielonej przez Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. Wskazał, że Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. jest jedynym producentem i dostawcą odpowiednich technicznie produktów do baz systemu Lex Omega na rynku, a także jako jedyna uprawniona jest do aktualizowania systemu oraz rozszerzania jego funkcji z uwagi na posiadanie wyłącznych, nieograniczonych praw autorskich do ww. programu. Zamawiający podniósł również, że system informacji prawnej Lex Omega jest rozwiązaniem autorskim, posiadających cechy odróżniające je od innych rozwiązań, zawiera informacje niedostępne w większości programów prawniczych. Zamawiający wskazał też na funkcjonalności systemu dostępne w trybie on-line.
Wartość przedmiotowego zamówienia oszacowana została na kwotę 327 868 PLN, co stanowi równowartość 85 404,75 euro (Protokół postępowania o udzielenie zamówienia, DRUK ZP-2).
Dostawa systemu informacji prawnej Lex Omega została dokonana na podstawie umowy Nr DIT-WA-13/2005 z dnia 15 kwietnia 2005 r. zawartej pomiędzy Narodowym Bankiem Polskim a Polskimi Wydawnictwami Profesjonalnymi Sp. z o.o. Na zawarcie ww. umowy w trybie z wolnej ręki Zamawiający uzyskał zgodę w postaci Decyzji Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych z dnia 21 lutego 2005 r. Zgodnie z § 1 ust. 1 ww. umowy termin świadczenia obejmował okres od dnia 15 kwietnia 2005 r. do dnia 14 kwietnia 2008 r. Od dnia zakończenia ww. umowy Zamawiający dokonywał zakupu subskrypcji oprogramowania Lex Omega na podstawie 12-miesięcznych umów zawieranych w trybie zamówienia z wolnej ręki. Ostatnia z ww. umów obowiązywała od dnia 15 kwietnia 2009 r. do dnia 14 kwietnia 2010 r.
Na rozprawie Strony podtrzymały dotychczas prezentowane stanowiska.
Uwzględniając dokumentację z przedmiotowego postępowania o udzielenie zamówienia publicznego, w tym w szczególności postanowienia ogłoszenia o zamiarze zawarcia umowy, jak również biorąc pod uwagę oświadczenia i stanowiska Stron i uczestnika postępowania złożone w trakcie rozprawy, Izba zważyła, co następuje.
Izba ustaliła, że do rozpoznawania niniejszej sprawy odwoławczej mają zastosowanie przepisy ustawy Pzp w brzmieniu obowiązującym po dacie wejścia w życie przepisów ustawy z dnia 2 grudnia 2009 r. o zmianie ustawy Prawo zamówień publicznych oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2009 r., Nr 223, poz. 1778).
Izba stwierdziła, że Odwołujący legitymuje się interesem w kwestionowaniu czynności Zamawiającego polegającej na wyborze trybu zamówienia z wolnej ręki, o którym mowa w art. 179 ust. 1 ustawy Pzp, bowiem w sytuacji potwierdzenia się zarzutów podniesionych przez Odwołującego, po ogłoszeniu postępowania w jednym z podstawowych trybów udzielenia zamówienia, Odwołujący miałby możliwość ubiegania się o zamówienie. Uprawnienie do podnoszenie zarzutów wobec wyboru trybu zamówienia z wolnej ręki wypływa również z dyspozycji art. 180 ust. 2 pkt 1 ustawy Pzp, zgodnie z którą w postępowaniach o wartości mniejszej niż kwoty określone na podstawie art. 11 ust. 8 ustawy Pzp, możliwe jest wniesienie odwołania wobec czynności wyboru m.in. zamówienia z wolnej ręki.
Izba uznała za uprawnioną czynność Zamawiającego polegającą na wyborze trybu zamówienia z wolnej ręki dla odnowienia subskrypcji programu Lex Omega na podstawie art. 67 ust. 1 pkt 1 lit. b ustawy Pzp, tj. z przyczyn związanych z ochroną praw wyłącznych wynikających z odrębnych przepisów.
Podstawą rozstrzygnięcia Izby w niniejszej sprawie jest fakt, że Zamawiający posiada system informacji prawnej Lex Omega, na który udzielone zostały Zamawiającemu licencje na czas nieokreślony (pkt 11 Ogólnych Warunków Umowy Nr 7 PE 1/01/2005). Jak wyjaśnił Przystępujący w treści przystąpienia do postępowania odwoławczego i czemu nie zaprzeczył Odwołujący, w przypadku licencji na czas nieokreślony, po zakończeniu umowy Zamawiający może korzystać bezterminowo z ostatniej aktualnej wersji systemu. Tym samym, ciągłość korzystania z systemu informacji prawnej Lex Omega nie została przerwana, Zamawiający nadal korzysta z baz danych – po dniu 14 kwietnia 2010 r. zaprzestano jedynie aktualizacji programu. Powyższy fakt ma w ocenie Izby zasadnicze znaczenie dla rozstrzygnięcia niniejszej sprawy. Izba stwierdziła, że wobec posiadania przez Zamawiającego bezterminowych licencji na system informacji prawnej Lex Omega, nie znalazłoby oparcia w przepisach prawa zobowiązanie Zamawiającego do przeprowadzania postępowania o udzielenie zamówienia publicznego za każdym razem, gdy zakończy się okres subskrypcji. Zobowiązanie takie prowadziłoby do sytuacji, w której Zamawiający zmuszony byłby zakupić ponownie, bez względu na dostawcę, program, którym już de facto dysponuje. W ocenie Izby, wymóg prowadzenia odrębnych postępowań w podstawowych trybach zaistniałby w sytuacji, gdyby licencje na korzystanie z programu udzielone zostały na czas określony i możliwość użytkowania oprogramowania wygasałaby wraz z końcem umowy, co jednak nie ma miejsca w przedmiotowym stanie faktycznym.
Bezspornym w niniejszej sprawie jest fakt, że system informacji prawnej Lex Omega jest utworem stanowiącym, zgodnie z art. 1 ust. 2 pkt 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych ( Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631 ze zm.), przedmiot prawa autorskiego. W treści ogłoszenia o udzieleniu zamówienia stwierdzono, że firmie Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. przysługują wyłączne prawa autorskie do ww. programu. Okoliczności tej nie zaprzeczył Odwołujący. Co za tym idzie, nie ulega wątpliwości, że odnowienia subskrypcji programu Lex Omega, który jest w posiadaniu Zamawiającego, może dokonać wyłącznie firma Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. Powyższe zostało przyznane przez Odwołującego w toku rozprawy.
Izba wzięła pod uwagę fakt, że Odwołujący kwestionuje wybór trybu zamówienia z wolnej ręki podnosząc zarzuty dotyczące opisu przedmiotu zamówienia, zmierzające do rezygnacji przez Zamawiającego z odnowienia subskrypcji posiadanego oprogramowania i zakupu nowego systemu informacji prawnej. Izba uznała za nieuprawnione wymaganie od Zamawiającego, aby zmienił przedmiot zamówienia w taki sposób, aby Odwołujący mógł się o nie ubiegać, a przez to ponownie zakupił oprogramowanie, które już posiada. Dodatkowo Izba zważyła, że wartość przedmiotowego postępowania została określona na kwotę niższą niż tzw. progi unijne, zatem ograniczony jest zakres czynności, wobec których Odwołujący może wnieść odwołanie (art. 180 ust. 2 ustawy Pzp). Do czynności tych nie zalicza się kwestionowanie opisu przedmiotu zamówienia.
Bez znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy pozostaje, w ocenie Izby, sposób dokonywania subskrypcji. Okoliczność czy aktualizacja programu odbywa się przez nadpisanie oprogramowania o znowelizowane przepisy, aktualne orzecznictwo, najnowsze komentarze czy też przez zamianę aktów prawnych na znowelizowane nie wpływa na rozstrzygnięcie, bowiem każda aktualizacja musi opierać się na podstawowym oprogramowaniu, do którego Zamawiający posiada bezterminowe licencje.
Dodać należy, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby Zamawiający w przyszłości, po przeprowadzeniu analizy rynku i stwierdzeniu ewentualnych korzyści z wymiany dotychczasowego oprogramowania, podął decyzję o zaprzestaniu korzystania z posiadanych licencji i o zakupie nowych w trybie konkurencyjnym.
Wobec wykazania przez Zamawiającego, że zaistniały podstawy do zastosowania trybu zamówienia z wolnej ręki na podstawie art. 67 ust. 1 pkt 1 lit. b ustawy Pzp, bez znaczenia pozostaje, w ocenie Izby, powołanie jako podstawy zastosowania trybu art. 67 ust. 1 pkt 1 lit a ustawy Pzp.
Mając na powyższe, na podstawie art. 192 ust. 1 ustawy Pzp, orzeczono jak w pkt 1 wyroku.
Oczywiście praktyczna realizacja postulatu udostępniania przez państwo obywatelom informacji o prawie w sposób ustrukturalizowany, elektroniczny i bezpłatny nie jest w interesie żadnej ze spierających się o "konkurencję" ww. stron. Jeśli taki system by powstał - Zamawiający nie musiałby podejmować decyzji o "zakupie licencji w trybie konkurencyjnym", ponieważ po prostu miałby dostęp do publicznego systemu o prawie. To zaś oznaczałoby, że zarówno Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o., jak i LexisNexis Polska Sp. z o.o., a także pozostali uczestnicy "tortu zamówień" nie sprzedaliby już różnym agendom państwa tyle, ile sprzedają teraz. Dlatego można spokojnie założyć, że tego typu system nie powstanie w najbliższej przyszłości. Czy powinien powstać - to pytanie, które można zadać politykom, ponieważ jest to pytanie o podstawy działania systemu państwa w tzw. "społeczeństwie informacyjnym".
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
równie dobrze można zapytać
po co media "komercyjne" jeśli istnieją media publiczne. Siła systemu informacji prawnej polega na powiązaniu informacji o prawie stanowionym z orzecznictwem, komentarzami (do których prawa posiadają wydawcy), interpretacjami, artykułami w prasie prawniczej, wzorami pism, umów etc. Każdy z producentów robi to nieco inaczej, trudno czasem nawet ocenić, czy "lepiej" od innych. Raczej nie sądzę, by jakakolwiek agenda państwowa tym się zajmowała, jak również nie sądzę, by zrobiła to lepiej od instytucji, które swój produkt muszą sprzedać (jak na razie nie pokazała na żadnym przykładzie, że potrafi).
A oczywiście jest i druga strona medalu, którą najlepiej widać, gdy spojrzeć na listy autorów poszczególnych produktów. Pełno tam znanych nazwisk...
O problematyce "mediów
O problematyce "mediów publicznych" pisałem w tekście BBC zagraża niezależnemu dziennikarstwu, czyli czas zastrzelić królewskiego kowala, by przejąć kuźnię.
Oczywiście produkt w postaci komentarzy związanych z systemem prawnym jest istotny i tu państwo rzeczywiście nie zastąpi badaczy - autorów (i monetyzujących ich dorobek wydawców). Można się jednocześnie zastanawiać nad pewnymi kwestiami: wielu komentatorów buduje swoje dzieła w ten sposób, że po prostu zestawia ze sobą przepisy z orzecznictwem. Ta metoda pokazuje jak prawo działa w praktyce. Są również tacy komentatorzy, którzy starają się wyciągać własne wnioski i w takich przypadkach można się przed nimi ukłonić z szacunkiem dla sztuki. Łatwa dostępność do prawa może powodować pewien efekt dodatkowy - również orzekający będą mieli dostęp do orzecznictwa. To zaś może oznaczać utrwalanie linii orzeczniczej przez kopiowanie rozstrzygnięć w podobnych sprawach, ale również łatwiejsze eliminowanie z systemu takich orzeczeń, które wadliwe. Dostęp do orzecznictwa w zestawieniu z informacją o prawie może też łatwiej wskazywać te obszary legislacyjne, które wymagają ingerencji prawodawcy (czy to polegającej na doprecyzowaniu nieprecyzyjnych przepisów, czy też na podjęciu inicjatywy tam, gdzie to potrzebne, ze względu na ujawnione w orzecznictwie stosunki społeczne). Uproszczenie systemu prawnego, zwiększenie pewności prawnej, może powodować zaś, że zapotrzebowanie na komentarze prawnicze będzie nieco mniejsze. Nie zostanie wyeliminowane, ale nie będzie już - być może - produktem "pierwszej potrzeby".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Czytając artykuł
Czytając artykuł zastanawiałem się jak długo potrwa nim ktoś wyciągnie tu casus mediów, okazało się że w pierwszym komentarzu…
Myślę, że nie chodzi o to, by Państwo zajmowało się bezpośrednim łączeniem wszystkich źródeł danych tak by powstał taki system jak komercyjne programy, lecz by sposób prezentacji prawa w Polsce był na tyle otwarty i ustrukturalizowany, że tworzenie takich programów było na tyle proste, by wręcz przysłowiowy Jan Kowalski był w stanie go stworzyć. Oczywiście to wszystko wymaga starannie opracowanych formatów danych i metadanych. [1]
Wtedy producenci oprogramowania walczyli by wartością dodaną (jak np. pisane na ich zamówienie komentarze, itp.) i nie potrzebna żadna instytucja, która by siedziała tylko nad tym. A i urzędy, które nie potrzebują często tych wszystkich bajerów (ze znanych mi urzędów, najczęściej używanymi funkcjami systemów było wyszukiwanie pełnotekstowe i wersje ujednolicone co obecnie jest blokowane przez publikowanie przez Państwo bitmap) mogłyby zająć się czymś innym niż przetargami/zamówieniami z wolnej ręki na oprogramowanie.
fn1. Jeszcze raz, żeby nie było że coś zamotałem: jeśli każdy dokument będzie posiadał unikalny identyfikator, jego treść była odpowiednio sformatowana, zmiany by zawierały odnośnik (URI) do poprzedniego dokumentu i zmienionych fragmentów tekstu + kilka szczegółów technicznych, to stworzenie ujednoliconej wersji ustawy, byłoby dość prostemarketing
A czy nie jest tak,jak to zresztą w życiu często bywa, że nagle się okaże, że te prywatne i "niezależne" firmy w istocie nie mają prawie żadnej wartości dodanej? Ze owa niebotyczna wiedza ekspercka jest w znacznej części mitem marketingowym?
Jeśli zatem król jest nagi, ale krawcy nadal kroją, czy czasem nie prościej nazwać bezczelne dziecko złodziejem-pedofilem-terrorysrą, i mieć z głowy kwestie merytoryczne?
z punktu widzenia obywatelki
No dobra teraz będzie utopijnie.
Zgadzam się z przedmówcą. Ujednolicenie publikacji najróżniejszych aktów prawnych (w tym np. aktów prawa miejscowego - to jest dopiero niezmierzony koszmar) i orzeczeń - wszystkiego tego, co jest produkowane za publiczne pieniądze dla normalnego człowieka byłoby wystarczające.
Dopóki każda instytucja wedle swojej woli projektuje sobie system (w tym np. "e... tam u nas będzie ew. do wglądu!" albo "takie informacje to u nas na trzecim drzewie od kościoła wiszą"), nie będzie sensownych open source'owych rozwiązań, bo nikt nie jest na tyle szalony, żeby odwalać Syzyfa XXI.
Z punktu widzenia strażniczki - bezcennym byłby jeden ujednolicony system publikacji prawa.
Firmy mogą dodawać bajery - proszę bardzo, ich (nome omen) prawo. Od instytucji publicznych oczekuję systemu, który pozwoli mi wyszukać i ogarnąć system (czyt. bez większego problemu poruszać się po powiązanych aktach). Niestety u nas produkuje się zatrważające ilości kolejnych ustaw/ uchwał itd. Więc jak już się za coś zabieram i nie mam specjalistycznego Lexa czy innego Legalisa, to niech mam świadomość, że powinnam przeklikać się przez połowę polskiego prawodawstwa od 1989 r. wraz z dostępem do tych linków, a nie tylko z poczuciem beznadziei.
Jestem pewna, że przy odpowiednim systemie oznaczeń - instytucje będą mogły rozważyć przejście na publicznie dostępne narzędzia, a one same będą w ogóle możliwe do stworzenia.
Całość problemu leży w tym, że nie ma zainteresowania.
Witam.
Rozwiązanie o jakim Pani napisała, jest trudniejsze do realizacji niż się wydaje. Powodem jest prawo przetargowe, które umożliwia zlecenie firmom wykonanie jakiegoś produktu.
Jeśli byłby to projekt opensource-owy, to kto wziąłby kasę? Ostatnie afery informatyzacji w obrębie instytucji państwowych, ukazały jak funkcjonuje ten mechanizm. Wielkie firmy programistyczne są zainteresowane utrzymaniem obecnego status quo. Bo to daje im gwarancję na nieskończoną czasowo egzystencję. A to, że koszty są ogromne? A kogo to interesuje skoro kasę płaci podatnik!
Cięcia finansowe w obrębie struktur państwowych i ciągłe zakupy coraz to nowszych zabawek czyt. komputerów, powodują że brakuje środków na wykreowanie komórki organizacyjnej do publikowania dokumentów. Bo jest wiele dokumentów, które jednak nie mogą być opublikowane ze względu na konieczność anonimizacji.
Innym aspektem jest to, że struktura państwa jest jaka jest i dlatego zbiór takich przepisów i orzeczeń sądów musi być albo podzielony terytorialnie, albo organizacyjnie. Wciśnięcie wszystkich przepisów do jednego systemu, przy obecnej ilości tworzonych dokumentów, ewidentnie zapcha system. Częściową odpowiedzią na Pani tezy mogłoby być udostępnienie przez Naczelne Archiwum Państwowe, dokumentacji jaką posiadają. A wystarczy zapytać ich ile mają akt i uzmysłowić sobie, że każdy akt to kilka parametrów w systemie informatycznym.
Żadne usystematyzowane struktury czy to w XML czy SGTML czy innych formach nie załatwią problemu. Komputer sam nie podejmie decyzji które słowo ma być tagiem dla dokumentu. Albo jak ma wyglądać dowiązanie wskazujące inny właściwy dokument. Bo niby na podstawie czego? Znaku paragrafu? A może dowolnie uznanego przez komputer słowa klucza? Może i jest w miarę proste rozwiązanie. Ale wizjonerzy cyfrowego świata nie chcą się z nim pogodzić. A urzędy i instytucje wciąż nie mają zamiaru stosować obowiązującego prawa w temacie formatów dokumentów. Co więcej, zamiast zmniejszać ilość formatów, to rozbudowuje się ich liczbę, byle tylko nie wykluczyć kogoś, kto miałby możliwość zaskarżyć ustawę czy rozporządzenie. I co ciekawsze, to w postępowaniu przetargowym najważniejszym parametrem jest cena, ale już ustawodawcy nie interesuje kwestia tego, że promuje rozwiązania kosztowne dla budżetu, czyli opłacane z podatków. Mam swoje zdanie na temat cyfryzacji, ale jest niepopularne, bo w dużej części wyklucza wielkie firmy, takie jak MicroSoft czy IBM.
Pozdrawiam
a moze tak jak za zachodnia granica...
Moze warto byloby zastosowac model funkcjonujacy z powodzeniem u naszych zachodnich sasiadow. Tam wciaz najpopularniejszym systemem informacji prawnej jest Juris (www.juris.de) uruchomiony ponad 30 lat temu. Jego glownym udzialowcem (50%) jest panstwo niemieckie, 45% posiada prywatne wydawnictwo a pozostale 5% mniejsze wydawnictwa, izby adwokackie etc.
Sam system zawiera przede wszystkim unikalna baze danych orzeczen sadow niemieckich, wlaczajac sady rejonowe (Amtsgerichte), ktore sa niejako z urzedu zobowiazane przekazywac wyroki wraz z uzasadnieniami. Drugi filar systemu to mozliwosc przeszukiwania zawartosci czasopism (obecnie okolo 600) wedlug tytulow poszczegolnych artykulow lub na podstawie krotkich streszczen. System zawiera tez oczywiscie ujednolicone teksty ustaw i rozporzadzen.
Niemcy mają a my nie
Przykład niemiecki chyba rzeczywiście jest godny naśladowania. Przede wszystkim pod skrzydłami rządu federalnego (50,01%) współpracują rządy landów i instytucji niepublicznych. Piszę chyba, bo witrynę mozna zwiedzić głębiej po zalogowaniu. A zalogowanie wymaga opłaty:
od 35 do 75 E za miesiąc abonamentu.
Jak jest u nas wiadomo. Czemu tak jest chyba dlatego, że nikt nie forsuje pomysłu na własny krajowy system ePrawo. Lepiej wydać razem miliony na zakupy systemu (skądinąd całkiem poręcznego)niż budować własne rozwiązanie.
Domyślam się, że szybko inicjatywa ePrawo trafiłaby na atak (uzasadniony), że rząd nie zbuduje systemu konkurencyjnego nawet za 10 lat. Ale jest jeszcze perspektywa 20 lub 30 letnia tak jak w Niemczech. A w między czasie ePrawo mogłoby stanowić dostęp do nowych aktów dla znacznej liczby użytkowników. Zaawansowane systemy komercyjne możnaby wtedy kupować dla wybranych użytkowników w poszczególnych instytucjach i schładzać wysokość cen komercji. Taka sytuacja studziłaby zapotrzebowania na drogie wielodostępy liczone w setkach uzytkownikach w instytucji. A po 12 latach obecni potentaci weszliby chętnie w PPP i siłą rzeczy poddali by się kontroli kosztów dostępu do komentarzy, przypisów itd. Ale trzeba chcieć.
KJM.
Polska administracja
Polska administracja publiczna ma duży problem z tworzeniem oprogramowania klienckiego i lepiej niech tego nie robi. Wystarczy, że rząd zacznie w końcu publikować akty prawne w formie ustrukturyzowanej (XML) o czym mówi się od lat ale efektów nie bardzo widać (przynajmniej w administracji centralnej).
Po drugie, orzecznictwo - źle pojęta niezależność wymiaru sprawiedliwości i ogólniej resortowość administracji skutkuje tym, że każdy publikuje po swojemu.
Tymczase 90% barier w dostępie do elektronicznych dokumentó administracji to drobiazgi jak np. publikacja dokumentów w postaci skanów z papieru, brak metadanych czy brak RSS (patrz moje uwagi do RCL).
Aktualne akty prawne w formie elektronicznej plus orzecznictwo z metadanymi to dwie rzeczy, które należy zrealizować zamiast jakichkolwiek monumentalnych projektów w stylu e-Prawo.
Wartość dodana Lexów itd polega właśnie na tym, że oni te informacje integrują - a to, że robią to zapewne metodami XIX-wiecznymi to już wyłącznie konsekwencja formy, w jakiej wystawia je nasza XIX-wieczna administracja. Traktor parowy nie zmieni się w Ferrari od samego doklejenia spojlera i halogenów.
--
Paweł Krawczyk
IPSec.pl - Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
monument ePrawo
Kravietz określa co powinno być w systemie informacji prawnej. Nie wiem czy obserwował większą liczbę użytkowników systemów prawnych. Ich potrzeby można dobrze określić. Jednym z wiekszych kłopotów (takie mam przekonanie) jest to, że system aktów prawa, to system aktów które się zazębiają. Prawo to nie suma prostych dokumentów - to racej bardzo złożona sieć decyzyjna. Do tego w wielu miejscach z lukami, sprzecznosciami, brakiem definicji i niejasnościami. Dlatego dobry system informacji prawnej to nie jest prosty XML i dodatki z komentarzami. To jednak dzieło rozpisane na wiele lat. Myślę, że raczej monument niż zbiór tekstów strukturalnych.
KJM
i had a dream
Pomarzyć o publicznym i bezpłatnym systemie informacji prawnej oczywiście można. Szkoda tylko, że to sfera marzeń.
Proponuje zrobić inny ciekawy eksperyment a raczej statystyczne zestawienie kwot jakie instytucje publiczne przeznaczyły na zakup i aktualizację "komercyjnych" systemów informacji prawnej powiedzmy z roku 2009. Kwota ta nie byłaby wcale mała.
Pamiętam jak kiedyś z kolegami zastanawialiśmy się czy w Polsce byłaby szansa na stworzenie systemu informacji prawnej, który tworzyli byli prawnicy "dobrej woli". Coś na zasadzie ruchu open source w świecie informacji prawnej, gdzie prawnicy praktycy z poszczególnych dziedzin komentowaliby, dodawaliby znalezione przez siebie orzeczenia oczywiście powiązane tematycznie z danym aktem. Wiem, iż jest oczywiście mrzonka. Ale przeglądając poszczególne strony kancelarii prawnych gdzie coraz częściej publikuje się tzw. podstawowe informacje prawne, artykuły itp. myślę, że znaleźliby się "chętni" do uczestniczenia w takiej inicjatywie (chociażby za możliwość umieszczenia nazwy kancelarii, czy nazwiska prawnika pod danym komentarzem do przepisu ustawy albo poradą). Myślę, że takie porady prawników praktyków miałyby istotny walor merytoryczny.
Oczywiście samą bazę czyli skorowidz, teksty aktów prawnych mogłoby stworzyć Państwo powiedzmy za 10% kwoty jakie są przeznaczane za systemy informacji prawnej.
pozdrawiam
szara rzeczywistość
w moim Sądzie Rejonowym w stolicy kupiono oba programy Lex'a i Legalisa i co pewien czas rozdawane są płyty z aktualizacjami, co mi się po prostu nie mieści w głowie :(
mam wrażenie, że Państwo wydaje ogromne pieniądze w błoto, bo cała siła w/w systemów prawnych opiera się na bazie orzecznictwa i w jakimś stopniu na komentarzach.
Zastanawia mnie sprawa uzasadnień do wyroków i tego, czemu one nie są publikowane i nie są dostępne dla szarego obywatela, przecież są pisane za państwowe pieniądze i są w formie elektronicznej, wystarczyłoby usunąć dane osobowe i produkt końcowy jest gotowy.
nie popadajmy w przesadę
To trochę tak jakby napisać, że np standardy sieci komputerowych są opisane w publicznie dostępnych dokumentach RFC, a do języka polskiego są niezłe darmowe słowniki online a uczelnie nie wiadomo po co utrzymują biblioteki i zatrudniają wykładowców. Albo, że wszystkie informacje o zdarzeniach gospodarczych w firmie są na fakturach, więc po co te wszystkie ERP itd.
To nie jest przesada i
To nie jest przesada i problem treści wyroków sądowych jest tutaj świetnym przykładem dostępności informacji publicznej (a raczej jej braku). A już szczytem wszystkiego jest publikowanie zbiorów orzecznictwa przez sędziów, w których to zbiorach są wyroki ... niepublikowane. Ciekawe, jak uzasadnić honorarium autorskie w takim wypadku?
przesada czy nie
Uściślę:
1. Jestem całym sercem za wygodnym i darmowym dostępem do informacji publicznej, w tym do treści wyroków (zanonimizowanej jak sadzę)
2. Rozwiązanie takie nie zastąpi systemów informacji dla prawników, w których będę mógł znaleźć glossy, komentarze, analizy itd.
Panie Macieju: to co Pan
Panie Macieju: to co Pan dodaje własnym komentarzem to banał, że nie powinno się tłamsić możliwości wyboru. Ale (jak mi się zdaje) tutaj mówi się o tym, że wyboru nie ma, a powinien być. Więc co Pan właściwie wnosi, tą swoją pisaniną, poza auto-PR?
Pani(e) Incognitus
Proszę przeczytać całą dyskusję a potem stawiać mi zarzuty. Piszę o tym, że dostępność wyroków (nawet z uzasadnieniami) nie oznacza eliminacji potrzeby istnienia baz (z komentarzami, "inteligentnym" wyszukiwaniem, glossami, analizami - choćby pod katem tego czy dana wykładnia przepisu jeszcze ma sens czy przepis już się zmienił etc.). Nie zgadzam się z pojawiającą się wcześniej tezą, że upublicznienie treści wyroków byłoby zagrożeniem dla rozmaitych Lexów, Legalisów itd. i podaję analogię do innych dziedzin życia. BTW: stawianie komuś anonimowo niepięknych komentarzy personalnych zalatuje tchórzem
Elektroniczna Baza Orzeczeń
A w jednym z sądów okręgowych w Krakowie LEX jest aktualizowany w sieci LAN ręcznie przez informatyków - efekt jest taki, że zazwyczaj dysponuje w biurze bardziej aktualną wersją służbową niż sędzia który na podstawie orzecznictwa tam zawartego orzeka!!!
A ja pytam - kiedy wreszcie powstanie baza orzecznictwa SR,SO,SA i SN połączona i dostępna online? Dlaczego wyroki nie są z marszu publikowane online po usunięciu danych osobowych??
publikacja wyroków
wyroki nie są publikowane z marszu w sieci z paru powodów:
1. jeśli mowa o wyrokach karnych to nie wszystkie wyroki są podawane do publicznej wiadomości (poprzez złożenie w sekretariacie wydziału) trzeba by trochę zmienić k.p.k. - art. 418a mówi wprost, że publikuje się tylko wyroki z posiedzeń, a te wydawane na rozprawie nie są publikowane, czego w ogóle nie umiem zrozumieć, bo nie widzę różnicy dla oskarżonego między tym, że dostanie 3 lata kary bezwzględnego pozbawienia wolności na posiedzeniu w trybie art. 335 k.p.k. czy w trybie art. 387 k.p.k. na rozprawie
2. na pewno byłby bardzo duży opór sędziów, którzy zapieraliby się nogami i rękami, aby nie doprowadzić do publikacji wszystkich wyroków, bo nie daj Boże byłby jakiś błąd to koledzy by się śmiali, albo ktoś z nudów by to czytał i wytykał błędy i pisał do Ministra Sprawiedliwości jakich mam mądrych sędziów
3. myślę, że nie powstanie państwowa baza on line, bo dopiero wtedy społeczeństwo by zobaczyło jaki procent wyroków jest uchylany i z jakich powodów i dlaczego postępowanie karne w tym kraju może trwać 10 czy 15 lat
Co do sieci LAN to jasne, że i w naszym Sądzie Rejonowym też jest taka opcja, ale tylko dla tych, którzy podłączają się do tej sieci, a nie każdy odczuwa taką potrzebę, albo woli pracować większość czasu w domu
o copy paste i systemach wiedzy w wydaniu MS
podejście "państwa" do źródeł wiedzy prawniczej po części oddaje odpowiedź ministerstwa sprawiedliwości na wnioski zgłaszane przez aplikantów radcowskich i adwokackich odnośnie formy egzaminu kończącego aplikację. w skrócie aplikanci postulują aby egzamin był przeprowadzony przy użyciu laptopów, w których zainstalowany byłby odpowiedni program z aktami oraz zbiorem orzecznictwa (czyli w sposób zbliżony do tego jak wygląda praca w każdej kancelarii). ministerstwo mówi na to 1. że się nie da 2. praca będzie niesamodzielna bowiem robienie kopiuj wklej z lexa jest niedopuszczalne (ale dopuszczalne już jest przepisywanie żywcem z papierowych książek i komentarzy) całość odpowiedzi ministerstwa znajduje się min pod tym linkiem
http://oirpwroclaw.pl/eshop,12,52,52,1483,szczegoly,komis,0,1,2.html
no i jak z takim podejściem mamy tworzyć społeczeństwo XXI w. (oczywiście zdanie jest subiektywne, bowiem jestem jednym z przyszłorocznych zdających)
Internetowy Monitor Sądowy i Gospodarczy
tak sobie czytam:
Zapoznaję się z Regulaminem serwisu:
http://www.imsig.pl/inne/regulamin
i dzięki temu wiem że to prywatna działalność
i co ciekawe mamy tutaj zastrzeżenie praw do re-use?