dostępność

Hobbystyczne handlowanie na Allegro a zobowiązania podatkowe - wyroki WSA w Szczecinie

Wszystkich, którzy "hobbystycznie" (czyli bez spełnienia wymogów dla prowadzenia działalności gospodarczej) handlują sobie w internetowych serwisach aukcyjnych, zainteresuje pewnie niedawny wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie (sygn. akt I SA/Sz 174/09), w którym to wyroku sąd uchylił decyzję Dyrektora Izby Skarbowej. Dyrektor ów uznał, że jeden z użytkowników serwisu aukcyjnego dokonywał czynności sprzedaży towarów za pośrednictwem portalu, a także poza nim, a ponieważ działania te prowadzone były w sposób ciągły i zorganizowany oraz miały charakter zarobkowy, miały zatem charakter działalności gospodarczej prowadzonej na własny rachunek i we własnym imieniu, która nie została ani zarejestrowana, ani zgłoszona do opodatkowania. Dlatego też - po stosownej kontroli - określił wysokość zobowiązania podatkowego w podatku od towarów i usług za poszczególne miesiące, która - jak uznał - była właściwa. Przyczyną uchylania tej decyzji były m.in. błędy w ocenie dowodów; chodzi o to, że podatnik nie może być "przestępcą" z założenia. Trzeba mu najpierw wykazać niedociągnięcia. No, ale sprawa jeszcze nie jest zakończona.

"Lech Kaczyński ma jasną wizję państwa"... i nowe strony beta za 363 tysiące

Logo serwisu Prezydent.pl (beta)10 czerwca 2009 r. dowiedzieliśmy się, że w wyniku rozstrzygnięcia postępowania realizowanego w trybie negocjacji z ogłoszeniem na wykonanie strony internetowej Prezydenta RP do realizacji zamówienia wybrano - jako najkorzystniejszą - ofertę nr 3 złożoną przez Konsorcjum firm QUMAK-SEKOM SA oraz IDEO Sp. z o.o. oraz, że wykonawca zrealizuje zamówienie za kwotę 363.318,44 zł brutto. Mam kilka wątpliwości, jak zwykle, gdy pojawiają się nowe strony "głowy państwa". Opiekujący się beta-stronami zachęcają do testowania i zgłaszania uwag. Teraz "blogerzy" testują beta-strony serwisu prezydent.pl. Cóż tu powiedzieć? Mam wrażenie, że moje uwagi nie zostaną zauważone.

Udostępnianie informacji publicznych: MSWiA zapłaci 10 tys za proceduralne błędy

W czerwcu 2008 roku jedna ze spółek zwróciła się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej. To zaczęło postępowanie, którego efektem jest postanowienie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który ukarał ministra grzywną za nieprzekazanie do sądu skargi, odpowiedzi na skargę i akt sprawy w sprawie o sygn. II SAB/Wa 47/09 ze skargi spółki na bezczynność Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w przedmiocie rozpatrzenia złożonego wcześniej wniosku. W całej sprawie chodzi głównie o terminy i przekazywanie (nieprzekazywanie) oryginałów pism, a więc ktoś może zbyć sprawę stwierdzając, że kara została wymierzona ze względów proceduralnych, ale sprawa mówi trochę o aktualnej praktyce udostępniania informacji publicznej i metod domagania się jej udostępnienia. To nie pierwsza taka kara, którą sąd orzekł w związku z procedurą udostępniania informacji publicznej. Wcześniej Sąd Administracyjny w Warszawie wymierzył karę 10 tys złotych grzywny Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Elektroniczna Rejestracja Kandydatów UJ

Uczelnie wyższe mogą mieć kłopot z bezpieczeństwem chronionych ustawowo danych osobowych. Ponoć w systemie Elektronicznej Rejestracji Kandydatów Uniwersytetu Jagielońskiego wykryto lukę, która pozwalała na dotarcie do gromadzonych online danych kandydatów na studia. Dane te, to nazwisko, adres, NIP, nr i seria dowodu, nr polskiego rachunku bankowego, data wystawienia świadectwa dojrzałości... Luka została już zabezpieczona.

Amazon zdalnie wykasował "elektroniczne książki" z urządzeń konsumentów

Warto to odnotować, chociaż minęło już kilka dni: Amazon postanowił usunąć z używanych przez konsumentów urządzeń Kindle kilka książek. Ludzie z Amazon zrobili to zdalnie, za pomocą specjalnego back-doora... Kindle to takie elektroniczne czytniki, które umożliwiają przechowywanie "elektronicznych książek"; pisałem wcześniej o pewnym zamieszaniu z tymi urządzeniami, a konkretnie o tym, że organizacja The Authors Guild podniosła, iż wbudowany tam procesor Text-to-Speech prowadzi do naruszenia praw autorskich, bo to albo inne pole eksploatacji, albo powstaje utwór zależny... No, ale tym razem pojawił się inny problem...

Czy da się wnieść do sądu pisma mailem, a tradycyjnie tylko ostatnią stronę z podpisem?

Jeden z czytelników (wraz z kilkoma innymi osobami) przeprowadził pewien "projekt badawczy". Zadano polskim sądom apelacyjnym, Sądowi Najwyższemu oraz kilku sądom okręgowym, rejonowym oraz WSA, NSA, ale również Ministerstwu Sprawiedliwości, pewne pytanie: czy można nadesłać pismo procesowe drogą elektroniczną, a tradycyjną drogą pocztową jedynie kartę z podpisem ("stronę końcową pisma z oryginalnym podpisem"). Dzięki uprzejmości inicjatora projektu, który jednak zastrzegł sobie anonimowość, mogę udostępnić niektóre z uzyskanych odpowiedzi. Myślę sobie, że administracja publiczna może spodziewać się coraz większej liczby takich i innych pytań. Obywatele będą je zadawać, a uzyskane odpowiedzi będą publikowane. Myślę, że jest to proces ważny dla budowy społeczeństwa obywatelskiego.

Clipping - wyrok w sprawie jedenastu słów (sprawa C-5/08)

Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich wydał interesujący wyrok, w którym dokonał wykładni art. 2 lit. a) dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym, ale również przesłanek wyjątku odnoszącego się do czynności tymczasowego zwielokrotniania w rozumieniu art. 5 tej dyrektywy. Pojawia się orzecznictwo na temat dozwolonego użytku. W sprawie tej chodziło m.in. o to, czy jeden podmiot powinien uzyskać zgodę na "dokonanie czynności zwielokrotniania artykułów prasowych w drodze zautomatyzowanego procesu polegającego na ich skanowaniu i przekształcaniu w pliki graficzne, a następnie elektronicznym przetwarzaniu tych plików"... Wyrok zatem dotyczy działalności nazywanej clippingiem, a więc monitorowania i analizy prasy.

Numer IP a identyfikacja konkretnej osoby fizycznej

W USA sędzia Sądu Dystryktowego z Seattle uznał, że numer IP (ang. internet protocol) nie jest daną osobową ("IP addresses are not personal information"), ponieważ aby taki numer mógł być uznany za daną osobową musiałby identyfikować konkretną osobę, a przecież taki adres wskazuje jedynie komputer w sieci. Takie stanowisko zostało sformułowane w sprawie z powództwa zbiorowego ("class-action lawsuit") przeciwko spółce Microsoft, która aktualizując automatycznie oprogramowanie antywirusowe gromadzi numery IP komputerów, na których takie oprogramowanie się instaluje. Pozew złożono jeszcze w 2006 roku, kiedy w imieniu konsumentów argumentowano, że gromadzenie przez korporacje danych tego typu stanowi naruszenie relacji kontraktowych. Microsoft zaś odpiera zarzuty twierdząc, że numerów IP nie zestawia z danymi pozwalającymi na identyfikację konkretnych osób.

Prywatne folwarki społeczeństwa informacyjnego za publiczne pieniądze

Wiadomo, że są takie miasta, które prowadząc "miejskie serwisy internetowe" zlecają wypełnianie ich treścią różnym przedsiębiorstwom prywatnym i płacą za to. Pojawia się przy tym kilka problemów. Jednym z nich jest oczywiście "legalność" takich serwisów (chodzi o te argumenty, które zebrałem w tekście Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?). To jednak nie wszystko. Jeśli jakiś podmiot trzeci tworzy treści na rzecz administracji publicznej (rządowej czy samorządowej), to czy w wyniku kontraktu powstają "materiały urzędowe"? Komu przysługują autorskie prawa majątkowe do tworzonych w ramach takich kontraktów treści (czy urzędy zarządzają jakoś tymi prawami, starając się o kontraktowe pozyskanie praw własności intelektualnej)? No i zasadnicze pytanie: czy administracja publiczna dobrze gospodaruje pieniędzmi i czy realizuje swoje funkcje?

Raport Hausnera w sprawie kultury wyciekł do Sieci

Chyba wyciekł, bo jeśli miałoby być inaczej, to raport byłego wicepremiera byłby dostępny na stronach Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (w Biuletynie Informacji Publicznej na przykład), a można go znaleźć jedynie w serwisie wrzuta.pl. O co chodzi? Niektórzy twierdzą, że raport miał być "jednogłośnie i entuzjastycznie przyjęty" na Kongresie Kultury Polskiej, ale, by nie było krytyki, raport miał być ogłoszony dopiero na chwilę przed tym Kongresem. Teraz zaś raport jest w Sieci i - jak się wydaje - krytycy będą mieli trochę czasu na zebranie kontrargumentów...