prawa człowieka

Kilka uwag na temat publikowania podsłuchów w kontekście art. 267 KK

Kolejny wątek dyskusji po ujawnieniu przez tygodnik Wprost nagrań podsłuchanych rozmów polityków dotyczy kwestii ewentualnego popełnienia przestępstwa z art. 267 § 4 Kodeksu Karnego. To również element dyskusji o standardzie dziennikarskim (por. Staranność i rzetelność dziennikarska w kontekście publikowania stenogramów podsłuchów). We wskazanym przepisie mowa o grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawieniu wolności do lat 2 dla tego, kto informację uzyskaną w sposób określony w § 1–3 tego przepisu (czyli m.in. po tym, jak ktoś się posłużył urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony) ujawnia innej osobie. Pytanie brzmi: czy owo "ujawnia" dotyczy też takich sytuacji, w których inne redakcje tak chętnie za tygodnikiem powielają te informacje, przywołują co "smaczniejsze" fragmenciki? Informacje są już ujawnione, ale przecież nie wszystkim. Czy kolejne redakcje też ujawniają swoim czytelnikom/widzom/słuchaczom, którzy np. nie przeczytali jeszcze z tygodnika? A co ze "zwykłymi" ludźmi?

Staranność i rzetelność dziennikarska w kontekście publikowania stenogramów podsłuchów

Na początku tygodnia na antenie TVN24 (w programie Czarno na białym wyemitowanym 23 czerwca) dziennikarz "Wprost" odpowiedział na pytanie, czy przed publikacją kolejnych stenogramów podsłuchanych rozmów dziennikarze "Wprost" sprawdzili w PKW wątek wykupienia długów komitetu wyborczego prof. Religi. Odpowiedział mianowicie, że przed publikacją nie sprawdzili tego wątku. Dodał jeszcze, że przy drugiej porcji publikacji nie pytali też o komentarz żadnej z osób, której rozmowy opublikowano. Historia publikacji podsłuchanych polityków powinna być analizowana, by zmniejszyć stan niepewności prawa w przyszłości (wcześniej opublikowałem tekst o swoich wątpliwościach związanych z tajemnicą dziennikarską, a jeszcze wcześniej o Biuletynie Informacji Publicznej). Czy taka publikacja istotnie jest naruszeniem zasad, jakimi kierować się powinno dziennikarstwo?

Co dziś czyni dziennikarza i dlaczego tylko tego środowiska ma dotyczyć ochrona tajemnicy dziennikarskiej?

Cały czas zastanawiam się nad tym, w jaki sposób kształtowałaby się dziś dyskusja o tajemnicy dziennikarskiej, gdyby owe nagrania były opublikowane nie przez tygodnik, a przez tak zwanego "blogera". No bo przecież ktoś mógł nagrać i nie "dziennikarzowi", a "blogerowi" je przekazać (przy założeniu, że to nie publikator nagrał, a otrzymał z zewnątrz; ponoć nie tylko tygodnik miał dostęp do tych nagrań przed publikacją). W sprawie TASZ przeciwko Węgrom stwierdzono, że wolność prasy realizowana jest nie tylko przez media, ale również przez organizacje pozarządowe, które mogą inicjować debatę publiczną w istotnych dla obywateli sprawach. Jeśli również przez organizacje pozarządowe, to dlaczego nie przez "zwykłych obywateli", którzy dziś też mają możliwość szerszego brania udziału w debacie publicznej. Jeśli wolność prasy może być realizowana również przez NGO-sy, to czy źródła, którymi posługują się takie NGO-sy też powinny być objęte ochroną? Czy źródła na podstawie których ktoś konkretny, osoba fizyczna korzystająca z środków społecznego przekazu i w ramach wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, ale bez pośredników, czy takie źródła również powinny być chronione? Co w dzisiejszych czasach "robi" dziennikarza?

Walka o wolność z okazji obchodów "25 lat wolności" w Polsce

Świętowanie ma swoją symbolikę. Świętując podkreśla się wartości, kultywuje się je. Kiedy obchodzimy 25 lat Wolnej Polski i mówimy, że dzięki Polsce i polskiemu społeczeństwu "upadł komunizm" i zaczęła się "nowa epoka", kiedy na obchody zapraszamy głowy różnych państw - dajemy pewien sygnał światu: od 25 lat Polskie kieruje się innymi zasadami, niż wcześniej. Ale hucznie obchodząc 25 lat wolności, kiedy z mediów, z ulic i placów oraz z publicznych oświadczeń, wylewają się zgłoski zapisane solidarycą, nie można zapominać, że wolność nie jest wywalczona raz na zawsze. Wolność wymaga stałego pielęgnowania. Dziś, po 25 latach od czerwcowych wyborów roku 1989, wiemy, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego wzięło udział jedynie 22,7 proc. uprawnionych do głosowania. Oznacza to, że 77,3% uprawnionych do głosowania "skorzystało z wolności" nie brania udziału w powszechnych wyborach. Zgodzili się, że o ich sytuacji, o ich wolności, będą decydowali inni. Wolność wymaga pielęgnacji, dlatego w dniu świętowania rocznicy uzyskania wolności podnoszono aktualne problemy z wolnością. Inwigilacja, niewolnicza praca, ale też np. prawa autorskie...

Kilka refleksji związanych z obserwacją debaty politycznej AD 2014

Wczoraj odbyła się organizowana przez Fundację Panoptykon we współpracy z Fundacją Nowoczesna Polska i Fundacją Wolnego i Otwartego Oprogramowania debata przedwyborcza, w trakcie której organizatorzy usiłowali dowiedzieć się, jak kandydaci do Parlamentu Europejskiego zamierzają bronić praw i wolności obywatelskich w Internecie. Przysłuchiwałem się debacie (o kręciła się wokół prywatności, prawa autorskiego i oprogramowania) i w związku z tym mam kilka refleksji na temat samej debaty i tego, jakich kandydatów powinniśmy dziś wybierać.

TS: wyszukiwarki przetwarzają dane osobowe i są ich administratorem

Wczoraj Trybunał Sprawiedliwości rozstrzygnął sprawę Google Spain SL, Google Inc. / Agencia Española de Protección de Datos (sygn. C-131/12). Trybunał uznał, że operator wyszukiwarki internetowej jest odpowiedzialny za dokonywane przezeń przetwarzanie danych osobowych, które pojawiają się na stronach internetowych publikowanych przez osoby trzecie. Ale to tylko jeden z elementów tego rozstrzygnięcia. Orzeczenie zapadło w trybie prejudycjalnym, a wniosek (pytania prejudycjalne) w tej sprawie skierował do Trybunału Sprawiedliwości hiszpański Sąd Najwyższy (Audiencia Nacional). Wydaje się, że wyrok ten będzie cytowane wielokrotnie przez kolejne lata. Zresztą nie tylko przy okazji oceny roli wyszukiwarek internetowych (ja uważam, że serwisy wyszukiwawcze nie są wcale "szczególnymi", a więc innymi serwisami internetowymi niż inne serwisy internetowe). Na wcześniejszym etapie postępowania (przed organem krajowym w Hiszpanii) pojawiła się też kwestia interesująca ze względu na działalność prasową. Ten wątek (w skrócie: "prasa a internet") będzie w przyszłości coraz częściej przedmiotem ożywionej dyskusji.

Symboliczne nominacje w plebiscycie "Ludzi wolności"

Dziś w Gazecie Wyborczej nominuję pięć osób w plebiscycie pt. "Ludzie Wolności", który organizowany jest przez "Gazetę Wyborczą" i TVN "w 25. rocznicę wolnej Polski". Nominacje te mają charakter symboliczny. Zdaję sobie sprawę, że ostatnie 25 lat różnie można oceniać (podobnie jak moment, od którego się je liczy). Są tacy, którzy nie uważają ich wcale za drogę do "wolności", a transformację ustrojową ostatnich lat uznają raczej za stopniowe pogrążanie się państwa w różnych uzależnieniach, bardziej za rozmywanie państwa, niż wydobywanie się na szczyty wolności. Skoro jednak taki plebiscyt został zorganizowany - uznałem, że należy zaznaczyć w nim obecność w debacie publicznej również osób, które na co dzień często krytycznie oceniają postępy na drodze do wolności, ale też angażują się na rzecz praw obywatelskich i ich wolności właśnie. Nie przypuszczam, by któraś z nominowanych przeze mnie osób chciała przekonywać obywateli, by wysyłali SMS-y popierające ich kandydaturę (na tym polega ten plebiscyt). Raczej przekonywałyby pewnie do tego, by przekazać pieniądze na dowolnie wybraną organizację pożytku publicznego, albo w inny sposób spożytkować je w celach filantropijnych. Nominowałbym więcej osób, ale nie zmieściłoby się w ramach proponowanej przez GW przestrzeni wydawniczej. I tak tekst mojej nominacji został bardzo okrojony, dlatego poniżej prezentuję całe swoje uzasadnienie i wysłany do Gazety wstęp. Przy okazji tej nominacji chciałem pokazać, że moja wcześniejsza krytyka akcji "Orzeł może" (wszak również z udziałem Gazety Wyborczej) nie była podyktowana niechęcią do organizatorów. W żadnym razie i nie w tym rzecz. Chodziło o zasady i upominanie się "o swoje". Tak, jak robię to w przypadku tych nominacji. Tymczasem zachęcam do lektury.

Sejmowe prace nad częściową implementacją dyrektywy 2011/93/UE (ochrona dzieci)

Przypuszczam, że poza działaniami dyplomatycznymi, które podejmowane są w związku z obecną sytuacją geopolityczną w naszej części świata, różne inne procesy będą toczyły się "normalnym" trybem. Dlatego też przyglądam się temu, nad czym pracuje w ostatnim czasie Sejm (a co zostało wyparte z mediów przez doniesienia związane z Ukrainą). Stąd też ostatnie notatki w serwisie. Po prostu w czasie, w którym wszyscy mają głowy zwrócone w kierunku rodzącego się konfliktu zbrojnego, dzieją się też inne, może mniej dramatyczne, ale ważne rzeczy. Dlatego sygnalizuję, że w Sejmie trwają prace nad Rządowym projektem ustawy o zmianie ustawy - Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw, który to projekt ma - jak czytam - implementować dyrektywę PE i Rady 2011/93/UE w sprawie zwalczania niegodziwego traktowania w celach seksualnych i wykorzystywania seksualnego dzieci oraz pornografii dziecięcej. No właśnie. Czy chodzi o 2011/93/UE, czy raczej o 2011/92/UE? Powinno być 2011/93/UE, czyli tak, jak w Sejmie. W każdym razie chodzi m.in. o cyberprzestępczość. A w tle tego procesu jest szersza dyskusja o blokowaniu treści w Sieci.

MAiC czeka na komentarze do komunikatu Komisji w sprawie zarządzania internetem

Do 6 marca Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji czeka na komentarze dotyczące Komunikatu Komisji do Parlamentu Europejskiego, Rady, Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego i Komitetu Regionów pt. "Polityka wobec internetu i zarządzanie internetem Rola Europy w kształtowaniu przyszłości zarządzania internetem".

Od znalezionego DNA do trójwymiarowego modelu twarzy nieznajomego

siatka trójwymiarowego modelu Temidy z pieczęci Piotra WaglowskiegoInteresują mnie prawne kwestie obiegu informacji, kręci mnie modelowanie 3D, fascynuje świat DNA, a na przecięciu tych trzech linii znajduje się praca pewnej artystki, która ze znalezionych na ulicy śladów DNA tworzy trójwymiarowe modele twarzy nieznajomych. Wydaje się, że jest to - na razie - bardziej wizja artystyczna, niż rzeczywiste odwzorowanie fizjonomii, ale wiemy coraz więcej o tym, jak DNA kształtuje nasze ciało, powstają też coraz bardziej interesujące narzędzia do modelowania trójwymiarowego. Co potem? Techniki tego typu pewnie znajdą zastosowanie w kryminalistyce. Śledczy znajdzie niedopałek, włos, albo kroplę krwi lub śliny, a następnie technik, sięgając do zabezpieczonego w ten sposób DNA, zbuduje trójwymiarowy model człowieka. Nie wiadomo, w jakim wieku taki człowiek miałby być, więc może stworzyć kilka modeli przedstawiających danego człowieka w różnym wieku. Potem już tylko wpuścić parametry twarzy do globalnego systemu rozpoznawania twarzy w monitoringu miejskim. No chyba, że nasz poszukiwany przeszedł operację plastyczną (zmieniając rozstaw oczu i parę innych cech wykorzystywanych przez takie systemy), albo uległ jakiemuś wypadkowi. Fantastyka?