informatyzacja

Per devia rura viarum: dyskusja o kształcie regulacji mediów, czyli nas

kamera wycelowana w szumiący telewizorW Sejmie proces legislacyjny dotyczący nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji nabiera tempa. Tradycyjnie już, wraz ze zmianami politycznymi (o których nie chcę pisać) przyszła dyskusja na temat kontroli środków społecznego przekazu. Media to 4 władza. Dziś też słychać głosy o konieczności włączenia internetu w krąg zainteresowania regulatora rynku medialnego (kimkolwiek będzie regulator i jakkolwiek będzie powoływany on sam, czy też jego skład - jeśli będzie kolegialny). W 2005 roku pisałem w Quo vadis Dwunasta Muzo?: "Odnoszę wrażenie, że ktoś właśnie stara się nakryć jedną czapką dwa niezależne i teoretycznie obce sobie światy". Po przeczytaniu całego tego tekstu raz jeszcze - doszedłem do wniosku, że w wielu miejscach pozostał aktualny, chociaż odnośnie zacytowanego wyżej zdania mam wątpliwości. Te "dwa światy" nie są sobie tak zupełnie obce. Mam wątpliwości, bo coś się zmieniło: nabyłem sobie cyfrową kamerę. W praktyce testuję, co znaczy konwergencja.

Poszukiwanie efektywności administracji publicznej

"Uważam, że jest czas najwyższy, aby właściwy dla spraw informatyzacji minister zajął stanowisko, w którym wyrazi wolę utrzymania (...) zobowiązań w mocy lub ogłosi stosowne przesunięcia terminowe. Dziś są jeszcze szanse, aby do planu zakupów na rok 2008 wprowadzić stosowne pozycje i starać się o wspomaganie finansowe z działania: „Budowa i rozwój społeczeństwa informacyjnego 2007-2013”" - zachęcam do lektury artykułu nadesłanego przez p. Krzysztofa Krasińskiego, który odnosi się do nieuchronnie nadchodzącej daty 1 maja 2008 roku, tj. do daty, od której m.in.: "organy władzy publicznej umożliwią odbiorcom usług certyfikacyjnych wnoszenie podań i wniosków oraz innych czynności w postaci elektronicznej w przypadkach, gdy przepisy prawa wymagają składania ich w określonej formie lub według określonego wzoru", ale przecież to nie jedyny ważny obowiązek związany z elektronicznym obiegiem dokumentów...

Luki w programie Plagiat.pl i problem prac magisterskich

Uczelnie masowo kupują program (system) "Plagiat.pl". Ma to na celu weryfikowanie tego, czy studenci samodzielnie piszą prace magisterskie. Internet pomaga wielu osobom w przebrnięciu przez wąskie gardło oddania administracji uczelni oprawionego w bordowe (lub inne) okładki zbioru kartek. Tyle jest wszędzie wiedzy, gotowych opracowań. Skoro weryfikacji gotowości do samodzielnego życia zawodowego zależy od tej "pracy" - istnieje pokusa, by skorzystać z internetowego dorobku. A chodzi przecież o pracę, której często nikt poza magistrantem nie czyta (wiem, że czyta czasem promotor, ale przecież znane są również przypadki, że jest przeciwnie). Zastanawiam się tylko, czy faktycznie system uzyskiwania tytułu zawodowego magistra powinien opierać się na oddaniu kartek, zatytułowanych w sposób, którego często zainteresowany nie mógł wybrać samodzielnie, a zakres przygotowywanego przez studenta opracowania czasem dziwnie zbiega się z tematyką poruszaną następnie w monografiach promotorów?

BIP Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu jak słup ogłoszeniowy SEO

Tym razem mam pozdrowienia dla Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu, st. kpt. Tomasza Antuszewskiego, którego osoba służy za nośnik dla reklamy sklepu internetowego, specjalistów biznesu internetowego, obiektów turystycznych, chirurgii plastycznej, internetowej giełdy nieruchomości, ofert samochodowych czy noclegów na Mazurach. A wszystko to w kodzie strony podmiotowej Biuletynu Informacji Publicznej. Ludzie od SEO nie mają żadnych skrupułów. Czemu się dziwić, skoro zaplecze internetowe sądów rejonowych reklamuje hostessy (por. Akt oskarżenia za wykorzystanie stron policyjnych do pozycjonowania), a strona główna BIP reklamuje Google (por. Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej").

O tym jak dbać o krytyczną infrastrukturę i o rządowym zespole CERT

"Trudno wyobrazić sobie dobrze działającą elektroniczną administrację, kiedy ona będzie niebezpieczna i podatna na ataki, gdy nie będzie dostępna dla obywatela, który z biegiem lat zacznie się od niej uzależniać."

Skazany za cyberatak na Estonię

W dyskusji na temat poprawy frekwencji w wyborach często (chociaż coraz rzadziej) pojawiają się pomysły na wprowadzenie wyborów elektronicznych, albo - na wzór Estonii - "przez internet". Próby wskazywania, że Estonia ma tyle ludności co województwo Mazowieckie, albo że tego typu organizacja wyborów nie gwarantuje bezpieczeństwa (poza tym, że nie gwarantuje tajności głosowania) często odbijają się od ściany negacji: a czy w Estonii ktoś manipulował wyborami? Pytają pomysłodawcy e-wyborów. Może jeszcze nie wiemy, ale wiemy, że wiosną zeszłego roku blokowano serwery wielu estońskich instytucji państwowych i banków. Właśnie skazano jedną z osób, które obciążono odpowiedzialnością za tamten atak.

Urzędnicy ograniczeni w korzystaniu z serwisów "społecznościowych"

No właśnie. Bo przecież dostęp do takich serwisów jak Pudelek czy Nasza-klasa nie musi się przydawać pracownikowi (tu: urzędnikowi) w czasie wykonywania obowiązków pracowniczych. Jest sygnał, że Agencji Rynku Rolnego zablokowała urzędnikom również dostęp do YouTube. A - jeśli wierzyć mediom - urzędnicy wyrażają oburzenie (pewnie nie wszyscy i pewnie nie zawsze...). Są pewnie i tacy pracownicy, którym dostęp nawet do Pudelka może się przydać w czasie pracy. Trudno mi sobie wyobrazić urzędnika, który akurat potrzebowałby przy wykonywaniu obowiązków pracowniczych dostęp do takich zasobów, ale... No niechby to był np. urzędnik z prokuratury.

Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej"

nowe logo BIPPo lekkim poślizgu, nad którym - w sumie - nie ma się co rozwodzić, światło dzienne ujrzała całkiem nowa witryna internetowa Biuletynu Informacji Publicznej. Zmieniono logo, zmieniono wystrój, w nagłówku pojawiły się jakieś postaci, a na stronie głównej reklama Google mapa Google. Hmmm... Wyjdzie na to, że VaGla znowu się czepia. Nie czepiam się. Komentuję sobie. Proszę nie zwracać na mnie uwagi. Ja też chcę link do swojego serwisu z oficjalnego polskiego urzędowego publikatora teleinformatycznego. Chyba nie miałbym nic przeciwko, gdyby na stronie głównej BIP (i innych stronach) było też logo VaGla.pl (i żebym miał statystyki dotyczące odwiedzających tę stronę obywateli... aha i żeby redaktorzy za publiczne pieniądze uzupełniali moje bazy danych)...

Medialne pozdrowienia dla GIODO i kodzik pyt_13.secret.c

Strona GIODO nie działa. To chyba po tym jak w programie drugim TVP Paweł Jabłoński aka Gorion pokazał "kodzik pyt_13.secret.c" umieszczając (?) pozdrowienia od programu na stronie Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Rozumiem, że problem ze stronami administracji publicznej istnieje. Wskazanie, że oprogramowanie serwerowe urzędu nie było aktualizowane przez 3 lata również ma pewien sens. Tak. Pomijając "hackerską otoczkę" poprzestanę na odnotowaniu faktu: dziennikarze zaprosili "dyżurnego hackera" do programu, w telewizorze pokazano "pozdrowienia na stronie GIODO", strona GIODO aktualnie nie jest dostępna.

Plan globalnego filtrowania treści w Australii

Serwisy internetowe informują od kilku dni o australijskich planach związanych z ograniczeniem dostępu do treści. Od 20 stycznia mają tam wejść w życie nowe regulacje, które zobowiązują wydawców serwisów internetowych do ograniczenia dostępu do niektórych treści ze względu na dobro małoletnich (będą musieli sprawdzać, czy użytkownik skończył 15 lub 18 lat). To jednak nie wszystko, mówi się też o rządowych planach filtrowania dostępu do internetu na poziomie całego kontynentu. Filtrowanie to odbywałoby się na zasadzie "opt-out" i w przypadku przyłączenia do internet trzeba by świadomie wybrać, że nie chce się mieć restrykcji...