Epitafium dla serwisu CodziennikPrawny.pl (2009-2011)

Przypięty do tablicy korkowej znaczek promujący serwis CodziennikPrawny.plPortal internetowy CodziennikPrawny.pl został uruchomiony w czerwcu 2009 roku. Odnotowałem ten fakt w niniejszym serwisie, w notatce CodziennikPrawny.pl za 65 tys z plusem. CodziennikPrawny.pl był przygotowywany przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, Centrum Edukacji Obywatelskiej oraz wydawnictwo C.H. Beck. Kiedy uruchamiano Portal apelowano do obywateli: "Pomóż nam w rozbudowie portalu, by jeszcze lepiej służył interesom obywateli. Twoja opinia jest dla nas ważna". Zebrano tam szereg pytań "z zakresu różnych dziedzin prawa" wraz propozycjami odpowiedzi na nie. Obok tego zbierano "wzory pism" (np. Wniosek o zarejestrowanie pobytu, Wniosek o dział spadku, Umowa o pracę, Wezwanie do zaprzestania naruszania dóbr osobistych, Wniosek o stwierdzenie nadpłaty podatku, i inne). Od początku swojego działania CodziennikPrawny.pl rodził sporo pytań. Jedno z podstawowych, przynajmniej dla mnie, to pytanie o podstawę prawną takiej aktywności publicystycznej Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Rozumiejąc ważne motywy, które obejmują m.in. działanie na rzecz upowszechnienia świadomości prawnej obywateli, zastanawiałem się, czy rzeczywiście takiej publicystyki oczekuję od RPO. I odpowiedziałem sobie: nie. Nie tego oczekuję od Rzecznika. Znacznie lepiej można wydatkować energie i środki publiczne tworząc po prostu rzetelny Biuletyn Informacji Publicznej RPO, w którym publikowano by wszystkie wystąpienia generalne Rzecznika, odpowiedzi na te wystąpienia, informacje o podejmowanych działaniach, wynikających wprost z przepisów. Dziś mogę napisać, że CodziennikPrawny.pl zakończył działalność. Jestem z tego faktu zadowolony. Biuro RPO doszło do wniosku, że prowadzenie takiego serwisu wymaga zbyt wielu nakładów. Serwis odszedł do historii, ale pozostają pytania. Gorzej, że nie ucząc się na cudzych błędach teraz Trybunał Konstytucyjny postanowił podbijać rynek mediów elektronicznych, wprowadzając nań serwis Obserwator Konstytucyjny. Nie tędy droga.

Napisałem, że po zejściu serwisu CodziennikPrawny.pl pozostają pytania. Oto kilka z takich pytań.

Domena codziennikprawny.pl została utworzona 20 kwietnia 2009 roku. Dziś jeszcze abonentem tej domeny jest Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Ale domena została opłacona do 20 kwietnia 2012 roku. 4 stycznia 2012 roku zmodyfikowano nieco DNS-y, a 10 stycznia 2012 roku pojawiła się "opcja" dotycząca domeny (ważna do 10 stycznia 2015 roku). Kto przejmie domenę "pasioną" treściami przez administrację publiczną przez 3 lata? Dla tych wszystkich, którzy chcieliby tam postawić dobrze zlinkowany "na starcie" serwis internetowy, to potencjalnie łakomy kąsek. Można tam wstawić zaślepkę z farmą linków SEO (jedno z narzędzi dla pozycjonerów podpowiada w stosunku do tej domeny, że SEO Value:$465612; inny parametr, to Alexa Rank: #26,237 in Poland, a googlowy Pagerank jest wysoki, bo 6! - łakomy kąsek), można świecić reklamy stringów lub serwisów porno, chociaż są już gotowe, automatycznie opracowane zestawy słów kluczowych, które "generycznie" wypracowano w czasie działania serwisu. Na przykład webstatsdomain.com pokazuje, że takimi zestawami mogą być: "skarga konstytucyjna w sprawach administracyjnych" (Total Result: 273,000), "wykroczenie to" (3,530,000), "okres gwarancji" (19,700,000), "prawa ucznia w szkole podstawowej" (1,730,000), "skarga kasacyjna" (1,020,000). Według Alexy sprzed dwóch miesięcy - traffic dla tej domeny określają m.in. takie parametry, jak 525 odwiedzających dziennie, 578 odsłon stron dziennie, a słowa kluczowe to m.in. "najem okazjonalny", "weksel", "kodeks wykroczeń", "kodeks karny 2011", "ustawa o własności lokali", "najem okazjonalny lokalu", "kodeks cywilny". Zatem zamiast reklamować stringi, albo serwisy porno, względnie zakłady bukmacherskie, ktoś, kto przejmie porzuconą domenę będzie chciał raczej ją sprzedać zaraz z zyskiem jakiejś kancelarii prawnej, albo wykorzysta wypozycjonowaną za pieniądze publiczne platformę do dalszego pozycjonowania (za pomocą precli) prawników zlecających działania SEO i SEM. Dodatkowo przecież warto pamiętać, że wszyscy ci, którzy postanowili gdzieś kiedyś podlinkować serwis sygnowany przez Rzecznika Praw Obywatelskich, nie śledzą dalszych losów Codziennika (tak, jak nie będą śledzić dalszych losów Obserwatora, kiedy przestanie działać pod szyldem Trybunału Konstytucyjnego). Wśród takich linkujących był serwis Wykop.pl, a przecież i w niniejszym serwisie podlinkowałem kiedyś Codziennika...

Pierwsze pytanie zatem brzmi: czy ktoś w administracji publicznej, kto wpada na pomysł podbicia rynku wydawnictw elektronicznych, konkurując - być może - z rynkiem medialnym, zastanawia się nad tym, co się stanie z zasobami, które przy okazji realizowania "ambicji" pasą się za publiczne pieniądze, a wraz z zakończeniem działalności mogą być wykorzystane w celach odbiegających od założeń pomysłodawców inicjatywy?

Nie wiem, jak długo jeszcze będą w YouTube dostępne takie spoty, jak poniższy. Pewnie znikną z czasem, ale wkleję tu jeden dla celów kronikarskich:

CodziennikPrawny.pl - spot promocyjny. Co się stanie z czasem z materiałami publikowanymi przez administrację publiczną w takich serwisach jak Facebook, Twitter, YouTube? Co dalej z notatkami publikowanymi "w imieniu" Rzecznika Praw Obywatelskich w takich serwisach, jak Salon24.pl? "Profil" Codziennika jeszcze tam istnieje, chociaż z licznym tam opublikowanych notatek została tylko jedna (por. również: O prowadzeniu "bloga" RPO na salonach).

Kolejne pytanie dotyczy dostępności i możliwości ponownego wykorzystania zasobów utworzonych za publiczne pieniądze (a przynajmniej z publicznym pomazaniem). Co się z nimi dalej stało? Czy po prostu komenda wykonująca wyrok na portalu skutkowała również wykasowaniem plików z poradami, wzorami pism, interpretacjami, czy też może zostały przekazane do archiwów - zgodnie z ustawą (por. Archiwizacja oceanów informacji). A jeśli nie zostały od razu skasowane, to czy istnieje możliwość ponownego wykorzystania takich zasobów (np. w ramach działalności Fundacji ePaństwo)? A może po prostu ktoś przed skasowaniem serwisu rozejrzał się szybko (czy nikt nie patrzy?) i skopiował sobie zbierane przez 3 lata zasoby informacyjne, by po cichu wykorzystać je w jakiejś swojej, prywatnej działalności?

A skoro o dostępności mowa - komu właściwie przysługują autorskie prawa majątkowe do zebranych przez 3 lata treści? A może nie ma do tych opracowań żadnych praw, skoro są to - być może - materiały urzędowe? A może to nie urzędnicy prowadzili serwis, a jakiś podmiot zupełnie zewnętrzny? Serwis był robiony przy współpracy z wydawnictwem CH. Beck, więc czy nie okaże się nagle, że to właśnie to wydawnictwo dysponuje dorobkiem zebranym pod szyldem Rzecznika Praw Obywatelskich (por. Koncesja MinFinu na dwutygodnik internetowy)? To poważna sprawa i chętnie poznałbym informację publiczną - wszelkie umowy z podmiotami trzecimi, które zaangażowane były w tworzenie tego serwisu.

A skoro przy umowach jesteśmy - kolejne pytanie to pytanie o podsumowanie finansowe całej imprezy. Stworzenie serwisu kosztowało - jak informowano przy jego narodzinach - ponad 65 tysięcy złotych. Ale przecież to nie wyczerpuje wszystkich kosztów dalszej eksploatacji. Utrzymanie domeny przez kolejne lata nie jest kosztem powalającym na kolana, ale były też zlecenia na przeróżne przypinki i znaczki (takie jak pokazałem we wstępie tej notatki), były zamawiane standy do postawienia na sali konferencyjnej, były też i materiały drukowane, potem etaty zaangażowane w tworzenie serwisu należałoby policzyć... A przecież zadrukowywano logotypem Codziennika całe namioty, jak ten, który stał na Przystanku Woodstock, tam też były dedykowane bannery na całą długość namiotu, wydrukowano tablice informacyjne.

Bannery, tablice serwisu CodziennikPrawny.pl na jednym z namiotów wystawionych w czasie przystanku Woodstock w 2009 roku

Ten baner i tablica nie były wszak jedyne. Byłem tam wówczas (powyższe zdjęcie "zanonimizowałem"); Podlinkowane wcześniej (w tekście) zdjęcie wielkiego namiotu z serwisu WOŚP pokazuje więcej wkładu w promocję serwisu...

To wszystko wiązało się z wydawaniem pieniędzy publicznych. Wraz z zapaścią serwisu trzeba zadać pytanie o to, czy wydawanie takich środków było racjonalnym działaniem i czy uzyskanych ewentualnie efektów społecznych (jak takie efekty liczyć?) nie dałoby się uzyskać w inny sposób? Moim zdaniem dużo sensowniej - co sygnalizowałem wyżej - byłoby wydać te pieniądze na stworzenie w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich sensownie działającego, dostępnego dla osób niepełnosprawnych, bo zgodnie ze standardami web accessibility, rzetelnego, kompletnego w aktualne i archiwalne informacje o aktywności RPO, Biuletynu Informacji Publicznej. Działanie takiego BIP wynika zresztą z ustawy o dostępie do informacji publicznej. Funkcjonowanie Portalu, takiego jak Codziennik, z żadnej ustawy nie wynika.

Aby było wszystko jasne: cieszę się, że prof. Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich, uznała za słuszne zakończenie działalności Codziennika. Uważam, że błędem było jego uruchomienie. Wierze, że energia i pieniądze wkładane w taki serwis mogą być lepiej inwestowane, np. w tworzenie właściwego, urzędowego publikatora elektronicznego RPO. Historia tego serwisu powinna otworzyć oczy tym, którzy uważają, że rolą tej lub innej emanacji państwa jest zastępowanie podmiotów działających na rynku medialnym, które koncentrują się raczej na publicystyce i marketingu, ze szkodą dla udostępniania dobrze opracowanej informacji publicznej, w ustawowo przewidywanym trybie.

O zakończeniu działania serwisu dowiedziałem się kilka dni temu, w czasie konferencji na temat publikowania informacji o prawie, którą to konferencję zorganizowało Rządowe Centrum Legislacji. Chociaż nigdzie nie widzę w internecie oficjalnego komunikatu o zakończeniu działania serwisu uznałem, że warto ten fakt odnotować. Zwłaszcza dlatego, że - jak zasygnalizowałem wyżej - teraz Trybunał Konstytucyjny postanowił pójść na manowce publicystyki, jednocześnie pozostawiając swój Biuletyn Informacji Publicznej w formie, która pozostawia bardzo wiele do życzenia. Jeszcze nie jest za późno. Mam nadzieję, że Prezes Trybunału Konstytucyjnego podejmie decyzję o zaprzestaniu działania Obserwatora, zanim dojdzie do momentu, w którym trzeba będzie brnąć w znajdowanie argumentów na poparcie wcześniejszych, złych decyzji.

Więcej niż publicystyką są celne tezy uzasadnień decyzji i wyroków, które powinny być udostępnione obywatelom w postaci źródłowej. Wielkich wzruszeń może dostarczyć lektura dobrze przygotowanego wystąpienia generalnego (por. RPO: ratyfikacja umowy ACTA wywarłaby istotny niekorzystny wpływ na poziom ochrony praw obywatelskich w Polsce). Takie wystąpienie można potem cytować. To wiele dobrego wnieść może w sferze edukacji, popularyzacji. Władze publiczne nie powinny zastępować mediów, ale dostarczać im (oraz obywatelom) rzetelnej i aktualnej (oraz archiwalnej) informacji źródłowej. Dostarczać "na czas". Mając dostęp do rzetelnych, źródłowych informacji z publicystyką sami sobie (obywatele, dziennikarze, organizacje pozarządowe) jakoś poradzimy.

A ponieważ to epitafium dla Codziennika, to przywołam tu treść dwóch notatek - dziś już pod domeną CodziennikPrawny.pl nie dostępnych, ale tam właśnie kiedyś opublikowanych:

Prof. dr hab. Marek Zubik napisał 24 czerwca 2010 r. w częśći "O nas" serwisu:

W czerwcu 2009 roku został uruchomiony portal internetowy www.codziennikprawny.pl. Zamieszczono na nim blisko 500 pytań z zakresu różnych dziedzin prawa, z którymi zdarza się nam mierzyć w różnych sytuacjach życia codziennego. Niedługo później, w sierpniu 2009 roku, ukazało się pierwsze książkowe wydanie Codziennika Prawnego, przygotowane we współpracy z Wydawnictwem CH Beck. Zarówno portal, jak i książka spotkały się z ciepłym przyjęciem ze strony Internautów i Czytelników, za co serdecznie dziękujemy.

Inspiratorem stworzenia popularnego poradnika ułatwiającego każdemu poruszanie się w gąszczu przepisów prawa był śp. dr Janusz Kochanowski - Rzecznik Praw Obywatelskich w latach 2006-2010, który tragicznie zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Codziennik - w zamierzeniu jego Pomysłodawcy - miał także sprzyjać podnoszeniu świadomości prawnej społeczeństwa, zwłaszcza młodzieży. Pisał on: „brak znajomości prawa zamienia naszą wolność w fikcję i niewolę. Świadczą o tym kierowane do mnie sprawy i pytania. Myślę, że brak przejrzystej i dostępnej informacji o prawie jest być może najpoważniejszą przeszkodą w korzystaniu z przysługujących nam praw i wolności oraz realizacji deklarowanego w Konstytucji, lecz tak ciągle odległego, ideału państwa prawa" (J. Kochanowski, Wstęp [w:] Codziennik Prawny, Warszawa 2009, s. XXVI).

Zdecydowaliśmy się przedstawić Internautom nową odsłonę Codziennika Prawnego. Różni się ona w sposób znaczący od dotychczasowej jego wersji. Podobnie jak przy pierwszym wydaniu, zaproponowałem strukturę Codziennika, a pod moim kierunkiem naukowym zostały przygotowane przez pracowników Biura Rzecznika Praw Obywatelskich nowe pytania. Liczba opracowań, w porównaniu do pierwszego wydania, wzrosła niemalże dwukrotnie. Codziennik został również wzbogacony o nowe rysunki, które ożywiają portal i czynią jego treść bardziej przystępną. Przygotował je współpracujący z nami rysownik Szczepan Sadurski.

Jednocześnie postawiliśmy na rozwój technologiczny portalu. Dzięki szeregowi nowych funkcji, sukcesywnie wprowadzanych w najbliższym czasie, możliwe będzie śledzenie na bieżąco zmian w prawie. Docelowo planujemy także wprowadzenie większej interaktywności Codziennika Prawnego, pozwalającej Internautom aktywnie współtworzyć portal.

Codziennik Prawny został obecnie podzielony na dwadzieścia dwa rozdziały. Jedynie kilka z nich zostało zachowanych w formie dotychczasowej. Znaczna część została całkowicie zmieniona i uzupełniona. Pojawiły się także nowe rozdziały, m.in. dotyczące problematyki własności, posługiwania się pieniądzem, korzystania z usług bankowych czy ubezpieczeniowych. Dodany został również rozdział poświęcony cudzoziemcom. Wreszcie znacznemu wzmocnieniu uległa tematyka postępowań sądowych i administracyjnych, a także podatków. Poszczególnym pytaniom towarzyszy wskazanie aktów normatywnych regulujących daną kwestię oraz wzory typowych pism.

W Codzienniku Prawnym zostały zawarte informacje o urzędzie Rzecznika Praw Obywatelskich w Polsce. Omówiono ponadto wybrane problemy, z jakimi zwracali się obywatele o pomoc do Rzecznika. Odnoszą się one do pewnych jednostkowych, niekiedy nietypowych, sytuacji.

Istotnym elementem jest również słowniczek terminologii prawniczej. Przygotowując Codziennik Prawny, staraliśmy się w miarę możliwości uprościć terminologię, tak by treść książki mogła być zrozumiana przez w miarę jak najszerszy krąg odbiorców. Nie zawsze jednak było możliwe zupełne odstąpienie od pojęć i wyrażeń fachowego języka prawniczego. Mamy nadzieję, że słowniczek pomoże w posługiwaniu się Codziennikiem Prawnym osobom niemającym przygotowania prawniczego. Aby jeszcze bardziej to ułatwić, przygotowaliśmy na portalu funkcjonalność, która łączy słowa pojawiające się w tekście pytań i odpowiedzi z pojęciami słowniczka, przekierowując do właściwej definicji.

Życząc by lektura Codziennika Prawnego była przyjemnością, a nie przykrą koniecznością życiową, pragnę zachęcić Czytelników do podzielenia się swoimi uwagami. Można to uczynić poprzez formularz kontaktowy zamieszczony na portalu.

19 lipca 2011 roku opublikowano w Codzienniku następującą notatkę:

Po roku funkcjonowania portalu, zdecydowaliśmy się przedstawić Internautom nową odsłonę Codziennika Prawnego. Codziennik został obecnie podzielony na dwadzieścia dwa rozdziały. Jedynie kilka z nich zostało zachowanych w formie dotychczasowej. Znaczna część została całkowicie zmieniona i uzupełniona. Pojawiły się także nowe rozdziały, m.in. dotyczące problematyki własności, posługiwania się pieniądzem, korzystania z usług bankowych czy ubezpieczeniowych. Dodany został również rozdział poświęcony cudzoziemcom. Wreszcie znacznemu wzmocnieniu uległa tematyka postępowań sądowych i administracyjnych, a także podatków.

Liczba opracowań, w porównaniu do pierwszego wydania, wzrosła niemalże dwukrotnie.

Jednocześnie postawiliśmy na rozwój technologiczny portalu. Dzięki szeregowi nowych funkcji, sukcesywnie wprowadzanych w najbliższym czasie, możliwe będzie śledzenie na bieżąco zmian w prawie.

Zachęcamy do zapoznania się z nowym Codziennikiem!

Potem zaś serwis zamknięto.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Koszty serwisów internetowych administracji

Czy udało Ci się może już ustalić, ile kosztują serwisy internetowe administracji?

Pamiętam, że kiedyś o tym pisałeś i chyba wysyłałeś w tej kwestii pytanie. Przy okazji tego artykułu jakoś tak mi się skojarzyło...

"Publicystyka" organów administracji publicznej a prasa.

Szanowny Panie,

nie jestem - niestety - regularnym czytelnikiem prawo.vagla.pl, więc być może ktoś zwrócił na to uwagę już wcześniej, ale...
...czy ktoś w Polsce analizował taką żywiołową (bo i faktycznie - prowadzoną "na żywioł") działalność org. adm. pub. w kontekście gwarancji wolności prasy w jej aspekcie ekonomicznym? Serwisy ombudsmana czy TK to już przecież nie BIP-y czy urzędowe publikatory, a typowe serwisy informacyjne. Zakres dopuszczalnej działalności informacyjnej państwa (i szerzej: zagadnienie współistnienia mediów publicznych i prywatnych) był niegdyś całkiem nośnym tematem w Niemczech, pamiętam jeszcze z wykładów z Medienrecht. Jednym z częściej prezentowanych poglądów był tam ten, ze władza publiczna nie może prowadzić działalności publicystycznej tam, gdzie z powodzeniem radzą sobie publicznie dostępne media prywatne. Może warto pokusić się o odniesienie ichnich doświadczeń do naszej sytuacji?

Pozdrawiam,
Marcin M.

A czy jest

A czy jest to jakaś niemiecko-centryczna literatura lub orzecznictwo?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

A jest.

Nie mam pod ręką mojej biblioteczki, więc podaję to, co z pamięci, a temat podrążę w pierwszej wolnej chwili, bo ciekawy. Mam nadzieję spotkać się na początku przyszłego miesiąca z profesorem Weberlingiem, który mnie na tę kwestię uczulił, będę więc zapewne w stanie podać konkretniejsze namiary.

Tymczasem:

Kluczową sprawą jest subsumpcja pod pojęciem "wolności prasy" ("Pressefreiheit") tak aspektu wolności wypowiedzi ("Meinungsfreiheit"), jak i wolności działalności gospodarczej. Mamy przy tym do czynienia z ciążącym na państwie obowiązkiem zapewnienia systemowi prasy warunków do funkcjonowania w myśl tych właśnie wytycznych - jest to tzw. "objektiv-rechtliche [względnie: institutionelle] Garantie der freien Presse", czyli instytucjonalna gwarancja wolnej prasy, wykraczająca poza "Grundrecht der freien Presse" - "prawo podstawowe wolności prasy", czyli coś na kształt wolności konstytucyjnej przyjmującej formę quasi-podmiotowego prawa obronnego przysługującego jednostce przeciwko państwu. Warto dodać, że w Niemczech bezpośrednie stosowanie ichniej konstytucji traktuje się dużo bardziej serio niż w Polsce.

Dla kwestii, o której wspomniałem, fundamentalne znaczenie ma orzeczenie "Spiegel-Urteil" niemieckiego Bundesverfassungsgericht, czyli federalnego odpowiednika naszego TK. Proszę wybaczyć tłumaczenie "na chybcika"...

Spiegel-Urteil, BVerfGE 20, 162 - 230.

"Eine freie, nicht von der öffentlichen Gewalt gelenkte, keiner Zensur unterworfene Presse ist ein Wesenselement des freiheitlichen Staates; insbesondere ist eine freie, regelmäßig erscheinende politische Presse für die moderne Demokratie unentbehrlich."
[MM: "Wolna, nie kierowana przez władzę publiczną, nie podlegająca cenzurze prasa jest immanentnym elementem państwa opartego na wolnościach obywatelskich; w szczególności wolna, regularnie ukazująca się prasa polityczna jest nowoczesnej demokracji niezbędna."]

"Presseunternehmen müssen sich im gesellschaftlichen Raum frei bilden können. Sie arbeiten nach privatwirtschaftlichen Grundsätzen und in privatrechtlichen Organisationsformen. Sie stehen miteinander in geistiger und wirtschaftlicher Konkurrenz, in die die öffentliche Gewalt grundsätzlich nicht eingreifen darf."
[MM: Przedsiębiorstwa prasowe muszą móc w obrębie przestrzeni gospodarczej tworzyć się swobodnie. Funkcjonują zgodnie z zasadami gospodarki prywatnej i w prywatnoprawnych formach organizacyjnych. W stosunku do siebie znajdują się w stanie intelektualnej i gospodarczej konkurencji, w którą to konkurencję władza publiczna co do zasady nie ma prawa ingerować."]

"[Es] ließe sich etwa auch an eine Pflicht des Staates denken, Gefahren abzuwehren, die einem freien Pressewesen aus der Bildung von Meinungsmonopolen erwachsen könnten."
[MM: Można konstruować obowiązek państwa polegający na zapobieganiu niebezpieczeństwom, które grożą wolnościowemu systemowi prasy w zw. z tworzeniem się monopoli opinii."]

Tradycyjnie rozumiano to jako ograniczenie prowadzenia przez państwo działalności wydawniczej w zakresie prasy - od prasy codziennej po specjalistyczne periodyki. Problem zaktualizował się i nabrał znaczenia w zw. z łatwością publikacyjną nowych mediów...

Żeby jeszcze uprzedzić ew. zarzuty - w Niemczech prasa (Presse) i RTV (Rundfunk) to dwa różnie pojęcia. Radio i telewizja funkcjonują na odmiennych zasadach.

~~~
Edit:
→ O ekspertyzie prof. Ch. Degenharta: Wydawcy czasopism skarżą niedozwoloną wydawniczą konkurencję państwa i jego podmiotów gospodarczych.
Państwo jest konstytucyjnie zobligowanie do ograniczania się w swojej działalności wydawniczej na rzecz wolnej prywatnej prasy. Do takiego wyniku dochodzi prof. dr Christoph Degenhart z Uniwersytetu Lipskiego w swojej dzisiaj opublikowanej ekspertyzie." (tłumaczenie: google translate)

Dziękuję (publicystyka władzy publicznej a wolność prasy)

Bardzo to ciekawe, dziękuję za ten komentarz.

Po Pana wcześniejszym sygnale zastanawiałem się na tym i krążyłem wokół gwarancji wolności prasy (art. 14 Konstytucji RP stwierdza: "Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu"), ale też myślę, że tu podział funkcji (względnie "władz") w państwie można by zaprząc do argumentacji.

Jeśli prasa ma sprawować funkcję kontrolną działania państwa (obok organizacji pozarządowej (por. "Obywatel", "każdy", próba odebrania organizacji prawa dostępu do informacji publicznej w Płocku) i - przede wszystkim - obywateli (art. 4 Konstytucji RP)), to prowadząc działalność publicystyczną (inną niż działalność wydawnicza, polegająca na upowszechnianiu informacji publicznej w ramach wskazanych urzędowych publikatorów elektronicznych i innych, których wydawanie powinno wynikać wprost z przepisu powszechnie obowiązującego prawa) powoduje - jak mi się wydaje - zachwianie równowagi i stanowi zagrożenie dla demokratycznego państwa prawnego (art. 2 Konstytucji RP). Państwo (organy władzy publicznej) niejako usiłują stać się swoim własnym kontrolerem i "przejąć" rolę ośrodków opiniotwórczych, kształtujących "wizerunek" ich własnej działalności. Zgodnie z art. 10 ust. 1 Konstytucji RP - ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej. Mamy więc tu wskazane "funkcje podstawowe", których wykonywania oczekuje się od poszczególnych organów w Państwie. Przy wcześniej wskazanej konstytucyjnej gwarancji wolności prasy, która oddzielona jest w ten sposób od ww. władz, pojawia się "dalszy" podział tych funkcji: władze uczestniczące w trójpodziale nie mogą, bo naruszą konstytucyjną gwarancję działania prasy, być wydawcą prasy w sposób zupełnie swobodny.

Problem widać czasem szczególnie w lokalnych społecznościach, w których "wolna i niezależna prasa" konkuruje z prasą organizowaną i szczególnie wspieraną przez aktualne władze samorządowe (art. 16 ust. 2 Konstytucji stwierdza m.in. "Samorząd terytorialny uczestniczy w sprawowaniu władzy publicznej"), a ponieważ nie ma równego dostępu do działania organów - rola niezależnej prasy jest marginalizowana (naruszana jest przy tym zasada równego traktowania wszystkich przez władze publiczne (art. 32 ust. 1 i 2 Konstytucji RP); faworyzowane są własne ośrodki opiniotwórcze kosztem niezależnych, co może polegać np. na tym, że burmistrz, prezydent, radny, albo inna osoba pełniąca funkcje publiczne, udziela informacji tylko zaprzyjaźnionym, albo prowadzonym przez siebie "mediom"). W efekcie podważana jest funkcja kontrolna prasy.

Istotnym gwarantem realizowania takiej funkcji kontrolnej oraz zapewnienia wolności prasy musi być właśnie art. 7 Konstytucji RP (zasada legalizmu, praworządności, zgodnie z którą "organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa"). Co oznacza, że organy władzy publicznej, jeśli to wprost z przepisów precyzyjnie nie wynika i nie jest to "konieczne w demokratycznym państwie" ze względu na wskazane w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP powody), nie mogą uruchamiać działalności wydawniczo-publicystycznej.

Oczywiście w temat ten wpisuje się też problematyka publicznej telewizji (sposobów jej finansowania oraz realizowania "misji publicznej"). Tu w Polsce są przepisy rangi ustawowej. Zatem przynajmniej jeden z postulatów - działanie na podstawie ustawy - jest spełniony. Nie zmienia to faktu, że działalność publicznej telewizji wywołuje wiele emocji i dyskusji.

Przy okazji wydaje mi się słuszne, by podlinkować jeszcze tekst: BBC zagraża niezależnemu dziennikarstwu, czyli czas zastrzelić królewskiego kowala, by przejąć kuźnię.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Myśl lokalna, a działanie - ...

Pytań jest więcej. Np. ja znowu wyjdę na tego złego - bo rozwijając w tę stronę taką argumentację można zakwestionować celowość, ba! legalność prowadzenia każdej gminnej czy powiatowej "Gazety Pcimskiej", "Tygodnika Wąchockiego" czy "Echa Koziej Wólki"...

O ile bowiem w przypadku Codziennika można jeszcze (moim zdaniem: na upartego, bo "kropla drąży skałę"...) argumentować:
· że Codziennik "globalnego obrazu" prasy (rozumianej jako podmioty mogące powołać się na art. 14 KRP) nie zmienia(ł), bądź
· że Codziennik obraz ten zmienia(ł) w sposób na tyle mało istotny, że nie zagroził wolności prasy rozumianej tak jako brak publicznej (w sensie: państwowej lub samorządowej) ingerencji w dyskurs intelektualny, również poprzez zawłaszczenie funkcji kontrolnej, informacyjnej i opiniotwórczej, jak i jako brak ingerencji w ekonomiczne podstawy funkcjonowania tego dyskursu w postaci "publicznej" konkurencji,
a więc że
· jedyną wadą prawną jego funkcjonowania jest (ewentualny) brak podstawy prawnej, a zatem działanie władzy publicznej poza granicami prawa,
to doskonale znam przypadki, kiedy lokalne tytuły prasowe znajdujące się w rękach prywatnych po krótkim czasie upadały nie wytrzymując konkurencji ze strony tych dotowanych przez samorząd.

Można rzecz jasna twierdzić, że tytuły "publiczne" pełnią funkcję swoistych przedsiębiorstw użyteczności publicznej, bo zapewniają dostęp do informacji tam, gdzie podmiotom prywatnym by się to nie opłacało, ale czy nie można także mówić o swoistym "efekcie mrożącym": tytuł prywatny nie powstaje, ponieważ niewielki przecież lokalny rynek zajęty jest przez tytuł "publiczny"? Ciekawe, czy i jakie stanowisko w tej kwestii zajęłoby Polskie Stowarzyszenie Prasy Lokalnej...

Ponadto warto przypomnieć, że wszelkie przepisy, które przez rozmaite publiczno-prawne jednostki organizacyjne mogą zostać przywołane jako podstawy ich działalności publicystycznej, muszą być interpretowane w świetle postanowień i ducha Konstytucji, a zatem z uwzględnieniem wolności prasy i zasady podziału władz oraz rozdziału ich funkcji, na którą to zasadę zwrócił Pan uwagę.

Przy czym

Przy czym prawo dostępu do informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne jest gwarantowane przez art. 61 Konstytucji, a konkretyzacją tego prawa, w kontekście publikacji elektronicznej, jest właśnie Biuletyn Informacji Publicznej - urzędowy publikator teleinformatyczny, który powinien być uruchomiony na podstawie art. 8 ustawy o dostępie do informacji publicznej i powinien spełniać wymogi stosownego rozporządzenia w sprawie BIP. Z zasad dotyczących accessibility wynikać musi to, że treści tam opublikowane powinny być napisane w formie, która pozwoli zrozumieć te treści obywatelom (a więc tu mamy zasady dot. redagowania publikowanych treści w BIP). Stanowiska organów i innych podmiotów powinny mieć raczej wyraz w publikowanych w BIP dokumentach i materiałach urzędowych, nie zaś w działalności "publicystycznej". W kontekście działalności RPO - pełniej realizowane są te konstytucyjne zasady przez to, że w BIP RPO (albo Trybunału Konstytucyjnego) publikowane są wystąpienia generalne RPO (albo wyroki TK, lub opisy wokandy), które powinny być napisane już niejako od razu językiem zrozumiałym dla obywateli, niż to, że obok BIP powstaje dodatkowy ośrodek publicystyczny, w którym się wyjaśnia zagadnienia leżące w ustawowej sferze zainteresowań tych podmiotów.

Podmioty zobowiązane do prowadzenie stron podmiotowych BIP nie świadczą tu "usługi informacyjnej". One realizują zadanie publiczne narzucone im przez ustawę i mające oparcie w Konstytucji.

Podmioty zobowiązane do prowadzenie stron podmiotowych BIP powinny zatem dostarczać informacje źródłowe w BIP, natomiast komentarz i kontrolna funkcja - to jest już rolą prasy (a także realizowana jest przez obywateli w ramach wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji - art. 54 Konstytucji).

Dzięki upowszechnieniu i rozwojowi środków społecznego przekazu, a co za tym idzie - dzięki pojawieniu się możliwości publikowania informacji publicznej w ramach urzędowych publikatorów teleinformatycznych (BIP), zmienia się też trochę sposób działania prasy. Dziennikarz może przestać być pośrednikiem wydobywającym informacje publiczne (te - zgodnie z postulatami dostępu do informacji publicznej powinny być dane). Dziennikarz może się skoncentrować na analizie, przedstawieniu informacji publicznej w szerszym kontekście, może sygnalizować problemy społeczne, może pełnić funkcje kontrolną analizując informacje źródłowe (w tym reagując, jeśli nie zostaną udostępnione).

Tymczasem sytuacja teraz często wygląda tak, że organy władzy publicznej usiłują brać się za publicystykę (a także realizują działania wizerunkowo-polityczno-marketingowe w ramach tzw. "serwisów spłecznościowych"), jednak nie realizują podstawowego swojego zadania publicznego, które polega na udostępnieniu w ramach urzędowego publikatora rzetelnych, aktualnych (i archiwalnych), wiarygodnych informacji źródłowych.

Do tego typu działalności muszą mieć też zastosowanie zasady archiwizacji i tworzenia archiwalnego zasobu archiwalnego (por. Archiwizacja oceanów informacji), co oznacza też, że organy władzy publicznej nie mogą sobie dowolnie usuwać publikowanych treści (co wszak jest praktyką dość często spotykaną, również na stronach ministerialnych, co widać czasem zaraz po zmianie kadencji, w tym większości parlamentarnej, gdy kolejny minister usuwa treści opublikowane za "panowania" poprzednika).

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Odległość od organu.

Zgodzimy się chyba zatem, że skoro aktywność medialna organów władzy publicznej (i być może szerzej: wszelkich osób i jednostek organizacyjnych, o ile wykonują zadania publiczne i w zakresie wykonywania takich zadań) musi mieścić się w granicach zakreślonych przez art. 7 KRP, to tym bardziej jest usprawiedliwiona, im bardziej ma cechy działalności stricte informacyjnej (zasada jawności działania (i zaniechania ;-)) władzy), im bardziej rozpowszechniana informacja związana jest z zadaniami i właściwą działalnością organu (preferencyjnie: wynika wprost z ustawy, bo wolności prasy rozporządzeniem, decyzją czy najsamprzenajwiększą bumagą ograniczać nie wolno, a jak widać da się tę wolność może nie ograniczyć, ale naruszyć przez "zaistnienie") i im bardziej spełnia wymogi formalne dotyczące sposobu publikacji (BIP), a tym mniej, im bardziej ma cechy działalności publicystycznej (opiniotwórczej), im bardziej odbiega od zadań i właściwej działalności organu i im mniej trzyma się przewidzianych prawem sposobów jej prowadzenia.

Dlaczego używam pewnego gradientu (bardziej - mniej), a nie wartościowania zerojedynkowego (działanie uprawnione - bezprawne)? Nie chciałbym dostarczać argumentów pozwalających kneblować władzy usta. Chciałbym tylko, żeby aktywności tej władzy zawsze towarzyszyła refleksja co do zasadności tej aktywności.

Dokładnie tak

Chciałbym tylko, żeby aktywności tej władzy zawsze towarzyszyła refleksja co do zasadności tej aktywności.

Amen!

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>