Nieblipowy blip o Twitterze i ewentualnych sporach prawnych ery "beta"

chmurki ery dwa zero: betaJak wiemy: polski wkład w rozwój "Web 2.0" polega głównie na kopiowaniu (klonowaniu) pomysłów, które w jakiś sposób spotkały się z zainteresowaniem (popularnością) w innych częściach świata (zwłaszcza tam, gdzie język polski nie jest tak popularny, a raczej masy użytkowników posługują się językiem globalnym, bo np. angielskim). Dlatego też wszelkie polskie start-upy oraz inne przedsięwzięcia opierające się na sukcesach swoich pierwowzorów, wiedząc, że rozwija nam się w Polsce społeczeństwo obywatelskie, a użytkownicy coraz częściej zyskują świadomość przysługujących im praw, powinny przyglądać się również sporom prawnym, które dotykają serwisów-matryc. Zwłaszcza zaś w czasie, gdy znów "środowisko" zabiega o środki z venture capital, albo stara się wejść na giełdę (również na New Connect), lub już na tej giełdzie się znalazło. Weźmy taki serwis Twitter, którego polskim "odpowiednikiem" jest Blip...

Teza znajdująca się we wstępie do tego wpisu znajduje już potwierdzenie w Polsce. Kiedy pisałem w tekście Oko przygląda się waszej k(l)asie, że nie chciałbym nikomu przeszkadzać w rozwijaniu biznesu, ale zachodnie serwisy-pierwowzory naszej-klasy były już przedmiotem zainteresowania wymiaru sprawiedliwości, prognozowałem, iż również w Polsce pojawią się spory prawne i dziś jesteśmy ich świadkami: poza zdjęciami policjantów, poza doniesieniami o wykorzystywaniu serwisu do identyfikacji osób, które miały dostać mandat i kwestiami pomówień "po latach", poza wykorzystywaniem naszej-klasy do nieuczciwej (być może?) reklamy (o czym niedawno pisał w ciekawym tekście Maciek Budzich: Papież rozdaje ulotki) - wczoraj opublikowałem chyba jedną z pierwszych decyzji GIODO w sprawie podpisu pod zdjęciem w Naszej-klasie (por. Dane osobowe w Naszej-klasie: GIODO odmówił uwzględnienia wniosku skarżącego). Spory prawne, które związane są z "serwisami społecznościowymi", trafiły już do Polski

O uruchomieniu Blipa pisałem w tym serwisie jedynie przy okazji, a to w związku z opisem działań pewnej agencji PR (działającej w imieniu Grono.net), która starała się "sprytnie" wykorzystać tzw. "szeptany marketing", by rozpropagować serwis "Blimp" (przez "m") - alternatywę dla Blipa (por. Marketing bezpośredni, szeptany, a może nieuczciwa konkurencja). Zbieżność nazw (Blip vs. Blimp) oraz zbieżność "pomysłu" stała się przyczyną ożywionej wymiany komunikatów w tzw. "blogosferze". Blip (bez "m") to serwis formalnie rozwijany w ramach Gagu-Gadu SA. Zanim jednak szerzej zacznę się rozpisywać o polskim podwórku powiadamiania przyjaciół o tym, co się aktualnie robi - chciałbym kilka słów napisać o kopiowanej w Polsce matrycy, czyli o Twitterze.

Otóż użytkownikom Twittera nie podoba się to, że rozwijający tę platformę komunikacyjną nie przestrzegają własnych regulaminów, a ostatnio nawet wielkie wzburzenie wywołała informacja, iż komunikaty wysyłane między dwoma dowolnymi użytkownikami stały się powszechnie dostępne. Wcześniej pojawiły się zarzuty, iż serwis podatny jest na spam. Można podsumować ogólnie, że pojawiły się tezy o kompromitacji w sferze bezpieczeństwa serwisu. Można o tym przeczytać w tekście GroupTweet to blame for Twitter security 'compromise', a o zaniepokojeniu użytkowników w tekście Twitter's users up in arms over lack of service, policy enforcement. Oba wskazane materiały opublikowano w serwisie Betanews.com. W innych zaś źródłach można znaleźć konkretne "wojny" przeciwko Twitterowi: Twitter refuses to uphold Terms of Service (tu nawet pojawiły się konsultacje z prawnikami), Ariel Waldman’s War on Twitter [smcb], Blog: Stop Twitter Spam. Można też znaleźć głosy polemiczne, próby spychania odpowiedzialności, etc., np.: Twitter: Don’t blame Ruby, blame Scoble.

Pominę na razie niezadowolenie użytkowników wynikające z czasowych przerw w działaniu serwisu Twitter (co, w sumie, byłoby też ciekawe z punktu widzenia odpowiedzialności dostawcy usługi za wykonanie usługi, gdy przyjmie się, iż pomiędzy jej dostawcą: serwisem internetowym, a użytkownikami zachodzi relacja umowna, która nadaje się do analizy prawnej, w szczególności zaś analizie można poddawać regulaminy świadczenia usług; nikt nie pozwał w Polsce Naszej-klasy za to, że zbyt często mógł się witać z "panem Gąbką"). Interesuje mnie raczej kwestia prywatności. Użytkownicy zaczęli głośniej wyrażać zaniepokojenie, iż Twitter nie robi nic, by poprawić ich bezpieczeństwo, a raczej bezpieczeństwo informacji gromadzonej i udostępnianej następnie innym użytkownikom.

Standardowo administratorzy serwisu podnoszą, że przecież Twitter nie jest ani komunikatorem, ani czymś, na kształt usługi IRC; jest "nową jakością", która działa w "nowy sposób", a więc problem ochrony prywatności ich nie dotyczy, bo każdy, kto zaczyna korzystać z Twittera, powinien mieć świadomość, iż nie ma w tym serwisie prywatności. Publikujesz komunikaty, te komunikaty trafiają "na ekrany" grupy osób, które zdecydowały się obserwować aktywność danego użytkownika, wszyscy wiedzą o wszystkim, etc. Takie tezy można spotkać również w Polsce (obok znanych tez na temat tego, iż w dynamicznie rozwijających się środowiskach twórcy serwisów nie nadążają z wprowadzaniem zabezpieczeń technicznych; por. O ryzyku związanym z odniesieniem sukcesu).

O ile przedmiotem krytyki stał się - w pewnym momencie - również serwis Flickr, gdzie także pojawili się "spamerzy", to tam podjęto działania, w celu poprawy bezpieczeństwa użytkowników. Okazuje się, że użytkownicy mogą czuć się zaniepokojeni sposobem, w jaki platforma komunikacyjna działa. Flickr reaguje na zarzuty, Twitter zaś nie. Ta ostatnia postawa może spowodować, iż - wobec niemożliwości zastosowania nieistniejących procedur, albo wobec nie przestrzegania przez administratorów procedur, na które godzili się użytkownicy w momencie zakładania konta - ktoś zdecyduje się wreszcie na oddanie sprawy do sądu. Będą tu miały zastosowanie dokładnie te same mechanizmy prawne, które dotyczyłyby Naszej-klasy i innych serwisów (a więc: poszanowanie prywatności, ochrona przed spamem, poszanowanie dobrego imienia i godności, tajemnica korespondencji, ochrona danych osobowych; odnośnie tego ostatniego zagadnienia napiszę jeszcze, że "społecznościowość" serwisu nie oznacza automatycznie "nowej jakości" prawnej, dlatego pojawiają się takie rozważania, jak te, które wcześniej spisałem np. w tekstach Społeczności i dane osobowe czy Prawo do usunięcia konta, dane osobowe a retencja).

Oczywiście magiczne "beta" - znak/symbol współczesnych serwisów "społecznościowych" (obok loga wykorzystującego element chmurki, który znalazł się nawet w nowym logo Biuletynu Informacji Publicznej), który wskazuje, iż mamy do czynienia z serwisem "w fazie rozwoju", a więc z serwisem, w którym "reguły mogą się zmieniać", może być brane przez sąd pod uwagę, ale nie musi...

Jeśli więc chodzi o polskie Twittery: użytkownik nie ma możliwości usunięcia swojego konta (chociaż w Blipie można się zgłosić do osób, które zarządzają infrastrukturą, by usunęły wpisy bezpośrednio w bazach danych, a które dotyczą danego użytkownika (przy ograniczonej ilości użytkowników takie rozwiązanie może zadziałać, przy milionie lub kilku - może być z tym istotny problem). Jednak - z racji "otwartego API" - dane pobrane z baz Blipa pojawiają się następnie w innych serwisach, a tam twórca tych wpisów nie jest w stanie ich moderować; nie ma nad nimi kontroli). Blip wymaga logowania, by móc przyglądać się dyskusjom prowadzonym w serwisie. Nie jest to prawda, gdyż dzięki "otwartemu API" już dziś można znaleźć w internecie serwisy, które pozwalają na przeszukiwanie rozmów prowadzonych w Blipie (przykładem niech będzie serwis Blipscan.pl, w którego FAQ czytam: "blipscan.pl jest wyszukiwarką starych statsów oraz wiadomości z serwisu Blip.pl (...) blipscan.pl używa oficjalnego API udostątępnionego przez autorów blip'a" (sic!; nie poprawiałem literówek), chociaż nikt nie znajdzie tam żadnych danych teleadresowych podmiotu, który zdecydował się "wykorzystać API" we własnym serwisie - a to możne naruszać ustawę o świadczeniu usług drogą elektroniczną). Jestem przekonany, że użytkownicy Blipa nie zdają sobie sprawy z tego, że ich "rozmowy" (wszelkie "blipy", nie tylko te, które można określić mianem "staty") są publicznie dostępne i nadające się do przeszukiwania.

screenshot serwisu Blipscan.pl

Screenshot serwisu Blipscan.pl. Wszystkie rozmowy prowadzone w serwisie Blip są powszechnie dostępne, można je przeszukiwać, sprawdzić kto jakie sprawy załatwia (również zawodowe, a to ciekawy przyczynek do rozważań o tajemnicy przedsiębiorstwa), nawet wówczas, gdy taka osoba wierzy, iż swoje komunikaty usunie za pomocą przycisku "kasuj". Wszystko tłumaczyć można udostępnieniem API (Application Programming Interface). Być może jednak system jest źle skonstruowany i za pomocą API nie wysyłana jest do "pobierających dane serwisów" informacja o usunięciu komunikatu, awatara, konta (coś na kształt cancel'a w Usenecie). Warto też rozważyć, czy fakt udostępnienia API oznacza jednocześnie prawo, by inne (niż Blip) serwisy publikowały teksty czy grafiki (utwory w rozumieniu prawa autorskiego, nazywane w slangu Web 2.0 "user generated content"), które to utwory użytkownicy Blipa zdecydowali się opublikować w Blipie, nie zaś gdzieś indziej (moim zdaniem udostępnienie API nie oznacza prawa do korzystania przez inne serwisy z treści). Godząc się na "interakcję" z Blipem użytkownicy nie zdają sobie sprawy, iż "reguły gry" będą się zmieniać i to co pisali wierząc, iż jedynie zalogowani użytkownicy Blipa będą to widzieć oraz, że autorzy mają możliwość skasowania wpisu, nagle - mimo kasowania - jest dostępne dla wszystkich użytkowników internetu, również bez logowania się, również poza Blipem...

Kiedy kilkanaście dni temu, po prawie pół roku korzystania z tego serwisu, postanowiłem "zniknąć" z Blipa, poprosiłem administratorów o usunięcie mojego konta. W sumie miałem prościej niż inni, gdyż "przecież się znamy", więc prośba została zrealizowana szybko. Nie robiłem z tego "kwestii", zniknąłem po cichu (jedynie kilka osób to zauważyło, chociaż mój profil obserwowało ponad 100 osób). Piszę o tym, by odeprzeć ewentualne zarzuty "gwiazdorzenia" (już to widzę: VaGla "rzucił focha" i zrobił zadymę, a przecież wcześniej sam robił różne rzeczy, np. Dementuję doniesienia o zainwestowaniu "sporych pieniędzy w maszynę do szycia"). Spokojnie. Luz. Proszę oddychać.

Bezpośrednim powodem, dla którego postanowiłem zaprzestać korzystania z tego serwisu było pojawienie się "szpiega" i konstatacje związane z jego pojawieniem się. Oto wcześniej, kiedy zacząłem korzystać z serwisu, przyjrzałem się temu, w jaki sposób ten serwis działa: "wybadałem" sfery, które są publicznie dostępne, przetestowałem możliwość kasowania wpisów (łącznie z tym, że w pewnym momencie przez cały dzień kasowałem wpisy, które wcześniej przez miesiąc dodawałem jako "staty", a potem konsekwentnie kasowałem "staty" w ten sposób, że w "bliplogu" były jedynie wpisy z ostatnich dwóch dni). Zorientowałem się zatem "na ile mogę sobie pozwolić", by zachować "komfort psychiczny", związany z ochroną prywatności, by zachować "autonomię informacyjną jednostki". Pojawienie się "szpiega" (a więc animowanego przez kogoś bota, który skanował wszelkie rozmowy i informował użytkowników, iż inny użytkownik go cytuje) sprowokowało mnie do przyjrzenia się "nowym mechanizmom", których wcześniej nie było, a które pojawiły się już po "rozpoznaniu na ile mogę sobie pozwolić". Okazało się, że dookoła pojawiają się serwisy "zasysające" informacje publikowane przez użytkowników Blipa, nad którymi to informacjami użytkownicy Blipa nie mają żadnej kontroli... Uznałem, że "nowa sytuacja" nie jest tym, na co godziłem się na początku i zlikwidowałem konto. Proste, niehisteryczne rozwiązanie sprawy.

Wczoraj, a więc kilka dni po zlikwidowaniu konta, trafiłem na serwis Blipscan.pl, dlatego dziś mogę sprostować komunikat, który "gurthg" wysłał do "alexa" (cyt. "vagla zwinął się jakiś tydzień temu robiąc wszystkim dookoła wykłady ot ym że wykorzystują "markę" vagla"), a sprostowanie polega na tym, iż nie robiłem "wszystkim dookoła wykładu" na temat wykorzystywania "marki", a jedynie odpowiadałem na zadawane pytania (m.in. pytania gurthga) i nie o "markę" chodziło (tego słowa - zdaje się - nie użyłem ani razu, jak również pokrewnego zwrotu: "znak towarowy" - tego też raczej nie użyłem), a o nick'a, konto i wpisy (więc sprawa dotyczyła ochrony prywatności, nie zaś oznaczeń indywidualizujących w obrocie gospodarczym, odpowiadałem też na zadawane pytania dotyczące praw autorskich do grafik, które wykorzystują serwisy satelickie, np. ktoś w Blipie podaje ciekawy - jego zdaniem - link, a serwisy satelickie, przykładowo blipgo.pl zamiast linku publikuje grafikę do której prowadzi link, lub publikuje spreparowany "w locie" thumbnail (miniaturkę screena) strony, do której linkowano). Jeśli zatem był tam "wykład", to "wykład zamówiony" w odpowiedzi na zadane pytania. Nikomu się z "wykładem" nie narzucałem.

Screenshot serwisu Blipgo.pl

Screenshot serwisu Blipgo.pl: "Użytkownik vagla nie wyraził zgody na wyświetlanie swoich wiadomości", "Użytkownik vagla nie wyraził zgody na wyświetlanie swojego avatara." - oczywiście, że nie wyraził. Gdyby chciał publikować w Blipgo.pl, to raczej powinien aktywnie i uprzednio wyrazić na to zgodę, model opt-out nie jest przyjęty w sferze prywatności oraz w sferze praw autorskich. Dla jasności - użytkownik VaGla nie wyraził również zgody - a piszę to bardzo spokojnie, nie wpadając w "histeryczne tony", monotonnie, bez zbędnych emocji - nie wyraził również zgody na założenie mu "konta" (w cudzysłowie, bo to nie jest "edytowalne konto", tylko "rekord bazy danych") w serwisie Blipgo.pl. Przed zniknięciem z Blipa spokojnie i bez emocji poprosiłem o usunięcie moich danych również z serwisów satelickich. Jak widać z realizacją takiego postulatu może być różnie.

Gdybym wczoraj nie trafił na serwis Blipscan, pewnie nie napisałbym tej notatki. Sprawa była dla mnie załatwiona - oceniłem, iż korzystanie z serwisu wykracza poza sferę, na która mogę sobie (wewnętrznie) pozwolić, poprosiłem o usunięcie konta i to wszystko (inni działają na własną odpowiedzialność i mogą się godzić - jeśli chcą - na większą inwazję w ich sferę prywatności; to ich sprawa). Trafiłem jednak na Blipscan, zobaczyłem "co się dzieje", postanowiłem sprostować komentarze po swoim zniknięciu. Zwrócić uwagę na problem prywatności, gdyż Gadu-Gadu SA o tym problemie nie wspomina. Być może ta notatka pomoże komuś w bardziej obiektywnej ocenie "czy jeszcze stać go na to, by korzystać z takich serwisów, czy też może nowe okoliczności rzucają nowe światło na sprawy". Nie namawiam nikogo do podejmowania takiej czy innej decyzji. Nie nawołuje też do spalenia kogokolwiek na stosie, nie wytaczam dział. Mam nadzieje, że osoby, które były ciekawe dlaczego VaGla z Blipa zniknął otrzymały odpowiedź.

Z internetu korzystam już dość długo. Nie trzeba mi podpowiadać, że cokolwiek piszę w internecie - jest de facto sprawą publicznie dostępną. Jeśli zaś chodzi o powyższe rozważania proponuję państwu następujące ćwiczenie intelektualne: wyobraźcie sobie, że pewnego dnia wasz dostawca usług internetowych (dodając do swojego logo znaczek "beta") postanowił stworzyć stronę www, na której każdy użytkownik internetu będzie mógł przeczytać wysyłaną i otrzymywaną przez was korespondencję mailową (nie tylko tą, którą wyślecie od momentu oznaczenia serwisu znakiem "beta", ale również tą, którą wysłaliście lub otrzymaliście pół roku, rok, trzy lata wcześniej). Przecież pocztę elektroniczną również wysyłacie "do Sieci" i po drodze do adresata przechodzi ona przez liczne serwery, często w żaden sposób niezabezpieczone przed "podsłuchaniem", a także nie związane relacją umowną ani z wami, ani z adresatem/nadawcą elektronicznego listu. Co powstrzymuje administratora serwera pocztowego przed stworzeniem strony internetowej publikującej wszelkie elektroniczne listy przechodzące przez jego infrastrukturę? Albo inny pomysł na start-up: internetowe radio, w którym każdy mógłby słuchać prowadzonych przez Skype'a rozmów. One też przechodzą "przez internet".

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Obciążenie systemów mikroblogowych

Chociaż Marcin Jagodziński nie lubi czasem prawników, to jednak jego cenne uwagi dotyczące Twittera warto polecić w tym wątku. Dlatego polecam serdecznie tekst wypunktowany: twitter, ofiara freeconomii, w którym Marcin (którego serdecznie pozdrawiam) pisze o ekonomice serwisów mikroblogowych i problemach technicznych związanych ze zwiększającym się obciążeniem systemów obsługujących takie serwisy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Prywatne wiadomości w Blipie

Za kilka dni w Blipie mają pojawić się "prywatne wiadomości". Przynajmniej tak wynika z deklaracji, którą Marcin opublikował w Blipie. Z moich doświadczeń wynika, że developerzy Blipa starają się reagować na sygnały.

Tekst notatki/felietonu, chociaż jak czytam - został zrozumiany inaczej, bardziej osobiście - nie jest atakiem (zwłaszcza atakiem personalnym), ani też "reakcją" na cokolwiek, nie miał też w zamiarze nikogo przestraszyć (dlatego są w nim wzmianki o tym, iż piszę spokonie i bez emocji). To komentarz. Bardzo dobrze korzystało mi się z Blipa, gdy byłem jego użytkownikiem.

Przy okazji dowiedziałem się, że jakiś czas temu ktoś testował możliwość przełączenia komputera na nasłuch cudzych rozmów prowadzonych przez Skype'a. Ciekawe.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Blipscan i numery komórek

Uwaga: Blipscan został użyty do tego, by zeskanować numery telefonów podawanych sobie przez użytkowników za pomocą Blipa. Skąd wiem? Stąd, że gdy w Google wpisze się "blipscan" - drugim wynikiem (u mnie) wyszukiwania (wraz z kopią Google) jest zaindeksowana w Google strona z zapytaniem do blipscana: "600 OR 601 OR 602 OR 603 OR 604 OR 605 OR 606 OR 607 OR 608 OR 609 OR 500 OR 501 OR 502 OR 503 OR 504 OR 505 OR 506". Wynik wyszukiwania pokazuje m.in. podawane przez użytkowników numery telefonów (chociaż niewiele wyników - na 1216 wyników znalazł 24 numery telefonu (z czego jedna osoba podała swój numer różnym osobom 3 razy), to jednak interesujące, że ktoś na to wpadł oraz to, że takie zapytania są już zaindeksowane przez Google)...

PS. okazuje się, że ten URL został podany na Blipie z hasłem "blipowa książka telefoniczna". Hmm...

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Nie informują? O ile pamiętam, to informują.

Z tego co ja pamiętam, to, gdy zakładałem konto na blipie, zostałem poinformowany, że wszystkie wiadomości w blipie są publiczne i administratorzy serwisu mogą z publikowanymi treściami robić co chcą. Średnio mi się to podobało, ale było powiedziane jasno i uczciwie. Przyjąłem do wiadomości i konto założyłem. W końcu nie wszystko mam zamiar tam pisać. A na pewno nie będę tam podawał swojego numeru telefonu.

Niby wszyscy byli poinformowani, ale niesmak pozostał...

Oczywiście, że wszyscy byli poinformowani. Oraz większość doskonale wiedziała, że Google bardzo ładnie indeksuje blipa.

Natomiast ja się mocno zdziwiłem, kiedy w blipscanie ujrzałem wiadomości, które wykasowałem - o tym, że wpis mimo skasowania zostaje w bazie blipa i że na dodatek blip chętnie go udostępni każdemu via api jakoś nikt nie informował...

u.

Gdzie tu problem?

Trochę nie widzę problemu z Blipem i serwisami wokół niego. Wiadomo od początku jak działa Blip. Nowe serwisy, opisane tu, i inne, nie wyciągają danych z jakiś tajnych baz, a tylko je przetwarzają (w czym nie różnią się od Google).

To w jaki sposób używa się tych danych, podobnie jak informacji uzyskanych w innych serwisach społecznościowych, to inna sprawa. Ale to kwestia bardziej etyki niż prawa, nie można prawnie nakazać poprawnie etycznego zachowania.

A że trzeba zdawać sobie sprawę z tego, co się publikuje w Internecie, wiadomo nie od dziś.

Najwyraźniej jest problem

Ja napisałem to, co napisałem. Głównie dotyczyło to serwisów "ciągnących" informacje z Blipa. Jak się wydaje - twórcy Blipa przyjmują również, że problem istnieje, w przeciwnym razie nie przejmowaliby się jakimiś tam rozważaniami (zresztą, nie wiem, więc zostawię to). Marcin Jagodziński opublikował właśnie (2008/06/02 13:56:18) komentarz pod swoim tekstem:

@all: chciałbym podtrzymać deklarację wprowadzenia na blipie możliwości całkowicie prywatnej komunikacji pomiędzy użytkownikami. będzie ona również dostępna via API, ale wymagać będzie zalogowania się jako jedna z dwóch stron konwersacji. nie możemy jednak brać odpowiedzialności za to, czy któraś ze stron nie zechce opublikować fragmentów/całości w ogólnodostępnym internecie. prace nad tym rozpoczęły się już w poprzednim tygodniu i w tym tygodniu opcja ta zostanie wprowadzona.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Z jednej strony rozumiem o

Z jednej strony rozumiem o co Ci chodzi, ale z drugiej obawiam sie, że negujesz trochę rzeczywistość jaką wszyscy zastaliśmy dołączając się do sieci Internet.

Gdyby Twój serwis i mój komentarz został zeskanowany przez jakiegoś robota, który znajdujący się tutaj content wykorzystałby do budowy serwisu o treściach np. nieprzyzwoitych to czy mogę mieć do Ciebie o to pretensję?

Nie trzeba tutaj żadnego blipscana
wystarczy napisać w google:
http://www.google.pl/search?hl=pl&as_qdr=all&q=jamar+site%3Ablip.pl&btnG=Szukaj&lr=

Mam wrażenie, że każdy użytkownik blipa posiada świadomość, że jeśli coś tam napisze, to może to znaleźć się wszędzie, łącznie z czerwonym paskiem TVN24. Jeśli świadomości nie posiada to być może zapisuje numery PIN na kartach.

Pisząc maila zakładamy coś zupełnie odwrotnego, bo inna jest powszechnie znana definicja takiej usługi. Wersja Beta nie ma tu chyba nic do rzeczy.

Po za tym, jeśli piszę prywatnego maila do Ciebie, a Ty udostępnisz go publicznie, w internecie, bez mojej zgody to kogo mam winić? Wynalazcę protokołu SMTP? POP3? producenta klienta poczty ?

Każdy powinien odpowiadać za to co robi. Ja nie piszę o pracy dla swoich klientów, nie podaje zbyt osobistych informacji. Staram się dbać o swoją "markę" bo mam świadomość, że składa się to na moją "teczkę personalną"

Ochrona korespondencji

...jeśli piszę prywatnego maila do Ciebie, a Ty udostępnisz go publicznie, w internecie, bez mojej zgody to kogo mam winić?

Z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

Art. 82.
Jeżeli osoba, do której korespondencja jest skierowana, nie wyraziła innej woli, rozpowszechnianie korespondencji, w okresie dwudziestu lat od jej śmierci, wymaga zezwolenia małżonka, a w jego braku kolejno zstępnych, rodziców lub rodzeństwa.

Art. 83.
Do roszczeń w przypadku rozpowszechniania wizerunku osoby na nim przedstawionej oraz rozpowszechniania korespondencji bez wymaganego zezwolenia osoby, do której została skierowana, stosuje się odpowiednio przepis art. 78 ust. 1; roszczeń tych nie można dochodzić po upływie dwudziestu lat od śmierci tych osób.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Złorzecząc na głupków, lub jeżeli kto woli - w obronie blipa.

Dobra spróbuję odtworzyć to co napisałem kilka minut po tym jak opublikowałeś ten wpis, a co mi wciął brak prądu w baterii...

Pisałem między innymi coś o różnicach między kopiowaniem a inspiracją i czerpaniem z wzorów, (wg mojej oceny blip jest inspirowany - nie jest kopią), ale summa summarum nie to było głównym wątkiem mojego komentarza...

Blogi z założenia są miejscami do uprawiania swego rodzaju ekshibicjonizmu i myślę że jest to nadrzędna, niemalże aksjomatyczna ich cecha. Blip, jak by nie patrzył, jest blogiem (mikro), więc ta cecha również go dotyczy.

Ergo: nie można mieć pretensji do kogoś, że patrzy na coś co do oglądania służy. A co zostaje udostępnione to zależy tylko i wyłącznie od udostępniającego, nie oglądającego.

I w zasadzie te dwa zdania powinny wystarczyć za cały komentarz.

Dyskusje między dwoma userami blipa nigdy nie były prywatne i ta prywatność nie była deklarowana. W moim odczuciu zawsze była to funkcja poboczna mająca zastąpić..., raczej będąca odpowiednikiem komentarzy pod dużymi, klasycznymi blogami. A ktoś kto w takim miejscu podaje ważne prywatne czy inne "tajne" dane jest naiwny, nierozsądny czy też po prostu głupi.

I jeszcze idąc dalej tym tropem - krętactwo, mataczenie, wymijające wyjaśnienia, kreatywne interpretacje stały się obecnie standardem w komunikacji między ludźmi. A wystarczyło by brać odpowiedzialność za własne słowa i duża część "problemu" o którym piszesz przestała by istnieć.

Na koniec co do aspektów prawnych, formalnych i innych jakichś autorskich - sam niejednokrotnie pomstujesz na niedoskonałość i nieprzystawalność prawa do realiów... Tu dzieje się dokładnie to samo - nieczęsto zdarza się że przepisy wyprzedzają problem którego dotyczą :)

ja odnotowuje spory i staram się je analizować

...sam niejednokrotnie pomstujesz na niedoskonałość i nieprzystawalność prawa do realiów...

Ja odnotowuje spory i staram się je analizować. Robię to z różnym skutkiem: materia jest trudna, są też różne racje, jestem też ograniczony intelektualnie (nie ma ekspertów od wszystkiego). Nie robię "wycieczek osobistych".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

jest zlecenie na Blipa?

Marcin Jagodziński uznał, że jest na blipa "zlecenie", serwis Manageria publikuje tekst Nowy serwis GG zagrożeniem dla prywatności?. Jest komentarz Marty Klimowicz: Blipscan i prywatność na Blipie. Patryk Zawadzki w Room 303: Spisek przeciwko Blipowi?. Jest też wykop: Blip a prywatność.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

a gdzie narzekania na RSS?

piszesz:

Być może jednak system jest źle skonstruowany i za pomocą API nie wysyłana jest do "pobierających dane serwisów" informacja o usunięciu komunikatu, awatara, konta

Ale jaki system? Może masz na myśli Twój system blogowy?
Powiedzmy, że tutaj w komentarzu skierowanym do innej osoby napiszę jakieś-super-tajne-dane. Następnie Google je zindeksuje, a ludzie(lub serwisy agregujące a la blipscan) pobiorą komentarze przez RSS (nie wnikam czy tu akurat jest taka możliwość). Jutro przyjdę i skasuję mój komentarz(nie wnikam, czy jest taka funkcja - co prawo i GIODO na to??). Jednak nie ma funkcji "cancel" o której piszesz i moje kasowanie jest psu na budę.

Dlaczego nie było takiego hałasu, gdy RSS stał się popularny tylko akurat przy twitterze i blipie?

Prawo nie nadąża za rzeczywistością, czy to wina prawa czy rzeczywistości?

Ciężki sarkazm trochę chybiony...

...z tym radiem. Na blipie nikt ci nie obiecywał prywatności. A internetowe radio puszczające skany komunikatów policyjnych (i do niedawna też analogowych komórek) jak najbardziej istnieje.

Radio ze Skype'a

Wedle mojej wiedzy, a dowiedziałem się już po opublikowaniu tego tekstu, który stał się przyczyną ożywionej dyskusji, były prowadzone testy (a robiły to przedsiębiorstwa niezwiązane z samym Skype'm) takich narzędzi, które pozwalałyby zamienić komputer w odbiornik przechodzących przez niego rozmów.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Jeszcze odnośnie Skype'a

Odpowiadając Marcinowi na jego pytanie (nie adresowane wszak do mnie, chociaż związane z komentowanym tekstem): "mi się też blipscan nie do konca podoba, ale po chuj pisać o podsłuchiwaniu rozmów przez skype'a?" (Blip, 02/06/2008 09:40):

Rzecz wszak dotyczy wykorzystywania potencjalnie dostęnych treści. Komputery wpięte w Skype stają się supernodem (zob. VOIP IP Telephony: How to be or not to be a skype supernode?, How does Skype get through Firewalls and NAT Routers?; tam m.in. "SuperNodes are always on routable open IP addresses"). Jeśli zatem komputer, który stał się supernodem, przepuszcza przez siebie różne rozmowy (nie tylko te, które prowadzi w danej chwili użytkownik komputera, ale też takie rozmowy, które prowadzą inni użytkownicy), to stawiam pytanie: czy słuchanie tych rozmów na własnym komputerze (bo taka jest potencjalna, techniczna możliwość) stanowi już zagrożenie dla prywatności, czy też - jak dziś wielokrotnie padało w różnych komentarzach - wszystko jest w porządku, bo "internet tak działa" (oraz "Widziały gały co brały"). Postawiłem pytanie i postawiłem je w nienapastliwej formie intelektualnego ćwiczenia: co powstrzymuje tych, którzy mają dostęp do treści, przed opublikowaniem tej treści? Widzę tu analogię do sytuacji, w której serwis A (nazwijmy go Blip) ma zalogowanych użytkowników, relacje z użytkownikami, jakiś regulamin, jakieś zasady odpowiedzialności, jakieś obowiązki, etc. oraz serwis B (nazwijmy go Blipscan) może się "technicznie przypiąć" do tych treści. To, że technicznie może się przypiąć nie oznacza automatycznie, że ma prawo (w sensie systemu normatywnego) do publikowania treści dalej. Co więcej - jeśli treści z serwisu A istotnie są udostępniane w taki sposób, że inni (w tym serwis B) mają do nich dostęp (np. przez API), to podmiot, który te treści udostępnia (serwis A), może ponosić odpowiedzialność w związku z ich udostępnianiem, obok tej odpowiedzialności, którą może ponosić ktoś odpowiedzialny za serwis B.

Dlatego właśnie dałem przykład Skype'a, chociaż te same rozważania będą miały uzasadnienie w przypadku reutowania poczty elektronicznej przez różne relaye. Na każdym z nich gromadzone są dane i może być "przejmowana" treść korespondencji. Uważam, że jeśli treść listów stała by się nagle powszechnie dostępna w jakimś serwisie WWW, w którym pojawiłby się zasób "Przeszukaj treść listów, których - co prawda nie my byliśmy adresatem, ale które przeszły przez naszą infrastrukturę", to w internecie pojawiłby się rwetes. Być może się mylę.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

tania sensacja

Tutaj chodzi tylko o tanią sensację i proszę nie mówić że nie.
Ludzie kojarzą Gadu-Gadu plus słowo zagrożenie.
Taki sam poziom bezpieczeństwa danych istnieje od kiedy w użyciu jest RSS. Jakoś nie było alarmujących artów typu "RSS i zagrożenie prywatności" albo "Czy GIODO zajmie się RSSem"? bzdura.

RSS a zagrożenie dla prywatności

Skoro już mowa o RSS i prywatności:

Są też inne teksty na ten temat.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Również swego czasu

Również swego czasu usunąłem konto z blip.pl, ponieważ choć jest to ciekawe narzędzie, to kontrola nad prywatnością jest zbyt ograniczona (użyteczność informacji w stylu "#kawa" również nie jest zbyt wielka, a stanowią dużą część serwisu). Wątpliwości budził również regulamin:

§7
2. Użytkownik udziela Gadu-Gadu S.A. prawa do nieodpłatnego korzystania i rozpowszechniania, a w szczególności prawo do kopiowania, publikowania, dystrybucji, modyfikacji, przekładu oraz wykorzystania w inny sposób, na jakimkolwiek polu eksploatacji wszystkich materiałów dostarczanych do Serwisu - nawet po jego rezygnacji bądź usunięciu Użytkownika z Serwisu.

Można wyobrazić sobie opublikowanie utworu audio-wizualnego za pomocą blip - w takiej sytuacji punkt ten wydaje się sprzeczny z Ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych, art. 18 ust. 3:

Prawo do wynagrodzenia, o którym mowa w art. 19 ust. 1, art. 191, art. 20 ust. 2–4, art. 201, art. 30 ust. 2 oraz art. 70 ust. 3, nie podlega zrzeczeniu się, zbyciu ani egzekucji. Nie dotyczy to wymagalnych wierzytelności.

ponieważ autor utworu audiowizualnego nie może zrzec się prawa do wynagrodzenia.

§10

1. Serwisowi przysługuje wyłączne prawo ustalania zawartości Serwisu, w tym także prawo do jednostronnego, w każdym czasie, usunięcia i modyfikacji treści oraz funkcji Serwisu, uniemożliwienia Użytkownikowi dostępu do Serwisu, zaprzestania prowadzenia Serwisu, a także każdej z jego usług, przeniesienia praw do Serwisu oraz podjęcia wszelkich dozwolonych przez prawo czynności związanych z Serwisem.

2. Serwis zastrzega także, że przysługuje mu prawo do jednostronnej zmiany zasad korzystania z Serwisu, w tym zasad korzystania z udostępnianych przez Serwis usług, bez konieczności uzasadniania przyczyny takiej zmiany. W szczególności dotyczy to możliwości wprowadzania odpłatności za korzystanie z udostępnionych usług.

Czyli serwis ma prawo dowolnie modyfikować nasze treści, rozpowszechniać je oraz uniemożliwiać nam ich usunięcie. Zastrzega również sobie możliwość wprowadzenia opłat za dostęp do nich.

§13

1. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne utraty danych czy szkody jakie mogą powstać w wyniku błędów, awarii i przerw w funkcjonowaniu powyższych mechanizmów i nie udziela także żadnej gwarancji, iż wszystkie aplikacje i mechanizmy będą działały bez przerw i zakłóceń.

A to wszystko z wyłączeniem odpowiedzialności po jego stronie. Chciałoby się powiedzieć "don't be evil, blip".

Odnośnie komentarza Marcina Jagodzińskiego - nie cenię sobie za bardzo jego stylu, razi zwyczaj personalnego atakowania przeciwników i nieelegancki język, przypominający trolling (miałem nawet przyjemność zetknąć się z takim traktowaniem będąc użytkownikiem blip.pl, krytyka serwisu nie jest bowiem mile widziana).

Do tego nie będę się szczegółowo odnosił

...razi zwyczaj personalnego atakowania przeciwników i nieelegancki język, przypominający trolling...

Do tego nie będę się szczegółowo odnosił (podobnie jak do wycieczek dotyczących mojego "stanu mentalnego" - to nie jest merytoryczna dyskusja). Każdy, kto czyta Marcina, oraz jego "krytyczne notatki" na temat serwisów, których nie rozwija (np. biorąc tylko z ostatnich: krytycy i pieniądze, pakiet bukkake w korzystnej cenie), sam może sobie wyrobić zdanie.

W moim tekście, który stał się początkiem tego wątku, nie ma żadnej "wycieczki osobistej". W komentarzu dla Managerii napisałem:

Reakcja Marcina Jagodzińskiego mnie rozczarowała, przykro mi, jeśli uznał mój tekst za personalny atak. Serdecznie życzę Marcinowi odniesienia sukcesu, a do Jego komentarzy podchodzę z dystansem.

Na temat "wycieczek osobistych" więcej chyba nie napiszę. Tematyką tego serwisu są "prawne aspekty społeczeństwa informacyjnego" i mam zamiar trzymać się tak ustalonego zakresu rozważań.

Jeśli chodzi o bilans: na razie wygląda na to, iż twórcy Blipa uznali, że jednak jest problem, skoro w komunikatach czytamy: "będą prywatne wiadomości" (cyt. z Marcina: "nie płakałem po vagli, mam to otagować #wstydliwe_wyznania? zresztą prywatne wiadomości będą", Blip, 01/06/2008 20:46). To powinno stanowić odpowiedź dla tych, którzy komentują status quo: "przecież tak działa internet". Najwyraźniej może też działać inaczej, skoro prywatne wiadomości będą. Czyż nie?

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

No tak tylko

...wiesz dobrze Piotrze, że twoja opinia przytaczana w Managerii jest nieprawdziwa. A raczej, ściśle, jest manipulacją prawdą.

Napisz coś więcej

Napisz Jarku coś więcej, bo do tak sformułowanej tezy nie potrafię się odnieść. Nie wiem o tym, że moja opinia jest nieprawdziwa, albo jest manipulacją, ale chętnie dowiem się o tym, jeśli zechciałbyś rozwinąć tę myśl.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

"Użytkownicy Blipa nie

"Użytkownicy Blipa nie zdają sobie sprawy z tego, że ich "rozmowy" (...) są publicznie dostępne i nadające się do przeszukiwania." - pisze Waglowski. (Manageria)

Rozmowy użytkowników Blipa są publicznie dostępne z racji samej funkcjonalności Blipa. I watpie by ktokolwiek na nim rozmawiajacy dłużej niż dzień tego nie zauważył. Czy jest to zbyt mało prywatności czy nie, to inna historia.

Blip a satelity

Jedną z tez, która umieściłem pod screenshotem w tekście, jest to, że zasady Blipa to jedno, fakt, że treści pojawiają się w serwisach satelickich to drugie. Wielu użytkowników Blipa, którzy zdawali sobie sprawę, że publikowane przez nich "notatki" są dostępne dla innych, którzy również wiedzieli, że aby zobaczyć "konwersacje" innych należy być zalogowanym użytkownikiem Blipa, ze zdziwieniem dowiedziało się (m.in. z komentowanego właśnie tekstu, ale przecież nie tylko), że ich teksty dostępne są w innych serwisach, a także indeksowane są przez Google.

Jak został "pomyślany" Blip wiem dzięki Marcinowi, który kilka miesięcy temu podesłał mi prezentacje opublikowaną w serwisie slideshare.net: Blip technicznie, czyli inżynieria uzależnień... (z opisem "Prezentacja ze styczniowego Bootstrapa"; to prezentacja - zgodnie z opisem - Zbigniewa Sobieckiego). W tym samym serwisie jest też inna prezentacja: Mikroblogging na przykladzie blip.pl - Marcin Jagodzinski.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Ogólny problem

Myślę, że "problemy" całego netu (wierzę że jednak niechcący) spadły na głowę blipa.

Piotrze, wybacz mentorski ton, ale dostało się jakiemuś mikroblogowi a powinno się oberwać 95% wszelkich serwisów i w tym kontekście Twoja wypowiedź zdaje się stronnicza. Podejrzewam, że jeżeli wymienił byś blipa wśród wielu i skupił się na teorii problemu a nie bardzo konkretnych blipoprzykładach - wpis i komentarze były by wiele bardziej merytoryczne i dotyczyły by "prawnych aspektów społeczeństwa informacyjnego"

Być może

Być może też jest tak, że zainteresowani czytają jedynie tę notatkę, zapominając, albo niedostrzegając, że obok niej w tym serwisie zgromadziłem już 7903 teksty oraz jest tu już 9807 komentarzy (w tej sumie część komentarzy pochodzi ode mnie, gdyż komentuje własne teksty). W dziale prywatność znajduje się obecnie 1113 tekstów. Dotyczą one różnych serwisów.

O Blipie pisałem do tej pory dwa razy (z tym tekstem - trzy). Raz, gdy pisałem o nieuczciwej - moim zdaniem - praktyce agencji PR, która następnie przyznała się do pewnych spraw i zaprzestała takiej działalności - ten tekst jest podlinkowany w notatce i każdy, kto ma czas, by się z nim zapoznać zauważy, że tezy tam zawarte wydają się być "na rękę" twórcom Blipa (niejako w ich interesie, chociaż nie były w ich interesie, starałem się jedynie w miarę obiektywnie - na tyle ile komentator jest w stanie uzyskać obiektywność, przedstawić zjawisko). Drugi raz, to również podlinkowany materiał z dementi w sprawie maszyny do szycia.

Oczywiście rozumiem, że trafiający tu incydentalnie czytelnicy przeczytają fragmenty tekstu, ale moja "redakcyjna maniera" zakłada również linkowanie do materiałów, które powiązane są tematycznie z opisywanym zjawiskiem. Jeśli ktoś uznał, że "Blipowi się dostało" - ja na to nie mam wpływu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Na blipie nigdy nic nie

Na blipie nigdy nic nie było prywatne, poza kilkoma Twoimi danymi z profilu (email, hasło). Skoro wszystko jest więc z definicji publicznie dostępne, to nie można mieć pretensji o niedostateczne zarządzanie prywatnością.

Jeśli założyłbyś swojego bloga na blog.pl czy blox.pl, a po pół roku przyszłoby Ci do głowy go skasować, to czy miałbyś do Onetu lub Agory pretensje, że mimo skasowania, Twoje treści wciąż są dostępne w google.com, archive.org i tysiącach innych miejsc w internecie? Toż to skandal i niedostateczne zarządzanie Twoją prywatnością!

Cały temat wynika co najwyżej z Twojego niezrozumienia działania serwisu i/lub nowych technologii (co jest problemem bardziej Twoim niż czyimkolwiek innym).

Mój komentarz również bez wycieczek osobistych - zazwyczaj piszesz ciekawe i wartościowe rzeczy i wielkie kudos za to - ale ten tekst to moim zdaniem bełkot o niczym. Najpierw dziesięć przykładów na to, że w Ameryce biją Murzynów (problemy Twittera) a potem skarżenie się, że ktoś nie spodziewał się, iż zachowując się nieobyczajnie w tramwaju może być przez kogoś widziany ("prywatność" na blipie, gdzie wszystkie treści są publiczne). Z igły widły.

Owszem, przysługiwałyby mi roszczenia

Jeśli założyłbyś swojego bloga na blog.pl czy blox.pl, a po pół roku przyszłoby Ci do głowy go skasować, to czy miałbyś do Onetu lub Agory pretensje, że mimo skasowania, Twoje treści wciąż są dostępne w google.com, archive.org i tysiącach innych miejsc w internecie?

Owszem. Przysługiwałyby mi roszczenia. Zacznę od tego, że w tym serwisie, na gruncie prawa autorskiego, pojawił się problem kasowania komentarzy (por. FBI zachęca ISP do retencji; nota bene to komentarz, który znalazł się pod tekstem pt. Co z tą prywatnością w Sieci?). W tym serwisie można również znaleźć rozważania dotyczące roszczeń o podjęcie działań koniecznych do zaprzestania dalszego naruszania dóbr osobistych. Działania takie, których mógłbym w podanym przykładzie oczekiwać od Onetu lub Agory, to np. umieszczenie formułki w plikach robots.txt, dzięki którym Google, ale również archive.org usunęłyby materiały tam zgromadzone:

No i w innych tekstach również są do tego nawiązania.

Cały temat wynika co najwyżej z Twojego niezrozumienia działania serwisu i/lub nowych technologii (co jest problemem bardziej Twoim niż czyimkolwiek innym).

Być może nie rozumiem jak działają serwisy internetowe, albo "nowe technologie". Nie będę się z tym spierał. Jestem przekonany, że jest bardzo dużo osób, które wiedzą na ten temat znacznie więcej niż ja. Ja nie jestem programistą. Uważam się za webmastera, ale być może na wyrost (moje doświadczenia ograniczają się jedynie do prowadzenia tego serwisu (11 lat to wcale nie dużo, zdaję sobie z tego sprawę); no dobrze, miałem też doświadczenia zawodowe, jakiś tam Wprost Online, czy inne. Nie ma o czym pisać, zwłaszcza, że dłubiąc w serwisie potrafiłem wyindeksować go całkowicie z Google (wraz ze wszystkimi komentarzami), a następnie zaindeksować ponownie: Czysta karta raz jeszcze, czyli jak przystąpić do googlowego samobójstwa). Krótko mówiąc - nie mam wykształcenia technicznego, a w swoich rozważaniach opieram się na tym, czego udało mi się samodzielnie doświadczyć. Podobnie jak w przypadku Blipa, z którego przecież korzystałem przez nieco mniej niż pół roku.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Jeśli założyłbyś

Jeśli założyłbyś swojego bloga na blog.pl czy blox.pl, a po pół roku przyszłoby Ci do głowy go skasować, to czy miałbyś do Onetu lub Agory pretensje, że mimo skasowania, Twoje treści wciąż są dostępne w google.com, archive.org i tysiącach innych miejsc w internecie?

Działania takie, których mógłbym w podanym przykładzie oczekiwać od Onetu lub Agory, to np. umieszczenie formułki w plikach robots.txt, dzięki którym Google, ale również archive.org usunęłyby materiały tam zgromadzone

Ale w tym momencie - w sensie technicznym, nie prawnym - usunięcie treści z Google, Archive.org czy innych serwisów zależy jedynie od tego, czy respektują one zapisy zawarte w robots.txt. Jest to pewien rodzaj dżentelmeńskiej umowy, a internet to nie jedynie dżentelmeni i z pewnością w jakiejś wyszukiwarce czy innym archiwum treści te pozostaną na zawsze. Oczywiście można wysyłać pisma, prosić, grozić - ale to może okazać się walką o z góry przegraną sprawę.

Dziś pozostaje nam jedynie zaakceptować fakt, że jeśli coś ogłasza się publicznie w internecie, to nie da się tego aktu cofnąć, co najwyżej można podjąć próby zminimalizowania liczby dostępnych źródeł. [metafora:] publikowanie w sieci jest jak pisanie na murze stale monitorowanym przez kamerę. Nawet, jeśli napis zamalujesz, pozostanie w nagraniach. Nagrania rozejdą się po świecie, więc zniszczenie oryginału też niewiele zmieni, a namierzenie wszystkich kopii będzie niemożliwe.

To, co możemy i powinniśmy robić, to komunikowanie mniej doświadczonym użytkownikom sieci, że tak to właśnie działa: raz opublikowana treść może: 1. być dostępna dla wszystkich i 2. okazać się nieusuwalną. Ta świadomość jest ważniejsza, niż to, czy prawe reguluje (lub powinno regulować) kwestię własności jednozdaniowych wypowiedzi w takim czy innym serwisie. Dla użytkownika fakt, że przez nieznajomość mechanizmów podał prywatny numer komórki całemu światu to problem ważniejszy niż to, jakie prawa mu teraz przysługują.

Myślę, że poza wywołaniem niepotrzebnego nikomu (i pewnie niezamierzonego) zamieszania, takie artykuły jak powyższy zachęcą użytkowników do używania wyobraźni choć przez chwilę przed wciśnięciem przycisku "wyślij".

Jeśli założyłbyś

Jeśli założyłbyś swojego bloga na blog.pl czy blox.pl, a po pół roku przyszłoby Ci do głowy go skasować, to czy miałbyś do Onetu lub Agory pretensje, że mimo skasowania, Twoje treści wciąż są dostępne w google.com, archive.org i tysiącach innych miejsc w internecie? Toż to skandal i niedostateczne zarządzanie Twoją prywatnością!

Możemy mieć pretensje do właściciela platformy służącej do publikowania - dlatego też w wielu serwisach (chociażby tumblr.com) umożliwione jest blokowanie indeksowania przez wyszukiwarki (poprzez odmówienie dostępu ich botom).

Również do innych administratorów danych możemy zwrócić się z żądaniem ich usunięcia lub modyfikacji:

Ustawa o ochronie danych osobowych (tekst pierwotny: Dz. U. 1997 r. Nr 133 poz. 883) (tekst jednolity: Dz. U. 2002 r. Nr 101 poz. 926):

Art. 32. 1. Każdej osobie przysługuje prawo do kontroli przetwarzania danych, które jej dotyczą, zawartych w zbiorach danych, a zwłaszcza prawo do:

[...]

6) żądania uzupełnienia, uaktualnienia, sprostowania danych osobowych, czasowego lub stałego wstrzymania ich przetwarzania lub ich usunięcia, jeżeli są one niekompletne, nieaktualne, nieprawdziwe lub zostały zebrane z naruszeniem ustawy albo są już zbędne do realizacji celu, dla którego zostały zebrane,

To odnośnie prawa krajowego, zaś w kwestii administratorów zagranicznych:

Art. 31a. W przypadku przetwarzania danych osobowych przez podmioty mające siedzibę albo miejsce zamieszkania w państwie trzecim, administrator danych jest obowiązany wyznaczyć swojego przedstawiciela w Rzeczypospolitej Polskiej.

Google ma swojego przestawiciela w Polsce, więc śmiało można się z nim skontaktować w celu usunięcia rekordów z ich bazy danych.

Również do innych

Również do innych administratorów danych możemy zwrócić się z żądaniem ich usunięcia lub modyfikacji:

Google ma swojego przestawiciela w Polsce, więc śmiało można się z nim skontaktować w celu usunięcia rekordów z ich bazy danych.

No to niej pretensje do Google/Blipscan a nie do Blox/Blip.

"pretensje"

Do Blox/Blip wówczas, gdy nie podejmą stosownych działań związanych z zaprzestaniem naruszeń (jeśli takie naruszenia się pojawią). Nie przez przypadek też w komentowanej notatce znalazł się link do sąsiedniej dyskusji na temat decyzji GIODO, która dotyczyła ochrony danych osobowych w serwisie Nasza-klasa.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

A kto udostępnił

A kto udostępnił Google/Blipscan nasze dane? Blox/Blip.

Kolejne ciekawostki z ustawy:

Art. 31. 1. Administrator danych może powierzyć innemu podmiotowi, w drodze umowy zawartej na piśmie, przetwarzanie danych.

2. Podmiot, o którym mowa w ust. 1, może przetwarzać dane wyłącznie w zakresie i celu przewidzianym w umowie.

3. Podmiot, o którym mowa w ust. 1, jest obowiązany przed rozpoczęciem przetwarzania danych podjąć środki zabezpieczające zbiór danych, o których mowa w art. 36-39, oraz spełnić wymagania określone w przepisach, o których mowa w art. 39a. W zakresie przestrzegania tych przepisów podmiot ponosi odpowiedzialność jak administrator danych.
4. W przypadkach, o których mowa w ust. 1-3, odpowiedzialność za przestrzeganie przepisów niniejszej ustawy spoczywa na administratorze danych, co nie wyłącza odpowiedzialności podmiotu, który zawarł umowę, za przetwarzanie danych niezgodnie z tą umową.

To a propo tego, czy mamy roszczenia wobec pierwotnego administratora. Blip może powołać się na swój regulamin, zgodnie z którym może przetwarzać dowolnie dane, jednak nam zawsze pozostaje ustawowe prawo do ich usunięcia (jeśli rozwiązujemy z serwisem umowę).

Art. 39. 1. Administrator danych prowadzi ewidencję osób upoważnionych do ich przetwarzania, która powinna zawierać:

1) imię i nazwisko osoby upoważnionej,
2) datę nadania i ustania oraz zakres upoważnienia do przetwarzania danych osobowych,
3) identyfikator, jeżeli dane są przetwarzane w systemie informatycznym.
2. Osoby, które zostały upoważnione do przetwarzania danych, są obowiązane zachować w tajemnicy te dane osobowe oraz sposoby ich zabezpieczenia.

Ten artykuł zaś stawia pod znakiem zapytania możliwość stosowania otwartego API w Polsce (oczywiście tylko tych, które opierają się na bazach zawierających dane osobowe).
Oczywiście można mówić, że prawo nie nadąża za rzeczywistością, jednak w postępowaniu przed sądem, przy tak poważnej sprzeczności działania z normami prawnymi, nie zostanie to raczej uwzględnione.

Ten artykuł zaś stawia pod

Ten artykuł zaś stawia pod znakiem zapytania możliwość stosowania otwartego API w Polsce (oczywiście tylko tych, które opierają się na bazach zawierających dane osobowe).

Chyba wręcz możliwość stosowania czegokolwiek udostępnianego publicznie po protokole http - nie trzeba API żeby treści z dowolnej strony skopiować i opublikować u siebie (google.com, archive.org, tysiące innych serwisów).

Sorry, w ten sposób działa internet. Gdy raz coś opublikujesz, nie masz już wpływu na dalsze rozprzestrzenianie się tego w sieci. I być może polskie prawo stanowione gdzieś między 1900 a 2000 rokiem chciałoby, żeby było inaczej. Ale w życiu potrzeba również szczypty zdrowego rozsądku - jeśli w instrukcji żelazka jest napisane, że można go użyć do suszenia wilgotnych rzeczy, to nie znaczy, że od razu trzeba go używać do suszenia siebie po wyjściu z kąpieli. Jeśli więc jakiś przepis prawny stoi w sprzeczności z tym, jak działa świat (internet), to uporczywe powoływanie się na niego jest oznaką albo upierdliwości/złośliwości albo głupoty - jak mniemam piszę z dość inteligentnymi facetami więc zakładam to pierwsze. :)

Nie mam wpływu?

Sorry, w ten sposób działa internet. Gdy raz coś opublikujesz, nie masz już wpływu na dalsze rozprzestrzenianie się tego w sieci.

Czy istotnie tak działa internet? Patrząc na rozstrzygnięcia sądowe dotyczące takich sporów jak belgijscy wydawcy prasy vs. Google: Google przegrało w sporze z belgijskimi wydawcami prasy, a także nie-tak-dawne oburzenie jednego z blogerów na "autoblogi" (por. Blogerzy zyskują świadomość techniczną i prawną) - można odnieść wrażenie przeciwne.

Opisywanie sporów dotyczących zjawisk mających miejsce "w sieci" nie może być chyba uznane za "upierdliwość/złośliwość". Proszę zwrócić uwagę, że mój tekst nie jest atakiem. Nie mam powodu, by atakować Blipa - moja prośba o usunięcie konta była zrealizowana szybko, moje teksty, których nie zgodziłem się opublikować w serwisie Blipscan, nie zostały tam "zassane". Jednak problem istnieje, bo oto kolejne osoby zlikwidowały konto w Blip.pl, jednak usunięcie ich z tego serwisu nie zaowocowało usunięciem rekordów bazy danych w Blipscan.

Oczywiście rozumiem, że ktoś może podnosić tezy, iż "internet tak działa", że raz opublikowane treści można potem "dowolnie kopiować", "miksować", etc. Jeśli w internecie - jak wynika z takich postulatów - nie obowiązują zasady, które znamy z tradycji, to proszę wyjaśnić mi swoisty relatywizm pojawiający się w zderzeniu dzisiejszej sytuacji z tekstem np. interia bardzo się rozpędziła, w którym Marcin Jagodziński nienapastliwie komentuje uruchomienie serwisu smaker (por. również: Smacznego czyli kulinaria w nowych serwisach - skąd się biorą?), albo notatkę tego samego autora: bez komentarza oraz dziennik zrzyna. W tym ostatnim tekście czytam (uwaga: znów wyjmuję z kontekstu):

przyznam, że jestem zbulwersowany tym, że standardy upadły tak nisko. zapewne po zabezpieczeniu dowodów (dziennik jest znany z usuwania tekstów ze swoich stron, np. to wazelinowe monstrum zostało oczywiście usunięte) podejmę dalsze kroki. na razie chciałbym was prosić o pomoc, poprzez nagłośnienie tego faktu. dzisiaj ja, jutro wy.

Jeśli tak działa internet, to o co było to "halo"? Warto też odnotować, że przecież sam "ojciec założyciel Blipa" opublikował w marcu tekst wykop, flaker i blip kradną komentarze, w którym dzieli się swoimi wątpliwościami i rozważaniami. Tam m.in. fragment (wyjęty z kontekstu, ale przecież linkuję, więc można przeczytać całość):

można też przecież wcale nie odwołać się do technologii, ale przekazywać "normę kulturową": "zainteresowała cię ta notka i chcesz ją skomentować? zrób to na stronie źródłowej. dlaczego? bo tak wypada".

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czy istotnie tak działa

Czy istotnie tak działa internet? Patrząc na rozstrzygnięcia sądowe dotyczące takich sporów jak belgijscy wydawcy prasy vs. Google: Google przegrało w sporze z belgijskimi wydawcami prasy, a także nie-tak-dawne oburzenie jednego z blogerów na "autoblogi" (por. Blogerzy zyskują świadomość techniczną i prawną) - można odnieść wrażenie przeciwne.

Żąglujesz faktami. :)

Rozwinę skrót myślowy pod tytułem "internet tak działa" - choć mam wrażenie, że doskonale wiesz o co mi chodziło. No ale:

W związku z tym, że internet tak działa (łatwość i powszechność praktyk w rodzaju kopiowanie/archiwizowanie/agregowanie wszelkich treści przez tysiące serwisów), nie możesz wymagać od usługodawcy, któremu oryginalnie powierzyłeś swoje treści i zleciłeś ich publikację i hostowanie w internecie, żeby potem usunął owe treści "z całego internetu".

To, że "internet tak działa" nie oznacza - jak sugerujesz - przyzwolenia na łamanie prawa. Oznacza, że gdy raz coś opublikujesz, nie masz wpływu na dalsze rozpowszechnianie się tego w sieci. I oczywiście, możesz drogą sądową komuś kazać usunąć te treści (jak pokazują Twoje jednostkowe przykłady) ale nazywanie tego "posiadaniem wpływu na rozpowszechnianie się treści w internecie" to spore nadużycie.

Wpisz w google "vagla" i powiedz mi w jaki sposób miałbyś zamiar usunąć treści z tych 300 tys. stron (zakładając, że miałbyś taki kaprys)? Albo "piotr vagla", żeby mieć pewność, że liczymy tylko treści dotyczące Ciebie (80 tys). Powodzenia z egzekwowaniem swojego "wpływu na rozpowszechnianie"!

Wracając do "internet tak działa":

1) publikując coś w serwisie typu blip, de facto zlecasz jego operatorowi publikację i hostowanie treści w internecie.

2) treści te mogą być i są dowolnie kopiowane, przetwarzane i publikowane w innych miejscach (nie tylko dzięki api czy rss ale zwykłemu dostępowi po http do strony www); pisząc "mogą być" mam tu na myśli możliwości techniczne, zupełnie abstrahuję od kwestii prawnych (które są ewentualnym tematem między Tobą a kopiującym - operator, któremu zleciłeś publikację Twoich treści nie ma tu nic do rzeczy).

3) możesz kazać operatorowi usunąć swoje treści, ale ma on wpływ jedynie na treści przechowywane w swoim serwisie - nie ma przycisku, który pozwalałby skasowanie ich "z całego internetu"

4) w związku z tą specyfiką internetu nie możesz mieć do operatora pretensji, że po skasowaniu treści w jego serwisie, wciąż są one dostępne gdzie indziej w internecie - w końcu wcześniej publikował je na Twoje zlecenie, więc Twoją odpowiedzialnością jest troska o to "jak działa internet".

5) oczywiście możesz jak najbardziej mieć pretensje do stron trzecich, które treści te skopiowały i publikują, ale może ich być 80 tys. i "mieć uzasadnione pretensje" niekoniecznie oznacza "mieć wpływ" - niezależnie od tego operator, który wcześniej publikował te treści, ma czyste ręce.

Oczywiście rozumiem, że ktoś może podnosić tezy, iż "internet tak działa", że raz opublikowane treści można potem "dowolnie kopiować", "miksować", etc. Jeśli w internecie - jak wynika z takich postulatów - nie obowiązują zasady, które znamy z tradycji, to (...)

Podsumowując: przeinaczasz sens cytowanych wypowiedzi. Owe "tezy/postulaty" nie nawołują do anarchii w sieci czy do zniesienia w cyberprzestrzeni praw obowiązujących "w realu". Te tezy mówią jedynie o tym, do kogo możesz mieć pretensje o naruszanie Twoich praw (patrz powyższy wywód pięciopunktowy) - i w przypadku, o którym się rozpisujemy, nie jest to na pewno operator, któremu oryginalnie powierzyłeś swoje treści w celu ich publikacji.

Tyle z mojej strony. I mam nadzieję, że skończyliśmy z łapaniem się za słówka wyrwane z kontekstu. ;-)

Te normy prawne mają na

Te normy prawne mają na celu ochronę danych osobowych, dziwi mnie prezentowana w wielu komentarzach niechęć do niej.

Powoływanie się na prawo raczej trudno uznać za oznakę "upierdliwości/złośliwości albo głupoty". To, że samochodami możemy rozjeżdżać ludzi nie stanowi podstawy do zaniechania ochrony poszkodowanego "bo tak działają samochody". Analogicznie - sam fakt technicznych możliwości rozprzestrzeniania danych osobowych bez zgody podmiotu nie stanowi podstawy do zaniechania jego ochrony.

Kwestia prywatności w internecie nie pozostaje poza sferą uregulowań - podobnie jak kwestia własności intelektualnej. Zapewne twórca Napstera również uważał, że "tak działa internet" do momentu, w którym został pozwany za naruszanie praw autorskich. Podobnie nasza-klasa przed wizytą GIODO.

To może mały pozew :)?

Gadu-Gadu wydaje się mieć na tyle duże roczne przychody, że można by poszukać jakiegoś prawnika, który zechciałby reprezentować poszkodowanych przez Blipa i Gadu-Gadu w zamian za % uzyskanego odszkodowania. Jacyś chętni :)?
Tym bardziej, że jak wielokrotnie powtarzał Vagla, to sąd tak naprawdę weryfikuje kto miał rację.

Jak zasugerował jeden z poszkodowanych, również UOKiK mógłby się pochylić - a wymierza kary od całości przychodów podmiotu...

u.

Kto się przezywa ten się sam tak nazywa

Jak może doczytałeś lub nie oburzenie Vagli (jak rozumiem) i na przykład moje nie dotyczy indeksowania blipa w czasie rzeczywistym tylko otworzenia dla API całych wnętrzności (flaker ;)? ) blipa.

Jeżeli opublikowałbyś coś na blogu wspomnianego Onetu i Agory, a po chwili to zdjął, to zdziwiłbyś się widząc w pół roku później usunięte treści w google, archive etc. - czyż nie?

u.

Mały update - Marcin przekonuje mnie, że to niemożliwe i że blipscan mógł uzyskać skasowane wiadomości jedynie poprzez samodzielny skan blipa, a nie przez API.
Być może jesteśmy więc w błędzie atakując blipa, a blipscan działa nie 2 tygodnie, ale co najmniej 4-5 miesięcy.

dedykacja

Z dedykacją dla vagli Think Before You Post

Znam tę społeczną kampanię

Znam tę społeczną kampanię. Pojawiła się już jakiś czas temu. Dedykacja chyba raczej nie powinna być stricte dla mnie, a szerzej - dla użytkowników serwisów (w tym serwisów społecznościowych). Proszę jednak zwrócić także uwagę, iż w takich serwisach użytkownicy nie tylko piszą o sobie, ale też piszą o innych. Dlatego obok dyskusji na temat roszczeń dotyczących "usunięcia skutków naruszeń" toczy się debata na temat prawa do sprostowania i odpowiedzi (por. Sprostowania i media dla ludzi oraz Prawo do odpowiedzi online). Jak widać problem dotyczy nie tylko "serwisów mikroblogowych", chociaż ich również.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Dla kogo pracował VaGla

Odpowiadając na pytanie użytkownika Olia (pytnie brzmiało: "czy ja dobrze pamietam, ze vagla pracowal dla dorna?", Blip, 02/06/2008 18:22): Byłem przez premiera Dorna powołany w skład Rady Informatyzacji (por. Piotr Waglowski powołany do Rady Informatyzacji), co oznacza, że pracowałem w organie opiniodawczo-doradczym ministra właściwego ds. informatyzacji. Powołanie to oznacza, że w trakcie swojej kadencji, która była niezależna od piastowania kadencji przez konkretnego ministra, pracowałem także "dla Kaczmarka" - jeśli to ma jakieś znaczenie dla analizy prywatności użytkowników Blipa.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Podszywanie się pod ^vagla

Witam!

Mam pytanie - w sumie luźno związane z tematem ale jednak.
Co by było jeśli po usunięciu swojego konta na blipie, ktoś inny założyłby konto o nicku ^vagla i się pod Ciebie podszywał? Czy (rozpoznawalny - tak jak w Twoim przypadku) nick w jakikolwiek sposób "podchodzi" pod dane osobowe/markę/prawo autorskie ?

Czy byłaby możliwość wyegzekwowania usunięcia takiego konta od administratorów blipa?

Pozdrawiam

Pseudonim chroniony na podstawie KC

Jeśli by się ktoś "podszywał", to pewnie miałyby zastosowanie przepisy o ochronie dóbr osobistych, w szczególności art. 23 kodeksu cywilnego:

Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.

A osoba, pod którą się ktoś podszywa mogłaby skorzystać z roszczeń, które przewidziane są art. 24 kodeksu cywilnego. Również przeciw serwisowi internetowemu, który nie reagowałby na "wiarygodną informację":

§ 1. Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.

§ 2. Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych.

§ 3. Przepisy powyższe nie uchybiają uprawnieniom przewidzianym w innych przepisach, w szczególności w prawie autorskim oraz w prawie wynalazczym.

Rozumiem, że mówimy o podobnej sytuacji, do tej:

screenshot: chcesz mieć nicka vagla?

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Taki drobny szczegół....

... który chyba umknął w dyskusji. Blipscan nie skanował bieżącej komunikacji na blipie, tylko wyssał WSTECZNIE całe archiwum blipa, czyli zarówno satusy jak i DM wszystkich użytkowników. Rozumiem, że za zgodą adminów blipa, którzy widząc taki ruch - a musiał to być duży ruch - na API wyrazili na to zgodę. Która to zgoda niekoniecznie musi mnie, jako użytkownika blipa, cieszyć.

Nie tylko wstecznie, ale więcej niż by się chciało.

Dokładnie tak, i jak mi się wydaje na przykładzie jednej z moich wypowiedzi, łącznie z tymi skasowanymi.

Marcin/reuptake (dziękuję za szybką reakcję) twierdzi jednak, że to niemożliwe - co oznacza, że blipscan działa dużo dłużej niż myśleliśmy.

u.

Jednak reuptake nie ma racji...

Sprawdziłem, ubik ma rację, tyle że w części:
- API blipa nie udostępnia skasowanych statusów
- API blipa udostępnia skasowane Direct Message
Hmm... bug czy ficzer?

A jednak...

Marcin w długiej rozmowie telefonicznej zapewniał mnie, że na pewno niczego nie udostępniają - a ja go prosiłem, żeby sprawdził. Może (czego dowodzi komentarz powyżej) warto jednak podebuggować...?

u.

O kasowaniu kont na Blipie - re: Vagla

Jednak problem istnieje, bo oto kolejne osoby zlikwidowały konto w Blip.pl(...)

Problem w tym że to Ty Vagla jesteś odpowiedzialny za wywołanie psychozy i paniki wśród podatnych na sugestię użytkowników serwisu Blip.pl

Taki artykuł, spod pióra prawnika, uszedłby w U.S.A. ale pamiętaj że jesteś w Europie, Polsce. Tu informacja o zapisie w instrukcji kuchenki mikrofalowej o tym by nie dopuścić by w jej wnętrzu znalazł się kot budzi co najwyżej uśmiech. Tu gdzie żyjemy kierujemy się zdrowym rozsądkiem - to daje nam poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Ci którzy mieli ochotę na odszkodowanie za usmażonego kotka i zniszczoną mikrofalę dawno już polecieli gdzie zdrowy rozsądek ma niską cenę.

Cały artykuł wygląda jakby żywcem wyjęto go z tabloidu.

Regulamin Blip'a jest jasny i czytelny. Nie ma co się obrażać skoro podczas zakładania konta w tym serwisie jak zwykle bezmyślnie odhaczyło się pole "Mam powyżej 15 lat, przeczytałem/am i akceptuję Regulamin serwisu blip.pl"

Nie jestem prawnikiem ale czyż nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności?

Szanowałem i szanuję to co robiłeś. Po tej sprawie jednak nabrałem dużego dystansu do Twojej działalności.

"Nie jestem prawnikiem ale

"Nie jestem prawnikiem ale czyż nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności" - również prawnikiem nie jestem, ale odpowiem: nie - nie zwalnia. Tak samo jak umowy cywilne nie znoszą obowiązywania ustaw.

Napisz proszę konkretniej,

Napisz proszę konkretniej, precyzyjniej apropos ustaw... Nie do końca rozumiem kontekst... Staram się "problem" obserwować na bieżąco, choć pisać już mi się trochę odechciało :)

A propo ustaw

Konkretniej na temat ustawy (zastrzegam, że moje komentarze są interpretacją prywatną). Odnośnie przetwarzania danych osobowych:

Ustawa o ochronie danych osobowych (Dz. U. 2002 r. Nr 101 poz. 926):

Art. 32. 1. Każdej osobie przysługuje prawo do kontroli przetwarzania danych, które jej dotyczą, zawartych w zbiorach danych, a zwłaszcza prawo do:

[...]

6) żądania uzupełnienia, uaktualnienia, sprostowania danych osobowych, czasowego lub stałego wstrzymania ich przetwarzania lub ich usunięcia, jeżeli są one niekompletne, nieaktualne, nieprawdziwe lub zostały zebrane z naruszeniem ustawy albo są już zbędne do realizacji celu, dla którego zostały zebrane,

Regulamin blip.pl:

§7
2. Użytkownik udziela Gadu-Gadu S.A. prawa do nieodpłatnego korzystania i rozpowszechniania, a w szczególności prawo do kopiowania, publikowania, dystrybucji, modyfikacji, przekładu oraz wykorzystania w inny sposób, na jakimkolwiek polu eksploatacji wszystkich materiałów dostarczanych do Serwisu - nawet po jego rezygnacji bądź usunięciu Użytkownika z Serwisu.

"wszystkich materiałów", więc również danych osobowych. Po skasowaniu konta można uznać że treści je zawierające są już "zbędne do realizacji celu, dla którego zostały zebrane", tak więc możemy domagać się ich usunięcia albo modyfikacji, niezależnie od zaakceptowanego wcześniej regulaminu serwisu.

Odnośnie treści tworzonych przez użytkowników (również nie zawierających danych osobowych) możemy stosować Ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U.2006.90.631):

Art. 1. 1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).

2. W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory:

1) wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe);

Załóżmy, że odnosimy się tylko do opisów na blipie (sprawa wyglądałaby inaczej przy utworach audiowizualnych) - utworów literackich.

Art. 1. 1.4. Ochrona przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności.

Art. 16. Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, autorskie prawa osobiste chronią nieograniczoną w czasie i niepodlegającą zrzeczeniu się lub zbyciu więź twórcy z utworem, a w szczególności prawo do:

1) autorstwa utworu;
2) oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo;
3) nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania;
4) decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności;
5) nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.

Art. 17. Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu
[...]
Art. 53. Umowa o przeniesienie autorskich praw majątkowych wymaga zachowania formy pisemnej pod rygorem nieważności.

Z powodu niezachowania pisemnej formy nie ma mowy o przeniesieniu autorskich praw majątkowych.

Art. 65. W braku wyraźnego postanowienia o przeniesieniu prawa, uważa się, że twórca udzielił licencji.
[...]
Art. 67. 3. Jeżeli umowa nie stanowi inaczej, licencjobiorca nie może upoważnić innej osoby do korzystania z utworu w zakresie uzyskanej licencji.

Udzielona została więc licencja (tylko "umowa licencyjna wyłączna wymaga zachowania formy pisemnej pod rygorem nieważności." - Art. 67. 5.) z możliwością upoważnienia innej osoby do korzystania z utworu (tak rozumiem słowo "dystrybucja" w §7.2 regulaminu blip.pl) - dlatego otwarte API jest legalne, choć nie może umożliwiać innym podmiotom publikacji danych osobowych (Dz. U. 2002 r. Nr 101 poz. 926 Art. 39. 1.).

Art. 68. 1. Jeżeli umowa nie stanowi inaczej, a licencji udzielono na czas nieoznaczony, twórca może ją wypowiedzieć z zachowaniem terminów umownych, a w ich braku na rok naprzód, na koniec roku kalendarzowego.

2. Licencję udzieloną na okres dłuższy niż pięć lat uważa się, po upływie tego terminu, za udzieloną na czas nieoznaczony.

Czyli możemy domagać się od serwisu (niezależnie od jego regulaminu) przetwarzającego nasze utwory ich usunięcia - po roku od wypowiedzenia licencji.

Prosiłbym jedynie, by nie komentowano cytowanych ustaw słowami "ale tak działa internet", ponieważ subiektywny "zdrowy rozsądek" nie wpływa doraźnie na ich treść i obowiązują mimo niezgodności z nim.

Bardzo słusznie

...nabrałem dużego dystansu do Twojej działalności.

Uważam, że każdy powinien mieć własny ogląd spraw i myśleć samodzielnie. Na tym polega "społeczeństwo obywatelskie". Na tym polega dyskusja i debata publiczna (aby nastąpiła każdy powinien mieć własne zdanie i dostęp do informacji, które pozwalają mu na wyrobienie sobie zdania). W sumie cieszę się, bo dystans oznacza też baczniejsze przyglądanie się temu, czy aby popełniam błędy. A krytyczne uwagi dotyczące moich błędów spowodują, że może w przyszłości będę popełniał ich mniej. Krótko mówiąc: dziękuję za ten dystans.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

link

Jeszcze kilka komentarzy:

Do komentarza Marcina (tak, tak: czytam dyskusję): link do przeszukiwania numerów telefonów był wzięty z Google (drugi wynik u mnie, gdy na początku sprawdzałem gdzie jest widoczny Blipscan w Sieci). Ktoś inny sprawił, by to trafiło do Google, stąd i ja się dowiedziałem. Kto, kiedy, jak? Tego nie wiem, bo nie widziałem; ktoś tu skomentował, że link był podany w #blip (chociaż nie wiem, czy to źródło indeksowania, bo chociaż strona taga dostępna jest publicznie, to przecież linki przechodzą przez blipowy redirect; może zatem któryś z serwisów satelickich typu bliplinki, albo inne...).

stąd wiem o numerach telefonów - screenshot wyników Google

No i stąd wiem o tym, że ktoś skanował Blipa na okoliczność wynalezienia numerów telefonów. Właśnie z Google.

Już widzę - 27 maja, a więc nieco przed moim tekstem:

screen z Blipa - blipowa książka telefoniczna

W każdym razie: odpowiadając na "dzięki linkowi do wyników wyszukiwania numerów telefonicznych ze strony prawo.vagla.pl z pewnością zindeksuje te numery" - strona była zindeksowana przed podaniem u mnie linku. Jeśli to problem, to przecież osoba prowadząca Blipscan.pl może ograniczyć dostęp. Poproś ją o to, jeśli chcesz. Wystarczy robots.txt - zresztą sprawdzam teraz i widzę, że w robots.txt na Blipscan.pl jest:

User-Agent: *
Allow: /

Postaraj się bardziej. Na pewno jestem czemuś winny w związku z funkcjonowaniem API Blipa.

No i jeszcze jeden komentarz, bo emocje wzbudziło moje nawiązanie do sturt-up'ów i szukania finansowania (a na kolejnych konferencjach, spotkaniach, etc. na których ostatnio bywałem - odżywa "gorączka" poszukiwania finansowania projektów, a to zaś kojarzy mi się z czasami "internetowej bański roku 2000"). Odnośnie więc "start-up'ów": Blipscan.pl jest na liście projektów serwisu startups.pl. Warto też pamiętać, że Gadu-Gadu SA jest na giełdzie.

Acha, jeszcze to: "serwis łamie wszelkie prawa a vagla do niego linkuje, nie kumam" (Blip, 02/06/2008 09:31). Zdecyduj się Marcinie: albo łamie prawa, więc coś z tym trzeba zrobić, albo nie łamie. Zresztą "serwis" nie jest człowiekiem, nie można mu przypisać winy. Serwisy same z siebie prawa nie łamią.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

to API blipa jest złe

Witam,

Blipscan nie mógł sam wygenerować sobie linka z numerami telefonów. Zrobił to jeden z użytkowników blipa a google zindeksował jego kokpit który nie ma pliku robots.txt - czyli pozwala na indeksowanie.

Na forum blip-devel (http://groups.google.com/group/blip-devel?hl=pl) pytałem autorów o informowanie przez API o tym ze konto, albo status został usunięty, jednak nie widzą takiej potrzeby. Przez to serwisy takie jak blipscan, blipgaleria, bliplinki, blipsearch nie mogą być w porządku nawet jakby chciały.

W dokumentacji to do API nie ma też żadnych zasad co do tego które dane pokazywać zalogowanym użytkownikom a które wszystkim pozostawiając pełną dowolność autorom aplikacji.

marcin

Ciekawostka

Jeszcze jedna ciekawostka: serwis flaker, korzystający z API blip.pl (za przyzwoleniem użytkowników - sami muszą założyć w nim konta), korzysta z serwisu blipcast, zamieniając wyrażenia "#..." na łącza do "kanału" blipa, osadzonego w osobnej witrynie, gdzie znajdują się wypowiedzi również innych osób - dostępne dla nie-użytkowników serwisu.

Podaję to tylko jako ciekawostkę, jako że blipafera nudnawa się stała i nie mam zamiaru już od strony prawnej tej sytuacji analizować (choć wcześniejsze wypowiedzi można stosować analogicznie - jako że blipcast to "satelicki" serwis blipa).

Publiczne prywatne wiadomości

Co powstrzymuje administratora serwera pocztowego przed stworzeniem strony internetowej publikującej wszelkie elektroniczne listy przechodzące przez jego infrastrukturę?

O to bym się raczej nie martwił. To, że pakiety przechodzą przez infrastrukturę nie oznacza, że mogę je wszystkie zapisać u siebie, pootwierać i udostępnić. Przywołam tutaj artykuły 159 i 160 ustawy z dnia 16 lipca 2004 r. Prawo telekomunikacyjne (Dz. U. z dnia 3 sierpnia 2004 r.)
Czytamy tam:

Art. 159. 1. Tajemnica komunikowania się w sieciach telekomunikacyjnych, zwana dalej "tajemnicą telekomunikacyjną", obejmuje:
1) dane dotyczące użytkownika;
2) treść indywidualnych komunikatów;
3) dane transmisyjne, które oznaczają dane przetwarzane dla celów przekazywania komunikatów w sieciach telekomunikacyjnych lub naliczania opłat za usługi telekomunikacyjne, w tym dane lokalizacyjne, które oznaczają wszelkie dane przetwarzane w sieci telekomunikacyjnej wskazujące położenie geograficzne urządzenia końcowego użytkownika publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych;
4) dane o lokalizacji, które oznaczają dane lokalizacyjne wykraczające poza dane niezbędne do transmisji komunikatu lub wystawienia rachunku;
5) dane o próbach uzyskania połączenia między określonymi zakończeniami sieci telekomunikacyjnej.
2. Zakazane jest zapoznawanie się, utrwalanie, przechowywanie, przekazywanie lub inne wykorzystywanie treści lub danych objętych tajemnicą telekomunikacyjną przez osoby inne niż nadawca i odbiorca komunikatu, chyba że:
1) będzie to przedmiotem usługi lub będzie to niezbędne do jej wykonania;
2) nastąpi za zgodą nadawcy lub odbiorcy, których dane te dotyczą;
3) dokonanie tych czynności jest niezbędne w celu rejestrowania komunikatów i związanych z nimi danych transmisyjnych, stosowanego w zgodnej z prawem praktyce handlowej dla celów zapewnienia dowodów transakcji handlowej lub celów łączności w działalności handlowej;
4) będzie to konieczne z innych powodów przewidzianych ustawą lub przepisami odrębnymi.
3. Z wyjątkiem przypadków określonych ustawą, ujawnianie lub przetwarzanie treści albo danych objętych tajemnicą telekomunikacyjną narusza obowiązek zachowania tajemnicy telekomunikacyjnej.
4. Przepisów ust. 2 i 3 nie stosuje się do komunikatów i danych ze swojej istoty jawnych, z przeznaczenia publicznych lub ujawnionych postanowieniem sądu, postanowieniem prokuratora lub na podstawie odrębnych przepisów.

Art. 160. 1. Podmiot uczestniczący w wykonywaniu działalności telekomunikacyjnej w sieciach publicznych oraz podmioty z nim współpracujące są obowiązane do zachowania tajemnicy telekomunikacyjnej.
2. Podmioty, o których mowa w ust. 1, są obowiązane do zachowania należytej staranności, w zakresie uzasadnionym względami technicznymi lub ekonomicznymi, przy zabezpieczaniu urządzeń telekomunikacyjnych, sieci telekomunikacyjnych oraz zbiorów danych przed ujawnieniem tajemnicy telekomunikacyjnej.
3. Osoba, która korzystając z urządzenia radiowego lub końcowego, zapoznała się z komunikatem dla niej nieprzeznaczonym, jest obowiązana do zachowania tajemnicy telekomunikacyjnej. Przepisy art. 159 ust. 3 i 4 stosuje się odpowiednio.

Jeżeli treść wiadmości e-mail jest treścia indywidualnego komunikatu (a sądze, że w tym wypadku nie może być inaczej), to niezależnie czy na drodze do adresata list ten przechodzi przez infrastrukturę podmiotu, z którym mam pisemną umowę, czy nie nie może on ujawnić tego, co w tej wiadomości napisałem.

Prawdopodobnie dałoby się znaleźć także zabezpieczenia w ustawie o prawie autorskim, czy cytowanym już wyżej przez vaglę KC (art 23) o prywatności korespondencji.

Prawda

Rewelacyjne porownanie w podsumowaniu. Osobiscie po prostu nie korzystam z serwisow, co do ktorych wiem, ze moga naruszac moja prywatnosc, lub nie otrzymuja one ode mnie moich [prawdziwych] danych osobowych. Proste i skuteczne.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>