zamówienia publiczne

Rafał Trzaskowski nowym Michałem Bonim

Nowym ministrem właściwym w sprawach informatyzacji zostanie Pan Rafał Trzaskowski, poseł do Parlamentu Europejskiego z Platformy Obywatelskiej. Wedle dostępnych komentarzy - resort administracji i cyfryzacji nie zostanie zlikwidowany. Wcześniej spekulowano, że wraz z rekonstrukcją rządu Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji zostanie połączone z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Kibicowałem MAiC dlatego, że w jednym ministerstwie połączono łączność z informatyzacją. Kłopot polega na tym, że do powstałego w listopadzie 2011 roku MAiC włączono sprawy związane z wyznaniami, a MSW przejęło wówczas rejestry publiczne. To osłabiło pozycję resortu administracji i cyfryzacji. Wraz z nowym ministrem skrót ministerstwa nie jest już nawiązaniem do imienia ministra. Nie powstał zapowiadany w swoim czasie "zespół stakeholderów", czyli zespół, w którym ścierać się miały różne "interesy" społeczne i biznesowe. Ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną nadal nie została znowelizowana, chociaż dyskusja o notice and takedown toczy się od 2008 roku. Za to Minister Boni podjął temat zmian w przepisach o zbiórkach publicznych, który sygnalizowałem kilkukrotnie w dziale crowdfunding niniejszego serwisu. W istocie jednym z głównych zadań Ministra Boniego było przeciwdziałenie wstrzymaniu wypłaty Polsce pieniędzy z Unii Europejskiej na stworzenie polskiej e-administracji. Komisja Europejska wstrzymała pieniądze w związku z korupcją związaną z zamówieniami publicznymi. Wczoraj dowiedzieliśmy się o kolejnych zatrzymaniach i przeszukaniach związanych z tamtymi historiami - CBA i prokuratura nadal prowadzą swoje czynności.

Informacyjne fast foody są szkodliwe dla demokracji

Wypada mi odnotować rozmowę, którą - przy okazji Blog Forum Gdańsk 2013 - przeprowadził ze mną naTemat. Tłumaczę w niej, nie po raz pierwszy, dlaczego jestem przeciwny wykorzystywaniu mediów społecznościowych przez organy władzy publicznej, dlaczego zaangażowałem się w wyświetlenie kulis akcji Orzeł może i dlaczego zależy mi na tym, by państwo ujednoliciło sposób korzystania z godła RP (a przede wszystkim, by państwo zaczęło z niego korzystać). Linkuję rozmowę, a uzupełniam link serią niedawnych incydentów, które wyraźnie pokazują, że Twitter czy Facebook nie są narzędziami dla administracji publicznej.

Finansowanie (koszty) serwisów informacyjnych administracji publicznej

Piotr Waglowski na UKSWPonieważ aktualnie istotnym tematem społecznym jest to, czy Waglowski zwariował lub odpłynął, kiedy wypowiada się o tzw. "serwisach społecznościowych" wykorzystywanych przez administrację publiczną, to dla tych, którzy uznali, że odpłynąłem - dodatkowa pożywka. Nagranie mojego wczorajszego wystąpienia o kosztach serwisów internetowych administracji publicznej. Jest to w istocie nagranie mojego referatu przedstawionego na konferencji naukowej pt. OCHRONA PUBLICZNYCH BAZ DANYCH organizowanej przez Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie w ramach projektu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju "Model regulacji jawności i jej ograniczeń w demokratycznym państwie prawnym".

Pytania obywateli o wykazy umów mogą usprawnić pracę ministerstw i eliminować błędy

Drążę temat wadliwych, tj. niezgodnych ze stanem rzeczywistym, wykazów umów, które Ministerstwo Środowiska udostępniło obywatelom. Jesteśmy na etapie, w którym Ministerstwo prowadzi z producentem oprogramowania rozmowy dotyczące modyfikacji systemu raportującego (Jak twierdzi ministerstwo - błędy w wykazie wynikały z tego, że urzędnicy ministerstwa robili je ręcznie, a pod wpływem hmm... zainteresowania, postanowiono zautomatyzować trochę proces).

Dialog z Archiwami Państwowymi o informacjach znikających z BIP-ów

Mikołaj Wągl na karcie Żywotów św. Stanisława w wydaniu dzieła Długosza z 1511 r.Od pewnego czasu jestem częstszym gościem w Archiwach - znajduję tam skarby, cuda, pamiątki rodzinne. Ostatnio przeglądałem Metrykę Koronną w AGADzie, dzięki temu, że była na mikrofilmie. Cały drżę na myśl, że MK będzie zdigitalizowana i dostępna w Sieci, że będę mógł ją przeszukać nie wychodząc z domu. Jestem zatem kibicem Archiwów i chciałbym działać na rzecz wzrostu ich znaczenia, zaufania do nich, społecznego szacunku itp, nie zaś przeciwnie. BIP to też rodzaj "archiwów" (z małej litery i w cudzysłowie, ale jednak). Zależy mi na tym, by BIP zaczął mieć odpowiednią, przysługującą mu jako urzędowemu publikatorowi, pozycję i był szanowany zarówno jako źródło informacji (przez obywateli, w tym przez dziennikarzy) jak i publikator (przez obowiązanych do publikowania informacji). Dlatego przekonuję właśnie Archiwa Państwowe, że ukrywanie raz opublikowanej informacji w Biuletynie Informacji Publicznej nie jest uzasadnione, a nawet stanowi naruszenie zasady budowania zaufania obywatela do państwa, bezzasadnie angażuje zasoby logistyczne zobowiązanych do udostępniania informacji publicznych, zmniejsza pewność obrotu etc.. Po dwóch rundach wymiany korespondencji Archiwa wydają się delikatnie przychylać do mojej argumentacji.

Z frontu walki o publikację wykazów umów w rządowych BIPach

Jak do tej pory, po złożeniu wniosków o dostęp do informacji publicznej przez obywateli, a kierowane do poszczególnych ministerstw, wykazy umów udostępniły: Ministerstwo Edukacji Narodowej (udostępniono arkusz kalkulacyjny), Ministerstwo Obrony Narodowej (arkusz), Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (arkusz), Ministerstwo Środowiska (arkusz), Ministerstwo Sportu i Turystyki (niekompletny, zanonimizowany wykaz w postaci skanu kartek w kontenerku PDF), Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (arkusz). Ciekawe, że Ministerstwo Finansów uważa, że taki wykaz nie jest informacją publiczną. Z nowości warto odnotować, że uzyskałem deklarację Ministra Obrony Narodowej, że minister ów podziela pogląd o konieczności publikowania takiego wykazu w BIP i w MON rozpoczęły się prace nad realizacją takiej publikacji. Temat wykazu podchwytywany jest przez dziennikarzy, co powoduje interesujące sytuacje. Tak było w przypadku notatki "Faktu", do której sprostowanie z Ministerstwa otrzymałem ja. Korzystając z okazji zapytałem MŚ o udostępniony wcześniej wykaz i z tego również wynikły nowe historie.

Siedem sztuk dywanów oraz pełnienie funkcji biegłego w procesie społecznego tworzenia wykazu umów zawieranych przez rząd

Przy okazji wydobywania umowy miedzy KPRM a brandADDICTED, w której umawiano się m.in. na działania związane ze "zniwelowaniem w mediach społecznościowych opinii o działaniach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, jak i samego Prezesa Rady Ministrów", opublikowałem tekst, w którym umieściłem postulat stworzenia publicznie dostępnych wykazów umów z rządem. Rozpoczęły sie społeczne prace zmierzające do wydobycia takich rejestrów. Niektóre ministerstwa już udostępniły swoje wykazy, inne tworzą problemy. Prędzej czy później obywatele wydobędą te wykazy, zatem - jak uważam - opór w tym względzie nie jest celowy, a jedynie zwiększać będzie brak zaufania obywateli do państwa. Rozumiem, oczywiście, dlaczego może istnieć obawa przed udostępnieniem wykazu opinii publicznej. W wykazie umów zawartych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej znalazła się pozycja opisana słowami: "sporzadzenie tekstów jednolitych 12 rozporządzeń MEN". Taką usługę zlecono poza ministerstwo, a pan Mariusz zainkasuje za nią 18 tysięcy złotych.

Odpowiedź z KPRM na wniosek dot. tajemnic przedsiębiorstw; Postulat stworzenia publicznie dostępnych wykazów umów z rządem

Przy okazji wydobywania z KPRM informacji publicznej - treści umowy dotyczącej wsparcia zmierzającego do "zniwelowania opinii" w mediach społecznościowych (ponoć te postanowienia umowne nie zostały wykorzystane, co - mam nadzieję - potwierdzą kolejne wnioski o dostęp do informacji publicznej, a dotyczące kolejnych dokumentów związanych z realizacją tej umowy) - zadałem KPRM pytania o zasady postępowania z umowami zawieranymi z przedsiębiorstwami: Wniosek do KPRM związany z przechowywanymi tam tajemnicami przedsiębiorstw. Wczoraj otrzymałem odpowiedź na ten wniosek. Ale po moim wniosku również inni obywatele zaczęli pytać rząd o umowy. Jeśli chodzi o mnie, to postuluję obecnie, by zarówno Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, ale też każde z poszczególnych ministerstw stworzyło i udostępniło w Biuletynie Informacji Publicznej wykaz umów zawartych przez te podmioty. Wyobrażam sobie, że do tego efektu mogą prowadzić dwie drogi: 1) łatwiejsza dla rządu, czyli droga uznająca konieczność stworzenia takich wykazów, dostrzegająca potrzebę zapewnienia przejrzystości w państwie, a także 2) droga trudniejsza dla rządu, czyli droga odwlekania rozpoczęcia takich prac, droga na której rząd będzie ignorował wnioski obywateli, będzie mnożył przeszkody. Spodziewam się, że obie drogi spotykają się w tym samym punkcie, czyli w punkcie, w którym wykazy umów zawartych przez KPRM i poszczególne ministerstwa będą udostępnione w BIP tych podmiotów. Wybór przez rząd drogi dla siebie "trudniejszej" będzie powodował stopniowy spadek zaufania obywateli do państwa. Dlatego w interesie publicznym jest, by jednak rząd wybrał drogę dla siebie łatwiejszą.

Wydaje mi się, że Rząd zaczyna przejawiać uzależnienie od Facebooka

Chyba mamy do czynienia z problemem systemowym. W poprzednim tekście opublikowałem obszerny fragment kontraktu, w którym KPRM umawia się na "wsparcie kryzysowe", które rozumiane jest jako "analiza i rekomendacja działań, jakie powinien podjąć Zleceniodawca, aby złagodzić lub zniwelować w mediach społecznościowych opinie o działaniach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, jak i samego Prezesa Rady Ministrów". Niepokoi mnie słowo "zniwelować". Zwłaszcza w sąsiedztwie innych słów, jak np. "zniwelować opinię". Oczekiwanym efektem usługi polegającej na rekomendowaniu działań podejmowanych w celu zniwelowania opinii powinno być - jak się wydaje - to, że opinia jest zniwelowana. Niepokoi mnie myśl, że ktoś może podejmować w demokratycznym państwie prawnym działania mające na celu zniwelowanie opinii. Ale dziś niepokoi mnie też pomysł na zlecenie usługi polegającej na "przygotowaniu historycznych wpisów". A takie - jak się wydaje - chce w przyszłości zamówić Ministerstwo Gospodarki.

Umowa między KPRM a brandADDICTED na wsparcie komunikacyjne

Wczoraj otrzymałem z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów umowę między KPRM a spółką brandADDICTED sp. z.o.o. (agencja FaceADDICTED). To jest ta umowa, która stała się niedawno powodem zamieszania, a to związanego z moim wnoskiem złożonym w trybie dostępu do informacji publicznej w dniu 17 lipca (następnie wobec apelu do Pana Premiera, który sformułowałem po przekroczeniu przez KPRM ustawowego terminu udostępnienia mi wnioskowanych informacji publicznych). Przypominając krótko przebieg zdarzeń: zaobserwowałem komentarze internetowe pod tekstami na temat reformy emerytalnej. Uznałem, że są one zbieżne z propozycjami rządu. Nie mając dostępu do logów serwerów - nie miałem też możliwości sprawdzenia, dokąd prowadzą pozostawione tropy. Postanowiłem jednak sprawdzić, czy rząd zawarł jakieś umowy na wsparcie w sferze oddziaływania wizerunkowego w internecie. Wbrew pojawiającym się w Sieci opiniom - nie postawiłem wówczas tezy, że "rząd płaci za komentarze pod tekstami publikowanymi w internecie". Odnotowałem fakt pojawiania się komentarzy i zacząłem sprawdzać możliwe, dostępne dla mnie (i dowolnego obywatela) źródła. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwo Finansów odpowiedziały na moje wnioski o dostęp do informacji, KPRM zaś nie odpowiedziała w terminie...