Anonimowy autor materiału prasowego bardziej "bezpieczny" niż znany tylko z nazwiska
W dyskusji na temat anonimowego korzystania z wolności słowa oraz na temat odpowiedzialności za słowo mamy kolejne wyroki. W lutym 2009 roku WSA w Warszawie wydał tezowany wyrok w sprawie, w której pewna osoba domagała się od Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, by nakazał spółce "P", wydawcy dziennika "R." udostępnienia danych osobowych autorów artykułu, gdyż dane te są jej niezbędne do pozwania ich w postępowaniu cywilnym o naruszenie dóbr osobistych. GIODO decyzję wydał. Wydawca złożył skargę do sądu. WSA w Warszawie wówczas przyznał rację Generalnemu Inspektorowi i oddalił skargę. Następnie sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który kilka dni temu oddalił skargę kasacyjną. Dziennik Rzeczpospolita nie jest zachwycony z tego faktu.
Wyrok WSA w Warszawie z 13 lutego 2009 roku (sygn. II SA/Wa 1570/08) można znaleźć na stronach Centralnej Bazy Orzeczeń Sądów Administracyjnych. Z uzasadnienia wyroku dowiadujemy się, że osoba zwracająca się do GIODO domagała się uzyskania takich danych autorów artykułu, jak daty urodzenia, imion rodziców i miejsca zamieszkania. Wszystko to po to, by móc skutecznie ich pozwać (por. "Super negatyw" - odpowiedzialność platformy aukcyjnej za komentarze użytkowników, ale również Kataryna vs. Dziennik - pierwsza rozprawa przed Sądem Okręgowym w Warszawie i "Sprawa tożsamości Kataryny" - czy mamy prawo do anonimowej komunikacji?, a także Sąd uznał, że można było ujawnić tożsamość blogującego policjanta). Ten wyrok jest tezowany i to właśnie tego wyroku dotyczy wyrok NSA z 11 maja 2010 roku (sygn. I OSK 963/09). W tym ostatnim przypadku mamy tylko sentencję wyroku. Czekamy na opublikowanie w Sieci jego uzasadnienia.
Tymczasem warto zacytować tezy wyroku WSA w Warszawie:
Przepis art. 15 ust. 1 Prawa prasowego wyłącza obowiązek ujawnienia danych osobowych dziennikarza - autora artykułu prasowego w takiej sytuacji, gdy zastrzegł on anonimowość swojego nazwiska, inaczej mówiąc posłużył się przy sygnowaniu artykułu prasowego pseudonimem. W takiej sytuacji administrator danych powinien kategorycznie odmówić ujawnienia danych osobowych takiego dziennikarza, wskazując, iż posługiwał się on pseudonimem. Odmowa taka będzie mieściła się w ramach art. 29 ust. 2 i 3 w związku z art. 5 ustawy o ochronie danych osobowych, albowiem art. 15 ust. 1 Prawa prasowego przyznaje dziennikarzowi prawo anonimowości, zaś ustawa o ochronie danych osobowych nie może pozostawać w sprzeczności z innymi ustawami.
Dziennikarz - autor artykułu prasowego, ujawniający swoje imię i nazwisko odpowiada wobec osób trzecich za naruszenie ich dóbr osobistych solidarnie z redaktorem naczelnym periodyku publikującego dany artykuł. Zasada powyższa wynika z treści art. 38 ust. 1 Prawa prasowego i nie wyłącza ona odpowiedzialności wydawcy tytułu prasowego.
Danuta Frey na łamach Rzeczpospolitej opublikowała zaś artykuł Dziennikarz zagrożony, w którym informuje, że spółka Presspublica, wydawca „Rzeczpospolitej”, musi udostępnić prywatne adresy dziennikarzy, których czytelnik zamierza pozwać do sądu o naruszenie dóbr osobistych. Następnie komentuje art. 29 ust. 2 ustawy o ochronie danych osobowych:
Dla mediów jest to przepis szczególnie niebezpieczny. Jeżeli bowiem wniosek o udostępnienie danych osobowych może złożyć dowolny podmiot, a wystarczy do tego już sama zapowiedź wystąpienia z powództwem cywilnym, dziennikarzom, których adresy przestaną być tajemnicą, mogą grozić różne realne niebezpieczeństwa.
Dla przypomnienia podlinkuje jeszcze tekst Dyskusja o numerach IP jako danych osobowych (wyrok WSA w Warszawie). W opisanej tam sprawie sąd powołał się na art. 29 ust. 2 uzasadniając konieczność ujawnienia nr IP komputera, którym posłużono się w celu publikacji komentarza mogącego naruszać dobra osobiste.
Można więc powiedzieć, że - jak wynika z zaistniałej już praktyki wymiaru sprawiedliwości, przepis art. 29 ust. 2 ustawy o ochronie danych osobowych stał się narzędziem do uzyskania pewnych informacji pozwalających na dochodzenie roszczeń cywilnoprawnych (por. Niemożność wskazania sprawcy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka oraz Wyrok ETPCz: prawo dochodzenia roszczeń w przypadku naruszenia prywatności).
W przypadku publikacji w "R." autorzy posłużyli się nazwiskami, a osoba chcąca ich pozwać domagała się od GIODO (i wydawcy) danych takich, jak daty urodzenia, imion rodziców i miejsca zamieszkania. Czyli wiemy kto ewentualnie mógłby ponosić odpowiedzialność, ale nie wiemy jak go skutecznie pozwać. To zaś mec. Jerzy Naumann komentuje dla Rzeczpospolitej słowami: "Procedura cywilna posiada gotowe rozwiązanie: zgodnie z art. 135 § 1 k.p.c. doręczeń dokonuje się w mieszkaniu, w miejscu pracy lub tam, gdzie się adresata zastanie". W swoim komentarzu - jeśli dobrze rozumiem - mec. Naumann krytycznie odnosi się do praktyki GIODO i orzecznictwa z tym tematem związanego. Ja się zaś zastanawiam, czy przepis art. 29 ust. 2 jest skuteczniejszy od przepisów pozwalających dziennikarzowi publikować anonimowo (prawo anonimatu; por. m.in. Wokół obiegu informacji i anonimatu, Adres (anonimowego) autora "materiału prasowego").
Wiadomo, że "autorowi materiału prasowego przysługuje prawo zachowania w tajemnicy swego nazwiska" - to cytat z art. 15 ust. 1 ustawy Prawo prasowe. Jest jeszcze solidarna odpowiedzialność w art. 38 ustawy:
Odpowiedzialność cywilną za naruszenie prawa spowodowane opublikowaniem materiału prasowego ponoszą autor, redaktor lub inna osoba, którzy spowodowali opublikowanie tego materiału; nie wyłącza to odpowiedzialności wydawcy. W zakresie odpowiedzialności majątkowej odpowiedzialność tych osób jest solidarna.
I teraz pytanie: jeśli na podstawie art. 29 ust. 2 ustawy o ochronie danych osobowych można domagać się udostępnienia informacji, to jak się to ma do prawa zachowania w tajemnicy nazwiska przez autora materiału prasowego, o którym mowa w art. 15 Prawa prasowego? Innymi słowy - czy na podstawie art. 29 ust. 2 można domagać się nie tylko adresu do doręczenia (co krytykuje mec. Naumann), ale również ujawnienia tożsamości autora w przypadku, gdy nie podał on swego nazwiska przy materiale prasowym? WSA w Warszawie uznał, że te przepisy nie mogą być ze sobą sprzeczne. Jeśli zatem autor ujawnił chociaż część prawdziwych danych - art. 29 ust. 2 daje - wedle WSA w Warszawie, a - jak się wydaje - również wedle NSA - możliwość wydobycia wszystkich innych danych autora, koniecznych do złożenia pozwu.
Właściwie dlaczego tak? I dlaczego te dylematy nie zostały ocenione w przypadku wydobywania nr IP w przypadku, gdy autor nie wskazał imienia i nazwiska, a osoba chcąca pozwać autora szuka danych na temat nr IP komputera?
Ciekawa jest również teza o "pseudonimie", który wszak może przypominać w swej formie prawdziwe nazwisko. Jeśli administrator - opierając się o wskazane wyroki - będzie odmawiał udostępnienia danych wskazując, że wyglądające jak imię i nazwisko dane są jedynie pseudonimem, to - jak chce WSA - administrator ma możliwość "kategorycznie odmówić". Prawda w podpisie ma zatem niebanalne znaczenie dla sytuacji procesowej autora materiału prasowego, ale pytanie o charakter i znaczenie "pseudonimu" są chyba dziś nawet bardziej aktualne niż wcześniej (por. Wyrok w sprawie cywilnoprawnej ochrony "nicka": chodzi o Allegro i CezCeza)... Jak wydawca ma udowodnić, że "Jan Nowak" jest w danej sytuacji pseudonimem, a jak domagający się ochrony wykaże, że to jednak prawdziwe imię i nazwisko?
Imię i nazwisko jawi się jako taka informacja, która ma sama w sobie moc sprawczą identyfikowania, chociażby nawet te dane nic nikomu nie mówiły o osobie je noszącej... Przepis art. 15 ustawy Prawo prasowe o nazwisku mówi wprost ("prawo zachowania w tajemnicy swego nazwiska"). Nie mówi zaś o innych danych.
Ze sprawy dotyczącej GBY.pl wiemy, że "dopóki opinie pod artykułami nie staną się jego integralną częścią brak jest podstaw do stwierdzenia, że mamy do czynienia z materiałem prasowym, który został opublikowany przez prowadzącego portal" (por. Wyrok w sprawie GBY.pl (oskarżony wygrał część sprawy, która dotyczy odpowiedzialności za "materiał prasowy"))... Autorzy komentarzy pod tekstami w serwisach internetowych nie korzystają zatem z ochrony art. 15 ust. 1 ustawy Prawo prasowe...
Czy można jednak domagać się od wydawcy ujawnienia danych adresowych autora "tradycyjnego" materiału prasowego - osoby posługującej się pseudonimem? Nie zapytamy wydawcy o nazwisko autora, tylko o dane adresowe. Mając dane adresowe dojdziemy do nazwiska... Podobnie, jak po numerze IP usiłują niektórzy dojść do tożsamości autora. Przecież to zbliżone sytuacje. Hmmm....
Przeczytaj również: Rozważania o anonimowości i o przesyłaniu (niezamówionych) informacji).
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Offtopic
Ktos tu kiedys w komentarzach pod jakis artykulem pisal o pewnym eksperymencie, ktory przeprowadzil na studentach roznych kierunkow. Wszyscy studenci jakos sobie z zadanym problem poradzili, z wyjatkiem studentow prawa, ktorzy w ogole nie potrafili zrozumiec na czym polega problem.
Czy autor tamtego komentarza moglby przypomniec o co dokladnie chodzilo, o jaki problem, bo nie udaje mi sie odnalezc tego komentarza, a juz niestety nie pamietam dokladnie jego tresci?
Lub moze ktos ma zaznaczony link do tego komenatarza z ubieglehgo roku (lub potrafi go odnalezc)?
czy mogę nie rozumieć problemu....
czegoś nie rozumiem: skoro dziennkarz pozostaje anonimowy dla czytelnika, co i rozumiem i akceptuję, a jednocześnie jest znany redakcji, która to redakcja ponosi współodpowiedzialność za publikowane treści to w czym problem? Pozywam redakcję, ta zaś sobie przenosi roszczenie na autora spornej treści, ktory nadal może pozostać nieznany pozywającemu (czyli bezpieczny)...
co tu jest nie tak?
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl
"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)