Prokuratura zabrzańska chciałaby pewnie już się pozbyć problemu napisy.org

Zastanawiam się, skąd katowicka Gazeta.pl ma informacje ze śledztwa w sprawie napisy.org? Skądkolwiek by nie miała - pojawiły się informacje, że "zabrzańska prokuratura, która od trzech lat prowadzi śledztwo w sprawie strony www.napisy.org, dostała opinię na temat zawartości niemieckiego serwera, na którym strona została umieszczona". Przy okazji dowiedzieliśmy sie, że śledczy nie zdążyli sprawdzić cyfrowych śladów związanych z tym serwerem. Po trzech latach śledztwa może się okazać, że sprawa zostanie umorzona ze względu na brak możliwości wskazania sprawców ewentualnego naruszenia praw autorskich.

O problemach prokuratorów pisze Gazeta.pl w tekście Napisy.org: Nie będzie więzienia za tłumaczenie filmów. Natomiast o samych problemach tłumaczy związanych z serwisem napisy.org pisałem w szeregu tekstów: Napisy do filmów na celowniku, Jeszcze o napisach i kulturze, Zatrzymano tłumaczy napisów..., Opinia prawna biegłego w sprawie napisy.org? (już w 2008 roku media pytały, czy "Prokuratura umorzy sprawę strony napisy.org?"), potem znów balon próbny: Jest news, że nie wiadomo jak jest w sprawie napisy.org. W serwisie pojawiły się również takie teksty, jak Krzysztof J. Szklarski przeciwko tłumaczom... Tekstów na temat napisów jest w serwisie więcej. Można ich szukać w dziale prawo autorskie, gdyż sprawa dotyczyła działań podjętych przez filmową firmę dystrybucyjna Gutek Film, która podejmując działania przeciwko serwisowi usiłowała chronić przysługujące jej prawa do list dialogowych wykorzystywanych w filmach.

Fraza retencja danych telekomunikacyjnych w tekście Gazeta.pl nie pada, ale wiadomo, że chodzi właśnie o to, że przedsiębiorstwa telekomunikacyjne przechowują logi przez dwa lata. To wynika zarówno z dyrektywy 2006/24/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 15 marca 2006 roku w sprawie zatrzymywania przetwarzanych danych w związku ze świadczeniem publicznych usług łączności elektronicznej oraz dostarczaniem publicznych sieci komunikacji elektronicznej, zmieniającej dyrektywę 2002/58/WE, jak i ustawy Prawo telekomunikacyjne, zwłaszcza zaś po ostatniej nowelizacji

Art. 180a. 1. Z zastrzeżeniem art. 180c ust. 2 pkt 2, operator publicznej sieci telekomunikacyjnej oraz dostawca publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych są obowiązani na własny koszt:

1) zatrzymywać i przechowywać dane, o których mowa w art. 180c, generowane w sieci telekomunikacyjnej lub przez nich przetwarzane, na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, przez okres 24 miesięcy, licząc od dnia połączenia lub nieudanej próby połączenia, a z dniem upływu tego okresu dane te niszczyć, z wyjątkiem tych, które zostały zabezpieczone, zgodnie z przepisami odrębnymi;
(...)

To tylko fragment nowelizacji Prawa telekomunikacyjnego, która dokonana została ustawą z dnia 24 kwietnia 2009 r. o zmianie ustawy - Prawo telekomunikacyjne oraz niektórych innych ustaw. Przy czym przepis art. 1 pkt 41 tej ustawy w zakresie art. 180a ust. 3 wszedł w życie z dniem 1 stycznia 2010 r. Ale i wcześniej retencja danych telekomunikacyjnych była możliwa - jedna z wcześniejszych nowel Prawa telekomunikacyjnego, która wprowadziła dwuletnią retencję, weszła w życie 9 lutego 2006 roku (por. również Transpozycja dyrektywy o retencji danych - kolejna próba oraz Retencja danych w pracach nad nowelą ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, a także z głębokiego archiwum: W Polsce czeka nas pięcioletnia retencja - z 2006 roku i 15 lat retencji dziś - z roku 2005).

Co napisała Gazeta.pl?

Biegli odczytali tam ponad pięć tysięcy list dialogowych do hitów filmowych. Jednak prokuratura nie będzie mogła ustalić autorów napisów. Co prawda śledczy mogą wystąpić do operatorów internetowych o ustalenie adresów IP komputerów, na których zostały stworzone, jednak prawo telekomunikacyjne nakłada ograniczenie: można weryfikować autorów maksymalnie dwuletnich plików. A napisy umieszczone na wspomnianej stronie internetowej mają co najmniej trzy lata.

Prokuratura zatem jest zatroskana tym, że nie wie komu ma postawić zarzuty. Żadnemu z wcześniej zatrzymanych osób nie postawiono takich zarzutów. Co ciekawe - prokuratura zabrzańska dysponuje już podobno tą opinią prawną (por. powyżej), z której ma wynikać, że "tłumaczenie filmów ze słuchu nie narusza prawa autorskiego".

Tłumaczenie filmów ze słuchu nie narusza prawa autorskiego - to jest dla mnie oczywiste od początku. Jeśli gdziekolwiek doszło do naruszenia prawa autorskiego, to nie przez samo tłumaczenie filmów (a więc dokonywanie opracowania). Jeśli gdziekolwiek doszło do naruszenia prawa autorskiego, to ewentualnie przez korzystanie z takiego opracowania (np. opublikowania w Sieci), co jest - zgodnie z art. 2 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych - uzależnione od zgody uprawnionego (dokładnie: "Rozporządzanie i korzystanie z opracowania zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego (prawo zależne), chyba że autorskie prawa majątkowe do utworu pierwotnego wygasły..."). Aby jednak można było stwierdzić, czy rzeczywiście doszło do niezgodnego z prawem korzystania z utworu zależnego (z opracowania), trzeba by się pochylić nad każdym z pięciu tysięcy tekstów indywidualnie i ocenić, czy w poszczególnych przypadkach rzeczywiście doszło do naruszenia prawa. Potem należałoby wskazać sprawców, a z tym jest właśnie kłopot.

Prokuratura zastanawia się nad umorzeniem sprawy już kolejny rok. Jest pomysł na wyjście z nieciekawej dla prokuratury sytuacji: oto dowiadujemy się z tekstu Gazeta.pl, że prokuratura ma zamiar "zwrócić się do dystrybutorów z pytaniem, czy nadal domagają się ścigania tłumaczy i administratora strony". Jeśli się to stanie, to Gutek Film pewnie nie będzie już chciał ścigać. W ciągu tych trzech lat doszli w tej firmie do wniosku, że "nie chcą z nikim walczyć".

Być może z czasem do takich wniosków dojdzie również RIAA, a może również wydawcy prasy, którzy pozywają przecież serwisy internetowe za clipping (por. Clipping - wyrok w sprawie jedenastu słów (sprawa C-5/08), Wydawcy prasy, internetowy clipping oraz "źródło internet", albo Brak szczegółów ugody pomiędzy Polskapresse i PAP, ale problem istnieje nadal). To oznaczałoby, że dokonała się rewolucja informacyjna. Wraz z taką rewolucją trzeba by wówczas pomyśleć o zmianie przepisów prawa autorskiego...

Brak możliwości ścigania masowego i nieuprawnionego korzystania z chronionych prawem autorskim utworów może również silniej prowokować dysponentów praw do postulowania zwiększenia okresu retencji danych telekomunikacyjnych, do objęcia ścigania przestępstw przeciw prawu autorskiemu postępowaniem wszczynanym z urzędu (dziś - poza plagiatem - takie postępowania uruchamia wniosek pokrzywdzonego, w tym właściwej organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub pokrewnymi). Temu ma służyć przecież negocjowana w atmosferze tajemnicy oraz jednak coraz większego zainteresowania opinii publicznej umowa międzynarodowa pn. the Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA).

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

czas pracy prokuratury

Z tym trzyletnim śledztwem, to jest w sumie najbardziej interesujący aspekt tej sprawy na dzień dzisiejszy. :) Nie licząc tego, że w Polsce takie długie prace prokuratury i sądy są normą a nie wyjątkiem.

No bo albo prokuratura zawaliła (co by dosadniej nie mówić) sprawę i tak długo i niekompetentnie prowadziła swoje śledztwo, że będą musieli umorzyć, ze względu na brak dowodów, sprawców, przedawnienie...
Albo (i ta opcja prezentowałaby prokuraturę w lepszym świetle) ktoś z prokuratury uznał całą sprawę za groteskę (tu właściwie wstawić, co komu pasuje) i tak długo przeciągał sprawę, że nic innego nie pozostało, jak umorzyć.

Ja się zetknąłem z takim

kravietz's picture

Ja się zetknąłem z takim specyficznym "zwyczajem" w sprawie karnej - kilku sądom zajęło ponad rok uzgodnienie, w którym z nich ma się odbyć rozprawa. Adwokat mi potem tłumaczył, że sądy "nie lubią" tego typu spraw i dlatego "nie przesadzały z pośpiechem". Tak czy inaczej to dość żenujące.

O przyczynach nędzy w polskim wymiarze sprawiedliwości można poczytać w raporcie NBP Prawne bariery dochodzenia praw z umów.

--
Paweł Krawczyk
IPSec.pl - Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>