Libertas za możliwością pobierania z internetu pedofilskich treści?

Jak przy okazji wcześniejszych kampanii wyborczych (por. PSL chce wepchnąć "internet" do Prawa prasowego) tak i teraz, na chwilę przed dniem wyborów do Parlamentu Europejskiego, pojawiają się hasła skierowane do wyborców korzystających z internetu. Ja się w komentowanie działań politycznych nie mam zamiaru pchać, ale skoro interesuje mnie proces legislacyjny związany z przepisami regulującymi społeczeństwo informacyjne, to odnotuję wyborcze sygnały ugrupowania Libertas, które mówi, że chce złożyć w Sejmie bliżej jeszcze nie znany w szczegółach projekt ustawy o wolności w internecie.

O tych pomysłach - dość niejasnych - można przeczytać w tekście Libertas za wolnością w Internecie! (tak, tam jest na końcu wykrzyknik), w którym mowa o dwóch nawet projektach ustaw. Jeden ma proklamować "wolność w internecie", co ma oznaczać, że osoby korzystające z internetu nie "będą ścigane czy też wsadzane do więzienia, za ściąganie plików z Internetu". Notatka nie mówi nic na temat charakteru tego ściągania, posługując się niejasnym dla mnie pojęciem "tzw. przestępstwa internetowe". Nie mówi w szczególności, czy twórcom pomysłu chodzi o wszelkie ściąganie, czy o jakieś konkretne. Nie mówi na przykład czy ta inicjatywa dotyczy również przypadków, gdy z internetu pobierze się (ściągnie się) pornografię z udziałem dzieci (co by się pewnie p. Wierzejskiemu nie podobało, a publikuje w swoim blogu taką, dość miałką, odezwę na temat "internetowych przestępstw"), czy też może chodzi tu wyłącznie o prawo autorskie (którego taką ustawą zliberalizować się prosto nie da, ponieważ Polska jest stroną licznych umów międzynarodowych, konwencji, no i jest członkiem Unii Europejskiej)...

Drugi projekt ma proklamować amnestię dla tych, którzy już zostali skazani... Tych skazań nie było w Polsce znowu tak wiele, ale już były (por. dział wymiar sprawiedliwości niniejszego serwisu). Być może w ich wyniku jeszcze nikt nie trafił do więzienia, ponieważ sądy orzekają kary w zawieszeniu, ale niektóre wyroki były kuriozalne (por. Historia oceni rok po wycieku "Precious").

Jeśli kieruje się przekaz do rozsądnych ludzi, nie zaś do ludzi niedojrzałych i takich, którzy mają nikłe pojęcie o rzeczywistości, to tego typu ogłoszenie może nie trafić na podatny grunt. Człowiek bardziej rozsądny uwzględni to, że autorzy hasła mają tyle szabel w Sejmie, ile mają. Nie mając realnej mocy sprawczej i ogłaszając takie "pomysły", bez szczegółów i żadnej dyskusji w środowisku internetowym, ich autorzy - być może - zakładają, że ludzie będą bezrefleksyjnie się nimi podniecać, a niektórzy nawet będą kiwać głowami z aprobatą. Tylko, że internauci coraz częściej są przygotowani na populistyczne hasła.

Ze swojej strony zachęcam: zadawajcie politykom pytania o internet i społeczeństwo informacyjne (w tej notatce mowa o SLD), a potem (ale też przedtem) sprawdzajcie jak głosowali (w tej notatce mowa o PiS) we wcześniejszych i późniejszych głosowaniach. W przypadku p. Wierzejskiego można na przykład sprawdzić, jak głosował w Sejmie poprzedniej kadencji nad kolejnym podejściem do zwiększenia czasu trwania tzw. retencji danych telekomunikacyjnych, albo jaki miał udział w delegalizacji internetu w Polsce, a i w zeszłej kadencji przez polski Parlament przechodziły ustawy nowelizujące ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych, więc i do tych wyników poszczególnych głosowań odsyłam zainteresowanych. Tematy znajdą w dziale legislacja niniejszego serwisu.

Prowadząc serwis internetowy od 12-tu lat pamiętam i odnotowałem, że p. Wierzejski dość ochoczo spamował przed wyborami w 2004 roku. Pamiętam i odnotowałem listę gejów i lesbijek... Jest czas kampanii wyborczej i zacytuję tu słowa p. Wierzejskiego, ale nadając im nieco inny sens, niż on tym słowom nadał w swojej notatce:

Rozpoczyna się polowanie na użytkowników w Internecie. My mówimy temu dość!

Ktoś może uznać, że w tym tekście pominąłem którąś znaczącą opcję polityczną (co mogłoby sprowokować partyjne, forumowe bojówki do zostawiania komentarzy, zarzucających mi, że jestem stronniczy; to zaś musiałoby spowodować, że miałbym więcej roboty z usuwaniem tych komentarzy w moderacji), a przecież wszystkie opcje polityczne grają na masach internautów. Aby temu zapobiec (bo to nie jest serwis o polityce, a o prawie) podlinkuję tu tekst Spam polityczny, gdzie w przypisie 28 wskazałem stronę posła Jarmuziewicza (PO), jako przykład niezgodnej z zasadami Konstytucji ingerencji w działania publicznych systemów teleinformatycznych. Przywołany tam przykład miał miejsce przy okazji dyskusji na temat stawki VAT na usługi świadczenia dostępu do Internetu. Wówczas poseł Jarmuziewicz (wtedy w opozycji) przekonywał obywateli do „zalania” skrzynek poczty elektronicznej niektórych urzędników państwowych specjalnie przygotowanymi listami, czym - jak twierdzę - przeszkadzał obywatelom w równym dostępie do organów administracji publicznej.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Proponuję jednak nie

Proponuję jednak nie dyskutować o polityce i kampanii wyborczej. Bo to, że ktoś rzuca jakieś pomysły nie znaczy, że kiedykolwiek zaproponuje na tej podstawie projekt ustawy! A wiadomo, jak kończą się dyskusje o polityce...

To nie jest tekst o polityce

VaGla's picture

To nie jest tekst o polityce, a może raczej - nie jest to tekst polityczny. To jest tekst o zapowiedzi złożenia projektu dwóch ustaw dotyczących internetu, a więc na temat, któremu poświęcony jest niniejszy serwis. A temat został poruszony, gdyż przynajmniej dwie redakcje przekopiowały na zasadzie copy-paste depeszę, którą partia wysłała przez IAR. Mam na myśli walczącą z chamstwem w Sieci za pośrednictwem Kamila Durczoka (który może ma już czysty stół) redakcję Dziennika: Libertas chce amnestii dla piratów w sieci oraz redakcję Bankier.pl: Ugrupowanie Libertas zgłosi dwa projekty ustaw dotyczące wolności w internecie. Jest jeszcze redakcja Media2.pl: Libertas za wolnością w Internecie, która z oryginalnej depeszy pozbyła się chyba jedynie wykrzyknika w tytule tekstu.

Chociaż trzeba też odnotować, że pewien serwis zastanawia się, czy propozycje kandydatów to Zwykły populizm czy zwykła głupota?

Politycy tak grają, jak im wyborcy pozwalają. W tym zaś wszystkim "dziennikarze" nie zadają ważnych pytań, tylko przechodzi przez ich serwisy wszystko to, co się wrzuci w tubę agencyjną. Często bez większej redakcji. Jeśli politycy postanowią zgłaszać projekty dotyczące rolnictwa, które nie będą związane z internetem - tego typu zapowiedzi nie będę komentował w tym serwisie, gdyż on ma dość szczególny profil.

Temat zaś może posłużyć dyskusji o granicach i możliwościach forsowania takich czy innych projektów ustaw w czasach, gdy ponad połowa stanowionego w Polsce prawa wynika ze zobowiązań międzynarodowych Rzeczypospolitej Polskiej.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

O polityce i wykładni autentycznej

Maciej_Szmit's picture

No nie wytrzymam i napiszę o polityce ;) Ze zobowiązań międzynarodowych Rzeczypospolitej Polskiej nie wynika, że sejm musi - excuse le mot - knoty produkować. Dla przykładu sejm nie musiał uchwalać w 2004 roku "cybernowelizacji" ani później konsekwentnie nie musiał do niechlujnego (a momentami kuriozalnego - patrz art. 269b) od początku tekstu wprowadzać kolejnych popsujek bo Polska nie ratyfikowała Konwencji o Cyberprzestępczości, nie musiał ośmieszać się penalizacją kreskówek (jeśli już jesteśmy przy pornografii dziecięcej), bo wiadoma Decyzja Rady UE zawierała nieszczęsne słówko "fotorealistyczne" pominięte w KK i tak dalej (sam Vagla o tym pisał). Harmonizacja prawa polskiego z unijnym nie wymaga ani ujednolicenia systemów prawnych ani tym bardziej - uczciwego, excuse le mot - knocenia - ustanawianych norm prawnych czy produkcji kazuistyki, na którą prawo "komputerowe" cierpi z nowelizacji na nowelizację coraz bardziej... Powoływanie się na prawo unijne jako uniwersalne usprawiedliwienie niskiej jakości prac legislacyjnych jest mało przekonywujące. To już tak jest, że jak pisze poeta, czasem
"(...)faceci wokół się snują, co są już tacy,
że czego dotkną, zaraz popsują, w domu czy w pracy.
Gapią się w sufit, wodzą po gzymsie wzrokiem niemiłym,
na niskich czołach maluje im się straszny wysiłek !

Bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę:
Co by tu jeszcze spieprzyć panowie?
Co by tu jeszcze ?"

Inna rzecz, że nie jestem przekonany, czy idea "ustawy o wolności w Internecie" nie byłaby lekarstwem gorszym od choroby (tu już rzeczywiście niebezpiecznie zbliżam się do polityki) bo jak to niby miałoby być taka ustawa o tym co wolno? Może ustawa-wykładnia autentyczna z artykułami w rodzaju "Nie stanowi czynu zabronionego artykułem 269b KK posiadanie programu nmap wchodzącego w skład dystrybucji systemu linux" ???

A co to znaczy "posiadanie

A co to znaczy "posiadanie programu"? :)

No dobrze - byłem nieprecyzyjny :)

Maciej_Szmit's picture

Powinienem był napisać "wytwarzanie, pozyskiwanie, zbywanie lub udostępnianie innym osobom". Nota bene jeśli można (to znaczy - nie można, tj. można, tylko nie wolno) posiadać _treści_ (art 202 par 3 KK), to dlaczego nie posiadać programu? Napiszę sobie jakiś program dajmy na to w BASICu i będę doń posiadał prawa autorskie majątkowe i osobiste. Pytanie czy będę posiadał program? A może jego treść?

Posiadać można zapis

Posiadać można zapis programu (na papierze, nośniku magnetycznym, optycznym, itp.).

to wszyscy wiedzą :)

Maciej_Szmit's picture

ale KK nie przewiduje kar za posiadanie zapisu ale treści, a prawa majątkowe ma się do utworu a nie do jego zapisu :)

"Nie mówi w

Nie mówi w szczególności, czy twórcom pomysłu chodzi o wszelkie ściąganie, czy o jakieś konkretne. Nie mówi na przykład czy ta inicjatywa dotyczy również przypadków, gdy z internetu pobierze się (ściągnie się) pornografię z udziałem dzieci

Ściąganie niczego nie powinno być kryminalizowane, jak już pisałem. Ściągajacy nigdy nie ma pełnej kontroli nad tym co ściąga program (przeglądarka, p2p czy inny).

Kryminalizacja tego łatwo doprowadzi do tego, że kazdemu można będzie "podłożyć" odpowiedni plicz(ek|ki) tak, że nieświadomie go/je pobierze (jest to bardzo proste), i skończy się to tym że pobierający będzie musiał udowadniać że "Nie jest wielbłądem".

Klasycznym przykładem tego są np: trojany typu "kliknij w link i zainstaluj", mimo tego ze same się nie zainstalują, nie rozpowszechnią (rozpowszechniają tylko link), są obecne na całej masie komputerów, ponieważ użytkownik ściągnął plik (mimo że raczej nie miał ochoty instalować sobie trojana).

Za to jak najbardziej powinno być karane "ŚWIADOME udostępnianie i rozpowszechnianie (np: materiałów takich jak pornografia dziecięca)"

Należałoby to jasno rozgraniczyć i zapisać w przepisach prawa.

Dodatkowo politycy byli by pierwszym bardzo łatwym celem dla takiego prawa które zabrania sciągać plików (można by np: użyć wobec nich szantażu korzystając z tego prawa, niech udowodnią że "nie ściągali" jak logi i zawartość dysku mówią co innego).

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>