Chodzi o to, żebyśmy mogli sprawdzić, jak głosowaliście

Piotr Waglowski i Ryszard Czarnecki w TV PulsO Pakiecie telekomunikacyjnym ostatnio głośno. Jutro (dziś, bo już po północy) głosowanie w Parlamencie Europejskim. Teraz jest ten czas, w którym komentator może nareszcie zarobić dobre pieniądze. Dzięki Prezydentowi Lechowi Wałęsie wiem, że za "dwa razy po trzy minuty" wystąpienia mogę oczekiwać stu tysięcy dolarów (lub euro - w zależności od tego, czy się napracuję, czy nie). A piszę, ponieważ miałem okazję wystąpić w TV Puls, w prowadzonej przez p. Igora Janke audycji "Wydarzenia dnia". Czułem się nieco niezręcznie, ponieważ nie znam się na polityce i to chyba był pierwszy raz w moim życiu, gdy występowałem w jednym programie z jakimś politykiem "na równych zasadach". Politykiem tym był europoseł (starający się o reelekcję) Ryszard Czarnecki... Który nie wiedział, że wiem, jak głosował w głosowaniach nad Pakietem telekomunikacyjnym w pierwszym czytaniu. A przecież jest kampania wyborcza.

"Internauci alarmują: Parlament Europejski chce nam ograniczyć dostęp do Internetu" - tak p. Igor Janke rozpoczął program. Sprawozdanie z tego programu dostępne jest na stronie telewizji Puls, w tekście Czy Unia Europejska chce ograniczyć wolność w Internecie?. Jest tam również nagranie (da się nawet ściągnąć plik FLV). Nie chciałbym tu teraz komentować problemów samego Pakietu (w niniejszym serwisie pojawiło się na ten temat kilka tekstów, wszystkie w dziale poświęconym Unii Europejskiej). Komentarz na temat dzisiejszego wystąpienia "u boku" posła Czarneckiego chcę poświęcić nie Pakietowi telekomunikacyjnemu, a budowaniu społeczeństwa obywatelskiego.

Słusznie powiedział poseł Czarnecki: "nie jest to biało-czarny film". Nie jest. Niewiele osób orientuje się w procesie stanowienia prawa - czy to w Polsce, czy też w Unii Europejskiej. Chociaż podpisano mnie "specjalista ds internetu" z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ja się na internecie znam coraz mniej. Co więcej - im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że, tak na prawdę, nigdy się na internecie nie znałem. Na prawie zresztą również. Mogę robić notatki, poszukiwać informacji, sprawdzać źródła... Ale czy znam odpowiedzi na pojawiające się pytania? Nie znam.

Kiedy dostaję informację, że mam wystąpić w programie telewizyjnym wraz z ubiegającym się o reelekcję politykiem, a informacje o tym dostaję na 15 minut przed wyjściem na zajęcia ze studentami (przy czym nagranie programu ma się odbyć 15 minut po moich zajęciach), to jak tu się przygotować do takiego wystąpienia? Nie jest problemem opowiedzenie o tym, czego sprawa dotyczy. Parafrazując kultowy "dokument" czasów PRL pt. Miś: "Nie mów mi o Pakiecie telekomunikacyjnym, 18 filmów o tym zrobiłem". Ale w telewizorze trzeba szybko, bez szczegółów, by nie stracić uwagi widzów. Co tu zrobić? Zaraz. Mam występować z ubiegającym się o głosy politykiem, tak? Sprawa jest teraz nagłośniona i chyba każdy, kto ma trochę instynktu samozachowawczego, nie będzie dziś wmawiał wyborcom, że chce ograniczyć ich prawa, prawda? Ale przecież nie tak dawno o sprawie wiedziało tylko kilka osób, które śledziły "te sprawy". Jak zatem głosował poseł Czarnecki w pierwszym czytaniu?

Poseł Czarnecki, poseł Czarnecki... Jest. Telecoms package directives 1st reading details by score. W zestawieniu "Kwadratury Sieci" poseł Czarnecki uzyskał wynik 36.2 punktów procentowych zgodności z ich poglądami. W materiale TV Puls wypowiadał się również Dariusz Rosati (Grupa Socjalistyczna) - w zestawieniu La Quadrature du Net uzyskał on wynik 47.5 punktów procentowych zgodności. Kolejny wypowiadający się w reportażu TV Puls polityk to Wojciech Roszkowski (Unia na rzecz Europy Narodów). W zestawieniu La Quadrature du Net uzyskał 43.8 punktów procentowych zgodności. Była również wypowiedź posła Bogusława Sonika (Europejska Partia Ludowa), który uzyskał w zestawieniu La Quadrature du Net 38.1 punktów procentowych zgodności z autorami zestawienia (czyli więcej od posła Czarneckiego, który nazywa się blogerem). Być może w zestawieniu stworzonym przez inne grupy lobbingowe posłowie ci uzyskaliby np. 80.4, 72.3 albo 69.8 punktów procentowych zgodności. Wszystko zależy od tego, kto robi zestawienie i jakie kierunki polityki europejskiej popiera. Chodzi jednak o to, że są tacy, którzy takie zestawienia robią, a inni czasem mogą zapoznać się z ich wynikami.

Można się zgadzać z La Quadrature du Net lub nie - "to nie jest czarno-biały film", ale przynajmniej odnotowali sposób, w jaki głosowali polscy parlamentarzyści i udostępnili takie zestawienia. Problem w tym, że Parlament Europejski nie daje łatwych w obsłudze narzędzi do kontrolowania reprezentantów (por. Nie jest prosto sprawdzić, kto jak głosował w tej kadencji Parlamentu Europejskiego). Dookoła pełno grup lobbingowych (każda zabiega o inne interesy). Grupy te starają się trzymać rękę na pulsie, jednak ja bym chciał mieć proste w obsłudze narzędzie do sprawdzania tego, kto jak głosował, nie bazując przy tym na analizach grup lobbingowych. Chciałbym mieć narzędzie "obiektywne".

Oczywiście mogę pamiętać, że w Parlamencie Europejskim głosowanie nad Pakietem telekomunikacyjnym w pierwszym czytaniu odbyło się 24 września 2008 roku (pamiętam, bo od 12 lat robię notatki: Pakiet telekomunikacyjny i okolice wczoraj w Parlamencie Europejskim oraz Pakiet telekomunikacyjny: źródła, kontekst bitwy i komentarz). A więc pamiętam kiedy było głosowanie i mogę znaleźć (nie pytajcie mnie, jak to znalazłem) protokół z tamtych głosowań (PDF). Można teraz szukać treści np. poprawki 133 do raportu Trautmann A6-0321/2008... Załóżmy, że jestem obdarzony anielską cierpliwością i wiedząc czego szukam znalazłem tamte poprawki. Klikam i okazuje się, że pliku z poprawką 133 nie ma już na serwerze Parlamentu Europejskiego (P6_AMA(2008)0321(133-133)_PL.doc: HTTP Status 404)... Ktoś mnie robi w trąbę.

Co mi pozostaje? Mogę zaufać Kwadraturze Sieci i sięgnąć do ich zestawienia Telecoms Package Plenary Amendments, chociaż upieram się przy docieraniu do źródeł, by znaleźć proponowaną wówczas poprawkę do Dyrektywy 2002/21/WE, zgłoszoną przez GUE/NGL, a polegającą na dodaniu do tej dyrektywy kolejnego artykułu, 25a:

Article 25a
Internet filtering

Member States shall ensure that no technology may be mandated by competent authorities which would facilitate surveillance of internet users, such as technologies that mirror or monitor the user´s actions and/or interfere with operations of the user's network activity for the benefit of a third party (known as "filtering").

(Oficjalny) wynik głosowania tej konkretnie poprawki został nawet opublikowany w oficjalnym publikatorze Unii Europejskiej: Official Journal of the European Union 4.12.2008... Wiem, że poseł Czarnecki był przeciw (Rosati również był przeciw, podobnie Roszkowski i Sonik) dodaniu tego przepisu, który miał zagwarantować, by Sieć nie była filtrowana (co wcale nie znaczy, że poseł Czarnecki chciałby, aby była filtrowana; wniosek, że chciałby, aby Sieć była filtrowania wynika z zupełnie innych przesłanek, w tym z jego własnych wypowiedzi).

Wiedzę na temat sposobu, w jaki poseł Czarnecki głosował nad całym szeregiem poprawek muszę skonfrontować ze słowami, które wypowiedział we wczorajszym programie (stale pamiętając, że toczy się kampania wyborcza): "To nie jest biało-czarny film, ale ja się bardzo boję, abyśmy nie wylali dziecka z kąpielą; żeby nawet szlachetne intencje eliminacji przemocy z internetu nie spowodowały tego, że wprowadzi się tylnymi drzwiami, czy oknem, czy kominem, cenzurę... Tego się po prostu obawiam"...

Tu nie idzie o posła Czarneckiego. Od tego jest politykiem, żeby chciało mu się zabiegać o głosy wyborców - ja do tego nic nie mam. Mnie chodzi o to, by istniały mechanizmy kontrolowania tych, którzy już wyborcom nakręcili makaron na uszy i dostali się tam, gdzie chcieli. Monitorowanie "klasy politycznej" to ciężki kawałek chleba. Czasem mam wrażenie, że to jest praca dla kogoś, kto mając niezwykle wysoką motywację do działania nałykał się wcześniej środków uspokajających, porzucił swoją rodzinę, nie dba o to, z czego będzie płacił rachunki... Znalezienie czegokolwiek na stronach Parlamentu Europejskiego graniczy z cudem, ale usiłuje przekonać czytelników, że powinni przynajmniej spróbować coś znaleźć, że powinni szukać źródeł, że powinni opierać się na twardych danych dotyczących aktywności polityków.

Uważam, że stada wyborców powinny zyskać tę "skrzętnie ukrywaną" wiedzę: otóż możecie wystawić politykom rachunek za ich dotychczasową aktywność. Możecie ich nagrodzić lub skarcić. Nie musicie polegać na obietnicach (w kampanii wyborczej można obiecać wszystko), ale możecie sięgać do "twardych, konkretnych danych". Jeśli tych danych nie możecie znaleźć - powinniście się głośno i stanowczo domagać informacji. Tylko w oparciu o takie informacje, jak np. dane nt. konkretnych głosowań, możecie ocenić polityków oraz stwierdzić: ok - reprezentowaliście mnie dobrze, głosowaliście tak, jak tego od was oczekiwałem, albo wręcz przeciwnie. Nie ma przy tym znaczenia, czy jesteście zwolennikami filtrowania internetu czy raczej jesteście zwolennikami braku filtrów - to jest rzecz wtórna i każdy ma prawo mieć własne poglądy.

Tylko mając dostęp do informacji na temat "działania demokracji" rzeczywiście można budować "społeczeństwo obywatelskie".

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

bomba

Co zapamięta przeciętny widz? Ano zapamięta, że Waglowski to anarchista/terrorysta, który namawia do robienia bomb.

A tak w ogóle, to wygląda na to, że politycy mają poważny problem - jak przypodobać się jednocześnie konserwatywnym masom (takim co to by tych wszystki zwyrodnialców co w internecie siedzą wystrzelali, nie mówiąc o odcinaniu) i "internautom" - którzy, jak p. Czarnecki zauważył - mają w tej chwili sporą siłę, są zorganizowani i nie można ich lekceważyć - bo zabiorą babci dowód ;).

Stale piszę o tym samym

VaGla's picture

Tak się nad tym zastanawiam i mam wrażenie, że ja stale piszę to samo. Dostęp do informacji był motywem przewodnim tekstu Plebejusze a dostęp do informacji o działalności organów władzy publicznej z maja 2007 roku. O lobbingu i machaniu psem przez ogon pisałem w tekście Demokracja bezpośrednia, bez zdobywania większości w lipcu 2007 roku. Nadal aktualny jest tekst z 2005 roku, gdy pisałem Prawica? Lewica? Nie ma sporu, bo nie ma programów! Tam również pytania, które urodziły się w łonie Internet Society Poland. Nic się nie zmienia, poza tym, że - posługując się retoryka czasów minionych - "nadbudowa (polityczna)" coraz bardziej odkleja się od "bazy (społecznej)".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

"otóż możecie wystawić

kravietz's picture

"otóż możecie wystawić politykom rachunek za ich dotychczasową aktywność. Możecie ich nagrodzić lub skarcić."

Wątpię czy to coś da. Plebiscytowość obecnej formy demokracji wynika z poczucia braku wpływu na działania polityków. Głosujesz na gościa z sąsiedniej dzielnicy, do Sejmu trafia drugi z innego końca Polski, że niby "z tej samej partii".

Najchętniej po prostu podpisałbym z jakimś posłem umowę, która postawiłaby go w pozycji podobnej do adwokata, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Wtedy nawet żadne dofinansowanie dla partii nie byłoby potrzebne, bo każdego posła finansowaliby jego wyborcy.

A te 404 zgłosiłem do eurowebmastera i zachęcam do zrobienia tego samego. Nie muszą przecież grać w Second Life przez cały dzień... :)

--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/

niestety

Wybory jakie by nie były można bardziej przyrównać do wyborów kto ma wylecieć z Big Brothera. Bo związek merytoryki i argumentacji w polityce jest taki sam jak opowiadań Twardowskiego z misjami Księżycowymi Apollo...

przedstawiciel, tylko czyj?

maniak713's picture

Najchętniej po prostu podpisałbym z jakimś posłem umowę, która postawiłaby go w pozycji podobnej do adwokata, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Też bym tak wolał. W tej chwili nic - ani prawo ani zwyczaj - nie zabezpiecza przed "nagłymi zwrotami akcji", gdy głosujemy na posła X obiecującego nam Y zaś ten gdy tylko otrzyma już stanowisko (p)osła natychmiast głosuje entuzjastycznie na przeciwną do obiecanej ustawę.

I co takiemu zrobić? Można oczywiście wziąć paru kolesi i ordynarnie mówiąc "skuć mordę" ale ja bym wolał jakieś bardziej cywilizowane rozwiązanie... Ten sam problem zresztą pojawia się przy innych urzędnikach wybieranych, od sołtysa do prezydenta.

Może uznać obietnice wyborcze za ofertę a głos za majątek i potem ścigać takiego za "doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem"? To by wymagało chyba najmniejszych zmian w prawie.

Generalnie widzę potrzebę jakiegoś mechanizmu cofania wyboru. Gdyby taki istniał, to w interesie każdego podlegającego mu urzędnika państwowego byłoby wykazywanie, z własnej woli, że postępuje zgodnie z tym, co obiecywał. Każdy brak informacji jak głosował poseł byłby automatycznie powodem do podejrzeń, że coś się za tym brakiem informacji kryje.

Niestety trudno liczyć na to, że obecni politycy sami sobie taki bat na siebie ukręcą...

Proszę o poziom dyskusji

VaGla's picture

Proszę o poziom dyskusji (to "ordynarnie mówiąc" i dalej - zupełnie nie potrzebne w dyskusji o prawie); na razie zdjąłem nieco z uprawnień i teraz będę moderował Twoje komentarze :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Chodziło mi o

maniak713's picture

Chodziło mi o podkreślenie, że obecnie obowiązujący nas system prawny ma nie to że "lukę" ale potworną dziurę kosmicznej wręcz wielkości: brak jakiejkolwiek kontroli nad "przedstawicielami".

I ze względu na to nachodzą czasem człowieka takie... zbrodnicze myśli.

Wracając do tematu, możliwość sprawdzenia głosowań posłów jest miła, ale nic nie daje. Owszem, dowiedziawszy się że poseł X głosował za poprawką Y a przeciw ustawie Z mogę na niego nie głosować w następnych wyborach. Tyle że zanim one nastąpią, dany X może narobić jeszcze wiele szkód, bez obawy o konsekwencje. Straci mój głos - może jeszcze głosy kilku innych osób - co z tego? Może będąc posłem z końca listy by się tym przejął gdyby nie fakt, że bardziej musi się starać nie podpaść kierownictwu swojej partii by w ogóle znaleźć się na liście...

Nawet jeśli zagłosuje za czymś, co większość społeczeństwa i ekspertów uważa za złe rozwiązanie, nic mu nie można zrobić.

Łatwy dostęp do danych z głosowania nie jest zły, ale co tak naprawdę ma nam to dać? Poza powodem do głębokiej irytacji, gdy okaże się, że nasz "przedstawiciel" nadużył zaufania...

Robi się z tego jakiś paradoks, w swojej jednostkowej sprawie mogę sobie wynająć pełnomocnika, którego mogę w każdej chwili zwolnić (lub co najmniej cofnąć umocowanie) natomiast w sprawie przyszłości całego kraju mogę co najwyżej napisać zjadliwy post na blogu albo stać w deszczu z transparentem...

Niestety, dopóki nie będzie jakiegoś mechanizmu wyciągania konsekwencji (lub nagradzania) za działalność ze skutkiem natychmiastowym, doputy wiedza o głosowaniu posłów będzie nam przydatna niewiele bardziej niż jaskiniowcowi schemat bomby atomowej.

Robi się z tego jakiś

Robi się z tego jakiś paradoks, w swojej jednostkowej sprawie mogę sobie wynająć pełnomocnika, którego mogę w każdej chwili zwolnić (lub co najmniej cofnąć umocowanie) natomiast w sprawie przyszłości całego kraju mogę co najwyżej napisać zjadliwy post na blogu albo stać w deszczu z transparentem...

Wydaje mi się, że długość kadencji i trudność w usunięciu za niepopularne decyzje jest koniecznością. Nie każda decyzja jest popularna, co nie znaczy, że zła. Np. likwidacja wcześniejszych emerytur, cięcie wydatków itp.
Podobnie czytając np. o sytuacji w USA, kiedy to prezydent na pierwszej kadencji musi starać się, aby został wybrany na drugą i unikać trudnych tematów, podczas gdy druga kadencja może być właśnie czasem na zajęcie się nimi.

Gorzej oczywiście, gdy decyzje niepopularne są także naprawdę złe, bo podyktowane nie interesem całego społeczeństwa, a wąskiej grupy trzymającej pieniądze i prawa autorskie.

Niestety, dopóki nie będzie jakiegoś mechanizmu wyciągania konsekwencji (lub nagradzania) za działalność ze skutkiem natychmiastowym, doputy wiedza o głosowaniu posłów będzie nam przydatna niewiele bardziej niż jaskiniowcowi schemat bomby atomowej.

Mieliśmy już w Polsce tego typu mechanizm, nazywało się to liberum veto.

Wydaje mi się, że

maniak713's picture

Wydaje mi się, że długość kadencji i trudność w usunięciu za niepopularne decyzje jest koniecznością.

W sytuacji idealnej, gdyby "wybrańcy" rzeczywiście przykładali się do swojej pracy tak jak to zakłada koncepcja demokracji, musiałbym się z tym zgodzić. Demokracja przedstawicielska, pośrednia czy jakkolwiek ten system nazwać miała "filtrować" chęci i poglądy ludu przez grupę przedstawicieli i blokować co głupsze pomysły.

Tyle że to nie działa. Co gorsza, do głupich populistycznych pomysłów dochodzą własne głupie pomysły polityków oraz pomysły sprzedane przez lobbystów.

System źle działa i trzeba go naprawić. Nie wiem, czy system szybkiego i prostego odwoływania (albo innego dyscyplinowania) jest najlepszym rozwiązaniem ale może by choć trochę uzdrowił sytuację?

Co do niepopularnych a koniecznych decyzji, to nader często jest tak, że są one niepopularne bo społeczeństwo ich nie rozumie. A skoro nie rozumie, to kieruje się głośno wykrzykiwanymi sloganami tych, którzy twierdzą, że zrozumieli. Gdyby poseł był zagrożony wyrzuceniem na bruk, to może by się bardziej przykładał do kontaktów z wyborcami i wyjaśniania, dlaczego właśnie tak trzeba zrobić?

Mieliśmy już w Polsce tego typu mechanizm, nazywało się to liberum veto.

Zawsze wydawało mi się, że liberum veto służyło raczej do zwalczania ustaw i zrywania sejmików a nie atakowania konkretnych posłów.

Myślałem też o jakimś zobowiązywaniu się posłów/kandydatów do głosowania w określony sposób - ale to też już było (instrukcje), w tych samych czasach - i okazało się niezbyt skuteczne.

A co to są za punkty

SpeX's picture

A co to są za punkty zgodności przy głosowaniu?

Tak to sobie nazwałem

VaGla's picture

Tak to sobie nazwałem, ponieważ nie znam nazwy na określenie tego parametru, a chodzi o to, że różne organizacje przygotowują przed różnymi głosowaniami swoje własne rekomendacje. Aby to mogło się zdarzyć - organizacje te muszą znać poprawki (a więc musi istnieć dostęp do informacji na temat stanowienia prawa). W dniu głosowania posłowie mogą dostać różne listy głosowań (voting lists), na których organizacje prezentują swoje rekomendacje (co oznacza, że ktoś wcześniej musi przeanalizować całą masę dokumentów, znać temat na tyle, by wiedzieć, że z takiej i takiej perspektywy takie i takie poprawki są korzystne dla danej sprawy, a inne nie są).

Podczas głosowania wszystko dzieje się zbyt szybko, by rekomendujący się rozpisywał na takiej "podkładce pod głosowania", więc takie listy mogą przybrać dość oszczędną formę, np.: Głosowanie w sprawie raportu - nazwa raportu: 1-za, 2-za, 3-przeciw, 4-przeciw, 5-przeciw, 6-za...

Organizacje potem dokonują - dla własnych potrzeb lobbingowych - ewaluacji. Stąd wiedzą, że dany polityk jest "przychylny" danej sprawie w jakimś procencie (jego głosowania w takim i takim procencie pokrywają się z rekomendacjami przedstawionymi wcześniej przez daną organizację na listach głosowań). To jest element zorganizowanego lobbingu parlamentarnego. Takie listy do głosowania przygotowują przeróżne organizacje, nie tylko te "dobrze zorganizowane organizacje obywatelskie", ale również te "dobrze zorganizowane organizacje przemysłowe" :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Warto było

michuk's picture

Naprawdę warto było zrobić akcję “Stop cenzurze” (bez której raczej nie zostałby wyemitowany ten program), żeby usłyszeć jak pan Czarnecki gubi się w zeznaniach, gdy VaGla uświadamia mu że głosował dokładnie odwrotnie do tego co stara się z uśmiechem przekazać widzom. Piękne :>

Wrażenia z programu

Oglądałem ten program i powiem tak: Janke zapytał Czarneckiego, jak będzie głosował. Czarnecki wymigał się frazesem. Dlaczego? Potem mówił o czarno białym filmie, o swojej trosce o treści zawarte w sieci, o to, że można tam znaleźć instrukcję budowy bomby...
Panie Czarnecki! Co może wyciągnąć uczeń z lekcji chemii? Zakazać nauczania tego przedmiotu?
Ostatnio można było poczytać o krążącej po świecie instrukcji zabijania dla talibów. Problem w tym, że tam, gdzie naprawdę się buduje bomby, łapki unii nie sięgają, więc kogo oni chcą odciąć od wiedzy?
Nie wiem, czy jestem taki przeciętny, ale mi słowa VaGla się spodobały! I cieszę się, że są tacy ludzie!!!

Czarnecki powiedział jedną

Czarnecki powiedział jedną bardzo mądrą rzecz. Sparafrazuję tu jego wypowiedź: "Internet jest jak nóż - może zostać użyty do krojenia chleba lub mordowania". I teraz moje pytanie: czy z tego powodu powinniśmy ograniczyć dostęp do noży?

Mądra rzecz :)

VaGla's picture

Sprawca nie jest wirtualny: "...Podobnie jak nóż, który może służyć do popełnienia zbrodni i krojenia chleba...", albo "Oto stałem się Sivą - niszczycielem światów" czyli identyfikacja internautów: "Podobnie jak nóż, który może być użyty do krojenia chleba i popełnienia okrutnego mordu..." :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Podobało mi się

Po raz pierwszy oglądałem Pana wystąpienie na żywo i podobało mi się - z trzech powodów: po pierwsze mówił Pan w taki sposób, że było to wciągające i słuchało się z zainteresowaniem (chodzi mi o sposób mówienia - intonacja, konstrukcja zdań itp.); po drugie siedział Pan spokojnie nie przekrzykując na siłę redaktora ani drugiego z gości; po trzecie mówił Pan spokojnie i był pewny swego - przeciwnie niż Pan Czarnecki, który siedział sfrustrowany - co zauważy każdy, mający pojęcie o języku ciała.

Nawiązując tylko i wyłącznie do tytułu tekstu

VaGla's picture

Nawiązując tylko i wyłącznie do tytułu tekstu odnotuję tu, że poseł Czarnecki, u którego boku rozmawiałem w TV Puls o problemach unijnych regulacji związanych z Pakietem telekomunikacyjnym, w głosowaniu nad tym pakietem w ogóle nie wziął udziału. Jak wynika z protokołu z wczorajszych (jest już po północy) głosowań - mój telewizyjny adwersarz nie wziął udziału w jakichkolwiek głosowaniach tego dnia.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Blogonarium =}

kocio's picture

Mnie się w tym materiale podobało, że pod płaszczykiem zwykłego wywiadu w jednym studiu znaleźli się "sieciowi mikrocelebryci" spod znaku blogów: polit-bloger, nie-bloger, a przepytywał ich mega-bloger. =}

Jak cenzurować szkodliwe treści?

Też oglądałem. Zgadzam się z autorem, że społeczeństwo może wiele, i że mimo obiecywanej transparentności jest to droga usłana kłodami. Ale chciałem kilka zdań o samym prograniem i chronieniu nas.

Cenzurowanie szkodliwych treści w internecie. Cała trójka nawet Vagla (przy wątku o bombie, choć mu trochę przerwano) nikt nie zapytał jak cenzurować? Wspominali o blokowaniu dostępu pakietami, np. tylko do domeny .pl czy innej - ale nikt by tego nie kupił i słusznie.
Ale co daje komu blokowanie domeny? Czy dostęp do ilu? Kilkunastu wyselekcjonowanych komercyjnych serwisów internetowych?
Może poseł Czarnecki wyobraża sobie, że serwisy pornograficzne potulnie wyprowadzą się na domenę .xxx i będzie można ją zablokować wg uznania bądź sprzedawać drożej zainteresowanym? Albo może niech wydzierżawią terrorystom domenę .terror i kto nie będzie chciał dowiedzieć się jak zbudować bombę wybierze operatora, który do .terror nie daje dostępu.

Gdzie życie a gdzie wyobraźnia. Życie jest takie, że witryna Redwatch czy jak jej tam propaguje w internecie treści rasistowskie i żaden z rządów czy jakieś służby specjalnie nie potrafią ich zablokować - to myślą sobie, że ocenzurują tysiące witryn i w tym m.in. redwatch?

Internauci pokazali jak zwalczać szkodliwe witryny - powstała strona kiluj.pl i skutecznie zablokowała serwery redwatch, no ale to był atak dos, hackerstwo nielegalne.
Witryny dzisiaj już nie ma a redwatch jest ( http://harce.wordpress.com/2008/02/19/strona-kilujpl-zamknieta )

On-line

Tomasz W. Kozłowski's picture

Pozwoliłem sobie na wycięcie Waszej dyskusji z 26-minutowego filmu udostępnionego przez TV Puls i umieszczenie jej (w dwóch częściach) na YouTube: część 1, część 2. Jestem świadom naruszenia regulaminu YouTube; za wszelkie zniekształcenia obrazu z góry przepraszam. Enjoy.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>