Prowokacja, obnażenie "dziennikarskiego" copy-paste, problemy prawne obiegu informacji

Cel został pewnie wybrany nieprzypadkowo. Sfabrykowana "notatka prasowa" dotyczyła wszak "nowego pisma", które miało rzekomo zacząć wydawać Medical Tribune Polska, a które już wydaje "Marketing&More". Tak wybrany cel jest idealny - Marketing&More o tym napisze, napiszą też inne periodyki, które zajmują się public relations, reklama i marketingiem. Wysłanie sfabrykowanej notatki prasowej oraz jej bezmyślne wykorzystanie przez "redakcje" internetowe zajmujące się branżą, której notatka dotyczyła, obnażyło bezwzględnie mechanizm obiegu papki informacyjnej w "mediach". Teraz przedstawiciele branży zastanawiają się czemu miało to służyć, a ja mam własną odpowiedź: akcja pokazała boleśnie brak rzetelności dziennikarskiej. Wysłanie fałszywej notatki w celu sprawdzenia, czy ktoś ja opublikuje, można - moim zdaniem - sprowadzić do próby sprowokowania wykształcenia się przeciwciał, aby organizm nie umarł i miał jakiś mechanizm obronny. Rzetelność dziennikarska może okazać się dla redakcji wielkim wsparciem w trudnych czasach. Ta akcja pokazuje jeszcze inne sprawy, które są istotne z punktu widzenia tematyki poruszanej w tym serwisie. Weźmy np. możliwości, jakie ten mechanizm daje dla osób pomawiających, naruszających dobra osobiste, stosujących nieuczciwe praktyki rynkowe, takich jak rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o przedsiębiorstwach, itp.
Aktualizacja w górę osi czasu: Fake-MORE: czy pojawią się sprostowania? Chyba nie... (tu również screencast).

O sprawie pisze Maciej Budzich w tekście Jak zrobić media w trąbę – krótki poradnik. Ktoś, ja nie wiem kto (chociaż tę technikę chętnie pokazuję na zajęciach ze studentami), sfabrykował notatkę prasową, następnie wysłał ją do "redakcji" zajmujących się publikowaniem tekstów na temat marketingu i reklamy. W efekcie fałszywą notatkę serwisy internetowe opublikowały. "...Już w połowie lutego ukaże się zerowy numer dwutygodnika "...MORE"...". Ludzie z Medical Tribune Polska musieli potem szybko reagować i dzwonić po "redakcjach", by zdementować opublikowane przez nie teksty (Wysyłka nastąpiła wczoraj, w jeden dzień udało się usunąć opublikowane teksty - to wzmianka dla tych, którzy twierdzą, że z internetu nic nie ginie). A wszędzie teksty prawie takie same. Bez redakcji, bez głębszej analizy sytuacji, bez sprawdzenia u źródeł...

Screenshot wyników wyszukiwania Google na hasło Nowy dwutygodnik dla branży marketingowej

Screenshot wyników wyszukiwania Google na hasło "Nowy dwutygodnik dla branży marketingowej" - screen zrobiony wzorem screena zrobionego przez Maćka, bo warto ten przykład odnotować, by pokazywać go na zajęciach z edukacji medialnej, albo na szkoleniach z ochrony dóbr osobistych, przepisów dot. ochrony konkurencji. Były już inne tego typu przykłady, dajmy na to Cross site scripting i "Linuks już nie darmowy". Kto pamięta tekst Nie studiujcie prawa, studiujcie PR? A to: Dane osobowe: Badanie TNS OBOP i cóż z niego wynika? Albo to: Socjologowie po grzebaniu w śmieciach alarmują?

Nie ma redakcji, jest tylko ciągły obieg marketingowo-reklamowego przekazu perswazyjnego? Gdzie się podziało weryfikowanie informacji? Jaką rolę odgrywa dziś medialny gatekeeper? Ta prowokacja mogła być tylko ostrzeżeniem, bo ciągły atak przekazu PR staje się coraz bardziej dostrzegalny. Chociaż Rafał Werczyński z Marketing & More stara się robić dobrą minę, obracając sprawę w żart (czyli wydawca nie będzie nikogo pozywał za naruszenie dóbr osobistych, albo w związku z deliktem nieuczciwej konkurencji), to jednak nie trudno sobie wyobrazić zastosowanie podanej tu - dla przykładu - techniki w celach niosących znaczne konsekwencje (również w sferze ekonomicznej). Jedna publikacja może narazić organizacje państwową na wielomiliardowe koszty - to prawda płynąca z doniesień z Korei Południowej (por. ABC blogera: jak rozchwiać gospodarkę kraju postem w popularnym portalu - tam też, w komentarzach, o zatrzymaniach na Łotwie). Bo czym - poza tematem notatki - jest taka prowokacja od normowanej również obowiązującymi w Polsce przepisami manipulacji informacją dotyczącą walorów notowanych na giełdzie (por. Byk i niedźwiedź w internecie)? Jeśli chroni się państwa, jeśli chroni się rynek kapitałowy przed manipulacja informacyjną - informacja ma siłę, która może doprowadzić przedsiębiorstwo do bankructwa, a osobę fizyczną do załamania nerwowego (przy okazji przypomnę jeszcze "wesoły seks bez zahamowań" z tekstu Ugoda Mokrosińskiej z WP oraz tekst Identyfikacja użytkowników, pomówienie w SMS-owym serwisie towarzyskim i odpowiedzialność (jej brak) - ta ostatnia sprawa trafiła do sądu i zapowiada się proces o naruszenie dóbr osobistych).

Tymczasem wczoraj otrzymałem notatkę prasową. Nie tak, jak w przypadku fałszywej notatki o nowym piśmie marketingowym, bo z adresu poczty elektronicznej należącego do agencji PR (w przypadku fałszywej notatki podobno wykorzystano o2.pl, a więc serwis pozwalający na bezpłatne i szybkie założenie konta pocztowego). A więc otrzymałem notatkę. Na temat, którym się interesuję - chodziło o opłaty za korzystanie z utworów. Nie puszczam bezrefleksyjnie wszelkich komunikatów prasowych, które zdarza mi się otrzymać. Ostatnio zresztą mam sporo pracy, więc nie zdążyłem nawet sprawdzić co i jak, materiał odłożyłem do ewentualnego przyszłego wykorzystania. Ale - ku mojemu zdziwieniu - następnego dnia otrzymałem ponaglenie:

Wczoraj (tj. we wtorek) wysłaliśmy do Państwa informację prasową dotyczącą konieczności uiszczania opłat za publiczne odtwarzanie muzyki w restauracjach, barach, klubach oraz innych lokalach usługowych (sklepy, salony fitness). Jest to interesujące zagadnienie dla wszystkich tych, którzy planują założyć własny interes, gdzie będą chcieli publicznie odtwarzać muzykę Niepłacenie wiąże się z wysokimi karami finansowymi, a nawet więzieniem .
Czy w związku z tym ukaże się publikacja na Państwa portalu na ten temat?

To mnie lekko zirytowało. Prowadzę serwis jednoosobowo i dziwnie mi się czyta korespondencję do państwa. Nie sprawdzono, do kogo materiał poszedł. Przypuszczam dziś, że otrzymałem notatkę, gdyż Google wysoko mnie pokazał w wynikach na hasło "prawo autorskie", albo temu podobne. Odpisałem uprzejmie, że "Codziennie dostaje sporo różnych informacji, w tym informacji prasowych. Nie wiem nigdy, które z nich wykorzystam."... Tym razem wykorzystałem jako ilustrację do opisu istotnego społecznie zjawiska, chociaż pewnie nie w takim kontekście życzyłyby sobie wykorzystania tej informacji osoby, które wysłały mi komunikat prasowy...

Prowokacja "More" pokazująca mechanizmy multiplikowania notatek prasowych, generowanych w działach lub firmach PR, występuje przecież obok phishingu, który może (chociaż nie tylko) mieć na celu wykradzenie naszych danych, by wyczyścić nam bankowe konto. Ale to zjawisko przybiera również inne formy: Marketing bezpośredni, szeptany, a może nieuczciwa konkurencja, 1rtv.pl - ktoś miał fantazję, Lubicie marketing "szeptany" w formie kryptoreklamowych komentarzy na forach?, albo Dymisja komisarza w związku z informowaniem o akcji przeciwko napisy.org?.

I dostrzegane jest przez komentatorów z tzw. blogosfery, o czym świadczy tekst Piotra Wrzosińskiego Jacka Gadzinowskiego z Wnet (wskazany pod tekstem Maćka Budzicha przez Jacka Gadzinowskiego), który przecież tuż przed prowokacją "MORE" opublikował u siebie Blogi to też papka, tylko gorsza.

Podsumowując: uważam, że dobrze się stało, że ktoś postanowił przetestować mechanizm bezrefleksyjnego "copy-paste". Uważam, że nieprzypadkowo wybrał treść notatki i wydawnictwo, które było przedmiotem notatki (ataku). Branża, która była adresatem komunikatu (jeśli mam rację) - na pewno tego nie przeoczy. Oczywiście nie znam prawdziwych motywów "sprawcy", ale może to nauczy zainteresowanych paru rzeczy o rzetelności dziennikarskiej. Jeśli pojawi się mechanizm obronny w postaci odrzucania przesyłanych do serwisów internetowych notatek, to PR będzie się musiał zdrowo namęczyć, by ktoś chciał cokolwiek od nich otrzymanego opublikować (może zatem warto trzymać się jakichś kodeksów etycznych?). Naukę z tej prowokacji powinni wyciągnąć przede wszystkim dziennikarze (co "piarowcy" winni, że grają tak, jak przeciwnik pozwala?). To prawda, że sprawdzanie informacji również kosztuje czas. W "tradycyjnych" mediach są redakcje, tam trzeba wybrać materiał przed publikacją (wiadomo, że w papierowej gazecie nie zmieści się więcej, niż się zmieści, a w czasie antenowym nie wyemituje się więcej, niż pozwala na to ten właśnie czas), a jednocześnie "internet jest kusząco pojemny" i niektórzy mają ciągoty, by wrzucać tam wszystko na czym tylko da się powiesić reklamę. A można powiesić reklamę na czymkolwiek - nie musi być prawdziwe, nie musi być rzetelne... Prowokacja mogła się udać z tego samego powodu, dla którego "wielkie" portale nie linkują do źródeł (bo nie chcą, by "unikalni użytkownicy" wyklikiwalil się poza informacyjną sferę oddziaływania portalu i oglądali tym samym cudze reklamy). Mogła się udać z tych powodów, dla których badania wykazują "coraz więcej treści na jedno kopyto", a chociaż mamy coraz więcej "różnorodnych" mediów nie przekłada się to na różnorodność punktów widzenia (por. Konsolidacje na rynku medialnym).

W tekście Internetowe dziennikarstwo jest trendy! cytowałem Toma Rosenstiela, prowadzącego Project for Excellence in Journalism, który stwierdził: "Mamy tylko iluzję wielości informacji, ale tak naprawdę dysponujemy jedynie mnóstwem powtórzeń"... A dalej zacytuję sam siebie (by pokazać mechanizm powtórzeń) z przywołanego wyżej tekstu, opublikowanego przecież w 2006 roku:

Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Sam lubię śledzić źródła publikowanych w polskich mediach doniesień. Fajnie czasem trafić na takie źródło, z którego żywcem przepisały swoje notatki największe i najbardziej znamienite organizacje prasowe działające na naszym rynku. Różnica polega jedynie na tym, że treść podana jest w naszym narodowym języku. Zdarza się jednak, że ktoś przetłumaczył z błędem i to dotyczącym dość kluczowych kwestii. Tak na przykład było w przypadku jednego z serwisów, który pisząc o manipulacjach w Wikipedii odsyłał do wpisów "demokratycznej kongresmenki Marty Meehan", podczas gdy wskazane przy tekście źródło (wskazane nie dość wyraziście, wszak wydawcy nie zależy na tym, by czytelnik "wychodził" z jego serwisu i klikał w inne niż jego reklamy) wspominało kongresmena Marty Meehan. Najwyraźniej dziennikarz nie miał nawet tyle czasu, by sprawdzić czego dotyczy tłumaczona na szybko notatka. A i sama Wikipedia i opisywany przez źródło materiał dostępne były kilka kliknięć dalej. Trzeba było jednak poświęcić kilka minut, by sprawdzić o co chodzi, ale tego już zabrakło...

Okazuje się, że ktoś może powiedzieć "sprawdzam".

Dla czytelników mam niespodziankę. Aby nie wprowadzać zamieszania w tym serwisie, a to przez publikowanie tekstów, które nie mają tego samego charakteru, co notatki tu gromadzone, jakiś czas temu zaopatrzyłem się w domenę konfuzja.pl, gdzie od pewnego czasu zbieram sobie, w ramach "projektu artystyczno-dydaktycznego", "konfabulacje". W kontekście niniejszego felietonu zapraszam do przeczytania konfabulacji pt. Dzwonili podając się za dziennikarzy lub pracowników redakcji oraz jej dalszego ciągu: Tłumienie krytyki prasowej czy udział w grupie przestępczej?

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Copy-Paste, przykłady

Copy-Paste, przykłady można mnożyć: asen24.wordpress.com/2009/01/09/pap-sie-myli-a-za-nim-reszta

Faktycznie można

Ciekawy jestem, czy ktoś już zrobił serwis internetowy, w którym zbierałby tego typu przykłady bezrefleksyjnego kopiowania. Przy okazji zastanawiam się ile z serwisów, które opublikowały sfabrykowaną notatkę wytłumaczy czytelnikom dlaczego zniknęła?

A przykłady faktycznie można mnożyć. Przypomniałem sobie jeszcze jeden interesujący przykład na powielanie (w skali międzynarodowej) informacji. Tym razem chodzi o "wyciek" Krótka historia Precious w obrazkach
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Opisywałem podobną

Opisywałem podobną „pomyłkę” IDG jakiś czas temu.

W przeciwieństwie do informacji w tej notce, która miała marginalne znaczenie, IDG insynuowało coś znacznie gorszego, co mogło wywołać bardzo negatywne reakcje społeczne, zwłaszcza gdyby temat dotyczył naszego „podwórka” zważywszy na zasięg tego portalu.
Jak widać informacja do dziś nie została skorygowana.

Jeśli chodzi o serwis, który by miał wyłapywać takie krzaki, to nie mógłby się składać z małej garstki osób przeczesujących Internet, to musiałby być wolontariat (inaczej tego nie widzę) ponieważ rozrzut tematyczny poruszany w serwisach internetowych jest tak ogromny, że ciężko znaleźć grupkę osób, która by była obeznana w temacie lepiej niż sami redaktorzy. Łatwiej byłoby otrzymywać sygnały od postronnych osób, które zwracałyby (zważywszy na lepszą znajomość tematu niż osoba go opisująca) uwagę na dany materiał + wyjaśnienie pomyłki.

troszkę a propos tematu ;-)

"Wnet" to nie Jacek Gadzinowski! "Wnet" pisze Piotrek Wrzosiński!

--
pozdrawiam serdecznie, Olgierd

A, no i właśnie

Czyli właśnie widać jak to jest z rzetelnością i u mnie :> Poprawiłem i niniejszym przepraszam zainteresowanych autorów.

BTW - sprawdziłem mediarun.pl i nie widzę odniesienia się do skasowanej już tam notatki opartej na "sfabrykowanej depeszy". Czyli po prostu skasowali i tyle. "Nic nie było"...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Rzetelności w dziesiejszych czasach nie starcza

Niestety temat (zjawisko) jest raczej rozwijający się. Zwłaszcza w dobie przyrostu portali zajmujących się nie tyle dziennikarstwem, co właśnie "forwardowaniem" na własnej stronie niusów opublikowanych przez innych. Zawsze szybkość skopiowania i opublikowania informacji będzie tam przeważała nad kwestią jej weryfikacji. A już zwłaszcza w sytuacji, gdy taka firma ma tylko właściciela i może jednego pracownika do przeklejania.

Dla mnie wzorem jest mój znajomy szefujący jednemu z mediów, który kiedyś w mojej obecności dostał telefon od jednego ze swoich dziennikarzy z rzeczywiście hitowym niusem. I co? Nie pozwolił go opublikować dopóki nie dostał potwierdzenia z przynajmniej jednego NIEALEŻNEGO źródła. Potwierdził, ale już nie zdążył puścić w obieg jako pierwszy w Polsce. I wiecie co? Dalej się trzyma tej zasady.

zdziwieni? a niby czym...

Pracowałem kiedyś w tej branży i nie takie rzeczy widziałem.

W tak zwanej prasie branżowej przechodzi wszystko... Puszczanie notatek PR jako artykułów (po zmianie tytułu i podpisaniu nazwiskiem) to nic specjalnego[1], do druku idą w ten sam sposób reklamy, udające niezależne materiały - żadne tam "materiał sponsorowany", po prostu zupełnie jak normalny kawałek. Nawet osobiście widziałem negocjowanie takiej operacji[2]. Kosztuje to więcej niż "zwykła" reklama, ale więcej ludzi się nabiera[3]. Że to nieuczciwe? Ale obustronnie opłacalne, więc dyrektorzy marketingu i "redaktorzy" naczelni ręka w rękę idą. Pismo, które tego nie robi ma ciężko na rynku.

A cel? Podejrzewam, że chodziło o badanie reakcji: czy taka informacja zostanie uznana za wiarygodną i jak szybko się rozniesie. Wyniki są interesujące z wielu punktów widzenia... z PR/reklamowego jest to dowód, że informacja wyglądająca prawdopodobnie rozpowszechni się szybko i szeroko. Gdyby ktoś puścił notatkę, że znany wydawca zamierza otworzyć bar ze striptizem, pewnie ktoś by sprawdził - ale że wydawca ma wydać nowe pismo jest bardzo prawdopodobne, więc pewnie prawdziwe: oszczędzamy czas i puszczamy na pierwszą stronę.

fn1. dobra firma PR pisze materiał tak, żeby po wycięciu 1-2 akapitów można było mieć gotowy news/artykuł. fn2. Jeden z moich byłych pracodawców; wcześniejszy tego nie robił i "padł". fn3. Przynajmniej w znanym mi przypadku kosztowało więcej.

To jakaś globalna

To jakaś globalna akcja?
'The Times' umieścił na liście Football's top 50 rising stars na 30 miejscu Mołdawianina Masal Bugduv, który jak się okazało był wytworem wirtualnej myśli, twórców którzy go wykreowali. (Na 32 był nasz Robert Lewandowski).

Jakiś czas temu w sieci pojawiły się plotki o 16-letnim napastniku Olimpii Balti, którego chcą ściągnąć największe europejskie futbolowe potęgi. Co jakiś czas na forach umieszczano artykuły opisujące niezwykłe boiskowe wyczyny Masala, który to strzelił hattricka, to został najmłodszym reprezentantem Mołdawii i już w debiucie przeciw Armenii wszedł z ławki i stał się bohaterem, a gdyby dobrze poszukać, pewnie znalazłyby się nawet doniesienia o tym, że zabił smoka i załatał Windowsa. Równie często pojawiały się artykuły w stylu ''Benitez zwinie Bugduva spod nosa Arsenalu'' czy ''Bugduv wciąż może dołączyć do Arsenalu''. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie kilka spraw.

więcej: Rewelacyjny 16-latek nie przejdzie do Arsenalu, bo... nie istnieje

Zalew cyfrowego śmiecia...

Problem nie tylko leży w pośpiechu, niestaranności mediów elektronicznych... ale całej rzeszy ludzi, specjalistów ds. szumu informacyjnego, dziennikarzy, inwestorów, ekspertów.

Przykładem mogą być fora na money, bankier, onet, które staja się areną starć spreparowanych informacji, komentarzy i plotek. Gdy w tym samym czasie podejmowane są decyzje inwestycyjne. Dodatkowo tą fluktuacje potęgują czasami nierozważne rekomendacje ogłaszane na blogach i serwisach internetowych.

Zdarza się później, że nieświadomi inwestorzy podejmują na tej podstawie decyzje. Są też dzienniki, które posiłkują się opiniami czy plotkami z takich for/blogów, w codziennej pracy dziennikarskiej. Przykładem może być zeszły rok i to co działo się wokół spółki Elektrim.

Pojawił się "teoretyczny" inwestor znikąd, plotka, kurs rósł 200%, by później spaść o 75% w chwili wycofania spółki z obiegu giełdowego.

Setki milionów się obróciły ... kto i co - nikt nic nie wie. Temat na kilometr jest dziwny.

Stad nauka taka, 100 razy trzeba patrzeć na każdą opinię, komentarz, artykuł prasowy, ekspertyzę zanim podejmie się jakakolwiek decyzje życiową, inwestycyjną czy biznesową.

jak fakty są równoznaczne halucynacjom - cz.2

Pokaze jeden, koronny dzisiaj - przykład spekulacji, mieszania faktów z domysłami, nadinterpretacji faktów. I nie dotyczy to drobnych finansow, ale grubych milionów złotych.

Spółka Emmoeast
http://stooq.pl/q/?s=iea&c=1y&t=l&a=lg&b=0

Fora - na jaka skale to sie dzieje:
http://www.bankier.pl/forum/forum_o_immoeast,6,21,10000000324.html
http://www.parkiet.com/forum/viewtopic.php?t=141315
http://www.money.pl/gielda/spolki_gpw/immoeast;ag,IEA,forum.html
http://gielda.onet.pl/155238,komunikaty.html (pod kazdym komunikatem)

Temat podchwycony przez media
http://pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=2facfa81-43c8-4cd1-b841-932250da4dbb&open=sec

Na końcu... ktos znowu zapłacze, ze stracił pieniądze. To tam gdzie kończy się rozsądek, a zaczyna szaleństwo tłumów i chciwość. Bez rozsądku i chłodnego filtrowania informacji zawsze tak jest.

A dziennikarze w polu

18.01 weszła nowelizacja Kodeksu Pracy nakładająca na przedsiębiorców nowe obowiązki, m.in. obowiązek zatrudnienia pracowników odpowiedzialnych za udzielanie pierwszej pomocy i ewakuację w razie pożaru.
Szum w tej sprawie trwa od początku roku, i Gazeta, zwykle za Gazetą Prawną na bieżąco informowała o postępach. Że PIP wystosował zapytanie do MPiPS...

a 16.01 po komunikacie MPiPS ogłosiła, że temat jest zamknięty, że przepisy będą zmienione i że PIP nie będzie ich egzekwować ( http://gospodarka.gazeta.pl/firma/1,31455,6169884.html.

A 18.01 publikuje... ( http://gospodarka.gazeta.pl/firma/1,31560,6172766.html za IAR notkę: "Strażak w firmie" od dziś, i podaje w niej starsze informacje niż te, które sama opublikowała 16.01, że jeszcze nie wiadomo, że przepisy są krytykowane itd.

Prowokacje dziennikarskie c.d.

Tutaj mamy ładną informację o tym, jak to niektóre polskie media powtórzyły bezmyślnie informację o telefonie komórkowym wszczepianym pod skórę (która to informacja prawdopodobnie ma służyć kampanii reklamowej jednego z naszych operatorów):

Pomimo tego, że do 1. kwietnia mamy jeszcze kilka dni, wiadomość o telefonie wielkości główki szpilki wszczepianym pod skórę opublikowali: CHIP, Interia, FKN.pl (jednak po godzinie wiadomość została zdjęta), ITbiznes.pl oraz Gadżetomania i Komórkomania.

Bardzo dobry przykład

Uprzejmie dziękuję za informację. Dodaje do slajdów dla studentów. Niebawem już zupełnie nie będzie można w nic uwierzyć z tego, co dostępne w mediach (swoją drogą ciekawe w jakim programie do grafiki 3D przygotowano wizualizacje tego narzędzia do wszczepiania "telefonu" - nie jest to grafika najwyższej jakości, ale zawsze kogoś da się wkręcić bardziej, gdy widać coś "fizycznego" - a gdyby trochę bardziej popracowali uzyskaliby może efekt taki, jaki uzyskał blenderowy kolega, który zrobił koronę, ale to pewnie znacznie podniosłoby koszt kampanii).

A "malutki błąd" tkwił w źródle poczty z "informacją prasową":

Dane abonenta domeny simteijin.com zostały ukryte w ramach PrivacyProtect.org...

Aby się utrzymać w ryzach problematyki niniejszego serwisu - ustawa z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji:

Art. 8.
Czynem nieuczciwej konkurencji jest opatrywanie towarów lub usług fałszywym lub oszukańczym oznaczeniem geograficznym wskazującym bezpośrednio albo pośrednio na kraj, region lub miejscowość ich pochodzenia albo używanie takiego oznaczenia w działalności handlowej, reklamie, listach handlowych, rachunkach lub innych dokumentach.

(...)
Art. 14.
1. Czynem nieuczciwej konkurencji jest rozpowszechnianie nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd wiadomości o swoim lub innym przedsiębiorcy albo przedsiębiorstwie, w celu przysporzenia korzyści lub wyrządzenia szkody.

2. Wiadomościami, o których mowa w ust. 1, są nieprawdziwe lub wprowadzające w błąd informacje, w szczególności o:
1) osobach kierujących przedsiębiorstwem;
2) wytwarzanych towarach lub świadczonych usługach;
3) stosowanych cenach;
4) sytuacji gospodarczej lub prawnej.
3. Rozpowszechnianiem wiadomości, o których mowa w ust. 1, jest również posługiwanie się:
1) nieprzysługującymi lub nieścisłymi tytułami, stopniami albo innymi informacjami o kwalifikacjach pracowników;
2) nieprawdziwymi atestami;
3) nierzetelnymi wynikami badań;
4) nierzetelnymi informacjami o wyróżnieniach lub oznaczeniach produktów lub usług.
(...)
Art. 16.
1. Czynem nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy jest w szczególności:
1) reklama sprzeczna z przepisami prawa, dobrymi obyczajami lub uchybiająca godności człowieka;
2) reklama wprowadzająca klienta w błąd i mogąca przez to wpłynąć na jego decyzję co do nabycia towaru lub usługi;
3) reklama odwołująca się do uczuć klientów przez wywoływanie lęku, wykorzystywanie przesądów lub łatwowierności dzieci;
4) wypowiedź, która, zachęcając do nabywania towarów lub usług, sprawia wrażenie neutralnej informacji;
5) reklama, która stanowi istotną ingerencję w sferę prywatności, w szczególności przez uciążliwe dla klientów nagabywanie w miejscach publicznych, przesyłanie na koszt klienta niezamówionych towarów lub nadużywanie technicznych środków przekazu informacji.
(...)
Art. 17.
Czynu nieuczciwej konkurencji, w rozumieniu art. 16, dopuszcza się również agencja reklamowa albo inny przedsiębiorca, który reklamę opracował.
(...)

Oczywiście można się spierać o to, czy jeśli wymyśla się przedsiębiorstwo (instytut), który nie istnieje, to czy dochodzi do deliktu z art. 8 ustawy. Można się spierać o to, czy przekazując fikcyjną "informację prasową" na temat nieistniejącego produktu zachęca się kogokolwiek do jego kupowania (przecież media powinny sprawdzać), itp. Ale zawsze zostaje zasada ogólna z art. 3 ust. 1 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji:

1. Czynem nieuczciwej konkurencji jest działanie sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, jeżeli zagraża lub narusza interes innego przedsiębiorcy lub klienta.

O rzetelności dziennikarskiej można by napisać odrębny esej...

A na stronie "instytutu", tam gdzie "rekrutacja" - widać, że znaleźli fajny sposób na zrobienie sobie bazy marketingowej i badanie rynku konsumenckiego:

  • w dziale KWESTIONARIUSZ w odpowiednim momencie zostaną udostępnione dwa kwestionariusze, przygotowane specjalnie pod kątem Twojej kandydatury;o pojawieniu się kwestionariusza zostaniesz powiadomiony (-a) drogą mailową,
  • w dziale TESTY SPRAWDZAJĄCE w odpowiednim momencie zostaną udostępnione trzy testy, weryfikujące Twoje predyspozycje do udziału w testach NP45LX; informację o ich pojawieniu się oraz wytyczne co do testów otrzymasz droga mailową,

No i to stwierdzenie na końcu:

Do momentu wyboru kandydatów pozostajesz anonimowy, tj. nie podajesz danych osobowych. Skontaktujemy się tylko z wybranymi osobami.

Oczywiście nie każdy chce wziąć udział w badaniu rynku, ale jeśli ktoś jest "fanem nowych technologii", to pewnie się zarejestruje i nawet poda prawdziwe informacje na temat swoich preferencji konsumenckich...

Link do materiału Computerworld: Nanophone 45LX w testach Computerworld!. Nie, nie. Nie dali się złapać :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Prowokacja studenta socjologii

Znany kompozytor umarł. Student socjologii dopisał wymyślone przez siebie cytaty do strony poety w Wikipedii. Media z całego świata opublikowały te cytaty w nekrologach:

[...] cytaty były obecne na stronie [Wikipedii] przez 25 godzin. Był to czas wystarczający, by media złapały przynętę i opublikowały je w nekrologach muzyka jako jego własne... Oszukać pozwolili się nawet dziennikarze uznanych tytułów, takich jak chociażby The Independent, a liczby oszukanych blogerów nawet nie sposób określić.

Źródło informacji

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>