prawo autorskie

Nowela uśude: Dlaczego zabiegacie o półśrodki, jeśli informacja "chce być wolna"?

Dziś od rana dziennikarze pytają mnie o nowelizację ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Generalnie chodzi o to, że nowela miała trafić pod obrady Rady Ministrów w zeszłym tygodniu, ale trafiła na następne posiedzenie rządu. Minister Boni spotkał się niedawno z "środowiskami twórczymi" i po tym spotkaniu postanowił bronić na Radzie Ministrów nowelizacji bez przepisu, który zwalniałby "wyszukiwarki" z odpowiedzialności. Pojawiło się kilkanaście komentarzy. Nie wiem, czy jest sens odnosić się do wszystkich, a prace nad tą nowelizacją relacjonowałem na tych łamach regularnie. I to od 2008 roku (MAiC dziś sygnalizuje jedynie prace w tej kadencji Sejmu, a przecież prace nad tymi propozycjami zaczęły się jeszcze w ubiegłej kadencji - te propozycje, które dziś ponownie poruszają wyobraźnie komentujących, pojawiły się nawet przed rozpoczęciem w Sejmie prac nad poprzednia nowelą uśude). A tytuł niniejszej notatki jest oczywiście przewrotny.

Produkcja filmowa w Polsce - aspekty prawno-gospodarcze

Dziś chciałbym Państwu zaproponować lekturę nadesłanej do publikacji pracy magisterskiej p. Szymona Paszko, którą obronił 2 kwietnia 2012 r. na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, a której tytuł brzmi: Produkcja filmowa w Polsce - aspekty prawno-gospodarcze. Praca została przygotowana pod kierunkiem dr. Dariusza Szafrańskiego w Instytucie Nauk Prawno-Administracyjnych. Myślę sobie, że lektura niniejszej pracy może przydać się w dyskusjach, które obecnie prowadzone sa dookoła konsultacji założeń związanych z "otwartymi zasobami publicznymi".

Odwróćmy bieguny dyskusji o lobbingu w kontekście kopiowania nadesłanych stanowisk

Zacznę od tego, że uważam, że lobbing jest dobry. Lobbing rozumiany w taki sposób, że ktoś zabiega o swoje interesy w systemach prawnym, politycznym, społecznym, gospodarczym. Ktoś, kto nie zabiega o swoje interesy jest skazany na to, że ktoś inny mu coś w swojej łaskawości podaruje. Jest zatem jak liść, który rzucany jest po spienionym nurcie potoku historii, rzucany to w jedną, to w drugą stronę porywami fal. Raz zatonie, raz zostanie wypchnięty na brzeg. Dla żeglarza niesterowna łódź, którą płynie, tworzy sytuację wielkiego zagrożenia. Dlatego żeglarz zabiega o to, by mieć chociaż minimalną prędkość, by móc wykonywać jakiekolwiek manewry. Lobbysta jest takim sternikiem wynajętym przez właściciela ładunku. Są i tacy sternicy, którzy kierują własnymi łodziami, troszcząc się o własny ładunek. Nie mamy pretensji do sterników, że kierują swoimi okrętami w celu dowiezienia ładunku do portu docelowego. O co możemy mieć pretensję? O to, że odpowiedzialny za akwen nie zatroszczył się o jego oznaczenie, że nie ustalił zasad kotwiczenia. Lobbing jest OK. Z rywalizacji lobbystów społeczeństwo może wynosić wiele korzyści. O ile zasady gry będą jasne, efekt pracy lobbystów będzie przejrzysty, a sami lobbyści nie będą stygmatyzowani w dyskursie publicznym.

Kilka słów o dyskusji na temat zasobów publicznych w dniu zakończenia konsultacji

W dyskusji o "zasobach publicznych" należy - jak uważam - zadać wcześniej pytanie o to, jaki powinien być system społeczno-gospodarczy Rzeczypospolitej Polskiej w erze społeczeństwa "informacyjnego". Założenia przedstawione przez MAiC (por. Konsultacje założeń do otwartych zasobów publicznych) dotykają cząstki problemu, ale nie odpowiadają na fundamentalne pytanie o ten system społeczno-gospodarczy, który projektodawcy chcieliby (politycznie) wspierać. Oczywiście rozumiem, że MAiC ma świadomość oczekiwań ze strony różnych interesariuszy. Wśród tych interesariuszy są pewnie i tacy, którzy czują się zagrożeni, że oto "otwieranie" zasobów publicznych spowoduje, że stracą dostęp do kranika z publicznymi pieniędzmi. MAiC musi jakoś "zarządzać" takimi oczekiwaniami i szuka "kompromisu". Ja uważam, że nie jest możliwy kompromis w kwestii tego, jak odsunąć wygodnie usadzonych blisko kranika z publicznymi pieniądzmi.

Lipszyc prosi o pozew za Damę

Jarosław Lipszyc, Prezes Fundacji Nowoczesna Polska, dał się sfotografować obok reprodukcji pewnego obrazu. Przy okazji opublikował komentarz: "pozwijcie mnie". O co chodzi? Chodzi o milion złotych, o którym pisałem swego czasu w tekście Finanse damy z gronostajem, a dostęp do informacji publicznej. Otóż Fundacja Nowoczesna Polska wystąpiła do MKiDN w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej, by sprawdzić u źródeł z jakiego powodu i w jakim trybie milion złotych przeznaczono dla Fundacji xx. Czartoryskich. Milion złotych pochodzi z pieniędzy publicznych. A w tej sprawie chodzi o obraz pt. "Dama z gronostajem", a ściślej o prawa z nim związane.

Konsultacje założeń do otwartych zasobów publicznych

MAiC rozpoczął bardzo ważne konsultacje publiczne. Chodzi o konsultacje założeń do ustawy o otwartych zasobach publicznych. Uwagi i opinie do projektu założeń można zgłaszać do 21 stycznia 2013 r. Zgodnie z konceptem ministerstwa: projektowana ustawa będzie regulowała zasady nabywania, udostępniania oraz ponownego wykorzystywania zasobów publicznych. W toku dyskusji środowiskowych organizowanych przez ministerstwo sygnalizowaliśmy, że istnieje tu pewien problem związany z rozróżnieniem reżimów projektowanej ustawy i ustawy o dostępie do informacji publicznej (a w szczególności tych przepisów, które dotyczą ponownego wykorzystania informacji publicznej). Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji opublikowało założenia i ogłosiło konsultacje, dlatego teraz bardzo istotne jest, by obywatele przesłali swoje uwagi w tych konsultacjach. W gruncie rzeczy będzie tu chodziło o takie informacje, które powstają w sferze nauki, edukacji i kultury. Zachęcam do włączenia się w te prace.

Niech rok 2013 będzie rokiem walki z anomią

Anomia to taki termin, którego używał Emil Durkheim na określenie stanu społecznego, który polega na "niepewności w systemie aksjonormatywnym spowodowany najczęściej jego transformacją". W takim stanie członkowie społeczności nie wiedzą, jak należy działać, co jest zgodne z przyjętymi normami, a co z nimi sprzeczne. Nie wiedzą nawet, jakie te normy są. Normy te, to nie tylko normy powszechnie obowiązującego prawa, które stanowione są w jakimś procesie politycznym. Dziś spieramy się m.in. o prawo autorskie i jedni mówią "masz prawo dzielić się z innymi", a inni, że to "piractwo" i "złodziejstwo". Wydaje się, że już czas, by jakoś domknąć proces transformacji, którego początki są jakoś związane z pojawieniem się i upowszechnieniem internetu. Czas, by prawo jasno odpowiadało na pytanie "jak żyć?".

O tym, że w sensie prawnym wszystko jest w porządku, czyli komentarz ZPAV do kampanii Prawo kultury

"To tak, jakbyśmy podpowiadali ludziom, w jaki sposób kraść w supermarketach. Mówię np. o serwisach, w których muzyka udostępniania jest nielegalnie. To jest działanie na szkodę artystów - i ogólniej: na szkodę kultury. W sensie prawnym wszystko jest w porządku, ale bez wątpienia jednak jest to okradanie artystów i - powtarzam - działanie na szkodę kultury"

Jaka jest polska racja stanu w intelektualnej grze o tron?

Interesując się historią starożytnej Europy (dlaczego? por. Przygoda z DNA, czyli dlaczego mogę mówić, że jestem "ostatnim Mohikaninem") przeczytałem jakiś czas temu książkę pt. "Imperia i barbarzyńcy" autorstwa Petera Heathera. Na podstawie dostępnych źródeł autor stara się analizować powody upadku Cesarstwa Rzymskiego oraz tego, jaki w tym upadku mieli udział członkowie społeczności "barbarzyńskich". Określenie "barbarzyńca" wzięło się od Homera, który określał Karów mianem Barbarophonoi (czyli ludzie mówiący "bar-bar", a więc niezrozumiale; to tak, jak my nazwaliśmy Niemców Niemcami, bo posługiwali się niezrozumiałym językiem, czyli byli niemi). Te społeczności barbarzyńskie miały swoje aspiracje, ale Imperium trzymało je na dystans. Czasem finansowało zamachy na liderów, czasem płaciło plemionom mieszkającym blisko granicy specjalny trybut w złocie, czasem przesiedlało plemiona, dokonując roszady, by inne plemię było przy granicy, a to, które wcześniej było przy granicy musiało się od niej odsunąć. Generalnie teza jest taka, że za pomocą takiej polityki "dziel i rządź" Imperium rozgrywało plemiona barbarzyńskie czyniąc z nich swoich klientów. W pewnym momencie napór na granice był tak wielki (każdy chciał siedzieć przy granicy, by czerpać profity z trybutu płaconego przez Imperium), a bogate, niebronione wszak jakoś szczególnie wille przygraniczne kusiły, zatem barbarzyńcy - mówiąc generalnie - zrobili "wjazd" do krainy płynącej miodem i winem, by zaspokoić swoje apetyty. No i - mam wrażenie, zwłaszcza w kontekście ACTA i "jednolitego patentu europejskiego" - że właśnie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem we współczesnym, globalizującym się świecie.

Komisja wycofuje się z pytań o ACTA przed Trybunałem Sprawiedliwości. Gdzie źródło?

No dobrze. PAP podała informację o tym, że "Komisja Europejska zdecydowała o wycofaniu z Trybunału Sprawiedliwości UE prośby o opinię na temat umowy ACTA". I to miało być ogłoszone na konferencji prasowej Komisji. No i zwykle jest tak, że materiały z takiej konferencji są na stronach Komisji. Zatem gdzie jest materiał o wycofaniu pytań z Trybunału na stronie EU?